Skocz do zawartości
Forum

Dziwna relacja z przyjacielem


Gość Megana38

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Megana38

Witam Was, mam pewien problem. Dotyczy on mojej relacji z przyjacielem. Jesteśmy ludźmi dojrzałymi- dobiegającymi 40. Ja jestem panną, on jest kilkanaście lat po rozwodzie, miał bardzo burzliwe małżeństwo, był zdradzany. Między nami trwa to już 6 lat. Poczatkowo wszystko zapowiadało związek- straciliśmy głowę dla siebie, ale na tym się zatrzymało, on zwlekał z decyzją o związku mówiąc, ze po rozwodzie obiecał sobie, ze już nigdy w żaden związek nie wejdzie. Myślałam, ze w miarę naszych spotkań itp. to się zmieni. Niestety, nie zmieniło się, on mimo, ze minęło już 6 lat takiego układu między nami nie zamierza ze mną zamieszkać, ani stworzyć normalnego związku. Próbowaliśmy to nie raz zakończyć, ale strasznie tęsknimy za sobą, nie potrafimy bez siebie wytrzymać, więc wszystko wraca do tego samego. Może, gdybym poznała kogoś w czasie trwania tej relacji z przyjacielem, to bym ja zakończyła, ale jak na złość nikt godny uwagi przez ten czas nie zainteresował się mną, podrywali mnie jedynie sami albo żonaci panowie, albo majacy jakieś poważne problemy- typu nałóg alkoholowy, więc nawet takich znajomosci nie zaczynałam. Co do mego przyjaciela- to mozemy zawsze na siebie liczyć, dajemy sobie wsparcie w kazdej sytuacji, bardzo dobrze sie rozumiemy i jestem pewna, że tworzylibyśmy fajny związek, ale on tego nie chce! Co najgorsze, zauważyłam, ze z biegiem lat ja również już nie zabiegam o to i zaczyna mi taki układ odpowiadać, zaczynam na samą myśl o wspólnym życiu z nim czuć się nieswojo, a przecież przez kilka lat o tym marzyłam! Chciałam dodać, ze on nie jest typem skaczącym z kwiatka na kwiatek, więc nie chodzi tutaj o to, ze chce być wolny, by zaliczać kobiety. On jest przeciwieństwem takiej postawy. Sama nie wiem, co dalej robić- z jednej strony chciałabym stabilizacji, a z drugiej strony po tych 6 latach w takim układzie bałabym się tej stabilizacji.

Odnośnik do komentarza

Pewnie on naprawdę boi się żenić. I ja mu się nie dziwię, bo mało jest potulnych, pokornych kobiet, teraz wiele kobiet chce być niezależna i albo rządzić facetem albo rzuca go za byle przewinienie. Mało jest kobiet które grzecznie siedzą w domu i nie zdradzają. Teraz każda idzie do pracy i to ma ryzyko zdrady, tak samo internet daje możliwość zdrady początkowo duchowej.
Moim zdaniem facet ten chce wrócić do swej żony. Na starość będą siebie potrzebować. Ona spokornieje i otworzy mu furtkę a on pobiegnie do niej, bo czy jest coś lepszego niż pierwsza a jednocześnie ostatnia miłość.

Odnośnik do komentarza

Jeżeli ma on dziecko z tamtą żoną to pewnie wrócą do siebie. A jeśli nie mają dziecka - to porozmawiaj z nim szczerze o tym co Cię trapi, powiedz mu to co tutaj napisałaś. Najlepiej jak zajdziesz z nim w ciążę. - nic tak zachęca do ślubu jak ciąża. :-)

Odnośnik do komentarza

Tworzycie bardzo fajny związek, czy jest sens to zmieniać?
Sama piszesz, że tak jest ci dobrze, choć wcześniej chciałaś stabilizacji.
Nie tak dawno poznałam "partnera" mojej znajomej. Też mieszkają osobno, a jak miło i sympatycznie odnoszą się do siebie! /są "razem" ponad 20 lat/
Mało które małżeństwo tak dobrze potrafi się dogadywać.
Wspólne zamieszkanie, a nawet ślub, nie gwarantują udanego związku.

Odnośnik do komentarza
Gość Megana38

Moje poprzednie 2 związki nie udały się właśnie ze względu na to, ze nie mogłam mieć dzieci. Po prostu po jakimś czasie związku partnerzy odchodzili chcąc być ojcami. A potem poznałam jego, ma już swoje dziecko, więc nie ma parcia na drugie- co jest wielkim plusem. Jedyne, co mnie jeszcze własnie niepokoi, to to, że nigdy nigdzie razem nie wyjeżdzamy, ponieważ on każde wakacje spędza ze swoim przyjacielem i jego żoną (czyli ex szwagrem) i swoim dzieckiem. Ten ex szwagier ze swoją żoną mają domek letniskowy- zawsze tam wyjeżdzą. Ze mną nigdy nigdzie nie był, po prostu nie chce nigdzie ze mną wyjechać.

Odnośnik do komentarza

Przykre, że nigdzie razem nie wyjeżdżacie, ale spójrz na to od innej strony.
On te wakacje, spędza z synem!
Czasem piszą, że mają dobre układy z dziećmi partnerów, ale więcej jest takich wpisów, gdzie ten syn przeszkadza, bo ma inne przyzwyczajenia , inne zwyczaje i po prostu drażni.
Może i dobrze, że nie chce mieszać starej rodziny, z nową. Dobrze, że żony tam nie ma, bo i tak się zdarza, że na wakacje jedzie i była żona. Wtedy to sytuacja jest podejrzana.

Czasem są długie weekendy. Porozmawiaj z nim i spytaj, czy jeśli zorganizujesz wtedy jakiś wyjazd, to czy pojedzie z tobą.
Może kup bilety na jakiś koncert, mecz lub do teatru?
Zacznij go powoli przyzwyczajać do wspólnych wypadów.

Odnośnik do komentarza

~Megana38
on jest kilkanaście lat po rozwodzie, dziecko ma lat 19; miał bardzo burzliwe małżeństwo, był zdradzany. Między nami trwa to już 6 lat.

Jeśli nie masz na to niezbitych i namacalnych dowodów, to obawiam się, że jesteś już dobrze urobioną metaforyczną kołdrą w tym układzie. Nie pierwszą i nie ostatnią...
~Megana38
Moje poprzednie 2 związki nie udały się właśnie ze względu na to, ze nie mogłam mieć dzieci. Po prostu po jakimś czasie związku partnerzy odchodzili chcąc być ojcami. A potem poznałam jego, ma już swoje dziecko, więc nie ma parcia na drugie- co jest wielkim plusem.

I owy wielki plus przysłonił Ci szansę na prawidłową relację...
W analogicznej sytuacji z innym partnerem mogłabyś stworzyć relację rodziny patchworkowej, ale tutaj popłynęłaś na całego.
~Megana38
Jedyne, co mnie jeszcze własnie niepokoi, to to, że nigdy nigdzie razem nie wyjeżdzamy, ponieważ on każde wakacje spędza ze swoim przyjacielem i jego żoną (czyli ex szwagrem) i swoim dzieckiem.

Taaa, bo dziecko jedzie tam z matką.
~Megana38
Poczatkowo wszystko zapowiadało związek- straciliśmy głowę dla siebie, ale na tym się zatrzymało, on zwlekał z decyzją o związku mówiąc, ze po rozwodzie obiecał sobie, ze już nigdy w żaden związek nie wejdzie. Myślałam, ze w miarę naszych spotkań itp. to się zmieni. Niestety, nie zmieniło się, on mimo, ze minęło już 6 lat takiego układu między nami nie zamierza ze mną zamieszkać, ani stworzyć normalnego związku. Ze mną nigdy nigdzie nie był, po prostu nie chce nigdzie ze mną wyjechać.

Po takich newsach z jego ust nie zapaliła Ci się czerwona lampka parę lat temu, że pretendujesz tu do roli kochanki incognito?
Z doświadczenia nie tylko autopsyjnego w temacie zdrad, to powstaje w takich przypadkach system 0-1. I na zdrowy rozum jest to totalne 0 związkowych relacji damsko męskich, albo w oparciu o doświadczenia z przeszłości budujemy nową relację, gdzie wszelkie niepokojące sygnały mające znamiona porażki z poprzedniej relacji wyjaśniamy na pniu z partnerem i albo naprawiamy albo bye.
U Ciebie jest to model pośredni "-" czyli relacja bez zobowiązań, na co straciłaś dotychczasowe 6 lat życia... co potwierdzają Twoje wypowiedzi.

Z pozycji takiej jak Twoja, gdzie facet ma dziecko z żoną i dziecko z kochanką - paradoksalnie kobiety o sobie wiedzą na wzajem nie znając się z widzenia - to kochanka z dzieckiem spędza święta i wakacje sama, a facet w tym czasie baluje z żoną... taką replikę relacji prawdopodobnie masz i Ty.

Odnośnik do komentarza

OnkaY...Ja inaczej oceniam ich relacje, niż ty.
Dla mnie jest to związek, choć nie mieszkają razem. Chcieli się rozstać, zostali w tym układzie i tylko brak tych wspólnych wakacji jest obecnie tym problemem.
Dlatego, zaproponowałam krótkie wypady licząc na to, że uda jej się to załatwić i choć częściowo zrekompensuje brak wakacji.
Dla mnie też prawdziwym związkiem jest ślub, wspólne mieszkanie i wspólne całe życie.
Tylko ile w tych "prawdziwych związkach" jest nieszczęść, ile rozwodów, ile nieporozumień....
Nie ma idealnych rozwiązań, a oni potrafili stworzyć sobie dość szczęśliwy układ.

Oczywiście ja zakładam, że ten pan ma dość uczciwe intencje. Czy się mylę, to tylko przyszłość pokaże.
Dla mnie rozwód, to odcięcie się od dawnego życia. Nie podobają mi się pomysły, by przestawiać nowego partnera, całej byłej rodzinie.
Ja sama źle bym się czuła w takiej sytuacji.

Odnośnik do komentarza
Gość Megana38

Nie znam jego rodziny, ani tego szwagra z żoną, ani jego syna. Nie bywamy nigdzie razem, znam tylko jednego jego znajomego, u którego czasem jesteśmy z wizytą. Co do świąt, to on spędza je w szerokim gronie- czyli w rodzinie swojej i w rodzinie jego ex żony- ich rodziny mieszkają po sąsiedzku i się przyjaźnią. Na wigilii zawsze jest on, jego syn, jego byli teściowie, jego rodzice, szwagier z żoną, jego ex żona ze swoim partnerem i jego dziećmi. On nie traktuje naszej relacji w kategorii związku- w sumie ja też nie, bo nie tak wygląda związek, jednak jest coś, co sprawia, że gdy chcieliśmy to zerwać, to obie strony bardzo tęskniły, nie potrafilismy bez siebie wytrzymać. Na obecnym etapie ja sama przyznam, ze cięzko byłoby mi wejść w tę jego wielką i pomieszaną rodzinę, może też to jest przyczyną, ze oni tak tam wszyscy żyją w wielkiem przyjaźni, ze on jest w bardzo dobrych stosunkach zarówno z byłymi teściami, jak i obecnym partnerem swojej ex żony. MOże, gdyby nie to, ze nie mogę mieć dzieci i że przez to rozpadły się moje poprzednie związki, to moje życie ułozyłoby się inaczej. Teraz jestem nadal młoda, ale nikogo od wielu lat nie poznałam, kto byłby skłonny mieć normalne związek ze mną i komu by nie przeszkadzał fakt, ze pełną rodziną nigdy nie będziemy, z racji mojej bezpłodności. Natomiast, co do mojego przyjaciela, to on sam nie potrafi określić, jakim uczuciem mnie darzy, twierdzi, ze nie wie, czy to jest miłość, czy większa sympatia do mnie, natomiast ja czuję, ze go kocham, bo kochałam go od samego poczatku, ale już nie czekam, aż on zamieszka ze mną, aż coś stworzymy razem, bo to chyba raczej nie możliwe z jego strony. W końcu już jest tak wiele lat po rozwodzie, od tamtego czasu nie miał nikogo prócz mnie, widać, ze się wypalił tym małżeństwem i już mu nie w głowie kolejny związek.

Odnośnik do komentarza

Coś z innej beczki, ale jest sporo analogii do Twojego problemu https://forum.abczdrowie.pl/forum-psychologia/1698457,jego-bardzo-dobre-stosunki-z-bylymi-tesciami#post-1698533

~Megana38
Nie znam jego rodziny, ani tego szwagra z żoną, ani jego syna. Nie bywamy nigdzie razem, znam tylko jednego jego znajomego, u którego czasem jesteśmy z wizytą.

Trzymanie na dystans przez tyle lat można określić tylko jednym stwierdzeniem, że bez urazy - jesteś kochanką.
~Megana38
Co do świąt, to on spędza je w szerokim gronie- czyli w rodzinie swojej i w rodzinie jego ex żony- ich rodziny mieszkają po sąsiedzku i się przyjaźnią. Na wigilii zawsze jest on, jego syn, jego byli teściowie, jego rodzice, szwagier z żoną, jego ex żona ze swoim partnerem i jego dziećmi.

Toksyczność wielowątkowa by nie powiedzieć wielorodzinna, gdzie przez to
~Megana38
Natomiast, co do mojego przyjaciela, to on sam nie potrafi określić, jakim uczuciem mnie darzy, twierdzi, ze nie wie, czy to jest miłość, czy większa sympatia do mnie. On nie traktuje naszej relacji w kategorii związku- w sumie ja też nie, bo nie tak wygląda związek, jednak jest coś, co sprawia, że gdy chcieliśmy to zerwać, to obie strony bardzo tęskniły, nie potrafilismy bez siebie wytrzymać.

można się pokusić o manipulacje i szantaż emocjonalny, który z w/w toksycznością ma wiele wspólnego; nawet w oparciu o opracowanie nt toksycznych związków wg Eugenii Herzyk.
Zdolny manipulant...
~Megana38
Na obecnym etapie ja sama przyznam, ze cięzko byłoby mi wejść w tę jego wielką i pomieszaną rodzinę, może też to jest przyczyną, ze oni tak tam wszyscy żyją w wielkiem przyjaźni, ze on jest w bardzo dobrych stosunkach zarówno z byłymi teściami, jak i obecnym partnerem swojej ex żony.

Pomieszanie z poplątaniem, bo nawet przez wzgląd na Jego dorosłe dziecko, to takie relacje nie są normalne.
~Megana38
MOże, gdyby nie to, ze nie mogę mieć dzieci i że przez to rozpadły się moje poprzednie związki, to moje życie ułozyłoby się inaczej. Teraz jestem nadal młoda, ale nikogo od wielu lat nie poznałam, kto byłby skłonny mieć normalne związek ze mną i komu by nie przeszkadzał fakt, ze pełną rodziną nigdy nie będziemy, z racji mojej bezpłodności.

Przez wiele lat odebrałaś sobie niejako na własne życzenie możliwość poznania kogoś innego, oddając się całkowicie tej relacji, w której Wasze priorytety nijak nie mogły się spotkać.
Czasami zdarzają się medycznie wspierane wyjątki od tej reguły i kobiety mogą mieć dzieci.
Natomiast tutaj najwidoczniej Twoje emocje wzięły górę w konfrontacji z racjonalnym myśleniem.
~Megana38
natomiast ja czuję, ze go kocham, bo kochałam go od samego poczatku, ale już nie czekam, aż on zamieszka ze mną, aż coś stworzymy razem, bo to chyba raczej nie możliwe z jego strony. W końcu już jest tak wiele lat po rozwodzie, od tamtego czasu nie miał nikogo prócz mnie, widać, ze się wypalił tym małżeństwem i już mu nie w głowie kolejny związek.

Przysłuchaj się uważnie temu


i może zrozumiesz w jakiej iluzji miłości żyjesz i jesteś traktowana z Jego strony.
Bo nawet robiąc sobie szczery do bólu bilans "+" i "-" tej Wasze relacji, które przemawiają za tym, byś dalej trwała w tym chorym układzie, to raczej będzie w nim więcej negatywów niż pozytywów... przemawiających za tym, by Mu podziękować i szukać kogoś, z kim wreszcie będziesz szczęśliwa pod każdym względem.

Tak na marginesie, to ze swojej strony mogę powiedzieć Ci, że niemal kardynalnym błędem z Twojej strony jest uparte trzymanie się w przekonaniu, że przez Twoją bezpłodność nie jesteś wartościową kobietą. Paradoks Naszych czasów jest w takim przypadku jak Twój zgoła odwrotny, gdzie takie przypadłości zdrowotne u partnera są najlepszą wymówką do zakończenia każdej dobrze rokującej relacji.
Bo jak dobrze się nad tym zastanowisz pod kątem Twoich wcześniejszych relacji, to prawdopodobnie dojdziesz do takiego wniosku, że trafiłaś na niewłaściwych i egoistycznych partnerów. Ten obecny partner jak widać, coś z tych negatywnych cech też ma.

Odnośnik do komentarza
Gość megana38

To nie jest tak, ze ja nie dałam sobie szansy na poznanie kogoś innego, bo przez tę całą nasza relację wiedziałam, ze razem nie jesteśmy i jeżeli pojawi się ktoś, kto bedzie chciał powaznego związku, to dam mu szansę. Niestety, taki ktoś się nie pojawił, a byłam jedynie podrywana przez albo zonatych, majacych ochotę na skok w bok, albo mężczyzn z jakimiś problemami- typu długoletnie bezrobocie itp. Czasem mi się wydaje, że po 30 o wiele trudniej znaleźć kogoś konkretnego, kto w dodatku zaakceptowałby moja bezpłodność. Obecnie mam 38 lat i w moim towarzystwie sami zonaci mężczyźni. Mam jeszcze nadzieję, że może spotkam wreszcie kogoś wolnego i chcącego związku.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...