Skocz do zawartości
Forum

Straciłem chęć do życia


Gość gomenek

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Mam 21 lat. Na co dzień pracuję.

Od razu przejdę do sedna. Straciłem jakiekolwiek chęci do dalszego życia tak nagle, to stało się z dnia na dzień bez większego powodu. Niby pracuję, co prawda większość dnia siedzę w pracy. Znajomych nie mam, nowych nawiązać nie potrafię. Jestem sam, nie mam dziewczyny i nigdy wcześniej nie miałem. Siedzę całymi dniami w pokoju przed komputerem. Po mamie widzę, że jest moją osobą zawiedziona. Z ojcem utrzymuje byle jaki kontakt. Jedynie jakie teraz przebiegają myśli to skończenie z tym wszystkim jak najszybciej. Byłem kiedyś raz u psychologa ale to wynikało z mojego załamania nerwowego zaistniałego w wyniku porażki na studiach.

Wielu z was odbierze to jako marudzenie, narzekanie jakie to mam złe życie itd. ale naprawdę nie wiem co się dzieje, całymi dniami chodzę naburmuszony, wewnętrznie zaczynam nie lubić ludzi bez żadnego powodu.

Może ktoś da mi jakieś wskazówki co mi jest albo jak z tym sobie poradzić.

Odnośnik do komentarza

Czyli chociaz dotleniony jestes, jak cały dzień łatę w ręku dzierżysz na świeżym powietrzu.

A czy choc w weekendy jak w tygodniu brak czasu nie możesz zapisac się na języki, na jakies zajęcia sportowe ( karate, piłka koszykowa, nozna, siatkówka, silownia) lub na cos innego co Cię ciągnie i miec jakąs stymulację ruchowa i intelektualną. A wszędzie gdzie się ruszysz są ludzie i posród tych ludzi jest szansa, ze może znajdziesz jakąs bratnią duszę.

A może powinienes zaocznie zacząc studiować tę geodezję abys sam robil mapy i je podpisywał ( studia. uprawnienia) i brał za to stosowną kasę.

Dużys chłopczyk i spróbuj sam sobie wynaleśc stymulacje, zadania, które Cię pociągną, zainteresują. Praca wydaje Ci się pewnie nudna, bo faktycznie w kazdych warunkach pogodowych ciągle rozstawia się sprzęt i robi notatki.

To Twoje życie i to Ty musisz sam z siebie znaleść swój smak w tym życiu.My nie wiemy co ci się podoba, co lubisz, co Cię fascynuje, jaki masz charakter. A wiadomo, ze iles rzeczy robimy, bo musimy i iles możemy zrobić bo chcemy, bo mamy z tego frajdę.

Odnośnik do komentarza

Dziękuję bardzo za tę odpowiedź. Masz dużo racji w tym co piszesz. Jestem w pełni świadom, że problem leży we mnie i wiem, że żeby coś zmienić to ja muszę ruszyć się do roboty. Jedyne czego potrzebuję to czasu, nie lubię gwałtownych zmian w życiu. W każdym razie jeszcze raz dziękuję za odpowiedź i wskazówki, które w jakimś stopniu naprowadzą mnie na dobrą drogę.

Odnośnik do komentarza

Problemy są w nas, ukryte. Często nie zdajemy sobie sprawy, że sami sobie nie poradzimy. Potrzebujemy kogoś kto otworzy nasze wnętrze, zajrzy do naszej psychiki. Coraz więcej ludzi choruje na depresje, jedni głosno o tym mówią, a inni nie chcą się przyznać, że nie dają rady. Uważam, że jak boli gardło to do laryngologa idę, jak ząb to do stomatologa, a jak problem z duszą, to do psychologa, a może i psychiatry. Komuś trzeba zaufać. Ja byłem też w depresji i postanowiłem skorzystać z pomocy fachowca. Doszedłem do równowagi psychicznej i odzyskałem chęć do działania. Zawdzięczam to dr. Sowińskiemu, konkretny specjalista, potrafi człowieka postawić na nogi. Zachęcam by spróbować szukać pomocy u profesjonalisty

Odnośnik do komentarza

"Po mamie widzę, że jest moją osobą zawiedziona"
Mamy raczej nie bywają zawiedzione. Mamom bywa smutno jak widzą, ze syn sam nie ma frajdy ze swojego życia. Mamy zazwyczaj jawnie lub w duszy kibicują swoim dzieciom. I choć wiedzą, ze nikomu nie jest na tym świecie pisane tylko szczęscie i powodzenie, to bardzo chciałyby aby zarowno warunki zewnętrzne jak i wlasna praca prowadzila ich dzieci do wewnętrznego spokoju, do radości z pokonywania trudności, do zadowolenia z życia zawodowego, do znalezienia partnera z ktorym ich dziecko będzie się umialo dobrze dogadywać.

Odnośnik do komentarza

Czesc,
Nie wiem czy Cię to pocieszy, ale nie jesteś sam. Ja też mam nie za ciekawą sytuację. Jestem starsza od Ciebie, mam blisko 30 lat. Moje problemy dotyczą i relacji i pracy. Pracy obecnie nie mam. Skończyłam jakieś studia (cudem), pracowałam w kilku miejscach, ale nie mogę się nigdzie dłużej utrzymać. Dlaczego? to już długi temat. Jestem w tym zagubiona, nie wiem gdzie, w jakiej dziedzinie szukać pracy. Dodatkowo nie układa mi się w życiu osobistym. W zasadzie obecnie mam 1 osobę, koleżankę z którą mogę pogadać szczerze, ale tylko na odległość, więc czasami rozmawiamy przez telefon. Co ciekawe, poznałam ją przez internet. W związku..zapomniałam jak to jest być. Nie jestem brzydką dziewczyną, może ostatnimi czasy trochę zaniedbałam się przez to wszystko? W domu też moja mama jest zdołowana moją sytuacją. Do tego wszystkiego mam brata, który nie jest i nie będzie samodzielny. Mój tata..z racji pracy większość życia przebywa poza domem, ale jakoś też nie może pojąć tych problemów. Sam szuka uwagi i chce żeby się wokół niego kręcić, a ja nie mam siły. Jego zachowanie wywołuje we mnie poczucie winy i wyrzuty sumienia. Np. dlatego, że woła mnie, żebym pojechała z nim do babci, a ja nie chcę jechać, bo nie chce mi się nic mówić, a oni nie znają mojej sytuacji, zresztą, jak się już przekonałam nie ja tam jestem najważniejsza. Rodzice mimo iż w jednym domu to każde rządzi i żyje po swojemu. Tzw. niezgodność charakterów...
Jak czasami sobie myślę o tym wszystkim, to ciężko mi uwierzyć, że to moje życie. Miało mieć supełnie inny scenariusz i starałam się aby było inne. Widocznie starałam się za dużo i w złą stronę.
Dziś nie mam pracy, chłopaka, przyjaciół...
Jak tu sobie pomóc? Żałuję, że ludzie (poza rodziną) nie dają drugiej szansy. Nikomu jakiejś krzywdy nie wyrządzałam, ale..nie każdy widocznie jednakowo szybko rozwija się emocjonalnie. Dzisiaj wyciągam wnioski z niektórych sytuacji, ale mogę liczyć tylko, że sama dam radę, że wyjdę na przeciw tym nowym sytuacjom i dam sobie szansę, aby życie potoczyło się inaczej.
Szkoda, że ludzie mnie nie rozumieją. I ludzie obcy - mam na myśli np. znajomych z pracy, nie zadają sobie trudu, żeby zrozumieć. Czasami mówią wprost i są przy tym bezwzględni. Ale przynajmniej wiem że tacy ludzie też są i jestem mądrzejsza o to doświadczenie.

Odnośnik do komentarza

Ojciec ze względu na swoją pracę bardzo dużo czasu spędza poza domem. Jak rozumiem rodzice utrzymują Twojego niesamodzielnego brata no i chyba jednak 30-letnią kobietę skoro teraz nie masz pracy (może dokładasz się do budżetu z zaoszczędzonych wczesniejszych pensji).
Tata bywa rzadko w domu (pelnym jak rozumiem problemów i prosi swoją sprawną, niezbyt przemęczoną córkę aby z nim wpadła do jego mamy i co słyszy: "dlatego, że woła mnie, żebym pojechała z nim do babci, a ja nie chcę jechać, bo nie chce mi się nic mówić, a oni nie znają mojej sytuacji, zresztą, jak się już przekonałam nie ja tam jestem najważniejsza".

Ojciec może potrzebuje poczucia, ze interesuje się swoją rodziną, starszą matką, może tam najlepiej się odstresowuje ale Ty masz duże psychiczne opory. Mama Cię nauczyla, ze mama mamy czy jej rodzice to osoby wazne a mama taty to rodzina z konieczności?

Tata chce na tę wyprawę miec towarzysza, ponadto może widzi, ze siedząc w domu to się zaniedbujesz, zamykasz w sobie, ale Ty nie masz po co z nim jechać" bo nie jestes tam najważniejsza". Jesli we wszystkim w życiu masz takie uważanie o rzeczywistości to faktycznie Twoje życie jest trudne, bo sama te trudności piętrzysz przed sobą.

Odnośnik do komentarza

Dzięki za odpowiedź, ale to wszystko jest skomplikowane.
Dlaczego nie chcę z babcią rozmawiać? Bo jak z którejś pracy zrezygnowałam (być może musiałam tak zrobić) to usłyszałam od babci, że to dobrze, bo pomogę tacie. Akurat wtedy był po operacji, ale po niej po jakimś czasie dochodzi się do siebie. Ja do siebie jeszcze nie doszłam, a to, że zrezygnowałam to akurat nie był powód do radości. Nie miałam doświadczenia, byłam młoda i zrobiłam tak a nie inaczej. Poza tym, my w domu też mamy ciężką sytuację, a babcia nam nie pomagała, tylko drugim wnuczkom. Tego nie da się wytłumaczyć. Przez to, że mój brat potrzebuje cały czas osoby to zajmowała się nim moja mama, która przez to też ma życie inne niż większość. Jak pracowałam i przebywałam więcej wśród ludzi to widzę czym się zajmują takie kobitki 50+...umawianiem na manicure, chodzeniem na jogę, a moja mama jest tak zmęczona życiem, że nie ma siły często nawet pójść do lekarza.

Odnośnik do komentarza

Jak chcesz mieć więcej swobody, to powinnaś pomyśleć o jakiejś stałej pracy. O przyjaciółkach, to już pewnie możesz zapomnieć, bo zapewne każdy z twojego otoczenia, już jest zaobrączkowany i żadne z nich nie ma teraz czasu na takie luzackie spotkania, jak za kawalerki. Dlatego toteż, żeby nie czuć się więźniem we własnym domu, to powinnaś moim zdaniem zacząć pracować.

Odnośnik do komentarza

@ name
Przepraszam może za ostro Ci napisałam. Prawdą jest, ze w sytuacji, gdzie mama jest przeciązona pracą przy Twoim bracie, może ona miec żal do swojej teściowej, ze za mało uwagi poświęcala jej dzieciom ( w tym jej choremu dziecku). Taki żal może i w duszy momentami ma Twoj tata, ale jednak stara się nim w stosunkach ze swoją mamą nie kierować. I Ty tez nie powinnas. Nawet jesli kiedyś i to jak piszesz dośc dawno temu babcia odezwała się nie po Twojej mysli.

Tak w Twoim domu jest bardzo trudno, bo dla rodzicow sama swiadomośc, ze Twoj brat nie będzie nigdy samodzielny i co z nim będzie jak juz ich zbraknie, jest bardzo trudnym faktem do przezycia- i może dlatego z czasem kazde z rodziców żyje trochę jakby w swoim świecie, bo tak może im łatwiej.

Jesli jestes zdrowa na ciele i umysle, to własnie Ty powinnas byc ich radoscia i błogoslawieństwem-. Oczywiscie, ze pewnie możesz jezdzic tam gdzie chcesz- ale czasem możesz się jednak "poswięcic" dla swojego taty taką wycieczką do jego mamy.

Odnośnik do komentarza

dzięki za odpowiedzi. Nie ze wszystkim się zgadzam, ale..ani ja nie muszę, a każdy może wypowiedzieć swoje zdanie
ale mimo to dzięki, że chociaż przeczytałaś mój post i odpowiedziałaś na niego.
Czy jestem zdrowa na umyśle...sama już nie wiem, chyba nie wszystko jest ok jednak..

Odnośnik do komentarza

~Mahomet
Jak chcesz mieć więcej swobody, to powinnaś pomyśleć o jakiejś stałej pracy. O przyjaciółkach, to już pewnie możesz zapomnieć, bo zapewne każdy z twojego otoczenia, już jest zaobrączkowany i żadne z nich nie ma teraz czasu na takie luzackie spotkania, jak za kawalerki. Dlatego toteż, żeby nie czuć się więźniem we własnym domu, to powinnaś moim zdaniem zacząć pracować.

Dzięki Mahomet, pewnie dobrze prawisz ;)
To nie jest chyba tak, że ja nie chcę pracować. Mam takie problemy, że nie mogę odnaleźć się w życiu. Nazywają to zaburzeniami osobowości, ale też mawiają, że każdy ma zaburzenia. Ja tak jak wspomniałam swoje lata już mam, widzę, że trochę na przestrzeni ostatnich lat moja inteligencja emocjonalna dojrzała. Dziś myślę, że w wielu aspektach postąpiłabym inaczej. Ale do niektórych spraw nie ma już odwrotu. Może nie patrzyłabym tak krytycznie na nowo poznane osoby to i teraz nie byłabym sama?? :) Ale widzisz..same jak to piszę teraz nachodzą mnie myśli, że może nie byłabym tak krytyczna (nie oceniałabym tak szybko, że ten ktoś to jest mało atrakcyjny bo np. nie umie pływać, boi się jeździć autem, ma za krótki sweter itp.) Po latach widzę co straciłam. Ale wracając, wydaje mi się, że może tak zachowywałam się w stosunku do kogoś bo w stosunku do siebie też byłam krytyczna. Kiedyś po pewnym ważnym niepowodzeniu (teraz to myślę, ze dobrze wyszło, ale wtedy to był dramat) bardzo przytyłam i nawet nie chciałam się odchudzać, bo uznałam, że to bez sensu, że i tak przez to nie będę czuła się atrakcyjniejsza. Prawda jest też taka, że wszystko chciałam "naj". Na ile mogłam, starałam się wcielić w życie plany o "naj". Ale życie napisało mi inny scenariusz, w którym nie umiem się odnaleźć. Teraz pewnie pomyślicie...traktowała tak ludzi, no to niech teraz ma. Ale t wynikało z mojego zagubienia, z myśli, że powinnam być gdzie indziej niż się znalazłam, z innymi ludźmi , a nie akceptowałam sytuacji obecnej, która nie była taka w sumie zła. W młodości miałam znajomych i przyjaciółki, uprawiałam sport, jeździłam na wakacje. Dzisiaj często czułam się chora (obecnie jakby jest lepiej), ale nie byłam na wakacjach od lat, bo albo nie ma z kim, albo nie mogę się zebrać, żeby sama gdzieś poszukać, zapisać się. Przyjaciółki, no tak, większość osób rzeczywiście już pozakładało rodziny, wiem, że mają inne priorytety, ale do mnie prawie nikt nawet smsa nie wyśle...

Odnośnik do komentarza

Jestem bardzo wdzieczny panu doktorowi Sowińskiemu u którego się leczę, że wyciagnal mnie z depresji. Już myślałem, że nie wyjdę z tej beznadziejnej sytuacji, jednak on pozwolil mi uwierzyć, ze nadal jest nadzieja. To naprawdę bardzo dobry specjalista, polecam wszystkim jego umiejętności.

Odnośnik do komentarza

Straciles chec do zycia bo zamiast myslec i dostrzegac pozytywy to widzisz same negatywy ...
Masz 21 lat -->> jestes mlody i mozesz WSZYSTKO ( ja mam 31 i nadal uwazam , ze jestem mloda i moge wszystko )

Masz prace ! I to nie jakas na kasie tylko fajna robote, ciekawa, rozwijajaca ( wiem bo studiowalam geodezje)

jak masz prace to i pewnie jakies oszczednosci a jak oszczednosci to moze warto pomyslec o jakims hobby ?

Odnośnik do komentarza

Mam kasę i nie jestem wstanie sprostać dzisiejszym wymaganiom. Świat narzuca nam wszystko co mamy robić. Otoczenie wymusza. Gonitwa za pieniądzem stała się psychozą. Dlatego muszę korzystać z usług psychiatrów i psychoterapeutów by móc dalej tak funkcjonować. To błędne koło lecz prawdziwe. Spośród wielu specjalistów najbardziej sobie cenię właśnie polecanego powyżej dr Sowińskiego. To jedyny konkretny, profesjonalny fachowiec. Na moje zaburzenia patrzy przez spektrum rożnych nietypowych zachować i stara się opanować je poprzez odpowiednio dobrany kierunek terapii.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...