Skocz do zawartości
Forum

Bardzo zła cecha-ocenianie ludzi i rzeczy, których nie znam


Gość travelka

Rekomendowane odpowiedzi

Witam

Mam problem. Polega on na posiadaniu bardzo złej cechy. Mianowicie, bardzo krytycznie i pochopnie oceniam ludzi, których często nie znam, a także rzeczy takie jak filmy, muzyka, hobby itp., z którymi nie miałam wcześniej styczności. Cechę tę widziałam u siebie wcześniej ale dopiero partner mi ją uświadomił i powiedział wprost o problemie.
Najlepsze jest to, że nie zawsze taka byłam. Jako dziecko byłam osobą cierpliwa i bardzo tolerancyjną dla wszelkich inności, nowych kultur, poglądów, generalnie dla ludzi. W tamtym czasie (to był okres gimnazjum) sama się wyróżniałam strojem. Charakter mi się diametralnie zmienił bo zaczęto mnie prześladować dość mocno. Nie lubię o tym pisać, mam wrażenie, że użalam się nad sobą, zwłaszcza, że bliscy mi powtarzają ciągle z takim zażenowaniem, że już dorosła jestem, powinnam zapomnieć, bo przecież ci co mnie wyzywali nawet mnie nie pamiętają itp. Mam wrażenie, że jestem mięczak, bo się takimi rzeczami przejmuje, a jednak tak jest. Przejmuję się do dzisiaj, zwłaszcza jak widzę, że to doświadczenie mnie zmieniło, pod wieloma względami na gorsze. Po opuszczeniu gimnazjum, gdy poszłam do liceum i tam też mnie próbowali wyzywać, zaczęłam się bronić. Może to głupie co napiszę ale w tamtym okresie zaczęłam zachowywać sę jak szwagier, z którym mieszkałam (rodzice nie żyją, wychowywała mnie siostra ze szwagrem). Szwagier jest agresywny i wybuchowy. To ten typ człowieka, który dostaje furii na drodze i potrafi wyjść z auta i pobić kierowce, który go zirytował. Zgadza się, przemoc w domu też była, jednak jego zachowanie wydawało mi się zawsze bardzo skuteczne.. Zaczęłam zachowywać się podobnie w szkole, też byłam wybuchowa i z byle powodu wszczynałam bójki. Nikt mnie nie krzywdził, wręcz przeciwnie, wtedy wiele osób chciało się ze mną paradoksalnie zadawać. Problem w tym, że w liceum już nie jestem. Mam 23 lata, mieszkam z facetem, pracuję, uczę się, nic mi nie grozi ale charakter pozostał... Nie biję się już z nikim ale mam kolejna cechę "po szwagrze", mianowicie notorycznie oceniam pochopnie ludzi. W każdym mnie cos irytuje, drażni, każdego uważam za debila, no nie potrafię nikogo polubić. Jak ktoś się mnie spyta np. co myśle o ludziach w różowych włosach to zacznę sypac przekleństwami na takie osoby, stereotypami mimo, że żadna osoba z różowymi włosami nic mi nie zrobiła, pomijając już fakt, że każda z tych osób jest inna, chociaż w moim pojmowaniu świata wszyscy są tak samo beznadziejni, nijacy i identyczni w pragnieniach i dążeniach (o znowu oceniam), że nie ma sensu gdybać nad motywacją ludzi chociażby o podanych wyżej różowych włosach..
To samo dotyczy muzyki, filmów. Partner wilokrotnie namawiał mnie do czegoś, chciał obejrzeć ze mną jakiś film lub puścić mi piosenkę, na co ja.. reaguje zawsze ostrą krytyką danego utworu i podaję setki "racjonalnych" argumentów dlaczego mi się to na pewno nie spodoba (chociaż w praktyce często jest inaczej), aż dochodzi do takiego momentu, że nie wyrażam już swojej opinii, tylko wręcz hejtuję, oblewam pomyjami to, co chłopak chce mi pokazać. On sam twierdzi, ze zawsze źle się nastawiam i że tego kompletnie nie rozumie. Najlepsze jest to, że ja też tego nie czaję, często krytykuję nawet rzeczy, które ktoś mi poleca które zawierają motywy mogące mi się spodobać. Chyba krytykuję dla samej krytyki, nie wiem.
Teraz o mnie, jak się wtedy czuję. A raczej jak się czuję zawsze. Stale się gniewam. Jestem wiecznie sfrustrowana, nie podoba mi się ani życie jakie teraz prowadzę, ani jakie prowadziłam wcześniej, wcale mi się życie nie podoba i nie podobało nigdy. Jest we mnie dużo złości, nie mam gdzie znaleźć ujścia dla niej. Jadąć po ludziach czy cudzych gustach trochę te emocje chwilowo ze mnie schodzą, jednak i tak są nadal. Jestem zła na cały świat, bardzo często mam uczuie tak silnej złości, że chciałabym kogoś pozbawić życia. Najlepsze jest to, że nic nie musi tego wywołać. To po prostu samo się włącza, ta wściekłość we mnie. Nie umiem sobie zupełnie z tym radzić. Tracę bliskich (2 jedyne przyjaciółki mnie zostawiły, plus dobra koleżanka z liceum unika kontaktów ze mną), a osoby obce odsuwają się ode mnie (mieszkam już 5 rok w akademiku, z czego 4 lata z obcymi ludźmi i dosłownie KAŻDA z tych osób po paru miesiącach szukała nowego pokoju, jednej udało się wyprowadzić ode mnie). Jak z tym walczyć? Z jednej strony chciałabym widzieć świat w jaśniejszych barawach, ale z drugiej wydaje mi się to naiwne i mój cyniczny pogląd na życie bardziej realny niż te wszystkie psychologiczne kwiatki, a zachowanie ludzi wobec mnie (w przeszłości i teraz) tylko mnie w tym utwierdza..

Odnośnik do komentarza

może to pomoże ;)

"ostatnim z omawianych tu sposobów obrony przed uświadomieniem sobie własnego konfliktu wewnętrznego jest cynizm, czyli zaprzeczenie i ośmieszanie wszelkich wartości moralnych. Głęboko zakorzeniona niepewność co do wartości moralnych pojawia się w każdej nerwicy niezależnie od tego, jak sztywno dana osoba trzyma się wartości, które są do przyjęcia przez nią. Źródla cynizmu mogą być różne, lecz jego funkcja jest jedna : zaprzeczyć istnieniu wartości moralnych, uwalniając tym samym neurotyka od konieczności wyraźnego stwierdzenia przed sobą, w co naprawdę wierzy. (...) cynizm może być świadomy i wtedy staje się zasadą życia (...) Chociaż jednostka może być nieświadoma, że tkwi w niewoli własnego cynizmu, jego obecność da się wywnioskować ze sposobu, w jaki żyje i z tego co mówi o swoim życiu. Może uwikłać się nieświadomie w sprzeczności, jak na przykład jeden z moich pacjentów, który będąc pewien, że jest człowiekiem uczciwym i przyzwoitym, zazdrościł po cichu każdemu, kto spędzał życie na oszustwach, i którego złościło, że jemu coś takiego nigdy nie uchodziło na sucho."

Odnośnik do komentarza

A może masz zaburzenia hormonalne np. gdzieś np na nadnerczach masz guz, który jest hormonalnie czynny i wyrzuca z siebie ogromne ilości np kortyzolu . Jesli jakis lekarz sie Tobą przejmie to zleci badanie poziomów hormonów.

A może dla codziennego uspokojenia powinnas na wieczór pić melisę lub/i zapytac o inne leki ziołowe w aptece ( aby się nie uzaleznić) i je zażywać.

A może też stosować wlasne wewnętrzne "wychowywanie" siebie. Skoro umialaś podejrzeć szwagra i przyjąć jego niesympatyczny sposób bycia, to może podejrzyj innych ludzi, do których inni ciągną, ktorych po prostu się lubi. Na początek proponuję codziennie o jednaj osobie i o jednej rzeczy najpierw w myslach a potem głośno opowiadać same mile rzeczy. Jeśli umiesz na sile znaleść tylko 2-3 mile rzeczy to zwiększ ,szczególnie w stosunku do ludzi, licznik na 5-6, a potem na 10 przymiotnikow. Nieważne,że myslac tak czasem będziesz się czula, że może klamiesz czy kręcisz. Przecież wylewając na coś lub na kogoś wiadro pomyj też kręcisz i klamiesz, bo nie znasz często tej osoby, czy rzeczy ,a z wiadra negatywne opinie tryskają jak sie patrzy. I to nie powoduje Twoich frustracji.
Czyli pomysl sobie, że nie powinny powodować Twojej frustracji zwroty o tym, że coś może być interesujące, ciekawe, wciagające, odkrywcze, wspaniałe.
Tak jak w kazdej chwili możesz użyć arsenalu słow, które dezawuują coś z mety, powinnaś mieć w swoim myslowym schowku caly arsenal slow, które moglyby kogoś zachęcić do sięgnięcia po tę rzecz. To nie jest dla Ciebie strata czasu, bo wyobraz sobie,ze musialbyś np sprzedać dana rzecz- czyli trzeba byłoby ja nienachalnie chwalić i zachecac kupca do zapoznania się z tą rzeczą tak, ze az chcialby sobie ją kupic.

Z osobami jest podobnie, Zazwyczaj lubimy te osoby, ktore życzliwie sie uśmiechają na nasz widok. Sprawiają wrażenie , że cieszą się na nasz widok, wtedy i my jesteśmy ucieszone, że je widzimy. Ponadto lubimy ludzi, ktorych nie lapiemy na wysylaniu negatywnych opinii o bliznich ( dziala zasada -jesli tak zle wyraza się o tamtej osobie, to co ona musi mówić o mnie jak mnie nie ma). Czyli lepiej nic nie mówić o bliznich niż mówić żle.
Kiedyś była przestrzegana jako świętość zasada,ze o zmarlych nie należy mowić zle. Jesli naprawdę zaszli nam za skóre to lepiej zmilczeć niż coś zlego powiedzieć. Myślę,że lubimy tych ludzi, ktorzy tę zasadę stosują również wobec żywych też.

Wyobraż sobie, że bedziesz miala dziecko i bedziesz chciala aby rozwijalo się harmonijnie i aby było ciekawe swiata. Dziecko sie kocha bardzo i to może wychodzi ludziom naturalnie. Niemniej aby wychowywac je dość bezkonfliktowo, trzeba je chwalić za kazde osiągnięcia a nie widzieć wpadek. Mieć nadzieję, że dziś coś rozlalo, bo jeszcze nie jest dość sprawne lub dość uważne, ale przecież podrośnie i da radę- czyli nie zauważac tego głośno tylko szybko ścierać to co się wylalo za niego. Natomiast ciesząc się, że coś nowego od wczoraj umie trzeba to zauważać, chwalić, szybko o tym donosić tacie jak go złapiemy na horyzoncie. Wzmacniać, podbijać pozytywy. Jesli nie umiesz lub nie chcesz widzieć pozytywów wokól siebie, nie umiesz ich nazywać po imieniu to i takie proste obcowanie z dzieckiem bedzie dla Ciebie trudne.

Czyli od dziś mentalnie pracujesz nad sobą, o ile faktycznie pragniesz się zmienic. Wspomagasz sie malisa lub czymś jeszcze. Prosisz o przebadanie hormonalne- opisując siebie jak opisalas nam i powinnas jeszcze iśc do terapeuty aby przepracować ten strach przed wyzwiskami i odrzuceniem grupy, ktory w Tobie pewnie jeszcze tkwi z czasow, gdy Cie to spotkało.Przepracowanie tego powinno Cię trochę wyciszyć.

Powodzenia, dasz radę. Pierwszy i poważny krok już uczynilas , bo to wogóle zobaczylas, nazwalaś i stwierdzilaś, że to jednak Ci przeszkadza harmonijnie żyć. Jestes mloda i silna a więc bedziesz umiala walczyć nawet z przeciwnościami wlasnego charakteru a może i zdrowia. Walcz, bo cale zycie jest przed Tobą.

Odnośnik do komentarza

luukas Oooo właśnie! Ten cytat w 100% mówi o mnie ;/
A propo ostatniej sytuacji, z tym oszustem to całkiem niedawno facet mi mówił, ze jego kolega z pracy zwierzył im się, że tak naprawdę to jego żona mu sie oświadczyła, bo on zawsze miał takie duże powodzenie u kobiet, że nawet starać się nie musiał. Jak to usłyszałam to zaczęłam mówić o nim jak najgorzej, że kłamie, że bajki opowiada, bo pewnie stulejarz, że nawet jesli to prawda to idiota z niego, bo się chwali takimi rzeczami jakby nie wiadomo jakim Adonisem był itp. Tak się wkręciłam w tę krtykę, że chłopak musiał mnie uspokajać.
Najlepsze jest to, że będąc zupełnie szczera to owszem. Też zawsze chciałam mieć takie powodzenie, też chciałam, żeby w sprawach miłosnych to zawsze o mnie się ubiegano, a ja mogłabym wybierać jak w słoiku z cukierkami. Teraz mam chłopaka to aktualnie to mni nie kręci, jednak brak powodzenia przez większość życia ( życie miłosne zaczęłam dopiero rok temu), wyzywanie mnie od brzydali, sprawiły, że takie rzeczy wydają mi się (lub są?) nieosiągalne i najzwyczajniej w świecie takim ludziom jak przykładowy kolega zazdroszczę (o ile naprawdę nie kłamał).
Mogłabym prosić o źródło tego cytatu? Może dowiem się czegoś więcej o sobie.

kikunia55

Dzięki za rady!
Chociaż z tymi afirmacjami czy jak to się nazywa, żeby wmawiać sobie coś przed lustrem, czy w tym przypadku zachwalać innych ludzi to nie wiem czy coś zdziałam. Moje negatywne opinie wywodzą się z emocji, maja więc silne podstawy, które sprawiają, że w nie wierze jakkolwiek by one niedorzecznie nie brzmiały. Natomiast ciężko widzieć w ludziach zalety, kiedy się praktycznie wcsle nie jest szczęśliwym, kiedy się nie odczuwa pozytywnych emocji. Wtedy takie hasła w porównaniu z tymi poprzednimi wydaja się.... sztuczne i powierzchowne i właśnie nieprawdziwe.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...