Skocz do zawartości
Forum

Zakochałam się w kimś, kto nie istnieje


Gość niepowiemwam

Rekomendowane odpowiedzi

Gość niepowiemwam

Witam wszystkich

Mam taki wstydliwy problem od jakiegoś czasu, nikomu o tym nie powiedziałam, bo trochę obciach, nawet najbliżsi nie wiedzą. Mianowicie (głupie to ale jakoś to przełknę) "zauroczyłam się" w jednej postaci z filmu... Z jakiego, to lepiej zostawię dla siebie, już sam fakt,że coś takiego mi się przytrafiło mnie zawstydza ;/ Nie byłoby aż takie dziwne może, gdyby nie fakt, że mam... 22 lata ;/ Nie chodzi tutaj nawet o samego aktora, co o postać, którą gra,co jest jeszcze gorsze. Wiem, że to żadna miłość, zakochanie ani inne wzniosłe uczucia, jednak po względem uczuciowym jest to identyczne do tego, co czułam kiedyś (w latach nastoletnich zakochałam się bez wzajemności w jednym typku, trwało to aż 6 lat). Dodam tutaj, że ja ogólnie mam skłonność do podkochiwania się w różnego typu niedostępnych osobach, także, wszystkie moje uczucia były nieodwzajemnione. Może to się wyda dziwne ale nie jest to dla mnie sam w sobie jakiś wielki problem, gdyż po pierwsze, jestem samotnikiem z natury i nie wyobrażam sobie tak naprawdę związku z kimkolwiek, a po drugie wiem, że z nieznanych mi powodów, nie potrafię wchodzić w związki miłosne ( podejmowałam próby ale najdłuższa relacja, którą z kimś miałam trwała dosłownie kilkadziesiąt minut). Rzeczy te same w sobie nie są dla mnie żadnym problemem, gdyż nie czuję wewnętrznej potrzeby bycia w związku, przynajmniej teraz. Tak jest do momentu, kiedy ktoś mi się spodoba, lub się w kimś zauroczę ;/ Z racji tego, że są to zawsze niedostępne dla mnie osoby, z którymi nie mogę być, to powoduje to szereg problemów w moim życiu, jak np.:
-kiedy byłam zakochana w tym chłopaku co pisałam z początku, że trwało aż 6 lat to w momencie chodzenia do gimnazjum nic się złego nie działo. Problem pojawił się, kiedy poszłam do liceum. Zdiagnozowano u mnie depresję. Wiem, że może przesadzam ale wydaje mi się, że na chorobę, mogło mieć wpływ to, że trafiłam z totalnie neutralnego gimnazjum, do liceum, gdzie było mnóstwo par, okazujących sobie bez skrępowania uczucia (wiecie, przytulanie i całowanie się na przerwach). Pamiętam, że niesamowicie źle się czułam patrząc na to, bo uświadamiało mi to, że oni są szczęśliwi, a ja kocham kogoś, z kim nie mogę być. Unikałam w szkole takich miejsc, gdzie ludzie się całowali (mogłam nawet cała przerwę spędzić w łazience), jedna zakochana para np. w autobusie, potrafiła zepsuć mi dosłownie całą wycieczkę szkolną. Pominę już to, że w tamtym okresie często ryczałam, izolowałam się od ludzi i słabo się uczyłam. Co ciekawe, kiedy uczucie do tego chłopaka mi minęło (minęło samoistnie, praktycznie z dnia na dzień, tyle,że musiałam czekać aż 6 lat na to), to dosłownie jak ręką odjął. Zakochane pary przestały mi przeszkadzać, wgl. nie zwracałam na takich ludzi uwagi, a bywało i tak, że przyjaźniłam się z zakochańcami i nie wywoływało to we mnie żadnych przykrych emocji. Poprawiłam się w nauce (dostałam się na studia i dobrze obroniłam licencjat) i zdecydowanie polepszyły się moje kontakty z ludźmi (dla przykładu- w pierwszej liceum, siedziałam sama w kącie i do nikogo się nie odzywałam, w połowie drugiej i trzeciej klasy, byłam jedną ze znanych osób w szkole). W tamtym okresie, nie chciałam nikogo mieć, dobrze mi było samej ze sobą i ogólnie jest mi tak dobrze, chyba, że się zakocham, to nagle stwierdzam, że jednak chce kogoś mieć -__- ale to chyba normalne.

I teraz tak. Wiem, że to zauroczenie do nieistniejącej postaci samo w sobie jest debilne ale ja się poważnie martwię bo:
-moje uczucia jakkolwiek je zwać, trwają dość długo. Nie chcę znowu czuć się jak cieć przez kolejne kilka lat z powodu kogoś, kogo, nie oszukujmy się-nigdy, nawet przy bardzo dużych chęciach i bardzo zasobnym portfelu, nie spotkam.
-idę teraz na nowe studia, magisterskie. Nie dość, że zwlekam z dokumentami, to na dodatek muszę nauczyć się na wrzesień dość trudnych zagadnień, stricte medycznych, żeby się tam dostać (będzie egzamin wstępny). I tu się pojawia problem, bo nie dość, że te tematy są ciężkie same z siebie, to na dodatek nie mogę się skupić, oo ciągle myślę o tej postaci,która mi się podoba ;/ Potrafię np. leżeć w łóżku z godzinę, dwie i wyobrażać sobie różne scenki z udziałem moim i jego, to takie przyjemne ale jednocześnie odciąga mnie od nauki i obowiązków,
-znowu zaczynają mi przeszkadzać zakochani. W mojej rodzinie (mam 2 siostry), moje rodzeństwo jest w kilkuletnich związkach. Wystarczy teraz, że matka w żartach albo po prostu tak normalnie, rzuci jakimś tekstem dotyczącym ich chłopaków i już z humorem mogę się pożegnać na cały dzień. Poważnie. Dzisiaj byłam z rodzinką na jeden dzień w Gdańsku i matka oczywiście coś tam odnosiła do ich chłopaków, co zepsuło mi całą wycieczkę. Dodam, że jak wcześniej byłam zakochana to było to samo. Często psułam swoimi humorami święta rodzinne lub wyjazdy (w końcu przestali mnie zabierać), bo zawsze natrafiałam na coś związanego z miłością, co przypominało mi o moim bezsensownym położeniu i psuło nastrój.
Na dodatek jedna z moich przyjaciółek jest od niedawna w szczęśliwym związku. Nie przeszkadzało mi to nigdy, ale teraz zaczyna, a nie chciałabym popsuć tej relacji z jakiegoś błahego powodu, bo lubię zarówno ją jak i jej chłopaka.

Jak mogę się tego uczucia pozbyć? Chciałabym tak, żebym mimo wszystko nadal mogła oglądać filmy z tą postacią, może mi się nawet podobać ale nie chcę tych wszystkich "skutków ubocznych".
Wiem, że to może się wydać głupie, ten mój problem ale strasznie uprzykrza mi życie ;/ Dziękuję bardzo za wszystkie, szczere odpowiedzi.

Odnośnik do komentarza

Choć twój problem jest bardzo niestandardowy, to absolutnie nie mam zamiaru cię tutaj oceniać czy poniżać z tego względu :)

Wg mnie to bardzo smutne i tragiczne zarazem, że jesteś tak bardzo odizolowana, że poczułaś taką więź z fikcyjną postacią :/ . Myślę że w ten sposób ty odczuwasz potrzebę związku, jednocześnie zachowujesz komfort bycia samą. Brak komfortu utrudnia ci bycie z kimś, dlatego nie dążysz do realnych prawdziwych związków.
To nic dziwnego że przeszkadzają ci zakochani, gdy ty nie możesz "skonsumować" związku z filmową postacią. Sam też mam taki problem (że przeszkadzają mi zakochani), ale akurat ja to mam (standardowo) złamane serce :(

Choć może nie do końca to się uda, ale może wystarczy ;)
Czat - spróbuj nawiązać kilka znajomości internetowych. Nacisk kładź na to, aby oni byli "napaleni" na ciebie, ale oczywiście nie dopuść do spotkań, pełna anonimowość (bo Bóg wie jakiego zboka możesz ściągnąć na siebie). Bardzo możliwe że taka adoracja zaspokoi cię na tyle, że "zdradzisz " swojego bohatera :) . Odetniesz się nieco od fikcji i wrócisz między ludzi :)
Nie uważaj się za wariatkę, gdyż nią nie jesteś :) , jesteś tylko bardzo samotna, tak bardzo że wymyśliłaś sobie partnera (tak jak ja kiedyś przyjaciela gdy byłem mały).

Pamiętajcie że poczta priv nie działa na forum :/

Odnośnik do komentarza
Gość niepowiemwam

rafik54321

Po pierwsze, dzięki za wyrozumiałość :))

Po drugie. Masz sporo racji w tym co piszesz, ale powolutku:

-Czy jestem odizolowana? I tak i nie. Z jednej strony mam dwie bliskie przyjaciółki,więc ludzie wokół mnie są, problem w tym, że rzadko, bo jedna pracuje, z drugą też nie widuje się codziennie. Chyba, że chodzi Ci o relacje damsko-męskie to tutaj fakt, można to nazwać odizolowaniem ale jak już wspomniałam- na własne życzenie, nie czuję się z tym źle.
-Myślę że w ten sposób ty odczuwasz potrzebę związku, jednocześnie zachowujesz komfort bycia samą. Chyba dobrze to ująłeś. Będę szczera. W świecie "realnym" nie spotykam facetów, którzy by w jakikolwiek sposób mi imponowali, czy pociągali mnie. I nie chodzi tu wcale o wygląd, czy pozycję społeczną, bardziej o charakter. Postać,która mi się podoba nie jest jakaś super przystojna (właściwie aktor zbiera recenzje odnośnie swojego wyglądu, bardzo skrajne-albo brzydki,albo przystojny) ale nadrabia charakterem. Normalnie, trafiam na mężczyzn, których reakcje, zachowanie mogę zazwyczaj przewidzieć, zero charyzmy, nic. Kiedyś (na szczęście bardzo krótko, bo szybko zdusiłam to uczucie) podobał mi się taki koleś, miał bardzo specyficzny charakter. Był moim kolegą i z wyglądu bardzo mnie przypominał, dosłownie jak rodzeństwo. Niestety, był gejem, jednak świadomość, że mogę sobie do niego powzdychać, on o tym wie (powiedziałam mu) ale go to nie rusza, sprawiała, że czułam się dosłownie jak byśmy występowali w jakimś filmie, podobało mi się to. Było takie romantyczne (mam tu na myśli bardziej nawiązanie do epoki).
-To nic dziwnego że przeszkadzają ci zakochani, gdy ty nie możesz "skonsumować" związku z filmową postacią. Sam też mam taki problem (że przeszkadzają mi zakochani), ale akurat ja to mam (standardowo) złamane serce :( Dokładnie tak jest ;/ Takie dziwne uczucie, jak byłbyś głodny i widział cukierka, ale nie mógłbyś go sięgnąć. Tak się właśnie czuję.. I Tobie też współczuję, bo złamane serce długo się goi, nie zmienia to faktu, że życzę Ci jak najlepiej.

Co do tego czatu, to tutaj Cię może zaskoczę ale to było pierwsze, czego spróbowałam. Tyle, że nie chodziło tyle o czat, co bardziej o rozmowę z jednym facetem, który był mną zainteresowany. Zadziałało, niestety na krótką metę. W trakcie rozmowy z nim (nie ukrywam, że miejscami pikantnej dość), czułam się nieco lepiej i myśląc o tej postaci, myślałam tak jak chciałam-nadal bardzo mi się podobał i wywoływał ciepło tam w środku, ale nie było tych negatywnych odchyłów, tej "tęsknoty" za nim, zazdrości w stosunku do zakochanych itp. Na drugi dzień również było w porządku, niestety wynikało to bardziej z tego, że poczułam się okropnie, bo narobiłam nadziei chłopakowi za co ciągle mi jeszcze jest wstyd, a tak naprawdę wiązać się z nim nie mam zamiaru i po prostu moja uwaga skupiła się na przykrościach, jakie mu sprawiłam, dlatego nie myślałam o mojej postaci. Później, jak się uspokoiłam, to wszystko wróciło. Taki czat byłby dobrym wyjściem dla kogoś albo z jakimkolwiek doświadczeniem w związkach tak, że nie bałby się z kimś związać i zapomnieć, albo dla człowieka wyjątkowo mało wymagającego, dla którego liczy się tylko to, że ktoś go kocha i mu w miarę odpowiada. Ja niestety taka nie jestem, więc nic z tego ;/ Tylko ludzi zranię,a nie chcę bawić się cudzymi uczuciami.

Odnośnik do komentarza

Takie zakochiwanie się w kimś niedostępnym, jest dość normalne. W końcu te tłumy fanów, skądś się biorą.
Gorzej, że przeszkadza ci to w normalnym funkcjonowaniu.
Zacznij kontrolować myśli, poczytaj o świadomym myśleniu.
Nie musisz całkowicie pozbyć się swych marzeń, ale ogranicz je do minimum.
Powiedz sobie, że na fantazje pozwalasz sobie np. raz w tygodniu, przez max. godzinę. Nastaw sobie budzik, by wyrwał cię z "letargu"
A na co dzień, nie dopuszczaj myśli o nim /to świadome myślenie!/
Zastępuj te myśli czymś neutralnym, może coś miłego powspominasz, albo naucz się piosenek i sobie je nuć.
Powodzenia

Odnośnik do komentarza

Wiesz - dwie przyjaciółki od święta, to trochę mało dla kogoś tak osamotnionego jak ty. Bardziej mi chodziło o to, żebyś miała z kim posiedzieć, porozmawiać, pośmiać się ot tak sobie. Domyślam się że tego nie masz.
A jeśli całkowicie nie masz nikogo z płci męskiej to taki "brak" wszystko potęguje.

"W świecie "realnym" nie spotykam facetów, którzy by w jakikolwiek sposób mi imponowali, czy pociągali mnie. I nie chodzi tu wcale o wygląd, czy pozycję społeczną, bardziej o charakter. " - ok, pytanie jaki to charakter. Nie oczekuj czegoś takiego, że jakiś realny facet będzie aż tak wyrazisty jak postać z filmu. Film to mimo wszystko fikcja, naciągany świat.
Powoli sugerujesz że kręci cię to, czego mieć nie możesz (i chyba właśnie dlatego że nie możesz tego mieć), a to akurat nic dobrego :/ . Gdyż zawsze będziesz do tego wzdychać i nigdy nie zaznasz szczęścia.

"Dokładnie tak jest ;/ Takie dziwne uczucie, jak byłbyś głodny i widział cukierka, ale nie mógłbyś go sięgnąć. Tak się właśnie czuję.." myślę że nieco źle to sformułowałaś. To raczej tak, jakbyś widziała cukierka którego bardzo, bardzo chcesz, ale je go ktoś inny. Coś jakby każdy dostał swojego cukierka, a dla ciebie go zabrakło. Poniekąd poczucie pokrzywdzenia i niesprawiedliwości, nieco zazdrości, ale przede wszystkim ogromny smutek i samotność, obniżająca samoocenę.

Jeśli czat działał, to jest jakaś droga. Bawienie się czyimiś uczuciami nie jest ok, ale jest pewna "grupa" facetów którą możesz tutaj bezkarnie wykorzystać bez poczucia winy, mianowicie - wszelkiej maści "zaliczacze", kasanovy czy skaczące z kwiatka na kwiatek łebki. Tacy się nie zakochują, a jedynie udają zakochanych. Jedyne o co im chodzi to aby dostać się między twoje nogi :/ . Wielokrotnie innych kobietom łamali serca, więc możesz się czuć jak "Anioł zemsty" :D .
Jak rozpoznać takiego "zaliczacza"? Łatwo - gdy jest zbyt bardzo "do przodu" jest obeznany i śmiały, to masz do czynienia z takim "rekinem"...
Czat miałby być "środkiem przeciwbólowym" a nie leczeniem samym w sobie.
Długotrwały efekt może przynieść poznanie kilku zupełnie nowych osób, które polubisz. Wtedy cała twoja psychika będzie bardziej zainteresowana tamtymi osobami. Fajnie gdyby był tam facet.

Pomysł zasugerowany przez unna-1 możesz realizować równolegle. Te 3 pomysły powinny się wzajemnie spotęgować dając zaskakujaco dobry efekt :)

Pamiętajcie że poczta priv nie działa na forum :/

Odnośnik do komentarza

Podejrzewam, że zakochałaś się w fikcyjnej postaci, bo jest jakaś, konkretna, wyrazista, a w świecie realnym wiele osób wydaje się nijakich. Niektórzy mężczyźni są nijacy albo w ogóle tacy, na jakich kompletnie Ci nie zależy, bo nie odpowiadają Ci charakterem. Postać fikcyjna z jednej strony Ci imponuje, jest jakimś Twoim "ideałem" czy "namiastką ideału", a z drugiej strony zapewnia komfort psychiczny, bo wiesz, że realnie nie masz szans przecież być z tą osobą, co załatwia problem Twoich "trudności interpersonalnych". Pomysł z poszukaniem sobie "wirtualnego chłopaka" nie jest zły, chociaż rozumiem Twoje obawy, że nie chcesz nikogo zranić. Wierzę, że fascynacja aktorem szybko minie i znowu będziesz mogła "normalnie" funkcjonować. Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza

A ja troche z innej beczki. Pisalas ze czekaja cie trudne egzaminy, czy to nie jest tak ze ta milosc to jest taki temat zastepczy by sie nie uczyc?
Ja sama przygotowujac sie do naprawde trudnych egzaminow szukalam sobie setek powodow by tego nie robic, wszystko odwracalo moja uwage, a raczej wszystko mi sie wydawalo interesujace oprocz zadan.
Z tego co wiem to naturalne ze cos nieprzyjemnego co musimy zrobic zostawiamy na koniec. Wiec wydaje mi sie ze twoje zakochanie jest takim tematem zastepczym zeby nie myslec o tym co cie czeka.

Odnośnik do komentarza
Gość Kasia skądś

Hej, nie wiem czy u Ciebie to nadal aktualny problem, ale doskonale Cię rozumiem. Ja od kiedy pamiętam zawsze podkochiwałam się w kimś niedostępnym (zazwyczaj w kimś starszym) nigdy w żadnym z moich rówieśników, nigdy mnie nie interesowali w ten sposób... Raczej w nauczycielach, kolegach ale starszych o 5 lat, postaciach fikcyjnych lub aktorach. Każde z tych zakochań kończyło się rozsądnie - jakiś rok, dwa i mi przechodziło. Żaden obiekt moich westchnień nigdy o tym nawet nie wiedział, może poza jednym wyjątkiem. W każdym razie teraz mam 24 lata, chłopaka, którego kocham (o dziwo tylko o rok starszego :) ), chcemy razem założyć rodzinę. A mimo to ja od lat cały czas mam ukochanego w "innym wymiarze". Postać fikcyjna. Myślę że może to juz trwać ponad 5 lub 6 lat. Przypływy silnych uczuć mam falami, przez pewien okres czasu jest wszystko w normie tzn. tylko czasem o nim myślę, a przez kolejny czas uczucia są tak silne, że czuję w sobie pustkę i ból ze względu na brak tej osoby przy mnie w materialnym świecie. Świadomość, że nigdy nie będę mogła go dotknąć, porozmawiać, pocałować jest ogromnie smutna... Czytam fanfiki o tej postaci, godzinami fantazjuję o nim w łóżku przed snem lub rano po przebudzeniu... Wyobrażam sobie różne historie i sceny. Jestem pod wielkim wrażeniem własnej wyobraźni, naprawdę - powinnam za nią dostać jakaś nagrodę :). Wyobrażenia są albo czysto seksualne, takie, że nigdy w prawdziwej relacji nie byłam w takim stopniu podniecona. Albo polegają na jakimś wsparciu emocjonalnym. Postać o której fantazjuję jest nieco starsza ode mnie, myślę, że być może wyobrażam sobie wsparcie emocjonalne od takiej postaci z powodu raczej płytkiej relacji z moim tatą. My nigdy nie rozmawialiśmy o uczuciach ze sobą... Nasze rozmowy to raczej wymiany zabawnych uwag, ale nic poważnego. Nie wiem jaki jest jego stosunek do mnie, nie wiem czy jest ze mnie dumny, czy jest mną zawiedziony? On jest raczej wycofanym czlowiekiem, nigdy nie widzialam by otwarcie okazywał uczucia mojej mamie. Wiem że gdzieś tam w głębi nas kocha, ale tego nie okazuje.
Wracajac jednak do mojego fikcyjnego wybranka - jest to dla mnie mężczyzna idealny - ma problem, jest raczej źle doświadczony przez życie, w ja wyobrażam sobie jak go "naprawiam". Wiem, że nigdy takiego w swoim zyciu nie spotkam, ale mimo to tracę mnóstwo swojego czasu na myśli i wybrazenia o nim, choć powinnam ten czas wykorzystywac lepiej. To moje chwile rozkoszy.

Odnośnik do komentarza
Gość sldfkdhg

Pewnie to uczucie dotyczy postaci z filmu animowanego.

Najwyraźniej tobie jest bardzo potrzebna jakaś spokojna przyjacielska relacja, może platoniczna, z wyrażaniem uczuć i ciężko taką znaleźć. Przez wiele lat tłumiłaś tą myśl, dlatego nie dawała o sobie znać.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...