Skocz do zawartości
Forum

mąż mnie poniża


Gość mila87

Rekomendowane odpowiedzi

Witaj Milka.Chciałaś wczoraj ,przynajmniej tak mi się wydaje,porozmawiać ze mną.Jeśli nadal masz ochotę ,to musisz się zarejestrować na tym forum ,ja też i wtedy możemy popisać.Proszę cię bardzo nie tragizuj ,moim zdaniem wystarczy troszkę waszej pracy nad tym małżeństwem i wszystko będzie ok.A najgorsze co możesz zrobić ,to szukać winnych.

Odnośnik do komentarza

Niestety, nie da poskładać małżeństwa ,bez dobrej woli obydwu stron, dlatego sama stając na głowie nic nie zdziałasz.

Mogła by pomóc terapia małżeńska, ale jeśli nawet to jest nierealne..., a praca nad małżeństwem, jak pisze Wojtek też musi być obopólna,
dlatego na forum sama to możesz się tylko wygadać, ale realnej pomocy nie otrzymasz, bo znając życie nie tylko w teorii, po prostu się nie da bez czarodziejskiej różdżki.

Każdy sam dojrzewa do pewnych decyzji ,żeby nawet skorzystać z rady, a co tu dopiero mówić o realnej zdalnej naprawie małżeństwa.
Wojtek jest wielkim optymistą:)

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Ka-wa ,bo ja wiem czy ja jestem optymistą? Jedno co wiem na pewno to że takie cechy jak delikatność ,zrozumienie ,uznanie ,postępowanie z rozmyslem ....rodzą i wzmacniają miłość.W przypadku Mili oboje prowadzą pewną grę chcąc osiągnąć pewne zachowania strony przeciwnej.Tylko ta gra naprawdę zbliża się do tragicznego końca tego małżeństwa które przy odrobinie chęci może być satysfakcjonujące dla obojgu.

Odnośnik do komentarza

Wczoraj były walentynki. Nic mu nie dałam, bo zawsze to ja kupowałam mu jakiś drobiazg i dawałam i robiłam pyszną kolację. On mówił, że nic mi nie kupił, ale leciał do sklepu i przynosił coś słodkiego.
W tym roku stwierdziłam, że nie bedę się narzucać. Nie zamęczałam go gadaniem, swoimi sprawami, o nic nie prosiłam. A on.... przyszedł zmęczony, przyniósł po kieliszku wina, wypiliśmy i zagadał że dzisiaj walentynki i myślał że zrobię sushi na kolację, a ja powiedziałam, że zawsze ja pierwsza wyciągałam ręce a w tym roku nie zamierzam.
Jedyne co dobrego jest w tym wszystkim to to, że nie pokłóciliśmy się, nawet zapytał co tam, jak tam.... I.. tyle, nic więcej się niestety nie wydarzyło....
Jak chce to może być miły...

Odnośnik do komentarza

Aż się uśmiechnąłem do siebie Mila.Po prostu w sposób klasyczny zadziałały tutaj dwie ważne zasady.Chcesz zmienić kogoś ,musisz wpierw zmienić się sama ,a po drugie ,zawsze dobro rodzi dobro ,a zło rodzi zło ,no nie ma innej opcji.

Odnośnik do komentarza

Witam, po kilkumiesięcznej przerwie.
Niestety jest coraz gorzej, mieszkamy razem a to tylko tyle.... Nie mogę nazwać nas małżeństwem, jesteśmy dla siebie jak dwie obce osoby. On ciągle krzyczy, wyzywa, zdarza się, że mnie uderzy w ramię, w rękę, ma o wszystko pretensje. w złości mówię mu że niech zabiera rzeczy i się wyprowadza (bo to moje mieszkanie), ale to do niego nie dociera. Nie wiem co mam zrobić, żeby wreszcie wyniósł się i dał mi spokój. Straszy mnie, że zabierze mi dziecko... :(
Wróciłam do pracy, córka poszła do złobka, wreszcie mam chwilę wolnego, mogę nie myśleć o tym wszystkim. Wracam do domu, ogarne trochę i wychodzę z dzieckiem na spacer, bo nie mogę z nim siedzieć w jednym mieszkaniu. Nic już do niego nie czuję, chyba że nienawiść. O wszystko nadal mnie obwinia, że jest brudno, nie posprzątane, tylko sam nie wrzuci brudnych ubrań do kosza tylko obok. Co zrobię na obiad to mu nie pasuje, nie smakuje. W dupie to mam, wiem że dobrze gotuję, bo wszyscy mi to mówią, tylko jemu nic nie pasuje. Nie mam siły już na to wszystko, nie proszę go o nic, staram się z nim gadać tylko gdy będzie taka konieczność. Nie widzę, żeby kiedyś było lepiej. Nie chce mi się już starać, walczyć ,bo to nie ma sensu.... Chciałabym, żeby się wyprowadził, żebym miała chwilę spokoju, a nie ciągłe kłótnie i awantury...

Odnośnik do komentarza

Mój traktuje mnie bardzo podobnie. Ciągle mnie wyzywa od świni, prostaczki itd... Ciągle tylko słyszę, że mam zamknąć mordę albo gębę, mam łapy, łeb. Nie szanuje mnie tylko cały czas krytykuje. Jestem tym już bardzo zmęczona. Każdy mówi, że powinnam mu powiedzieć co mi się nie podoba w jego zachowaniu, ale on nie słucha. Ciągle tylko słyszę, że to tylko ja tak rozumiem. Jego zdaniem to są moje wyobrażenia. Nie mam już siły. Mam wrażenie, że on próbuje ze mnie zrobić chorą. Ciągle mnie wysyła do psychiatry a moim zdaniem to on powinien tam iść bo nie potrafi odzywać się do mnie z szacunkiem.

Odnośnik do komentarza

onaaa83, jak długo jesteście małżeństwem, macie dzieci?

Masz męża chama, to fakt.
Masz dwa wyjścia, w miarę podporządkowywać się tak, żeby nie miał się czego czepiać, chyba, że czepia się bo "zupa była za słona", wtedy pozostaje uciekać.
Nie możesz tak dawać się poniżać, od początku z tym nie walczyłaś, przechodziłaś do porządku dziennego, więc on być może uważa, że brak szacunku Ci nie przeszkadza, jego ojciec może tak traktował matkę i dla niego to normalka.

Jeśli masz dzieci to wiedz, że one widzą jak robisz z siebie cierpiętnice i zastanawiaja się jak matka może pozwolić sobie na takie traktowanie.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Mamy prawie 6 letniego syna, który już teraz nie okazuje mi szacunku. Zachowuje się jak jego ojciec. Do innych osób dziecko potrafi powiedzieć, że mama jest niegrzeczna dla taty, tata musi gotować (a to jest nieprawda bo on jedyne co potrafi ugotować to worek ryżu). Nie mam już siły ciągle słuchać tego wszystkiego. Jest mi bardzo ciężko. Bardzo spadła moja samoocena. Czuję się zbędna, niepotrzebna, nie podobam się sobie wizualnie. Nigdy nie miałam jakiś większych kompleksów a teraz czuje się tak strasznie beznadziejnie. Nigdy nie był wylewny w uczuciach ale od jakiegoś czasu stał się bardzo wylewny z wyzwiskami. Nie mogę w to uwierzyć że najbliższa osoba potrafi tak dręczyć drugiego człowieka. Osoba, która powinna wspierać, kochać, szanować próbuje zniszczyć, poniżyć i sprawić przykrość.

Odnośnik do komentarza

Zastnawiałaś się dlaczego tak się dzieje?
Ano dlatego, że przyzwalasz na takie traktowanie, jeśli nie masz sobie nic do zarzucenia, to na pewno jesteś za "miękka", głośno nie artykułujesz swojego zdania.
Na pochyłe drzewo kozy skaczą..., nie buntujesz się, nie protestujesz, dlatego mąż tak sobie poczynia, syn też już nie okazuje szacunku a co to będzie dalej...

Ale jesteś jaka jesteś, nie dasz rady widać z tym walczyć, więc pomyśl o rozwodzie.

Trochę źle się wyraziłam w poprzednim poście, nie należy się podporządkowywać, miałam na myśli bardziej ustąpienie w tym co by mogło wyeliminować taki stan.

Powiedz mężowi, że dłużej nie wytrzymasz takiego traktowania i myślisz o rozwodzie, może się opamięta, albo zaproponuj terapię małżeńską, też dla dobra syna.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Wszelkie tłumaczenia i prośby żeby przestał nie działają. Jak pytam dlaczego tak do mnie mówi to twierdzi, że to mój problem bo tak to postrzegam i cyt. "...zakrzywiam rzeczywistość". Ponoć on nie odpowiada za to jak ja się czuję po tym co on do mnie mówi. To ponoć tylko moja sprawa. Cały czas mi wmawia że jestem chora. Staram się jak mogę. Robię wszystko by jemu dogodzić. Normalnie się do niego zwracam, przytulam, mówię że go kocham. Nigdy nie otrzymuje tego w zamian. Jestem umęczona taka sytuacja. Jestem bardzo samotna

Odnośnik do komentarza

Dziwię się, że przy takim traktowaniu, jeszcze go przytulasz i mówisz, że kochasz.
Jak widzisz, to na niego nie działa i przynosi odwrotny skutek niż oczekujesz.
Jego pewnie irytuje Twoja bezwolność, brak pazura, bo to nie jest facet dla Ciebie.

Dlatego napisz, co zamierzasz zmienić w swoim życiu w najbliższej przyszłości. Jak ciężko podjąć Ci jakąkolwiek decyzję, zwróć się o pomoc psychologiczną.
Możesz też zwrócić się o pomoc do ośrodka pomocy rodzinie.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Moja sytuacja jest na tyle skomplikowana, że nie mogę zgłosić się nigdzie o pomoc. Te wszystkie miejsca są ściśle związane z jego praca zawodową a w tej sytuacji nie mogę liczyć na sprawiedliwość. Coraz częściej myślę o rozwodzie chociaż nie ukrywam, że ciężko jest mi podjąć konkretną decyzję. Miotam się tak już prawie 3 lata.

Odnośnik do komentarza

Tak, masz rację. W dużej części to moja wina. Ja pozwoliłam na takie traktowanie. Przez długi czas tak było i nie robiłam z tym nic. Chodziłam w kąt i płakałam. Po jakimś czasie przyszedł i przeprosił. Za tydzień lub dwa było znów to samo i tak minęły prawie 3 lata. Teraz już nie przeprasza. Z byle powodu, z małej różnicy zdań w ciągu kilku minut robi się awantura (np o przeterminowany jogurt w lodówce) z całą serią wyzwisk. Będę chciała iść gdzieś porozmawiać z jakimś psychologiem bo wydaje mi się że on ma problem z opakowaniem gniewu. Jakiś czas temu dowiedziałam się przypadkiem że próbował nawiązać bliższa relacje z inną kobietą. W tym czasie zauważyłam duża poprawę w stosunku do mnie. Z tego romansu nic mu nie wyszło i potem wszystko powróciło i często słyszałam że innym kobietą nie dorównuje, nie jestem kobieca tylko jestem kładą.

Odnośnik do komentarza

Witam po długiej przerwie. u mnie nic się nie zmienilo, a wręcz przeciwnie jest coraz gorzej.
"Mąż" jest agresywny, wyzwiska są porządku dziennym, twierdzi, że ja go prowokuję, że moje zachowanie powoduje, że się denerwuje... taaaa chyba denerwuje go to, że nie jsetem posłuszna, że ciągle mówię "nie". Ale jak on traktuje mnie jak służącą, albo gorzej to niech nie dziwi się, że jestem ciągle na nie.
Wydaje mi się, ze mam depresję, bo nic mnie nie cieszy, nie mam ochoty z nikim się spotykać, nie chce mi się ładnie ubrać, umalować, po prostu nie mam siły na codzienne zajęcia. Robię co mam zrobić, ale funkcjonuje jak zombi.
Ostatnio chyba w pn była awantura,uderzał mnie pięścią po głowie, szarpał, a jak nie chciałam słuchać co ma mi do powiedzenia to mnie bił. Od tego czasu prawie z nim nie rozmawiam, nawet nie chcę. jak wraca z pracy to ide do drugiego pokoju i siedze tam z córką, bo nie chcę na niego patrzeć.
JA wiem, ze nie będzie już dobrze, nawet chyba nie chcę już tego ratować i się starać, bo nie ma to sensu. Nie pamiętam kiedy powiedział coś do mnie miłego, nie mówiąc o przytuleniu. ciągle tylko krzyki, kłótnie, obrażanie.

Odnośnik do komentarza

Nie wiem. Moze dlatego ze wstydze sie przed wszystkimi, bo oni mysla ze jest taki dobry i cudowny. chyba tez dlatego ze jestem u siebie i nie chce sie wyprowadzac. tyle razy mowilam mu zeby sie wynosil a on ze skoro wzielismy slub do ktorego ja go zmusilam to teraz musze sie meczyc.
Teraz to juz ani ja ani on juz nie staramy sie. ja ograniczam kontakty i wspólne sprawy z nim do minimum a on czepia sie o wszystko,wyzywa ciagle, wszystko mu we mnie przeszkadza. zyjemy jak pies z kotem. nie wiem ile jeszcze psychicznie wytrzymam. dzisiaj corka miala wizyte u lekarza, a ja pomylilam godziny i musialam umawiac sie znowu. psychicznie jestem wrakiem czlowieka. boje sie zeby nie doszlo do jakiejś tragedii przez moja nieuwage

Odnośnik do komentarza

Przypomniałam sobie czytając początek, wystarczyła mi wiadomość o seks kamerkach.
Rozumiem, że teraz pracujesz, a dziecko masz w żłobku/przedszkolu czy wozisz do mamy?

Żeby nabrać odwagi i przestać się wstydzić nieudanego związku, musisz wybrać się na terapię, rozmowa z psychologiem doda Ci skrzydeł.
Bo wykończysz się psychicznie i przy okazji niechcący krzywdę zrobisz córce, tkwiąc w tym związku

Dlatego nic innego Ci nie pozostaje, jak złożyć papiery o rozwód i podział majątku, zawsze jakiś wspólny macie.
Zgłaszaj każdy rodzaj przemocy na policję, założą niebieską kartę, wtedy on się też zreflektuje, albo i nie.
Ale nie masz wyjścia, musisz wszystko postawić na jedną kartę.
Zacznij o swoim małżeństwie rozmawiać z bliskimi, oszczędzać szczegóły, będziesz miała wsparcie, łatwiej Ci będzie zakończyć ten chory związek.
Bo niedługo nie będziesz miała siły nic zrobić, będziesz wrakiem człowieka.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Corka chodzi do żłobka a ja pracuję. Ciężko mam, bo muszę rano ją zawieść, później szybko z pracy po nią do złobka, w domu obiad, pranie.... Ale dzięki tej pracy czuję sie potrzebna, doceniana...
Jak córka pójdzie spać po 21 to już na nic nie mam siły. Ledwo się wykąpię i padam. Nie mam siły zrobić coś dla siebie...
Nieraz w nocy córka wyjdzie z łóżeczka i przyjdzie do mnie do łóżka, przytuli się, rano da buziaka.... Wiecie jak się cieszę.. :)
Myślicie, że łatwo tak iść do terapeuty w małej miejscowości, gdzie można natknąć się na znajomego...
Jaki wspólny majątek... no może samochód, ale to tylko tyle.
Wszystko inne jest moje, on nic nie kupował, bo przyszedł na gotowe

Odnośnik do komentarza

Nie można się wszystkiego bać, a co w tym złego, że ktoś by Cię widział u psychologa, możesz też porozmawiać z psychologiem online.
Najgorsze jest to, że robisz dobrą minę do złej gry i udajesz, że wszystko jest w porządku.
Nie masz nawet żadnej bliższej koleżanki, żebyś mogła porozmawiać szczerze?
Może najpierw porozmawiaj z adwokatem, jak najlepiej przeprowadzić rozwód, bo to, że powinniście się jak najszybciej rozejść, nie ulega wątpliwości.
Ale jak będziesz się bała, że ktoś się dowie o Twojej wizycie u prawnika, to pewnie nie pójdziesz.

Więc napisz jaki krok możesz zrobić, żeby przybliżyć się do zmiany tej chorej sytuacji, w której tkwisz.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...