Skocz do zawartości
Forum

Dlaczego wciąż wracam do kobiety, która mnie nie szanuje?


Gość dziwny_roman

Rekomendowane odpowiedzi

Gość dziwny_roman

To bardzo skomplikowana sprawa. Przeżylismy razem 10 lat- było to 10 burzliwych lat, gdzie czułem się w tym związku jak zero, jak jakiś podnóżek. W końcu nastąpiło rozstanie, związałem się z kilkoma kobietami, ale z żadną nie wyszło nic (kiedy ona się znów pojawiała). Moja ostatnia kobieta- to była anioł w kobiecej skórze, stworzyła mi wspaniały dom na 4 lata, byłem kochany, szanowany, liczono się z moimi potrzebami, dostałem w końcu to, o czym marzyłem od lat, a kobieta była zarówno bardzo ładna, jak i dobra- czułem się naprawdę kochany. Ale zniszczyłem to, bo znowu pojawiła się tamta i od czasu, jak ją znów spotkałem, nie mogłem przestać o niej myśleć, zaczęłem zaniedbywać partnerkę, stałem się zimny, drażliwy, ona przestała się dla mnie liczyć i z dnia na dzień miłość do niej prysła i jak tamta poprosiła mnie, bym do niej wrócił to zrobiłem to. Byłem jak w euforii, ale ona znów taka sama stała się jak przed laty. Tydzień było dobrze, a potem znów się zaczęły obrażania, awantury, nieszanowanie mnie, gdy wrócę po nocnej zmianie to przespać mi się nie pozwala, bo w dzień się nie śpi. Znów mnie nie szanuje, traktuje jak śmiecia, a ja dla niej zostawiłem prawdziwy dom i inną dobrą kobietę. Co ona ma takiego w sobie- nie wiem! Nie jest piękna, jest niska, otyła, do piękności nie należy. Dobra dla mnie też nie jest- no chyba, ze coś chce, bym już dla niej zrobił. Nie jestem w tym związku szczęśliwy, czuję sie jak na minie, która zaraz może wybuchnąć, ale nie wyobrażam sobie bez niej życia, miłość do niej wraca bardzo szybko i nawet miłość do innej kobiety jest w stanie ntychmiast umrzeć, gdy ją zobaczę. Poradźcie, dlaczego tak jest, że wybieram taką drogę, ze jestem poniewierany i nieszczęśliwy i dla tego uczucia rezygnuję z prawdziwego domu i wspaniałej kobiety- choć zawsze właśnie o takim domu marzyłem! Jak siebie zrozumieć?

Odnośnik do komentarza
Gość dziwny_roman

Mój ojciec był alkoholikiem, bardzo poniewierał matkę, bił ją nawet czasem po pijanemu, robił awantury- takie miałem dzieciństwo. Wcześnie z domu odszedłem- bo mając 17 lat, a jak miałem 19 lat, to zamieszkałem już z nią właśnie- z ta kobietą.

Odnośnik do komentarza

Pomijając wdrukowany w Tobie schemat ludzi z kategorii DDA, to trafiłeś w klasyczny schemat toksycznego związku z mocnym oddźwiękiem szantażu emocjonalnego.
Przez dekadę dostałeś 3 tony na wagę poniżeń i sponiewierania, gdzie paradoksalnie otrzymując ochłapy zainteresowania i czułości, tak z bananem na ustach byłeś gotów objechać kulę ziemską po obwodzie kilka razy. Klasyka gatunku.
Natomiast po zerwaniu wpadłeś w drugą skrajność - istne przeciwieństwo mlekiem i miodem płynące.
Dlaczego to rzuciłeś na rzecz patologicznego związku, to odpowiedzią jesteś Ty sam, bo tak jak masz wdrukowany niewłaściwy obraz relacji partnerskiej z dzieciństwa, tak powieliłeś to wchodząc w tą pierwotną relację.
Potrzebowałeś adrenaliny, którą ta toksyczna - apodyktyczna, socjopatyczna, osobowość borderline i etc. - kobieta Tobie serwowała.
Jesteś teraz jak narkoman na odwyku a zasadniczą regułą jest fakt, że toksyczne związki są bardzo uzależniające, są jak narkotyk. Twoja separacja - o ile do niej dojdzie, nawet poprzez czasowe rozstanie - jest jak odwyk, a na odwyku brakuje Ci tego, co was uzależniło. Ponadto przez cały okres trwania związku Twoje życie było podporządkowane i zorganizowane wokół "szalejących" emocji Twojej partnerki. Teraz brakuje Ci po prostu czynnika, który (paradoksalnie) nadawał Twojemu życiu kierunek.
Dlatego też ten sielankowy związek Tobie nie odpowiadał.

Problem jak już wspomniałem leży w Tobie od kołyski i dopóki tego problemu sam nie przerobisz z pomocą fachowego wsparcia psychologa, tak aż do grobowej deski będziesz przyciągał takie potłuczone toksyczne osobowości, przy których idealna partnerka, anioł w ludzkiej skórze, będzie w stałym związku nudna jak te przysłowiowe flaki z olejem.
Inną kwestią jest też to, że względnie wysokie poczucie własnej wartości u Ciebie, zostało zrównane z ziemią. Względne, bo ciążą na tym przekoszone wzorce wyniesione z rodzinnego gniazda.

toksyczny, oparty na uzależnieniu związek często się rozpada. Mężczyzna, albo nie mogąc znieść ciągłej dominacji kobiety i z chęci odzyskania kontroli nad własnym życiem, albo po tym, jak ją skutecznie upokorzył, odczuwając do niej niechęć i brak szacunku ? odchodzi. Inicjatorką rozstania bywa też kobieta, która nie może już dłużej wytrzymać zadawanych przez mężczyznę cierpień, rozczarowana tym, że jej całkowite poświęcenie się związkowi zostało niedocenione i że jej wysiłki, by partner się zmienił, nie przyniosły żadnych efektów.

Myliłby się jednak ten, kto by sądził, że po takiej nauczce kobieta, dotknięta syndromem "kochania za bardzo" zdrowieje - nie ma mężczyzny, to nie ma uzależnienia. Niestety, tak nie jest. Po pierwsze, gdy toksyczny związek się rozpada, cierpienie kobiety trwa nadal. Teraz dopiero przeżywa prawdziwe katusze. Na przemian odczuwa złość, wręcz nienawiść do swojego ex oraz tęsknotę, połączoną z nadzieją, że znowu będą razem. Jej życie znów przepełnia mężczyzna, choć nieobecny ciałem, to obecny duchem. Nie jest w stanie normalnie funkcjonować, odczuwać żadnej przyjemności, robić żadnych planów - wciąż myśli o nim. Często jej obsesja prowadzi do prób nawiązywania kontaktu, różnych rodzajów agresji, śledzenia go, niekiedy do błagalnych próśb o powrót. Jeśli mężczyzna wciąż jest od kobiety uzależniony, bywa, że po jakimś czasie rozłąki ponownie do siebie wracają i na nowo rozpoczynają swój toksyczny "taniec".

Jest też inny scenariusz kobieta, by przerwać swoje cierpienie, tworzy nowy związek. Niestety, jeśli nie zrozumiała swojego syndromu, to najprawdopodobniej znów w nim będzie "kochać za bardzo" i uzależniać się od mężczyzny. Jej głód miłości wciąż przecież nie został zaspokojony, a lęk przed samotnością stłamszony. Nałóg nie rozwija się, tylko narkotyk zmienił swoją fizyczną postać.

Kobieta, która uświadomiła sobie swoje uzależnienie od mężczyzny, zrobiła już pierwszy krok. Pojęła, dlaczego tak naprawdę jest nieszczęśliwa i że droga do wyzdrowienia jest tylko jedna ? mozolna praca nad sobą. Mozolna i bardzo trudna, ponieważ gdy na nią wstąpi, co i raz dopadają ją wątpliwości, czy jest ona słuszna.


Eugenia Herzyk "toksyczne związki"

Odnośnik do komentarza
Gość dziwny_roman

Ja nie jestem "na odwyku", bo przecież do niej wróciłem, jesteśmy ze sobą. Czy terapia pomogłaby mi z nią życ normalnie? Dodam, ze ona ma bardzo chwiejne emocje. Uśmiecha się, by za chwilę zrobić mi awanturę, ze buta postawiłem krzywo w przedpokoju- pół dnia potrafi gadać o tym bucie wtedy. Jest bardzo obrażalska- po kilka dni się do mnie nie odzywa, jak jej coś nie pasuje. Mam trochę wyrzuty sumienia, bo przed opuszczeniem temtej kobiety byłem dla niej właśnie taki podobny. Ona do mnie ciepło mówiła, chciała mi pomagać, gdy widziała mój smutek, a ja ją odtrącałem, nie raz na nia krzyczałem, zaczęła mnie denerwować jej miłość i troska o mnie, próby rozmów, gdy widziała, ze się coś między nami dzieje. Może nie zachowałem się w stosunku do niej dobrze. Chciałbym, by związek z ta moją kobietą, z która jestem był trochę lepszy. ja już nie wymagam, by mi okazywała uczucia, ale żeby nie była taka chwiejna, nie robiła awantur z wymyślonych rzeczy. Z jedną rzecza to ona się zmieniła- bo kiedyś to nie powstrzymywała się przed tym, by mnie uderzyć w nerwach, a zauważyłem, ze już tego nie robi. CZy terapia by uratowała nasz związek? Nie chcę bez niej żyć, bo to w głębi duszy dobra kobieta, bardzo ją szanuję i nie wyobrażam sobie innej na jej miejscu.

Odnośnik do komentarza
Gość dziwny_roman

My mamy też dziecko- już dorosłe, o które również się martwię, bo syn ma poważne problemy z psychiką od dziecka, jak dziecko był nadpobudliwy i musiał brać leki na uspokojenie, teraz jest znowu nadmiernie spokojny, ale boi się luudzi, nie studiuje, nie pracuje, nie potrafi z ludźmi rozmawiać, ani załatwić sam czegokolwiek. Ma tiki nerwowe, lęki i inne problemy depresyjne i czasem urojeniowe jakby. Od roku nie chodzi na terapię, bo zrezygnował z niej, a dorosłego syna nie zaprowadzę siłą. Jest nadmiernie związany z mamą- to jej oczko w głowie, ona tylko dla niego ma serce i od niego niczego nie wymaga. Ja się też o syna martwię. On już od maleńkości ma problemy, ciągle go w dzieciństwie po psychologach szkolnych ciągali, miał nawet podejrzenie zespołu Aspergera, ale już jako dorosły, czego dalej nie konsultował. Syn też jest dla mnie problemem i mnie martwi.

Odnośnik do komentarza
Gość estim12

Czlowieku ludzie ci napisali ze ten zwiazek cie ciagnie jak narkomana, a ty temu zaprzeczasz. Narkoman tez wie ze mu szkodzi to co bierze, wie o tym ale i tak wezmie. Zniszczy rodzine, to co mu najdrozsze byleby tylko dostal to czego chce. I ty tak samo robisz.
Jak twoj syn mial nie byc pobudliwy, jak on mial sie normalnie rozwijac w takich warunkach. Twoim obowiazkiem jako rodzica jest chronic dziecko przed agresja, w tym rowniez agresja matki. A ty to zaniedbales.
Chcesz sie zniszczyc to sie niszcz, ale daj swemu synowi szanse sie wyrwac z tego chorego domu.
Nikt na sile ci pomagal nie bedzie ale twoim obowiazkiem jest synowi pomoc i go chronic a nie wciagac go w chore relacje z twoja partnerka.

Odnośnik do komentarza

Wracasz bo to jest toksyczna więź , a jednak w dalszym ciągu masz wrażenie że ona się zmieni , że zmądrzeje. Jednak ona nigdy się nie zmieni. Też byłem w toksycznym związku, wielokrotnie zdradzony przez dziewczynę. Nie miałem odwagi tego zakończyć , jednak przemogłem się i po bardzo długim czasie (po 2 latach) zerwałem. Tobie radzę o niej zapomnieć. Spełniać swoje pasję, spotykać nowych ludzi. Usunąć jej numer , ze znajomych gdziekolwiek ją masz zapisaną . Bo ona będzie cały czas wracać do ciebie jak bumerang. Wiem to , bo ja tez miałem byłą cały czas "przy sobie" w kontaktach , mimo zerwania dopiero jak usunąłem ją z życia , numery pokasowałem , usunąłem ze znajomych , spaliłem zdjęcia i wszystko co mi ją przypominało, poczułem że żyje. I powoli powracam do normalnego życia.

Powodzenia :)

Odnośnik do komentarza
Gość niewiemcomyslec

", żal tylko kobiety tej która chciala uchylić Ci nieba a Ty wybrałeś piekło i trwaj w nim"

Dokładnie o tym samym pomyślałam czytając ten wątek... strach się wiązać z kimkolwiek, bo nawet, jakbym na głowie stanęła, to taki facet też sobie mną za przeproszeniem cztery litery podetrze a i tak będzie myślał o byłej, która go skrzywdziła....

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...