Sesja się zbliża... stres i filozofia

[Gość 20zestresowana]

Dobry wieczór. Jestem tu nowa. Mam do was pytanie.
Jestem studentka pierwszego roku, sesja tuż. Wszystko w miare mozliwości opanowałam, oprócz filozofi...
Mam ją we wtorek. Kompletnie nie wiem co powtarzać. Jeżeli miałabym nauczyc sie tego, o czym mówił profesor na wykładach to musialabym chyba wieki na to poświęcic.
Dał nam podpowiedz. Nietzsche, Buber i Scheler. W porządku, ale nie wiem czy powinnam uczyc sie o nich wszystko, czy najważniejsze rzeczy. Umiem juz ich te filozoficzne przekonania ale nic poza tym. Dodatkowo nie jestem geniuszem logiki i w stresie nie umiem logicznie myśleć. ( na ustnej maturze miałam banalny temat a przez 15 minut wymyslalam glupoty cudem zdając, oczywiscie w domu na spokojnie pamięc wróciła).
Nasz profesor jest typowym filozofem. Na temat kartki papieru potrafi mówić godzinami używając słów, których chyba nikt bez wujka google nie rozumie.
Tak tez było podczas referatu. Napisałam dobry referat o jednym z dzieł Nietschego, dał mi 4,0. Jednak gdy zaczął zadawac pytania, zupełnie nie związane z referatem a raczej troche z życiem a troche z Nietsche, tak nogi zrobiły mi sie miekkie, rece mokre, nerwica wzieła górę i pustka totalna w głowie. Gdyby nie przyjaciółka, ktora zabrala glos to nie wiem co by było. Ona nawiązała do II wojny gdzie ja nie moglam w tamtej chwili ogarnąc o co chodzi.

W kazdym razie. Okropnie sie stresuje. Uczę sie myślę, ważnych rzeczy ale boje sie pytania, na które zupełnie nie bede umiała odpowedziec. Nie umiem lac wody.
Chcę to tylko zaliczyc bo mam filozofie tylko w pierwszym semestrze i chciałabym miec luty wolny.

Może macie jakies zlote rady? Na stres, na nauke, na skojarzenia, moze ktoś z was wie cos o tych filozofach co moze byc pomocne... Wszystkie rady są na wage złota !