Skocz do zawartości
Forum

Zostawił mnie i wrócił do byłej


Gość WerkaWawa

Rekomendowane odpowiedzi

Mój facet, z którym nie byłam bardzo długo zostawił mnie przez sms i wrócił do byłej. On ma 30 lat, ja mam 26. Pod koniec listopada oficjalnie zostaliśmy parą, ale długo już czułam coś do niego. Jestem dość trudnym człowiekiem, miewam swoje humorki, ale poza paroma sprzeczkami i okazjonalnymi przejawami zazdrości z jego strony, to świetnie się dogadywaliśmy. Ja w zasadzie byłam w niebie, on mówił, że mnie bardzo kocha, snuliśmy plany na przyszłość i wszystko było cudowne. Seks był świetny. Wydawało mi się, że to ten jedyny, chociaż często bardzo emocjonalnie podchodził do naszego związku. Po sprzeczce on zamieniał się w kłębek nerwów, nie spał całe noce, często miał kompleksy, że on jest zwykłym mechanikiem, a ja wykształconą kobietą na dobrym stanowisku. Ostatnimi czasy miałam kilka gorszych dni. Byłam trochę szorstka, miałam humory, prowokowałam sprzeczki. Miałam trochę problemów rodzinnych i on o tym wiedział. Spędziliśmy wspólnie noc po czym po południu poprztykaliśmy się przez smsy i w końcu rzuciłam, że może nie pasujemy do siebie. Dostałam mnóstwo smsów, że nie może beze mnie żyć, ale w końcu napisał, że to koniec. Próbowałam go namówić na spotkanie, na następny dzień czekałam pod jego pracą, ale do mnie nie wyszedł. Powiedział, że nie chce mnie widzieć, bo to dla niego zbyt ciężkie. Próbowałam naprawić sytuację, ale on nie chciał ze mną rozmawiać, w końcu zablokował mnie na telefonie. Spotkałam go przypadkowo, powiedziałam mu że kocham i tęsknie, ale powiedział, że wszystko między nami zniszczyłam. Złamało mi to serce, ale miałam nadzieję, że jak odreaguje, to wróci i się dogadamy. Wczoraj od wspólnego znajomego dowiedziałam się, że całymi dniami przesiaduje u swojej byłej, odwozi ją do pracy (ona jest sprzedawcą w sklepie) i chyba do siebie wrócili. Jestem w szoku, czuję się oszukana i zdradzona. Nie mogę spać, nie mogę jeść, mam dreszcze. Nie potrafię tego zrozumieć, nie potrafię sobie poradzić z tą sytuacją. Rozumiem, że może nadal kochać swoją byłą, ale dlaczego zakończył to ze mną w ten sposób? Dlaczego mówił, że mnie kocha i jestem najważniejsza? Dlaczego kiedy pojawiły się jakieś problemy to ze mnie zrezygnował? Czy nie byłam warta odrobiny wysiłku? Co ma ona czego nie mam ja? Nie umiem sobie sama z tym poradzić.

Odnośnik do komentarza

Myślę, że on miał rację mówiąc, że nie pasujecie do siebie.
Być może twój trudny charakter go zniechęcił. Nie twoje przejściowe kłopoty, tylko właśnie charakter.
Większość ludzi, którzy mają kłopoty, ma obniżony nastrój, ale żeby dodatkowo prowokować kłótnie?
Może też nawet nieświadomie dawałaś mu odczuć różnicę w waszym wykształceniu?
Nie powinnaś czuć się zdradzona, bo on zbliżył się do swojej byłej dziewczyny po waszym rozstaniu.
Pytasz "Co ma ona czego nie mam ja? "
Nie patrz na to w takich kategoriach. Z pewnością jesteście inne i być może oni pasują do siebie bardziej, niż ty i on.
Zresztą on, jak na swoje lata, wydaje się być człowiekiem rozchwianym emocjonalnie. Może nie odkochał się w byłej, a ty byłaś tylko na pocieszenie, ile czasu minęło od jego rozstania do momentu w którym związał się z tobą?
Nie wiadomo, w każdym razie, odpuść, nie narzucaj się, zachowaj godność.
Na przyszłość nie daj sobie zawrócić w głowie wyznaniami miłości, które pojawiają się po krótkiej znajomości, to niepoważne.

Odnośnik do komentarza

Po pierwsze ochłoń i spraw sobie kilka rzeczy, które są dla Ciebie miłe i nie będą Ci o nim przypominały. Pójdź do kosmetyczki, zrób paznokcie, po prostu się zrelaksuj. Po drugie on jest zwykłym kretynem bo nawet mimo trudnego charakteru zachował się jak rozkapryszony małolat, który myśli, że może zdobyć świat i nie ważne, że złamie komuś serce. A to, że ma się kompleksy to już inna sprawa, też je mam. Każdy może je mieć. Według mnie wrócił do byłej z tego powodu, że oboje mieli pracę "na równi", że ona nie przewyższała go wykształceniem. Zdaje sobie sprawę, że to idiotyczny powód ale możliwy. Mogły być też inne powody, dla których wrócił do niej. Jedynie co mogę powiedzieć, że to jak zerwał to najgorsza hołota robi bo nie powinien nikogo tak potraktować a w szczególności osobie, której wyznał miłość.
Zajmij się sobą i ochłoń, a on nie spada na drzewo.

Odnośnik do komentarza

@Yonka
To ja powiedziałam, że do siebie nie pasujemy. Znamy się od lat, wiedział, że miewam swoje fochy. On też je ma. Ja mu nigdy nie dawałam odczuć różnicy w wykształceniu, bo dla mnie ona nie jest ważna. To był jego ciągły problem. Prowokowałam jakieś małe sprzeczki, bo bolało mnie, że on ucieka od problemów, zarówno w swoim życiu jak i w moim. Kiedy miałam problem, to nie mogłam mu się wyżalić. On chyba uważa, że jeśli o problemie się nie mówi, to on zniknie. Zostawił mnie przez sms, nie chciał mi tego powiedzieć prosto w twarz. I od razu wrócił do byłej. Czuję się zdradzona, ale nie chodzi o to, że on z nią żyje i sypia. Czuję, że wbił mi nóż w plecy, bo to co było między nami nigdy nie było prawdziwe. Nigdy nie istniało. Nie był ze mną tylko bywał.

Odnośnik do komentarza

Każdy związek jest po coś, czegoś sie o sobie dowiadujemy i czegoś dowiadujemy sie o swiecie.

Ty nie musisz robić problemu z wyksztalcenia, ale facetom bywa nie w sos, jeśli społecznie stoją niżej niż ich kobieta- odwrotnie proszę bardzo, otaczam swoja kobiete swoimi zarobkami, pozycją ,wwindowują ją do góry tym, że jest ze mną.
Tak bywa często i ta prosta prawda akurat u Was się objawila.

Sama piszesz, że on nie lubił problemów, nie chciał o nich mowić, bo wydawało mu się ,że ich wtedy nie ma. Idąc z takim przez życie, to Ty jesteś i męzem i żoną ,i tatą i mamą- czyli znów życie Ci odpowiedzialo, po co Ci tracić czas na takiego osobnika.

Zawsze jak związek kończy się za szybko ( w sensie,że jeszcze to my się nie odkochaliśmy) to boli nas serce, czujemy się odrzuceni, jakby nic nie warci. Ale to tylko przejściowy czas żałoby po związku. Jak pisze sabawera95 porzuć rozważania o facecie, ktory nie chcial lub nie mógl być z Tobą ( może jednak olśniło go,że tamtą kocha i nie umie bez niej żyć- to już ich problem, nie Twój) i zajmij sie sobą od jak najmilszej strony. Przypomnij sobie o czym marzylas a nie mialaś na to czasu i to zrealizuj. Po kobiecemu spraw sobie nowe butki, czy jakiegoś fajnego ciucha, zmień sobie może fryzurkę i powstanie taka nowa ja, gotowa do podboju świata.

Obetrzyj już łzy i z glową podniesiona do góry idz odważnie przez życie. Powodzenia.

Odnośnik do komentarza

Ja tylko poruszę wątek wykształcenia. Mam być szczery do bólu? A więc... Znałem i znam naprawdę masę związków. I z tych związków praktycznie wszystkie gdzie kobieta była dużo bardziej wykształcona/miała lepsze stanowisko od faceta szybko nic nie zostawało. Taka jest niestety prawda.

Jakiś czas temu w gronie znajomych budowlańców zasłyszałem taką ciekawą konwersację:
-Wiesz Andrzej, poznałem jakiś czas temu super kobietę i jest fajnie, ale zaczyna coś ostatnio się trochę wywyższać czego nie znoszę.
-Rozumiem, a jakie ona ma wykształcenie?
-Wyższe magisterskie i kształci się dalej
-No to długo razem nie będziecie.

I tak było w istocie.

Odnośnik do komentarza

~WerkaWawa - napisałaś:
"...Pod koniec listopada oficjalnie zostaliśmy parą, ale długo już czułam coś do niego.
...Ja w zasadzie byłam w niebie, on mówił, że mnie bardzo kocha, snuliśmy plany na przyszłość i wszystko było cudowne. Seks był świetny. "

...czyli byliście parą niespełna 2 m-ce!!!
Przecież to tyle, co nic, w tym czasie stwierdziliście, że bardzo się kochacie? Wybacz, ale to nie miłość, tylko zauroczenie, gdzie seks z pewnością odegrał dużą rolę, no i te plany na przyszłość, po kilku tygodniach - to niepoważne.
Uważam, że straciłaś zdrowy rozsądek.
Piszesz, że od dawna czułaś coś do niego, podejrzewam więc, że bardziej pokochałaś wyobrażenie o nim, a rzeczywistość okazała się zupełnie inna.
On także zachował się niedojrzale, prawdopodobnie byłaś tylko opcją, chwilowym pocieszeniem po tamtej dziewczynie.
Jego wyznania były spowodowane emocjami pod wpływem chwili, ewentualnie w celu urobienia cię, żeby osiągnąć cel tzn. seks.
A przede wszystkim zabrakło komunikacji.

Podobnie jak inni, także twierdzę, że mimo wszystko, różnica w wykształceniu także ma znaczenie, zwłaszcza na dłuższą metę (wam nie było to dane). Oczywiście wykształcenie nie świadczy o poziomie inteligencji, ale często ujawnia różnice intelektualne, zainteresowania (lub ich brak) i generalnie podejście do życia. Nie każdy musi i może ukończyć studia, ale jeżeli ktoś w dzisiejszych czasach poprzestaje na szkole zawodowej, to najczęściej jest niewydolny intelektualnie, albo jest skończonym leniem.
Piszesz o nim "zwykły mechanik", myślę, że w przyszłości ta różnica ujawniałaby się coraz bardziej, może już zaczęła w tym krótkim czasie waszego "związku". Może on unikał rozmowy, bo nie potrafił się wysłowić, lub nie umiał znaleźć logicznych kontrargumentów w rozmowie z tobą. Do tego twój trudny charakter tego nie ułatwiał.
...a przy okazji - "zwykły mechanik" potrafi zarobić więcej niż "wykształciuch" z dyplomami, które często może sobie co najwyżej powiesić na ścianie.

A na koniec, powtórzę po kikuni i sabawerze
"Jak pisze sabawera95 porzuć rozważania o facecie, ktory nie chcial lub nie mógl być z Tobą ( może jednak olśniło go,że tamtą kocha i nie umie bez niej żyć- to już ich problem, nie Twój) i zajmij sie sobą od jak najmilszej strony. Przypomnij sobie o czym marzylas a nie mialaś na to czasu i to zrealizuj. Po kobiecemu spraw sobie nowe butki, czy jakiegoś fajnego ciucha, zmień sobie może fryzurkę i powstanie taka nowa ja, gotowa do podboju świata.
Obetrzyj już łzy i z glową podniesiona do góry idz odważnie przez życie. Powodzenia."

Odnośnik do komentarza

~Yonka

...a przy okazji - "zwykły mechanik" potrafi zarobić więcej niż "wykształciuch" z dyplomami, które często może sobie co najwyżej powiesić na ścianie.

AMEN, bo jak się w dzisiejszych czasach okazuje, to tytuł magistra jest jedynie paragonem za opłacone czesne. Czego doskonałym przykładem są właśnie relacje międzyludzkie. Wykształcenie intelektualne może i jest wysokie, ale emocjonalne można porównać w takich przypadkach do tafli lodu po przymrozku na płytkiej kałuży.
To tak słowem wstępu do dyskusji o znaczeniu wykształcenia w relacji - jest ono ważne, ale nie najważniejsze. Trzymanie się odwiecznych stereotypów społecznych jako istotnych wyznaczników w budowaniu jakiejkolwiek relacji międzyludzkiej, jest metaforycznym strzałem w kolano już na starcie...

WerkaWawa, pokazując palcem na partnera odwróć dłoń i co widzisz?
Trzy palce (w tym jeden jego) są skierowane ku Tobie.
I nie chodzi tu o to, że jesteś temu wszystkiemu bardziej winna, tylko 3-krotnie bardziej powinnaś przyjrzeć się sobie i swojej roli w tej Waszej relacji.
Mówisz o sobie, że

Jestem dość trudnym człowiekiem, miewam swoje humorki, ale...

a za chwilę piszesz o Nim
chociaż często bardzo emocjonalnie podchodził do naszego związku. Po sprzeczce on zamieniał się w kłębek nerwów, nie spał całe noce...

Przepraszam, czy Ty nie tyle widzisz co piszesz, ale i słyszysz siebie na co dzień???

Prowokowałaś sprzeczki, byłaś szorstka, wytykasz mu masę jego błędów, które - tak na prawdę - pokazują jaka Ty jesteś w rzeczywistości.
Najczęściej wnerwia nas u innych to, czego sami nie widzimy w sobie
Masz trudny charakter, trudną osobowość i jak tu widać czarno na białym, to mylisz fundamentalne pojęcia odnośnie relacji.
Poprawne budowanie relacji wymaga jednego - odzierania się z własnego egoizmu.

Różne są nasze cechy osobowości. Jedni z nas są bardziej emocjonalni, inni mniej. Ci pierwsi bardziej przeżywają konflikt na płaszczyźnie uczuć, drudzy – faktów i logiki argumentów. Bardziej emocjonalni często podsycają, „żywią” emocje i budują na nich oceny, oskarżenia, pretensje i wymówki. Słynne: ty znowu, ty zawsze, ty nigdy powstają najczęściej na bazie emocji. Na emocjonalność może nakładać się szybkość reagowania. Jedni z nas reagują szybko i gwałtownie, ale już po chwili im „przechodzi” i nie pamiętają urazy, natomiast u innych poczucie krzywdy, przykre uczucia i żale, zalegają długo. W poważnych sytuacjach, nawet latami. Jedni z nas są bardziej wojowniczy, drudzy – ugodowi. Jedni bardziej towarzyscy, inni – separatywni.

Paradoksalnie ta zasada doskonale pasuje do opisu Waszej relacji. Bo choć miłość można wyrażać na tysiąc sposobów, tak słowa są najczęściej odbiciem stanu duszy. Z tego wszystkiego jawi się jedno: nie rozmawia(liś)cie ze sobą - owszem wymienia(liś)cie zdania - ale to były puste znadnia, bez nici porozumienia i woli wzajemnego zrozumienia i zatrzymania się na chwilę nad problemem nurtującym jedną ze stron. W dodatku każde z Was nastawione jest na szukanie tego, do czego można się przyczepić. Mętlik i brak perspektyw zdrowego układu w przyszłości. To trwało - jak widać - za długo i facet w końcu spasował...
Związek dwojga ludzi to partnerstwo, czyli równe prawa, jeden drugiemu jest partnerem, wsparciem i pomocą. Chodzi o odrobinę wyrozumiałości, a nie dyktowanie komuś co i jak ma mówić, jak się zachować, ubierać, wyglądać, co robić w każdej chwili, a czego nie.
Piękno w tym, aby pozwolić drugiemu człowiekowi w związku być sobą, realizować się i rozwijać swoje dobre strony, dostrzegać w ukochanej osobie jej ogromny ukryty potencjał i to, co w tej osobie kochamy najbardziej. Nie ma co sie oszukiwać... dyktatura to nie miłość w pełni dojrzała... a już na pewno nie miłość, którą darzy się ukochaną osobę, to skrzywiona 'miłość', ale we własnym kierunku.

A czym jest miłość w tym wszystkim?

Odnośnik do komentarza

Yonka-Oj z tym się totalnie nie zgodzę, że człowiek po zawodówce jest intelektualnie niewydolny i leń. Znam mnóstwo ludzi po zawodówkach, którzy intelektualnie i mądrością życiową zjadają wielu magistrów na śniadanie razem z kośćmi. A i nawet wiedzą ich czasem miażdżą bo po prostu mają wiele zainteresowań w różnej tematyce. Żyjemy w czasach gdzie panuje jakaś irracjonalna moda na studiowanie, byle czego nawet, ale studiowanie. Rodzice/dziadkowie/wujkowie cały czas namawiają młodych do studiowania. A prawda jest taka, że czasami lepiej mieć po zawodówce konkretny fach w ręku niż dyplom magistra na ścianie i bezrobocie. Znam wielu ludzi którzy mówią, że tylko stracili kilka lat młodości na studiach. Oczywiście nie jestem jakimś przeciwnikiem studiów. Tylko moim zdaniem ludzie powinni rozważniej wybierać kierunki. Np. Rynek pracy nie jest w stanie wchłonąć co roku rzeszy 100.000 absolwentów marketingu w ich zawodzie.
Jeszcze dodam, że wiedza i inteligencja/mądrość życiowa to bardzo odmienne rzeczy.

Sorry, że odbiegłem od tematu, ale musiałem to napisać po takich słowach.

Odnośnik do komentarza

kikunia55

Sama piszesz, że on nie lubił problemów, nie chciał o nich mowić, bo wydawało mu się ,że ich wtedy nie ma. Idąc z takim przez życie, to Ty jesteś i męzem i żoną ,i tatą i mamą- czyli znów życie Ci odpowiedzialo, po co Ci tracić czas na takiego osobnika.

Słuszna uwaga. Czyli nie: "nierozmawialiśCIE" o problemach, tylko on to blokował. A takie życie, odgrywanie takich ról zamiast bycia partnerem(i vice versa) to faktycznie była by męka, a w tym podejściu widać już dużą nieodpowiedzialność z jego strony. I pasuje do tego jak ogólnie Cię potraktował. Jak można odgrywać kochającego, zaangażowanego itd, a tym bardziej budować związek z drugą osobą, by po pewnym czasie rzucić ją, jakby nic się nie stało, jakby była zabawką a nie człowiekiem?? Trzeba się kompletnie nie liczyć z innymi. Kochał byłą? Jeśli się kocha jedną osobę, to absolutnie nie wchodzi się w związek z drugą, przecież takie wykorzystywanie kogoś w ten sposób, po to żeby się nim pocieszyć to jest totalne świństwo. :O Bardzo Ci współczuję.
Tym bardziej jakieś tam Twoje wady(że masz trudny charakter, itp) które każdy ma, nie mogą być na coś takiego wytłumaczeniem. A co dopiero różnica w wykształceniu, która w ogóle nie jest niczym złym, i owszem są szczęśliwi ludzie w takiej sytuacji, tylko że oni naprawdę się kochają, i dlatego im to nie przeszkadza. Tobie to też nie przeszkadzało, no ale jemu tak. :P Nie ma porównania między Twoją postawą a jego, choć by nie wiem jak długo przyglądać się zarówno Tobie jak i jemu, a obu stronom i wszystkim co się z nimi wiąże należy się przyglądać dokładnie tak samo. :P
Z drugiej strony, patrząc na to wszystko bardziej długofalowo, jakby Twoje dalsze życie wyglądało, to raczej niewiele straciłaś, to o czym piszę w pierwszej części posta najbardziej się z tym wiąże. Co robić, to sabawera Ci już napisała chyba to jak najlepiej możesz sobie pomóc. Głowa do góry, z czasem dojdziesz do siebie. A jak popracujesz nad sobą, swoim wnętrzem, w szczególności nad swoim poczuciem wartości, zamiast dawania się wbijać w poczucie winy z byle powodu to z czasem zupełnie inne osoby i generalnie okoliczności zaczniesz przyciągać do swojego życia.
Natomiast jakbyś zamiast tego jeszcze zaczęła latać za nim i błagać o powrót to nie dość że było by to kompletnie absurdalne w tej całej sytuacji, to jeszcze byłby to zupełny odwrót od jak najszybszego wyjścia na prostą.

Odnośnik do komentarza

~Jakub125
Yonka-Oj z tym się totalnie nie zgodzę, że człowiek po zawodówce jest intelektualnie niewydolny i leń. Znam mnóstwo ludzi po zawodówkach, którzy intelektualnie i mądrością życiową zjadają wielu magistrów na śniadanie razem z kośćmi. A i nawet wiedzą ich czasem miażdżą bo po prostu mają wiele zainteresowań w różnej tematyce.

~Jakub125 nie będę się spierać, bo też nie upieram się przy swoim zdaniu. Pewnie są tacy ludzie o których piszesz.
Ja piszę z własnego doświadczenia. Mieszkam i pracuję w dużym mieście i widzę co dzieje się w szkołach (gimnazja).
Do dobrych liceów idą ci najlepsi, pozostali także wybierają najczęściej LO, ale znajdują miejsca w szkołach, które biorą wszystkie "dusze" byle mieć stan osobowy.
Osoby wybierające technika, to te, które na ten moment nie myślą o studiach (ale wszystko może się zmienić) i chcą szybko zdobyć zawód.
Do zawodówek idą naprawdę ci "ostatni", najsłabsi, wręcz ograniczeni, lub, jak napisałam totalne lenie, często zdemoralizowane, przerośnięte, których szkoły żegnają z wyraźną ulgą.
Być może w mniejszych miastach, czy na wsiach jest inna tendencja.

~WerkaWawa
Ludzie, ja wiem, że ja też jestem winna :(
Miałam ciężki okres, ale to mnie nie usprawiedliwia. Czy jest szansa żeby to naprawić? Czy jest jakaś nadzieja, że mogę go odzyskać?

Werka, odpuść, on zszedł się ponownie z byłą dziewczyną i jedyne co możesz zrobić, to pogodzić się z tym faktem.
Wszelkie twoje zabiegi o niego spotkają się prawdopodobnie z jego niechęcią, być może agresją słowną, ewentualnie zostaniesz zignorowana.
Nie poniżaj się, bo prędzej, czy później będziesz żałowała, a niczego już nie wywalczysz oprócz jeszcze większego doła.

Odnośnik do komentarza
Gość annaa.mariaa

Wygląda na to, że zaoferowałaś partnerowi taką huśtawkę emocjonalną, iż postanowił zwrócić się w stronę kobiety, przy której może odpocząć psychicznie. Może nawet jej nie kocha, ale chyba potrzebuje spokoju, równowagi psychicznej, a skoro to jego była, więc ją zna, wie, czego można się po niej spodziewać. Daj mu przede wszystkim ochłonąć. Daj mu czas. Niech przemyśli sobie wszystko.

Odnośnik do komentarza

Yonka- Ok, nie chciałbym tylko abyśmy generalizowali. Bo równie dobrze ja bym mógł napisać, że np. studia humanistyczne (co wybiera większość) wybierają lenie, głupsi, itd. Bo moim skromnym zdaniem studia ścisłe/ techniczne są o wiele trudniejsze i to tam zaczyna się prawdziwe studiowanie i wysiłek. Studia na serio. A niektóre kierunki humanistyczne?... Niektórzy powiadają, że w Liceum było ciężej.
No ale już nie robię z tego kolejnego tematu i zakończę.

A Ty autorko tematu sobie go odpuść bo już nic raczej z nim nie zdziałasz. Wiem, że jest Ci ciężko. Ze mną jak kiedyś dziewczyna nagle zerwała w smsie i urwała kontakt to przez 2 miesiące dochodziłem do siebie i każdej nocy łzy wylewałem. Ale ogólny smutek trwał jeszcze jakieś pół roku. Tym bardziej, że to ona pierwsza się zakochała we mnie na zabój, i ona to rozpoczęła. A tu nagle w pewnym momencie bez wyraźnej przyczyny BĘC... odwidziało się jej po 2 latach i koniec z nami. Ale czas leczy rany.

Odnośnik do komentarza

"Po sprzeczce on zamieniał się w kłębek nerwów, nie spał całe noce, często miał kompleksy, że on jest zwykłym mechanikiem, a ja wykształconą kobietą na dobrym stanowisku. Ostatnimi czasy miałam kilka gorszych dni. Byłam trochę szorstka, miałam humory, prowokowałam sprzeczki. "

Kłębek nerwów, nie spał całe noce...Oj, musiałaś mu mocno dopiec, że chłopak aż tak gwałtownie reagował.
Dałaś mu trochę czasu, przemyślał sprawę i doszedł do wniosku, że nie ma sensu tak żyć.
Tu ma rację, bo nie pasujecie do siebie.
Do tego jednak wyczuwa się u ciebie, pewne poczucie wyższości, on też pewnie tak to odbierał.

Ja też mam wyższe wykształcenie, a mam znajomego z wykształceniem zawodowym. Świetnie nam się rozmawia, lepiej niż z innymi "wykształconymi" ludźmi, bo chłopak jest ciekawy świata i ma szerokie zainteresowania, podobne do moich.
Mamy o czym "gadać".
Wy chyba nie mieliście wspólnych tematów, a to jest też ważne.

Co powinnaś zrobić? Odpuść sobie, nie szukaj z nim kontaktu, zakończ tą znajomość. Nie pasujecie do siebie.

Odnośnik do komentarza

unna-1

Kłębek nerwów, nie spał całe noce...Oj, musiałaś mu mocno dopiec, że chłopak aż tak gwałtownie reagował.

Dlaczego? :O Nie ma tu słowa o tym co to poprzedzało. To jest tylko jego reakcja, i równie dobrze to ona mogła być zupełnie nieadekwatna. Zdarzało mi się widzieć takie sytuacje, również takie w których brałam udział, gdzie druga osoba też tak reagowała(również z tym niespaniem po nocach), mimo że nawet jakiejś wielkiej kłótni nie było, a jeśli już ktoś krzyczał to ta druga strona na mnie, i ogólnie dużo więcej ona wtedy zawiniła.
W tym przypadku jedną z przyczyn mogły być jego kompleksy przez tą różnicę w wykształceniu, które same w sobie są jednak dość powszechną sprawą(w sumie sabawera też o tym pisała), i na pewno nie można nimi niczego usprawiedliwiać. Chyba żeby Werka faktycznie się wywyższała nad nim jakoś, ale nigdzie nie ma o tym wzmianki i dziewczyna jasno pisze że dla niej to nie był problem.

Odnośnik do komentarza

Hmmm... Dziwne, ktoś zacytował czyjeś słowa, których teraz nigdzie tu nie widać, jakby znikło to co ktoś wcześniej napisał:

Związek dwojga ludzi to partnerstwo, czyli równe prawa, jeden drugiemu jest partnerem, wsparciem i pomocą. Chodzi o odrobinę wyrozumiałości, a nie dyktowanie komuś co i jak ma mówić, jak się zachować, ubierać, wyglądać, co robić w każdej chwili, a czego nie.
Piękno w tym, aby pozwolić drugiemu człowiekowi w związku być sobą, realizować się i rozwijać swoje dobre strony, dostrzegać w ukochanej osobie jej ogromny ukryty potencjał i to, co w tej osobie kochamy najbardziej. Nie ma co sie oszukiwać... dyktatura to nie miłość w pełni dojrzała... a już na pewno nie miłość, którą darzy się ukochaną osobę, to skrzywiona 'miłość', ale we własnym kierunku.

Z jednej strony powinno to być oczywiste. :P Ale z drugiej-pięknie napisane. :)

Odnośnik do komentarza

Z tego co przeczytałem wnioskuję, że on był po prostu wrażliwym facetem. Co najmniej trzy rzeczy na to wskazują:

1. Po sprzeczce zamieniał się, jak to określono w kłębek nerwów.
2. Uciekł do drugiej? Mówi się, że aby nie cierpieć po nieudanej miłości najlepiej szybko zacząć drugą. Zresztą na Zachodzie to już dość popularna metoda kończenia związków, modne są teraz nawet rozwody przez sms.
3. Skończył przez sms? Tak było po prostu łatwiej, to mniej boli. Tam samo jak łatwiej jest zatrudniać kogoś na czarno i być złodziejem, niż ukraść batonika ze sklepu.

Z doświadczenia wiem, że związku takie jak ten nie udają się właśnie z winy kobiet, nie mężczyzn. Bo są lepiej wykształcone i dominują nad samcem przejmując jego rolę, obniżają jego poczucie wartości, nie są wsparciem a ciężarem wytykającym błędy gdy coś pójdzie nie tak.
Generalnie z dala od takich kobiet się trzymać, wykształconych emancypatek, materialistek i karierowiczek.

Odnośnik do komentarza

Franca...Przeczytałam ponownie i nie zmieniam zdania. Oczywiście, może być i tak, że chłopak jest przewrażliwiony, ale:
To jest sam początek wspólnego życia, a oni już się kłócą i dokuczają sobie.
Ona, jak pisze, ma swoje humorki.
" poprztykaliśmy się przez smsy i w końcu rzuciłam, że może nie pasujemy do siebie. Dostałam mnóstwo smsów, że nie może beze mnie żyć, ale w końcu napisał, że to koniec. "- ja to odbieram tak, że to ona go rzuciła, on ją błagał, ona była nieugięta.
W końcu miał dość i powiedział - koniec. Zaskoczył ją tym, więc to ona zaczęła za nim gonić.
Oczywiście, mogę błędnie interpretować zdarzenia.

Heh..."Bo są lepiej wykształcone i dominują nad samcem przejmując jego rolę, obniżają jego poczucie wartości, nie są wsparciem a ciężarem wytykającym błędy gdy coś pójdzie nie tak.
Generalnie z dala od takich kobiet się trzymać, wykształconych emancypatek, materialistek i karierowiczek."
- a ja dodam : bo wreszcie przestają być tylko służącymi, które cichutko spełniają kaprysy męża bojąc się, że jak odejdzie, pozostawiając je z dziećmi, to sobie same nie poradzą.

Odnośnik do komentarza

unna-1

Heh..."Bo są lepiej wykształcone i dominują nad samcem przejmując jego rolę, obniżają jego poczucie wartości, nie są wsparciem a ciężarem wytykającym błędy gdy coś pójdzie nie tak.
Generalnie z dala od takich kobiet się trzymać, wykształconych emancypatek, materialistek i karierowiczek."
- a ja dodam : bo wreszcie przestają być tylko służącymi, które cichutko spełniają kaprysy męża bojąc się, że jak odejdzie, pozostawiając je z dziećmi, to sobie same nie poradzą.

Dokładnie :D No i oczywiście, "bo tak jest łatwiej" jest wytłumaczeniem na wszystko dla faceta(nieważne, że dość często się zdarza że to właśnie bycie w porządku jest trudniejsze), natomiast dla Werki to że jak miała problemy to też jej łatwiej było się wdawać w kłótnie niż być miłą, nie jest wytłumaczeniem żadnym, a jeśli to zrobiła(czy jakiś inny błąd popełniła), to widocznie jest nienadającą się do związku "wyzwoloną emancypantką", i "od takich trzymać się z daleka". xD Poza tym to co zrobił jest modne i na zachodzie wszyscy tak robią, więc o czym tu w ogóle mowa, sprawa powinna być zupełnie oczywista. :D
Ktoś wspomniał o "daniu mu czasu", nie widzę w tym sensu biorąc pod uwagę że to zakończył i sposób w jaki to zrobił, i generalnie wszystko dotyczące jego postawy, ale jeśli już to rzecz jasna Werka miała by wtedy dokładnie takie samo prawo spotykać się, sypiać czy wchodzić w związki z innymi jak on, bo przecież w tej chwili on właśnie to robi. :P

Odnośnik do komentarza

Tu nie chodzi o to, żeby kobieta była jak to się niesłusznie mówi kurą domową (dawniej kobiety były gospodyniami a i tak jedne cieszyły się szacunkiem, inne nie- zależało od chłopa). Przez takie pejoratywne określenia wiele kobiet przestało interesować się tym, co robiły przez tysiąclecia i wkroczyły na tereny rywalizacji i walki zarezerwowane do tej pory przez samców. Korzyści to przynosi jedynie korporacjom, wszystko inne na tym traci, ale to powoli przestaje być problemem w dobie komputeryzacji i robotyzacji.

Jaki mamy tego efekt widać na wyludniającym się Zachodzie i powoli też w Polsce: rosnące rzesze singielek, z którymi nikt się nigdy nie zwiąże i które wymrą bezdzietnie. Ich miejsce zajmą bliskowschodni imigranci o kulturze nie do końca wzorcowej, ale jednak bliższej naturze (z dominującymi nad kobietami mężczyznami).

Ja nie twierdzę, że kobiety powinny siedzieć przy garach i się nie rozwijać. Ja twierdzę, że kobiety niepotrzebnie zaczęły przejmować męskie role, a mało który facet chce być w związku z "facetem w spódnicy".
Pomijam już fakt, że takie singielki mają często wybujałe oczekiwania względem potencjalnego partnera, często szukają ideału, bo tylko na kogoś takiego wedle ich mniemania zasługują.

Odnośnik do komentarza

Heh....Są kobiety, które idealnie czują się w roli gospodyni i to im wystarcza.
Są też i takie, jak piszesz.
Ale zdecydowana większość nie ma wyboru i muszą pracować, ze względów ekonomicznych.
Dobrze, że się uczą i osiągają sukcesy w pracy, bo tym samym więcej zarabiają.
I gotują, sprzątają, opiekują się dziećmi, a mąż uważa, że to wszystko to jej obowiązek. On po pracy siada albo przed telewizorze, albo idzie z kumplami na piwo.
Na szczęście trochę to się zmienia, mężczyźni zaczynają się angażować w domowe obowiązki, ale większość i tak uważa, podobnie jak ty - kobieta do garów.

Odnośnik do komentarza

~Yonka][quote~Jakub125
Yonka-Oj z tym się totalnie nie zgodzę, że człowiek po zawodówce jest intelektualnie niewydolny i leń. Znam mnóstwo ludzi po zawodówkach, którzy intelektualnie i mądrością życiową zjadają wielu magistrów na śniadanie razem z kośćmi. A i nawet wiedzą ich czasem miażdżą bo po prostu mają wiele zainteresowań w różnej tematyce.

~Jakub125 nie będę się spierać, bo też nie upieram się przy swoim zdaniu. Pewnie są tacy ludzie o których piszesz.
Ja piszę z własnego doświadczenia. Mieszkam i pracuję w dużym mieście i widzę co dzieje się w szkołach (gimnazja).
Do dobrych liceów idą ci najlepsi, pozostali także wybierają najczęściej LO, ale znajdują miejsca w szkołach, które biorą wszystkie "dusze" byle mieć stan osobowy.
Osoby wybierające technika, to te, które na ten moment nie myślą o studiach (ale wszystko może się zmienić) i chcą szybko zdobyć zawód.
Do zawodówek idą naprawdę ci "ostatni", najsłabsi, wręcz ograniczeni, lub, jak napisałam totalne lenie, często zdemoralizowane, przerośnięte, których szkoły żegnają z wyraźną ulgą.
Być może w mniejszych miastach, czy na wsiach jest inna tendencja.

No totalnie się nie zgodzę z tobą Yonka i nawet nie wiem czy zdajesz lub chcesz sobie zdawać sprawę ilu ludzi obraziłaś.
Wiem ze chyba drugi raz nie zgadzam sie z Toba w temacie szkoły, no ale trudno, nie mogę milczeć skoro uważam opinie za wybitnie krzywdzącą :-)

Tez mieszkam w dużym mieście. Pracuję w fundacji pomagającej m in zdolnym dzieciom z tzw 'marginesu'. Mogę powiedzieć tyle- liczy się w szkole układ, nazwisko, pochodzenie i rodzinne koneksje.
Córka czy syn kogoś "z pozycją" ma piątki i szóstki z reguły i z zasady.
Szaraki i "patologia"-nikt- lub dla sprawiedliwości- prawie nikt nawet się nie pochyli żeby odkryć i rozwinąć drzemiące w nich często zdolności i talenty, a oceny mają wręcz zaniżane żeby była większa i bardziej spektakularna przepaść pomiędzy tymi dwoma światami.
No i wiadomo- względy finansowe umożliwiają tez intensywne korepetycje, wiec różnica szans jest miażdżąca.
Nie mówię ze wszyscy studenci są z takiej weryfikacji, jednak wielu tak- i potem mamy wykształconych ludzi bez talentu czy predyspozycji do danego zawodu- jeśli jest to np zawód lekarza to już jest dramat.

Zaczęłam działać w tej fundacji ponieważ znam sytuacje niestety z autopsji - moje dzieci chodziły do szkół w czasie kiedy wraz z mężem zostaliśmy z premedytacją doprowadzeni przez mojego ojca do bankructwa naszej ówczesnej firmy - no i niestety było nam dane przeżywać tą szkolna dyskryminacje na żywo bez znieczulenia.
Tylko dzięki naszej umiejętności pomocy w nauce i wierze w swoje dzieci studiują obecnie dzienne trudne kierunki.
Dlatego teraz staramy się pomoc innym- i nie chodzi o to ze każdy ma być magistrem, to bzdura, ale każdy ma prawo do sprawiedliwej oceny i rozwoju i wiary w swoje możliwości.

Odnośnik do komentarza

Chwila, Heh, zdaje się że singli jest mniej więcej tyle samo co singielek, inaczej jakieś zupełnie niespodziewane dane demograficzne nam by tu się objawiły. Dlaczego więc mówisz akurat o jakiejś rzeszy singielek, które nikt nie chce, a może to tych wszystkich singli mężczyzn nikt nie chce? :O Sorry, ale na razie wygląda to na zwalanie fałszywej winy i odpowiedzialności na jedną połowę ludzkości, a od tego do hipokryzji niestety niedaleko. :( Chyba nikt nie szuka ideału, ale każdy chce być szczęśliwy i dokładnie tak samo na to zasługuje. Na kształcenie się, niezależność(również finansową), atrakcyjną pracę, rozwój i samorealizację też. Dziwi mnie to stwierdzenie o przejmowaniu ról jednych przez drugich, gdy nic z tych rzeczy ani nie jest z założenia przywilejem ani obowiązkiem żadnej konkretnej grupy osób. W ogóle jakieś podziały na role to tak sztuczny, negatywny twór że wygląda na to że jak wiele innych problemów pochodzi z programów/schematów w naszej podświadomości, której jak wiadomo są po to by się z nich oczyszczać, a nie w nich tkwić.
Jak już oboje w związku pracują tak samo intensywnie, to normalne że tak samo angażują się w obowiązki domowe. Takie toksyczne sytuacje jak te o których wspomniałaś Unna zdarzają się wszędzie, jak wiele innych negatywnych rzeczy, nie zauważyłam żeby pod względem częstotliwości tak źle to wyglądało, a już na pewno nie musimy się tym specjalnie przejmować i co gorsza brać za wzór do naśladowania. Na muzułmańskim systemie społecznym też się nie musimy wzorować, i z Twoim określeniem Heh że nie jest to wzorcowe po części się zgadzam, choć uważam to za zbyt duży eufemizm. :P :D
Patrząc na ich życie i podejście do różnych spraw to wygląda na kompletną patologię, nie wiem jak możesz mówić że jest to bliższe natury niż to co mamy tutaj. :D Tu mogę dajmy na to sama pojechać na wycieczkę rowerową o jakiej porze chcę, w stroju jakim tylko chcę, w jakie chaszcze, pola itd jakie chcę, więc tym samym bardzo sprzyja to byciu blisko natury, i naturalności również o wiele bardziej. Natomiast w krajach arabskich i najwyraźniej pewnych miejscach w niektórych krajach europejskich było by to nie do pomyślenia, to ja dziękuję za taki "model życia". Dlaczego zakładasz że wkrótce ta ludność nas zaleje, wystarczy rozsądna polityka migracyjna aby uniknąć związanych z tym problemów.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...