Skocz do zawartości
Forum

Jak sie pozbierać?


Gość Katon

Rekomendowane odpowiedzi

Do niedawna prowadziłem spokojne życie, mam czterdzieści parę lat, jedną żonę bez dzieci. Liczne pasje i do niedawna spokój i w miarę wygodne życie, bez jakiś sukcesów, ale też nie najgorsze. Niestety straciłem pracę i po kilku miesiącach poszukiwań trafiłem do nowej.
Z początku wszystko było OK. Do naszego biura w którym siedzę z drugim gościem w sprawach służbowych przychodzą inni pracownicy. Sporadycznie pojawiała się tam Ona. Z początku nawet niezbyt mi się podobała, byłem zupełnie obojętny. Jednak z czasem obowiązki służbowe spowodowały, że zostawaliśmy po nadgodzinach i wtedy dużo rozmawialiśmy ze sobą. Ja żonaty, ona mężatka z dwójką dzieci, młodsza ode mnie o parę lat. Mówiliśmy o wszystkim, z jej słów wynikało, że dla swojego męża już nie jest zbyt atrakcyjna a dla mnie wręcz odwrotnie. Nawet nie wiem kiedy i jak stało się, że nie mogłem przestać o niej myśleć. Wracałem do domu, rozmawiałem z żoną a myślałem wciąż o Niej. W pracy cały czas szukałem okazji aby tylko Ją zobaczyć, byle tylko chwilę porozmawiać. Rozmowy, uśmiechy, drobne upominki na święta, oczywiście dla całego działu aby się maskować. I tutaj zaczął się mój dramat. Chyba za dużo marzyłem, za dużo sobie wyobrażałem. A przecież to bez sensu, ja nie chciałbym skrzywdzić swojej żony, a ona ma wspaniałe dzieci. I wiem, że powinienem spasować, ale jak to zrobić? Próbowałem nawet rzucić pracę, ale drugiego dnia to odkręcałem, bo całą noc cierpiałem myśląc że nie będę już jej widywał. Dlaczego to tak boli skoro do niczego przecież nie doszło? Oprócz tego, że zaniedbuję trochę swoje małżeństwo, bo moje myśli krążą wokół Niej.
Jestem całkowicie rozwalony psychicznie, czasami mam dość wszystkiego i myślę, że nie stałoby się nic złego gdybym przestał żyć. Bo tak się nie da chyba długo. Na dodatek moja pewność siebie legła w gruzach, wróciły kompleksy z młodości, które miałem z powodu wady wzroku itp. Do tego zazdrość. Gdy przychodzi i uśmiecha się do kolegi z pracy to płonę. Jak można być zazdrosny o kogoś z kim nigdy się nie było? To jest straszne, teraz ciągle mi się wydaje, że ona woli mojego kolegę, sporo młodszego i przez to siada atmosfera w pracy.
Po dniu w którym przezywałem dramat gdy postanowiłem odejść z pracy wiem, że nie dam rady tego zrobić. Zresztą długo pracy szukałem i nie mam zbytnich szans na inną. Nie wiem już co robić, jestem po prostu zmęczony. Ale wciąż wolę ją choćby tylko widywać niż odejść. Planuję pójście do psychologa, może to pozwoli pozbierać mi się do kupy? Nic już mnie w życiu nie cieszy.
Może ktoś był w podobnej sytuacji. Wiem, że to głupie i słabe zachowywać się jak nastolatek po czterdziestce. Ale to się stało. Może dlatego, że w małżeństwie ogień już nieco przygasł a we mnie nie było zgody, na to że już mnie nic w życiu nie czeka? Nie wiem. Może ktoś napisze co robić? W sumie i tak myślę, że lepiej abym ja cierpiał niż miałby ktoś inny.

Odnośnik do komentarza

Jak dla mnie sprawa jest krótka - po prostu się zauroczyłeś :) . Dosłownie jak 20letni chłopak... Cóż bywa po latach małżeństwa, że powiew świeżości (tj nowa kobieta na horyzoncie) pobudza takie młodzieńcze instynkty...

I faktycznie musiałeś sobie za dużo wyobrażać, za dużo fantazjować. Czy rzucenie pracy pomoże? Z pewnością, jednak czy warto? Zamiast fantazjować i uciekać, po prostu staraj się nie rozmyślać o niej. Skup się na pracy. Jest to jest, nie ma to nie ma...

Po pewnym czasie samo ci przejdzie...

Co do twojego małżeństwa... Z pewnością wiesz, jak swoją żonę poderwałeś... Pomyśl sobie, że "wzięliście rozwód i teraz nie jesteście małżeństwem..." i poderwij ją ponownie. Działaj tak, jak wtedy. To powinno zaspokoić twoje "młodzieńcze zapędy", dowartościować cię, gdy żona odżyje nowym "romansem" jak również ułatwi to wyleczenie się z koleżanki z pracy...

Pamiętajcie że poczta priv nie działa na forum :/

Odnośnik do komentarza

Mieli być na zawsze, lecz doczekali końca...

Choć co prawda Rafik już w pierwszym zdaniu bezbłędnie pozamiatał temat po całości i łopatologicznie wyłożył Ci kawę na ławę, to co byś zrobił gdyby ktoś z najbliższego Ci otoczenia powiedział coś analogicznie podobnego, a dokładniej ujmując w odwrotnym układzie
Katon
Ja żonaty, ona mężatka z dwójką dzieci, młodsza ode mnie o parę lat. Mówiliśmy o wszystkim, z jej słów wynikało, że dla swojego męża już nie jest zbyt atrakcyjna a dla mnie wręcz odwrotnie.

???
Paradoks jest taki, że popłynąłeś jak kapitan łódki bols ze szlagieru Daukszewicza o chłopakach spod budki z piwem w klasyczny do bólu romans w pracy. Reguła "kopiuj-wklej" przy tym to dosłownie pikuś.
Katon
Chyba za dużo marzyłem, za dużo sobie wyobrażałem. A przecież to bez sensu, ja nie chciałbym skrzywdzić swojej żony, a ona ma wspaniałe dzieci. I wiem, że powinienem spasować, ale jak to zrobić? Próbowałem nawet rzucić pracę, ale drugiego dnia to odkręcałem, bo całą noc cierpiałem myśląc że nie będę już jej widywał. Dlaczego to tak boli skoro do niczego przecież nie doszło?

Dlaczego tak boli mimo iż wiesz, że powinieneś był nie tyle spasować co w ogóle nie zaczynać tych niecnych gierek??? Jak to swego czasu Pyzdra mawiał w Janosiku "boś głupi ino słoninę żrysz".
Fundamentalne pytanie na dzisiaj dla Ciebie, to dlaczego o problemach w Twoim małżeństwie chętniej rozmawiasz z ludźmi z zewnątrz niż z samą zainteresowaną, czyli małżonką????
Zmienisz pracę a Twoja ślubna zmieni zamki i wystawi Ci walizki za drzwi, bo nim się spostrzeżesz, to dojdą do Niej stosowne informacje, o ile sama wcześniej nie wykryje faktu bycia ofiarą perfidnej zdrady.
Bo bez wątpienia z tego miejsca mogę Ci zagwarantować, że dopuściłeś się świadomie zdrady cięższego kalibru zdrady niż klasyczna zdrada fizyczna, a jest nią zdrada emocjonalna. Czego niezbitym dowodem jest Twoje robienie z siebie cierpiętnika, gdzie rzekomo do niczego nie doszło.
Katon
Oprócz tego, że zaniedbuję trochę swoje małżeństwo, bo moje myśli krążą wokół Niej

Mylisz się nawet bardziej niż myślisz, na prawdę, jeśli tak uważasz względem swojego małżeństwa, które w tym momencie prawdopodobnie wisi już na włosku...

Odnośnik do komentarza

Ten temat to taki już życiowy "klasyk". Wieloletnie małżeństwo. Małżonkowie już nie są dla siebie tak atrakcyjni fizycznie jak kiedyś, i też po latach wkrada się nuda. Niestety prawda życiowa jest taka, że nawet gdyby facet poznał i miał kobietę jak z okładki czy miss świata, to ona po czasie mu "normalnieje", po czasie seks już nie jest taki jak kiedyś. Nikt mi nie powie, że jest inaczej. I dlatego gdy pojawia się nowa atrakcyjna na horyzoncie to pojawiają się te tzw. motylki.
No ale oczywiście związek z wybranką i małżonką jest najważniejszy. Dlatego trzeba się pilnować i mieć silną wolę aby nie zrobić czegoś głupiego.

p.s- To oczywiście też działa w drugą stronę. Twoja żona na pewno też czasem wzdycha gdy zobaczy kogoś w jej guście. Tak to już jest.

Odnośnik do komentarza

W sumie macie racje, znaczy wiem, że macie rację.
Próbuję to racjonalizować, pewnie potrzeba czasu. Ale staram się.
Pojawiłem się na forum bo musiałem to już z siebie wyrzucić, a uznałem, że zwierzanie się komuś znajomemu to trochę proszenie się o kłopoty.
A dlaczego nie rozmawiam z żoną? Próbowałem ale jakoś nam nie wychodzi. Żona niedawno straciła jednego z rodziców, teraz drugi jest chory. To jest dla niej absolutny priorytet. Ja ze swoimi problemami jestem teraz gdzieś z tyłu, w drugim rzędzie.
W sumie jeżeli chodzi o nasze małżeństwo to raczej seks nigdy nie był czymś najważniejszym ale od kilku lat jak to określam śpimy już zupełnie pod dwiema kołdrami. Zapomniałem co znaczy być facetem a teraz pracuję z młodym gościem i może to wszystko spowodowało, że zacząłem za czymś tęsknić, czegoś jeszcze oczekiwać.
Tylko co do perfidnej zdrady emocjonalnej trochę się nie zgadzam, mamy czasem różne uczucia i myśli, ale przecież nie zaszło to za daleko.

Odnośnik do komentarza

Skoro twoja żona ma problem, ma kłopoty, bo rodzić zmarł a drugi chory to moje pytanie brzmi - czemu nie jesteś przy niej? Przecież na tym to polega. Ona ma problem ty masz być przy niej... Ty masz problem - ona ma być przy tobie...

Mniemam że teściowie pochorowali się wcześniej niż ty się zauroczyłeś. Więc siłą rzeczy, twoja żona skupiła się na tym, podświadomie oczekując od ciebie opieki i wsparcia... Była więc osowiała i smutna. Tobie się to nie spodobało i zamiast próbować swoją żonę "naprawić" i pocieszyć, to uciekłeś w nowe "rejony"... Bo koleżanka z pracy nie wymaga "wkładu własnego". A to ci się spodobało...

Pamiętajcie że poczta priv nie działa na forum :/

Odnośnik do komentarza

O widzę, że ktoś ma tu o mnie wyrobione zdanie.
Po pierwsze wiele poświęcam aby pomagać żonie i znoszę bycie na bocznym torze. I nigdzie na razie nie uciekłem, może poza moją wyobraźnią.
Po drugie, ja swoich rodziców straciłem w dzieciństwie a w małżeństwie dostałem w pakiecie rodziców żony. Ale czy mam dla nich poświęcić wszystko? Nawet rodzeństwo mojej żony jakoś się nie garnie do pomocy.
Po trzecie nasze małżeństwo przygasło, że tak powiem na długo przed problemami zdrowotnymi teściów.
I po czwarte dlatego nie posunąłem się dalej - dlatego, że wiem przy kim mam być. Liczyłem, że może ktoś doradzi tylko jak przejść z tego cholernego "zauroczenia" do stanu wcześniejszego spokoju.

Odnośnik do komentarza

"Liczyłem, że może ktoś doradzi tylko jak przejść z tego cholernego "zauroczenia" do stanu wcześniejszego spokoju." i taką radę otrzymałeś, ale jej nie wysłuchałeś... Więc napiszę jeszcze raz. Zacznij adorować własną żonę tak, jak robiłeś to kiedyś... Nakarmi to twoje młodzieńcze instynkty, doda smaczków do małżeństwa, żona też na tym skorzysta, no i ułatwi ci zapomnienie o koleżance z pracy...

Pamiętajcie że poczta priv nie działa na forum :/

Odnośnik do komentarza

Tja Rafik i zona szybko wyczuje, ze cos jest nie tak. Owszem, trzeba sie starac i pocieszac, ale mysle, ze autor to robi. Czasami ciezko sie porozumiec gdy czlowiek ma problemy i czuje sie bezsilny, skupia cala uwage na priorytecie czyli w tym przypadku chorobie rodzica.

Przechodzisz kryzys wieku sredniego, choc w sumie jeszcze jestes mlody, ale juz wypalony. Nowe i swieze pociaga i wabi.
Pomysl sobie, ze gdyby sie tak zdarzylo, ze cos miedzy wami sie zadzieje, to ta kobieta tez Ci spowszednieje i sie znudzi. Zareczam. A dodatkowo wasze relacje bedzie mocno zaklocalo poczucie winy.
Masz chyba wyobraznie i potrafisz przewidziec co z tego bedzie - po prostu dramat dla kilku osob. Niech tym kublem zimnej wody bedzie takie myslenie, ze nie warto dla zauroczenia i poprawienia swojej meskosci, rujnowac sobie zycia. Z tej maki chleba nie bedzie.

Odnośnik do komentarza
Gość kleopatryk

NIC INNEGO TU NIE WIDAC JAK JUZ W TWOIM WIEKU KRYZYS WIEKU SREDNIEGO.Dobrze ze zona nic nie wie bo jak sie dowie to moze dla ciebie zle sie skonczyc ,ani zony ,ani wymarzonej w obłokach kochanki.Tak maja mezczyzni miedzy 40 ,a 50 rokiem zycia,trudny okres wieku sredniego i mozna zmarnowac swoje i czyjes zycie!!!

Odnośnik do komentarza

Zauroczyłeś się koleżanką z pracy i odżyły młodzieńcze pragnienia. Podejrzewam, że na całą sytuację miały wpływ różne czynniki: znudzenie małżeństwem, pewien dystans między Tobą a żoną, problemy komunikacyjne, brak seksu z żoną, jej oddalenie się z powodu choroby rodziców. Na horyzoncie pojawiła się nowa kobieta. I choć, jak sam przyznałeś, na początku niczym się nie wyróżniała, zbliżyliście się do siebie. Jak z tego układu teraz wybrnąć? Ograniczyć swoje działania do obowiązków zawodowych. Zero prezentów, spotkań po pracy, rozmów na tematy pozazawodowe. No i w miarę obiektywnie spojrzeć na koleżankę. Mimo niekwestionowanych zalet, ma na pewno i wady ;)

Odnośnik do komentarza

Też myślę,że powinieneś porozmawiać z psychologiem,tylko czy on będzie potrafił wybić Ci to zakochanie z głowy ,nie wiem...,,tak, tak,ja tu widzę już zakochanie.

Pomijając fakt ,że jesteście w związkach,to ja tą kobietę postrzegam jako "łowczynię",delikatnie mówiąc...,ma satysfakcje w rozkochiwaniu facetów, a Ty wierzysz we wszystko co mówi, jak nastolatek,sam widzisz,że już przychylnym okiem patrzy na kolegę...

Rozwaliła by Ci małżeństwo ,nic więcej...,im szybciej to zrozumiesz ,tym szybciej się odkochasz.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Na razie trudno w pełni się z tym pogodzić ale oczywiście macie rację. W sumie wiedziałem to cały czas, ale zawsze mi pomaga jak coś zostanie głośno powiedziane.
Od wczoraj realizuję program naprawczy, z małymi sukcesami, choć chwile słabości są. Na szczęście mam w pracy kącik gdzie mogę pobyć sam jak tego potrzebuję. Problemem jest dziwne uczucie braku radości z życia i przeświadczenie, że nic mnie już ciekawego w życiu nie czeka - to pewnie "kryzys wieku średniego. Ale może to i lepiej, bo ciekawie to nie zawsze oznacza pozytywne sprawy.

Odnośnik do komentarza

Nie chciałbyś swoim postępowaniem skrzywdzić kogokolwiek ale tak się nie da. Wiem coś o tym bo od pięciu lat krzywdze siebie ukrywając moją miłość przed światem. Jest nam ze sobą cudownie ale jest to tajemnica i wlasnie dlatego jest to tak długo podniecające, ekscytujące bo też wytęsknione i niezaplanowane.Kradniemy czas dla siebie i nie jesteśmy pewni jutra choć nie możemy bez siebie żyć. Jest to bardzo trudne , Musisz mieć to na uwadze jeśli chcesz się zaangażować w zakazaną miłość. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Tu nie chodzi o miłość, a o jednostronne zakochanie...,
żeby nie było, rozumiem miłość,tzw .zakazaną /która wcześniej czy później i tak wyjdzie na wierzch/,
tu kobieta ,zagięła parol na świeży towar,sorry za wyrażenie,ale jesteś nowy w pracy ,nie znasz jej wcześniejszych podbojów,takie potrafią ponoć każdego owinąć wokół palca.
Znałam osobiście dwie takie co tak lubiły ten 'sport",że nie jedno małżeństwo rozbiły, a same były głęboko osadzone w swoich związkach,bo miały takich mężów co nie chcieli widzieć ewidentnych romansów i pewnie modlili się ,żeby żony ich tylko nie zostawiły...,tacy faceci też chodzą po ziemi.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Było coś na początku Waszej relacji, na co przymknąłeś oko przez wzgląd na piękną resztę. To nie zniknęło a wręcz przeciwnie wróciło jak bumerang po latach ze zwiększoną siłą

Tak pewne pierwsze symptomy "gwoździ do trumny", które wychodzą po latach podsumował kiedyś ks Piotr Pawlukiewicz w jednym ze swoich wykładów.
Psychologiczna niezdolność do powzięcia istotnych obowiązków małżeńskich...

tak brzmi fragment litery prawa kanonicznego, o którym ja się dowiedziałem przy próbach wystąpienia o unieważnienie małżeństwa sakramentalnego.
Paradoksalnie to ostatnie wpisuje się niemal idealnie w Twoje posty tutaj
~Katon
Po pierwsze wiele poświęcam aby pomagać żonie i znoszę bycie na bocznym torze. I nigdzie na razie nie uciekłem, może poza moją wyobraźnią.

"Związek dwojga ludzi to partnerstwo,bycie dla siebie wsparciem, oparciem i pomocą..." jak mówi złota reguła partnerstwa. To się odnosi do mojego pytania do Ciebie z pierwszego mojego postu.
Tu masz czarno na białym tego odpowiedź i zarazem przyczynę Twojego popłynięcia w klasyczny romans w pracy.
Ale idźmy dalej i masz kolejne kwiatki...
~Katon
Po drugie, ja swoich rodziców straciłem w dzieciństwie a w małżeństwie dostałem w pakiecie rodziców żony. Ale czy mam dla nich poświęcić wszystko?

A co na to pytanie by powiedziała Twoja żona? Byłaby chętna bezinteresownie do pomocy teściom gdyby żyli?
Paradoksalnie w małżeństwie powielamy schematy wyniesione z domu, a co za tym idzie też te dotyczące relacji z najbliższymi.
Tak tu w Twoim przypadku jest to doświadczenie życiowe w pewnym sensie niewykształcone we właściwy sposób.
~Katon
Po trzecie nasze małżeństwo przygasło, że tak powiem na długo przed problemami zdrowotnymi teściów.

Wracamy do punktu wyjścia... których powody znasz Ty z żoną. A zasadnicza kwestia komunikacji między Wami leży...
~Katon
I po czwarte dlatego nie posunąłem się dalej - dlatego, że wiem przy kim mam być.

Tylko dlaczego mając pod ręką żonę myślisz i marzysz o koleżance z pracy jak sam tutaj mówisz w swoim pierwotnym poście?
~Katon
Liczyłem, że może ktoś doradzi tylko jak przejść z tego cholernego "zauroczenia" do stanu wcześniejszego spokoju.

Masz to za friko rzutem na taśmę


~Katon
A dlaczego nie rozmawiam z żoną? Próbowałem ale jakoś nam nie wychodzi. Żona niedawno straciła jednego z rodziców, teraz drugi jest chory. To jest dla niej absolutny priorytet. Ja ze swoimi problemami jestem teraz gdzieś z tyłu, w drugim rzędzie.

"Choć miłość można okazywać na wiele sposobów, słowa są często odbiciem duszy.Bądź skory do słuchania, nie skory do mówienia i nie spory do gniewu"
Cytat z filmu "Ognioodporny", który paradoksalnie zalecałbym Ci obejrzeć.
~Katon
Tylko co do perfidnej zdrady emocjonalnej trochę się nie zgadzam, mamy czasem różne uczucia i myśli, ale przecież nie zaszło to za daleko.

Widzisz, wygarnął Ci to ktoś, kto ten poligon doświadczalny ma przerobiony od deski do deski parę lat wstecz z pozycji ofiary, czyli niejako analogicznym dzisiaj do sytuacji Twojej żony.
I z autopsji i z doświadczenia z rozmów z ludźmi, którzy mieli odwagę o tym mówić wprost i nazywać rzeczy po imieniu... głównie historie kobiet.
A mówię Ci to z jednej strony ku przestrodze, że granica po której stąpasz jest cieńsza od kartki papieru widzianej "z profilu", jak i dając kubeł zimnej wody na łeb, byś zawczasu ocenił ile tracisz swoim postępowaniem i jakie spustoszenie wywołuje taki rodzaj "rozrywki".
Odnośnik do komentarza
Gość qwerty1264

Cóż jesteś normalnym zdrowym facetem i przeżywasz tzw. Kryzys wieku średniego. nie Ty pierwszy i nie ostatni.
Zostaw to użalanie się nad sobą, bo czasu szkoda. Kochasz żonę , więc kochaj Ją ! A tą piękność z pracy obgadaj z kolegami -oczy otworzysz ze zdziwienia!!!!
Normalny gosciu -powodzenia.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...