Skocz do zawartości
Forum

Nie nauczyłam się pracować


Gość Raider

Rekomendowane odpowiedzi

Na początku proszę, błagam Was o to, abyście mnie nie potępiali. Wiem, że dla wielu z Was, "normalnych" ludzi, moja historia będzie bulwersująca, szokująca. Ja nie jestem z niej dumna, ale nie umiem się z tego wyplątać. Pluję sobie w brodę, wolałabym się nigdy nie urodzić, wstydzę się własnego nieudacznictwa. Mam 23 lata. Nigdy nie pracowałam (no, dwa razy siedziałam w komisji wyborczej). Absolutnie NIC w życiu nie osiągnęłam. Moi rówieśnicy ukończyli studia I stopnia, jednocześnie pracując, niektórzy mają dzieci. Ja nie mam nic. W przedszkolu było takie opowiadanie o dziecku, które chciało zmywać naczynia, sprzątać, a mama mu powiedziała :"Nie rób tego, ty się jeszcze dziecko w życiu napracujesz." Kiedy ten dzieciak dorósł, nic w życiu robić nie umiał. To chyba pasuje do mnie. Pochodzę z zamożnej i wykształconej rodziny. Rodzice nigdy mnie nie obarczali obowiązkami domowymi, nigdy, nawet śmieci nie wynosiłam. "Masz się tylko uczyć"-powtarzali. Od 4. roku życia chodziłam na zajęcia z języka angielskiego. Kiedy miałam 12 lat trafiłam do korepetytorki, która stwierdziła, że absolutnie NIC nie umiem. Wtedy, jeden, jedyny raz w życiu, spięłam się, i właściwie od zera nauczyłam się angielskiego do poziomu B1. Od tego czasu ani drgnęłam poziom wyżej. Nienawidzę, po prostu nienawidzę uczyć się języków obcych. Niedobrze mi się robi, gdy widzę coś zapisanego w obcym języku. Nie ciągnęło mnie w ogóle do nauki, rodzice wychodzili z siebie, żeby mi pomóc. Nic nie pomagało. Chodziłam na korepetycje (nie jednocześnie, w różnych latach) z niemieckiego, angielskiego, chemii, biologii, matematyki. Nie pomogło. Liceum skończyłam ze średnią 3,8. Jedyne, co można uznać za sukces, to to, że zdałam maturę. Nie wzięłam ani jednego przedmiotu rozszerzonego. Na początku roku "napaliłam" się na rozszerzony angielski, geografię i historię tylko po to, żeby to później zmienić na podstawy. Na dodatek nie chciałam w ogóle przystępować do matury ( w liceum!), bo bałam się, że nie zdam. W końcu rodzice ostatkiem sił "zmusili" mnie do tego. Zdałam. Poszłam na studia historyczne. Na świadectwie szkolnym miałam dopuszczający z fizyki i chemii, dostateczny z matematyki. Wszelkie kierunki, które dawałyby mi pieniądze i zapewniły źródło utrzymania (kierunki politechniczne, medyczne) były całkowicie poza moim zasięgiem. Nie mogłam iść nawet na żadną filologię, chociaż, z tego co widzę, to filologia wcale nie należy do łatwych studiów. Właściwie, to żadne studia nie są łatwe. Poszłam na historię. W najstraszniejszych koszmarach nie spodziewałam się, że zakończy się to katastrofą. Historia była jedynym przedmiotem w liceum, z którego miałam celujący. Poza tym, lubiłam czytać czasopisma, książki na ten temat, łatwo mi to wchodziło do głowy. Poza tym, w dzisiejszych czasach niemal wszyscy mają studia, ukończyć je to bułka z masłem. Co mogłoby pójść nie tak?! Poszło, i to wszystko. Historia na poziomie akademickim to zupełnie coś innego niż historia w szkole. Przeraziły mnie ćwiczenia, niezadowoleni z życia wykładowcy i ogrom materiału. W końcu.......Uciekłam ze studiów. Narobiłam sobie tyle nieobecności, że nawet nie miałam po co wracać. Wściekła i rozżalona siedziałam cały rok w domu nie robiąc absolutnie NIC. Nie mając żadnych znajomych ani zajęcia. Z wściekłości waliłam pięścią o stół. Spróbowałam jeszcze raz. Nienawidziłam tych studiów. Za wszystko-nieuprzejmych wykładowców, za to, że nauka historii to nie oglądanie programów na Discovery ani czytanie czasopisma popularnonaukowego. Dostawałam 3, 4, 5, aż....Nadszedł jeden przedmiot. Historia starożytna ziem polskich. Nie potrafiłam zaliczyć ćwiczeń. Zaliczyłam kolokwium za szóstym razem. Przystąpiłam do dwóch egzaminów. Z jednego dostałam 5, a z egzaminu z historii starożytnej ziem polskich dostałam....2.Byłam wściekła. Jak to możliwe??!!! W szkole przecież błyszczałam z historii ( w klasie biologiczno-chemicznej)!!!!Napisałam do prodziekana podanie o warunek, dostałam warunkowe zaliczenie I semestru. Pochodziłam dwa tygodnie na drugi semestr i...Przestałam chodzić. Zajęcia były jeszcze trudniejsze niż w I. A to przecież tylko studia historyczne!!! Żadne tam prawo ani medycyna. Stwierdziłam, że i tak sobie nie poradzę. Potem poszłam do technikum dentystycznego, też przestałam chodzić. Potem poszłam na politologię, tym razem myślałam, że się uda.....Nic z tego. Tym razem nie była to moja wina. Z przyczyn niezależnych ode mnie wylądowałam w szpitalu. Znowu nie zaliczyłam I semestru. W dzisiejszych czasach bez studiów jak bez ręki. Nie tak moje życie miało wyglądać! Co o tym myślicie?

Odnośnik do komentarza

Wiesz co... strasznie się napalasz na pewne rzeczy, chcesz coś zrobić,osiągnąc a jak pojawia się większy problem to od razu rezygnujesz.

Studia wypada mieć teraz to fakt jednak nikt nie powiedział,że na studiach jest łatwo. Zawsze mnie irytowały zdania, że jakiś kierunek jest dużo prostszy od innego... To nieprawda.. Tak, prawo czy medycyna o których wspominasz to bardzo cięzkie studia, mnostwo wkuwania itp ale powiem Ci jak trudna jest filologia obca.. Bardzo trudna!! Skończyłam taką filologię specjalistyczną i tylko ja wiem ile takie studia kosztują wysiłku a ktoś powie, przecież to tylko filologia... takie humanistyczne studia...

Nie dziwię się,że poziom Cie zaskoczył bo na etapie liceum historia moglabyc łatwa a na studiach drazycie rózne aspekty historii,nie tylko to co najistotniejsze.

Twój problem to niezdecydowanie, nie wiesz w jakim kierunku podążać,nie masz jasno wytyczonych celów. Nigdy nie byłas pozostawiona sama sobie przez nadopiekunczość rodziców i to tez robi Cie mniej zaradną niz inni. Powinnas teraz to nadrobić. Teraz masz jeszcze na to czas,póki się uczysz. Pomysl nad sobą bo nie możesz tkwić w takim "niczym" . Pomyśl,zrób to teraz lub w najbliższej przyszłosci bo potem może być za pózno.

L'amore non ha un senso, L'amore non ha un nome , L'amore bagna gli occhi, L'amore riscalda il cuore
L'amore batte i denti, L'amore non ha ragione
L'amore esiste...

Odnośnik do komentarza

Na wstępie chciałabym złożyć Ci wyrazy współczucia, bo Twoja historia jest tragiczna. Życie jest żałosne i przykre, nieprawdaż? Myślę, że nie tylko Ty miałaś takiego pecha. Studia to nie bajka. Jednak uważam, że winni po części są rodzice. Za mocno naciskali na naukę i niepotrzebnie zapisali Cię na korepetycje. To takie wyręczanie, uczenie niesamodzielności.

Co do studiów, to nie są one do niczego potrzebne. Zwłaszcza w zawodach politechnicznych. Liczą się umiejętności, nie papierek. Uspokój się i na spokojnie przemyśl co robić dalej. Ja radzę Ci iść na jakiś kurs żebyś pracowała w zawodzie.

Odnośnik do komentarza

Teraz siedzę w domu. cały dzień przed komputerem. Boję się nawet z domu wychodzić. Bolą mnie oczy i głowa. Ciągle płaczę. Nie chcę mi się nic robić, nawet iść do łazienki. Przeglądam oferty pracy, ale przerażają mnie, bo boję się, że w żadnej pracy nie podołam. Dodatkowo, moi rodzice mówią, że najpierw mam skończyć studia, a potem pracować. Ale...Ja nienawidzę studiów. Nienawidzę ćwiczeń, kolokwiów, egzaminów. Marny mój los!

Odnośnik do komentarza

Spoko mi też wielu nauczycieli mówiło ze sobie nie poradzę, a najlepszym na to dowodem była nauczycielka od matematyki w podstawówce, która skutecznie zniechęciła i obrzydziła mi ten przedmiot do dzisiaj , nienawidzę i nie cierpię liczyć.

Odnośnik do komentarza

Na początek powiem ze strasznie mnie wkurza ten wszechobecny hejt- jest on do tego stopnia okropny że wiele osób pisząc coś o sobie wręcz błaga czytelników o wyrozumiałość .
A przecież to że ktoś pyta o ktoś inny odpowiada nie ustawia nas w automatycznej relacji lepszy- gorszy, mądrzejszy-głupszy.
Jak widzę taki niepokój i obawy osoby pytającej to od razy wyciągałabym jakiś miecz żeby pogonić wszystkich przemądrzałych buców odreagowujących swoje życiowe frustracje w "odważnym" tępieniu innych:-)

Co do problemu- to chyba nie masz "głowy do nauki", nie przychodzi ci ona łatwo i podejrzewam że gdybyś urodziła się w mniej wykształconej rodzinie to po prostu nie byłoby presji żebyś poszłabyś na te studia.
Moze zastanów sie na spokojnie co lubisz , jakie masz predyspozycje, zdolności.
Z historia nie wyszło- bo jak napisała laurette studia to jednak nie ogólniak, ale myślę ze mogłabyś np pochodzić na jakiś kurs szkolący w tym , jak się uczyć. To ważna umiejętność
To że masz 23 i nie pracujesz to jeszcze żaden dramat. Ja wiem że teraz jest moda na dwa kierunki studiów dziennych plus praca zawodowa na pełen etat- ale takie cyborgi to raczej płonne przechwałki.
Ja mam 47 l i dopiero od niedawna robię w pracy to do czego mam naturalne zdolności.
Teraz nawet w późniejszym wieku się przekwalifikowujemy, jesteś bardzo młodziutka, nie załamuj się :) odwagi.

Odnośnik do komentarza

Zastanów się ,co chciałabyś robić. Nie musisz mieć ukończonych studiów. Na razie się miotasz pomiędzy tym , co jest teraz na topie-czyli ukończone studia , czego z pewnością chcą Twoi rodzice, więc cokolwiek , by to było, ale jest dyplom. Pomyśl o tym , co chciałabyś robić, Dotychczas tak byłaś pchana w różne kierunki , że sama się zagubiłaś, Pewien nieżyjący już profesor ekonomii mówił , że przede wszystkim trzeba być dobrym rzemieślnikiem w swoim zawodzie. Bez względu na to , czy się jest krawcem , szewcem , czy lekarzem. Ważne , byś odnalazła , to czego chcesz i dążyła do tego , by osiągnąć mistrzostwo w swoim zawodzie.

Odnośnik do komentarza

No właśnie, autorko nie przejmuj się tak, bo jesteś zdrowa i to jest najważniejsze. Rodzice Cię utrzymują, więc masz jeszcze szanse na studia. Wiedz, że nie jesteś jedyną osobą w takiej sytuacji. Poczytaj sobie na internecie opinie np. o politechnice - ja czytałam i wyczytałam, jak to niektórzy te same kursy robią poraz ósmy, bo ciągle im nie wychodzi. Grunt to się nie poddawać. Liceum i ogólne nauczanie to jest straszna sprawa, w ogóle nie przygotowuje do zawodu. Idąc na studia, należy być naprawdę zdeterminowanym i poważnie to traktować. Teraz już to wiesz. Myślę, że pójdzie Ci lepiej, bo nabrałaś doświadczenia. Dopóki żyjesz, dopóty możesz wszystko zmienić na lepsze.

Odnośnik do komentarza

Też uważam, że autorka ma depresję. To bardzo zdolna dziewczyna, która przez depresję nie radzi sobie, choć się stara po swojemu. Albo psycholog, albo sama coś zdziałaj. Grunt to świadomość problemu i szukanie rozsądnych rozwiązań.

Odnośnik do komentarza

Dziewczyno, odpuść sobie na razie .Powiedz rodzicom, że musisz przemyśleć swoją przyszłość , że jesteś zmęczona . Daj sobie rok luzu. Wyjedż gdzieś . Rodzice są dobrze sytuowani więc wesprą Cię finansowo. Powinni zrozumieć . To nie jest żadna tragedia , jeżeli ktoś nie ma siły tyrać bez przerwy. Jeżeli nakładali na Ciebie tyle obowiązków , to nic dziwnego , że organizm się zbuntował.

Odnośnik do komentarza

To już jest gorsza sytuacja, że chcesz wrócić do dzieciństwa. Jest to powód wizyty u psychiatry. Nie chcesz pogodzić się z tym ,że okres beztroskiego dzieciństwa minął . Ale on minął i nic na to nie poradzisz. Potrzebujesz pomocy. Wydaje mi się ,że problem nie polega na tym , co chcesz robić w dorosłym życiu , ale na tym ,ze nie jesteś do niego przygotowana.

Odnośnik do komentarza

laurette
Studia wypada mieć teraz to fakt jednak

Taaa, a po studiach na zasiłek, albo do szorowania kibli za marne grosze hehe...
W dzisiejszych czasach studia nic nie znaczą, dosłownie nic. Studia maja pomóc w życiu i nic więcej.
No a ci co uważają, że to jest wyznacznik sukcesu, to się grubo mylą.
Oprócz studiów trzeba być zaradnym, przedsiębiorczym, samodzielnym, kreatywnym, komunikatywnym- te cechy plus studia, dopiero coś mogą dać

Odnośnik do komentarza

Tak, mysle ze wszyscy tu dobrze mowia, tak jakby czujecie pismo nosem o co chodzi. Dziewczyna jest zagubiona, am problemu, nie ma chlopaka - to i pragnie wrocic do dziecinstwa i niech nikt nie mowi, ze tak sam nie mial - ja moge sie przyznac wprost ze chcialabym byc znowu dzieckiem i cos zmienic, inaczej pokierowac swym zyciem. Mysle, ze faktycznie przydalby sie jej odpoczynek, ale tez podjecie dobrej decyzji - co zrobic aby zalapac sie na dobra prace. Pamietaj autorko, ze pierwsza praca raczej nie bedzie Twoja ostatnia, ale doswiadczenie zawsze jakies tam zdobedziesz. Do 25.r.z. mozna uczyc sie dziennie stacjonarnie za darmo - tak wiec mozesz jeszcze raz sprobowac. A jesli nie studia, to moze jakis kurs. I zawsze mozesz isc do szkoly prywatnej - nikt nie powiedzial ze to cos zlego, a moze tam czegos przydatnego w pracy sie nauczysz.

Odnośnik do komentarza

~Mahomet

Oprócz studiów trzeba być zaradnym, przedsiębiorczym, samodzielnym, kreatywnym, komunikatywnym- te cechy plus studia, dopiero coś mogą dać

Oczywiście,ze trzeba. Najlepiej posiadac jak najwiecej tych cech albo wszystkie naraz. Studia to dodatek aczkolwiek zwroc uwage kto teraz nie ma studiów? To niejako wymóg dla mlodych ludzi w dzisiejszych czasach...

L'amore non ha un senso, L'amore non ha un nome , L'amore bagna gli occhi, L'amore riscalda il cuore
L'amore batte i denti, L'amore non ha ragione
L'amore esiste...

Odnośnik do komentarza

Fakt że akurat w Polsce tytuł mgr się zdewaluował i często jest- jak to chyba Bags słusznie nazywa- paragonem za czesne.Ale to tez trzeba podkreślić znowu ze nie zawsze- bo obraza się z kolei tych ciężko pracujących studentów trudnych kierunków- i znowu, pisząc trudnych nie wykluczalabym żadnej filologii czy tam pedagogiki- bo wszystko jest względne a ludzie maja niestety tendencje do umniejszania tego co robią inni.

Bardzo niedobry jest ten przymus studiowania - studia powinny być dla ludzi którzy głębiej interesują się danym kierunkiem nauki,
a nie dla podwyższenia kalifikacji zawodowych- bo podwyższają je de facto tylko fikcyjnie a potem i tak wszystkiego trzeba uczyć się w praktyce i samemu

Odnośnik do komentarza

"Wszystko, co możesz zrobić, to spróbować się dowiedzieć
Kim są twoi przyjaciele,
Kiedy udajesz się na wojnę)"

To znaczy że samemu trudno coś osiągnąć w walce ze złem
i trzeba mieć wsparcie -ale bardzo ważne jest żeby wiedzieć na kim możesz polegać zanim zaczniesz bitwę.
To cytat z pięknej piosenki ' The CAll' z filmu "Opowieści z Narnii' który to film bardzo mi się podoba:)

Odnośnik do komentarza

Ja absolutnie nie chciałabym wrócić do czasów dzieciństwa , Po co przeżywać ponownie te same rozterki. Trzeba zmierzyć się z teraźniejszością , bo świat nie stoi w miejscu i na nas nie czeka. Byłaś i jesteś pod presją rodziców i z tym się męczysz. Niech Cię nie naciskają , jeżeli, chcą Twojego dobra. Nadal twierdzę ,że powinnaś na razie odpuścić i spokojnie zastanowić się nad swoją przyszłością.

Odnośnik do komentarza

Mam wyrzuty, że nie pracuję. Chciałabym mieć własne pieniądze. Szkoda, że nie mam głowy do nauki. Gdzieś mi zaświtała "szalona" myśl, żeby zdawać na medycynę za rok, ale to 10 lat bardzo ciężkiej nauki. Jestem do niczego.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...