Skocz do zawartości
Forum

Córka zamknęła się w swoim świecie


Gość mama_justyny

Rekomendowane odpowiedzi

Gość mama_justyny

Mam 32 letnią córkę, o którą się niepokoję. Córka pracuje i w zeszłym roku zaczęła studia zaoczne, ale niepokoi mnie jej zachowanie od pewnego czasu. Ogólnie, to córka nie ma kontaktu ze znajomymi- jedynie mailowy. Wszyscy jej znajomi pozakładali rodziny i przebywają w swoim gronie, córkę pomijają przy spotkaniach, kiedy jeżdża wspólnie z dziećmi do jakichś sal zabaw lub na place zabaw chodzą, jednak córka wciąż pamięta o kontakcie i często dzwoni, pyta, co u znajomych, widzę, ze dba o te kontakty, choć jest pomijana. Córka tak bardzo zmieniła sie po zawodzie miłosnym. Kilka lat temu poznała mężczyznę, który był świeżo po rozstaniu, zabiegał o córkę, w końcu córka bardzo go pokochała, zaczęła snuć plany na przyszłość- wręcz odżyła, bo zawsze marzyła o wspólnej rodzinie (jej poprzedni narzeczony zmarł), ale ten mężczyzna niestety zostawił ją z dnia na dzień, bo jego była chciała do niego wrócić i wyznał córce, ze uświadomił sobie, ze byłą żonę nadal kocha. Córka po tym zamknęła się w sobie, czas po pracy i po uczelni zaczęła spędzać tylko w swoim pokoju, gdy mówię, że jest jeszcze młoda, ze napewno pozna kogoś, to ona twierdzi, ze już raczej nie będzie potrafiła zaufać (wiązała z tym człowiekiem spore nadzieje, on mówił o poważnych planach względem niej itp.) i nagle z dnia na dzień powiedział, ze jej nie kocha, ze kocha byłą i chce do tej byłej żony wrócić (wyszło to przy okazji jego wizyt u dziecka i u żony w domu). Córka dużo czyta, wychodzi na spacery z psem. W ogóle od tamtej pory przybyło nam kilka zwierząt w domu, widzę, ze córka okazuje im mnóstwo uczuć, traktuje te zwierzęta jak ludzi, całuje. Widzę, ze od ludzi sie odsunęła, co nawet moja przyjaciółka zauważyła, ze córka już nawet nie rozmawia, że posępna taka chodzi i ożywia sie jedynie, gdy opiekuje się tymi swoimi zwierzakami. Ten człowiek zostawił ją ponad rok temu, więc już powinna powrócić do równowagi, a ona taka jakby we własnym świecie zamknięta i tylko z niego wychodzi, jak ma iść do pracy lub na uczelnię.

Odnośnik do komentarza

Temat bardzo delikatny o złożonym i wielowątkowym przebiegu, który praktycznie w tej pierwotnej wersji powinien być naświetlony specjaliście psychologowi od takich przypadłości - patrząc na to wszystko od końca.
Nie chciałbym aby moja wypowiedź tutaj została odebrana jakkolwiek subiektywnie "ad personam" pod adresem Pani córki i godziła również w dobre imię Pani, nie tylko jako matki.
Tak z własnego czysto życiowego i poniekąd autopsyjnego doświadczenia w oparciu o podstawy wiedzy z psychologii mamy tutaj cztery aspekty:
1) grono przyjaciół,
2) związek i trauma po śmierci narzeczonego,
3) związek z partnerem po Jego rozwodzie, będący bez urazy następstwem przejścia z ówczesnej tragicznej w skutkach dla Pani córki relacji,
4) poświęcenie się na rzecz zwierząt
które moim zdaniem się zazębiają w potoczne 2 akty:
1) traktuje zwierzęta jak ludzi czyli swego rodzaju substytut prawidłowej relacji na żywo z Jej przyjaciółmi,
2) żałoba po śmierci narzeczonego i nagłe odejście nowego partnera.
Tutaj w tym drugim przypadku psychologia klasycznej 5 stopniowej żałoby:
ZAPRZECZENIE – Nie, to nie może być prawda. To na pewno jakaś pomyłka.
GNIEW – Za co to spotyka akurat mnie? Są na tym świecie gorsi ludzie, którzy na to zasłużyli.
TARGOWANIE – Jak bardziej o siebie zadbam, to może się poprawi. Jak będę się więcej modlił, to wyzdrowieję.
DEPRESJA – To wszystko nie ma najmniejszego sensu.
AKCEPTACJA – Teraz już nic nie zmienię, muszę się pogodzić z losem;
po odejściu kogoś bliskiego, paradoksalnie tą samą formę żałoby przypisuje takim zazwyczaj zerwanym nagle relacjom. Przykre ale prawdziwe.

I teraz, przyjmując za wykładnię że nowy partner - rozwodnik - wypełnił pustkę po śmierci narzeczonego Pani córki i cyt.

wiązała Ona z tym człowiekiem spore nadzieje, on mówił o poważnych planach względem Niej itp.

pozostaje pytanie kto pierwszy i dlaczego w tak dramatycznej sytuacji, odtrącił Pani córkę? Przyjaciele Ją czy odwrotnie?
Bo finalnie właśnie tutaj, to tytułowe zamknięcie się w sobie Pani córki i poświęcenie się w pełni zwierzętom, jest jak dla mnie bardzo wymowne.
Jeśli to poczynili przyjaciele jako pierwsi... szczerze współczuję i Oni na to miano zdecydowanie nie zasługują w tych nieprzyjemnych dla Niej okolicznościach.

Proszę skonsultować to zagadnienie z fachowcem psychologiem w Pani okolicy naświetlając Mu ten temat, bo nie chcąc z tego miejsca wchodzić w kompetencje specjalistów z tego portalu, to obawiam się, że wystawią Oni podobną diagnozę.

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Może się dorobić zaburzeń psychicznych izolując się od ludzi. Nie jest to pewne, ale ja się dorobiłem w ten sposób, tyle że miałem 14 lat i nie wiedziałem co robię.

Skoro został potraktowana jako przedmiot, nic dziwnego że nie chce związków. Być może po prostu zmieniła tryb życia i nic jej nie będzie. Jedynie myśli je spędzić samotnie.

Odnośnik do komentarza
Gość desperat z wyzszym

prawda to jest niestety taka, że jak człowiek dorasta to znajomości się urywają. Każdy ma rodzinę, dzieci i jeśli się spotyka to najczęściej z podobnymi sobie dziaciatymi we wspólnym gronie.
Jak kobieta jest sama, to jest zagrożeniem dla szczęścia rodzinnego innych pań i nie powinna liczyć na przyjmowanie w gronie. Trzeba samemu walczyć o swoje, bo nikt nie pomoże jak się człowiek sam nie otrząśnie.

Na hop to maszyna się włącza a nie człowiek otrząsa z przykrych traumatycznych przeżyć. Ważne, że ma pracę a reszta zależy od niej. Można się zapisać na kurs języka, biegać, można różne rzeczy robić, naprawdę. Studia zaoczne skończyłam 2 kierunki po magisterium i naprawdę kończąc je i pracując to tylko pragnę świętego spokoju.
Co ma być to będzie.

Odnośnik do komentarza
Gość mama_justyny

Córka ma zainteresowania, ma pasje, rozwija się intelektualnie, ale martwi mnie to, ze koncentruje się odkąd została porzucona na sobie. Nie chce nawet słyszeć o mężczyznach. mamy wśród znajomych samotnego kolegę w jej wieku, który nie raz do niej zagadywał, ale ona staje się wtedy taka zimna, trochę taka, jakby nie akceptowała w ogóle mężczyzn. Nie poznaję ją pod tym kątem. Gdy była w związku z tym rozwodnikiem, a wcześniej z tym zmarłym narzeczonym, to była taka ciepła dla tych mężczyzn, taka dobra. W związku z rozwodnikiem zachowywała się, jakby on już był jej rodziną, ciągle jak jechaliśmy do sklepu, to szła do działu zabawek, by jego dziecku coś kupić, bo na weekend miało przyjechać do nich. Do nas z tym dzieckiem przychodziła, uwielbiali się. Ona mówiła, ze to dziecko mężczyzny, którego kocha- czyli jego część, wiec dla niej nie ważne, ze nie jest z nim spokrewniona, skoro kocha jego ojca, to kocha i jego dziecko- takie miała podejście. Dla niego wszystko, dla jego dziecka także. Gdy ją zostawił i wrócił do tej ex żony, to ona zaczęła tak źle na mężczyzn reagować, nie chce słyszeć o mężczyznach. Tak marzyła zawsze, by mieć własną rodzinę, a teraz ciągle mówi, ze nie chce, że wszystkie jej potrzeby i marzenia odeszły. Teraz to tylko te swoje zwierzęta otacza miłością, poza tym żyje normalnie, choć stałą się aspołeczna jakaś, unika dużych skupisk ludzi, ciągle mówi, ze chce spokoju, ze szuka spokoju.

Odnośnik do komentarza

To może zamiast nagabywać i swatać dajcie dziewczynie trochę tego świętego spokoju, którego tak pragnie? Zamiast snuć psychologiczne bujdy podejdźcie po ludzku i ze zrozumieniem?
Też mam taką nadopiekuńczą rodzinę, która nie zdaje sobie sprawy, że zamiast pomagać tylko szkodzą, bo wydaje im się, że wiedzą co dla mnie najlepsze. Serio? Myślicie, że wszyscy muszą pragnąć tego, co wam się wydaje za słuszne? Związku i dzieci? Że to jest szczyt marzeń? Zdajecie sobie sprawę jak ciężko jest komuś przytłoczonemu nieszczęściami losu z jednej i naciskiem "życzliwych" z drugiej strony? Człowiek ma czasem ochotę zapaść się pod ziemię i posłać wszystkich do diabła, żeby dali mu odrobinę świętego spokoju. Dziewczyna wreszcie skupiła się na sobie, rozwija swoje pasje i pewnie w głębokim poszanowaniu ma umawianie się z kolejnym palantem. Na siłę nikogo do związku się nie zmusi, wieczne wtrącanie się nadopiekuńczych mamusiek przynosi czasem więcej szkody niż pożytku, to czas leczy rany, i trzeba poczekać aż się zagoją. Mnie dojście do siebie po zdradzie męża i rozpadzie małżeństwa zajęło bite 6 lat. I uwierzcie, cały rodzaj męski mógłby wtedy dla mnie nie istnieć, wywoływał wręcz agresję. A głupie gadanie: wyjdź do ludzi, poznaj kogoś, mam fajnego znajomego tylko wzmagało moją złość i utwierdzało w przekonaniu, że nikt mnie nie rozumie. Teraz dbam o siebie, bo życie mam jedno, i nikt za mnie go nie przeżyje.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...