Skocz do zawartości
Forum

uciążliwa sąsiadka


Gość lolirock

Rekomendowane odpowiedzi

Gość lolirock

Od kilku lat cierpię na pogłębiającą się nadwrażliwość na dźwięki.
Rok temu, do naszego bloku wprowadziła się sąsiadka z wyjątkowo głośnym i wkurzającym małym piesem. Początkowo

opisywanego piesa było rzadko widać i słychać. Czasami miałem wrażenie, że go nie ma, zwłaszcza, gdy nie widziałem

ani też nie słyszałem go przez dłuższy czas (dwa miesiące).
Od kilku tygodni, sąsiadka zaczęła wypuszczać piesa na balkon. Bardzo często muszę wysłuchiwać jego jęków i

ujadania, które doprowadzają mnie do nerwów, szału, wyrywania włosów z głowy oraz brody. Można to porównać do gry w

denerwującą grę komputerową, z tą różnicą, że grę można przerwać, ale mojego życia nie. Początkowo pobyt psiaka na

balkonie trwał co najwyżej pół godziny. Obecnie zdarza się, że pies jest na balkonie nawet cały dzień. Wcześniej

jej się to nie zdarzało, zwłaszcza że w ubiegłym roku, jak byłem na balkonie, to ani razu nie słyszałem ujadania

jej piesa. A w tym roku, jakby sobie przypomniała, że ma balkon. Obecnie, Wyjść na balkon i usłyszeć ujadanie jej

kundla jest tak proste i prawdopodobne jak nie wygrać nic w zdrapce w totolotku.
Przyjmowałem melisę, kocimiętkę oraz preparaty na nerwicę, jednak jedyne co mi to dało, to to, że straciłem

pieniądze na te specyfiki. Zresztą, nie znaleziono jeszcze takiego lekarstwa, które wystarczyłoby zażyć aby problem

zniknął raz na zawsze. Moim zdaniem nie da się takich rzeczy dokonać bez użycia magii. Leki psychotropowe spowodują

tylko otępienie i senność, a więc sprawią, że będzie się spało cały dzień. Moim zdaniem, ich działąnie można by

porównać do leczenia zębów poprzez wstrzyknięcie znieczulenia w dziąsło i powtarzanie tego zabiegu gdy specyfik

przestanie działać. Co prawda ból zęba zniknie, jednak próchnica czy inna dolegliwość nie ustąpi. Gdy lek

przestanie działać - problem powróci i będzie obecny tak długo, dopóki nie podamy nowej porcji leku.
Próba zawiadomienia organów ścigania o problemie z dużym prawdopodobieństwem skończy się stwierdzeniem typu: "a co,

ma miałczeć ten pies? pies jest po to aby szczekał". Szkoda tylko, że ja nie mogę na cały regulator włączyć wieży a

później twierdzić, że wieża jest od tego aby grała a nie na przykład ubrania prała czy koszule prasowała.
OBecnie moją sytuację można by porównać do życia głównego bohatera filmu pt. Dzień Świra, z tą różnicą, że główny

bohater filmu męczy się zaledwie jeden dzień (tyle czasu trwa akcja ukazana w filmie) a ja muszę żyć codziennie.

Najbardziej lubię moment, gdy zbliża się pora snu. Co jednak z tego, skoro sen trwa tak krótko jak w filmach, w

których nocą nic się nie dzieje. Później czy tego sobie życzę czy też nie, przychodzi pora pobudki i znów zaczyna

się nasłuchiwanie a później nerwy i szał. I czynność ta powtarza się, jakby została zaprogramowana w pętlę. Marzę o

tym aby wynieść się z tego przeklętego domu. Wiem, że narkomanów przenoszą w inne miejsca aby ograniczyć kontakt z

substancjami, które zażywali. Chciałbym aby i mnie przeniesiono do miejsca, w którym przestałbym już nasłuchiwać

jęczenia piesów, jednak takie miejsce istnieje chyba tylko w Nibylandii albo świecie Magix z klubu Winx.
Odkąd opisywana sąsiadka wprowadziła się, ciepło, wakacje zaczęły mi się kojarzyć ze złem niczym kontroler biletów

dla pasażera uwielbiającego oszczędzać jeżdząc na gapę bądź ochroniarz sklepowy dla małolata chcącego zaoszczędzić

pieniędzy poprzez pokdradanie gum czy batoników. Kiedyś, gdy chodziłem do szkoły, niejednokrotnie czekałem lata aby

się pobawić z przyjacielami, pojeździć rowerem, pójść nad rzekę, do lasu, wszystkiego nie muszę wymieniać. Dziś,

gdy widzę w kalendarzu nadchodzącą wiosnę, czuję się tak, jakbym czytał słowa przekleństwa i obelgi wymierzone

przeciwko mnie. Niestety, nie potrafię przeskoczyć w czasie aby ominąć znienawidzoną wiosnę i lato, przez które

muszę cierpieć co dnia.
Słyszałem, że niby istnieją takie wspólnoty mieszkaniowe, w których nie można trzymać piesów. Nasuwa się pytanie,

jaką mam gwarancję, że gdy zamieszkam w takim miejscu, przestanie mnie denerwować szczekanie psów? Z tego co wiem,

zakaz może zostać w każdej chwili odwołany decyzją mieszkańców podjętą na zebraniu, podobnie jak likwiduje się

niektóre profity przez operatorów komórkowych (m.in. rok ważności konta, nieograniczone rozmowy czy nielimitowany

internet, nie zawsze z konieczością akceptacji przez klienta). Ponadto, przeprowadzka nie jest rzeczą, którą możemy

dokonać ad hoc. Wiąże się z koniecznością sprzedania mieszkania, zakupem nowego, transportem nabytku itp. Po

trzecie, gdzie znajdę adresy miejsc, w których obowiązuje zakaz trzymania psów, najlepiej ze szczegółowym

regulaminem pobytu? Zasłyszane wiadomości mogą być nieprawdziwe.
Doradzono mi aby zbierać pieniądze na nowe mieszkanie. Niestety, przy obecnej mojej pracy, zebranie pieniędzy na

nowe mieszkanie potrwa tak długo jak obrobienie pola widelcem bądź cyrklem bądź też przesłanie stu petabajtów

danych przy pomocy modemu analogowego o przepustowości 56kilobitów na sekundę.
Z fór internetowych można wyczytać, że niby receptą na uciążliwe szczekanie piesa sąsiada jest zakup i posiadanie

własnego psa. Dla mnie to wygląda tak, jakby osobie, która nie lubiła języka polskiego lub historii iść na studia

polonistyczne/historyczne a później zostać nauczycielem tego przedmiotu. Nawet praca, którą lubi się wykonywać,

może nie sprawiać przyjemności dla wykonującego. A co dopiero wykonywanie pracy, której się nie cierpi. Nie

zapominajmy też o tym, że dzieci, które pragną mieć w domu piesa, po jakimś czasie stwierdzają że im się nudzi i

bywa tak, że pies ląduje na ulicy jako bezpański. Nie sądzę aby przygarnięcie piesa na siłę sprawiło, że nigdy się

nie znudzi. Nie zapominajmy też o tym, że z piesem związane są wydatki, choć patrząc na ludzi dookoła, mam

wrażenie, że chyba dostają dotację z racji posiadania i utrzymywania piesów, skoro pojawia się ich coraz więcej.
Rozważałem opcję migracji za granicę, na zachód, gdzie według komentarzy internautów piesów jest znacznie mniej.

Trudno powiedzieć, czy mają rację. Słyszałem na przykład, że w Szwajcarii nie można spuścić wody w toalecie po

godzinie 22 aby nie zakłócić ciszy nocnej. Ciekawy jestem: co mieszkaniec Szwajcarii robi, gdy w nocy dopadnie go

obstrukcja (biegunka) i w sedesie pojawią się odchody, które strasznie śmierdzą? Czeka cierpliwie do godziny

szóstej rano aby spuścić wodę a noc spędza w masce przeciwgazowej na twarzy? A stosowanie odświeżaczy powietrza

jest na porządku dziennym, tak jak wydmuchiwanie nosów do chusteczek higienicznych lub korzystanie z papieru

toaletowego?

Odnośnik do komentarza

Wiem, że takie szczekanie może być irytujące. Ale ty się sama nakręcasz, nadsłuchujesz, myślisz o tym cały czas, czyli potęgujesz te negatywne doznania. Kup sobie zatyczki do uszu.
Jakąś muzykę, którą będziesz słuchała przez słuchawki, czym zagłuszysz inne dźwięki
Albo takie słuchawki, jak mają robotnicy, pracujący przy głośnych urządzeniach.
I pocieszaj się tym, że psy nie żyją długo.
A sąsiadce powiedz, aby nie wypuszczała psa na balkon.

Odnośnik do komentarza
Gość lolirock

Mogę poprosić sąsiadkę, jednak najprawdopodobniej skończy się tym, że zacznie jeszcze namawiać piesa aby głośniej wył. A zatyczki do uszu bądź muzyka uniemożliwiają rozmowę z innymi domownikami lub przez telefon/internet.
Wspomnieliście o tym, że psy nie żyją długo. Co jednak z tego, że gdy jeden odejdzie, za chwilę pojawia się kolejny u tej samej bądź innej osoby. Bardzo mi to przypomina sytuację w szkole: jeden nauczyciel odchodzi, jego miejsce zajmuje drugi. Ale przedmiotu nikt nie likwiduje.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...