Skocz do zawartości
Forum

Nieopanowana tęsknota za przeszłością.


Gość Melancholia20

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Melancholia20

Od września chodzę do nowej szkoły. Co prawda, jestem w niej krótko, ale od samego początku czuję, że coś jest nie tak. Wcześniej chodziłam do wspaniałego gimnazjum. Mam stamtąd niesamowite wspomnienia, czułam się tam jak w drugim domu, a nawet jak w swoim lepszym domu, bo z rodziną nigdy do końca nie lubiłam przebywać. Tamta szkoła była wyjątkowa. Dużo się w niej działo, rozsiewała wokół siebie cudowną atmosferę. Poznałam tam ludzi jedynych w swoim rodzaju, przeżyłam krótką, ale ognistą przyjaźń, która już na zawsze zostanie w moim sercu. W 2 klasie gimnazjum ja i moja przyjaciółka przychodziłyśmy do szkoły i każdy dzień spędzałyśmy ze sobą. Każda sekunda, każda godzina była wielką przygodą. Przychodziłyśmy do szkoły, żeby się śmiać i cieszyć tym, że tam jesteśmy. Z utęsknieniem czekałyśmy na następny dzień i nie chciałyśmy opuścić żadnego z nich. Byłyśmy szczęśliwe, nasza radość i uśmiech została w murach tej szkoły. Te ściany noszą nasze wspomnienia. Uczyli mnie nauczyciele, z którymi nawiązałam bardzo mocne więzi. Z dwiema nauczycielkami spędziłam szmat czasu na przygotowaniach do konkursów przedmiotowych, zwierzałyśmy się sobie i w pewnym momencie poczułam, że są dla mnie czymś w rodzaju przyjaciółek. Dzięki nim znałam swoją wartość, bo ciągle wpierały mi, że jestem zdolna i warta poświęcania mi czasu. Teraz, kiedy już ich przy mnie nie ma, czuję się pusta, a moja samoocena podupadła jeszcze bardziej. Tyle dni z nimi przesiedziałam, a teraz nagle ich nie ma. Są inne nauczycielki, które nigdy nie będą takie jak one. Nigdy nie nawiążę z nimi takich kontaktów. Nauczycielek, które mam teraz mało co obchodzi. Tamte wygrywały swoim powołaniem i zaangażowaniem. Tak bardzo tęsknię za tym, co przeżywałam w gimnazjum, że od dwóch tygodni codziennie płaczę, nie mam wcale ochoty rano wstawać i nie widzę żadnej przyjemności w chodzeniu do liceum. Do tego dojeżdżam do niego z innego miasta, muszę wstawać godzinę wcześniej niż dotychczas i wracam do domu zmęczona i zrezygnowana. W każdym innym wypadku przepisała się do innej szkoły i nie przeżywała tych katuszy przez następne trzy lata, ale jest to jedyne liceum w promieniu mojego województwa albo i jeszcze dalej, która jest całkowicie nastawione na język, na którym mi zależy. Do mojej klasy dojeżdżają ludzie z miast odległych o 40 kilometrów, byleby uczyć się na takim a nie innym profilu. Dodam, że bardzo ciężko było się tam dostać, bo zwykle do liceum przechodzą ludzie uczący się wcześniej w gimnazjum w tym samym budynku. Trzeba znać bardzo dobrze język obcy, żeby zdać test wstępny, który dorównuje umiejętnościom uczniom gimnazjum dwujęzycznego. Wiem, że jeśli bym odeszła, do końca życia żałowałabym, że chodziłam do liceum, które dawało mi szansę opanować do perfekcji mój ukochany język, a poddałam się i stamtąd uciekłam.
Wiem, że wszyscy poradzą mi, żebym odwiedziła moją starą szkołę, porozmawiała z moimi nauczycielkami, a na pewno zrobi mi się lepiej na sercu i przestanę tak przeżywać. Problem w tym, że ja nie potrafię. Mimo tego, że moje nauczycielki też przeżywały rozstanie ze mną i bardzo mnie prosiły, żebym je odwiedzała. Ale co z tego, skoro nie umiem tak po prostu tam przyjść i z nimi porozmawiać. Mam wrażenie, że to wszystko już minęło, a jak tam pójdę zjem tylko średnio smacznego, odgrzewanego kotleta. Czekam jeszcze, że może któraś z nich sama do mnie napisze i zapyta się, jak u mnie w nowej szkole, ale wiem, że to okropne, że zachowuję się jak rozkapryszona księżniczka. Żyję teraz i mam wrażenie, ze wszystko, co dobre, co piękne, co niezapomniane już minęło. Nawet osoby, które są ze mną w klasie i uczyły się w moim liceum już trzy lata, mówią, że to beznadziejna szkoła, a chodzą tam kolejny rok tylko dla francuskiego. Czuję, że wszystko się skończyło, że odeszło i nie wróci, a ja tak strasznie tęsknię za czymś, czego już nie ma. Moja ww przyjaciółka też ma takie smutne odczucia. Proszę, poradźcie mi, co mam zrobić w takiej sytuacji.

Odnośnik do komentarza

Mam nadzieję, że napisanie przez Ciebie tego listu przyniosło Ci jakąs ulgę i refleksję- sama zauważylaś, że o swoich byłych paniach nauczycielkach wyrażasz się z entuzjazmem, że tęsknisz za nimi, ale sama z siebie ich nie odwiedzisz, poczekasz może aż któraś z nich się do Ciebie odezwie.

Kiedyś coś mówili o starszeństwie- to Ty jesteś Ta młodsza i Ty powinnaś w jakieś formie zapytać co u nich slychać. Może boisz się tej wizyty, bo skoro one umialy wchodzić w interpersonalne uklady z uczennicami, to boisz się, że zauważysz iż teraz one, mając zestaw innych ucznów doglądają kogoś innego i ta zazdrość Cię blokuje.Jeśli byłaby to prawda, to słaby rys Twojego charakteru.

"Dzięki nim znałam swoją wartość, bo ciągle wpierały mi, że jestem zdolna i warta poświęcania mi czasu. Teraz, kiedy już ich przy mnie nie ma, czuję się pusta, a moja samoocena podupadła jeszcze bardziej." Nasuwają się dwa pytania- czy one takie kiepskie nauczycielki, czy Ty taka słaba psychicznie jesteś. Panie nauczycielki ,owszem, powinny Cię motywować, podkreślając Twoje zdolności i Twoją wartość, ale cóż warte takie słowa i sposob ich wyłuszczania jeśli Ty wierzysz w siebie tylko wtedy, gdy one Ci to opowiadają. Ty w to nie uwierzylaś naprawdę, bo inaczej nie powinno się zdarzyć :"moja samoocena podupadła jeszcze bardziej". Ty to odbierałaś jak jakie komplementy, które są uprzejmoscią, ale nie muszą być szczere, nie muszą być prawdą. One , choć tak je chwalisz niestety jak widać nie sprawily, że wierzysz w siebie, w swoje zdolności, w swoją szczęśliwą gwiazdę, w to, że niezależnie od trudności zawsze sobie gorzej lub lepiej ale poradzisz i wyjdziesz z opresji wygrana.

Wracając do aktualnej szkoly. Tak bardzo ona wieje dla Ciebie zimnicą,że nie umiesz sobie poradzić. Duży szok termiczny przezywasz, tam cieplarnia , tu zimny wychów. Tak biadolisz, że az nasuwa się podejrzenie, że szkoła gimnazjalna, ktora trafila Ci się w najlepszym możliwym wydaniu ,jak piszesz ,zrobila Ci wiecej krzywdy niż pozytku. Zamiast sobie wytłumaczyć,że fajnie iż chodzilam do tak fajnej szkoły i tam przeżylam fajne przyjaznie to aż nasuwa sie ,że powinnas chodzić do gimnazjum w stylu Twojego aktualnego liceum, aby wcześniej uczyc sie pewnej twardości. Zamist pomyśleć, że wielu Twoim rówieśnikom nie dane było poznać tak przyjaznej szkoły, Ty ustawiasz się w pozycji, że fajnie ze tam bylo nieżle, ale dlaczego dalej w życiu nie jest tak wspaniale? Może to jednak prawda, że trudniejsze warunki bardziej człowieka utwardzają?

Jeśli w tamtej szkole umiałas nawiązywać przyjażnie to i w tej skorzystaj z tej umiejętności. Innym też może być smutno, zimno i żle w nowej szkole. To chyba łatwiej się jednoczyć w trudnych warunkach?

Jak będziesz rozpaczała za starą szkola, to można zaryzykować, że niczego ona Cię nie nauczyla tylko Cię rozmiękczyła.

Utwardzij się trochę. Popatrz na siebie i kolegów jako na jednostki wybrane, które zostaly ostro przesiane przez widelki testów językowych. Poczucie, że jesteście wybrani powinno Was uzbrajać w pewną wolę walki, że się nie dacie. Jesteś tak silna i przetrzymasz dojazdy, nie odpadniesz na klasówkach i sprawdzianach i znajdziesz fajną grupę znajomych. Uwierz w to a się ziści. I już nie marudz, bo pomyślimy, że nie dojrzałaś jeszcze do ogólniaka.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...