Skocz do zawartości
Forum

Chcę się wyżalić


Gość kama01

Rekomendowane odpowiedzi

Potrzebuję komuś opowiedzieć, bo nie mogę sobie sama z tym poradzić.
Jestem sama, starsza pani, samotna.
Na ogół jakoś sobie sama z tym radze, ale teraz czuję, jak siada mi psychika.

Córka ma obsesję na temat odchudzania. Odchudza się, wygląda pięknie, a potem znowu tyje.
Wolno jej.
Tyle tylko, że narzuca to swojej rodzinie. Wnuczka przeszła na surowiznę - i nic więcej, a mnie to się nie podoba.
Każda moja uwaga powoduje jej gniew, więc przy ostatnim spotkaniu od razu wypaliłam, że należy uważać z takimi dietami.
Sama kiedyś byłam na surowiźnie i miałam potworne ataki bólu, podejrzewali kamienie itd..więc chciałam wnuczkę ostrzec, by uważała.
Jeszcze poruszyłam parę spraw- w mojej ocenie ważnych i istotnych.
Reakcja córki- mam wyjść? /byli u mnie na grillu/

Jak tolerowałam zdrady męża, miała do mnie pretensję, że się nie rozwodzę.
Jak w końcu się rozwiodłam to miała pretensję, że to zrobiłam.

Chyba jestem z siebie zadowolona, że jednak zaczęłam mówić to, co myślę, że nie unikam konfrontacji.
Jednak spodziewam się, że znowu kontakt między nami się urwie /jak to było uprzednio/
Trochę mi ulżyło, że się wygadałam ...komuś, że jest ktoś, kto wysłuchał...

Odnośnik do komentarza

Odwieczną prawdą jest że matka pozostanie nią do końca życia, tego nie można zmienić. W odróżnieniu od męża. Lecz córka założyła nową rodzinę i teraz najbliższy jej sercu jest jednak mężczyzna z którym żyje. Jest to zasada którą ustanowił Dawca wszelkiego życia, tak więc ingerowanie w to jest nierozsądne.
Autorytetem dla wnuczki są jej rodzice, a babcia może jedynie doradzić. Doradzić lecz nie narzucać. Toć to przecież odrębny i myślący człowiek, zapewne weźmie pod rozwagę Twoje dawne doświadczenia. Ale oczekiwanie żeby stało się to tak jak Ty to widzisz, jest wchodzeniem w butach do duszy tego dziecka.
Mówienie tego co czuje się w sercu jest właśnie dążeniem do prowokacji. Podobną przypadłość miałem i ja, zrobiłem dużo przykrości swojej Żonie mówiąc za każdym razem co myślę na jej temat. Czasami dobrze jest ugryźć się w język, bo mowa jest srebrem, ale milczenie złotem.

Odnośnik do komentarza

Czyli jak zawsze zloty środek- ileś ,w jakiejś uprzejmej formie trzeba powiedzieć, bo to najbliżsi i traktowanie ze zdawkową uprzejmością kojarzy Ci się z obłudą a ileś trzeba przemilczeć, bo jednak dzieci, czyli córka ze swoją rodziną przychodzą w gości, odstresować się od dnia codziennego, poczuć się kochanymi przez Ciebie i bezwzględnie akceptowanymi. Może czasem jakieś uwagi można nie dość głośno, na zapleczu w kuchni wyjawić lub w rozmowie telefonicznej, niby mimochodem.

Jest to trudna umiejętnosć, wynikajaca z charakteru osoby wyjaśniajacej, przypominającej i z charakteru osoby do której te uwagi są stosowane. Czasem wyjdzie lepiej, czasem gorzej.

A jak czujesz się taka samotna, to nie masz swoich koleżanek?
Może jakiś pilates, spacery z nording walking, nauka języka, uniwersytet trzeciego wieku?

Odnośnik do komentarza

Droga Kamo,
To że Twoja dorosła córka cierpi na zaburzenia odżywiania, może świadczyć o nie rozwiązanych, zamiatanych być może pod dywan problemach których doświadczała jako dziecko w domu rodzinnym - Twoim domu.
Nieprzepracowane sprawy rodzinne rozchodzą się jak kręgi na wodzie i problem dotyczy już w jakimś stopniu także Twojej wnuczki.
Jedzenie, sposób odżywiania to tylko fasada, za którą kryje się coś więcej.
To jeden ze sposobów kontroli nad sobą, swoim ciałem.
Okazanie buntu wobec najbliższych, demonstracja niezależności chociaż w tym jednym obszarze trudnym do zawłaszczenia przez osoby postronne.
A jedzenie kompulsywne sprawia ze rekompensujemy sobie przykrości i niepowodzenia życiowe.
Ciągła huśtawka u córki świadczy że ma problem.
Na pewno nie rozwiążecie go rozmawiając na powierzchownej płaszczyźnie dotyczącej fizycznie odżywiania. To starta czau i nerwów.

Jeżeli chcesz Kamo nawiązać bliższe relacje z córką i sama poczuć się w życiu mnie samotnie - proponuję żebyś spróbowała z nią szczerze porozmawiać o jej prawdziwych pretensjach, o Waszych prawdziwych uczuciach.
Nie zrażaj się początkowymi niepowodzeniami.
Ale żeby cokolwiek pozytywnego osiągnąć to nie możesz stawiać się na cokole idealnej matki "co-to-zawsze-chciała-dobrze tylko-ta-niedobra-córka- nic-nie-rozumiała".
Wskazane uważne słuchanie i pokora.

Jeśli uda Wam się nawiązać wieź- a każda córka potrzebuje więzi z matką, a im bardziej się buntuje tym potrzebuje jej boleśniej - na pewno łatwiej porozumiecie się i z najmłodszą kobietą w rodzinie.
Pozdrawiam i życzę powodzenia :-)

Odnośnik do komentarza
Gość gość2626

Też jestem zdania, że powinnaś przyjąć inną formę rozmowy, bardziej się skupić na tym co czuje a nie na tym co ty chcesz w niej zmienić. Skup się trochę na niej a nie na jej życiu a wtedy ona sama zmieni swoje życie bez twojej ingerenci. Powinnaś nie mówić jej jak ma się odżywiać i jak ma sie odżywiać reszta rodziny, a dlaczego tak się odżywia. Przytocz jej argument, że są ludzie którzy nie jedzą surowizny a są chudzi, że jeżeli w jej przypadku surowizna wychodzi na zdrowie to syn nie jest nią, jej przedłużeniem i nie musi tak jeść żeby być zdrowym. Ona może jeść surowiznę jak uważa to za słuszne i nie jest niebezpieczne dla zdrowia ale niech dziecku i mężowi gotuje normalne obiady jeżeli tego chcą bo nie muszą tak jeść. tak jej to powiedz. Ona cie nie słucha bo odbiera to, tak mi sie wydaje, że ty chcesz wychowywać jej dziecko.

Odnośnik do komentarza
Gość kama01

Dzięki za odpowiedzi. To miło, że ktoś zainteresował się moim problemem.
Sytuacja jest bardziej skomplikowana, ale też mój post był skrócony, nie przedstawiał całej sytuacji. Nawet teraz trudno mi to objaśnić. spróbuję, bo może mnie samej bardziej rozjaśni się w głowie.- a może wasze uwagi mi pomogą.

Rodzina córki jest bardzo z sobą zżyta, podoba mi się to, choć nie do końca.
Córce nie podoba się chłopak wnuczki, zwalcza go usilnie, a oni są razem już od paru lat.
Wnuczka jest szczupła, nie powinna się odchudzać, boję się anoreksji.
Jednak dla córki ideałem jest figura modelki, co dla mnie jest bzdurą.
Wnuczka się zbuntowała, powiedziała, że to nie jest jej potrzebne, po czym szybko przeszła na "marchewki i sałatę"
Podaję ten przykład po to by pokazać, jak silną osobowością jest moja córka.
Córka, to wykapany tata, taki sam charakter.
Z mężem się rozwiodłam, z córką chcę zachować kontakt a boję się, że znowu długi czas nie będzie się odzywała.

Odnośnik do komentarza
Gość Datoja

Kamo!
Twoje myśli wciąż krążą głównie wokół wyglądu fizycznego oraz sposobu odżywiania dziewczyn.
Już Ci pisałam ze to tylko pozornie spokojna tafla wody nad którą wystają czubki skał.
Nie obejdzie się bez zanurkowania i niestety narażenia na podwodne wiry, może i zranienia.

Jeszcze raz.
Moim zdaniem sytuacja jest wynikiem Waszych nieporozumień z okresu dzieciństwa i dorastania córki.
Jeśli nie odrobisz tej lekcji, nie nawiążesz z córką szczerej relacji, nie wysłuchasz jej pretensji i nie weźmiesz pod uwagę jej uczuć- to już do końca Wasze relacje będą powierzchowne, nacechowane napięciem i niezrozumieniem.

Co masz na myśli pisząc ze nie do końca podoba się Tobie zżycie obecnej rodziny córki ?

Weź tez pod uwagę że To jaką Ona jest matką to w dużym stopniu zależy nie tylko od tego po kim odziedziczyła charakter, ale od tego jaki miała wzorzec w domu.

Moja rada -skup się nie tyle na tym jaka jest ONA , ale jaka jesteś - byłaś Ty.
Szczera Autorefleksja to moim zdaniem klucz :-)

Odnośnik do komentarza
Gość kama01

Nie jestem ideałem, to na pewno.Dużo złego sobie sama zrobiłam, bo nie walczyłam o swoje, dałam się tyranizować. /wariatka, znowu beczy - to mąż, a córka słucha/

Przeanalizowałam naszą sytuację, nie ma szans na zmiany. Za długo o trwało, utrwaliło się to w ich świadomości.
Trochę tu mojej winy, trochę niezależnych ode mnie przyczyn.
I tak mi pomogliście, wiele spraw stało się jaśniejsze, wyraźniejsze, za co serdecznie dziękuję.

Odnośnik do komentarza
Gość Datoja

Ale nikt nie jest ideałem!
Mnie nie chodziło o szukanie winy, tylko przyczyny- to zasadnicza różnica.
Wiesz, np to ze płakałaś nie oznacza jeszcze że była taka oczywista polaryzacja- On zły tyran Ty biedna ofiara. Czasem kobieta wchodzi w role ofiary bo paradoksalnie jest wygodna i wzbudza powszechne współczucie.

Nie poddawaj się tak łatwo - uważam ze masz nie tylko prawo ale wręcz obowiązek zawalczyć o szczere relacje.
To ze tego nie chcesz to może dlatego ze właśnie nie chcesz wyjść z roli tej mądrzejszej,tej pokrzywdzonej?
Ale moim zdaniem jesteś to winna sobie, córce i teraz nawet i wnuczce.
Wiadomo że jak coś jest zastarzałe to łatwo nie będzie- źle zrośniętą kość trzeba złamać i ponownie nastawić- ale chyba nie chcesz żeby te dwie młode kobiety miały cały czas problemy ze sobą?

Odnośnik do komentarza
Gość kama01

Mój mąż był miły i uroczy, dla znajomych. Na propozycję - by traktował mnie tak jak obce osoby odpowiedział, że przecież gdzieś musi się wyżyć.
Tak że potrafił mi powiedzieć- jesteś tylko kuchta i tylko na temat kuchni możesz się wypowiadać, lub - co ciebie obchodzi gdzie chodzę i z kim.
Po tych tekstach /i podobnych/ wreszcie się zmobilizowałam i rozwiodłam.
Nikt mi nie współczuł, bo ja na niego nie narzekałam, a on przecież był taki cudowny.
Córka namawia wnuczkę, do wyjazdu z Polski. Rozumiem, jak są trudności ekonomiczne, ale im się dobrze powodzi.
Wnuczka się broni, ale czy się nie podda?
Nie wiem. Matka ma na nią ogromny wpływ. Za duży.
Pewnie też chce rozdzielić ją z chłopakiem, który jej nie odpowiada, a z którym wnuczka już jest parę lat. /chłopak jest normalny, ale mało przebojowy/
Nie wszystko jest tak proste, jak ci się wydaje.

Odnośnik do komentarza
Gość Datoja

Rozumiem.
Nie myślę ze jest proste, tylko że nie zawsze jest takie jakim się wydaje.

Teraz jak to opisałaś to tak wygląda ze córka nie ma do Ciebie szacunku. Nie liczy się z Twoim zdaniem. I ze zdaniem swojej córki też.
Czasami tak jest że pretensje ma się jeszcze do tej pokrzywdzonej osoby - matki - że dawała się krzywdzić? że na to pozwalała?
Moze córka chce uniknąć powielenia Twojego schematu i dlatego jest taka "twarda" - a jednocześnie nie radzi sobie z emocjami, które co jakiś czas "zajada" .
Mimo wszystko ja bym próbowała rozmawiać. Wytłumaczyć że Twoje życie nie było takie proste. Wyzwolić się z toksycznego związku nie jest przecież łatwo.
Zawalczyłaś o swoja godność
Powinna Cie za to szanować i wspierać.
A Ona teraz faktycznie jakby w pewnym sensie powielała rolę swojego ojca- jest despotyczna - a to nie jest dobre.

Ja miałam takiego właśnie miłego na zewnątrz ojca - z tym ze moja matka miała mnie gdzieś i stawała za nim w każdej sytuacji.
Przykro mi ze tak masz.
Moze ktoś z rodziny z kim córka się liczy i kto wie jak wyglądało wasze życie pomógł by w rozmowie między Wami ?

Odnośnik do komentarza
Gość kama01

Córka ma kompleksy, problemy i ja wiem o tym. Starałam się ją nakłonić do akceptacji samej siebie, /sprawa jej figury/ - nie udało mi się.
Zbudowała sobie jakiś mur, za którym się schroniła. Jest w swojej twierdzy, a każda próba skruszenia tych murów, wywołuje niepohamowany gniew.
Nie tylko w stosunku do mnie, do wszystkich.
Sama próba uświadomienia jej tego że zbyt gwałtownie reaguje, nieproporcjonalnie do problemu, też wywołała jej gniew.

Staram się działać ostrożnie. np. z tymi marchewkami - na wstępie powiedziałam, że nie zamierzam ingerować, nakłaniać, tylko chce uświadomić, że nie każdy organizm dobrze reaguje na surowiznę i jeśli zaczną się jakieś bóle /choć nie muszą/ to aby miała to na uwadze.
Dla mnie to było ważne, bo nie tylko ja tak zareagowałam , ale też znajoma wegetarianka, która dopiero po latach zorientowała się, że jej ataki to reakcja na zbyt dużą dawkę surowego.
Ale dla córki, która była zachwycona tą dietą, było to podważenie jej autorytetu.

Mąż i córka mają podobne charaktery, nie znoszą sprzeciwu, mają wysokie wyobrażenie o sobie - a dodając do tego kompleksy, wychodzi z tego dziwna mieszanka.
Nie mogę jednak powiedzieć, że są źli. Ale trudno się z nimi żyje.

Odnośnik do komentarza

Nie wiem czy takie wiwisekcje, ktore proponuje datoja to są oczyszczające atmosferę. To byłyby głebokie rozmowy o życiu Autorki i jej męża rownież a może i przede wszystkim. Dzieci dorosłe, mające swoich męzów i swoje dorastające dzieci, powinny do pewnego stopnia szanować tajemnice związku swoich rodziców a do pewnego stopnia na podstawie tego co widzialy i czuly rozumieć reakcje rodziców , bo sa juz dorosłe i pewne życiowe machanizmy w związku poznaly na wlasnej skórze i z obserwacji świata wokół. Oczyszczające to moglyby byc rozmowy między Autorką a jej męzem- ale tych ona akurat nie potrzebuje, bo się z nim rozstala.
Teraz gdyby nadmiar szczerości o malżeństwie wyplywal z ust Autorki, to córka kochajaca w jakiś sposób oboje rodziców, pod nieobecnosć ojca moglaby być jego adwokatem, bo bolałyby ją słowa prawdy o ojcu a Autorka poczułaby sie jeszcze bardziej przygnieciona zyciem, gdyby w tę rolę sie ubrała córka.
Relacje z rodziną córki są kontynuacją zycia przedtem ,ale i są budowane na bieżąco.

W świat jeżdzą i biedni bez pracy i bardzo odważni i rzutcy. Kama pytanie, czy nie podoba Ci się to, ponieważ podświadomie myslisz sobie, że na starosć despotyczna córka może Cię więcej nerwów kosztować, niż wnuczka, która zglądałaby czasem do Ciebie. Czy chodzi w podtekscie o Twoje dobro odsunięte w czasie, czy wogóle nie rozumiesz dlaczego wyjazd wnuczki ma jakby w jakimś stopniu przerywać ciągłośc Waszego rodu.

Córka tępi chłopaka córki, ale chyba tylko troszkę skoro dziewczyna ciagle się z nim spotyka, a jej mama umie na niej wszystko ponoć wymusić. Córka wie,że przy wyjeżdzie za granice chlopak trochę musialby sie zmienić i być bardziej zaradnym, albo bardziej uwiesić się ramienia jej córki i ona dopiero zobaczyłaby te wady, ktore draznią jej mamę i może wtedy zamienialaby chlopaka na inny model- co może tez ucieszyłoby jej mamę a Twoja córke.

Ogólnie jak w każdej rodzinie, dylematy ,ile należy wpływac na wybory mlodych w jak najdalej posunietej dbałości o dobro tych młodych a ile podpowiedzi starszych niosa jednak troszkę życiowe wyrachowanie, ze pod moim okiem będzie dobrze i spokojnie i pewnie. Daleki świat wydaje się być mniej przyjazny, bo jest nam mniej znajomy. Wszędzie sa ludzie i wszędzie jest życie, jedni maja szczęscie i sobie swój maly świat wszędzie względnie dobrze ukladaja, inni nie maja tej umiejętności.

Jako najstarsze pokolenie możesz życzliwie kibicować wyborom wnuczki .Zbyt obrazowe opowiadanie, ile ją tam może spotkać nieszczęść ,nie jest wkazane, bo może za bardzo młodą obciążać (tez trochę się boi). Młodzi podejmują liczne wyzwania, bo sa młodzi i czuja sie silni i szczęsliwie im wyobrażnie nie podpowiada wszystkich możliwych nieszczęśc, dlatego moga podejmować nieraz ryzykowne wyzwania, niesie ich do przodu ich sila i czasem brak wyobrażni o czyhających niebezpieczeństwach.

Jesliby się zdarzylo,że wnuczka wyemigrowala, to wytlumacz sobie,że poluzowala wplywy apodyktycznej matki, co może jej tez wyjśc na zdrowie.

Odnośnik do komentarza
Gość kama01

Ja się obawiam, że jeśli wnuczka zerwie z chłopakiem, to potem może mieć pretensje do matki że ingerowała i doprowadziła do tego.
Wnuczka powinna sama decydować o swoim życiu - czyli o chłopaku i wyjeździe.
To nie jest tak, że matka zabrania.
Spotykamy się rzadko, ale zawsze słyszę jak z niechęcią o nim wspomina.
To taki psychiczny nacisk, który mi się nie podoba.

W mojej rodzinie parę osób wyemigrowało i każdy z nich potwornie tęsknił za krajem, choć całkiem nieźle ułożyli sobie życie.
Ja sama nie wyobrażam sobie siebie za granicą /na stałe/, tu jest moje miejsce, ale na pomoc rodziny nie liczę. Za dużo było samotnych świąt.
Niby można wyjechać, jednak jak urodzi się wnuczce dziecko /oby/ , to rodzina w pobliżu często się przydaje.
Tym bardziej że dobrze żyje z rodzicami i ma u nich wsparcie.

Odnośnik do komentarza
Gość Datoja

Tzn ja mówię z własnego doświadczenia - nie nazwałbym tego wiwisekcją, tylko wreszcie szczerością i uczciwością relacji .
Nie ma znaczenia wiek, w każdym tkwi wewnętrzne dziecko, które jeśli zostało skrzywdzone, oczekuje naprawy sytuacji, a im większy mur buduje, tym bardziej na to czeka.

Tylko że faktycznie poleciałam schematem- bo przyjęłam ze skoro córka ma problemy z odżywianiem, to pewnie tak jak to było u mnie jest tam jedyną ofiarą.
Ale teraz myślę ze to Autorka zupełnie niesłusznie jest traktowana przez męża i córkę jako ktoś z kim nie trzeba się zbytnio liczyć. Z mężem można się rozwieść, z dzieckiem już nie, i brak szacunku boli, tym bardziej jeśli jest niezawiniony.

Zawsze jest jakiś kij i marchewka, tzn nie należy psuć dzieci nawet tych dorosłych.
Ja bym chyba powiedziała- skoro nie liczysz się kompletnie ze mną ani z moim zdaniem, każesz mi wychodzić we własnym domu z własnego grilla (!), to chyba nie ma sensu żebyśmy się w ogóle spotykały. Przecież nie może tak być ze boisz się odezwać do własnej córki, no sorry.

Ja wiem ze i tak była długa przerwa, ale powrót powinien być na zasadach szacunku z obu stron.
Jeśli nie chce słuchać, może napisałabym list z moimi odczuciami.
Ona ma o coś pretensje,i to poważne. Nie chce o tym mówić, może ma je nie do tej osoby co trzeba? Moze była córeczką tatusia i jest trochę popsuta?Nie docenia Twojej roli w jej życiu.

Co do chłopaka wnuczki- znasz go? Ile oni maja lat? Moze obawy córki nie są takie bezzasadne.

Odnośnik do komentarza

Czytając pierwszy wpis Autorki o rodzinnym grilu zrozumialam, że Kama pozwoliła sobie podważyć dobrą opinie o diecie z surowizny i córka zareagowała pytaniem- mam wyjść? Czyli córce nie podobało się, że Autorka marudzi, czyli czas wspólny nie jest az tak milutki, to ona sobie z tego grila wyjdzie. Nie uważam , że to jest jakieś nieszanowanie matki- to wyuczony sposób na niedyskutowanie o problemach zbędnych , nieistotnych lub niewygodnych dla córki Autorki.
Datojanigdzie nie doczytałam się, że córka probuje wyrzucać Kamę z urządzanego przez nia grila.

Odnośnik do komentarza
Gość Datoja

Masz racje kikunia :)- to córka chyba chciała wyjść- taki szantaż
ale to jest właśnie wg mnie brak szacunku też- matka to była dobra jak karmiła wychowywała prała prasowała itd, a teraz to już nawet odezwać się nie może bo jasne pani wyjdzie sobie i nie wrodzi tak prędko, o nie.
Moze w tym być jakiś zal o coś, ale moim zdaniem to trzeba wyjaśnić bo wrzód nierozcięty nigdy się nie oczyści. Z tym ze to ze córka ma swoje powody- to nie znaczy ze na pewno rację.
czasami nie chcemy czego s wyjaśniać bo wtedy nie moglibyśmy już sobie pogrywać.

Odnośnik do komentarza

Wiesz to ładnie brzmi oczyścić sytuację. Niestety w życiu jedni sa delikatniejsi a inni bardziej bezwzględni, szybko zamykający tym drugim usta jakąś uwagą, zignorowaniem i co trzeba bawić się w wyjasniania jak oni juz z charakteru są od Ciebie sprytniejsi, bezwzględniejsi i stajesz na przegranych pozycjach, bo im nic nie wyjaśnisz. Jak im coś nie przypasuje ,to zdecydują się na atak a ich atak jest dla tych delikatniejszych bolesny. To co w ramach oczyszczeń mają sobie fundowac następne porażki?

Autorka i tak zdecydowala się nie być z mężem, bo nie przeskoczyla go, a on nie starał się być jej partnerem.ka życiowa. Corka jak twierdzi ,ma podobny do taty charakter, to chyba jest dobrze jak starają się życ w uprzejmej zgodzie, bo nadmierne dyskusje mogą być przyczyna poczucia większej samotności przez Autorkę i po co jej to?

Odnośnik do komentarza
Gość Datoja

kikunia55
Niestety w życiu jedni sa delikatniejsi a inni bardziej bezwzględni, szybko zamykający tym drugim usta jakąś uwagą, zignorowaniem i co trzeba bawić się w wyjasniania jak oni juz z charakteru są od Ciebie sprytniejsi, bezwzględniejsi i stajesz na przegranych pozycjach, bo im nic nie wyjaśnisz. Jak im coś nie przypasuje ,to zdecydują się na atak a ich atak jest dla tych delikatniejszych bolesny. To co w ramach oczyszczeń mają sobie fundowac następne porażki?

No 100/100 :-)
Właśnie tak to wygląda, często sama tego doświadczam , ale jest jedno ale- to matka i córka.
może autorka faktycznie ją trochę zepsuła lub jej mąż
ale ja to chociaż bym list napisała.
Takie "grzeczne" relacje na zasadzie ty siedź cicho i się nie odzywaj - sorry, ale nie. :)

Odnośnik do komentarza
Gość gość2626

Ja tu widzę widzę jasną sytuację. Córka z powodu takiej relacji miedzy rodzicami odcięła się psychicznie (musiała i to jest ten problem) od matki i ojca i tak jakby wychowała się sama. Tak jakby matki i ojca nie było, ale jest i na przykład zaproszenia na grilla nie odmówi bo (ja tak myślę ) nie chce przy mężu i córce okazywać niechęci do matki bo np. mąż jej miał dobrą atmosferę w domu, kochających się szczere rodziców na dobre i złe i nie zrozumiałby gdyby ona powiedziała, że nie ma ochoty rozmawiać z matką, za to co musiała przeżyć patrząc na ich toksyczny związek. Dlatego na tego grilla idzie, ale z grzeczności, lecz jak tylko jakaś uwaga padnie do niej ze strony matki przy mężu i córce na temat jej zachowania to mówi czy ma wyjść bo pokazuje, że teraz będąc "dorosła" i niezależna to mama ma uważać na to co mówi jeżeli chce mieć córkę którą może zapraszać na grilla. Jeżeli tak jest to tu nic innego nie zmieni sytuacji jak cholernie trudna rozmowa mamy o swoich błędach życiowych i córki o swoich żalach bo jak mama po rozwodzie zachowuje się tak jakby nic się nie stało, że zrobiła coś dla siebie i dalej jest taką matką jak przed rozwodem to popełnia błąd. Bo córka może sobie myśleć, że tym bardziej po rozwodzie nie będzie ją uczyła, czy nakierowywała jak ma żyć jej rodzina. Robiąc odwrotnie (nawet jak tego w głębi duszy nie chce) niż to co mama uważa żeby robiła odbija się to na córce i mężu.

Odnośnik do komentarza
Gość kama01

Córka po rozwodzie, zdecydowanie opowiedziała się po stronie ojca.
nawet nie przeszkadzało jej to, że miał on inną kobietę, którą uważała za jego znajomą.
A po za tym, ojciec miał pieniądze a ja zostałam bez grosza. To też był ważny aspekt tej sprawy.
Kontakt ze mną urwał się całkowicie.
Po czasie chyba zrozumiała, że skoro ojciec miał i ma partnerkę, a ja ciągle byłam sama, to jednak jakieś powody do rozwodu miałam. Teraz nie akceptuje tej pani, choć z ojcem utrzymuje ściślejszy kontakt, niż ze mną.

Ja nauczyłam się żyć z boku, realizowałam swe cele i jakoś sobie radziłam do czasu, aż mąż zaczął przesadzać.
Brakowało mi ciepła, miłości i nad tym mocno bolałam, ale też chcąc unikać kłótni, sama usuwałam się w kąt.
I w tym kącie zostałam do teraz.

-to chyba jest dobrze jak starają się życ w uprzejmej zgodzie, bo nadmierne dyskusje mogą być przyczyna poczucia większej samotności przez Autorkę i po co jej to?- napisała Kikunia i trafnie to ujęła.

Na razie byli u mnie, jest względnie dobrze i niepotrzebnie martwię się na zapas.
Niby jest to uzasadnione, bo tak mnie nauczyło życie, ale może tym razem moje obawy i niepokoje są przedwczesne?

Odnośnik do komentarza

Ciekawe jak czuje się Kama czytając nasze wypociny?
To jest chyba to ryzyko próby upublicznienia swoich niepokoi i bólów.Mogą tu sobie ludziska wypisywać co im tylko do glowy przyjdzie.
gość2626 brzmisz mi bardzo młodziutko i radykalnie. O ile zgodzę się z tematem ,iz jak między rodzicami nie ma spokoju, to ich dziecko cierpi. Niemniej stwierdzenie, że ono się jakby samo chowało, że matka była złą matką jest wg. mnie baaardzo grubym nadużyciem.
"bo jak mama po rozwodzie zachowuje się tak jakby nic się nie stało, "- a jak ma się zachowywać? Toż decyzja o rozstaniu z mężem była trudna dla niej i ona nie próbując wciągać w małżeńskie gierki swojej córki chroni ją jak umie, przed złym myśleniem o ojcu, bo stara się go oceniać jako zlego męża a nie ojca, by właśnie ich dziecko mniej cierpiało. A skąd wniosek, że była złą matką? Chyba sposób w jaki przeżywa teraz relacje czy z córką czy z wnuczką do takich teorii nikogo z nas nie upoważnia?

Odnośnik do komentarza
Gość Datoja

kikunia55
Ciekawe jak czuje się Kama czytając nasze wypociny?

Tez o tym myślę zawsze, pisząc coś do kogoś :)

kikunia55
Toż decyzja o rozstaniu z mężem była trudna dla niej i ona nie próbując wciągać w małżeńskie gierki swojej córki chroni ją jak umie, przed złym myśleniem o ojcu, bo stara się go oceniać jako zlego męża a nie ojca, by właśnie ich dziecko mniej cierpiało

I tu jest wg mnie sedno sprawy. Chroniła córkę swoim kosztem.
Ja wiem ze jest taki ogólny pogląd- nie wciągać dzieci w sprawy miedzy rodzicami.
Z tym ze wg mnie nie należy z tym chronieniem przeginać. Co to znaczy dobry ojciec. Ze ma więcej kasy? Ze nie wymaga i na wszystko pozwala? Jeżeli jest nie w porządku wobec matki- tzn ze nie jest dobrym człowiekiem.
I czy wychowywanie w kłamstwie, obłudzie jest ok?

Ja akurat patrze od strony córki- ale rozumiem Autorkę.
Osobiście postąpiłam inaczej, tzn wiedziałam o podwójnym życiu ojca, mogłam z tego czerpać korzyści, nie oceniałam go - tylko zaczął przesadzać- tzn nie rozwiódł się bo niby katolik, prał swoje brudy w domu (doslownie- tzn my z matka prałyśmy ) , nie dawał jej kasy, szmacił, a z tą druga po porostu high live.
Doprowadziłam do tego ze musiał opiekował się matką ( była chora) , z ta drugą nie zerwał, ale matka kiedy poczuła się pewnie i mogla już na niego liczyć - odwróciła się ode mnie. No ale ja miałam, oboje rodziców wynaturzonych.

Wracając do Autorki- uważam tak jak gość- tzn nie oceniam Kamy, gość chyba tez nie uważa ze była złą matką, tylko chodzi o to ze żyjąc pozorami nie daje się nawet bliskim szansy żeby nas zrozumieli.
Bardzo mi szkoda Autorki, po prostu jest dobrym człowiekiem a córka sobie niesprawiedliwie rozporządza uczuciami bo tak naprawdę nie wie kto jest kim.

Oczywiście to wybór Autorki, czy w strachu przed reakcja na prawdę cieszyć się namiastka -czy zaryzykować. Ale nie powinna być poniżana - ja czegoś takiego nie cierpię i nawet jak widzę w filmach ze ktoś jest niesprawiedliwie osądzany to mi się płakać chce.

Odnośnik do komentarza
Gość kama01

Jak się czuję? Wbrew pozorom, dość dobrze. Miałam okazję spojrzeć na siebie jakby trochę z zewnątrz, trochę mi ulżyło jak o tym opowiedziałam a czynię to po raz pierwszy w życiu - tak całościowo, choć i tak nie do końca, nie wszystko.
Może jednak wyłażę z tego kąta , wreszcie nie tłamszę w sobie wszystkiego?

Czuję się silniejsza, choć oglądając wzruszające sceny w filmach, nadal łezki pojawiają się w mych oczach.
Dla mnie jest to oznaka, że ciągle ta psychika jest słaba, że muszę nad sobą pracować. To też jest dobre dla mnie, bo zaczęłam zdawać sobie z tego sprawę.

To prawda, że chroniłam córkę swoim kosztem. Oni się kłócili, a ja córce tłumaczyłam że ojciec zmęczony, zestresowany itp.
A on "równo mi tyłek obrabiał" - na co ja nie reagowałam.
Chciałam wcześniej odejść, nawet parę razy, ale wtedy miałam cudownego, wspaniałego męża - do czasu aż nie zmiękłam.
Jemu ta sytuacja odpowiadała. Żył jak kawaler, a w domu miał tanią i sprawną obsługę.
A ja zawsze dawałam się na to nabrać.
Aż stwierdził, że to tylko pogróżki, przestał się starać i dopiero wtedy udało mi się zerwać ze smyczy.
Czemu tak uznał? Bo wiek, bo bez pracy i pieniędzy - on trzymał kasę.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...