Skocz do zawartości
Forum

Jak od niego odejść?


Gość 1Patrycja

Rekomendowane odpowiedzi

Gość 1Patrycja

Mój problem, gdy ktoś spojrzy z zewnątrz, nie jest zbyt trudny. Mieszkam od kwietnia zeszłego roku z chłopakiem, od sierpnia staram się wyprowadzić... i mi jakoś nie wychodzi.
Ogólnie - w domu panuje kilka ustalonych przez niego zasad. Jak się im podporządkuję, to jest ok - jak nie, to on nie odnosząc się konkretnie do tego, że ich nie przestrzegam, zaczyna mnie dołować i doprowadza do tego, że przepłakuję kolejne dni. Dodatkowo przez to, że on ma psa, który był kiedyś na coś chory, muszę w swój dzień (oboje pracujemy zdalnie) wpleść 4-6 spacerów, bo wychodzenie z psem stało się tu jakby moim obowiązkiem. Gdy próbuję mu zwrócić na coś uwagę, to mówi, że ja mam jakiś zaburzony obraz rzeczywistości.
Słowem: czuję, że chcę to skończyć i tak, jak pisałam na wstępie myślę o tym już od sierpnia...a teraz mamy luty. Pierwszy raz we wrześniu zrobiłam akcję, że się wyprowadzam, ale gdy tylko wydusiłam z siebie, że moim zdaniem do siebie nie pasujemy i się wynoszę, to zrobiło mi się przykro, że go tym zranię, a przecież mogę się jeszcze spróbować przyzwyczaić - i dałam nam szansę do listopada... Gdy podjęłam kolejną próbę, on zaczął chorować i zostałam, żeby się nim zająć. Teraz znów powiedziałam, że to zrobię do końca stycznia, ale bałam się zacząć szukać innego lokum w momencie, gdy on jest obok, a on jest obok cały czas... No i nie przygotowałam sobie gruntu. Powiedziałam mu, że to zrobię w najbliższym czasie, ale nie do końca wyjaśniłam dlaczego - po prostu wzięłam winę na siebie mówiąc, że on zasługuje na kogoś lepszego i że przecież mało kto może wytrzymać z taką płaczliwą osobą (przed tą relacją nigdy tyle nie płakałam). On powiedział, że ok, ale jednocześnie zaczął mówić np. że po danym serialu obejrzymy następny albo że za miesiąc cośtam zrobimy, jakby sprawdzając, czy podchwycę temat i zacznę z nim coś dalej planować. Ja ucinam, ale znów czuję, że mogę nie dać rady... Choć wyprowadzka wydaje się naprawdę jedynym dobrym rozwiązaniem dla mnie, to wiem, że jak odejdę, on będzie miał kilka spraw do ogarnięcia... i będzie mnie obwiniał, choćby w myślach, za to, że odchodząc go z tym zostawiłam... Naprawdę nie wiem, jak odejść, żeby go nie zranić w żadnym stopniu, ale jednocześnie czuję, że zawalam swoje życie, nie wyrabiam się w pracy, nie mam czasu na naukę (studiuję zaocznie)... i nie mam nic fajnego w zamian za to zawalanie. No i czuję się żałosna, bo pół roku już tkwię w czymś, w czym nie chcę być. Jak zacząć się pakować, gdy on non stop jest w domu?

Odnośnik do komentarza

On radził sobie gdy ciebie nie było, poradzi sobie i teraz.
A to, że będzie musiał wychodzić z własnym psem, wyjdzie mu na zdrowie. Trochę ruchu mu się przyda.
Ty musisz myśleć o swoim życiu, o swoim szczęściu. Jest ci źle, nie dogadujecie się i jak sama piszesz, jedyne wyjście, to odejść.
Postawiłaś mu ultimatum, podałaś termin, więc zacznij szukać dla siebie mieszkania. Wynajmij lokum, weź jedną torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami, zacznij tam nocować.
Na odchodnym powiedz, że resztę rzeczy zabierzesz jutro, czy za dwa dni.

Do tej pory jedynie mu groziłaś odejściem, więc chłopak się przyzwyczaił, że to tylko takie gadanie. Zacznij więc działać.
Że będzie cię obwiniał?
Zwykle tak jest, że obwinia się tą drugą osobę. Rzadko się widzi wady u siebie.
Ty mówiłaś o swoich problemach, on nie starał się zmienić, to ty, wbrew sobie miałaś się przystosować. A w życiu potrzebny jest kompromis.
A do tego potrzebna jest dobra wola, obu stron.

Odnośnik do komentarza
Gość 1Patrycja

On wcześniej mieszkał ze swoją byłą - już podobno nie byli razem, gdy się poznawaliśmy, ale mieszkała z nim i dzielił obowiązki związane z psem z nią. Gdy ja się pojawiłam, ona dopiero zaczęła żyć - wyprowadziła się i zamieszkała z innym. Ale właśnie miała ten luksus, że nie zostawia go z problemem... Byli razem 13 lat (on jest 12 lat starszy ode mnie), a później przez 2 mieszkali ze sobą podobno nie będąc już razem. Bardzo bym chciała, żeby on po prostu znalazł sobie kogoś. On teraz mówi, że gdyby nie ja, to może z nią by coś jeszcze było, choć niby właśnie nie byli razem. W każdym razie: on nigdy nie był pozostawiony sam sobie, dlatego się boję tego momentu. W każdym razie: dziękuję za pomoc :) Jutro idę do psychologa. Może on pomoże mi znaleźć siłę...

Odnośnik do komentarza

Dla ciebie ważne jest stwierdzenie ,że to nie twoja bajka.Litość nigdy nie zastąpi miłości.Twoja delikatność jest tutaj nie na miejscu.Jeżeli nie wyobrażasz sobie życia w takim wojskowym reżimie teraz,to po co w tym tkwić.Wyprowadz się na tyle daleko ,by czasem nie wracać kiedy zatęsknisz za swoimi wyobrażeniami o partnerze.

Odnośnik do komentarza

Jedno jest pewne - gdy już znajdziesz siłę i zostawisz tego "mężczyznę", to dopiero poczujesz się wolna. Jeśli jednak nie znajdziesz w sobie tej mocy, to będziesz się dalej męczyć, aż w końcu dostaniesz do głowy i staniesz się mentalnym wrakiem.
Nie rozumiem, jak możesz się przejmować tym, że on będzie zraniony Twoim odejściem (?) Zostawiając go, możesz mu zrobić naprawdę przysługę - wyciągnie wnioski i na przyszłość może będzie inaczej traktował następną dziewczynę.
Życie z nim jest jak więzienie dla Ciebie, ale pamiętaj, że Ty sama wchodzisz do tej celi i sama z niej wychodzisz.
Unna-1, dobrze mówi - weź najpotrzebniejsze rzeczy i znikaj stamtąd jak najprędzej.
Może istnieje taka możliwość, abyś wróciła mieszkać tam, gdzie wcześniej żyłaś (do rodziny?).

Odnośnik do komentarza

Droga Patrycjo,
Nie będziesz szczęśliwa żyjąc wbrew sobie, a jako osoba nieszczęśliwa, nie dasz szczęścia drugiemu człowiekowi. Moim zdaniem przykładasz zbyt dużą wagę do reakcji chłopaka, spychając siebie, swoje uczucia i potrzeby na margines.
Już sam fakt, że „w domu panuje kilka ustalonych przez niego zasad” dowodzi, że nie jest to związek partnerski. Partnerzy wspólnie ustalają zasady, tak aby życie razem było fajne. Czytając Twój list widzę Twoją troskę o niego i jego zasady, jego psa, jego chorobę, jego sprawy do ogarnięcia, a nawet jego przyszłość jak już Ciebie nie będzie u jego boku.
Co daje TOBIE życie w tym związku?
Weź odpowiedzialność za siebie, swoją pracę i studia. Poszukaj mieszkania. Partnerowi powiedz – dziękuję za wspólny czas, nie czuję się z Tobą szczęśliwa, bądź zdrów.
Życzę Ci konsekwencji.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...