Skocz do zawartości
Forum

Czy warto walczyć o nią?


ceies

Rekomendowane odpowiedzi

Witam
Kasia jest moją pierwszą kobietą. Jesteśmy razem już 7 lat.
Powiem wprost:
Chodzi o to że nie traktowałem jej zbyt dobrze przez okres związku, tzn nie byłem mega gnojem ale zdarzało mi się zrobić, powiedzieć nie miłe słowa. Do tego czasem palę marichuanę i jak rzucałem to przez pewien czas byłem mega zły i się na niej wyżywałem. Tylko nie jest tak że jestem zły bo sama mówiła że jestem dobrym facetem tylko że czasem mam takie odchyły. Ale też z jeje strony byłby złe rzeczy i też się do tego przyznała.
Powiedziała mi że nie wie czy chce dalej naszego związku. Że wie że zapewne jak będzie sama to będzie jej lepiej, ale że nie wie czy bez mnie będzie jej gorzej. Że się wacha bo już za dużo tego wszystkiego urosło przez te lata. Że nie wie czy ja znowu czy ja teraz zacznę się starać tylko na chwilę bo jej koleżanki też miały taką sytuację, że trochę było fajnie i znowu to samo. I że na początku naszego związku było bardzo dobrze i ona nie wie czy będzie mogła się znowu przyzwyczaić do tego.
- Jak zapytałem czy mnie kocha powiedziała że nie wie że trochę na pewno.
- Jak zapytałem czy jest jakiś cień szansy żeby to naprawić, powiedziała że tak, ale sama nie wie i że nie stanie się to od razu.
A ja głupi niczego nie zauważyłem, byłem zbyt zapatrzony w siebie. tzn teraz dopiero do mnie dotarło jak stało się naprawdę poważnie jakie błędy popełniałem, co powinienem i nie powinienem zrobić.
Chodzi mi po prostu czy dać sobie spokój, czy warto jednak walczyć o nią bo naprawdę trafiło mnie to i nie mogę spać, jeść chodzę jak zombi i już nie wytrzymuję tej presjii.
Dziękuję i pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

acha jak rozmawialiśmy że się postaram itd i czy mogę ją całować przed pójściem do pracy i tym podobne tak jak robiłem to kiedyś to powiedziała tak i się ucieszyła.
Nigdzie nie wychodziliśmy ogólnie i jak jej zaproponowałem wycieczkę razem w weekend to powiedziała tak.
Nie wim czy to ważne ale piszę.
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

ceies
acha jak rozmawialiśmy że się postaram itd i czy mogę ją całować przed pójściem do pracy i tym podobne tak jak robiłem to kiedyś to powiedziała tak i się ucieszyła.
Nigdzie nie wychodziliśmy ogólnie i jak jej zaproponowałem wycieczkę razem w weekend to powiedziała tak.
Nie wim czy to ważne ale piszę.
Pozdrawiam

Tak jest to ważne bo sam widzisz jak sie ucieszyla z tej propozycji wycieczki:) Czuję że Kasia by chciala abys probował naprawić Wasz związek. Tylko,ze ona jest juz tym wszystkim zmęczona i dlatego u niej taka niepewność. Musisz to zrozumieć bo samo sie to nie wzieło. Pracowaliscie na to zepsucie,niestety. Ty sobie musisz teraz odpowiedziec czy chce się dla niej starać,czy ją kochasz i czy Ci a niej zależy. Jesli odpowiedz bedzie pozytywna to nie czekaj tylko działaj. Jeżeli oboje będziecie chcieli to da sie to naprawić.

L'amore non ha un senso, L'amore non ha un nome , L'amore bagna gli occhi, L'amore riscalda il cuore
L'amore batte i denti, L'amore non ha ragione
L'amore esiste...

Odnośnik do komentarza

Dziękuję za odpowiedz.
Powiem szerze że przez te wszystkie lata nie byłem pewien czy chce spędzić z nią życie do końca. Chodzi o to że ona mi się nie średnio podobała a że jestem przystojnym facetem to ciągle jakieś dziewczyny mnie podrywają i dlatego ciągle te wątpliwości. Doszło do tego że 2 lata temu zerwaliśmy ze sobą bo inna mi się bardzo podobała... nawet wyszedłem z nią z 2 razy na piwo ale za 3 razem idąc do niej płakałem jak dziecko i myślałem o Monice i olałem spotkanie . I wróciliśmy do siebie po roku ale znowu miałem wątpliwości. Wiadomo że każdy facet chciałby mieć ideał kobiety obok siebie ale dopiero teraz, gdy wiem że ją tracę, wiem że to ta jedyna i że nie chcę innej.
Wczoraj rano rozmawialiśmy o nas znowu i zerwaliśmy ze sobą. A raczej ja troszkę na niej to wymusiłem bo powiedziałem że nie mogę spać, jeść, ciągle płaczę i że nie mogę żyć w takiej niepewności. Ciągle mówiła że nie wie, że nie wiem itd aż w końcu powiedziała że tak ale dodała że nie wie ale wydaje się jej że tak będzie lepiej. Choć widziałem że nie chce tego za bardzo. Jak zapytałem czy jak zerwiemy to gdy się poukładamy to czy jest szansa dla nas, to powiedziała może ale żebym się tak nie nastawiał.
Pózniej ok 17 wróciła do domu i płacząć przytuliła mnie i powiedziała że "...owo być singielka" i że cały czas płakała w pracy (zresztą ja też). Usiedliśmy przytuliliśmy się i rozmawialiśmy o tym wszystkim.
-Powiedziałem moim rodzicom że nie jesteśmy już razem a ona że swoim nie powie bo nie chce żeby oni mnie przekreślili i że będzie za każdym razem mówić im że mnie pozdrowi.
- Jak powiedziałem jej w sobotę że znalazłem mieszkanie to zaczęła płakać i powiedziała że nie muszę tak szybko się wyprowadzać.
- Gdy powiedziałem jej że tak na prawdę nie chce ze mną zrywać tylko rozstać się na jakiś czas żeby poukładać się osobno i spróbować od nowa to zaczęła kiwać głową na tak. (Choć nie wiem czy była to chwila uniesienia emocjonalnego) Powiedziała że ona tak szybko o tym wszystkim nie zapomni i że potrzebuje czasu aby znowu mi zaufać bo nie wie czy ja tylko mówię że się zmienię a po roku będzie tak samo bo już nie raz jej mówiłem że nie będę więcej palić zioła ale zawsze do tego wracałem. (tzn paliłem prze powiedzmy 3-4 miesiące a pózniej pół roku przerwy itd) Choć teraz to wszystko jest dla mnie takim szokiem i wiem że do tego nie wrócę bo naprawdę strasznie dużo przez to straciłem( nie tylko ją ale dużo więcej)
- Jestem jej dłużny trochę kasy i powiedziałem że mogę jej wszytko oddać w przyszłym miesiącu to powiedziała że nie muszę że mogę jej to nawet 2 lata spłacać a na dodatek powiedziała że mi jeszcze pożyczy na kaucje na mieszkanie. (ona się do siostry wyprowadzi)
- Jak powiedziałem jej że teraz jak już nie jesteśmy razem to nie będziemy raczej się widzieć to zaczęła płakać i powiedziała że nie chce ze mną zrywac kontaktu że chce się ze mna widywać.
- Zapytałem jej na końcu czy była szczera z tym co mówiła że jak się rozstaniemy to czy jest szansa powrotu to powiedziała że tak.
- Co do tej wycieczki ucieszyła się ale powiedziała też nie wie czy da radę (tzn że może płakać itd)
- Gdy zapytałem wprost czy ma kgoś innego, czy może jest ktoś inny w pracy , który jej się podoba to powiedziała że wiadomo że są mili faceci ale ona nie chce ich, że nie chce pchać się w inny związek itd.
- Mamy kota i nie mamy go gdzie podziać to powiedziała że na razie weżnie ją do siostry i że najwyżej kiedyś rodzice go ze sobą. Ja na to a po co, przecież kiedyś wrócimy do siebie więc lepiej trzymać to nic nie powiedziała tylko lekko się uśmiechnęła.
- Mimo że nie jesteśmy razem do dalej pamięta że mam np. wizytę u lekarza i przypomina mi o tym.

Przepraszam za ten cały elaborat ale to jest moja pierwsza dziewczyna i nie wiem co to wszystko oznacza bo nie mam doświadczenia. Nie wiem czy to ważne ale mama 30 lat a ona 33.
Wiem że to głupie co teraz powiem bo żadnego z was tu nie ma i widzicie to tylko z boku ale chciałbym wiedzieć tylko czy warto walczyć (a bardzo chcę) czy lepiej dać sobie spokój i próbować zapomnieć aby tak nie cierpieć.
Dziękuję jeszcze raz za pomoc.

Odnośnik do komentarza

Pamiętam Twoją historię..,nikt za was decyzji nie podejmie,sami musicie się dogadać,bo ja widzę ,że cały czas jesteś niezdecydowany,a w życiu samemu trzeba podejmować decyzje i za nie odpowiadać,
wybierzcie się na terapię dla par,z pomocą psychologa może się uda rozwiązać ten dylemat,musisz się zdecydować albo w tą albo we w tą.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość damian ceies

Emocje trochę opadły i wiem już czego chcę. Wiem że chce ją.
Będę o nią walczyć z całych sił.
Porozmawiałem z nią w poniedziałek i zapytałem wprost czy ona robi to bo już mnie nie chce, czy to już definitywny koniec. Powiedziała że nie ale że nie mam się nastawiać na to że za 2-3 miesiące wrócimy do siebie i że zobaczymy co będzie. Że ona musi odpocząć od tego wszystkiego bo już ją to męczy wszystko za bardzo, że chodzi o szacunek do jej samej i że on a nie potrafi tak od razu od środka zacząć i że ja mam się ogarnąć z samym sobą. Na koniec dałem jej kwiatka i powiedziałem że dziękuję że nas nie przekreśla i pocałowaliśmy się.
Podglądnąłem jej wiadomości na fb (wiem że nie powinienem ale sami wiecie co się ze mną dzieje)
Rozmawiała z koleżanką (K-Kasia, M-koleżanka)
M: jedziesz na wakacaje?
K: teraz nie mam głowy do wakacji
M: a co z Kuba? wyprowadza się? nie przeszło mu?
K: wyprowadza się, potem zobaczymy
M: na ile sie ostatnio wyprowadził?
K: na pół roku, zobaczymy jak bedzie
M: ja nie wierze w miłość do końca życia dlatego musisz wziąć na luz, na siłe nic nie da
K:ja też nie, teraz będę odpoczywać a on się ogarniać

Chodzi o to że dzień wcześniej przy normalnej rozmowie jak powiedziała że nie wiesz damian sam ci czy nie przejdzie za 2 tygodnie powiedziałem jej że wiem czego chce i ze wiem ze chce ciebie. Jak w zeszłym roku zerwaliśmy na pół roku i się wyprowadziłem to się naprawdę ogarnąłem na bardzo pozytywnie. Powiedziała że też strasznie to przeżywa.

W niedzielę wróciłem z pracy i siadłem obok jej łóżka i zacząłem głaskać i nie przeszkadzało jej to i wzięła mnie za rękę.Potem na molo powiedziała że przeraża ją przenoszenie tych wszystkich rzeczy to zapytałem czy naprawdę tego chce... Powiedziała że nie ale że tak będzie lepiej i przytuliłem ją... Po chwili powiedziała żebym przestał bo się popłaczę zaraz.

W czwartek zerwaliśmy ze sobą, dużo płaczu itd itd to wieczorem jak wróciła to przytuliła mnie płacząć i powiedziała że chujow. być singielką.

W piątek to wieczorem pisała do mnie bo była na imprezie ze będzie pózniej. Napisałem to niech wraca teraz do mnie powiedziała że może i chce ale to nie dobrze i że już za mną tęskni. Napisałem jej że boje się że to koniec, że zerwiemy kontakt ze sobą itd to napisała że nie chce ze mną zrywać kontaktu, że jej zależy.

W sobotę byliśmy razem na wycieczce, w niedziel to samo. Codziennie siedzimy i sobie normalnie rozmawiamy w domu.. nie o nas ale o wszystkim.

Jak jej mówiłem że wyobrażam ją sobie za pół roku z pierścionkiem na ręce to nic nie powiedziała tak samo jak mówie zeby kota nie wysyłać do kraju bo kiedyś beziemy razem to też niec nie mówi tzn nie zaprzecza czy coś.

Miałem się wyprowadzać teraz ale miałem wątpliwości do miejsca to powiedziała że nie muszę tego robić teraz żebym znalazł miejsce gdzie będe się czuł dobrze że i tak wyjeżdza na tydzień ma kontrole.

Czy tak zachowuje się kobieta jak rzuca faceta? Czy ona mnie dalej kocha? Czy nie robi tego dlatego żeby mnie zmienić? tak jak kiedyś się ogarnąłem?

Odnośnik do komentarza

Piszesz zbyt chaotycznie...,to w końcu masz na imię Kuba czy Damian i czy to Ty pisałeś,skoro z innego nicku,
tak czy tak,
ona oczekuje ,żebyś w końcu jej się oświadczył i to teraz,nie za żadne pół roku ,bo teraz to ona nie jest pewna ani Ciebie ani Twoich uczuć ,jesteś jak chorągiewka na wietrze,ta rozłąka ma służyć temu ,żebyś w końcu podjął męską decyzję,
ale jak widać masz z tym problem ,a już najwyższy czas...,zakładaj z nią rodzinę,albo daj jej spokój,bo jak tak dalej pójdzie,to do 50-tki się nie zdecydujesz.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Nazywam Się Damian ale mam konto założone jako ceies :)
Więc sprawa na dzień dzisiejszy wygląda tak: zerwaliśmy ze sobą i się wyprowadzam :(
Szkoda że w ten sposób ale taki kopniak od życia był mi potrzebny bo zaniedbałem ją, rodzinę, pracę a przede wszystkim siebie i właśnie dla siebie (a po części dla niej) chce się zmienić. Nie będę wdawał się w szczegóły ale tak właśnie jest.
Opiszę ostatni wspólny dzień ponieważ ona jedzie na delegacje a ja się wyprowadzam.
Ona była po imprezie i poznała tam kogoś (wiem bo widziałem jak szukała go na fb i pisała do niego, nie chciałem zaglądać na jej konto ale czasem używam jej laptopa jak mój komputer się zawiesi) Leżała w łóżku a jak zwykle po pracy siadłem obok niej i rozmawiałem, zacząłem ją głaskać, przytulać i nie miała nic przeciwko dopiero jak się położyłem obok niej i przytuliłem mocniej to po chwili zaczęła płakać i powiedziała żebym przestał bo jej przykro.
Zapytałem czy naprawdę chce tego rozstania skoro oboje tak to przeżywamy.. powiedziała że już mówiła mi że tak, że na razie tak chce.

Pojechaliśmy na wycieczkę i jak zapytałem czy pomoże mi się pakować dzisiaj aby podzielić rzeczy to zaczęła płakać więc zapytałem czy naprawdę tego chce? Powiedziała że na razie TAK, że ona już straciła nadzieję że rzucę jaranie bo ostatnio znowu zacząłem i że byłem przez to nie miły i była nieszczęśliwa.. No i oczywiście w głowie miałem tylko tego kolesia i nie wytrzymałem i zapytałem o co chodzi z nim, dlaczego szuka go na fb o 4 rano i pisze do niego. Zaczęła kręcić że on ją odprowadzał bo koleżanka go zmusiła bo mieszka na przeciwko przystanku, że znają się z pracy od dawna, że oni razem taką paczką zawsze wychodzą, że jej się średnio podoba ale jest bardzo miły itd itd Że ona teraz nawet nie myśli o innym związku, że musi odpocząć itd. I dlatego nie chciała mi dać telefonu rano i się przyznać bo widzi jak mi odwala i że to nie jest dobre dla mnie że mam się skupić na sobie choć widziałem że myślami jest gdzieś indziej i że zagląda na telefon jak nie widzę. To powiedziałem jej że skoro tak to wygląda to chyba chcesz abym też zaczął szukać dziewczyny, zacząć sobie układać życie na nowo. Zrobiła wielkie oczy, zaczęła płakać i mocno ścisnęła mnie za rękę. I oboje płakaliśmy jak dzieci. Zwiozłem ją do domu a sam chciałem iść na miasto ale szybko mi się odechciało bo uznałem że powinienem być przy niej i ją wspierać.
Jak wszedłem do domu to leżała i płakała, przytuliłem ją i zacząłem przekonywać że wszystko się ułoży, że ja się ogarnę, itd itd to się trochę uspokoiła ale powiedziała że ją to męczy wszystko te moje pytania itd itd. i że tak czy inaczej musimy sobie dać odetchnąć.
Pozniej jak emocje opadły to zapytała czy może wziąć sobie nasz album, który dałem jej na walentynki. Oczywiście że tak ale przy okazji (przy normalnej, luznej rozmowie) czy pamięta jak jej się on nie podobał i że ona wybrałaby inne zdjęcia itd i że troche mnie to zabolało.
I znowu się rozkleiła i znowu przytuliłem ją i musiałem przekonywać że będzie dobrze.
Kończąc: idąc spać pocałowałem ją w policzek (który sama nastawiła jak się zbliżyłem) i w żarcie powiedziałem "to co seksik na pożegnanie?" a ona że "przecież się nie żegnamy".
Ogólnie nie chce zrywać ze mną kontaktu, że mogę ją odwiedzać, że drzwi będą zawsze otwarte, że w sobotę jak wróci to chciałaby gdzieś na wycieczkę pojechać itd.
Nie wiem co to wszystko znaczy i byłbym wdzięczny za pomoc.

Dziękuję KA-WA za twoje rady i cierpliwość przy czytaniu moich wypocin :)

Odnośnik do komentarza

acha... ona wie że chciałem jej się oświadczyć bo jak rozmawialiśmy tydzień temu przy rozstawaniu i mówiła że ją męczy to że nie chce brać ślubu to powiedziałem jej że to nie prawda i że chciałem się jej oświadczyć za 3 miesiące jak mieliśmy jechać na wycieczkę ale miała być to niespodzianka. Popłakała się.

Odnośnik do komentarza

Co to znaczy, to niech ona Ci powie,bo tu nie ma wróżki:D
Jak się wyprowadzisz to zacznij od rzucenia tego paskudnego nałogu ,jeśli w ogóle myślisz o założeniu rodziny,
jakoś nie przypominam ,żebyś we wcześniejszych wątkach pisał o tym swoim uzależnieniu,myślałam,że to było okazjonalnie,ale skoro o nałóg ,to jej się nie dziwię...,
lepiej chyba będzie jak nie będziecie się spotykać.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Tytuł wątku "czy warto walczyć o nią?" może bardziej powinien być " czy ona jeszcze powinna lub czy ona jeszcze zechce walczyć o mnie?"

Chłopaku, jak dziewczyna ma 33 lata i od 7 lat spotyka się z facetem, to ma problem i to duży. Ona powinna już z racji swojego wieku zakladać rodzinę i rodzić dzieci a tu kandydat na tatusia, z którym jest związana, od czasu do czasu ćpa(pytanie jeszcze jaki stopień uzależnienia), nie zawsze jest pewien czy to panna na cale życie i czy jak ona nie może znieśc Twoich kłopotów( uwielbienia dla jarania) to on się i forumowiczów pyta" czy warto o nią walczyć?"

Młody, 30 letni mężczyzna mógłby już wiedzieć co chce od życia. Jak ją poznales to miales 23 lata i to chyba normalne,że do żeniaczki się nie pchaleś, ale związek ewoluuje, dojrzewa i tak przed 30 to żadne zioła nie powinny Ci przesłaniac fajnej dziewczyny- jesli niestety tak jest, to naprawdę to ona ma problem, bo Ty chyba jeszcze ciągle nie dorosłeś.

Odnośnik do komentarza

Nie nie jaram cały czas tak jak wcześniej pisałem ale zdarzyło mi się np pociągnąć jaranie przez 2 miesiące codziennie a potem przerwa na kolejne 3 i tak w kółko i to ją tak wkurzało. fakt że zaczynałem od nowa wziął się od nudy bo ja kończyłem o 11.00 rano gdzie wszyscy inni pracują a ona wracał do domu dopiero o 18.00 gdzie ja kładłem się już spać.
I chyba pisałem już że to jest "panna mojego życia" zresztą jej to mówiłem. Przed rzuceniem mnie chciałem się jej oświadczyć i mieć z nią dzieci dlatego choćby przez te dzieci chciałem definitywnie rzucić jaranie aby się oczyścić, zresztą jej to powiedziałem.
I ja się wcale jej nie dziwię. Sam bym dawno odszedł jakbym miał taką kobietę jak ja. To nie jest tak że ja się cieszyłem z tego że zaczynałem jarać. W marcu byłem strasznie wściekły na siebie że znowu zacząłem ale wiadomo koledzy, nuda itd itd ale od momentu kiedy powiedziała dość (czyli 2 tygodnie) nie robię nic. Nie chcę tego . Zacząłem chodzić na siłownię, Miuy Thai, dużo biegam, spędzam czas z siostrą i chrześniakami nie dlatego że mnie ciągnie ale żeby coś robić z życiem.

Odnośnik do komentarza

Sam stwierdzasz, że 2 mies zioło, potem przerwa, potem 3 mies zioło. Ostatnio w marcu ,czyli niedawno się zdarzyło i pewnie by trwało kolejne 2 lub 3 mies gdyby Twoja dziewczyna nie powiedziała stop dla związku.

Jakie argumenty, że bierzesz od czasu do czasu? Nuda, koledzy, nie pokrywanie się godzin pracy Twoich i Twojej dziewczyny są śmieszne, jak się tak zastanowić. Teraz jak chcesz być czysty, to biegasz na siłownię, do dzieci siostry. Czyli jak siekierka nad głową czyli zagrożenie rozbicia zwiazku, to czas spędzasz higienicznie. Jak jest zwyczajnie, monotonnie to oglądasz się za "rozrywką". Gdybyście założyli rodzinę to czasami byłoby euforystycznie, ale częsciej zwyczajnie i nudno a bardzo często trudno, bo ciąża np, zagrożona, bo dziecko zachorowało, bo dziecko nocami placze i marudzi, bo placze calą dobę (ząbkuje), bo pieniędzy mało na potrzeby rodziny, bo dziewczyna przemęczona i nerwowa. Czyli wlaściwie byłoby dużo gorzej niż teraz bywało, to co, relaksik z ziołem?

Pytanie zadaleś czy warto walczyć o nią , jakbyś się gdzieś spieszył. Sluchajcie jest tak i tak, trochę rozrabiam czasami i nasz związek trwal 7 lat z przerwami- jak sądzicie, jak się postaram trochę, to zagrożenie minie? Czy też już się wkurzyła na mnie na maxa i chyba jeszcze do niej kolega z pracy podbija, to może już nie warto się starać i chyba po tych "ciężkich" przeżyciach mogę już dać sobie wolne ( i znaleść pocieszenie w ziólku).

Piszesz, że dla ewentualnego dziecka chciałeś właśnie być czysty, ale najpierw pisałeś, że oświadczyny były w planie za pól roku, potem na wycieczce za 3 mies- czyli jeszcze od marca troszkę byś sobie mogł pojarać, a tu taki klops dziewczyna poważnie zastrajkowała.

Od paru ładnych lat pracujesz, ale jak jest awaria, to nie masz na kaucję i jesteś dziewczynie dlużny trochę kasy.

Pracujesz i nie masz zaskórniaków a niby gotów jesteś rodzinę zakładać? Za co, za pieniądze dziewczyny? A może cała ta tragedia z rozstaniem bardziej Cię boli, że poczucie pewnej stabilności finansowej Ci umyka? Nie chodzi o uczucia, tylko trywialnie o kasę?

Piszesz, że pracę kończysz o 11 tej i jest nudno. Może trzeba sobie jakieś dodatkowe zajęcie płatne było znaleść, może jakiś kurs lub szkola, aby lepiej zarabiać- a tu nudno, to koledzy i zioła.

Ty masz być czysty nie dla niej, dla ewentualnego Waszego dziecka tylko dla s i e b i e . Jak będziesz czysty, to będziesz miał mniej zmartwień z dziewczyną tą czy inną.

A swoją drogą to dalej uważam, że to ona ma większy problem, bo ona jest dorosła a Ty w bólach dorastasz a czy dorośniesz to czas pokaże.

Odnośnik do komentarza

Autor ma taki problem ,że zakochał się w fajnej dziewczynie ,która jest brzydka i mu się fizycznie nie podoba /rok wcześniej nic nie pisał o swoim uzależnieniu/,
co jest dla niego permanentnym dylematem i to się raczej nie zmieni..,
a zaręczyny będą odkładane w nieskończoność.

Najwyższy czas podjąć definitywną decyzję,ona chce wierzyć ,że się ogarniesz,zmienisz ,ale ludzie się ot tak,nie zmieniają.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Dziękuję za krytykę:)

Z jaraniem macie rację, każda wymówka była dobra. Do jarania nie ciągnie mnie w ogóle, nigdy mnie nie ciągnęło, nawet przebywałem, przebywam w otoczeniu które to robi i dalej nic. Tylko że czasem przychodził dzień że sobie myślałem "a Kasi nie ma to sobie zajaram" ten jeden dzień i tyle ale problem pojawiał się że jak juz zaczynałem to nie potrafiłem przestać aż do następnego wyjazdu.

Siłownia, Muay Thai, spędzanie czasu z siostrą a przede wszystkim z jej dziećmi, którzy dają mi dużo szczęścia i pozytywnej energii itd itd to są rzeczy, które zawsze chciałem robić, których nie robiłem właśnie przez jaranie bo ciągle byłem zamulony, nic się nie chciało, komputer kanapa, telewizor i zamulanie i tak chyba było mi łatwiej po prostu :/ Wiem że może wam się wydawać (tak jak pisałyście) że te "zmiany" przez to że Kasia dała mi kopa ale naprawdę zawsze tego chciałem. Dlatego jestem po części szczęśliwy że tak wyszło bo robię to co chciałem dawno robić.

Nigdy nie chodziło o kasę, pieniądze nigdy nie były dla mnie ważne, zresztą tak jak ja tak i ona nie ma kasy bo dużo jeżdziliśmy, zwiedzaliśmy itd itd. Dobrze zarabiam i nie boje się o przyszłość finansową. A fakt że jej lecę pieniądze to tylko dlatego że samochód kupiliśmy i mimo że razem go używamy to i tak ja pokrywam koszta.

Wygląd nie ma znaczenia dla mnie już, i nie mówię tego teraz bo taka sytuacją wyszła do już dawno patrzyłem na nią na całokształt, po prostu z wiekiem priorytety człowieka się zmieniają.

W życiu potrzebny jest ten kopniak aby w końcu otworzyć oczy szerzej a nie być tylko zapatrzonym w siebie. I tak chcę/ jestem czysty dla siebie bo tak prawdę jężeli nie pokocham siebie, czyli nie zwalczę to co mnie w sobie denerwuje (czyli zioło, trochę więcej mięsni, kilogramów, dlatego ta siłownia, papierosy, praca,m przeszłość itd itd) to nie dam szczęścia drugiej osobie. Wiem i jestem świadom że człowiek nie zmienia się od tak, że do tego potrzeba czasu i duuuużo pracy nad sobą samym ale małymi kroczkami to osiągnę.

Odnośnik do komentarza

Odezwę się na pewno.
A na koniec powiedz mi proszę czy z Kasią idze w dobrym kierunku? Tzn jak wyjechała w niedzielę to rano sama do mnie napisała że nie chcę jechać i ogólnie odzywa się do mnie często pierwsza. Wczoraj i przed wczoraj do niej dzwoniłem i nawet jak już prawie spała to i tak odebrała telefon. Na dodatek zapytałem jej wprost czy ona chce z tym kolesiem coś robić, czy ogólnie z kimś innym bo chcę wiedzieć na czym stoję ale zaznaczyłem że tu chodzi o jej szczęście i zrozumie i uszanuję jej każdą decyzję. Powiedziała że na razie nie ma ochoty na nowe związki że musi odpocząć i odstresować się i że nie gadała z nim od imprezy i że może mi pokazać fb. Jedynie nie ucieszyła się z faktu że nie znalazłem mieszkania bo w niedzielę przed wyjazdem znowu mi odwalało (dużo płaczu itd) i że nie chcę tego znowu bo za dużo stresu ją to kosztuje. Wiem że odzyskanie zaufania potrwa miesiące ale fajnie by było mieć jeszcze jakiś dodatkowy pozytywny impuls.
Dziękuję i Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Minął kolejny tydzień... Ja pracuję nad sobą, siłownia, muay thai a od wtorku zaczynam psychoterapię (czasem za bardzo impulsywnie się złoszczę). Wiem że człowiek nie zmienia się od tak ale pracuję nad sobą, zresztą ta całą sytuacja bardzo mnie wyciszyła.
Co do Kasi? sam nie wiem... Za bardzo męczy mnie to wszystko już, ta cała niepewna sytuacja. Teraz już ona nie wie czy chce żebym się wyprowadzał a nie jak wcześniej że definitywnie tak. W wtorek powiedziałem jej że mnie to męczy wszystko za bardzo, że wyprowadzka to dobry pomysł ale że wtedy to będzie koniec bo uczucia wygasną itd to zaczęła płakać i powiedziała że ona nie mówiła tego wszystkiego na poważnie (to że znajdziemy innych, że nie ma jedynej miłości itd itd) i żebym został w domu choć było to chyba wymuszone więc poszliśmy na "układ" że będę dalej wynajmował to drugie mieszkanie ale się tam nie wyprowadzę na razie, dopóki nie zdecyduje choć szczerze mówiąc nie wiem czy chcę dalej tak mieszkać i czy po prostu nie wynieść się 17 maja (dzień podpisania kontraktu). Powiedziała mi że ona nie potrafi tak od razu zacząć od nowa, że potrzebuje czasu, przyzwyczaić się że jestem taki jak kiedyś i potrzebuje na to paru tygodni. Czuję i widzę że nadal mnie kocha choć moge to mylić z przyzwyczajeniem. Dalej daje mi się przytulać, głaskać, na dobranoc zawsze daje jej buziaka w policzek itd itd
Sam nie wiem co o tym myśleć...

Odnośnik do komentarza

Bardzo dobrze ze podjoles terapie.
Widac iz jestes malo odpowiedzialny w zwiazku i malo zdecydowany.
Twoja kobieta zbyt wiele od Ciebie nie wymaga zalezy jej tylko abys przestal palic i byl bardziej zdecydowany a nie takie cieple kluchy.
Popadles w nalog i teraz potrzebujesz pomocy aby z niego wyjsc.
Napewno specjalista w tym Ci pomoze.
Tylko najwazniejsze aby ty sam chcial sie zmienic.
Powodzenia.

Odnośnik do komentarza

Mały update.
Dotychczasowe osiągnięcia:
-rzuciłem papierosy, które od dawna już mnie męczyły i które bardzo żle wpływały na moje samopoczucie
-zaczynam znowu z siłownią od poniedziałku (miałem operację nogi więc zaprzestałem z treningami) aby dobrze czuć się w swoim ciele (rzecz, która od bardzo dawna mnie męczyła)
-chodzę do psychologa, nie żeby zwalczyć nałóg bo mnie do niego nie ciągnie ale żeby ogarnąć głowę (nie będę się rozpisywał bo to trochę prywatna sprawa)
-dużo wychodzę, spędzam czas na naturze, rybach
Generalnie robię rzeczy, które zawsze chciałem robić ale po prostu mi się nie chciało i zawsze znajdywałem wymówki.

Co do Kasi:
Wyprowadziłem się 19 maja i przyznam że do tamtej daty męczyłem ją pytaniami "czy będziemy razem", "czy to koniec". Miałem załamkę pierwszego dnia w nowym mieszkaniu (nowi ludzie, inna sytuacja) i zadzwoniłem do niej tego dnia do pracy znowu pytając.
Ja: Kasiu muszę wiedzieć czy to koniec
Kasia: Męczysz mnie już tymi pytaniami, dopiero co wczoraj o tym samym rozmawialiśmy, przestań
Ja: Ale ja muszę wiedzieć
Kasia: Na razie jest dobrze, fajnie ale nie mogę Ci obiecać że będziemy razem kiedyś, żebyś nie mówił że ci obiecałam a poza tym minął dopiero miesiąc.
Ja: Ale raczej na tak czy na nie, tylko bądz szczera czy to jest docieranie się naszego związku czy ty nie wiesz czy chcesz dalej ze mną być
Kasia: nie to nie jest docieranie ale no chyba raczej na tak ale ja potrzebuję czasu bo wiesz że tego się nazbierało i mi nie minie przez miesiąc i muszę się przyzwyczaić do tego że jesteś teraz inny

Po pracy przeprosiłem ją za ten telefon i wytłumaczyłem że po prostu to mieszkanie mnie przytłoczyło i wybuchłem, że tego więcej nie zrobię, dam jej odetchnąć.. złapała mnie mocno za rękę i się ucieszyła. I od tamtej pory zero pytań, nagabywania itd nie ma to sensu.. nic na siłę, nie pisałem, nie dzwoniłem aby dać jej odetchnąć. 2 dni pozniej w sobotę fajnie spędziliśmy czas, trochę popiliśmy i spaliśmy razem ale bez sexu(nie dobierałem się do niej bo nie to mi w głowie teraz). W niedzielę rano jechała na kontrolę i jak siedzieliśmy razem to często zerkała na mnie i gdy ją odprowadziłem na taxi to przytuliła mnie mocno i pocałowała w policzek z słowami "to do wtorku" a idąc do taxi ciągle obracała się za mną i w taxi też. Przyszedł wtorek. Akurat wyjeżdzałem z bramy gdy akurat podjechała jej taxi to od razu do mnie zadzwoniła że jest już tutaj. Wysiadłem, znowu się przytuliliśmy i pocałowaliśmy. Tak samo jak 3h póżniej gdy jechałem do siebie na mieszkanie.
2 tygodnie temu byliśmy razem na 2 dniowej wycieczce, za tydzień znowu jedziemy a za 2 miesiące na wspólne 2 tygodniowe wakacje (jeszcze nic nie zarezerwowane, szukamy ofert). Czasem nawet rozmawiamy o przyszłości, czy to o ślubie, czy o świętach tak jakbyśmy planowali i nie ma u niej "nie wiem, zobaczymy jak to będzie" tylko konkrety. Np o ślubie rozmawialiśmy z 30 minut, gdzie się odbędzie, kto przyjmie jakie nazwisko itd i dopiero po tych 30 minutach powiedziałą "dobra bo za bardzo się nakręcasz".

I teraz moje pytanie: jak mam zachowywać się w tej sytuacji?
Wszędzie piszą, że mam zerwać kontakt, nie pisać, nie odzywać się lub odpisywać z opóznieniem, nie umawiać się a jak będzie chciała to znależć wymówkę że nie dam rady itd żeby to ona zatęskniła, wywrzeć na niej presję. Ale jakoś nie potrafię się z tym zgodzić. Uważam że jeżeli to ja ją zraniłem to powinienem ją adorować tzn wiadomo bez przesady. Po prostu dawać jej znać czasem że cały czas jestem przy niej i że jest dla mnie ważna. Takie gesty wydają mi się ważne:
- świeże kwiaty w wazonie i czasem gotowy obiad jak wróci z pracy (mnie wtedy już nie ma w jej domu)
- telefon do pracy co u Ciebie powiedzmy 2 razy w tygodniu.
- wspólne śniadanie itd itd
Takie małe gesty, czyny.

Czy jestem w błędzie?

Dziękuję za pomoc jeszcze raz.
Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...