Skocz do zawartości
Forum

"nowy" związek na odległość w trakcie rozwodu


Rekomendowane odpowiedzi

Witam,
Z góry przepraszam za obszerność tego posta.
Postanowiłam napisać ponieważ nie daję już sobie rady z tym co dzieje się wokół mnie. Zacznę może od tego, że aktualnie jestem w trakcie rozwodu i jest to ta "trudniejsza" kwestia. Związek trwał 7 lat, małżeństwo zanim go nakryłam na tym co robił tak naprawdę 4 miesiące. Nie będę rozpisywać się o tym co przeżywałam przez niego przez ostatnie miesiące, bo to nie o niego mi chodzi...
W zeszłym roku odnowił się mój kontakt z kolegą, z którym przez przypadek zaczęłam korespondować 2 lata wcześniej. Niestety wtedy kontakt się urwał z powodu jego narzeczonej, która "przeglądała" jego maile/portale i łagodnie mówiąc "naskoczyła na mnie" i zabroniła nam jakichkolwiek kontaktów. Nasze rozmowy nie miały żadnego podtekstu, były całkowicie neutralne, tym bardziej że ja również pozostawałam w związku, planowałam ślub itp. A on mieszka w UK. Nie zabiegałam o tą znajomość, gdyż dla mnie była ona raczej z kategorii tych "luźniejszych". Przyznam, że dosyć zdziwiło mnie że odezwał się do mnie w połowie zeszłego roku. Zaczęliśmy znowu rozmawiać, ale raz na jakiś czas i na gruncie wyłącznie koleżeńskim. Okazało się, że rozstał się z narzeczoną, ale mi życzył szczęścia w małżeństwie. Ponieważ ja "oszukiwałam się" do początku tego roku, trwając ze swoimi problemami małżeńskimi w milczeniu on dowiedział się o tym dopiero po tym jak wyrzuciłam męża i złożyłam pozew, zaczęliśmy trochę częściej ze sobą rozmawiać, otworzył się przede mną a z czasem ja przed nim też. Proponował nawet, że jeśli mi będzie łatwiej to mam zostawić na chwilę swoje życie i niezobowiązująco przyjechać do niego nawet na urlop by oderwać się od tego wszystkiego. Ale odmówiłam. Martwił się o mnie i starał się pocieszać w jakiś sposób. W pewnym momencie zaczęliśmy rozmawiać coraz częściej. Nie ukrywam, że bałam się tej relacji. Nie czułam się "wolna", chciałam zrobić z siebie męczennika aż do otrzymania rozwodu, więc od początku utrzymywałam dystans i nie ukrywałam swojej postawy i swoich obaw. Dodatkowo kwestia nr 2, czyli odległość. On praktycznie "nalegał", ale ja mówiłam że jak zrobimy krok do przodu to pociągnie to za sobą inne i w końcu któreś z nas będzie musiało zmienić swoje życie. Przekonywał mnie, że warto i że wie co robi i na co się pisze. Zbliżaliśmy się do siebie bardziej, zaczęły się najpierw rozmowy telefoniczne, później Skype, aż w końcu zaplanowaliśmy razem wyjazd. Rozmawialiśmy codziennie, on cały czas się o mnie starał i walczył, przyznał że mnie kocha i wręcz niecierpliwie czekał na moją deklarację uczuć. A było ciężko. Istotne jest, że to on w rozmowach czasami wybiegał myślami naprzód planując naszą wspólną przyszłość, niby to w żartach planował ze mną dzieci, mimochodem rzucił czy chciałabym nosić jego nazwisko. Takich przykładów było więcej i to w zasadzie mnie powinno było przerazić. Dodatkowo wcześniej niemal podskakiwał jak "piesek na półce" pytając czy go odwiedzę. Nagle jakiś miesiąc po naszym wspólnym wyjeździe i jego powrocie coś się zmieniło. Owszem, rozmawialiśmy nadal codziennie, ale w weekendy które poświęcaliśmy wcześniej na rozmowy na Skype jego zainteresowanie nieco "osłabło". Gdy zwróciłam delikatnie mu na to uwagę, to stwierdził że na niego naskoczyłam. Wyjaśniłam, że za nim tęsknię i jest mi trudno. W międzyczasie pokazywał mi też kilka razy swoje "zaborcze" zachowanie, np. że miło będzie jak go będę informować gdzie i z kim się spotykam, bo mnie kocha i chce wiedzieć co się ze mną dzieje, nie bardzo mu się podobają moje kontakty z kolegami nawet z pracy, pytał się też czy czasem nie chcę wrócić do męża i czy utrzymuję z nim kontakt. Może to głupie, ale nie czułam już w pewnym momencie, że jest zainteresowany moim przyjazdem. Ale jak zapytałam go wprost czy nadal tego chce odpowiedział że tak i że to przecież oczywiste...Ale dawał mi sprzeczne sygnały, więc napisałam mu wiadomość wieczorem, na drugi dzień usłyszałam znowu, że naskoczyłam na niego. I nagle po naszej normalnej rozmowie po prostu przestał się odzywać, najpierw myślałam że śpi albo się droczy ale widziałam że wiadomość wisi jako "nieodczytana" mimo że był aktywny kilkakrotnie, ale dawałam mu czas... w końcu następnego dnia napisałam mu krótką wiadomość i raz próbowałam zadzwonić, nie chciałam być nachalna. Ale znowu mnie "zignorował" i przez ok. tydzień praktycznie nie bywał na necie. Po tygodniu napisałam mu sms, w którym wyjaśniłam jak się czuję i że nie wiem o co chodzi, spytałam wprost czy chce to zakończyć i czy chodzi o jakąś inną...poprosiłam jedynie o rozmowę. W końcu odpisał mi następnego dnia, że mam rację w tym co napisałam, że nikogo nie poznał ale związek na odległość nie ma sensu... I ok, mimo tego że uznałam to za stek bzdur i marną wymówkę (tydzień wcześniej sam mi pisał, że wiedział na co się pisze) odpisałam mu, że mógł mi to wcześniej powiedzieć a nie "mamić" i zaargumentowałam mu, że to on mimo moich obaw nalegał na ten związek, ale że w porządku, że usunę się skoro on tego właśnie chce... no i wtedy "dostałam obuchem w głowę", bo od razu odpowiedział mi że nie chce tego, że nikogo nie ma i chce utrzymywać kontakt, bo mnie kocha...Jedna wiadomość zaprzeczała drugiej, a mnie pozostawiła nadal w strefie domysłów, nie wiedziałam co mam powiedzieć. Po przemyśleniu uznałam, że może chodzi mu o jakąś deklarację z mojej strony, że traktuję ten związek poważnie czy coś...więc mu krótko odpisałam, ale znowu milczał...natomiast zauważyłam że mimo tego, że do mnie się nie odzywa to śledzi tzw. "moje dni" na MSN. Ponieważ niewiele osób wie o naszej relacji, którą muszę ukrywać do czasu rozwodu nie bardzo mam z kim się podzielić swoimi rozterkami. A jego zachowanie mnie dziwi. Nigdy nie był specjalnie aktywny na FB, a w przeciągu ostatnich 2 tygodni wystawił więcej(jak na jego standardy) postów. Tydzień temu nagle napisał do mnie chwilę przed północą czy jestem, odparłam że być może. Poprosił bym weszła na Skype, z jednej strony obawiałam się tego strasznie ale z drugiej byłam ciekawa. Ciekawość wygrała, pozwoliłam mu zadzwonić. Podjął wtedy łącznie 3 próby rozmowy ze mną, żadna nie trwała nawet 5 minut. Podczas pierwszej odwrócił głowę, widziałam że wybucha płaczem, powiedział tylko że przeprasza ale nie da rady jednak ze mną rozmawiać, po chwili napisał znowu i było to samo, wyglądał na mega rozbitego i jakby mój widok sprawiał mu straszny ból. Spytał czy możemy porozmawiać następnego dnia, ale oczywiście nie napisał ani nic... Napisał dopiero kolejnego dnia krótko że o mnie myśli.
Z jednej strony wiem, że powinnam coś ze sobą zrobić, odpuścić... ale nie potrafię. Ta sprawa cały czas na mnie ciąży i pozostawia takie uczucie niedokończenia. Nadal nie wiem co się dzieje, jak mam to traktować i wgl...Co o tym wszystkim myśleć. "Mam wodę sodową z mózgu" i mimo moich licznych prób odwrócenia uwagi i zajmowania się czymkolwiek innym nie jestem w stanie oderwać myśli od niego...Dodatkowo przytłacza mnie ten cały rozwód. Może ktoś mnie potępi, ale nie zrobiłam tego specjalnie.

Odnośnik do komentarza

Są tacy faceci co sami nie wiedzą czego chcą...,te ostatnie zachowanie,to nie wiadomo czy ma problemy emocjonalne czy specjalnie taki cyrk zrobił.
Powinnaś być bardziej stanowcza,nie tolerować olewania,nie można mieć do niego zaufania,
odpuść,wykazuj obojętność,bo on widać dobrze się czuje jak Ty odpuszczasz ,jak widzi ,że jesteś za nim, to Cię olewa.
Wiem, że to ciężko tak nie byś sobą,
ale wbrew sobie postaw sprawę jasno,albo chce być z Tobą i będzie zachowywał się jak przystoi na partnera ,albo koniec ,inaczej to tak parę lat może z Tobą pogrywać,dlatego musisz być stanowcza i się z nim nie cackać,albo ,albo...

Ja myślę ,że z tej mąki chleba nie będzie.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość Marika Akiram

Zachowanie faceta co najmniej dziwne. Może ma ze sobą jakieś problemy, borderline, albo ChAD? Zastanów się mocno zanim zechcesz się z nim związać, bo wygląda na to, że będzie Ci fundował niezłe huśtawki. Facet powinien być facetem, nie płaczliwą pipką, jeśli się deklaruje, to powinien być jak skała, a nie jak chorągiewka.
Niewątpliwie wasza sytuacja nie jest łatwa i zanim się ustabilizuje minie jakiś czas, ale On powinien Cię wspierać, a nie jeszcze dołować swoimi nastrojami.
Też różowej przyszłości wam nie wróżę.

Odnośnik do komentarza

Wiesz, najgorzej jak ludzie tak naprawdę nie mają szansy się poznać a mają taką potrzebę dowartosciowania się zainteresowaniem drugiej osoby, Zabiegają o nasze względy bo nasza uwaga wobec ich osoby jakoś im poprawia humor, informuje ich, że oni też mogą mieć jakąs swoją drugą połówkę i lepiej się na tym świecie czują. Umieją marzyć, snuć ciekawe wizje, ale nie mają umiejętności utrzymywania we względnym porządku codziennej relacji.

Też myślę, że z tej mąki chleba nie będzie.

Ponadto rozwiedz się, będziesz tez emocjonalnie lużniejsza, mniej obciązona. Mało prawdopodobne aby pierwszy lepszy związek po traumatycznym małżeństwie miał być tym udanym i docelowym.

Odnośnik do komentarza

Chłopak był pocieszycielem w tych najtrudniejszych momentach twego życia, dzięki temu udało ci się "otrząsnąć" z poprzedniej traumy, za to sprawił ci następną...
Pewnie tak szybko byś się nie zaangażowała, gdyby nie to, że bardzo potrzebowałaś wsparcia i kogoś bliskiego.
Współczuję.
Dokończ sprawy rozwodu, uspokój się, odpocznij, daj sobie czas na przemyślenia.
Spróbuj odkryć, co źle robisz? Jakie popełniasz błędy? Co powinnaś w sobie zmienić, aby takie sytuacje się nie powtarzały?
To trudne.

Ja sama znowu dałam się oszukać - choć w innej sytuacji.
Byłam wściekła, zdenerwowana...bo "oni" ...itd.
Po tylu latach w końcu do mnie dotarło, że to JA jestem sama sobie winna, bo jestem zbyt ufna i zbyt naiwna.
I to muszę w sobie zmienić.

Nie porównuję mojej sytuacji z twoją, chcę tylko zwrócić uwagę, że warto siebie przeanalizować, poznać.
Nie stracę zaufania do ludzi, lecz mam nadzieję, że najpierw dłużej pomyślę, sprawdzę itd.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...