Skocz do zawartości
Forum

Brak wiary w siebie i strach przed zranieniem


Gość Ariettaa

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Ariettaa

Mój partner zdradził mnie ok rok temu calujac się z koleżanką. Od tego momentu stracilam wiarę w siebie, czuje się beznadziejna i gorsza. Nie umiem mu zaufać. Czuję, że wszyscy znajomi, wszystkie koleżanki są lepsze ode mnie. Wiem ze z nikim się nie spotyka tylko z kolegami, ewentualnie z kilkoma koleżankami,które dobrze znam. wiem też ze z nikim nie rozmawia na portalach. Ponoć ciągle o mnie mówi będąc z kolegami. Planuje ze mną zamieszkać itp. Ale Ja mam jakiś problem ... Czuje jakbym mu się nudziła, że każda np impreza beze mnie skończy się zdrada. Od jakiegoś czasu się klocimy, ja będąc przy nim mało mówię, jest mi jakoś przykro, smutno... A to dlatego że tak okropnie boję się znowu zostać zraniona. Przez to mamy gorsze relacje, ja ciągle myślę że on mnie zrani, że zdradzi. Jak się kłocimy czuję się winna.
Klocimy się głównie o to że on się nie stara, chociaż to chyba chodzi o to że on się nie stara tak jak ja bym chcicla( bo chciałabym pełnego zaangażowania ).
Co ja mam zrobic? Chciałabym być w końcu szczęśliwa... Jak się przeprogramowac na mniejsze przejmowanie sie, na to żeby to on zaczął o mnie walczyc a nie żebym to ja ciągle się przejmowala.

Dodam że mam 23 lata a on 26.

Odnośnik do komentarza

Znam to uczucie, gdy jest się porzucanym dla innej. I chyba najlepiej jest nie emocjonować się tym bardzo. Ja sobie to tak tłumaczyłam: dużo ludzi na świecie się całuje, podrywa, a tu problemem nie jest głównie to, że całował się z nią, lecz że robił to, będąc ze mną. Czy to moja wina? Nie, jego. I koniec problemu, wszystko jasne.

Odnośnik do komentarza
Gość lili1996

Z tego co piszesz, wnioskuję, że nadal jesteście razem? Wg mnie, facet przy którym nie czujesz się jak najpiękniejsza księżniczka na świecie, nie powinien być dłużej Twoim facetem. Nie wyobrażam sobie, że nadal z nim jesteś.

Odnośnik do komentarza
Gość Ariettaa

Jestem. I na poczatku udawalam ze nic nie było, nie myślałam o tym. Ale od ok 4 miesięcy klocimy się i mi coraz bardziej ten pocalunek daje w kość. Czuję się jakbym walczyła z nim o to, zeby mnie kochał mocniej niż to robi. A z drugiej strony jestem jakoś emocjonalnie do niego przywiazana i pomimo tego że nie jestem szczęśliwa to z nim jestem. Bo czuję jakbym na nic lepszego nie była warta.

Odnośnik do komentarza

Jedno, co można wywnioskować po Twoim pierwszym poście, to fakt, że Twoja samoocena i asertywność sięgnęła bruku. A podstawowy błąd niskiej samooceny to usilne i niemal cierpiętnicze szukanie Twojej akceptacji u innych głównie poprzez ciosanie kołków na partnerze i o zgrozo porównywania się z rówieśni(cz)kami.
Czy aby na pewno z powodu zdrady, to szczerze wątpię znając to zagadnienie niemal na wylot z z autopsji i poznania go z kilku ciemnych stron; po zdradzie zaufanie nie istnieje, taka jest prawda.
Powiedzenie mówi, ze zaufanie buduje się latami, a niszczy w kilka sekund. Prędzej było w Nim coś bardzo negatywnego dla Ciebie na początku Waszej znajomości, na co przymknęłaś oko w myśl oklepanego sloganu zmiany partnera po ślubie. To nie zniknęło, tylko ze zwiększoną masą i siłą uderza "tu i teraz"
Kolesiostwo jest lepsze od Ciebie? A to niby w czym?
Wiesz o tym, że w tej potłuczonej klasyfikacji najwyższy dostaje łopatką po głowie? Innymi słowy z nutą ironii "nie staraj się być lepsza od tego siwego Pana u góry, bo będzie o to zazdrosny".
Swoją drogą z Niego jest niezłe ziółko z Niego, bo coś mi się widzi, że spełniasz kryteria relacji kat - ofiara, gdzie poszkodowana to Ty.
Co z poniższej listy pasuje do Niego


- deprecjonowanie waszych pasji, zainteresowań, dokonań, na początku w żartach, które z czasem stają się natarczywe
- próba zrzucenia win wynikających z jego strony na was - odwrócenie 'kota ogonem'
- dotkliwe, notoryczne uwagi na temat waszego wyglądu, stylu ubierania się, tzw. 'małe szpilki'
- nieumiejętność rozmowy, trzaskanie drzwami, a tym bardziej brak poczucia winy z jego strony
- ignorowanie, próby sił przy znajomych
- wieczne fochy i obrażanie się, nawet przy spokojnej rozmowie, którą on prowadzi do karczemnej awantury
- kompletny brak szacunku pod przykrywką 'nie umiem wyrażać uczuć'
- próby odciągnięcia od nabliższych
- granie na waszych emocjach, czasie i pieniądzach
- pozowanie na kochającego, dobrego partnera, który rzuca wszystko dla was, dopóki grozicie mu odejściem
- wszelkie pozostałe próby przemocy psychicznej, prowadzące do znacznego obniżenia pewności siebie, rezygnowania ze swoich zainteresowań, przyjaciół, prowadzące do przejęcia całkowitej kontroli nad waszymi emocjami

A jak Ty czujesz się w związku z tym? Skutki tego widzisz w tej poniższej rozpisce

- wykończone, śpiące, niekochane, nieakceptowane
- zaczynacie zwracać uwagę na bzdury i drobnostki w swoim wyglądzie, co często prowadzi do niskiej samooceny
- odcinacie się od ludzi wokół, gdyż zazwyczaj jemu osoby z waszego towarzystwa 'nie pasują'
- rezygnujecie z siebie kompletnie

???
Co ja mam zrobic? Chciałabym być w końcu szczęśliwa... Jak się przeprogramowac na mniejsze przejmowanie sie, na to żeby to on zaczął o mnie walczyc a nie żebym to ja ciągle się przejmowala.

Po pierwsze zmień partnera, a po drugie popracuj nad samooceną, asertywnością, zaakceptuj i pokochaj siebie taką jaką jesteś, bo dopóki tego nie zrobisz, to repetę masz pewną jak 6 w totka.

Odnośnik do komentarza

Rok temu całował się z inna a Ty teraz masz problem? Albo się uznaje, że pocałunek ten był obrazem flirtu z inna panną i szybko robi się analizę co u nas szwankuje skoro on fliruje z inna. Uznaje się ,że trzeba naprawić co może szwankuje i puszcza się w niepamięć incydent. Albo uważa się ten pocałunek za najwyższy rodzaj nielojalności i opuszcza sie kolesia, nie oglądając się za siebie.

A Ty sama siebie powolutku i z premedytacja tniesz na malutkie kawałeczki i każdy kawałeczek maltretujesz. Czujesz się z tym żle i masz do partnera pretensje, że nie jest Ci dośc oddany (nam nie precyzujesz na czym mialoby to calkowite oddanie polegać). Brak możliwości zapomnienia o feralnym pocalunku, Twoje ciągle pretensje, że nie jest tak pięknie jakbyś sobie życzyla- chyba upoważniają do stwierdzenia, że z tego związku chleba nie będzie. Daj sobie spokój z kolesiem, bo nie umiesz się cieszyć czasem z nim spędzanym, tylko ciagle analizujesz czy jest on dośc Tobie oddany. Przyzwyczajenie, przyzwyczajeniem, ale po co sie męczyć, jesteście młodzi, to z innymi też możecie zupelnie zgrane związki tworzyć.

A zranić każdy partner może i ten i następny.Albo zranienia się panicznie boisz, to lepiej sobie daj spokój z chłopakami, albo idziesz odważnie przez życie, nie myślisz o ewentualnych zranieniach stwierdzająć, że jak nastąpią to będziesz wtedy postępowała zgodnie z okolicznościami i dasz sobie radę nawet jak będzie trochę bolało.

Odwagi życiowej życzę, bo to ona chyba najbardziej Cię blokuje i przeszkadza Tobie i Waszemu związkowi.

Odnośnik do komentarza

tak, kikunia ma racje
Poprostu albo tak, albo tak. Albo wybaczasz mu, albo totalnie sie z nim rozstajesz. A poczucie, ze jestes gorsza, to poczucie mocno Cie niszczy. I nie dziwie sie. Bo zdradzil Cie. Wiec ja bym go rzucila na Twoim mscu.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...