Skocz do zawartości
Forum

Nie potrafię podjąć żadnej pracy!


Gość marcinos30

Rekomendowane odpowiedzi

Mam już 30 lat i zauwazyłem, ze nie nadaję się do żadnej pracy! W swoim życiu 4 lata temu przepracowałem kilka miesięcy z wielkim wysiłkiem i niechęcią, PRACA BYŁA W MOIM WYMARZONYM I WYUCZONYM W SZKOLE ŚREDNIEJ ZAWODZIE. oD TAMTEJ PORY UNIKAM PRACY. bYŁEM KIEDYŚ ZNÓW TYLKO RAZ- WYSŁANO MNIE Z URZĘDU PRACY, PO DNiU ODSZEDŁEM. nIE POTRAFIĘ PRACOWAĆ, WSTAWAĆ RANO DO PRACY, TAK CODZIENNIE CHODZIĆ. Tylko, ze jest to tez problemem, bo chciałbym się związać z jakąs dziewczyną, ale gdy powiem jakiejś poznanej, ze nie pracuję, to zawsze już nie chce mnie bliżej poznawać. Tylko jedynie to jest problemem, ze przez to mogę być sam do końca życia. Jak się zmusić, by ten obowiązek wykonywać? Bo nie chce być sam do końca życia, jako kawaler.

Odnośnik do komentarza

Mieszkam w domu rodzinnym z rodzicami i dziadkami ze strony mamy, którzy mają wspólne gospodarstwo domowe. Dziadkowie to emeryci, mama pracuje w zagranicznej korporacji, a tata jest górnikiem. Więc w domu niczego nie brakuje, zyjemy na poziomie. Rodzice ani dziadkowie nic nie mówią na to, ze nie pracuję, nie wymagaja tego ode mnie, mówią, bym robił w zyciu to, co daje mi szczęscie, bo chca, by ich jedyne dziecko było szczęsliwe. Nigdy nie sugerowali mi niczego, niczego nie odmawiali, a czasem nawet sami mi wciskają drogie np. ubrania, choć mówię im, ze nie potrzebuję chodzić w firmowych, że w zwykłych też mogę, ale często to oni narzucają, ze jak już to trzeba kupić dla mnie coś lepszego, bo byle co szybko się zniszczy.

Odnośnik do komentarza

Czytając twój wpis pomyślałam - pewnie jakiś wypieszczony mamisynek i pewnie tak samo odbierają cię inne dziewczyny.
Nie nauczono cię pracy, odpowiedzialności, "dorosłości".
Masz być szczęśliwy, ale jeśli nie radzisz sobie w dorosłym życiu, to czy to jest szczęście?
Rodzice też nie żyją wiecznie, czy zostawią ci taki kapitał, z którego utrzymasz się sam? Bo im będziesz starszy, to tym trudniej będzie z pracą, z zarobkami.

Nikt cię nie zmusi do pracy, ty sam musisz to zrobić. Jeśli się nie zmobilizujesz, nie postanowisz, że CHCESZ I WYTRWASZ W TYM CHCENIU, to jeszcze masz szansę na odzyskanie samodzielności, na normalne życie dorosłego mężczyzny.
Ale jeśli ciągle chcesz być dzidziusiem, to twój wybór, to twoje życie i tylko ty za nie odpowiadasz.

Odnośnik do komentarza

To nie jest problem pt. "Nie potrafię podjąć żadnej pracy", tylko raczej "Nie chcę podjąć żadnej pracy". Najbliżsi niczego od Ciebie nie wymagają, a Tobie z tym wygodnie. Po co wstawać rano, po co się przemęczać, skoro wszystko zapewnią rodzice i dziadkowie? Pytanie tylko, co na starość? Dziadkowie i rodzice nie będą żyli wiecznie. Tobie z każdym rokiem też będzie trudniej wejść na rynek pracy, skoro nie masz praktycznie żadnego doświadczenia zawodowego. Nie dziw się też, że kobiety nie są Tobą zainteresowane, kiedy usłyszą, że nie pracujesz. W jaki sposób zapewniłbyś swojej kobiecie poczucie bezpieczeństwa? Musiałaby zarabiać na Ciebie tak jak rodzice?

Odnośnik do komentarza

Widzę, że Autor chyba przestał odpisywać, i w sumie to bym się mu nie dziwił. Odpowiedzi na jego post są moim zdaniem dobijające. Przynajmniej dla mnie by były, gdybym był w takiej sytuacji. Ja się nie znam ale wydaje mi się, że to nie jest tak, że Autor nie chce podjąć żadnej pracy, bo mu tak dobrze. Gdyby mu było z tym dobrze i byłby poprostu wygodnicki, to nie pisałby o tym. Autor jednak wstawił post na forum psychologii, pyta, widać że szuka porady, sam pisze, że brak pracy jest dla niego problemem chociażby w znalezieniu dziewczyny. Czyli nie jest mu z jego sytuacją dobrze. Nawet jeśli nie został w domu nauczony pracy, samodzielności i był rozpieszczany, to to nie jest jego wina. Jeżeli nawet w tym wieku rodzina wymusza na nim kupienie mu ciuchów, które oni uważają za słuszne, a on wyraźnie stawia sprzeciw/prosi, że nie chce, mimo to rodzina stawia na swoim, to mogę się jedynie domyślać, że takie sytuacje są częstsze i że pewnie wymuszanie czy stawianie na swoim przez rodzinę ma miejsce też w innych sprawach, nie tylko zakupu ubrań. Być może jego rodzina zachowywała się w ten sposób już wcześniej, gdy był dzieckiem. Jeśli tak, to o ile mi wiadomo, nadopiekuńczość i ograniczanie dziecku własnych wyborów, własnego zdania też jest rodzajem przemocy. Fajnie, że rodzina nie wygania go na siłę do byle jakiej roboty, czy z domu nawet, ale widać, że nawet nie próbują go zmotywować, doradzić coś, tylko jeszcze mówią że nie musi pracować i kupują mu na siłę rzeczy których on nie chce, jak to mówią "kota można zagłaskać na amen". Nie znam się, ale czy to nie może być jakiś rodzaj zaburzeń adaptacyjnych ? Moja niedoszła teściowa pracowała w opiece społecznej jako pracownik socjalny, miała tam praktycznie samych bezrobotnych pod opieką, i z tego co od niej słyszałem, to rzadko się zdarzało, by ktoś był poprostu zepsutym wygodnym leniem. W większości były to osoby, które sobie poprostu nie umiały w życiu poradzić z powodu trudnego dzieciństwa, nałogów, itp itd. Niestety w naszym społeczeństwie strasznie szybko przyprawia się każdemu łatkę. Założę się, że Autora nawet nikt nie próbuje zrozumieć, tylko słysząc "mam 30 lat i nie pracowałem nigdy" odrazu jest łatka - maminsynek, nierób, leń itp. A to na pewno nie poprawia samooceny i nie nastaja pozytywnie ani nie motywuje do zmiany, tylko dołuje jeszcze bardziej. Sam wiem, jak to jest czuć, że nikt nie próbuje nawet mnie zrozumieć. Sądzę, że mówienie mu że musi przestać być wygodny, bo zostanie starym kawalerem jest jak mówienie osobie w depresji "musisz się wziąć w garść". Tylko, że często tak jest, że dana osoba to wie, że musi, że powinna, że chciałaby, ale jakoś nie potrafi, coś ją blokuje, prawdopodobnie własna psychika i brak zrozumienia i wsparcia ze strony innych.

Odnośnik do komentarza

"Kota można zagłaskać na amen"
Dan..Ładnie to napisałeś i trafnie. A czasami trzeba przestać głaskać i wstrząsnąć kimś, aby zrozumiał swój problem.
W czym ty mu pomogłeś pisząc, że jest taki biedny i niezrozumiany? pogłaskałeś go tak, jak kota. A ten kot nie może już się ruszać, bo jest tłusty i ociężały.

" nIE POTRAFIĘ PRACOWAĆ, WSTAWAĆ RANO DO PRACY, TAK CODZIENNIE CHODZIĆ. "
To prawda że nie nauczono go tego, ale teraz to jest dorosły mężczyzna i sam powinien dokonywać wyborów.
On nie potrafi się do tego zmusić, bo mu się nie chce, bo mu tak wygodnie.
I to powinien sobie uświadomić, jeśli chce zmienić swoje życie.
To właśnie jest jego problem, na który zwróciłam mu uwagę.
Musi mu się CHCIEĆ coś zmienić i tylko od niego to zależy.

Odnośnik do komentarza

Nie,nie taki jest sens tego przysłowia, tu chodzi o taki typ rodziców którzy za wszelką cenę chcą czy to chronić swoje dziecko, czy to wychować, żeby bylo takie jak sobie wymarzyli, czy uważają, że oni wiedzą lepiej co dziecko chce, potrzebuje i powinno. Niby wszystko z troski i miłości, ale efekt jest ten sam - zrobienie z dziecka że się tak nieładnie wyrażę kaleki życiowej. A to, że teraz ktoś mu napisze, że go rozumie to nie ma nic wspólnego z tym "głaskaniem" przez rodzine. Nie chodzi o to, zeby sie nad autorem litować jaki to jest biedny, chodzi o to, ze napewno poczulby się lepiej gdyby wiedział że ktoś probuje go chociaz zrozumiec i nie skresla z automatu ani nie jest kolejną osoba ktora wie lepiej co on musi.
"ale teraz to jest dorosły mężczyzna i sam powinien dokonywać wyborów" - naprawdę myślisz, że osobie za ktorą jak mniemam całe zycie decydowano bedzie po 18tych urodzinach tak bez problemu umiala byc samodzielna ? Co z tego że wiekiem jest dorosły, ale bardzo możliwe że mentalnie nadal czuje się niesamodzielnym dzieckiem z powodu tego jak go wychowano, a wychowanie ciągnie się za nami całe życie. Fakt, że czasami wstrząsczy przyslowiowy kop w d**ę niektórym pomaga, ale nie zawsze,znam dwie osoby z podobnym problemem co autor, jedna trafila do swietnego psychologa ktory wlasnie probowal ją zrozumiec wesprzec, a nie dolowac mowiac ze jest leniem i ta osoba z tego wyszla i dzis jest juz samodzielna. a druga osoba po dostaniu tzw kopa niestety zamknela sie w sobie jeszcze bardziej i skonczyla w przytulku dla bezdomnych.
"On nie potrafi się do tego zmusić, bo mu się nie chce, bo mu tak wygodnie" - sorry ale to jest wlasnie ocenianie innych i przypinanie łatek ,choc się praktycznie o danej osobie nic nie wie.takie mowienie nie jest motywacją, jest dobijaniem danej osoby. to tak samo jak mowienie komus ze nic nie umie, wszystko robi zle - w koncu zacznie w to wierzyc, i napewno nie zmotywuje to do jakies zmiany, bo takie slowa poprostu są przykre.
"Musi mu się CHCIEĆ coś zmienić" - no przeciez CHCE, skoro opisal tutaj swoją sytuacje i sam ją okresla jako problem, czyli CHĘĆ zmiany jest, tylko NIE POTRAFI tego zrobic

Odnośnik do komentarza

Doskonale rozumiem sytuację autora wątku. Dorosłe dziecko, nad którym rodzice roztaczali parasol ochronny i który teraz nie potrafi poradzić sobie w życiu. Tylko, czy ta nadopiekuńczość rodziców ma być zawsze uzasadnieniem jego sytuacji, jego alibi? OK, ja go rozumiem i nawet mu współczuję, bo zdaję sobie sprawę, że stanowi to dla niego problem. Niemniej jednak nie będę go "wirtualnie" głaskać po głowie. Poza tym, nikt z nas tak naprawdę nie wie, czy przejawia chęć zmiany. Na poziomie deklaratywnym można powiedzieć wszystko. Jest mnóstwo takich osób w gabinetach psychologów. "Tak, ja chcę się zmienić, naprawić swoje życie, już tak dalej nie mogę". Ale jak przyjdzie co do czego, to wracają do starych schematów. I nie dlatego, że nie widzą nowej, lepszej drogi wyjścia, tylko dlatego, że tak naprawdę bezpiecznie im w takim status quo. Na poziomie werbalnym wszyscy chcą zmiany. Tylko ta zmiana najczęściej jest rozumiana na zasadzie "Niech otoczenie się zmieni", a nie "To ja muszę się zmienić". Chcemy najczęściej zmieniać innych, zamiast zaczynać zmiany od siebie...

Odnośnik do komentarza
Gość rozkapryszona

Ja jestem kobietą i mam 27 lat.Mam podobną sytuację jak autor.Mieszkam z dziadkami i mamą i też każdy w życiu wszystko za mnie robił i nic nie musiałam i pewnie nie musiałabym dalej.Wyprowadziłam się z Gdańska na południe Polski,na biedne podkarpacie do lubego i aktualnie jestem w UP,i szukam ostatnio bym miała 2 staże w jako pracownik biurowy,gdyby nie to,że baba mi nieaktualne propozycje dała.Dała mi 3 pomoc piekarza,wezmę,bo muszę coś robić.I też mam problemy ze wstawaniem,ale wierz mi autorze,że się da przyzwyczaić,u siebie w Gdańsku już jeden robiłam i o 6 musiałam wstawać przez 6 miechów,żeby dojechać.I da się.Ciężko się przemóc na początku,ale potem wchodzi w krew to.

Odnośnik do komentarza

Jeśli to jest prawda,co pisze autor,bo już nie jeden był tu podobny wątek ,pisany raz przez syna ,raz przez mamę,
to oprócz wychowania ,coś jest nie tak ze zdrowiem psychicznym ,to musi być jakieś zaburzenie,
bo normalnie w głowie się nie mieści,żeby młody ,zdrowy facet nie potrafił podjąć żadnej pracy i dał tak się ubezwłasnowolnić rodzicom.
Ogólnie jest nieprzystosowany do życia,może jedynie psychoterapia by coś zmieniła.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość podmuch_wiatru

ka-wa
Jeśli to jest prawda,co pisze autor,bo już nie jeden był tu podobny wątek ,pisany raz przez syna ,raz przez mamę,
to oprócz wychowania ,coś jest nie tak ze zdrowiem psychicznym ,to musi być jakieś zaburzenie,
bo normalnie w głowie się nie mieści,żeby młody ,zdrowy facet nie potrafił podjąć żadnej pracy i dał tak się ubezwłasnowolnić rodzicom.
Ogólnie jest nieprzystosowany do życia,może jedynie psychoterapia by coś zmieniła.

Szanowna Pani !

Wychodzi na to, że jak się komuś nie chce pracować, to jest chory i powinien się leczyć.
Taki pogląd w przeszłości był oczywisty i jeszcze w czasach "stanu wojennego" w naszym kraju ścigano osoby uchylające się od pracy.
Potem nieszczęsną ustawę uchylono ale nadal był etos pracy i w zasadzie oczywistą oczywistością było, że najpierw się człowiek uczy a potem idzie do pracy.
Myślę, że taki tok rozumowania obecnie jest już nieaktualny. Jeśli ktoś z takich czy innych powodów może sobie żyć i nie pracować, to jego szczęście.
A tak w ogóle to i mnie się wydaje, że ten wątek to podpucha. :D

Odnośnik do komentarza

Fakt, że mnostwo osob deklaruje jakas chcec zmiany ale poprzestaja jedynie na deklaracjach, slyszalem o teorii tzw bezpiecznego ogrodka, w ktorym jest nam zle i niby chcielibysmy wyjsc za furtkę cos zmienic ale lepiej zostac w srodku bo ten ogrodek choc zly to jest nam znany, a za furtką czai sie nieznane. Tylko byc moze sa to osoby (a przynajmniej czesc z nich) ktore nie otrzymaly odpowiedniego wsparcia, ktore mimo terapii nie poczuly sie zrozumiane, a czasem naprawde wystarczy glupie slowo "wiem/rozumiem co czujesz". Prosze mnie Pani Kamilo zle nie zrozumiec, ale zauwazylem ze czasem psychologom mimo bycia fachowcem i posiadania duzej wiedzy naukowej i duzego doswiadczenia czasem trudno jest do konca zrozumiec swojego pacjenta. Mowie to na przykladzie znajomych ktorzy studiują/studiowali psychologie a ktorzy sami nie borykali sie z zadnymi zaburzeniami i są z rodzin w ktorych nie bylo zadnej dyskuncji. To moje osobiste subiektywne zdanie i nie twierdze ze mam racje ale wydaje mi sie ze glownie takie osoby idą na ten kierunek, raczej nie spotkalem psychologa ktory sam mialby np depresje. oczywiscie tak jak mowie moge sie mylic tutaj i napewno nie mam na celu nikogo obrazic czy urazic,bo mowie to na przykladzie czterech znajomych mi osob. Jest takie powiedzenie ze syty nie zrozumie glodnego. Oczywiscie psychologowie rozumieją z racji wiedzy, doswiadczenia, ale chodzi mi o takie inne rozumienie, takie z autopsji. Co do alibi, ma Pani rację ze nie mozna sie zaslaniac zlymi doswiadczeniami przez cale zycie, ale czasem one tak mocno zmieniaja ludziom psychike ze staja sie realnym ograniczeniem, tak jak napisala ~rozkapryszona pewnie ze ze wszystkim mozna sobie poradzic, mimo ze jest ciezko na poczatku, tylko duzo latwiej i szybciej jest to zrobic majac wsparcie.

ka-wa - zgadzam się z tym postem, owszem to nie jest normalna sytuacja ze zdrowy fizycznie chlopak w tym wieku nie pracowal nigdy, ale no wlasnie, jest nieprzystosowany do zycia, jak juz wczesniej pisalem moze to są jakies zaburzenia adaptacyjne, i zapewne psychoterapia by mu duzo pomogla,

podmuch_wiatru - znow ocenianie autora ze na bank mu sie poprostu nie chce isc do pracy bo teraz takie czasy ze se mozna pozwolic na niepracowanie i bycie szczesliwym. sadze ze gdyby autor byl szczesliwy ze swoją sytuacja to nie pisalby o tym jako o problemie na forum psychologii. Pisze Pani ze jak komus sie nie chce pracowac to znaczy ze jest chory ? A skad Pani wie ze jemu sie nie chce to raz, a dwa to, ze byc moze wlasnie jest "chory", nie fizycznie, ale byc moze ma problemy emocjonalne, ze sie tak wyraze "zrytą" psychike, bo maja ją wszystkie osoby DDD niestety, w mniejszym lub wiekszym stopniu, no a sorry ale rodzina ktora nawet jesli w niby dobrym celu z troski robi z dziecka osobe niesamodzielna totalnie, to nie moze to byc rodzina niedysfunkcyjna. W czasach stanu wojennego byl poglad ze dzieci mozna bic i wielu ojcow uwazalo ze ich synowie musza nieraz oberwac pasem bo inaczej nie wyrosna na porzadnych ludzi, co zresztą nadal sie zdarza nawet dzisiaj, choc juz moze nie na taka skale. i co, to tez bylo dobre ?

Mordehai i Ciarahy - tez tak uwazam, gdyby to byl troll internetowy ciagnalby watek dla zabawy dalej, autor zapewne przestal pisac bo na samo wejscie spotkal sie z hejtem.

Odnośnik do komentarza
Gość Mordehai i Ciarahy

I bardzo dobrze zrobiły te kobiety, że tak po nim pojechały. Jakby nie patrzeć to, jest zwyczajny nierób, leser i darmozjad, którego już dawno temu, jego ojciec powinien wypieprzyć z mieszkania. Oczywiście do czasu, do kiedy on ma dobrze i wygodnie i ma wszystko bez wysiłku- jedzenie, spanie, dobre ciuchy - nie będzie się zmieniał. On ma wszystko bez wysiłku i dlatego pieprzy pracować. No ale wszystko co dobre to, się kiedyś kończy. Rodzice umrą, a wraz z nimi ich syn, bo będzie zupełnie nieprzystosowany do życia i sobie nie poradzi nawet z najprostszymi czynnościami.

Tak to jest, jak rozpieszcza się swoje dzieci, a potem tego właśnie takie skutki :-)

Odnośnik do komentarza

Dan. Czy autor tak naprawdę chce zmienić swoje życie?
Nie sądzę, nie odniosłam takiego wrażenia.
Jest mu tak dobrze i jedyne co mu przeszkadza to to, że dziewczynom się nie podoba jego podejście do życia.
Jednak nie na tyle, by chciał z tego powodu CHCIEĆ się zmienić.
To on zadaje pytanie, co zrobić by zachciało mu się chcieć.
A na takie pytanie, nikt mu nie odpowie.

Psycholodzy. Jak w każdym zawodzie, jeden jest mądrzejszy, a inny głupszy.
Lekarz nie musi sam przechodzić choroby, by leczyć innych.
Czyli nie musi sam mieć depresji, by zrozumieć problem. A nawet uważam, że powinien być silny psychicznie, by uprawiać ten zawód.

Odnośnik do komentarza
Gość Mordehai i Ciarahy

Ale czemu od razu zakompleksionym hehe
Ja po prostu taki jestem.
Mój ociec taki jest.
Mój dziadek taki był.
Ogólnie to mogę powiedzieć o sobie tyle, że mój cały ród z którego się wywodzę był i nadal jest wredny.
Więc jak ja mogę być inny, skoro mam w sobie ich geny hehe

Odnośnik do komentarza

Ja sie nie dziwie ludziom nie chcacym pracowac bo dzis sie nie pracuje tylko z.....a od rana do nocy, goni za jakims gownem w stylu sukces, wieksza fura, prestizem. Witamy w amerykanskim kapitalizmie. Sami chcielismy miec druga Ameryke, no to mamy. Wskaznik depresji jest u nas o wiele wyzszy niz w innych krajach, gdzie istnieje polityka socjalna i gdzie realnie pomaga sie osobom nie radacym sobie z zyciem zawodowym. U nas poza zaproponowaniem stazu, na ktory i tak malo kto sie lapie, nie ma zadnej pomocy. Psychologowie w przytlaczajacej wiekszosci nie maja zielonego pojecia o skali problemu, bo problem polega na calkowitym niedostosowaniu edukacji do aktualnych potrzeb rynku pracy. Po drugie jestesmy Chinami Europy, nasza rodzima gospodarka praktycznie nie istnieje, jesli nie ma sie kierunkowego wyksztalcenia w stylu informatyk, lekarz, prawnik lub zawodowego typu slusarz, mechanik, glazurnik to praktycznie pozostaje albo terminowanie na kasie w Biedronce lub liczenie na cud. Plus perspektywa kredytu na wlasne mieszkanie i szantazu polegajacego na bycie niewolnikiem jakiegos banku na ponad 30 lat. Nie dziwie sie, ze ludzie maja dosc. Nasze panstwo nie daje zadnych realnych szans na rozwoj, znalezienie satysfakcjonujacej pracy czy znalezienie drugiej osoby z ktora moznaby zalozyc rodzine (przepraszam Was, drogie Panie, ale wiekszosc z Was to rozkapryszone ksiezniczki, ktorym wydaje sie, ze facet bedzie latal kolo Was 24/h, zarabial na utrzymanie rodziny, byl wyksztalcony, wygadany, swietnie gotowal i tanczyl itp. Liczba rozwodow az nadto swiadzy o tym, jak bardzo sie mylicie i jestescie coraz bardziej samotne ale to juz nie moj problem, ze wzorujecie sie na oglupiajacych serialach z telewizji czy pragniecie dziecka wylacznie dlatego, ze Wasze kolezanki juz maja dzieci; polecam zastanowic sie wpierw, czym jest zwiazek z druga osoba i czy naprawde chcecie z kims byc nie mowiac juz o posiadaniu potomstwa)

Nie znam sytuacji osoby, ktora mowi, ze nie chce pracowac ale gdybym ja mial taka jaka mialem jeszcze kilka lat temu, prawdopodobnie popelnilbym samobojstwo (o ktorym zreszta powaznie myslalem). Poczucie mojej wartosci bylo tak drastycznie niskie i bylem tak zaszczuty przez tych co im sie ,,udalo" (mowie to w cudzyslowiu, bo te osoby same nie doszly do niczego wielkiego, najczesiej konczac na nudnych etatach zalatwianych po znajomosci badz wyjechaniu za granice i zadowoleniu sie praca w fabrykach czy sklepach/uslugach), ze dalsze zycie nie mialo dla mnie juz zadnego sensu. Niestety, my, Polacy jestesmy mili wylacznie wtedy, kiedy nie ma problemow a kiedy one sie zaczynaja, zamiast pomagac i wspierac, stawiamy sobie klody pod nogi.

Do pani psycholog: prosze nie stawiac przypadkowych diagnoz. Nie zna absolutnie Pani podloza stanu osoby pytajacej o przyczyne problemu, na podstawie zdawkowego opisu sporzadzila Pani druzgocacy opis osoby, ktora byc moze cierpi na powazne zaburzenia psychiczne (depresja, nerwica, mysli samobojcze). Przerabialem to na sobie, chodzac do conajmniej 20 (!) roznych terapeutow i nie uzyskujac praktycznie zadnej pomocy, a nierzadko wychodzac z gabinetu z poczuciem, ze stalem sie ofiara drwin i oceniania osoby trzeciej.

Sorry, tragiczne to jest co piszecie. Nie usprawiedliwiam przedmowcy ale Wasze wpisy to wrecz podrecznikowa mieszanka typowej polskiej mentalnosci rodem z malego miasteczka i wytykania palcem tego, co mu sie w zyciu nie udalo. Nie dziwie sie, ze nie jestesmy lubiani nigdzie poza granicami naszego kraju.

Pozdrawiam ze slonecznej Australii.

Odnośnik do komentarza
Gość nie_wiem314

Kolega nie chce pracować tylko dziewczyny. A to że nie chce pracować to inna sprawa, po części opisana przez jedyny chociaż w połowie sensowny wpis w tym temacie Zeta. Według mnie powinieneś znaleźć dziewczynę, która to zaakceptuje, nic na siłę. Poza tym dziewczynie chodzi głównie o środki do życia, a skoro masz bogatych rodziców co dają na ubrania to i na dziewczynę na pewno dadzą. W optymalnym scenariuszu docenisz akceptację drugiej połowy i w sposób naturalny sam będziesz chciał się za siebie wziąć i znajdziesz pracę w imię miłości i utrzymania związku. A dla twojej potencjalnej przyszłej dziewczyny miałbym wiadomość by potraktowała ciebie jako inwestycję na przyszłość. Skoro ma wygodnie i nie musi pracować, a dla mnie idzie do pracy to znaczy że mu na prawdę zależy.

Odnośnik do komentarza

Zet - zgadzam sie z Twoim postem w 100 %. Panstwo nie oferuje mlodym ludziom praktycznie nic. W szkole przez 3 lata wałkuje sie jakies logarytmy nikomu do niczego nie potrzebne (poza tymi co idą na polibudę) a nie uczy sie tematow tzw zyciowych, i potem wychodzi taki absolwent umie na pamiec wymienic wszystkie rodzaje wiatrow a nie wie o co chodzi ze skladkami w zusie i czym sie rozni umowa o prace od umowy o dzielo ktorą mu pracodawca wcisnie. Nawet majac zawod typu mechanik spawacz itp i tak zeby dobrze zarobic trzeba za...ać, w budownictwie są dobre stawki ale godzinowe, zeby porzadnie zarobic trzeba natrzaskac 200-250 h w miesiacu. Nawet lekarz zeby kilka tys zarobic musi nabrac nie malo dyzurow i to zwykle nocnych. Ale tak jak mowisz pozostalym zostaje praca w tesco calodobowym na 3 zmiany za najniszą krajową albo wyscig szczurow w korporacjach gdzie i tak pracownicy sie zmieniaja czesciej niz striptizerka majtki a wieksza czesc wyplaty to prowizje. kredyt na 30 lat we frankach tez nie zacheca do usamodzielniania sie i planowania rodziny. a co jesli po 15 latach sie taki ojciec rodziny rozchoruje dajmy na to ? bank zabierze mieszkania a on z zoną i dzieciakiem na zieloną trawke. czasem sie tez przestaje dziwic ludziom ktorzy jesli maja taka mozliwsc nie pracuja. a co do pomocy spolecznej to niestety u nas sie pomaga najwiecej żulom, mops da obiad na stolowce, da paczki z zywnoscią na swieta, da dodatek mieszkaniowy, a zasilek ktory tez da maja na wodke, oczywiscie nie potepiam tych ludzi bo alkoholizm to tez jest problem i najczesciej wynika z trudnego dziecinstwa czy innych problemow zyciowych, ale zamiast tym ludziom dac wsparcie w postaci jakies terapii itp, to jeszcze wymyslili 500 zl na dzie... na alkohol :P mam w bloku taką rodzinke, dostali 2000 zl to po cholere pracowac za 1200 jak panstwo da za darmo wiecej. Ale tak jak mowisz chcielismy kapitalizmu to mamy. Co do kobiet niestety w wiekszosci prawda. To juz nie te czasy gdzie cale zycie sie w jednej firmie pracowalo a facet zarabial tyle by utrzymac dom, dzieci i by zona mogla nie pracowac. Dokladnie jak mowisz facet ma miec wyksztalcenie, dobrą prace, prawko, byc modnie ubrany, romantyczny, ze wszystkim sobie swietnie radzic itp itd, a co dostaje w zamian ? focha jak chce sobie LM obejrzec :P No i niestety polacy to hejterzy, ale byc moze wynika to wlasnie z jakiegos zalu czy rozgoryczenia na sytuacje w kraju i brak perspektyw.
Ja rowniez wychodze od terapeutow z poczuciem niezrozumienia i bycia ocenianym bardzo szybko i latwo przez osobe ktora praktycznie wogole mnie nie zna.

Odnośnik do komentarza

Znam kilku Ukraińców. Pracują, zarabiają, wynajmują mieszkanie i jeszcze pomagają swoim bliskim, którzy zostali w ich kraju.
Można? Można.
Pracują na budowach, w warsztatach samochodowych, w pizzeriach itd.
Czyli tak samo jak Polacy, którzy pojechali na zarobek do Anglii czy Niemiec.
Nielicznym udaje się wybić i pracować w swoich zawodach.
Zależy to od przedsiębiorczości, własnych umiejętności i zaradności.
I wszędzie tak jest, na całym świecie.
Jak człowiek jest zaradny, to się wybije i osiągnie sukces.
I w Polsce, też.

Odnośnik do komentarza

Co Ty dziewczyno p....sz! Jak zylem w PL to choc z....m bardzo duzo, mialem praktycznie zerowe osiagniecia. Dlaczego? Bo w PL jest tak poukladane, ze ten co stoi na gorze nie daje temu, co stoi nizej. Taka odwiecznie ustalona hierarchia. Chcesz zalozyc swoja firme? od razu dowalaja Ci ZUS, ogromne stawki VAT, nie mowiac o konkurencji z duzymi firmami, ktore maja praktycznie monopol na wszystko. Kiedy przenioslem sie do UK, zaczynalem od najprostszych prac typu rozkladanie towaru na polkach, magazyn, jakies prace wykonczeniowe. Pierwsze, co mnie zdziwilo to system pracy, w ktorym mimo, ze czlowiek wykonuje tzw. proste czynnosci, nikt z tego problemu nie robi. Po pol roku pracowalem juz jako samodzielny pracownik majacy pod soba kilku takich, co dopiero zaczynali. W jakis czas potem udalo mi sie znalezc prace w zawodzie, na poczatku na tzw. part-time. Po roku, kiedy moglem sobie wpisac do CV jakotakie doswiadczenie, po wyslaniu kilkunastu dostalem odpowiedz od ponad polowy frm (!) co w PL graniczy z absurdem. Dzis nawet nie wyobrazam sobie, abym mogl wyladoac z powrotem w PL, gdzie czlowieka traktuje sie jak g...o a kariera zawodowa jest zarezerwowana albo dla znajomych albo dla ludzi, ktorzy jakims trafem potrafili przejsc to cale g..o i teraz to samo robia z innymi (bo taki jest przykaz z gory).

Wiec sorry, ale chyba malo wiesz o zyciu, masz bogatego chlopaka/meza/rodzicow lub pracujesz jako korpo-robot (bank, firma etc.) czyli stanowisz jakies 0,01 polskiego spoleczenstwa, ktorym sie ,,udalo".

A ze w UK poznalem swietna dziewczyne, Australijke, to teraz siedze sobie w slonecznym Brisbane i mam doslownie w d... reszte swiata...

Odnośnik do komentarza

A ja proponuje jak zwykle wyjazd za granice :). Nie dziwie sie, ze ludzie w PL nie maja motywacji do chodzenia do pracy, skoro statystycznie zarabia sie w PL tyle, ze starcza na oplaty, czynsz, zarcie i na niewiele wiecej. Psycholog nic nie pomoze bo ludzie widza, jak zyje sie na swiecie i chca zyc tak samo, ale w PL nikt tego nie rozumie wiec powstaje bledne kolo, czlowiek lapie dola.

Mialem dokladnie tak samo, zero motywacji, szans na przyszlosc, deprecha ze az strach, pilem mnostwo alkoholu, laski mnie olewaly b patrzyly tylko na kase.

Wyjechalem do UK. Poczatki byly ciezkie bo nowi ludzie, nowy teren. Ale po kilku latach bycia tutaj zyje mi sie zajebiscie :). Zero problemow egzystencjalnych. Normalni, zadowoleni z zycia ludzie. Nie a martwienia sie o kase bo zarobki sa nieporownywalnie wyzsze niz w PL. Kultura praca wysoka, naprawde trzeba sie postarac, aby trafic d jakiegos szamba (najczesciej prowadzonego przez firmy polskie lub polskie posrednictwa pracy).

Jak masz jakis znajomych, mowie Ci - nawet nie czekaj, jedz na zasadzie przygody, zobaczysz, ze odzyjesz i nie bedziesz chcial juz wracac.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...