Skocz do zawartości
Forum

Zerwał, nie kocha, nadal musze tu mieszkać.


Gość Skrzywdzonaa

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Skrzywdzonaa

Witajcie, pisze chyba po to, żeby sie wygadać i wyrzucić to z siebie..

Mam 23 lata a On 26. W 2016 na przelomie stycznia/lutego zaczęliśmy sie spotykać. To on sie o mnie staral i podrywal od grudnia 15'. Zaczelam sie z nim spotykac ale bez zobowiazan, nie moglam sie zaangazowac bo zakonczylam wtedy swoj 2 letni zwiazek. Bardzo o mnie zabiegal, po kilku miesiacach odpychania od siebie uczuc zaangazowalam sie, spotykalam sie z nim majac nadzieje na zwiazek, w czasie naszego spotykania on byl na etapie urzadzania swojego mieszkania, zawsze jeździliśmy wybierac rzeczy do domu razem, zblizylo nas to do siebie.. od wakacji zaczelam co raz czesciej u niego zostawac, mialam tu swoje rzeczy, rzadko wracalam do wynajmowanego mieszkania, bylo nam razem cudownie, ciagle o mnie zabiegal.. w sierpniu 16' poczułam ze cos zaczyna sie psuc, po naszych wspolnych wakacjach. Czesto sie klocilismy ale nadal uwazalam ze jest nam ze soba dobrze, bo bylismy razem, wspieralismy sie. Od wrzesnia prawie z nim mieszkałam, bo nieoficjalnie nadal mialam wynajmowany pokoj. W pazdzierniku kupilismy wspolnie psa o ktorym zawsze marzylam, on nie byl przeciwy i tak oto w naszym domu pojawil sie szczeniak, caly listopad spedzilam u niego az w końcu pod koniec miesiaca sie wprowadzilam. Wiedzialam ze nie jest tak jak powinno ale myslalam ze wspólny pies i zycie pod jednym dachem nam pomoga.. mylilam sie. Przez jakis czas bylo dobrze ale pozniej juz co raz gorzej.. codziennie sie klocilismy, to ja w grudniu po raz pierwszy powiedzialam mu ze go kocham bo nigdy nie mowil o uczuciach. Po aru dniach mi odpowiedzial ze tez mnie kocha. Pierwsze wspolne święta, poznal moich rodzicow, bylam szczesliwa ale w glebi duszy bie czulam tego ciepla i milosci ktore powinno sie czuc w zwiazku. Mowil ze jestem najwazniejsza i ze kocha ale bylo nam ze soba co raz gorzej. W styczniu miesiac temu czulam sie nieszczesliwa ale kochalam go i kocham nadal, ciagle zylam nadzieja ze wie ułoży. Dalismu sobie szanse po powaznej rozmowie, ostatnia ale on tydzień temu powiedział mi, ze mnie nie kocha i nie czuje w ogole tegotego związku i niena mozemy byc razem. Jestem zalaman, codziennie placze, nadal go kocham. On twierdzi ze jestesmy calkien inni, ze ja widze zawsze wszystko w czarnych barwach, zawsze wszysto jest źle i ciagle dokladam sobie co raz to nowe problemy a on jest optymista. Mowi ze sie nie dogadujemy i nie chce ze mna byc, twierdzi, ze tez mu ciezko ale na prawde nic takiego po nim nie widac. Ja jestwm wrakiem czlowieka, stracilam wszystko, probowalam z nim rozmawiac 4 razy i za kazdym razem wbijal mi noz w plecy mowiac ze mnie nie kocha i nie wie czy kiedykolwiek kochal mimo, ze mi to mowil! Nasza szansa trwala tydzien bo po tygodniu powiedzial koniec, ze nie moze mnie dalej ranic bo widzi jak ja sie angazuje i jaka jestem dobra, za dobra.. to najgorsze co mnie w zyciu spotkalo, jestem w trakcie zmiany pracy, nie moge sie odnalezc w nowej pracy i ciagle mysle o tej sytuacji a nie o pracy, mam sesje i juz nie zdane egzaminy bo nie potrafie wziac sie za nauke.. tracę psa bo ze wzgledow finansowych chcialabym zostal u niego, wiem ze tu bedzie mial lepiej i nie bedzie musial siedziec zamkniety w 4 scianach.. od rozstania minal tydzien a przede mna jeszcze 3 wspolnego mieszkania bo nie mam sie gdzie podziac, pokoj w mojej starej stancji zwolni sie z poczatkiem marca i wtedy siesię przeniose ale teraz codziennie cierpie, gdy go widze albo slysze to zalewam sie lzami. Staralam sie go unikac, po powrocie z pracy plakalam codziennie i ze zmeczenia po 20 chodzilam spac. Nie wiem jak mam sie zachowywac w tym mieszkaniu, czy go unikac czy starac sie zyc normalnie, nie zamykac sie w pokoju z placzem ciagle lezac w lozku. Nie moge sie pogodzic z jego decyzja, to stalo sie tak nagle, przed chwila mieliśmy walczyc i myslalam ze jest dobrze, mowil ze kocha a kolejnego dnia powiedział ze nie wie czy kiedykolwiek kochal... nie chce mi sie zyc, ciagle mam nadzieje... przepraszam za tak chaotyczny post.

Odnośnik do komentarza

~Skrzywdzonaa
"...ale on tydzień temu powiedział mi, ze mnie nie kocha i nie czuje w ogole tegotego związku i niena mozemy byc razem. Jestem zalaman, codziennie placze, nadal go kocham. On twierdzi ze jestesmy calkien inni, ze ja widze zawsze wszystko w czarnych barwach, zawsze wszysto jest źle i ciagle dokladam sobie co raz to nowe problemy a on jest optymista. Mowi ze sie nie dogadujemy i nie chce ze mna byc, twierdzi, ze tez mu ciezko ale na prawde nic takiego po nim nie widac. Ja jestwm wrakiem czlowieka, stracilam wszystko, probowalam z nim rozmawiac 4 razy i za kazdym razem wbijal mi noz w plecy mowiac ze mnie nie kocha i nie wie czy kiedykolwiek kochal mimo, ze mi to mowil! Nasza szansa trwala tydzien bo po tygodniu powiedzial koniec, ze nie moze mnie dalej ranic bo widzi jak ja sie angazuje i jaka jestem dobra, za dobra.."
Tutaj nic nie stało się nagle, niedogadywliście się praktycznie od momentu, gdy u niego zamieszkałaś.
On z pewnością nie podjął tej decyzji z dnia na dzień.
Jak widać, to zerwanie też nie przyszło mu łatwo.
To nie jest przyjemny moment, dla osoby, która ma poczucie odpowiedzialności i wyrzuty sumienia.
Cham, potraktowałby cię z buta, a on zachował się jak najbardziej uczciwie.
Powiedział ci prawdę na podstawie własnych odczuć, nie chce z tobą dalej być, więc w jaki sposób miał ci to powiedzieć?
Uzasadnił logicznie swoją decyzję, a widząc twoją reakcję i chcąc cię pocieszyć, użył na koniec dość wyświechtanego sposobu mówiąc, że jesteś "dobra, za dobra dla niego".
Tych ostatnich słów nie bierz na poważnie, gdybyś była taka dobra, nie zerwałby z tobą.
Uwierz w to, co mówił najpierw, a także w to, że nie można zmusić nikogo do miłości.
Musisz pogodzić się z jego decyzją i postaraj się trochę opanować swoje emocje, bo prędzej wzbudzisz w nim jeszcze większe zniechęcenie, a nawet irytację, niż np. litość.
Fatalnie się stało, że w tym trudnym dla siebie momencie nadal z nim mieszkasz, jesteś narażona na jego obecność.
Postaraj się jednak nie okazywać swojej rozpaczy tak jawnie, jemu tez nie jest łatwo.
Na twoim miejscu wyprowadziłabym się na ten czas do jakiejś koleżanki, byłoby ci trochę łatwiej.
Współczuję ci tego, co przeżywasz, ale musisz się z tym pogodzić. Zamiast zalewać się łzami, wykonaj wysiłek i np. weź się za naukę, wyjdź czasami ze znajomymi, zajmij się czymś, to niełatwe, ale tylko sama możesz sobie pomóc.

Odnośnik do komentarza

Pomieszkać trochę musisz z nim, to graj na nomalną sytuację i nie zalewaj się łzami, bo to go tylko utwierdza w przekonaniu, że do nieszczęść to Ci wyjątkowo blisko, a z życia jak Wam było względnie ze sobą dobrze, to cieszyć się nie umialaś- czyli on dobrze zrobil, że z taką co widzi szklankę od polowy pustą on przez życie nie chce iść. Po co swoimi łzami masz mu dawać satysfakcję.

Sama piszesz, że wcześniej to niby było dobrze, ale coś czułaś przez skórę, że on nie jest dla Ciebie dość ciepły, coś jakby zaczęło się psuć od sierpnia a w grudniu "bylam szczesliwa ale w glebi duszy bie czulam tego ciepla i milosci ktore powinno sie czuc w zwiazku."
Można rozumieć, że on się starał jak umiał, a Ty w kłotniach ciągle uważałaś, że to nie jest tak jak powinno być- czyli dowiadywał się od Ciebie, że jego normalny, codzienny wg niego dobry do Ciebie stosunek, nie jest dla Ciebie niczym satysfakcjonującym.
Można też rozumieć, że przez skórę czulaś dobrze. Kiedyś mu się bardzo podobałaś i na początku Waszej znajomości bardzo o Ciebie zabiegał, ale jak już prawie u niego zamieszkałaś, kupiliście psa , on się już Tobą z lekka znudził. A po Twoim zachowaniu (wizyty u rodziców) można by domniemywać, że niedługo za psem byś się zdecydowała i na dzieci a on po prostu jeszcze "gniazdować" nie chce i tyle.

Jakby nie było- kochałaś to cierpisz. Godnośc swoją trzeba mieć i pod wspólnym jeszcze dachem względnie normalnie i spokojnie się zachowuj.

Ponadto popatrz nie tylko emocjonalnie ale jakby z wyrachowaniem na sytuacje. Wychodzisz ze związku tak okaleczona psychicznie i rozpaczająca, że w nowej pracy nie jesteś tak dobrze postrzegana jak mogłabyś być, gdyby było normalne, spokojne, nudne życie. Ponadto co najważniejsze, rozstanie się z chłopakiem zaraz przyplacisz zawaloną sesją a i może w rezultacie całym rokiem Pokaż mi kolesia, który tylko dlatego, że z aktualną dziewczyną się nie dogaduje zawaliłby sesje. Raczej takich nie ma. Faceci są zdenerwowani, zdegustowani, ale o swoje kariery ( w tym przypadku wstęp do kariery- studia) bardzo dbają i ich dla kobiet jakoś nie zarzucają. A biedne dziewczyny są tak nieszczęśliwe, świat im się wali i we łzach tonąc lub w depresje popadając spokojnie walkowerem studia oddają, a przynajmniej rok. Potem trafi się jakieś dziecko i znów powód (tym razem bardzo poważny) i studia znow się oddalają.W tym wzgledzie dziewczynom od facetów dużo uczyć się trzeba.

Wylej sobie na głowę wiadro zimnej wody- jesteś nieszczęśliwa ale świat na Twoim nieszczęsciu się nie zatrzyma. Musisz być twarda, bo życie jest dla Ciebie twarde. Marsz do książek- ucz się ile zdolasz. Zadbaj o zwolnienia lekarskie, na terminy, na które nie dotrzesz (przecież jesteś jakby chora- dusza Ci choruje i to nie będzie nadzwyczajne nadużycie), zabiegaj o przedlużenie sesji. Nie daj się wykopać z uczelni, z roku. Cudzych uczuć nie umiesz i nie możesz zaprogramować- nie zmusisz nikogo do miłości- NIE MASZ na to wplywu. Niemniej swoją sesję ,możesz, wręcz powinnaś zmodyfikować pod swoim kątem i ją zaliczyć. Na to MASZ wplyw. Grzechem byłoby jakbyś nie chciała tego o czasie zrozumieć i wykorzystać.

Głowa do góry. Serce cierpi, ale Ty jesteś twarda i biegając do pracy nie dasz się i sesję zaliczysz, czego serdecznie Ci życzę.

Ja nie umiesz się skupić wobec nieopodal istnienia Twojego niedawnego chłopaka- to na te noce, gdy będziesz zakuwała wkumpluj się do jakiejś koleżanki z uczelni, która też jak głupia teraz zakuwa- jakbyś nie mogła po koleżeńsku, to powiedz, że jak się ogarniesz to zrekompensujesz jej to materialnie. Musisz mieć chwilę spokoju niezbędną do nauki, a być może, że z obrazem chłopaka przed nosem nie będziesz umiała się skupić. Jak zechcesz to dasz radę. Wierzę w Ciebie- bo wygląda, że ogarnięta dziewczyna jesteś, tylko nie daj się facetom tak manipulować.

A psa musisz niestety jemu zostawić, bo na stancjach to dużo uwag mogą mieć do czworonoga i byś czesto dopóki nie dojdziesz do swojego własnego lokum z powodu zwierza miala trudności.
Pomyśl, że jak chlopakowi się z czasem poglądy na Twój temat wyrównają, to będzie mial zawsze Ciebie przed oczami jako tą, która mu wynalazła takiego fajnego czworonożnego przyjaciela. A w życiu w miarę dobrze jest, jak wspominamy swoje milości pochlebnie, bo one zawsze czegoś nas o sobie i o życiu powinny nauczyć.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...