Skocz do zawartości
Forum

Problem z akceptacją


Gość M26

Rekomendowane odpowiedzi

Jestem kobietą. Mam 26 lat. Mój problem polega na tym, że nie mogę zaakceptować mojej rodziny. Pochodzę z małej miejscowosci. Rodzina była dla mnie zawsze źródłem cierpień. Ojciec alkoholik, matka wspoluzalezniona, siostre uważam za osobę która nie ma własnego zdania i nigdy nie wiem co mam o niej myslec. Dodam że jestem najmłodsza w rodzinie. Zawsze przez to czułam się obca. Często byłam lekceważona i wręcz wysmiewana. W domu mieszkali jeszcze dziadkowie i moja babka, która zwasze mnie czymś straszyla. Dziadek zmarł i ledwo go pamiętam. W moim życiu jeszcze wielka rolę odegrała siostra mojego ojca i jej rodzina. Bardzo despotyczni ludzie którzy zawsze gardzili nasza rodzina. Rywalizacja zaszczepiona przez babkę przerodziła się w nienawiść i chęć poniżenia. Mieli łatwo bo mój ojciec pił i był na prawdę żałosny. Dodam że oni mieli swoje mroczne sekrety ale lepiej udawali na zewnatrz. No więc jak byłam nastolatka to moja siostra wyjechała na studia i potem za granicę. Nauczyłam się żyć bez niej. Rozmowy telefoniczne doprowadziły do tego ze miałam skrzywiony, wyidealizowany obraz tego jak ona żyje i postępuje. Miałam bo teraz jestem, blisko, za granicą od dwóch lat. O powrocie do Poski nie ma mowy, nawet nie mam ochoty. Ale problem mam ogromy tutaj i nie jest nim sama emigracja w istocie, bo dla mnie taki rozwój to najlepsza rzecz. Ale rodzina za to jest problemem. Podczas studiów "odzylam". Zaczęłam zadawać się z różnymi ludźmi, oni mnie lubili, akceptowali. Niektorzy znali mnie dosyć dobrze więc bywały konflikty ale zawsze rozwiązane. Po czym przylecialam tu i zaczęłam czuć się jak w klatce. Dodam że moja matka jest tutaj rowniez. Przyleciała jak poszłam na studia. Teraz pracuje z siostra i szwagrem a mieszkam z matką. Nie mogę ich znieść, mam wrażenie ze odrobina moje szczerości mogłaby im zniszczyć świat zludzen w którym żyją. Musze wiecznie uważać na to co mówię inaczej awantura. Zachowują się sztucznie wobec mnie i to doprowadza mnie do szału. Najchętniej wyniosłabym się daleko od nich. Narzuca mi sie ze swoim swiatopoglądem i zasadami. Mam wrażenie ze wykorzystuja to ze nie umiem im odmówić. Miałam inna prace ale siostra do mnie zadzwoniła ze u nich jest praca i super warunki. Okazało się jak juz powiedziałam tak ze warunki są fatalne. Ma wrażenie ze zamydlila mi oczy specjalnie żebym się zgodziła. W ogóle nie mogę ich tratować poważnie. Raz mówią coś a potem zupełnie zmieniają poglądy. Sądzę że to skutek wieloletniego nadużywania marihuany. Czasem mam wrażenia ze rozmawiam z nie poważnymi dziećmi. Mimo że obydwoje są ode mnie wiele starsi. Za bardzo się zaangażowała w ich życie. Chciałam ich naprawić a sama się pogubią. Teraz jedyne co czuje to gniew. Mogę w każdej chwili się od nich "uwolnic". Ale boję się że dobie mnie poczucie winy. Nawet jak zapraszają mnie na film czy cokolwiek i im odmawiam to źle się z tym czuje. Jak mam sobie z tym poradzić? Przecież nie poświęcenia się cała żeby im życie naprawiać. Nie wiem jak znaleźć złoty środek pomiędzy izolacja a oddaniem. Nie umiem znaleźć sposobu na suwerennosc. Może to też dlatego ze boje się zostać sama. Ze znaczną częścią rodziny mam już konflikt tylko dlatego ze po latach tłumienia gniewu byłam wobec nich szczera. Nie chce zostać zupełnie sama ale też nie chce dać się zamknąć w klatce na zawsze.

Odnośnik do komentarza

Jesteś już dość dorosła aby wziąć odpowiedzialnośc za swoje życie. Jesteś za granicą i rozumiem,że ogólnie dajesz sobie radę. Jak chcesz się uwolnić od swoich "kochanych krewnych" to po prostu przenieś sie do innego miasta, Bedziesz z siostrą, szwagrem czy mamą mogła widywać się na okolicznośc świąt lub jakiś innych długich weekendów.
Jak będziesz żyła bardziej na własny r-k to nie bedziesz miała powodów złościć się na nich, zastanawiać się czy siostra do zmiany pracy nakłoniła Cię specjalnie złośliwie, czy była tak samo naiwna jak i Ty skoro o czasie nie wypatrzyłaś, że jednak dla Ciebie to zamiana siekierki na kijek. To jednak nie ona a Ty wypisałaś się z jednej pracy a zapisałaś się do innej nie dosc ją sprawdzając.

Czy masz swojego chłopaka,że jesteś jednak bardzo uczulona na swoich najbliższych. Jak będziesz się przymierzała do swojego związku to może i Ci Twoi najbliżsi będą dla Ciebie dość ważni ale jednak nie najważniejsi i nie będziesz się nimi tak interesowała, czy denerwowała.

Odnośnik do komentarza

Dziękuję za Wasze odpowiedzi. Powiem szczerze że właśnie na to miałam nadzieję, żeby usłyszeć, że "mam prawo żyć po swojemu". Głupie wiem. Juz nie pierwszy raz jestem w sytuacji, że czyjąś wola znaczy dla mnie tyle, ze rzucam wszystko i robie tak, żeby kazdego zadowlic. Oczywiście później niekonsekwentnie wpadam w taki gniew, że kończy się nieprzyjemnie. Nie wiem czemu prowokuje ludzi do takich zachowań. Moze rzeczywiście dzieje się tak bo jestem najmłodsza i zawsze wszyscy mną dyrygowali. Przecież jak tak dalej będę robić to zwariuje. Z pracy już zrezygnowałam, stad ten post. Byl to dla mnie emocjonalny moment, później cały dzień płakałam, bo czułam się jakbym robila tym komuś krzywdę. Chłopaka nie mam bo ciężko utrzymać jakakolwiek relacje jak chce się dopasować do czyichś oczekiwań i na tego chlopala juz nie ma czasy. Miałam kilka znajomości tutaj za granicą, ale za każdym razem odpuszczam sobie pod byle pretekstem. Najśmieszniejsze jest to ze ja juz miesznałam tu sama i prace miałam niezależna. Ale pod namowami uznałam sama ze lepiej będzie to zmienić. A przecież znam siebie i powinnam wiedzieć że ja kocham niezależność. Mnie czasem wystarczy więcej ni raz zapytać i j się godze, bo boje się ze komUs zrobię przykrość. Żałosne, od razu mówię że na psychologa to nie mam czasu ani pieniędzy. A wiem ze by się przydał

Odnośnik do komentarza

Nikomu nic nie jesteś winna i nikogo nie zmienisz, nie naprawisz.
Jesteś odpowiedzialna za swoje własne życie i jak to mówią - jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz.
Oni tobą manipulują, oni cię namawiają, oni....
Ale to ty podejmujesz decyzje, ty im ulegasz.
Chcesz ich zmienić, ustawić po swojemu, czyli ingerujesz w ich życie.
Różnica jest taka, że ty im ulegasz, a oni nie zamierzają nic zmienić. Powoduje to jedynie scysje między wami.
Oni bronią własnych decyzji, ty nie.
Oni żyją swoim życiem, ty żyjesz ich życiem.
Oni podejmują własne decyzje, ty nie. Ty słuchasz się innych.
To siebie musisz zmienić, nie ich.
Jak to przetrawisz, jak to zrozumiesz, to łatwiej ci będzie podjąć decyzję o odseparowaniu się i życiu na własny rachunek.

Pewnie od dziecka starasz się zasłużyć na pochwałę, na uwagę z ich strony.
Możesz sobie nawet tego nie uświadamiać, ale idę o zakład, że tak to jest.
I tak mimo iż się buntujesz, mimo iż widzisz ich błędy, to i tak czujesz wewnętrzną potrzebę, by się starać im dogodzić. I spełniasz ich prośby, ulegasz namowom.
Zacznij stawiać siebie na pierwszym miejscu.
Powtarzaj sobie - ja jestem ważna, moje potrzeby są ważne, moje życie jest najważniejsze. Jestem silna i dbam o siebie ...itp.

Jak już zaczniesz własne życie, najlepiej z dala od rodzinki, poznasz chłopaka, to uważaj na to by nie strać się za bardzo mu ulegać, nie starać się zbyt mu dogadzać.
Nie powtarzaj schematów zachowań, które nabyłaś w dzieciństwie.

Odnośnik do komentarza

Dziękuję ponownie. Jestem zaradna. Żyje na własny rachunek od kiedy skończyłam studia. Potrafie o siebie zadbac w pelni. Musze zwalczyć to poczucie winy jak stawiam siebie na pierwszym miejscu. Nie oczekiwać w kolko pozwolenia i akceptacji. Paradoksalnie to co tu pisze to tez próba uzyskania pozwolenia i akceptacji. Ale chociaż budująca.

Odnośnik do komentarza

Jest w Tobie duża potrzeba aprobaty społecznej, dlatego rodzinie łatwo Tobą kierować. Jesteś dorosłą kobietą, masz prawo do niezależności, autonomii, własnych wyborów bez konsultacji z kimkolwiek. Masz pracę, własne pieniądze, więc nie oglądaj się na to, co mówi matka, siostra, szwagier czy jeszcze ktoś inny z rodziny. Rób to, co Ty uważasz zam słuszne. A z Twoich postów wynika, że jesteś rozsądną kobietą, twardo stąpającą po ziemi, więc wierzę, że w końcu odnajdziesz w sobie siłę, pozbędziesz się nieuzasadnionego poczucia winy wobec rodziny i weźmiesz odpowiedzialność za własne wybory. Pozdrawiam i powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...