Skocz do zawartości
Forum

mąż mnie poniża


Gość mila87

Rekomendowane odpowiedzi

Na razie nic nie ustalilismy w zwiazku ze zlobkiem. Temat ucichl. Chcial zebym siedziala w domu z dzieckiem bo jest male i nie powinno sie zostawiac. Ale nie przekonal mnie. O nie. Nie w tym temacie. Po prostu powiedzialam mu juz dawno jak jeszcze bylam w ciazy ze wracam po roku do pracy i koniec. W tej kwestii nie przekona mnie do siedzenia w domu. Nie ja jedna wracam po roku do pracy. Jak pojde do pracy to napewno bede miala duzo mniej czasu do uslugiwania mu. Ja mu to mowie. Ale on nie bierze tego do siebie albo tylko udaje. Nie wiem.no zobaczymy jak to bedzie. Napewno bedzie mi ciezko bo zawiesc dziecko, zrobic cos do jedzenia i inne domowe obowiazki a zrobic cos dla siebie? Paznokcie fryzjer tez czas zabierze. Bo regularneie chodze do fryzjera, na manikiur hybrydowy wiec dbam o siebie i powinien to docenic ale nie zauwaza tego. Dopiero jak sie raz nie umaluje to wtedy to komentuje.

Odnośnik do komentarza

KingaK2 piszesz:
"To małżeństwo niczego nie rokuje. Rokuje tylko wtedy ,kiedy autorka podporzadkowuje się mężowi".

A mila87 pisze:
"Jesteśmy 1,5roku po ślubie i mamy 9mc córeczkę.
Od pewnego czasu mąż staje się nie do zniesienia".

To nie jest długi czas bycia rodziną. I w ciągu 1,5 roku po ślubie jest inne życie, inne lokum, nowa codzienność, nowe chrapanie na poduszce obok, nowe przyzwyczajenia i małe dziecko! I kurczę skąd to dziecko, które wciąż głodne i hałaśliwe. "DOCIERANIE" trwa.
Udzielam się w tym wątku. Trochę prowokacyjnie radziłam kilka dni wcześniej "pogoń dziada", ale autorka pisze o planach na wspólne święta ........... uspokój swoje emocje. Na radykalne rozwiązanie masz czas.

Pozdrawiam,
Misia

Odnośnik do komentarza
Gość do autorki

Jak czytałam Twój pierwszy post, to wyobraziłam sobie młodą dziewczynę na głębokiej wsi,bez samochodu ,bez dostępu do rodziny,słowem- zamkniętą w czterech ścianach czekającą z utęsknieniem na męża.
Dalej dowiaduję się że masz wielogodzinny kontakt z rodziną która mieszka gdzieś niedaleko.Że masz codzienny kontakt telefoniczny,że mama często zostaje z małą gdy jeżdzisz załatwiać sprawy.Że odwiedzasz regularnie fryzjera,itp...
To samo z budżetem.Raz piszesz że mąź nie daje Ci pieniędzy,potem że jednak wydatki,opłaty itd...dzielicie na pół..

Teraz widzę kobietę która jest bardzo sfrustrowana siedzeniem w domu.Lgnie do ludzi, a dobro dziecko jest na dalszym planie.
Masz męża,dziecko.Plan wykonany.
Niestety,takie czasy kiedy dzieci wychowują złobki,ukraińskie nianie,babcie,ciocie,sąsiadki bo matki muszą robić karierę.
Pomyśl na tym co napisałam,czy nie ma w tym chociaż trochę prawdy?

Jesli jesteś rzeczywiście elektronikiem na wysokim stanowisku to dlaczego nie możesz pracowac w domu,chociażby na pół etatu?Narzędzie pracy masz skoro piszesz do nas.Tysiące matek tak pracuje żeby być z dzieckiem w domu jak najdłużej...
Nie rozważałaś takiej opcji?

Odnośnik do komentarza

Dziewczyno, szanuj się i nie zmarnuj sobie życia. Masz dobrą pracę, dzieciaczka i to o nim pomyśl. Spakuj się i odejdź od frajera. Jak odejdziesz dopiero zobaczy co stracił, otworzy oczy. On się już nie zmieni na lepsze. Ożenił się z Tobą, bo szukał służącej. Otwórz oczy i uciekajcie z dzieciaczkiem. Nie marnuj sobie życia. Nie niszcz życia dziecku. On Tobą pomiata i będzie tylko gorzej. Osoba z Twoim wykształceniem bez problemu znajdzie kogoś normalnego i na poziomie, kto pokocha i Ciebie, i dzieciaczka.

Odnośnik do komentarza

Tak mi się wydaje, że związał się ze mną, żeby wyprowadzić się z domu.Nie wiem. Jest dzień, że jest miło, przyjemnie, tak jak w prawdziwej rodzinie, że sam podejdzie i się przytuli, ale to są sporadyczne dni w miesiącu. Chce, żeby wszystko było perfekcyjne, dom (porządek, brak zbędnych rzeczy), mój wygląd, jedzenie. Ale ja naprawdę nie zawsze mam czas, żeby np. równo było przykrycie położone na łóżku. Codziennie ma zrobiony obiad, ale nie zawsze mu smakuje, bo to mięso za twarde, a to sałatka smakuje inaczej niż u mamusi.
Czasami zastanawiam się po co chce żebym robiła mu dania takie jak jego matka, skoro nie chce za bardzo utrzymywać z nią kontaktów i ma do niej żal, że w dzieciństwie nie troszczyła się o niego, musiał na piechotę wracać kilka km do domu od autobusu bo nie chciało im się po niego przyjechać.
Twierdzi, że nie chce żeby było tak jak u niego w domu, ale zachowuje się podobnie.
Drażni go bardzo, jak podnoszę głos, działa to na niego jak płachta na byka, bo ja próbuję sie bronić, coś mu wytlumaczyc i od razu podnoszę głos, bo sie poprostu wkurzam. Nie daje mi pieniędzy na moje potrzeby, szkodza bardzo, żebym jeszcze go utrzymywała, płaciła czynsz, prąd, itp. skoro on też mieszka w tym mieszkaniu, a ja nie pracuję.

Odnośnik do komentarza

Podstawowe wydatki dzielimy na pół. Ale rzeczy takie jak odzież, kosmetyki itp to każde z nasz kupuje sobie ze swoich pieniędzy. Na razie nic mu nie mówię na temat zajmowania się dzieckiem jak pójdę do pracy, tylko Wam tutaj piszę swoje przemyślenia. I on też nie porusza tego tematu.
Ile razy chciałabym z nim porozmawiać, ale albo kończy się to kłótnią bo nie możemy dojść do porozumienia albo on nie ma czasu, siły i muszę sama podejmować decyzje.

Odnośnik do komentarza

Dokładnie, powinnaś przestać przejmować się jego uwagami i robić swoje, bez zbędnego komentarza.
Co do tych obiadów, to podam Ci przykład mojej koleżanki, której mąż do czasu wychwalał posiłki mamy, po latach, wychwał żonę ,że najlepiej gotuje..., wcale tak nie jest na mój smak, sama nawet mówi ,że za bardzo się nie przykłada ,bo u niej wszystko zjedzą,
a tego wniosek ,że do wszystkiego można się przyzwyczaić.

Myślę ,że podział obowiązków tu nie zadziała, bo powie ,jak wielu facetów ,że w domu to nie robota, jak pójdziesz do pracy, powie ,jak ci nie kazałem chodzić..., czyli jak ktoś chce uderzyć kij zawsze znajdzie,
dlatego małymi kroczkami musisz wycofywać się z całkowitego podporządkowania, nie robić, zbywać milczeniem uwagi, ignorować ,jak się nie podoba ,ma ręce...

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

No i dzisiaj znowu kłótnia. Ale zakończona szczerą rozmową. Zobaczymy co z niej będzie, czy będzie lepiej czy nie.
Powiedział, ze w ogóle go nie słucham, że on mówi a ja mam to gdzieś, i tak robię swoje,nie liczę sie z jego zdaniem.
Powiedział, że słucham sie tylko rodziców, wszystko im mówię,...
Ale tak nie jest, rozmawiam codziennie z mamą ale o pierdołach, nigdy nie powiedziałam jej co u nas, nie wyżaliłam sie, nie pytałam o radę. Nigdy nie byłam wylewna, nie pytałam co jak mam zrobić, zawsze byłam samodzielna.
Chciałby wigilię spędzić tylko ze mną a nie z moimi rodzicami. Ale ja nie chcę wybierać, to jest jeden dzień w roku i chciałabym spędzic go z osobami dla mnie najważniejszymi.
Powiedział, że nie chce zostawiac dziecka z teściami, bo są oni dla niego obcymi ludzmi widzi jak sie zachowują:
1. Mieszkają na wsi i dziecko nie będzie miało kontaktu z innymi ludzmi i dziećmi. Chce zeby dziecko mialo kontakt z rówieśnikami i rozwijalo sie i bylo samodzielne
2. Mówimy żeby czegoś tam nie robili a oni nie słuchają i robią po swojemu (chodzi o wnuczkę)
3. To my wychowujemy dziecko i powinni robic tak jak im mowimy.
Jeśli chodzi o to że mnie wyzywa, to twierdzi że nie powinnam brać tego do siebie, bo on po prostu tak mówi, jest to normalne.
Kilka razy powiedziałam mu już kiedys, że jak mu sie nie podoba to może sie wyprowadzić i dać mi spokój, to powiedział, że to dla niego jest bardzo przykre , bo jak był w domu to ojciec nie raz mówił do niego zeby wypier*****lał i się popłakał.
Ja też powiedziałam że jest mi strasznie przykro, jak tak do mnie mówi, że go kocham, że wyszłam za niego z miłości, że chciałabym żeby było dobrze i że nie czuję żeby mu na mnie zależało. Szkoda tylko, że on mi nie powiedział, że mnie kocha, nigdy nie był wylewny, ale to on pierwszy powiedział że mnie kocha i kilka razy mu się zdarzylo to powiedzieć.
Nie wiem co mam teraz myśleć, to ja podeszłam do niego, żeby go przytulic i na razie tyle. Porozmawialiśmy, ale nadal nie czuję, żebym była dla niego ważna, a powinnam przecież być najważaniejsza...

Odnośnik do komentarza

Dokladnie tak mu powiedzialam. Ze nie podoba mi sie ze tak do mnie mowi i ze nie zaakceptuje tego. Twierdzi ze zawsze robil to co ja chcialam. Ze chcialam slubu to sie ozenil. Chociaz tlumacze mu ze jak nie byles pewny to po co ze zeniles. To byla decyzja na cale zycie a nie jakhs kaprys. Ze chcialam dziecka to jest. On teraz chce drugie a ja chce troche popracowac to tez sie zgodzil. Ale na opieke dziadkow to sie nie zgodzi i jak to powiedzial : temat nie podlega dyskusji. Cos mi sie wydaje ze to niewiele zmieni. Moze na kilka dni. A później wszystko wróci tak jak bylo. Nie czuje zeby mu zalezalo . Pogadalismy i co wiecej.? Nic. Zamienilismy kilka nic nie wnoszacych slow od tego czasu. A ja teraz polozylam sie do lozka a on siedzi przed komputerem. I co... to samo. Dziwie sie tylko ze skoro nie mial latwego zycia to dlaczego teraz tak sie zachowuje. Zamiast dziekowac ze ma kochajaca żonę, corke, ma dla kogo wracac po pracy to niedocenia tego.

Odnośnik do komentarza

On nie chce żadnych zmian. Ty masz być posłuszna , usłużna, a drugie dziecko uwiąże cię w domu, więc będzie po staremu.
Po dłuższym czasie nieobecności będziesz miała problemy w zawodzie, a do tego sama już przestaniesz się buntować i myśleć o jakiś zmianach.

Opieka dziadków. Na czym by polegała?
Czy po pracy będziesz się zajmowała dzieckiem, czy ono zostanie u dziadków?
Jeśli miałoby tam zostać, to lepszy jest żłobek.

Wigilia to święto rodzinne, we dwójkę to na co dzień jesteście. Pewnie ta wasza wigilia, nie różniłaby się, od zwykłego dnia.
Jedna różnica, że więcej byłoby jedzenia.

". Mówimy żeby czegoś tam nie robili a oni nie słuchają i robią po swojemu (chodzi o wnuczkę)
3. To my wychowujemy dziecko i powinni robic tak jak im mowimy."
Wygląda na to, że chciałby teściów urobić tak, jak urobił ciebie.
Mają być posłuszni, mają go słuchać.
Na szczęście teściowie nie są tacy głupi.

Odnośnik do komentarza
Gość do autorki

[quote="~mila87"Dziwie sie tylko ze skoro nie mial latwego zycia to dlaczego teraz tak sie zachowuje. Zamiast dziekowac ze ma kochajaca żonę, corke, ma dla kogo wracac po pracy to niedocenia tego. [/quote]

Mila myślę żeby powinnaś poczytać o Syndromie DDD.
Myślę, że dotyczy Twojego męża.

Odnośnik do komentarza

Te 20km wozić dziecko w te i z powrotem, też mija się z celem,
ja Ciebie rozumiem ,że chcesz iść do pracy, ale w tej sytuacji ,jak nie żłobek , to może jakąś pracę załatw ,żebyś mogła pracować w domu,
sama musisz wszystko przemyśleć, bo padniesz na twarz...

Co do świąt, wiadomo rodzinne, ale jak mąż źle się czuje u Twoich rodziców i nie chce jechać, to możesz zrobić wigilię u siebie , potem pojechać z dzieckiem na 2-3 godz. do mamy,
ja jestem za tym...,nic na siłę, a może uda Ci się przekonać ,żebyście pojechali razem ale np. na 1-2godz.,
bo ja widzę ,że Ty mimo wszystko męża kochasz i nie masz zamiaru się rozstawać, to musisz iść na kompromis jak widzisz ,że się upiera...,chociaż zawsze przekonuj do swojego zdania, argumentami.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Dla Mili praca w domu, nie jest dobrym rozwiązaniem. Wszystko zostanie bez zmian, tylko więcej będzie miała obowiązków.
Wyjście do ludzi da jej odskocznię od codziennych problemów, pomoże jej w odzyskaniu równowagi psychicznej, nabierze też pewnego dystansu do domowych problemów.

Codzienny dojazd do Babci, to już 40 km. w obie strony, do tego dojazd do pracy , jakieś zakupy...to w sumie pewnie 60 km. dziennie, o ile nie więcej.
To dużo. Propozycja żłobka w tej sytuacji, jest dość sensowna.

Odnośnik do komentarza

Dlatego nie chce drugiego dziecka bo wiem jak to sie skonczy. Nie bede wiedziala w co mam rece wlozyc, za co sie zabrac. A on jak mi nie pomaga tak nie pomagalby mi nadal. Ciagle sie ludze ze jednak sie zmieni.Zebym wiedziala ze taki bedzie to w ogole nie decydowalabym sie na pierwsze. Ale mam sliczna coreczke i teraz ona jest najważniejsza. Wiem ze 40km to duzo. Ze bede miala jeszcze wiecej zajec. Ale mam pewnosc ze bedzie jej tam dobrze. Ze nic jej sie nie stanie zlego. Praca w domu nie wchodzi w gre bo poprostu nie mam takiej mozliwosci. I nie wiem czy chcialabym. Ide do pracy zeby miec kontakt z ludzmi.

Odnośnik do komentarza

Na razie nie jesteś zdecydowana na radykalne kroki, to przynajmniej naucz się mu odpowiadać, np. tak:
-Dom moich rodziców jest pełen miłości i chcę, by dziecko nauczyło się kochać.Ty tego nie potrafisz, możesz ją nauczyć jedynie nienawiści.
-Jak dziecko ma nauczyć się kontaktów z ludźmi, jak pierwsze wzorce wynosi z domu. Ty jesteś zajęty tylko sobą, odtrącasz dziecko i może ono wyrosnąć na takiego samego nieszczęśnika, jak ty. Dobrze, by miało inne wzorce rodziny.
-Nie powielaj zwyczajów ze swojego domu. Sam byłeś tam nieszczęśliwy, a teraz chcesz unieszczęśliwić własne dziecko.

-Nie jestem twoją służącą. Masz rączki, sam sobie weź, popraw, przygotuj.
-Traktujesz mnie jak służącą, a służącej się płaci. Pasożytujesz na mnie.
-Idź do seksuologa. Normalny człowiek kocha się z żoną, nie z samym sobą. To dewiacja, którą trzeba leczyć.

Odnośnik do komentarza

Dziękuję za podpowiedź, za każdym razem mówię mu, że nie jestem służącą. Ale czasami nie wiem co powiedzieć, żeby do niego dotarło. Może te słowa coś zmienią w nim, chociaż wątpię. Na razie jest spokój o tyle, że mnie nie wyzywa, ale zawsze czegoś chce. Dzisiaj np. chciał napić się soku, ale nie było w domu i chciał żebym poszła, ale zawzięłam się i nie poszłam. Pije wode gazowaną...
Pomalutku i skończy się usługiwanie, a jak pójdę do pracy to czas po pracy będę poświęcała dziecku, bo ona jest najważniejsza.
A co do tej jego dewiacji, to ja już się poddałam, nie mam siły już z nim walczyć i zamartwiać się cały czas. Próbowałam rozmawiać, tłumaczyć, ale ma to gdzieś. A ja nie będę marnować sobie nerwów na to, bo czuję, że pomału wykończałam się nerwowo. Byłam całe dnie poddenerwowana, a to odbijało się na dziecku, bo czuła że jestem zdenerwowana. Teraz mam to w nosie.
A później ludzie dziwią się, że ten czy tamta zdradziła. jeśli byłoby dobrze w zwiazkach to nie byłoby zdrad... Jak patrzę na małżeństwa w rodzinie czy znajomych w moim pokoleniu to chyba w dzisiejszych czasach trudno o szczęśliwe małżeństwo, wszyscy jacyś tacy poobrażani na siebie, w złych humorach.
Pokolenie moich rodziców jest inne. Jak patrzę na nich to aż jest mi przykro, że są tacy szczęśliwi. Rozumieją się, nie krzyczą na siebie, ładnie się do siebie odzywają, pomagają nawzajem. Ale może jeszcze będę kiedys szczęśliwa

Odnośnik do komentarza

Odniosłaś pierwsze malutkie zwycięstwa.
Nie poleciałaś do sklepu i co ważniejsze, przestajesz się denerwować.
Spokój jest niezmiernie ważny, zarówno dla ciebie jak i dla dziecka.
Pracuj nad tym by odzyskać dobre samopoczucie, byś mogła dać dziecku szczęśliwe dzieciństwo.
Jak będziesz silniejsza psychicznie, bardziej pewna siebie, to i mąż nie będzie tobą tak pomiatał.

Odnośnik do komentarza

Bardzo podobnie było u mnie okazalao się ze jest ta trzecia,nie pozwol siebie wykorzystywać dasz palec będzie chciał reke dasz reke pochłonie cie cala.Badz dzielna i nie daj się!!!U mnie skonczylo się rozwodem te kilka lat traktowania mojej osoby jak tej gorszej odbilo się na moim zdrowiu.Kochasz walcz,ale madrze nie pozwol się zle traktować wymagaj szacunku inaczej będzie myslal ze tak może cale zycie.Powodzenia

Odnośnik do komentarza

Szczerze mówiąc to nie wiem dlaczego z nim jeszcze jestem. Chyba dlatego że nie mam sily tłumaczyć sie wszystkim a dlaczego? A z jakiego powodu? Przeciez byliście tacy szczescliwi. Zaraz byloby tysiac pytan. Kazdy z rodziny, znajomych tak go chwali. Ze taki dobry, mily , przyjemny, pracowity. Dzieckiem sie zajmuje. Ale to wszystko na pokaz jest. A domu.....
Jak widze to on jest bardzo nerwowy. Byle glupota i juz sie denerwuje. Twiedzi ze w pracy ma duzo stresow, ze jest przemęczony..
Moze jak pojde do pracy to cos we mnie peknie i wtedy podejme decyzje. Moze to glupie bo powinnam myslec o dziecku ale zyje nadzieja ze jyz niedługo pójdę do pracy i cos sie zmieni w moim zyciu. Gdybym miała inna sytuacje w domu to chetnie posiedziala z corka w domu bo ciezko bedzie mi ja zostawic, juz wiem o tym.
Moze gdybym miala jakas osobę z ktora moglabym pogadac i jakos by midoradzila cos to moze wypedzilabym go. Ale nie mam takiej przyjaciółki, a z mama to nie chce o tym rozmawiać.

Odnośnik do komentarza

"Chce zeby dziecko mialo kontakt z rówieśnikami i rozwijalo sie i bylo samodzielne"
" Przeciez byliście tacy szczescliwi. Zaraz byloby tysiac pytan. Kazdy z rodziny, znajomych tak go chwali. Ze taki dobry, mily , przyjemny, pracowity. Dzieckiem sie zajmuje. Ale to wszystko na pokaz jest. A domu.."

Czyli potrafi być miły, jak chce.
Napisałaś, że dziecko nie byłoby samodzielne, pod opieką twoich rodziców.
Czyli musi tak myśleć o tobie, że nie jesteś samodzielna, nie potrafisz postawić na swoim, zbyt ulegasz.
On sam widzi to jako wadę, ale wykorzystuje to w bezczelny sposób.
A ty mu na to pozwalasz i jedyną twoją odpowiedzią, jest płacz.
Nie chodzi tu o kłótnie, bo nimi nic nie zdziałasz. Chodzi tu o to, że w podskokach spełniasz wszystkie jego zachcianki.
Przyzwyczaiłaś go do tego i musisz to zmienić.
Sam grozi ci rozwodem, ale popłakał się, gdy ty o tym wspomniałaś.
A więc nie chce nic zmieniać. Chce tylko utrzymać dominację nad tobą.

Praca da ci odskocznię, pozwoli zebrać siły. Jednak by coś zmienić w waszych układach, to ty musisz się zmienić.
-Nie przejmować się. Już chyba zrozumiałaś, że bez niego świetnie sobie poradzisz, a jak odzyskasz spokój, to tylko na tym zyskasz, bo będziesz silniejsza.
-Nie wykonywać jego rozkazów. On sam może sobie coś zrobić, albo w domu. Coś przynieść, albo przyszykować. Musisz zacząć wymagać. Na spokojnie, bez nerwów, bez płaczu.

Bądź silna, a może i w domu zacznie być miłym gościem. Nie tylko na pokaz.

Odnośnik do komentarza

Ja zawsze byłam twardą osobą, nic mnie nie wzruszało, nigdy nie płakałam, bylam silna.Ale odkąd on mi robi przykrości , to nie mogę się powstrzymać, po prostu jest mi tak strasznie przykro, że najbliższa osoba może tak ranić. Z dnia na dzień jest coraz gorzej, w piątek wieczorem złapałam jakiegoś wirusa i miałam osłabienie. Poprosiłam żeby w sobote nie szedł do pracy, bo nie miałam siły zając sie dzieckiem, to z wielkiej łaski został, ale wiecie co, lepiej byłoby żeby poszedł. Bo musiałam nawet więcej robić jakby go nie było. I tak musiałam nakarmić dziecko, przebrać. Nawydzierał sie na mnie, że w kuchni są brudne talerze.
Dlaczego ja sie tak pomyliłam, zawsze byłam ostrożna, musiało minąć trochę czasu zanim zaufałam ludziom.
ŁAtwo powiedzieć : nie przejmuj się...

Prosto w twarz, powiedz mu, jak bardzo jesteś nieszczęśliwa, jak nie możesz znieść jego wyzwisk, wiecznej krytyki, jak masz dosyć usługiwania mu, jego lenistwa w domu, olewania dziecka i braku jakiegokolwiek docenienia Twojego wysiłku. Wypomnij mu brak czułości, szacunku i seksu. Powiedz, że nie masz zamiaru więcej żebrać o czułość i dobre slowo, bo jego postawa jest dla Ciebie jasnym dowodem na to, że Cię nie kocha, nie pożąda i nie szanuje.
Spytaj, czy zastanowił się kiedys, jakim jest mężem, jeśli uważa, że dobrym, to jest w grubym błędzie i żadna kobieta nie byłaby z nim szczęśliwa.
Powiedz mu, że po prostu masz DOŚĆ i myslisz o rozwodzie!

Mówiłam mu i to wiele razy, ale nie bierze tego do siebie....
Coraz bardziej się przekonuję, że mnie nie kocha....

Odnośnik do komentarza

Kocha nie kocha pojęcie względne ważniejszy jest szacunek a ty nie czujesz jednego ani drugiego ,jedynym wyjściem ,żeby się przekonać czy wasze małżeństwo ma jakąś szansę byłoby napisanie listu spakowanie się z dzieckiem i wyprowadzenie się na jakiś czas do mamy ,jednym słowem postawienie ultimatum. Albo zacznie terapię albo będziecie musieli się rozstać.
Zastanawiam się dlaczego nie masz żadnej koleżanki...

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...