Skocz do zawartości
Forum

Czy chwilowe rozstanie pozwoli uratować ten związek?


Gość beata1987

Rekomendowane odpowiedzi

Gość beata1987

Jesteśmy parą 2,5 roku, widujemy sie codziennie, ale on nie chciał wcześniej ze mną zamieszkać, ponieważ jego mama choruje i musi jeszcze przez jakiś czas być z nią w domu- opiekować się, bo nie ma nikogo innego. Problemem jest to, że jak dotąd myślałam, że nasz związek jest udany, on także to podkreślał, ze jeszcze nigdy ni czuł, by kobieta tak się o niego starała, tak mu miłość okazywała (jest rozwodnikiem). Nigdy między nami nie było kłotni, związek harmonijny, on zawsze twierdził, ze niczego mu nie brakuje, że małżeństwo miał burzliwe i kłótliwe, więc teraz odzyskuje spokój. Wszystko zmieniło się jakieś kilka tygodni temu, kiedy przestałam w nim dostrzegać zaangażowanie w nasza relacje. Porozmawiałam z nim, powiedział, ze uczucie do mnie w nim wygasło, że jakiś taki monotonny ten związek, że każdy dzień niemal tak samo wygląda itp. Ja staram się dla niego zawsze- zaskakuję go, robię niespodzianki mu, by miał trochę radości, ale to chyba zbyt mało, bo nadal mu monotonnie. Bardzo chętnie bym z nim gdzieś wyszła, ale on tylko woli w domu siedzieć. Poza tym powiedział mi, ze jak ma mysleć o związku, skoro ma też inne obowiązki- pracę, musi też mamie zrobić zakupy co kilka dni, posprzątać mieszkanie itp. że w tej sytuacji obowiązków związek jest dla niego jeszcze ciężarem i dodatkowym obowiązkiem, bo . Kocham go bardzo, on także zawsze mówił i pokazywał, jak mnie kocha, jak ceni itp. Myślę, żeby na jakiś czas zaprzestać kontaktu, ale nie wiem, czy to dobry pomysł? Czy to może być pomocne w ratowaniu tego związku- dać mu odpocząć od siebie? Widujemy się codziennie w tygodniu, bo wpadam po pracy na ok. godzinę na kawę do niego, w weekend się nie widujemy, bo jeździ do swojej ex na spotkania z dzieckiem (ma 10 letnią córkę). Doradźcie, co robić, by on przestał czuć monotonię bycia w związku? A moze to to, ze on miał bardzo kłótliwe i burzliwe małżeństwo? Może nie jest przyzwyczajony do spokoju, bo codziennie miał kiedyś nerwy i kłótnie? Co robić dalej?

Odnośnik do komentarza

Rozstanie na jakiś czas, jest dobrym pomysłem. Nie ma gwarancji, że po tym będziecie razem, ale na pewno sytuacja trochę się wyjaśni.
Jeśli będzie mu zależało na związku, to zacznie o ciebie zabiegać.
Jeśli będzie mu tak dobrze to znaczy, że nie masz co się łudzić i czekać na niego.
Chyba zbyt się starasz, zbyt zabiegasz, zbyt mu dogadzasz, a to w życiu często obraca się przeciw tej osobie.
On nie musi się starać i ...nudzi mu się.

Odnośnik do komentarza

Czy coś warte jest poświęcenia jeżeli to w jakiś sposób jest nie przyjmowane? Zastanów się. Myślę że jesteś zbyt dobra dla niego. Nie było kłótni jeszcze z tego co czytam. Jeśli nic sie nie dzieje w waszym związku, bo monotonia źle wpływa, to nie wróżę niczego dobrego. Z drugiej strony ty się starasz a czy on kiedykolwiek się dla ciebie postarał? Nie chce nic mówić, ale to może być oznaką że ma na oku inną, byłem w związku i wiem do czego coś takiego prowadzi.

Odnośnik do komentarza

Związek musi działaś w obydwie strony a nie tylko żeby jedna osoba żerowała (bo taka prawda), na tobie. Trzeba postawić jasno granice , albo kocha albo nie. Wiem że czasem są rozterki . Widać że ty grasz rolę "dobrej matki" w tym związku, starasz na siłę mu dogodzić, sprawić żeby mu było dobrze, a to nie na tym polega. Miłość tak jak mówię działa w obie strony i jeśli ty się starasz i on w ogóle się nie angażuje , to pasowałoby się zastanowić czy aby nie jesteś zaślepiona . Bo niestety czasem nie dostrzegamy

Odnośnik do komentarza
Gość beata1987

Starałam się, by nie było monotonii w związku, ciągle coś proponowałam, a to wyjazdy, a to wyjście gdzieś, ale zawsze była odmowa- bo on woli w domu spędzić czas lub u swoich byłych teściów- bo robią grilla lub ognisko na działce. On starał się dla mnie przez pierwszy rok- wyglądało to tak, ze staraliśmy się wspólnie, widać było jak jest zaangażowany. Potem ja zostałam przy swoich staraniach, bo uważam, ze o związek trzeba dbać przez cały czas, a nie tylko na początkach, ale on zrobił się bierny, przestał być czuły, taki jakiś obojętny sie stał, przy czym zawsze, kiedy pytałam, czy coś sie dzieje mówił, ze jest bez zmian, ze mam sie nie martwić, ze nadal mu na mnie zalezy. Obecnie czasem mówi, ze związek dla niego to dodatkowy obowiązek, bo trzeba myśleć o kolejnej osobie, o tym, by się z nią spotkać itp. a on ma już pracę, zakupy i jeszcze kilka innych obowiązków ważniejszych. Że miłość może zaczekać, bo obowiązki pracownicze i domowe są ważniejsze, ze zawsze miał taki pogląd na życie i w naszym przypadku tak samo. Że on dopiero jak będzie miał wolną głowę od obowiązków moze o miłości myśleć i cieszyć sie związkiem, a póki nie ma głowy wolnej to związek jest u niego tam gdzieś z tyłu głowy i nie myśli o nim. Tak mi to opisał. Ponoć w poprzednich relacjach damsko męskich też tak miał- więc pewnie taki charakter. Że jak chcę to mogę się starać dla niego, ale żebym nie miała pretensji, jak on nie będzie odwzajemniał przez jakiś czas bo ma natłok obowiązków. Myślę, ze dam spokój, ze nie będę się starała. Od wczoraj i tak się nie odezwałam jeszcze do niego, a z jego strony takze żadnego kontaktu. Ale póki co, dam mu spokój i poczekam, co zrobi.

Odnośnik do komentarza

Proszę cię praca ważniejsza od miłości?
Jakimi kategoriami on myśli?! Co to znaczy jak będzie miał wolną głowę? Ludzie pracują , zarabiają a mimo to potrafią jednak postawić miłość na pierwszym miejscu. Chyba nie dojrzał jeszcze do miłości, do stworzenia związku. A jeśli ty nie chcesz się dalej zadręczać to go zostaw. Ja też się angażowałem , za bardzo nawet , starałem się przyjeżdżałem nawet wtedy gdy nie mogłem, i wyszło to z niekorzyścią dla mnie. I tez były takie rozterki, w połowie się rozstaliśmy ,byłem zbyt dobry, chciałem żeby wróciła potem wróciliśmy do siebie, jednak związek coraz bardziej stawał się toksyczny, było jeszcze więcej nieporozumień, aż w końcu dziewczyna zdradziła. Trzeba się angażować , bo miłość polega na całkowitym poświęceniu, i nie chodzi o to a by być zbyt dobrym , aby uchylać niebo drugiej osobie, każdy musi się starać , bo jaki sens ma miłość, kiedy chłopak/dziewczyna coś od nas oczekuje nie odwzajemniając nam uczuć?

Odnośnik do komentarza

"czasem mówi, ze związek dla niego to dodatkowy obowiązek, bo trzeba myśleć o kolejnej osobie, o tym, by się z nią spotkać itp"
Związek z tobą, to dla niego obowiązek? Ty masz się cały czas starać, zabiegać, a jaśnie pan może łaskawie ci coś uszczknie ze swojego czasu?
Nie widać tu miłości, może odrobina przyzwyczajenia, ale i tak nie rokuje to dobrze na przyszłość.
Uciekaj od niego, zacznij nowe życie, znajdź nowego partnera.

Odnośnik do komentarza

tak sobie myślę, że warto byłoby ukochanemu uświadomić, że fajny związek to efekt ciągłej, obustronnej pracy, a nie coś, co robi się "ot tak" - bez wysiłku. mija faza zakochania, hormony wracają do normy i zaczyna się codzienność. jeśli nie chce, aby była szara i przytłaczająca, to niestety, ale też (!) musi się wykazać. nie trzeba od razu wydawać oszczędności życia na cotygodniowe wyjazdy czy inne, ekstremalne doznania. przyrządzenie fajnej kolacji, urządzenie sobie randki, wspólny spacer... czy choćby kilka ciepłych sms-ów wysłanych w ciągu dnia, praktycznie nic nie kosztują. trzeba jednak chcieć.

Odnośnik do komentarza
Gość czarnamamba666

unna-1
"czasem mówi, ze związek dla niego to dodatkowy obowiązek, bo trzeba myśleć o kolejnej osobie, o tym, by się z nią spotkać itp"
Związek z tobą, to dla niego obowiązek? Ty masz się cały czas starać, zabiegać, a jaśnie pan może łaskawie ci coś uszczknie ze swojego czasu?
Nie widać tu miłości, może odrobina przyzwyczajenia, ale i tak nie rokuje to dobrze na przyszłość.
Uciekaj od niego, zacznij nowe życie, znajdź nowego partnera.

Całkowicie zgadzam się z tym, co napisała Unna. Tego związku nie da się uratować, bo jego już nie ma. Skończyło się. Koniec.

Odnośnik do komentarza

Miałam dośc podobnie-swiata za chłopem nie widziałam, a on mnie z dnia na dzień kopnął w tyłek i wywalił z mieszkania. Nie chodziło o żadne zdrady, kłotnie czy inne.
I wydaje mi się,że prawda jest w tym,że meżczyzna jest zdobywca, a podanie mu swojej "miłości" na tacy, obskakiwanie go powoduje,że chłop się po prostu nudzi.
Z doświadczenia- g***na się nie rusza, bo śmierdzi. Nic nie rób. Jeśli jego oświeci to sam się zacznie starac

Odnośnik do komentarza
Gość beata1987

Sytuacja wygląda tak, ze ja sama z siebie nie dzwonię, nie odzywam się i z jego strony także żadnej reakcji. Wczoraj spotkałam go w centrum miasta w sklepie, gdy wyszłam, czekał pod sklepem, uśmiechnął się, spytał, co tam u mnie- jak kumpel i powiedział, ze się spieszy, bo w domu musi balkon malować. Nic o nas nie wspominałam, czekałam na jego ruch, na jakąś propozycję spotkania albo coś, ale jak zwykle- nawet nie miał czasu, by dłużej niż 5 minut porozmawiać. Z ciekawości podjechałam, by zobaczyć, czy on faktycznie ten balkon maluje, no i malował. Ja jeszcze przed tym spotkaniem w sklepie próbowałam do niego serdeczne sms-y pisać, ale w ogóle mi nie odpisywał,więc przestałam się odzywać. Raczej już uznaję ten związek za zamknięty, bo nic z tego już nie będzie, ale czuję się okropnie, jak jakaś rzecz, którą się porzuca z dnia na dzień. Nie dałam mu po sobie poznać, ze jest mi źle, uśmiechałam się, powiedziałam, ze zapisałam się na kurs językowy (bo się zapisałam), nie będe pokazywała bólu, bo jak poprzednio pokazałam, to nie widziałam żadnej reakcji z jego strony, a raczej wręcz irytację.

Odnośnik do komentarza
Gość beata1987

jasfcd- masz rację! ja niestety też popełniłam ten błąd, ze podałam mu swoją miłość na tacy. Głupia byłam i myślałam, ze skoro on się stara to i ja powinnam się dla niego starać- żeby starania w związku były wspólne. Niestety, kiedy to ja zaczęłam się starać, on zaczął przestawać. Widocznie znudziło go to, ze nie musi o mnie walczyć, zdobywac mnie- tak jak kiedyś, gdy robił wszystko, by mnie w sobie rozkochać. Drugi raz nie popełnię tego błędu, nawet choćbym miała udawać, to będę nawet przez lata udawać niedostępną, nie będę się w ogóle starać, żeby kolejny partner miał tę adrenalinę, by nie mógł być pewien, ze już zdobył wszystko i czeka go monotonia. Po prostu muszę zmienić własne postępowanie i nigdy już nie starać się dla partnera.

Odnośnik do komentarza

To nie do końca jest tak, jak napisałaś.
Staraj się, ale DLA SIEBIE, NIE DLA NIEGO.
To jest to samo staranie, ale myślenie całkiem inne.
Jeśli starasz się dla siebie, to nie czekasz na akceptację i pochwałę.

Tym samym nie podporządkujesz się, jesteś SOBĄ. I to myślenie jest niezmierne ważne.
Tak , musisz zmienić postępowanie, musisz zmienić myślenie, musisz się mniej starać, dla kogoś. Staraj się dla siebie.
Nie jestem pewna, czy udało mi się oddać moje odczucia, sens .
Zrobiłaś tu duży błąd i chciałam tylko powiedzieć, byś nie przeginała w drugą stronę.

Odnośnik do komentarza
Gość beata1987

Ja to może nie do końca odpowiedni też ujęłam- to było staranie dla niego- by np. wciąż go czymś zaskakiwać, czasem sprawić mu jakąś miłą niespodziankę bez okazji itp. ale to wszystko było elementem starania się o nasz związek- o nas jako parę. Robiłam coś dla niego, ale z myślą o nas wspólnie, zeby nie było tak, ze tylko on robi coś dla związku, więc ja też odwzajemniłam staranie i wzajemne budowanie tego związku. Wcześniej, gdy byłam zdystansowana, gdy nie byłam pewna, czy chcę, nie kochałam go jeszcze, to on właśnie się starał jakby za nas dwoje. Gdy we mnie się uczucie pojawiło, to zaczęłam się również starać o ten związek, ale wtedy on widzac moje zaangażowanie jakby zaczął się emocjonalnie dystansować, zmienił się wtedy. Zupełnie, jakby tamta poprzednia sytuacja mu odpowiadała.

Odnośnik do komentarza

Jeśli miał burzliwe i kłótliwe małżeństwo, to być może była to toksyczna relacja, w której Jego osobę można porównać do narkomana na odwyku w oparciu o fragment w książce "Toksyczne związki", w której to Eugenia Herzyk mówi o tym w prosty sposób:

toksyczny - nawet jeśli Twój takowych znamion nie miał, to schemat jest podobny - są bardzo uzależniające, są jak narkotyk. Twoja separacja - o ile do niej dojdzie, nawet poprzez czasowe rozstanie - jest jak odwyk, a na odwyku brakuje Ci tego, co Was od siebie uzależniło. Ponadto przez cały okres trwania związku Twoje życie było podporządkowane i zorganizowane wokół "szalejących" emocji Twojego partnera. Teraz brakuje Ci po prostu czynnika, który (paradoksalnie) nadaje Twojemu życiu kierunek.
Jak to w toksykach bywa: toksyczny, oparty na uzależnieniu związek często się rozpada. Mężczyzna, albo nie mogąc znieść ciągłej dominacji kobiety i z chęci odzyskania kontroli nad własnym życiem, albo po tym, jak ją skutecznie upokorzył, odczuwając do niej niechęć i brak szacunku ? odchodzi. Inicjatorką rozstania bywa też kobieta, która nie może już dłużej wytrzymać zadawanych przez mężczyznę cierpień, rozczarowana tym, że jej całkowite poświęcenie się związkowi zostało niedocenione i że jej wysiłki, by partner się zmienił, nie przyniosły żadnych efektów.
Myliłby się jednak ten, kto by sądził, że po takiej nauczce kobieta, dotknięta syndromem "kochania za bardzo" zdrowieje - nie ma mężczyzny, to nie ma uzależnienia. Niestety, tak nie jest. Po pierwsze, gdy toksyczny związek się rozpada, cierpienie kobiety trwa nadal. Teraz dopiero przeżywa prawdziwe katusze. Na przemian odczuwa złość, wręcz nienawiść do swojego ex oraz tęsknotę, połączoną z nadzieją, że znowu będą razem. Jej życie znów przepełnia mężczyzna, choć nieobecny ciałem, to obecny duchem. Nie jest w stanie normalnie funkcjonować, odczuwać żadnej przyjemności, robić żadnych planów - wciąż myśli o nim. Często jej obsesja prowadzi do prób nawiązywania kontaktu, różnych rodzajów agresji, śledzenia go, niekiedy do błagalnych próśb o powrót. Jeśli mężczyzna wciąż jest od kobiety uzależniony, bywa, że po jakimś czasie rozłąki ponownie do siebie wracają i na nowo rozpoczynają swój "toksyczny taniec".
Jest też inny scenariusz kobieta, by przerwać swoje cierpienie, tworzy nowy związek. Niestety, jeśli nie zrozumiała swojego syndromu, to najprawdopodobniej znów w nim będzie "kochać za bardzo" i uzależniać się od mężczyzny. Jej głód miłości wciąż przecież nie został zaspokojony, a lęk przed samotnością stłamszony. Nałóg nie rozwija się, tylko narkotyk zmienił swoją fizyczną postać.
Kobieta, która uświadomiła sobie swoje uzależnienie od mężczyzny, zrobiła już pierwszy krok. Pojęła, dlaczego tak naprawdę jest nieszczęśliwa i że droga do wyzdrowienia jest tylko jedna ? mozolna praca nad sobą. Mozolna i bardzo trudna, ponieważ gdy na nią wstąpi, co i raz dopadają ją wątpliwości, czy jest ona słuszna.

I teraz opierając się na tym, że Twój partner jeździ na weekendy do eks żony i córki, to w pewnym sensie masz to:
Jeśli mężczyzna wciąż jest od kobiety uzależniony, bywa, że po jakimś czasie rozłąki ponownie do siebie wracają i na nowo rozpoczynają swój "toksyczny taniec".

(paradoksalnie patrząc na wiek córki, to trochę czasu w tym chorym związku spędził)
Reasumując na tym etapie Twój problem w związku, to znamienne jest, że początkowa faza "odwyku" jest fascynująca, bo dająca zupełnie przeciwne skrajności w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Paradoksalnie Twój opis w pierwszym poście to potwierdza.
Wiem co mówię, bo sam się z takiego związku wyrwałem kilka lat temu.
I teraz jeśli Jego usprawiedliwianie się ucieczką w pracę, zakupy dla mamy i porządkowanie mieszkania jest jak wycisk na siłowni, to - z gruntu pomijając zupełnie obecność kogoś 3-go między Wami z wykluczeniem eks - jest Jego sposobem na odreagowanie.
I tutaj wracamy paradoksalnie do punktu wyjścia, potrzebuje adrenaliny, by oderwać myśli od tego rollercoastera w którym był i jest z doskoku.
Tutaj spokojny, monotonny i sielankowy związek zawsze będzie dla Niego nudny po tych przejściach.
Dopóki On tego chorego mechanizmu nie zrozumie, Ty sama stając na rzęsach nic nie zrobisz, a tym bardziej w pojedynkę nie pociągniesz Waszej relacji za Was dwoje w takiej formie jak byś sobie tego życzyła.

Moja rada jest taka, zapoznaj się z tym artykułem http://www.psychotekst.pl/ksiazki.php?nr=187, podsuń to Jemu do przeczytania i spróbujcie o tym Jego problemie pod tym kątem porozmawiać.

Odnośnik do komentarza

Wiesz co, radze ci tak: poczekaj, az on odejdzie na emeryture, wtedy praca nie bedzie mu przeszkadzala  w zwiazku z tobą, a i mama pewnie juz umrze, wtedy on na peeeewno sie zaangazuje. Jeszcze mozesz na kolanach zlizywac mu pylek spod stop, wtedy juz na peewno bedzie cudownie. A tersz serio: gość bags mowi calkiem rozsadnie. Polecam poczytac i zastosowac sie do jego rad. 

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...