Skocz do zawartości
Forum

To już jest koniec


Gość None1

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich.
Zacznę od tego, że wewnętrznie to praktycznie jestem martwy. Mam 18 lat. Dla niektórych to DOPIERO 18 lat. Dla mnie nie ma to praktycznie żadnego znaczenia.
Na mój obecny stan złożyło się WIELE w moim mniemaniu sytuacji i czynników.
Głównym problemem jest strach przed śmiercią. I od razu zaznaczę: nie, nie są to zwykłe refleksje trwające kilka minut maksymalnie. To jest obsesja, panika, potworny strach. I uwaga: jest to ze mną non stop. W moim umyśle nie ma nic innego tylko to obezwładniające przerażenie. Jest to strach NIE przed tym, że np. mogę wyjść z domu i potraci mnie samochód, ale przed nieuchronnością śmierci, tym że ona na pewno przyjdzie, spotka każdego. Wyłączyło to we mnie wszystkie inne rzeczy. Nie dbam o siebie, przytyłem 15 kg (przez kilka miesięcy od kiedy to się zaczęło), nie cieszy mnie życie w ogóle, nie potrafię się uczyć, nie potrafię kochać, pomagać, robić cokolwiek. Wszystko straciło jakikolwiek sens. Widzę tylko cierpienie, ból, umieranie. W związku z tym zacząłem myśleć o innych egzystencjalnych rzeczach. O religiach, Bogu, życiu pozagrobowym. Mam ogromne wątpliwości co do życia po śmierci. Wydaje mi się, że będzie tak jak przed urodzeniem, czyli nic. W takim razie życie jest dla mnie bez sensu, wszystko co zrobimy, nawet największe dobro i tak nie będzie miało dla nas znaczenia, bo nas nie będzie, nie będzie myśli, wspomnieć, NIC. Jest to tak okropne dla mnie, że cały się teraz trzęsę i płaczę. Doszło to do takiego stopnia, że wydaje mi się, że życie to po prostu iluzja, symulacja. Nasz mózg interpretuje rzeczywistość, czyli nie jest prawdziwe to co czuję, myślę, widzę, słyszę. Ludzie, których spotykam nie są prawdziwi. To powoduje kolejne przerażenie i paraliż.
Obecnie jestem w 3. klasie liceum, piszę w tym roku maturę. Oczywiście nie jestem w stanie się do niej uczyć.
Teraz chciałbym wrócić do niedalkiej przeszłości.
W pierwszej klasie liceum byłem kimś innym. Byłem tak bardzo radosnym człowiekiem, bardzo ambitnym, z ogromnymi planami na przyszłość, życie było piękne. Słuchałem muzyki, uprawiałem sport, kochałem naukę, ludzi. W mojej głowie nie było miejsca na takie myśli. Spełniałem się, dążyłem do realizacji swoich planów. Śmiałem się z innymi, żartowałem ze znajomymi.
Poznałem w klasie cudowną dziewczynę, z którą jestem do teraz. To co się ze mną wtedy stało to po prostu bajka. Byłem tak szczęśliwy, że mogłem góry przenosić. Ona też zakochała się we mnie. Spędzaliśmy każdą chwilę razem, planowaliśmy wspólną przyszłość, życie, rodzinę, podróże. Dla mnie było to tak piękne, że nie raz stwierdzałem, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Motywowało mnie to jeszcze bardziej do dbania o siebie (schudłem do 80 kg - obecnie ważę 115), do nauki, do rozwijania się, do kochania, do czynienia dobra i dbania o moją dziewczynę.
A teraz?
Teraz nic. Praktycznie nic nie czuję. Ona mnie kocha. Tak samo jak wtedy. Nie.. Kocha mnie jeszcze bardziej i mocniej się angażuje. Cierpię przez to strasznie. Łzy spływają mi potokiem po policzkach, gdy teraz to piszę. Boję się jej przytulić, bo w mojej pieprzonej głowie jest cały czas myśl, że kiedyś ona umrze, ja umrę i nic już nie będzie. Boję się okazywać uczuć. Boje się kochać. Boję się planować z nią przyszłości. Gdy ona mówi o tym, że kiedyś będziemy mieli dzieci a na starość będziemy podróżować to mnie się chce dosłownie ryczeć, chcę gdzieś uciec. Jak sobie wyobrażę, że kiedyś będziemy starzy, to mam ochotę wyrwać sobie włosy, wydłubać oczy i zawyć się na śmierć. Po co w ogóle mieć dzieci? Po to, żeby też kiedyś umarły i cierpiały? W atakach takiego szału myślę bardzo często, że ja nie chcę już żyć. Wyklinam wszystko dookoła, wydzieram się i tym wrzasku pytam po co się urodziłem, po co to wszytko, dlaczego musiałem przyjść na ten świat. Myślę o tym, że chciałbym nie żyć i jednocześnie potwornie boję się przemijania i tego, że kiedyś odejdziemy. Jest to przerażający paradoks. Mam wrażenie, że moje istnienie na świecie jest paradoksem, pomyłką natury czy Kogoś kto mógł stworzyć świat czy może tę iluzję. Jak myślę o tych dawnych czasach i nie daj Boże jak usłyszę jeszcze kilka piosenek, które namiętnie słuchałem w czasach, gdy poznawałem się 2 lata temu z dziewczyną i mi się z tym kojarzą, to naprawdę nie chcę żyć. W moim sercu pojawia się taka cholerna tęsknota za tymi czasami, jest mi tak potwornie wtedy smutno i mam świadomość, że to nigdy nie wróci, że opisuję to z perspektywy innego człowieka, nieszczęśliwego, z obsesją, który patrzy na życie człowieka spełnionego i bardzo szczęśliwego. Patrzę na to i nie mogę zrozumieć, że wtedy nie myślałem o tym. Czytałem wiadomości sprzed tych 2 lat z dziewczyną i sam kiedyś pisałem, że nie marzę o niczym więcej niż tylko o tym żeby przeżyć z nią życie i razem z nią się zestarzeć. Nie potrafię uwierzyć, że to ja napisałem kiedyś. O zgrozo! Jak to przeczytałem to myślałem, że zwiariuję. Nie wiem czy ją kocham. Wiem też, że gdyby jej nie było to myśli samobójcze mogłyby być jak najbardziej realne, bo już nic by mnie tu nie trzymało. Ten mój stan tak mnie zmienił, że nikt nie potrafi mnie poznać. Mówiłem o tym dziewczynie, ale dla niej jest to nie do zrozumienia. Ona wierzy, że po śmierci idzie się do nieba i tam się spotkamy i będziemy dalej żyć. Twierdzi, że jestem młody i powinienem się cieszyć młodością, że życie jest piękne i nie powinienem myśleć o śmierci i przemijaniu.
Nie mam praktycznie znajomych. Bardzo rzadko się z kimś spotykam, a jeśli już to we mnie siedzi ten trach i świadomość przemijania. Jak widzę tych, którzy się śmieją i żartują myślę sobie, że za 100 lat ich nie będzie, więc po co to wszystko jak już nie będziecie mogli wspominać, cieszyć się, kochać, nic. Z nikim nie mogę o tym porozmawiać. Mieszkam tylko z 9-letnią siostrą i matką, która jest straszliwie wierząca i bardzo wymagająca. Z nią też nie mogę o tym porozmawiać.
Byłem u psychiatrów aż 2 razy. I to u dwóch innych. Prywatnie. Nic nie pomogło. Dostałem tylko leki.
U pierwszego Trittico, który nic kompletnie nie dał po ok. miesiącu stosowania, a drugi Alventa, po której myślałem że dosłownie umrę. Pojawiły się myśli samobójcze, zerowe libido, chodziłem jak najarany, nie miałem prawie kontaktu ze światem, musiałem od razu przerwać.
I tyle.
Nie wiem co mogę zrobić. Dla mnie takie życie jest po prostu wegetacją. A nawet jeszcze gorzej.
Boję się, że nic się juz nie zmieni i w końcu nadejdzie śmierć, prawdziwe umieranie, cierpienie, pustka.
Nie chcę tak żyć, wolałbym się nigdy nie urodzić.
Proszę o pomoc
Czy jest możliwe, aby to zmienić?
Czy mogę być takim człowiekiem jak kiedyś byłem?
Co mogę zrobić, gdzie się udać?

Odnośnik do komentarza

Ale czy Ty na pewno chcesz byc takim czlowiekiem jak byles kiedys?
A pamietasz kiedy , od jakiego momentu tak Ci sie z glowka zrobilo, ze wlasciwie za zycia postanowiles umrzec? Niby nie odbierasz sobie zycia (jak piszesz jeszcze) ale juz uczyc sie nie chcesz, zajadasz sobie tak, ze jakis udar moze Cie spotkac, nic Cie nie interesuje, nawet nie czujesz potrzeby kochania.Czyli jakby starasz sie nie zyc.

A moze Ty sobie taki sposob szpanowania na swiecie wybrales. Wszyscy jak glupi sie ciesza, ze sa mlodzi, ze tyle jeszcze przed nimi a Ty zglebiasz prawdy religijne, rozpatrujesz czy jest zycie po zyciu. Ty jestes ponad takie zwykle sprawy codzienne. Ty jestes sam ze swoimi wyjatkowymi myslami. Ty nawet mozesz przypomniec dawnych myslicieli, ktorzy twierdzili, ze nie ma swiata, tylko mozg nas oszukuje. Moze to jest dla Ciebie z jakis wzgledow wygodne, mozna umknac nauce, obowiazkom, ktore naklada mama, pewnemu dietetycznemu rezimowi i jeszcze wobec np. dziewczyny szpanowac ciekawymi, moze dla niej szokujacymi myslami.

To Ty musisz sobie przypomniec z czego Ci sie to wzielo i czy naprawde chcialbys to porzucic, czy to aby dla Ciebie nie jest wygodne i interesujace i choc glosno mowisz, ze chcialbys byc jak dawniej, to spokojnie sobie dalej brniesz w te rozwazania. Bierzesz sobie nimi urlop od zwyklego zycia. Moze nie chce Ci sie uczyc i za chwile bedzie porazka maturalna to juz masz podkladke czemu sie tak stalo.

To Twoje zycie i masz obowiazek nad nim panowac. Jak Twoim wyborem sa takie dziwaczne cierpienia za ludzkosc, ktora nie chce zrozumiec, ze skoro zawsze jest kres to zycie nie ma sensu to sobie dalej cierp. Tyle, ze za chwile metryka Twoja wskaze, ze nikt nie bedzie Ci chcial dawac taryfy ulgowej. Mama sama Was wychowuje. Nie chcesz sie uczyc to do pracy, aby jakos ten codzienny wozeczek ciagnac .I co wtedy tez myslowo bedziesz stosowal uniki?

Zastanow sie. 18 lat to od chlopaka oczekuje sie jakiejs odpowiedzialnosci za swoje zycie a nie psychicznej ucieczki.

Odnośnik do komentarza
Gość Loslobos

Zamiast korzystać z młodości, Ty już myślisz o starości i umieraniu? Owszem, czas szybko leci i zapewne nawet się nie obejrzysz, a będziesz stary, ale póki co jesteś jeszcze bardzo młody i całe życie przed Tobą. Chcesz wegetować na własne życzenie?
Nie można żyć wiecznie, bo ludzie nie mieliby na to siły, ani psychicznej, ani fizycznej ( bo ciało to nie maszyna perpetuum mobile). Nie myśl o śmierci, bo kiedy nadejdzie, a Ty będziesz już starym dziadkiem, to najpewniej przyjmiesz ją z ulgą. Ludzie starsi są już zmęczeni życiem i z większym spokojem podchodzą do przemijania i śmierci.

Ciesz się, że spotkałeś wspaniałą dziewczynę która Cię kocha. Niektórzy marzą o prawdziwej miłości i oddaniu. Ty to masz, więc nie strać tego. W życiu najważniejsza jest miłość, ona łagodzi, wszystko znosi i wszystko przetrzyma. Każdy lęk wyleczy. Byłbyś niczym bez miłości, więc zamiast się umartwiać dziękuj, że kochasz i jesteś kochany. Nie neguj tej miłości i nie poddawaj próbie.

To co potem, to tylko sen. Nie boisz się spać? Śmierci też się nie bój.
A życie które dostałeś przeżyj najlepiej jak umiesz.

Odnośnik do komentarza

bo taka prawda że nie umiemy się starać ... i tyle.. jesteśmy zamotani kiedy należy używać rozumu nie używamy a potem tracimy to czego nie powinniśmy.. wszytsko było by dobrze jakbyśmy zaczeli myśleć i działać we właściwym czasie. nic nie dodam bo taka prawda i według mnie każdy zasługuje na szczęście ale nie kazdy potrafi je w mądry sposób wykorzystać a przecież potrafimy tylko że chwila, uniesienie, okej.. okej.. ale żeby kogoś nie stracić to się myśli

Odnośnik do komentarza

Świadomie, dobrowolnie, postawiłeś na wegetację.
Już zrezygnowałeś z życia, to tak, jakbyś już umarł.
Wolno ci, twój wybór, bo to są tylko twoje myśli.
Chcesz do końca swych dni wegetować?
Na razie jest mamusia, co da ci jeść i opłaci rachunki.
A potem co? Przejdziesz na utrzymanie dziewczyny? Tylko, czy ona wytrzyma z tobą?

Odnośnik do komentarza

Słuchaj nie możesz myśleć w ten sposób! Bo niestety prawda jest taka, że to na czym się cały czas koncentrujesz, to właśnie powodujesz swoimi działaniami w swoim życiu... Musisz świadomie wyrzucać te myśli z głowy! I zastępować je pozytywnymi. Najlepiej zacznij myśleć o tym co masz i za co możesz być wdzięczny. Nie tylko poprawi się stan Twojego samopoczucia ale i Twoje życie zacznie zmieniać się na lepsze. I zaakceptuj to, że zasługujesz na to żeby być szczęśliwym. Większość ludzi jak wszystko idzie dobrze zaczyna się martwić, że zaraz coś się zepsuje. To głupota :)

Odnośnik do komentarza
Gość HansHans1

Od zawsze mnie nurtuje taka kwestia... Jaki jest sens życia skoro w końcu i tak się umrze (osobiście nie wierzę w życie pozagrobowe). Ktoś może powiedzieć, że sensem jest zostawienie potomstwa, ale jakoś też to do mnie nie przemawia.

Jednakże.... Technologia i postęp medyczny idą niesamowicie do przodu. Jestem niemalże pewny, że jeszcze za mojego życia technika będzie w stanie przenieść świadomość człowieka do wyhodowanego biologicznie nowego mózgu i sklonowanego ciała. Oczywiście teraz ktoś może się zaśmiać, że oglądam za dużo filmów Sci-fi. Ale jeszcze 25 lat temu jakby ktoś wam powiedział, że aby do kogoś zadzwonić, sprawdzić prognozę pogody, szukać pracy, obejrzeć ulubiony serial wystarczy wyjąć takie małe urządzenie z kieszeni, to byście go wyśmiali do cna i proponowali udanie się do specjalisty.

Odnośnik do komentarza

Hans...Mamy cudownie piękny, uroczo pachnący kwiat. Po co on żyje, a żyje krótko, po co jest na tym świecie?
Czy warto zadawać takie pytania, zamiast cieszyć się jego pięknem?
Może my jesteśmy na tym świecie, by móc go podziwiać? Albo wyhodować?
A może jesteśmy po to, by zmieniać ten ziemski świat?
By tworzyć coś nowego, by marzyć i fantazjować...a potem to realizować?
Marzysz o przeszczepie mózgu, świadomości do klona. Po co?

Z biegiem lat człowiek przestaje być twórczy, przestaje się rozwijać...i wtedy odchodzi. I to jest dobre, bo przychodzi nowy człowiek, pełen pomysłów, twórczy
Wyobrażasz sobie świat z samymi starymi ludźmi? Choć mają nowe ciała /klony/, to ich umysł jest już stary. Ich poglądy są skostniałe, nawyki utrwalone, oni już się nie zmienią, nie chcą nowego, wystarczy im stare.

No i co z przeludnieniem?
Już ziemia ma kłopoty, by nas wykarmić. Już niszczymy lasy i rzeki, już jest brak wody i świeżego powietrza. Zwierzęta giną, bo brak dla nich miejsca.
Świat pustynnieje w zastraszającym tempie. Dane są przerażające. Poczytaj je sobie.
Mamy starych, choć są sklonowani..i co, przestaniemy rodzić dzieci?
Ziemia nas nie wyżywi, miejsca też zabraknie dla wszystkich.
Ziemia umrze.

Odnośnik do komentarza

Hans...Wczoraj oglądałam program, przypadkiem trafiłam, więc nie cały.
Była tam dziewczyna, którą poddano hipnozie. Całą sesję nagrano, tu pokazywano urywki.
Wszystkie dane, jakie podała z przeszłych żyć, poddano skrupulatnym badaniom.
W starych księgach znaleziono nazwisko, które podała, jego rodzina też tam była, rok śmierci się zgadzał.
W innym wcieleniu zaczęła odmawiać modlitwę w nieznanym języku. Sprawdzono, to był arabski, którego nie znała.
Podała wiele szczegółów tamtych żyć, które zgadzają się z faktami, które udało się badaczom odkryć.

Jakieś dwa, trzy lata temu, była głośna sprawa hinduskiej dziewczynki. /czytałam o tym w internecie/
Mała, z zapadłej wiochy, zaczęła opowiadać, że ją zamordowano . Podała tyle szczegółów, że nawiązano kontakt z tamtą rodziną.
Dzięki jej informacjom znaleziono ciało zmarłej, a także jej mordercę, który został skazany za zabójstwo.

W ubiegłym roku jakiś dziennikarz, pokazujący Indie w serialu podróżniczym, poddał się hipnozie.
Leżąc zaczął opowiadać, że był chłopem, opisał ubranie i swoją pracę na roli.
Nie wierzył w regresję, więc był mocno zaskoczony.

Jest mnóstwo opisów regresji, wiele spraw udało się potwierdzić, sprawdzić.
Ja wierze w to, że nasz duch /nasza świadomość/ ulatuje po naszej śmierci.
Tam na górze, poznaje doświadczenia innych wcieleń...i ponownie wraca na ziemię, by się na nowo narodzić i rozwijać.
Nieliczni pamiętają poprzednie wcielenia, by nie zakłócać rozwoju i chęci poznania. By znowu być twórczym.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...