Skocz do zawartości
Forum

Wmawianie miłości - mój chory sposób na życie


Rekomendowane odpowiedzi

Witam,
czuję, że muszę podzielić się moją tajemnicą, z którą sobie nie radzę. To jest jak koło zamknięte, z którego nie umiem uciec. Zacznę od tego, że zawsze miałam niską samoocenę. Prawdopodobnie bierze się to z powodu moich dość sporych problemów w dzieciństwie (byłam maltretowana psychicznie przez nauczycielkę w trzech pierwszych latach podstawówki i niestety przez prawie całą moją klasę nie licząc kilku trochę bardziej wrażliwych osób które chyba już rozumiały że warto nie krzywdzić innych, dlatego mnie jedynie ignorowały). W domu również było ciężko, bo rodzice nie okazywali mi miłości, zwłaszcza mama dla której byłam jakby wrogiem.

Z tego powodu wykształciłam w sobie pewien mechanizm obronny - fantazjowanie. Potrafiłam stworzyć w wyobraźni przyjaciół, miejsca. Właściwie całe życie w które uciekałam w tamtym okresie. W późniejszych latach było na szczęście lepiej i udało mi się znaleźć przyjaciół. O dziwo z każdym rokiem zwłaszcza na studiach i po nich miałam coraz mniejszy problem z kontaktami ze znajomymi. Dużo mnie to kosztowało aby zwalczyć nieśmiałość ale udało się. Teraz - czyli po studiach - nie mam z tym już prawie żadnego problemu.

Niestety w ciągu tych wszystkich lat moje fantazjowanie przeniosło się na sferę uczuć.

Przez cały czas, nawet teraz nie czuję się zbyt pewna siebie i atrakcyjna. Choć wydaje się że jestem ładna, tak powtarzał mi mój ostatni chłopak i przyjaciele. Niestety odczucie się nie zmieniło. Widzę siebie niewystarczająco ładną, czy ciekawą pod względem charakteru.

To sprawiło, że odkąd tylko zaczęli interesować mnie faceci zamiast nawiązywać prawdziwe relacje uciekałam w fantazje. Na początku byłam zbyt wstydliwa, żeby z nimi rozmawiać itp. Dlatego "zakochiwałam" się bez wzajemności i oczywiście potajemnie. Właściwie już w ostatnich latach podstawówki przeżyłam takie zauroczenie. Fantazjowałam o chłopaku, który właściwie ze mną nie rozmawiał, choć w tamtym okresie dla dzieciaków była to norma. Ja jednak poszłam dalej. Kiedy poczułam że nie mam u chłopaka szans, poczułam raczej nie ból co jakąś pustkę. Coś co znałam - czyli mój świat fantazji o nim - okazał się być całkowicie nieprawdziwy.

Długo nie umiałam żyć bez fantazji o kimś więc kiedy poszłam do gimnazjum i poznałam chłopaka, który stał się moim przyjacielem na następne 10 lat, skupiłam swoje uczucia na nim. Nie bardzo świadomie. Z nudów i pustki. Jednak już wtedy było to trochę na przymus. Mój przyjaciel był ode mnie niższy. Nie do końca mi się podobał, a jednak idealnie nadawał się do mojej fantazji. Dawało mi to bardzo dużo. Motyle w brzuchu, ekscytacja. W końcu wymknęło się to z pod mojej kontroli. Po raz pierwszy w życiu (kiedy po dwóch latach znalazł dziewczynę) poczułam ból złamanego serca. I właśnie wtedy to zrobiłam. Na siłę przeniosłam swoją uwagę na kogoś innego żeby się odkochać z osoby która złamała mi serce.

Kolejny chłopak, był jeszcze odleglejszy niż dwaj pozostali, jeszcze mniej podobał mi się z wyglądu. Jednak moja zdolność wmawiania sobie uczuć była tak silna, że z czasem uważałam go za idealnego pod względem wyglądu. Charakter nie miał takiego wielkiego znaczenia bo mogłam go wykreować sama. Oczywiście tym razem on domyślił się mojego zauroczenia i odrzucił mnie w dość bolesny sposób. Wtedy znalazłam kolejny obiekt zainteresowań, na siłę, żeby zapomnieć.

Ten schemat powtórzył się jeszcze kilka razy. Wtedy nie przyznawałam się sama przed sobą do tego, że robię to specjalnie. Tłumaczyłam to sobie jak każda nastolatka czyli zauroczeniem. Tylko raz usłyszałam od koleżanki o sobie "ona to musi się w kimś bujać". Najgorsze, że choć pojawiali się faceci zainteresowani mną, umawiałam się z nimi krótko i nigdy nie umiałam poczuć do nich czegokolwiek.

Na studiach poznałam chłopaka z którym byłam najdłużej. Byłam wtedy zaraz po kolejnym złamanym sercu. Chłopak ten był kochany, miły, grzeczny. Szybko się zaangażował. Ja w tamtym okresie już zaczynałam się bać, możliwości, że nigdy nie zakocham się ze wzajemnością. A chłopak ten był pierwszą osobą do której coś poczułam. Nie było to szaleńcze uczucie. Raczej sympatia. Podobał mi się tylko trochę. Polubiłam go. W końcu nawet poczułam silne przywiązanie. Byliśmy ze sobą kilka lat. Byłam wtedy szczęśliwa jednak w którymś momencie zaczęłam zauważać że jest on dla mnie bardziej jak brat niż chłopak i mimo takiego czasu spędzonego razem nie rozwinęło się nic innego. Nie chciałam go ranić pogłębiającą się obojętnością i zerwałam.

Po zerwaniu, a może już przed, nie radziłam sobie z brakiem uczuć do kogokolwiek. Znalazłam sobie nowy obiekt. Tym razem już całkiem świadomie. Chłopak był zajęty. Chciałam jedynie poczuć ten dreszczyk. Nie wierzyłam już zupełnie w to, że jestem w stanie zakochać się w kimś kto jest mną zainteresowany. Chciałam się z tym pogodzić ale jednak potrzebowałam wypełnić tą uczuciową pustkę. Wybrałam więc kogoś kto jak myślałam, będzie zawsze blisko mnie (był to chłopak mojej kuzynki), a kto nigdy nie odwzajemni moich uczuć - więc go nie zranię, gdyby mi przeszło. Nie chciałam go odbić. Chciałam tylko nakarmić fantazje. Jednak po tak długim czasie emocjonalnej pustki od razu wymknęło mi się to spod kontroli. Zaczęłam być zazdrosna i zaczęło mi zależeć na spędzaniu z nim czasu. Na szczęście szybko wybiłam sobie ten pomysł z głowy. Chłopak zauważył to co się ze mną dzieje a ja mu się przyznałam, że mi się podoba. Dodałam przy tym że jest to bardziej jak choroba i że nic od niego nie chce. On kochał swoją dziewczynę - czego byłam całkowicie pewna i nie był mną zainteresowany. Nie chciałam nikogo krzywdzić. To miała być tylko fantazja więc poprosiłam go żeby wybił siebie mi z głowy. Nie chciałam już tej sytuacji bo była zbyt chora. Możecie wierzyć lub nie ale właśnie tak postąpiłam. Chłopak powiedział że nie chce żebym przez niego cierpiała (traktował mnie jak rodzinę). Mimo to spełnił prośbę z nawiązką. Z dnia na dzień stał się zimny i nieprzyjemny. Muszę przyznać że nie od razu zadziałało ale myślę że pomogło. Zaczęło mi przechodzić. Mimo to poczułam znowu tą pustkę. Gdzieś w tle ciągle myślałam o nim ale już nie tak intensywnie.

Aby całkiem wybić go z głowy skierowałam zainteresowanie na chłopaka z pracy. Nie było łatwo. W tym przypadku był to jedyny wolny chłopak z mojego otoczenia. Ale z braku laku... Na początku kompletnie nie umiałam sobie tego wyobrazić, ale potem jakoś poszło. Zaczął mi się podobać. Gapiłam się na niego w pracy i troszkę uganiałam, choć cały czas ukrywałam swoje zainteresowanie. Wiedziałam że nie mam u niego szans. Niby był on szczytem marzeń. Nerd grający w gry, troszkę przy kości. Noszący ciągle tą samą czarną bluzę. Mimo to nie wierzyłam że mu się spodobam. Zaczęłam się ładniej ubierać dla samej ciekawości jak na to zareaguje. I wtedy stało się coś czego kompletnie się nie spodziewałam. Spodobałam mu się. Nawet gorzej. Wyznał mi że od jakiegoś czasu się we mnie podkochuje ale myślał że nie ma szans. Wpadłam w panikę. Bo co teraz? Minie miesiąc, dwa i mi przejdzie. Skrzywdzę go. Dlatego zaczęłam go zrażać do siebie żeby jakoś dał sobie spokój. Naprawdę nie wierzyłam że to się może udać. W tym czasie on zaczął o mnie zabiegać. O dziwo zamiast się znudzić i zrazić zaczęłam się zakochiwać bardziej. Okazało się, że to co wykreowałam sobie w mojej fantazji było nawet mniej ciekawe niż rzeczywistość. Chłopak był zupełnie inny niż się spodziewałam. W swoim gronie nawet pewny siebie, mający całą masę znajomych, zainteresowań, wrażliwości. Był zabawny i lubił to co ja. Im bardziej go poznawałam tym bardziej mnie zaskakiwał. Okazało się że uprawia sport o czym wcześniej bym nigdy nie pomyślała i był w tym naprawdę dobry. Wpadłam całkowicie i w pewnym momencie odważyłam się. Uwierzyłam że zakochałam się. Ze wzajemnością.

Miało być pięknie a ja po raz pierwszy w życiu poczułam, że fantazje nie są mi już potrzebne. Bo rzeczywistość ciągle okazywała się lepsza. Nigdy nie byłam szczęśliwsza.

Oczywiście w życiu nie ma tak filmowych zakończeń. Kiedy tylko odważyłam się i zgodziłam z nim być on nagle zaczął się oddalać. Sam mówił, że nie wie co się dzieje. Zaczęliśmy się kłócić. Ja oszalała z miłości naciskałam, on oddalał się coraz bardziej. Po pół roku bycia razem, po tym jak robiłam - on zresztą też - wszystko żeby odzyskać jego dawne zainteresowanie, kiedy straciłam już całkiem do siebie szacunek i poczucie wartości, zerwaliśmy.

Od tego momentu mija już prawie rok. Wciąż o nim myślę, choć jest już lepiej. Próbowałam go odzyskać jeszcze później ale nie wyszło. Właściwie całkowicie przestał cokolwiek do mnie czuć. Nadal mamy kontakt. Pracujemy razem. Od jakiegoś czasu próbuję zapomnieć. Bez ponownego zakochiwania się na siłę. Pobyć wreszcie samej bez faceta na pierwszym miejscu. Skupić się na zainteresowaniach i samej sobie. Ale mi się nie udaje. On już prawie mi przechodzi, ale jednak ciągle czuje ból. Nie wiem co robić.

Dzisiaj przyszło mi do głowy żeby się poddać. Chce wrócić do dawnego nałogu. Znowu nie wierzę że mogę być z kimś, kochać go i być kochaną naprawdę. Znalazłam nowy obiekt. Nawet poczułam lekki dreszczyk na myśl o tym że znowu ucieknę w świat bezpiecznej szczęśliwej fantazji i że będę miała minimum kontroli nad tym, co będę czuła. Wiem, że to, co czułam przy ostatnim chłopaku było dużo mniej kontrolowane i dużo bardziej bolesne niż wszystkie poprzednie wmówione miłości. Wcześniej przynajmniej zawsze umiałam powiedzieć dość. Nie przekraczałam pewnych granic. Wiedziałam gdzie jest moje miejsce. Gdzie jest miejsce tych uczuć. Tylko w mojej wyobraźni.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

A ja myślę, że to nie żaden nałog, tylko mala wiara w siebie, mała dojrzałośc uczuciowa i dlatego trochę zachowanie kobiety doroslej jak nastolatki. Przecież znajdujesz sobie w ramach "nałogu" różne obiekty miłości i niby przeżywasz to tylko w duszy, ale one jakoś te obiekty bywają świadome zaistnialej sytuacji. Chłopak kuzynki, który do tej pory Cię lubił i traktowal życzliwie jako może swoją przyszłą rodzinę- jak się zorientował w sytuacji, to szybko, aby ochronić swoją dobrą relację ze swoją dziewczyną stał się zimny lub niemily. Może jeszcze w duszy pomyślał, ale masz charakterek- tyle wolnych chłopaków biega po świecie a Ty byś się wkręcila na trzecią w układ i zrobilabyś pod górkę swojej kuzynce.

Następny przyklad- kolega w pracy, też niby miałas się w nim tylko platonicznie podkochiwać a on jakoś to zauważył i odpowiedział Ci swoim zainteresowaniem. Potem to się rozmyło, bo ludzie od razu nie trafiają dobrze. Po to jest czas dorastania i czas przymierzania się do róznych chłopaków, a chłopaków do różnych dziewcząt aby w końcu swój trafił na swego. Nic tu nie widzę z czym trzeba byłoby latać po psychologach. Masz dużą potrzebę miłości należną Twojemu wiekowi i sporo rozgrywasz w swojej psychice, ale z realnym chłopakiem, który wyczuje Twoje zainteresowanie umiesz też się dogadać.

Tak to w końcu jest, że wsród młodych ludzi są ciagłe podchody i ktoś komuś musi dać znać, że mu wpadł w oko. A druga strona to zignoruje, albo zechce odczytac i jakoś odpowiedzieć. A czy z tego wyjdzie związek czy tylko próba związku to juz następna sprawa.

"Nałogu" swojego tylko nie stosuj wobec zajętych męzczyzn szczególnie już trochę np. znudzonych malżeństwem, bo nie będą musieli być tak szlachetni wobec swojej partnerki a bystro polecą na świeże mięsko. Będziesz chętna, to Cię oczarują i skonsumują a potem spokojnie przetrawioną wyplują. I nie będzie żadnego zmiłuj, że Ty byłaś nieświadoma, Ty tylko tak w myślach, Ty nie chciałaś nikogo krzywdzić, Ty nie chcialas przeciez z kimś zajętym. Ty wlazłas w zakazany uklad i znudzony troszkę swoim malżeństwem facet Cię łyknie a potem porzuci. Facet w każdym wieku jest bardziej praktyczny niż kobieta. Młody zakochany facet obroni swój związek poprzez ignorancję a nawet pewną wrogośc wobec Ciebie. Dojrzalszy, znudzony już trochę facet, chętnie skorzysta z Twoich cielęcych oczu i świeżego cialka bedac w euforii zauroczenia a potem szybciutko otrzeżwieje, że przecież nie może krzywdzić ślubnej i swojego z nią potomstwa i szybko zbudowaną bliskość zepsuje nie oglądając się na Ciebie. A Ty dopiero będziesz się czula niepełnowartościowa, bo chłopak potraktuje Cię jak rzecz a nie jak człowieka.

Wg mnie Twoj "nałog " jest w porządu, nie uprawiaj go tylko wobec niewlaściwych męzczyzn , czyli zajętych lub z nalogami np. narkotyki lub coś takiego.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...