Skocz do zawartości
Forum

Jak zmotywować wnuka do podjęcia pracy?


Gość babcia_janina

Rekomendowane odpowiedzi

Gość babcia_janina

Witam, jestem babcią 26 letniego wnuka. Syn i synowa problemu nie widzą, natomiast ja niepokoję sie o wnuka. Daniel ma już 26 lat, edukację zakończył 7 lat temu, dalej uczyć się nie chciał i nie chce, pracy też nie szuka chyba. Gdy z nim rozmawiam, to od lat powtarza: "Babcia, ja szukam pracy, ale pracy nie ma", nie wierzę mu, bo przez tyle lat poszukiwań by w końcu jakąś pracę znalazł. Syn i synowa sa już na mnie źli, ze mu ciosam kołki na głowie, ze tłumaczę, ze mama i tata pracują od rana do nocy, by mu kupować to, czego zapragnie, że to przystoi 15 latkowi, a nie 26 latkowi, zeby rodzice na niego i jego zachcianki pracowali. Chyba do niego nie dociera. O zgrozo! Ostatnio chwalił mi się, ze szuka sobie dziewczyny, bo do szczęścia mu potrzebna miłość, ze on chce dziewczynę. Powiedziałam mu, że znów moze powtórzyć się stały scenariusz- że po poznaniu go bliżej dziewczyny zrywają kontakt i nazywają go leniuchem i maminsynkiem. Poradziłam mu, ze najpierw praca, a potem szukanie miłości. To jest jedyne dziecko syna i synowej. Synowa zawsze ogromnie go rozpieszczała i wyręczała i tak jest do dziś. Dziadkowie ze strony synowej dają miesięcznie wnukowi po 100 zł kieszonkowego, a on je wydaje na piwko i słodycze! Wszystko ma, rodzice podkładają mu wszystko pod nos. Bardzo martwię się wnukiem, martwię się, ze narobi problemów, bo jest bardzo mało dojrzały jak na swoje lata, bo o pracy nie myśli, ze tylko dziewczynę chce i koniec, a jak już jakąś ma na chwilę, to od rodziców pieniędze bierze, by gdzieś ją zaprosić, dziewczyny od niego uciekają. Co zrobić? Jak mu pomóc, wytłumaczyć? Jak rozmawiać z synem i synową, by zrozumieli, że ich syn nie jest już małym dzieckiem?

Odnośnik do komentarza
Gość babcia_janina

Ja sie nigdy nie wtrącałam do jego wychowania, bo od wychowania są rodzice, ale teraz, gdy on już jest dorosły po prostu martwię sie o niego i często podejmuję ten temat z synem i synową. Bardzo chcę mu pomóc, ułatwić wejście w te dorosłość, niestety zdaniem syna i synowej mam się nie martwić, bo on jeszcze zdąży się w życiu napracować i dojrzeć, bo póki co jest jest młody.

Odnośnik do komentarza

z tego co widzę u mnie w rodzinie, zmuszanie, nakłanianie kogoś do czegoś, daje przeciwny wynik. Dlatego (niestety) młodzi ludzie lubią uczyć się na własnych błędach, nie wierzą rodzicom, ich przestrogom i doświadczeniu. Niestety, jako że Pani wnuk jest pełnoletni, to nic nie da się zrobić, poza tym, że przestanie być utrzymywany. Ale ma Pani rację, że jakiś odzew powinna wykazać mama tego chłopaka. Bo on ma 26 lat, a 19-letni studenci muszą i pracować, i się uczyć po nocach. Ale Pani o tym doskonale wie. Szkoda, że wnuk nie został o tym uświadomiony. Ciężka sprawa, bo delikatna sprawa, no i mama chłopaka wykazuje brak rozsądku.

Odnośnik do komentarza

Coś mi się widzi, że relacja tzw "nieodciętej pępowiny" synowej z Jej rodzicami jest pokłosiem małżeństwa Pani syna. I tak jak prawdopodobnie to synowa nosi spodnie w tym związku, a Pani syn jest "pod pantoflem", taki sam schemat figuruje u Pani swatów.
Pokusiłbym się o przyjrzenie temu delikatnie od tej swatowej strony.
Pani rozmowa z synem na osobności w sprawie wnuka wiele by wyjaśniła w tej patowej sytuacji.

Odnośnik do komentarza
Gość babcia_janina

Dokładnie tak jest, jak Pan powyżej opisuje! Syn praktycznie nie ma nic do gadania w małżeństwie, synowa o wszystkim decyduje i nie znosi sprzeciwu, więc syn woli ustąpić, by do awantur nie dochodziło. Od początku tak między nimi było. To ona zadecydowała, kiedy mają wziąć ślub, ona decyduje o wszystkim w domu i mieszkaniu, o tym, gdzie pojadą na wakacje itp. u rodziców synowej w domu jest tak samo- jej ojciec nie ma nic do gadania, matka cały dom ustawia. Syn mi się nie raz skarżył, ze kiedy wnukowi próbuje przegadać do rozumu, to żona obraża się na niego, mówi, ze to źle wpływa na syna psychikę, ze od tego ględzenia i stawiania wymagań on wpadnie w depresję lub nerwicę, więc syn woli milczeć. Wnuk sypiał z matką do końca podstawówki- czyli do 6 klasy i syn też nie miał nic do gadania, choć bardzo mu się to nie podobało. Nigdy też nie mógł sam na pole wychodzić, bo synowa bała się, ze coś mu się stanie, że ktoś go uderzy, więc całe dzieciństwo spędził przed telewizorem i na spacerkach z rodzicami. Matka ciągle się bała, ze albo go ktoś na złą drogę sprowadzi- więc lepiej, by nie miał kolegów, nie latał sam nigdzie, albo ktoś go upatrzy jako ofiarę i będzie kozłem ofiarnym- więc lepiej niech siedzi w domu. Do mnie na kilka dni nie przyjeżdzał za dziecka, bo zapowiedziałam, ze trzymać go w domu nie będę, niech idzie się z dziećmi bawi, więc mi go nie przywozili na kilka dni. Bawił się jedynie z bliskimi kuzynami i kuzynkami, bo tam go wożono do jej rodziny.

Odnośnik do komentarza

Może solo na rozmowę wziąć syna. Przeanalizować jego (syna) młodość- czyli kiedy, jakie szkoły kończył, kiedy poszedł do pracy, jakie obowiązki rodzinne czy inne temu towarzyszyły.
Potem powiedzieć, że pewne zrozumienie dla synowej , która kocha nadmiernie syna Pani ma, ale niech syn sam się zastanowi, jaką krzywdę własnemu dziecku robi nic od niego nie egzekwując. Proszę zapytać jego, dojrzałego już mężczyznę, jakie obowiązki, jaka rola przypada młodemu mężczyżnie. Jak on rozumie młodą męską dorosłość? Proszę zapytać, co robią chłopcy, młodzi mężczyżni - synowie jego kolegów ,przyjaciól. Proszę przytoczyć przyklady innych mlodych mężczyzn w rodzinie, zarówno tych wybitnych, którzy skończyli studia i np.robią doktoraty lub wlaśnie zaczynają karirę w tzw. dobrej firmie jak i tych, którzy nauczyli się zawodu u jakiegoś rzemieślnika, pracują w jego warsztacie.
Proszę zapytać czy jak jakaś wygodna dziewczyna się zakręci kolo Pani wnuka, będzie dziecko, to czy równie chętnie będą utrzymywać cała trójkę, bo wnuk jeszcze nie skalał się pracą i pewnie jeszcze przez wiele następnych lat nie będzie się chciał zmieniać. Proszę podpytać czy majątek osobisty syna i synowej jest tak obszerny, że chętnie będą go poświęcać na młodą rodzinę ciągle i wciąż? A jak się zachowają, jak ich synowa do gustu im nie przypadnie, a syn nie bedzie umial pracowac na swoje ewentualne dziecko, swoją rodzinę.

Proszę wpływac na syna, raz ,drugi dziesiąty i ciągle podkreślać, że liberalność synowej wyjdzie im bokiem, że on w tak ważnym temacie musi wziąć sprawy w swoje rece mimo delikatności synowej i jej uważania, ze wnuczek zdąży się napracować.Proszę powiedzieć, że jak on taki nienauczony życia, to może pójdzie do pracy i szybko się znudzi lub z niego zrezygnują, bo zapalu nie będzie wykazywał. Skoro od 6 lat nic nie robi, to i pilnowany w temacie z 6 lat się będzie do obowiązku przyuczał.

Jedyna nadzieja w ostrym podbuntowaniu syna, bo to też mężczyzna i w życiu widzial jakie trudy muszą ponosić mężczyżni, żeby utrzymać rodzinę na powierzchni życia.

Odnośnik do komentarza

~babcia_janina
Dokładnie tak jest, jak Pan powyżej opisuje!

Historia jak widać lubi się powtarzać...
A w Pani opisie zobaczyłem z autopsji praktycznie swoją historię, gdzie wykluczając z tego tematu Pani wnuka, Pani syn to ja. Widocznie miałem więcej szczęścia i odwagi, by szybko wypisać się z tak potłuczonego związku pt małżeństwo sp. z o.o. po 9 miesiącach jego istnienia.
A sp. z o.o. użyłem dlatego, że małżeństwem Pani syna dowodzi synowa... wespół z matką.
Toksyczny trójkąt, bo tak się to małżeństwo Pani syna fachowo w psychologii nazywa, jest wierzchołkiem góry lodowej. Góry, gdzie nieodcięta pępowina jest jedną z wielu składowych jak nie porównując składowa piramidy potrzeb Maslowa.

Tak na marginesie.
Przykro mi to mówić, ale rozwiazanie tego złożonego problemu nastąpi albo po odejściu teściowej Pani syna, albo doprowadzi on do rozwodu. Brutalnym paradoksem jest fakt, że w całym tym zamieszaniu, winnym ew. rozwodu będzie Pani syn. Choć fakty tak po prostu mówią co innego...

Odnośnik do komentarza
Gość babcia_janina

Mój syn w zyciu by się nie rozwiódł, on kocha tę żonę ponad wszystko. 10 lat temu mieli poważny kryzys, ona go zdradzała, przyłapał ją. Romans trwał przez rok, on przez rok czekał aż to się skończy i znów będą razem, walczył o nią, nie dało się z nim rozmawiać, mnie i męża uznawał wtedy za wrogo nastawionych do niego, kiedy kazaliśmy mu spojrzeć z boku na to, jak się poniża przed nią, wysyłaliśmy do psychologa na konsultację, ale on słyszeć nie chciał, bo wszyscy z jej rodziny radzili mu walczyć o nią i o małżeństwo. Wywalczył, wrócili do siebie. Tam nie tylko teściowa ma wielki wpływ na mojego syna, bracia synowej także- w zasadzie cała jej najbliższa rodzina- czyli rodzice i rodzeństwo. Syn np. wstydzi sie przyznać szwagrowi, ze kupił sobie używany sprzęt grający, bo... szwagier by go wyśmiał, nazwał biedakiem, więc syn jakby chce się przypodobać szwagrowi i mówi, ze kupił coś nowego i drogiego. Takich podobnych sytuacji była cała masa! Nie wiemy, czemu syn tak strasznie dał sie owinąc wokół palca tamtej rodzinie, że dał sobą tak manipulować, zęby nawet zaniechać wychowania własnego dziecka, tłumaczenia mu (dla świętego spokoju) Nasze relacje rodzinne są w porządku, nikt u nas nie dominował- ani ja, ani mąż, zawsze sie szanowaliśmy i tak też wychowywaliśmy naszych synów. Drugi syn ma udane małżeństwo i życie rodzinne, a ten tkwi w jakichś manipulacjach i każda próba pokazania mu tego, kończy się jego obrazą. I na nieszczęście na wnuka to tragicznie wpływa, bo wnuk nie ma szans dojrzeć, jest wciąż jak dziecko przez matkę traktowany, ja czasem mam wrażenie, ze ona celowo to robi, bo boi się stracić dorosłego syna, boi sie, ze mógłby się usamodzielnić. Mój syn ożenił się młodo, bo miał 22 lata, uczył się wtedy jeszcze w technikum dla dorosłych i jednoczesnie pracował. Był dojrzały zawsze bardzo i wiem, ze tak samo chciał wychowywać swego syna, ale przez żonę nie mógł. Nie liczę, ze kiedykolwiek ta sytuacja sie zmieni, bo on już tyle lat w tym trwa- są już 27 lat małzeństwem z tą roczną przerwą, gdy ona romansowała. Jak syn nie dostrzeże problemu to o pomocy wnukowi można zapomnieć!

Odnośnik do komentarza

Historia Pani syna przedstawiona tutaj to książkowa klasyka gatunku, w której zastosowanie potocznej charakterystyki postaci - bez względu czy to Pani syn czy synowa - jest jak odbitka ksero, by nie powiedzieć metodą kopiuj - wklej wg. języka informatycznego.
To, co Pani tutaj opisuje potwierdza regułę w wypowiedzi znanej mi osoby, która po wyrwaniu się z takiej relacji powiedziała kiedyś tak

Pięć lat temu poznałam człowieka, któremu powierzyłam swoje życie. Ufałam mu i wierzyłam jak chyba nikomu do tamtego wrześniowego dnia 2006 roku. To był piękny, romantyczny związek dwójki ludzi po przejściach w kategorii 40+. Były piękne chwile, były też problemy a nawet kryzysy, ale wszystko wydawało się być ? w granicach zwyczajowej normalności, choć temperamenty trochę podkręcały skalę. Nie widziałam jednak powodów do obaw. Naprawdę. Stało się jednak coś dziwnego ? na tej prostej drodze moja podświadomość zaczęła wysyłać mi zastraszające sygnały. To były bardzo trudne do wyjaśnienia alarmy, skutek jednak był taki, że zdecydowałam się jej przysłuchać. Z dużą precyzją i konsekwencją dokonałam zabiegu, który zaowocował odkryciem pewnej styczniowej nocy całej (?) prawdy - byłam bezlitośnie zdradzana i okłamywana w najbardziej zwyrodniały sposób już od bardzo dawna i niejednokrotnie. Po wszystkim, co odkryłam już nawet nie wiem, czy kiedykolwiek byłam przez niego kochana czy tylko brałam udział w jakimś psychologicznym eksperymencie mającym na celu wykazanie, jak wiele jestem w stanie znieść dla iluzji swojej miłości i jak długo można mnie było okłamywać. Nie będę się wdawać w szczegóły tego, co się działo później. Powiem tylko tyle, że doszłam do mojej prywatnej granicy w próbie ratowania czegoś, czego nigdy nie było. Dziś już nie zadają sobie tych wszystkich pytań, na które nie ma odpowiedzi. Jak on mógł, dlaczego ja, czy powinnam była na samym początku wysnuć logiczne wnioski z historii wszystkich jego poprzednich związków, czy powinnam była baczniej przysłuchiwać i przyglądać rzeczywistości, czy, czy, czy. Dziś to już jest nieistotne. Istotne jest to, że tamtej styczniowej nocy umarł ktoś, kogo kochałam, ale też ktoś się narodził - ja sama. Wtedy zmieniło się we mnie wszystko i stałam się kimś zupełnie innym. Szok i strach, jaki przeżyłam wtedy pokutuje we mnie do dziś, ale też odbył się we mnie jakiś fenomenalny proces, którego nie mogę nazwać inaczej niż właśnie narodzinami albo przebudzeniem.

Właśnie... "bezlitośnie zdradzana" gdzie w tym wypadku mamy do czynienia nie tylko ze zdradą fizyczną, ale i emocjonalną, której paradoksalnie siła rażenia jest o wiele większego kalibru od klasycznej zdrady fizycznej.
A jej pierwszy z brzegu dowód w małżeństwie Pani syna, to właśnie zdrada emocjonalna Jego żony z... teściową.
Bez urazy mówiąc i bazując tu na wiedzy z własnej autopsji i wielogodzinnych dysput z ludźmi mającymi styczność z takim przypadkiem, to w sposób znaczący obawiam się, że Pani syn jest również nadal bezlitośnie zdradzany, tyle że teraz Ona dobrze się z tym kryje po odkryciu pierwszego skoku w bok.

Odnośnik do komentarza

~babcia_janina
Mój syn w zyciu by się nie rozwiódł, on kocha tę żonę ponad wszystko.

kontra
~babcia_janina
Syn mi się nie raz skarżył, ze kiedy wnukowi próbuje przegadać do rozumu, to żona obraża się na niego, mówi, ze to źle wpływa na syna psychikę, ze od tego ględzenia i stawiania wymagań on wpadnie w depresję lub nerwicę, więc syn woli milczeć.

To jest właśnie ten paradoks toksycznego trójkąta. Postawmy Pani syna, synową i Pani swatów w narożnikach tej figury geometrycznej i co się dzieje?
Pani syn stawiając opór żonie ma na pieńku ze swoimi teściami - bijatyka 2 na 1 - i odwrotnie.
Pomijając fakt potwornej manipulacji jakiej jest poddawany od samego początku trwania Ich relacji zwanej szantażem emocjonalnym, której specyfikę można porównać w tym wypadku - dosłownie i w przenośni - do stalinowskiego zamordyzmu, to objaw skargi na sytuację w Jego związku jest przebłyskiem świadomości na neutralnym gruncie z dala od żony i teściów.
Facet ma potworny problem nawet w przypadku poparcia Pani strony w walce o prawidłowe wychowanie syna, bo z dwojga złego musi wybrać "mniejsze zło", by nie narazić się na wojnę domową z żoną i teściami.
~babcia_janina
Był dojrzały zawsze bardzo i wiem, ze tak samo chciał wychowywać swego syna, ale przez żonę nie mógł. Nie liczę, ze kiedykolwiek ta sytuacja sie zmieni, bo on już tyle lat w tym trwa- są już 27 lat małzeństwem z tą roczną przerwą, gdy ona romansowała. Jak syn nie dostrzeże problemu to o pomocy wnukowi można zapomnieć!

Szansa znikoma na to jest...
Odpowiedź na to zagadnienie znajdzie Pani tutaj http://www.psychotekst.pl/artykuly.php?nr=314
Zachęcam zarówno do przewertowania linków bloga o tym samym tytule co książka, jak i jej nabycia i przeczytania.
Specyfika nieodciętej pępowiny


Kilka mocnych faktów o toksycznym związku
Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...