Skocz do zawartości
Forum

Życie z kontrolerem


Gość Anastasja

Rekomendowane odpowiedzi

Zanim poznałam męża to miał problem z terminowa spłatą kredytów i w efekcie komornika. Mamy rozdzielnośc majątkową i wszystko co posiadamy jest na mnie dlatego, że to konieczność. Więc generalnie jestem właścicielką wszystkiego, ale zobowiązania mieszkaniowe i firmowe również obciążają tylko mnie. Mąż na początku naszego małżeństwa miał straszne problemy zdrowotne i nie wiedzieliśmy co to jest. W końcu zdiagnozowano nerwice, chodził do psychologa i psychiatry, bierze cały czas leki. Ale od pewnego czasu psychoterapi nie ma i mam wrażenie że jest coraz gorzej. W całym tym syfie na swój chory sposób on mnie kocha, mówi to, dlatego nie potrafię zrozumieć jak można niszczyć w taki sposób ukochaną osobę. Wielokrotnie mówiłam mu, że bolą mnie jego słowa, nawet powiedziałam że niewiem czy jeszcze go kocham, i wiem że było mu przykro. Potrafi być wspaniały, ale niewiele trzeba żeby wpadł w szal i wtedy dosłownie szuka dziury w całym. Słyszę wtedy że jestem niedojrzala gowniara i mam wszysto w d... I tylko on się martwi i dba żeby firma prosperowala

Odnośnik do komentarza

Wiem, że w tych okolicznościach nie ma sensu wypominać, ale z tego wynika, że nie jest on taki wspaniały za jakiego się uważa, skoro kiedyś biznes szedł mu jak po grudzie.
Napisałaś wcześniej, że gdy on zaczyna swoją napaść, ograniczasz się do zwracania mu uwagi, żeby cię nie wyzywał, a z pojedynku na argumenty wycofujesz się bo go nie przegadasz.
Faktycznie, kłótnia do niczego budującego nigdy nie prowadzi, ale może oprócz stanowczego veto na jego agresję i wyzwiska, spróbuj równie stanowczo powiedzieć co myślisz o nim i jego zachowaniu i wyjść, lub przerwać mu już na wstępie jego tyradę, nawet gdybyś miała huknąć pięścią w stół i powiedzieć dość, nie pomagasz, tylko,niszczysz!
...i wychodzisz, sam z sobą nie będzie się kłócił.
Dopiero jak emocje trochę opadną można dyskutować, uświadamiając mu jakim jest tyranem i jak niszczy ciebie i rodzinę, jak się z tym czujesz i jak powoli masz dosyć życia z nim.
Dyskutować nie na tematy zawodowe, tutaj możesz krótko stwierdzić, że robisz wszystko najlepiej jak potrafisz, bynajmniej nie dla jego satysfakcji, ale dla was, jako rodziny i dobrze byłoby, gdyby to wreszcie dostrzegł, zwłaszcza, że sam na początku kariery orłem nie był.
Podstawą jesteście wy, jako wspierająca się (w założeniu) rodzina. Jeśli on tego nie rozumie i nie zamierza niczego zmieniać, przede wszystkim siebie, to jest jeszcze ostatnia deska ratunku - terapia dla niego na początek.
Może trzeba z nim ostro i nie owijać w bawełnę, bo on chyba nie zdaje sobie sprawy z tego, do jakiego stanu cię doprowadził.

Odnośnik do komentarza

Trudno nam, ludziom zrównoważonym psychicznie,zrozumieć takie zachowania,bo przecież jak to... ,normalny człowiek by się opanował...,
on dokładnie zdaje sobie sprawę,że Ciebie krzywdzi,przepraszanie też tu nic nie da ,bo co Ci po przeprosinach ,jak za chwilę to samo...,ale to jest widać silniejsze od niego, ja też nie mogę tego pojąć ,ale tak jest,do tego dodać przyzwolenie... ,
nie potrafi kontrolować emocji i nie ma "hamulcowego"...,ciekawa jestem ,co tacy ludzie czują po takim wybuchy agresji..,ulgę ,satysfakcję czy raczej mają moralnego kaca,choć pewnie każdy ma inaczej.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Czasem mam wrażenie, że choć nie przyzna racji to coś do niego trafia bo widzę poprawę. Pani psycholog podobno też stwierdziła, że nie potrafi się otworzyć i jak zadaje mu jakieś osobiste pytanie to on bardzo umiejętnie się wymiga od odpowiedzi, powie dużo ale nie do końca na temat. Szkoda tylko że już do niej nie chodzi i nie pracuje nad sobą. Nieraz mam ochotę trzasnac drzwiami i wyjść, ale on to potem odwróci przeciwko mnie, że mam wszysto w nosie, zabrałam się i poszłam. Cokolwiek nie zrobię to źle, teraz z nim nie rozmawiam, to też nie jest dobrze, ale potrzebuję czasu żeby zebrać myśli.

Odnośnik do komentarza

Właśnie napisałam maila do niego, zobaczę jaki będzie odzew, narazie jak proponowałam żeby wrócił do psychologa to nie było efektów. Może mój mail sprowokuje dyskusje i wtedy jeszcze raz porusze temat. Dziwne, że siedząc pod jednym dachem muszę pisać mail, ale nie potrafię się zmusić do rozmowy bo zaraz mam kluche w gardle.

Odnośnik do komentarza

Nie to nie jest dziwne w takiej sytuacji bo kiedy wszelka dyskusja kończy się zawsze tak samo to forma pisemna daje każdej ze stron czas na oddech, takie policzenie do dziesięciu i w miarę spokojną odp. On też mógłby Ci odpisać. :)
Jeśli mu zależy na porozumieniu to się zgodzi.

Odnośnik do komentarza

No i nic z tego nie wyszło. Przeczytał, zamiast odpisać zaczęliśmy rozmawiać i skończyliśmy w punkcie wyjścia. On uważa, że ja się nie uczę, nie rozwijam i działam w ten sposób na szkodę firmy, dlatego wybucha złością czyli że na to zasłużyłam, że gdybym była jego pracownikiem to już by mnie dawno zwolnił. Moja reakcja jest dziecinna, bo zamiast wziąść się do roboty i pogłębiać wiedzę i umiejętności jako przedsiębiorca to się obrażam, bo mnie zbesztal. Prawda, trochę racji w tym jest, skoro cokolwiek nie zrobię jest źle to nie chce mi się wysilać

Odnośnik do komentarza

No tak jeśli znowu doszło do wymiany zdań bezpośredniej...
to może wyglądać dziecinnie ale w tej sytuacji to albo porozumiecie się pisząc do siebie nawzajem albo wcale -
i możesz mu zaproponować żeby odpowiadał i tez listownie, żeby nie było kłótni.
Ja myślałam ze tradycyjny list na kartce byłby nawet lepszy, inaczej jakoś się czyta i odbiera własnoręczne pismo, jest mniej chłodne, bardziej osobiste. Wiadomo ze to kosztuje wysiłku ale w końcu chodzi o ratowanie małżeństwa.
Jest jeszcze opcja ze porozmawiacie np przy psychologu w roli mediatora, który bezstronnie oceniłby sytuację.
Albo faktycznie przyjdzie Ci prowadzić firmę samej lub pójść do pracy a nawet się rozstać- tylko uprzedź go o tym kroku tak, żeby miał szanse na ewentualne otrzeźwienie.

Odnośnik do komentarza

Anastasja
No i nic z tego nie wyszło. Przeczytał, zamiast odpisać zaczęliśmy rozmawiać i skończyliśmy w punkcie wyjścia. On uważa, że ja się nie uczę, nie rozwijam i działam w ten sposób na szkodę firmy, dlatego wybucha złością czyli że na to zasłużyłam, że gdybym była jego pracownikiem to już by mnie dawno zwolnił. Moja reakcja jest dziecinna, bo zamiast wziąść się do roboty i pogłębiać wiedzę i umiejętności jako przedsiębiorca to się obrażam, bo mnie zbesztal. Prawda, trochę racji w tym jest, skoro cokolwiek nie zrobię jest źle to nie chce mi się wysilać

No dobrze, to Jest jego zdanie o Tobie, a jak to wygląda wg Ciebie?
To, że Ty masz - jego zdaniem - problem z "tym" czy "tamtym", to nie znaczy, że masz problem z głową; czego nijak nie można powiedzieć o Nim. (Asertywna i nieco brutalna riposta)
Bo jakby nie patrzeć to pod przykrywką nieumiejętności wyrażania uczuć, co jest klasycznym przykładem przemocowca emocjonalnego vel wampira.
tak rzutem na taśmę
Okazało się, po krótkim czasie, że mój partner to wampir emocjonalny, podkopujący pode mną metrowe doły. Jak to bywa w takich toksycznych związkach, na początku było cudownie, dogadywaliśmy się, w przypadku nieporozumień stawialiśmy na rozmowę. Do tej pory nie wiem, co takiego się stało, co w tego człowieka wstąpiło, albo jak to ja bardzo byłam ślepa.
Kilka 'aktywności' wampira emocjonalnego:
- deprecjonowanie waszych pasji, zainteresowań, dokonań, na początku w żartach, które z czasem stają się natarczywe
- próba zrzucenia win wynikających z jego strony na was - odwrócenie 'kota ogonem'
- dotkliwe, notoryczne uwagi na temat waszego wyglądu, stylu ubierania się, tzw. 'małe szpilki'
- nieumiejętność rozmowy, trzaskanie drzwiami, a tym bardziej brak poczucia winy z jego strony
- ignorowanie, próby sił przy znajomych
- wieczne fochy i obrażanie się, nawet przy spokojnej rozmowie, którą on prowadzi do karczemnej awantury
- kompletny brak szacunku pod przykrywką 'nie umiem wyrażać uczuć'
- próby odciągnięcia od najbliższych
- granie na waszych emocjach, czasie i pieniądzach
- pozowanie na kochającego, dobrego partnera, który rzuca wszystko dla was, dopóki grozicie mu odejściem
- wszelkie pozostałe próby przemocy psychicznej, prowadzące do znacznego obniżenia pewności siebie, rezygnowania ze swoich zainteresowań, przyjaciół, prowadzące do przejęcia całkowitej kontroli nad waszymi emocjami

Jak wy czujecie się w związku z wampirem emocjonalnym?
- wykończone, śpiące, niekochane, nieakceptowane
- zaczynacie zwracać uwagę na bzdury i drobnostki w swoim wyglądzie, co często prowadzi do niskiej samooceny
- odcinacie się od ludzi wokół, gdyż zazwyczaj jemu osoby z waszego towarzystwa 'nie pasują'
- rezygnujecie z siebie kompletnie


Ile z tej krótkiej charakterystyki pasuje do Was z osobna?
Skoro jest taki skory do osądzania Ciebie, to cytując po raz n-ty tą regułkę
pokazując palcem na partnerkę odwróć dłoń i co widzisz?
Trzy palce (w tym jeden jej) są skierowane ku Tobie.
I nie chodzi tu o to, że jesteś temu wszystkiemu bardziej winny, tylko 3-krotnie bardziej powinieneś przyjrzeć się sobie i swojej roli w tej Waszej relacji.

zasadziłbym ją jemu z marszu.
Mamy tu na pierwszym planie coś co w tej toksycznej terminologii nosi miano projekcji, czyli
jest manewrem psychologicznym, który można łatwo wyjaśnić. Jest to ulubione narzędzie umniejszacza: przenosi odpowiedzialność, za swoje własne uczucia na kogoś innego, zupełnie jakby ten ktoś był ich źródłem.
Te jego stwierdzenia powodują, że zaczynasz zastanawiać się nad sobą. Przenosisz zainteresowanie na siebie, przyglądasz się własnym uczuciom, zamiast zwrócić uwagę na uczucia tej drugiej osoby, a to już zapewnia jej całkiem dobre schowanko. Oskarżyciel często obciąża cię odpowiedzialnością za to, co sam robi. Klasyka gatunku.
Czyż nie zakrawa na ironie, że ktoś, kto chłoszcze innych za negatywne myśli czy złe postępki, najczęściej sam grzeszy w myślach, słowach i uczynkach?
Gdy ktoś cię zaatakuje za coś, czego nie zrobilaś, mówi to więcej o nim niż o tobie.
Można powiedzieć ogromnie dużo o ludziach na podstawie ich projekcji. Trzeba tylko uważnie słuchać.
Z projekcją można sobie poradzić również w ten sposób:
Odbijanie projekcji:
Gdy ktoś oskarża cię o coś, czego nie zrobiłaś, sprawdź, czy on (ona) tego nie zrobił. Gdy ktoś ci czymś grozi, zagroź mu dokładnie tym samym. (Istnieje duze prawdopodobieństwo, że on czy ona grozi ci czymś, czego się sam najbardziej boi). Gdy ktoś zarzuca ci, że jego (jej) nie lubisz, że jesteś uprzedzony, zgadnij, kto tu kogo nie lubi. Zgadnij, kto jest uprzedzony. Gdy ktoś ci mówi, że masz wybrać między A i B, powiedz temu komuś, że nie masz zamiaru wybierać, że on sam może podjać decyzje.

Jay Carter "Wredni ludzie" kłania Ci się tutaj w pas...

Odnośnik do komentarza

Moim zdaniem to nie nerwica,ale boderline,albo inne zaburzenie. Agresji mozna czesto przypisywac nerwice jako,ze osoba jest nerwowa, ale nerwice maja raczej inny przebieg. Np. nerwica natrectw,albo nerwica lękowa objawiaja sie zupelnie inaczej. Ponadto widac,ze zupelnie nie dogadujecie sie w zwiazku. Moze zamiast niego Ty skorzystaj z wizyty u psychologa i porozmawiaj z nim o sobie i o waszym zwiazku. Moze pomoze Ci znalezc jakies rozwiazanie.

Odnośnik do komentarza

Facet stracił własną firmę, ma długi, a ty ślepo mu ufasz w sprawach zawodowych?
I uważasz że on jest lepszy niż ty?
Otrząśnij się, przestań przepraszać, przestań czuć się gorsza, bo oboje wylądujecie na bruku.
Bardzo możliwe, że ty jesteś tzw. "szara myszka", co odwala całą robotę, ale zbyt jest zahukana, by docenić siebie i swoją pracę.
Postawa sprawę na "ostrzu noża". Powiedz, że chcesz się rozwieść i aby się wynosił, bo tak dalej nie możesz żyć.
Bardzo możliwe, że się wystraszy i zacznie normalnie cię traktować.
I zaczniecie pracować jak wspólnicy, przyjaciele.
Jeśli nie, to zdecyduj się na ten rozwód, bo i tak będzie lepiej, mimo przejściowych kłopotów.
Dasz radę, jak tylko uwierzysz w siebie.
To podstawa, trzeba wierzyć że się uda, bez takiej wiary nie ma sensu cokolwiek robić.
Jak zaczniesz wierzyć w siebie, to pokonasz wszystkie przeszkody, nie zrazisz się trudnościami i będziesz szła na przód.
I od nowa ułożysz sobie życie.
Popracuj nad tym, popracuj nad swoją psychiką, bo na razie jesteś mocno "pokopana".
Zacznij od myśli - dam radę - i powtarzaj to sobie cały czas, na okrągło.

Bardzo możliwe, że on się tylko chwilowo zmieni i po pewnym czasie znowu zacznie cię "dołować".
Ale wtedy już nie daj mu żadnej szansy, bądź konsekwentna i rozwiedź się.
Szansę można dać tylko raz, inaczej będzie tylko gorzej, niż było.

Odnośnik do komentarza

Anastasja
On uważa, że ja się nie uczę, nie rozwijam i działam w ten sposób na szkodę firmy, dlatego wybucha złością czyli że na to zasłużyłam...

Absolutnie nie zasłużyłaś,nie wierz w to co on mówi, to nie usprawiedliwia jego wybuchów,tylko on szuka winy w Tobie i udaje mu się, Ciebie w wpędzić w poczucie winy,to jest jego linia obrony,najprostsza,
a wina tkwi w nim,
żeby to zrozumieć ,zgadzam się z tym ,że powinnaś sama skorzystać z porady psychologa,albo razem z terapii małżeńskiej,żebyś zrozumiała ,że ten co się denerwuje,czy wybucha złością ,zawsze winę zawala na innych,nawet się mówi ,bo mnie ktoś czy coś zdenerwowało ,a faktycznie to jest tylko nasza reakcja na sytuację.

Anastasja
Moja reakcja jest dziecinna, bo zamiast wziąść się do roboty i pogłębiać wiedzę i umiejętności jako przedsiębiorca to się obrażam, bo mnie zbesztal. Prawda, trochę racji w tym jest, skoro cokolwiek nie zrobię jest źle to nie chce mi się wysilać

Masz prawo się obrażać,to on nie ma prawa Cię besztać,
nigdy w związku nie da się spełniać wszystkich oczekiwań partnera,
jesteś jaka jesteś , szacunek Ci się należy ,a on widać takimi metodami próbuje Cię jeszcze wychowywać,nie tędy droga.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

W czasie ostatniej rozmowy padła propozycja żebym poszła na etat, oczywiście zaznaczył że nie godzi się na najniższą stawkę. Ciekawa jestem czy gdybym się zdecydowała nie zmieniłby zdania, muszę to przemyśleć. Czytam Wrednych Ludzi i mam ochotę kupić tę książkę mu niebawem na urodziny, jak myślicie czy to dobry pomysł czy zbyt ryzykowne?

Odnośnik do komentarza

Anastasja
Pewnie masz rację, beznadziejna sprawa.

Jeśli masz na myśli książkę, to wcale nie uważam, że sprawa jest beznadziejna. Czytasz ją przede wszystkim dla siebie.
Jeśli chodzi o prezent dla męża?
Czemu nie, jednak podarowałabym tę książkę bez okazji, lub po kolejnym spięciu.
Na urodziny "zarezerwowałabym" raczej dobry nastrój, bo już sam tytuł książki spowoduje, że zrzednie mu mina.

Odnośnik do komentarza

Pójść na etat? Za duże ryzyko. Firma jest na ciebie, jeśli padnie, to ty będziesz spłacała długi. Nie ufam mu, jeśli w poprzedniej firmie narobił długów i zbankrutował.
Możecie:
Niech on idzie na etat, ty pilnuj firmy. Weź pracownika, to sobie poradzisz, o ile całkowicie nie straciłaś wiary w siebie. Lub-
Przepisz firmę na niego, a sama idź na etat.
Sprzedajcie firmę i oboje idźcie do normalnej pracy.

Książkę daj mu do poczytania, ale nie z okazji urodzin.

Odnośnik do komentarza

Firmy przepisać na niego nie możemy, bo jak będzie miał jakiś majątek to komornik pewnie położy na tym łapę. Mam zaufanie w kwestii firmy i wiem, że nie doprowadzi celowo do upadku, bo jest odpowiedzialny. Błędy młodości niestety ciągną się za nim, więc i za mną odkąd jesteśmy razem. Być może to że ma niesplacone swoje długi i tak naprawdę moja firma to ostatnia deska ratunku powoduje że czuje ogromną presję, żeby to się rozkręcilo i żeby było z czego żyć. Na etat on nie pójdzie, po pierwsze bo komornik siądzie mu na wynagrodzenie, a po drugie po kilkunastu latach bycia szefem, mając nerwice nie da rady się podporządkować, a i pracodawcy nie lubią takich zarozumialcow. Jak ja pójdę na etat, to będę pracowała na pensję pracownika, którego trzeba będzie zatrudnić na moje miejsce. Tak naprawdę nie stać nas teraz na to. A w razie L4 pracownika jest problem, mamy 6 letnie dziecko którego w razie kłopotu nie ma z kim zostawić bo moi rodzice wyjechali za granicę do pracy, a mama męża mieszka daleko

Odnośnik do komentarza

Anastasja
Błędy młodości niestety ciągną się za nim, więc i za mną odkąd jesteśmy razem. Być może to że ma niesplacone swoje długi i tak naprawdę moja firma to ostatnia deska ratunku powoduje że czuje ogromną presję, żeby to się rozkręcilo i żeby było z czego żyć. Na etat on nie pójdzie, po pierwsze bo komornik siądzie mu na wynagrodzenie,

A może, paradoksalnie, w tych jego kłopotach finansowych, znajdziesz na niego sposób.
Związałaś się z nim wiedząc jaka jest jego sytuacja finansowa, twój wybór. Rozumiem - miłość.
Zgodziłaś się na wspólne niesienie tego garbu, jednak nie musisz godzić się na jego przemoc psychiczną.
Za swoje błędy młodości on wyżywa się na tobie. Podnieś tę kwestię w rozmowach z nim.
Ty chciałaś go wspierać, a on zrobił sobie z ciebie niewolnika i worek treningowy w jednym, a wszystko z powodu jego niegdysiejszych decyzji.
Piszesz, że wszystko jest zapisane na ciebie, ale czy macie rozdzielność majątkową, czy ty, jako jego żona nadal odpowiadasz za jego długi?
Uważam, że w waszej sytuacji, on mimo wszystko, powinien podjąć pracę na etacie, a tym samym część jego wynagrodzenia (bo przecież nie całość) szła by na spłatę JEGO długów.
To oczywiste, że długi należy spłacać, a nie szukać sposobów jak tego uniknąć.
W końcu wasze problemy finansowe są tylko jego zasługą, więc to on powinien wykonać ogromny wysiłek, żeby wyprowadzić was na prostą, a więc praca na etacie, a dodatkowo pomoc w twojej firmie.
Pomyśl także o przyszłości. Czas nie stoi w miejscu, on oficjalnie nie jest nigdzie zatrudniony. Co z jego ubezpieczeniem zdrowotnym i ewentualną emeryturą w przyszłości?
Fatalnie dałaś się wmanewrować, będziesz go tak holować do późnej starości, a jednocześnie dawać mu pożywkę do gnębienia cię i pompowania ego?
Gdybyś chociaż miała jakąś satysfakcję z pożycia małżeńskiego, tymczasem stałaś się ofiarą nie tylko jego błędów młodości, ale także paskudnego charakteru.
Przemyśl to wszystko, może czas wywalić mu kawę na ławę, ale wtedy musisz liczyć się z tym, że on po prostu odizoluje się od ciebie i zostawi samą z firmą.
Tylko to też byłoby z jego strony idiotyczne wyjście, bo z czego będzie żył?
On z pewnością zdaje sobie sprawę za swojego beznadziejnego położenia i frustrację z tego powodu wyładowuje na tobie.

Odnośnik do komentarza

Mamy rozdzielczośc majątkową, od początku wiedziałam jaka jest sytuacja, postawił sprawę jasno i jeszcze przed ślubem mieliśmy zrobioną rozdzielczośc. To dla mojego bezpieczeństwa, ale i jego. To jest taki trudny typ i on wie, że nic w świetle prawa nie posiada, więc nie da się łatwo odsunąć. Jak kiedyś ostro się pokłócilismy i kazałam mu się wynosić, to powiedział że potrzebuje czasu i powinnam go spłacić, bo ma swój wkład finansowy w nasze małżeństwo i mieszkanie. Masz rację że dałam się wmanewrowac, z firmą również. Powinnam była zamknąć ją zanim wzięliśmy kredyt inwestycyjny. Teraz to jestem udupiona po uszy, ale postanowiłam wziąść się za siebie i zacznę od psychologa.

Odnośnik do komentarza

Witam,
Droga Anastazjo, obawiam się, że Twoje próby zachęcenia męża do wizyty u psychologa będą nieskuteczne, bo z tego co piszesz wynika, że on nie widzi problemu w swoim zachowaniu. Sam nie ma więc potrzeby korzystania z pomocy specjalisty.
Osobą, którą możesz ratować jesteś Ty sama. Zdaje się, że Twój mąż bardzo skutecznie kazał Ci "uwierzyć", że jesteś niekompetentna, leniwa, jesteś winna temu, że on Cię poniża. Nie poradzisz sobie bez niego.
Jego słowa i czyny zabierają Ci moc i niszczą Twoją samoocenę, pozwalają mu przejąć kontrolę nad Tobą.
Myślę, że powinnaś skorzystać z pomocy psychoterapeuty, który pomoże Ci się przyjrzeć, jak funkcjonuje Wasz związek, kim się w nim stałaś i przede wszystkim pomoże Ci odnaleźć siebie prawdziwą, a nie taką jaką opisuje Cię mąż.
Bez względu na decyzje jaką podejmiesz o dalszym życiu powinnaś zadbać o własne granice, nie zgadzać się na przemoc słowną i poniżanie, które stosuje mąż wobec Ciebie.
Wiem, że to trudna droga, ale może Cię doprowadzić do spokojnego i szczęśliwego życia, czego Ci życzę.
Pozdrawiam,
Agnieszka Dymska.

Odnośnik do komentarza

Droga Anastazjo,
jak sama piszesz, próby namówienia męża na skorzystanie z pomocy psychologa okazywały się bezskuteczne. I takie zapewne będą, dopóki sam nie uzna, że potrzebuje konsultacji.
Osobą, której naprawdę możesz pomóc jesteś Ty sama!
Twój mąż skutecznie wmówił Ci, że sobie nie radzisz w firmie, że jesteś niekompetentna, że wyzywa się, bo sama sobie na to zasłużyłaś. Rzeczywiście, w ten sposób przejął nad Tobą kontrolę, "przecież nie poradzisz sobie" bez niego.
Uwierzyłaś, że to co o Tobie mówi, jest prawdą.
Gorąco Cię namawiam na wizytę u psychoterapeuty, który pomoże Ci zrozumieć, co się dzieje w Waszym związku, jak zostałaś zmanipulowana. Zadbaj o własne granice, nie pozwól się poniżać i stosować wobec siebie przemoc słowną.
Przekonaj się kim i jaka naprawdę jesteś.
To może być długa droga, ale może doprowadzić Cię do spokojnego i szczęśliwego życia z mężem lub bez.
Powodzenia,
Agnieszka Dymska.

Odnośnik do komentarza

Bardzo wszystkim dziękuję za słowa wsparcia i mądre rady. Muszę sama sobie pomóc, może gdy zacznę chodzić do psychologa to mój mąż też się zmobilizuje. Kiedyś chodził i sam twierdził że mu to pomaga. Zauważyłam że u nas od zawsze wszystko kręci się wokół pieniędzy, kiedy są jest dobrze, kiedy ich nie ma jest stres i jest źle. Zawsze mówi, że to ja się zmieniam jak nie mamy za dużo pieniędzy. Mąż pochodzi z domu gdzie się nie przelewalo, mama pracowała na całą rodzinę a ojciec alkoholik siedział w domu na niskiej rencie, a jak poszedł dorobić to wszystko przepił. Dla mnie najdziwniejsze jest to, że on ma największe pretensje do matki nie do ojca.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...