Skocz do zawartości
Forum

Brak wsparcia. Czy walczyć o miłość?


Gość seo31

Rekomendowane odpowiedzi

Witam!
Od lat zmagam się z depresją, lękami, zaburzeniami osobowości. Byłam w wielu związkach i żaden się nie udał. Dwa lata temu poznałam miłość swojego życia, tak mi się przynajmniej wydawało do wczoraj... Mój partner od początku nie radził sobie z moimi wahaniami nastroju napadami złości itp. Dla siebie i dla naszego związku zabralam się bardziej za siebie zaczęłam uczęszczać na psychoterapię i brać leki, które wydawały się bardziej odpowiednie dla mnie. Jednak zmiana nie przychodzi od razu. Było raz lepiej raz gorzej. Rozstania i powroty. Kłótnie, płacz i obiecywanie że teraz na pewno się zmienię. Ale to nie jest łatwe. Staram się jak mogę pracwać nad sobą ale nie zawsze wychodzi. Jak teraz analizuję ten zwiąek widzę że zawsze w chwilach mojej słabości on był bezradny i wycofywał się. Jak miałam doły, traciłam pracę, nie mogłam zmobilizować się do szukania kolejnej itp. Kochał mnie, uwielbiał, nosił na rękach jak byłam radosna gotowałam przysmaki, troszczyłam się o niego jak mamusia i wspierałam we wszystkim. Każde moje potknięcie wiązało się z "odejściem" z jego strony, a przynajmniej z rozmowami i myślami na ten temat. Za każdym razem walczyłam o ten związek i udawało się. Ale czułam ciągle że on traktuje mnie jak "materiał" na żonę (kolejną) i kiedy ten materiał był zbyt słaby on miał wielkie wątpliwości... Powtarzał mi ciągle, kiedy było źle że ze mną nie stworzy związku jaki sobie wymarzył...a przecież nie da się zapanować życia aż tak dokładnie... Ja cały czas bardzo go wspierałam. Każdego dnia pomagałam w jego pracy, gotowałam prałam sprzątałam często bawiłam jego dzieci, które pokochałam jak własne. To wszystko mimo że nie mieliśmy ślubu ani wspolnego budżetu. Wiele razy słyszałam że powinnam wziąć się do pracy a nie tylko zajmować się domem ale wiedziałam że nie dam rady ogarniać tych dwóch rzeczy łącznie z jego pracą w którą byłam bardzo zazngażowana (min. ciągle wyjazdy). Najgorszy był moment kiedy zaszłam w ciążę...tego samego dnia kiedy się dowiedziałam, zwolnili mnie z pracy... On wtedy zareagował strasznie, mimo że wcześniej chciał dziecka, stwierdził że nie damy sobie rady i powinnam usunąć ciążę. W końcu poroniłam i "problem się rozwiązał" staraliśmy o tym nie myśleć, to było na samym początku.
Wczoraj odszedł kolejny raz. Po moim ataku złości spowodowanym zmianą leków - kto wie rozumie jak człowiek czuje się odstawiając antydepresanty. Powiedział że jego decyzja jest ostateczna, że boi się o siebie i nie chce marnować swojego życia ze mną. I ma najwiekszy żal o to że.......nie spełniłam jego oczekiwań jako idealna partnerka... Co mam robić? Czy walczyć o ten związek czy nie warto? Zawsze mówiliśmy sobie że to miłość naszego życia. I wiem ze z mojej strony tak jest.... On zostawił dla mnie swoją żonę -dla niego to dowód miłosci. Ale boję się że po prostu szukał lepszej partnerki wszystko robił dla siebie, bez jakiejkolwiek empatii....

Odnośnik do komentarza

Dla mnie z zasady, jeśli jakiś facet zostawia jedną dla drugiej - jest kanalią. I nie ma tutaj wymówek.

To, czy chcesz o niego walczyć to twoja decyzja i ani ja, ani nikt inny jej za ciebie nie podejmie.
Myślę że jego zachowanie było na takiej zasadzie: "będą o nią dbał, żeby ona o mnie dbała bardziej a w rezultacie żeby było tak jak ja chcę...".
Więc póki wszystko szło po jego myśli, było ok. On dbał o ciebie, ty o niego i baja.
Mówisz że masz problemy emocjonalne, ale czym spowodowane? Prawda jest taka, że na stan emocjonalny danej osoby 70% wpływu (wg mnie) ma jego partner/ka. Bo gdy jedno się załamuje to te drugie powinno dopingować, motywować, pocieszać i wspierać. Wtedy łatwo jest to wszystko pokonać. Gdy coś się humory psują - reagować natychmiast, od razu głupoty, uśmieszki itp. Brzmi dziecinnie, ale na prawdę pomaga. Wszak człowiek który się śmieje, nie czuje depresji...

Wg mnie, nie warto do niego wracać, ale nie z powodu jaki on jest tudzież nie jest, ale z powodu o którym wspomniałem w pierwszym zdaniu...

Pamiętajcie że poczta priv nie działa na forum :/

Odnośnik do komentarza

Witaj, dziękuję za odpowiedź. Co do pierwszego zdania... związki się kończą i zaczynają się kolejne... On tkwił w związku który od dawna chciał zakończyć, ja to po prostu "ułatwiłam"... Jednak sama czuje że mam ogromny podświadomy żal do niego o to że zostawił tamtą kobietę, mimo ze jej nie kochał... Przeszłam trudne chwile... odrzucenie ze strony znajomych i jego rodziny, cała odpowiedzialnosc za ich rozstanie spadła na mnie, w oczach ludzi ja byłam winna.... choć to on zbiegał o nasz związek. Miesiącami słuchałam wieści z frontu - jego walk z żoną i rodziną..znosiłam to choć było ciężko...pocieszałam kiedy walczył z wyrzutami sumienia, smutkiem...choć było mi przykro, że zamiast cieszyć się mną użala się nad sobą.. Za bardzo też zaangażowałam się w jego życie.... boję się że bez niego będę nikim.... On jest osobą znaną i odnoszącą sukcesy, ja niekoniecznie... Straciłam kontakt ze swoimi znajomymi, mam tylko jego znajomych, którzy po rozstaniu znikną... boję się zostać sama, tego że już nikogo nie poznam...bo nie jestem najmłodsza. Nie wiem co powiedzieć córce, dla której on był prawie jak ojciec... Problemy emocjonalne mam od dawna, ale rzeczywiście przy nim się nasiliły.... zaczęły wychodzić moje kompleksy i frustacja związana z brakiem realizwania się zawodowo.... może miałam wewnętrzny żal że jemu tak dobrze się powodzi, mimo że to ja (a wcześniej jego żona) tak bardzo mu w tym pomagałyśmy...Od lat nie miałam ataków złości, zapomniałam co to jest. Przy nim powróciły.... Powiedział mi wprost że nie radzi sobie z moimi problemami i nie jest w stanie tego udźwignąć. To chyba znaczy że ta miłość nie była na tyle prawdziwa i głęboka. Wiem że mogłabym go przekonać aby wrócił... działają na niego proste kobiece zabiegi... ale czy to ma sens...

Odnośnik do komentarza

Wiesz, nie ma czegoś takiego jak "ułatwienie zakończenia związku". On z nią był, tak czy nie? Jak chciał zakończyć od dawna, to powinien to zrobić. Był z nią bo tak było mu wygodnie?

Czy ty na serio chcesz robić z siebie dodatek do kanalii? Bo to właśnie robisz. Niszczysz całkowicie własną wartość tak, aby coś znaczyć tylko przy kanalii. I to nie jest dowód "miłości" - to dowód bycia naiwnym...
Sama piszesz "mam tylko jego znajomych". Czemu? Piszesz "on odnosi sukcesy, a ja niekoniecznie". Czemu? Dlaczego ty masz nie odnosić sukcesów? Bo on je ma? A ty chcesz się podpisać pod jego sukcesy jako żona? To pójście na łatwiznę :/ .
Z doświadczenia wiem że lepszy brak ojca, niż ojciec zły.

Wg mnie, on uważa że po prostu nie jesteś warta takiej "inwestycji" aby było jak on chce. On uważa że łatwiej znajdzie inną, "tańszą" w jego zabiegi (a może po prostu zdrowszą psychicznie) więc nie warto na ciebie zważać.

Swoje zdanie powiedziałem w poprzednim poście.

Pamiętajcie że poczta priv nie działa na forum :/

Odnośnik do komentarza

seo31, zauważ, jaki powód był zakończenia związku przez Twojego partnera. Rozstał się z Tobą, bo nie spełniłaś jego oczekiwań do bycia idealną żoną. Miałaś wstrzelić się w schemat, jaki on sobie wymyślił, a że tego nie zrobiłaś, to koniec? Sama zauważyłaś, że kiedy radziłaś sobie ze wszystkim, partner był przy Tobie. Kiedy tylko Ty potrzebowałaś wsparcia, on uciekał. Bo co? Bo przestałaś być „idealna”? Przecież bycie z drugim człowiekiem to bycie na dobre i złe chwile. Twój partner chyba nie dopuszczał do siebie świadomości, że mogą pojawić się gorsze chwile, że on też będzie musiał coś dać od siebie. Czy walczyć o ten związek? Nie wiem. Ty musisz odpowiedzieć sobie na to pytanie. Myślę jednak, że nie powinnaś się sprowadzać do roli „dodatku” do związku i żyć w cieniu partnera. Zdrowy egoizm jest bardzo wskazany. Pozdrawiam i powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...