Skocz do zawartości
Forum

Odbudowanie zaufania - jak to zrobić, czy warto?


Gość birdie1993

Rekomendowane odpowiedzi

Gość birdie1993

Drodzy forumowicze. Ciężko mi się piszę o własnym problemie, zazwyczaj sama sobie radzę, albo to ja pomagam innym.

Mam 24 lata i raczej jestem osobą twardo stąpającą po ziemi, mam konkretne plany na przyszłość i wszystko po woli realizuje. W związku jestem 5 i pół roku. Zgrzyty były zawsze, ale mamy mocne charaktery i po postu otwarcie mówimy co nam na duszy leży - zawsze rozmawialiśmy i szukaliśmy rozwiązań.
Coś zaczęło się psuć po zmianie pracy partnera - wkroczył w nowe środowisko i się zmienił pod wieloma względami. Kiedyś bardzo mnie zranił - wybaczyłam mu to, nie wypominałam. Wybaczałam różne wyskoki z kumplami i nawet utratę prawa jazdy na 4 lata. Jednak 2 miesiące temu poczułam, że coś jest nie tak - i zaczęłam spr mu telefon i fb. Niestety okazało się, że w kilku kwestiach mnie okłamywał - dość ważnych dla mnie, kiedyś powiedziałam, że po tym zerwę z nim bo niektóre wartości są dla mnie ważne. Wiem że nie jestem idealna jednak każdą decyzję podejmowałam dla dobra związku (np. rezygnowałam z czegoś żeby być z nim, urywałam kontakty z dawnymi kolegami bo mnie o to prosił). Początkowo zerwał ze mną gdy dowiedział się że ośmieliłam spr jego telefon oraz napisałam do koleżanki z pracy z którą nawiązał (podobno tylko) przyjaźń. Byłam zazdrosna dawałam mu jasno do zrozumienia że może mieć koleżanki, ale chcę je wcześniej poznać. Pół roku minęło i nic, a dziewczyna wypisywała dość często do niego a on usuwał wiadomości od niej. Jednak w końcu cofnął to zerwanie i prosił o drugą szansę. Chciałam mu ją dać w tamtej chwili, jednak cała sytuacja sprawiła że jestem całkowicie obojętne - nie ma łez, nie ma złości, nie ma radości niczego, tylko pustka.
Wiem, że sama w życiu sobie poradzę ze swoimi planami w które on też się zaangażował (budowa domu, kredyt, plany na przyszłość). Za rok i 4 miesiące mamy zaplanowany ślub - ale nie wiem co począć. Boje się zaufać.... tyle razy wybaczałam, byłam wierna, jeśli chodzi o prawdomówność nie mam sobie nic do zarzucenia, nigdy nie wypisywałam bez jego wiedzy do żadnych dawnych kolegów. A on mnie tak zranił i kłamał w żywe oczy, prosto w twarz. Zapewnia, że kocha, że żałuje ale nic przez te 7 dni nie zrobił ku temu żebym to poczuła oprócz rozmów które kończą się zawsze zapewnieniami że się zmieni.

W mojej głowie pojawił się bunt - chcę teraz być egoistką, zadbać o siebie, o swoje potrzeby, chcę żeby czuł się tak jak ja teraz - czy to normalne? czy lepiej dla świętego spokoju zakończyć ten związek? cały czas na każdym kroku boje się że nie mówi mi prawdy, że kłamie.
Co robić?

Odnośnik do komentarza

Bez zaufania w związku nie da się funkcjonować. Nie możesz bezustannie posądzać partnera o niewierność, brak lojalności, nie możesz ciągle snuć domysłów, co robi, z kim się spotyka, kiedy nie ma go z Tobą. W ten sposób zamęczysz siebie i partnera. Z drugiej jednak strony rozumiem Twoje rozterki i wątpliwości, bo chłopak po prostu Cię zranił, oszukał. Widać, że jesteś rozsądną, poukładaną kobietą, masz plany, które systematycznie realizujesz. Przed Wami również plany dotyczące ślubu, a Ty pytasz, czy być z partnerem, czy zaufać mu, czy nie zacząć wszystkiego od nowa na własną rękę. Nie odpowiem na te pytania, bo nie mam takiego prawa. Są to zbyt delikatne kwestie dotyczące Twojego osobistego życia i sama w zgodzie ze sobą musisz dokonać wyboru. Czy chcę być z partnerem? Czy go kocham? Jak wyobrażam sobie związek za rok, dwa lata, 5 lat? Czy jestem w stanie mu zaufać ponownie? Może warto dać sobie czas, odpocząć trochę od siebie, by przyjrzeć się sytuacji z pewnej perspektywy, by zobaczyć, czy wzajemnie za sobą zatęsknicie? Zastanów się, co by było dla Ciebie/dla Was najlepsze. Powodzenia i pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Gość birdie1993

onkaY wiem że masz dużo racji, jednak on mnie nigdy nie zdradził fizycznie i wiem, że tego nie zrobi. Jednak jego zdrada była zdradą emocjonalną, która rówież bolała. Było to jak byliśmy ze sobą 5 miesięcy, potem przez prawie 5 lat było wszystko dobrze, nawet bardzo dobrze. Zmienił środowisko pracy i wtedy sama nie wiem... chciał być lepszy w oczach nowych znajomy? Co gorsza żaden z kumpli nie ma partnerki (a jest ich 8 na zmianie) - wydaje mi się, że zagalopował się w tych relacjach czyli chciał mieć dziewczyne i jednocześnie prowadzić w pracy życie singla (tzn częste wyjścia z kumplami, kontakty z koleżankami (inni kumple normalnie rozmawiali z koleżankami z pracy nie było w tym nic zdrożnego), zmiana wizerunku i stylu ubierania się). Wiem również, że go w jakiś sposób usprawiedliwiam. Zależy mi na nim. W chwili obecnej podjęłam decyzję, że musimy na parę dni od siebie odpocząć, ponieważ już mieszkamy razem. Zobaczę czy mu zależy, czy nie. Jestem w takiej sytuacji, gdzie w jednej chwili mam ochotę wszystko rzucić, a w drugiej chwili dać szansę związkowi - bo przecież idealnych nie ma prawda?

Odnośnik do komentarza

Zaufanie w związku buduje się latami, niszczy... w kilka sekund. Po zdradzie bezpowrotnie!!!

~birdie1993
Jestem w takiej sytuacji, gdzie w jednej chwili mam ochotę wszystko rzucić, a w drugiej chwili dać szansę związkowi - bo przecież idealnych nie ma prawda?

Nawet nie idealny związek, w który wkradła się zdrada i fizyczna i emocjonalna; a na dokładkę jet to na wpół jawnie kontynuowane... to już jest farsa do kwadratu, o ile nie przysłowiowe matematyczne pi.
Masz już tak daleko przesunięte granice, że stoisz na progu do kolejki rozwodników zaraz po ślubie. A Twój narzeczony doskonale wie na ile może sobie pozwolić doprawiając Ci potoczne rogi i jak łatwo łykniesz każdy kit.
OnkaY już tu dobitnie postawiła trafną diagnozę, że nawet ja - który przerobił coś na wzór Twojej relacji w odwrotnym układzie - nie mam dosłownie nic do dodania, a jeśli już, to tylko podpisać się pod całokształtem Jej wypowiedzi.
Zaklinasz rzeczywistość do granic absurdu wybielając go przy tym lepiej niż proszek do prania, adekwatnie do powiedzenia, że partner się zmieni po ślubie i siądzie na doopie. To się nie zmieni, Ty tego nie zrobisz i w żaden sposób na Nim tego nie wymusisz. Ani tym bardziej on nie ma zamiaru nic z tym zrobić, bo jak czarno na białym widać, to taka rola haremowego kuriera, gdzie Ty jesteś metaforyczną kołdrą, baardzo mu odpowiada, bo jest słomianym wdowcem po zaręczynach przed kumplami.
Psychologiczna niezdolność do powzięcia istotnych obowiązków małżeńskich tak można zdefiniować w jednym zdaniu przypadłość Twojego partnera. Ale dla Ciebie to pikuś jak widać...

tu masz wsio na temat zdrady i jak takie relacje wyglądają z polskimi napisami w opcjach.
Wielokrotnie już tu mówiłem słowami ks. Pawlukiewicza, że problem, który był na początku związku nie zniknął. Za to po latach wraca ze zwiększoną siłą. I te słowa znajdują odzwierciedlenie w Twoich wypowiedziach.

Jesli chcesz być we względnie szczęśliwym związku, bo jak mówisz idealnych nie ma, to zerwij zaręczyny, odwołaj ślub a tego delikwenta wyślij z biletem w jedną stronę w kosmos.
W przeciwnym wypadku za jakiś czas sobie powiesz "mieli być szczęśliwi, lecz doczekali końca".
image

Odnośnik do komentarza
Gość birdie1993

Wiem, że wszyscy macie racje... ale tak cieżko jest mi przsekreślić 5 wspólnych lat. Przeżyliśmy razem i straszne i cudowne chwile... ja zawsze bede chyba tak konczyc zwiazki. Poprzedni tez tak sie zakonczył ale wtedy trwał zaledwie 2 i pół roku. Może staram się być zbyt idealna? Jestem z rozbitej rodziny gdzie ojciec źle potraktował moją mamę, czy myślucie że to ma jakiś wpływ na to wszystko?

Odnośnik do komentarza

~birdie1993
ale tak cieżko jest mi przsekreślić 5 wspólnych lat. Przeżyliśmy razem i straszne i cudowne chwile...

... to był piękny, romantyczny związek dwójki ludzi po przejściach w kategorii 20+. Były piękne chwile, były też problemy a nawet kryzysy, ale wszystko wydawało się być ? w granicach zwyczajowej normalności, choć temperamenty trochę podkręcały skalę. Nie widziałam jednak powodów do obaw. Naprawdę. Stało się jednak coś dziwnego ? na tej prostej drodze moja podświadomość zaczęła wysyłać mi zastraszające sygnały. To były bardzo trudne do wyjaśnienia alarmy, skutek jednak był taki, że zdecydowałam się jej przysłuchać. Z dużą precyzją i konsekwencją dokonałam zabiegu, który zaowocował odkryciem pewnej styczniowej nocy całej (?) prawdy - byłam bezlitośnie zdradzana i okłamywana w najbardziej zwyrodniały sposób już od bardzo dawna i niejednokrotnie. Po wszystkim, co odkryłam już nawet nie wiem, czy kiedykolwiek byłam przez niego kochana czy tylko brałam udział w jakimś psychologicznym eksperymencie mającym na celu wykazanie, jak wiele jestem w stanie znieść dla iluzji swojej miłości i jak długo można mnie było okłamywać.
Skoro na podobnej zasadzie traktowania Ciebie przez partnera zakończyłaś poprzednią relację, to niemalże z automatu powinnaś uciąć definitywnie tą już po pierwszym incydencie noszącym znamiona zdrady, a nie przymykając oko iść na zatracenie poprzez zaręczyny i ślub.
Ale tutaj albo poszłaś metodą na klina i weszłaś z deszczu pod rynnę, albo... nie przerobiłaś i tym samym powtórzyłaś błędy z przeszłości. (a jak paradoksalnie mawia brutalne powiedzenie, to tylko głupiec oczekuje innych rezultatów robiąc wciąż to samo)
Może staram się być zbyt idealna? Jestem z rozbitej rodziny gdzie ojciec źle potraktował moją mamę, czy myślicie że to ma jakiś wpływ na to wszystko?[/quote]
Jedno co jest znamienne w takich przypadkach, to to, że wyniosłaś z domu niewłaściwe wzorce odnośnie relacji damsko męskiej. Można tu się pokusić o stwierdzenie, że taki jak Twój ojciec był dla matki, taki był też dla Ciebie.
I analogicznie do tego jak wyglądała Ich relacja, świadomie lub też nie powielasz ten schemat dalej. Trudno w to uwierzyć, ale takie z reguły są fakty.
Z jednej strony masz mocno zaniżoną własną samoocenę, a co za tym idzie przyciąganie takich samych partnerów do związków też o czymś świadczy. Drugie to właśnie powielane schematy z domu rodzinnego.
Jest na necie książka Alice Miller "mury milczenia, cena wyparcia urazów z dzieciństwa" w pdf, której już sam tytuł mówi pobieżnie o Twoim problemie.

Odnośnik do komentarza
Gość birdie1993

Dziękuję za pomoc. Zakończyliśmy ten związek i powiem wam, że ani jedna łza nie spadła. Tak jest lepiej - nie czuję tęsknoty, może trochę żalu, zero złości. Widocznie tak musiało być. Sama ze wszystkim sobie poradzę. Jestem młoda, trochę życia i mężczyzn przede mna :)
Piszę to żeby pokazać innym dziewczynom że się da - szanujmy siebie i to nasze jedno życie ;)

Odnośnik do komentarza
Gość KC -  kej si.

1. zadbaj o siebie tak by mógł zobaczyć ile może stracić.
2. postaraj się więcej z nim rozmawiać, musi zobaczyć, i poznać twoje wartości i je zaakceptować.
3. wiem że ci na nim zależy więc tak łatwo nie rezygnuj.
4. uświadom mu że miłość to nie jest zabawka (konkretna rozmowa, bez nerwów i podnoszenia głosu )
5. wybacz mu wszystko mówiąc mu to wszystko prosto w oczy.
6. nie odwracaj się i nie odrzucaj go każdy z nas męszczyzn nie może znieść odrzucenia, braku akceptacji.
7. nigdy nie stwarzaj dla niego intryg, lub zagmatwanych sytuacji, my faceci lubimy proste i jasne sytuacje bez długiego myślenia w głowie, każdy z nas facetów jest jak Niewierny Tomasz więc musi być kawa na ławe.
8. przekaż mu to że liczy się środek człowieka a nie zewnętrzna powłoka.
9. postaraj się jak najczęściej z nim przebywać i trzymać go za rękę
10. nie narzucaj się mu ale zawsze staraj się go przytulić i jak najczęściej z nim przebywać.
11. gdy z nim rozmawiasz patrz mu prosto w oczy !, nie zajmuj się często innymi robotami, niech wie że Ci na nim zależy.
12. postaraj się stworzyć w domu trzy ołtarze...
a) bólu, każde z was powinno powiedzieć szczerze co go boli i jakie ma problemy
b) modlitwy
c) wspólnego szczęścia cieszenia się Sobą
Kochać i Być Kochanym

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...