Skocz do zawartości
Forum

Problemy w małżeństwie


Kapti

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, problem jest rozległy ale choć trochę postaram się przybliżyć. Jesteśmy z moim mężem już 8 lat z czego dwa po ślubie mamy pół roczne dziecko. Obecnie mieszkamy u jego rodziców ale między nami jest fatalnie. Wcześniej mieszkaliśmy w innym mieście i ja pracowałam obecnie jestem na macierzyńskim. Ciągle kłócimy się z mężem o wszystko. Ogólnie jak jest dobrze to jest dobrze ale jak się zacznie awantura to już na całego. Kiedyś też mieszkaliśmy z rodzicami i wtedy Mój mąż zawsze stawał po stronie rodziców nigdy mnie nie obronił kiedy byli dla mnie niemili, kiedy się wyprowadziliśmy to uświadomił sobie że tak było ale teraz znów jest to samo. ogólnie od długiego czasu mam dobre relacje z teściami, zajmuję się domem chętnie pomagam teściowej sprzątam zajmuję się dzieckiem itp. Nie wyręczam się teściową wręcz przeciwnie, jeśli chodzi o opiekę nad dzieckiem też nie angażuję teściów tylko jeśli sami chcą. Mąż oczywiście cały czas jest w pracy po powrocie do domu siada przy laptopie i nie specjalnie się czymś interesuję, wiecznie mówi że robi coś związanego z pracą ale tak jest tylko czasem. Wszelkie rozmowy o problemach wychodzą z mojej strony i zaczyna się kłótnia bo mąż od razu mnie atakuję nawet nie zastanawia się czy mam konkretne powody. Ogólnie on się nie czepia jak twierdzi ale kiedy ja mam o coś pretensje to od razu odbija mi jakiś argument i ostatecznie kłótnia kończy się na tym że to ja jestem wszystkiemu winna. Niestety rodzice są świadkami naszej kłótni starają się nie wtrącać. Od kilku miesięcy mój mąż w każdej awanturze wyzywa mnie i mimo że mówię mu że nie ma prawa mnie obrażać mówi że to normalne że w związku czasem tak jest. Po każdej awanturze udaje że mnie nie ma odzywa się tylko w sprawie dziecka oczywiście z pretensjami a później po wszystkim to ja wiecznie za nim chodzę i próbuję się dogadać. Ciągle tylko słyszę krytykę z jego strony że to moja wina że jestem taka czy siaka. Ponadto mąż mnie nie szanuję bo wie że jeśli ja nie zrobię obiadu to teściowa zrobi itp. Teraz po ostatniej kłótni jego mama się do mnie nie odzywa choć codziennie mamy bardzo dobre relacje już nie mam nawet siły wyjaśniać sytuacji i dopytywać co znów. Będziemy szli na terapie małżeńską mimo tego że mąż stwierdził że pójdzie tylko dla dobra dziecka. Dopiero po mojej prośbie do teścia żeby z mim porozmawiał zapisał nas ale no dalej ze sobą nie rozmawiamy czekając na termin. Wiem że wiele rzeczy mówi tylko po to żeby mi dołożyć w nerwach ale też później nie widzę skruchy z jego strony. Ja pochodzę z rodziny niestety gdzie mama byłą alkoholiczką i mam świadomość pewnych konsekwencji czy zespołu DDA ale mój mąż w każdej kłótni wytyka mi że wyniosłam z domu to czy tamto, zamiast być moim wsparciem. Nie wiem już jak do niego dotrzeć bo jest uparty i nic nie da sobie powiedzieć nie widzi problemów o których mu mówię i tego że powinie być po mojej stronie zwłaszcza w swoim domu rodzinnym. Ja też jestem impulsywna i popełniam błędu że wybucham i się denerwuję ale co mam zrobić? Wszystkie problemy wychodzą z mojej strony bo on mówi że się nie czepia. Wiecznie z czymś zwleka a kiedy w końcu ja się tym zajmę mówi że chciał ale... i tak zawsze. W kłótni kiedy mówię o konkretach odpowiada mi "ty też" a kiedy mówię to podaj mi konkretny przykład mówi "a nic Ci nie będę mówił albo nie pamiętam" albo " ty też tak kiedyś robiłaś" Nie angażuję się w obowiązki domowe bo twierdzi że nie musi. Po całym tygodniu nie dba o nasz wspólny czas tylko stwierdza że chce też mieć czas dla siebie. Od porodu nie byliśmy nigdzie we dwoje, jak mu to powiedziałam to stwierdził że chciał ale albo jesteśmy pokłóceni albo mi się nie chce albo że mam do zrobienia coś w domu itd zawsze jakieś wymówki na wszystko. To tylko mały skrót tego co się dzieje ale już nie wiem co mam robić. Czy to tylko ja popełniam błędy i się czepiam czy to ze mną jest coś nie tak, czy to czas żeby się rozwieść bo się nie dogadamy już sama nie wiem. Jak mogę sobie pomóc bo czuję się tu sama bez pomocy i wsparcia, niestety po wyjeździe z miasta moje kontakty się urwały więc nie mam tu koleżanek za bardzo, moja mama nie żyje, ojciec nie jest osobą zaufaną a tu czuję się jak największy wróg zwłaszcza teraz. Jestem wykończona psychicznie i już nie wiem co robić . Proszę o poradę

Odnośnik do komentarza
Gość Basia1985...

A ja widzę to inaczej. To maminsynek, który zawsze wszystko miał podstawione pod nos. Teraz mieszkając u jego rodziców nie boi się Twojego odejścia, bo przecież to Ty będziesz musiała się wyprowadzić, a on jest przecież u siebie. Nie lepiej poszukać mieszkania i pracy w innym mieście? Stale będzie to samo. Mówię z podobnego doświadczenia z moim ojcem. Był bardzo zżyty z Matką. Uciekał do jej miasta na parę miesięcy, a potem go kurowała. Po jej śmierci poszedł w totalne tango i tyle go widziałyśmy... Nie wiem, czy nie szkoda życia... Moja Matka też się całe życie z ojcem męczyła, bo dzieci... I po co.... Mogła żyć sobie w spokoju... On się już nie zmieni... Nie szanuje Cię i w ogóle się zastanawiam, czy kogoś już nie ma, dlatego nie spędza z Tobą czasu po pracy. Przemyśl to i nie zmarnuj sobie życia, które jeszcze możesz sobie na nowo ułożyć.

Odnośnik do komentarza

Myślę że nikogo nie ma, ale mogę się mylić. Niestety wyprowadzka nie jest taka łatwa wiadomo jak jest gdybym pracowała normalnie to oczywiście ale obecnie macierzyńskie i wiadomo dziecko najważniejsze. Zrezygnowałam ze swojego stanowiska na rzecz powrotu do miasta rodzinnego i muszę szukać pracy na nowo. Dodatkowo jak poruszyłam temat wyprowadzki z dzieckiem do innego miasta to usłyszałam że sama owszem ale dziecka nie zabiorę. I że on się o to postara. Próbowałam mu tłumaczyć że nie tak łatwo zabrać matce dziecko, i że nawet w dużych patologiach nie zabierają dzieci ewentualnie ograniczają prawa rodzicielskie.
W moim przypadku nie ma podstaw dziecko jest zadbane, wesołe widać że ma ze mną więź emocjonalną. Jedyne to musiałabym znaleźć bardzo dobrą pracę żeby jednocześnie w pojedynkę móc opłacić wynajem dziecko życie i żłobek czy coś wiadomo że chyba by się na dziecko dołożył ale chyba wszyscy wiemy jak jest z pracą. Nie mam wysokiego wykształcenia bo nie mogłam pozwolić sobie na studia szybko wyprowadziłam się z domu zresztą gdzie był alkohol. Dlatego nadążyła się okazja dobrej pracy której nauczyłam się w trakcie i teraz znów od początku muszę szukać, dlatego wiem że nie zarobie kokosów na start.

Odnośnik do komentarza

Kapti
Ja pochodzę z rodziny niestety gdzie mama byłą alkoholiczką i mam świadomość pewnych konsekwencji czy zespołu DDA ale mój mąż w każdej kłótni wytyka mi że wyniosłam z domu to czy tamto, zamiast być moim wsparciem.

Pokazując palcem na partnera racz odwrócić dłoń i solidnie przyjrzeć się temu, co Tobie wytyka.
Bo choć jest z Niego parszywa dwugłowa hybryda, to ma paradoksalnie w tym co mówi wiele racji.
A swoją drogą nie widziałaś zalążków tej patologicznej osobowości od momentu Waszego poznania się?
Bardziej od posiadania kogoś na boku przez Twojego męża, obstawiałbym fakt bycia przez Ciebie ostatnią osobą i punktem na liście jego zainteresowań...

Odnośnik do komentarza

O jakich problemach próbuję z nim rozmawiać, o wszystkich jakie mamy w danej chwili. O jego braku zainteresowania o tym że mnie obraża, że nie interesuje się dzieckiem o przeprowadzce. Powiem również że owszem chodzi do pracy ma własną działalność i wiecznie jeden temat że był w pracy ale nie widać efektów. Do domowego budżetu przelewa raptem 500 zł więcej niż ja mając macierzyńskie a z końcem miesiąca ciągle słyszę że nie ma pieniędzy. Ale podobno dobrze zarabia to czegoś tu nie rozumiem. Nigdy nie byłam na jego utrzymaniu wręcz nawet długi czas zarabiałam więcej niż on i to też był problem. Kiedy zaś robił i prezenty zawsze rekompensowałam mu to również prezentem o podobnej wartości. Więcej on nie inwestował w siebie i dalej tak jest jak pracowałam to spontanicznie kupowałam mu ubrania itp. /on tego nie robił tylko przy okazji jakiś uroczystości urodziny święta, co oczywiście z mojej strony również było.

Odnośnik do komentarza

Zastanów się co się zmieniło i co Cię i jego bardzo uwiera.

Znasz go od 8 lat, mężatką jesteś od 2 a dziecko jest na świecie od 0,5 roku.

To 8 lat temu, 6 lat temu, 4 lata temu czy 2 lata temu nie był taki okropny? Nie było tak, że niby mu dobrze idzie, ale na Wasze wspólne potrzeby jest tylko 500 zl. Czy wcześniej był sympatyczny a teraz Cię obraża, czy zawsze był chamem. W końcu wyszlaś za mąż po 6 latach znajomości. Jeśli byl wredny i przed ślubem a Ty liczylaś ze ślub i dziecko go odmieni, to sie bardzo przeliczylaś. Czyli to raczej był Twój bląd i możesz go naprawić i się z nim rozwieśc. Z jednym dzieckiem samotnie przez życie przejdziesz.

Raczej nigdy ludziom, którzy mają dziecko, nie podpowiadam rozwodu, bo uważam, że z obowiązku wobec dziecka powinni próbować się dogadać. Jednak jesli Ty już brałaś sobie wrednego typa za męża to już nic i nikt go nie odmieni i szkoda Twoich młodych lat na użeranie się z typem.

Jeśli natomiast klopoty zaczęły się po przyjściu na świat dziecka to raczej można powiedzieć, że oboje jesteście po prostu jeszcze niedojrzali a dodatkowo Ty bardzo żle znosisz siedzenie w domu i w perspektywie, jak skończy się platny urlop na dziecko nie wiesz jak finansoo sobie dacie radę i czy możesz wrócić do pracy, jak zorganizujesz sobie opiekę nad dzieckiem. Czyli związek ma sens jak najbardziej tylko ze zrozumieniem a nie stekiem wzajemnych oskarżeń trzeba dochodzić do porozumienia, trzeba się docierać.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...