Skocz do zawartości
Forum

Wieczne poczucie winy.


Gość winy.Basia

Rekomendowane odpowiedzi

Gość winy.Basia

Nie wiem gdzie powinnam się wygadać, nigdy nie korzystałam z forum ale chciałbym by ktoś mnie wysłuchał. Z mojego dzieciństwa pamiętam dwie miłe chwile z mamą i trudno przypomnieć sobie więcej. Mama lała mnie i brata odkąd pamiętam, wzywała i wyśmiewała. Gdy grzecznie siedziałam łapała mnie za włosy rzucała na ziemię i tłukła, gdy się zmęczyła paliła papierosa i raz się uspakajała a innym razem zaczynała od nowa. Powody były zawsze a to zgubiła szczotkę do włosów a to rachunek za prąd zbyt wysoki. Potem była obrażona i to ją trzeba było przepraszać. Mój brat tak samo obrywał najgorsze to że jako starszy wyżywał się przez to na mnie. Matka potrafiła nie raz klęczeć w kuchni i wyć z płaczem" Boże dlaczego mnie skarałeś takim życiem, dziećmi" zawsze robiła z siebie ofiarę. Zawsze mieliśmy z bratem wykonywać obowiązki domowe ale to było nie realne bo gdy wracała z pracy to potrafiła odsunąć meble czy lodówkę czy pralkę by znaleźć odrobinę okruszków byle mieć powód do bicia i wyzwania. Biła pasem, kablem a brata nawet miotłą drewnianą
Zabroniła mi myśleć o sobie że jestem ładna i mówiła że jeśli będę się przeglądać w lustrze to zobaczę diabła. Zawsze straszyła.zabraniała wychodzić na podwórko. W 4 klasie byłam 2dni pod rząd na wagarach spędziłam je na placu na huśtawce, strasznie oberwałam ale byłam wtedy na tej huśtawce chyba najszczęśliwszym dzieckiem na świecie.Nigdy nie powiedziała że jest ze mnie dumna za to dzieci swoich koleżanek stawiała mi za wzór. Przemoc była na porządku dziennym. Teksty " ty szmato ty kur.." do kilkuletniego dziecka. Albo "gdybym miała inną córkę..." codziennie modliłam się by trafić do domu dziecka. Tyle osób o tym wiedziało a nikt nie pomógł.Tata nigdy nas nie bronił. Bał się i boi do tej pory. Od dzieciństwa odczówam lęk i poczucie winy. Teraz mam 29 lat. Od 9 jestem mężatką mam córeczkę 4 latka i syneczka prawie 2 latka. I nie bije ich ani nie krzyczę i nigdy nie będę. Po ślubie wynajeliśmy z mężem mieszkanie ale 8 miesięcy temu musieliśmy wprowadzić się do moich rodziców. Jest źle. Co prawda moja mama jest dużo lepszą babcią niż matką a ja nie potrafię zrozumieć dlaczego dla mnie nie była tak czóła jak dla moich dzieci.dla mnie jest miła dopuki się jej nie przeciwstawię np. Gdy córka nie ma apetytu matka uważa że powinnam małą zmusić do jedzenia, odmawiam a ona mówi mi że jestem złą matką szlag mnie trafia i mówie żeby popatrzyła na siebie a ona biegnie do pokoju ryczy tak jak by ktoś umarł, obraża się i ja mam to poczucie winy. Wiem że nic nie zrobiłam ale czuje się okropnie. Matka ciągle robi takie sceny, podejrzewam że skarży się ludziom jaką ma złą córkę. Wszystko obraca tak by być ofiarą. Twierdzi że to ona miała straszne dzieciństwo i że nikt nie miał takiego a siebie uważa za wzór cnót, królowa matka. Pokłucona prawie z całą rodziną. Nic niemożna jej powiedzieć o byle głupstwo robi teatr, łapię się za serce i wyje w niebogłosy że ma życie zmarnowane zże mam do niej nawet na grób nie przychodzić. Ostatnio przyszła pocztą Oferta operatora by zmieniła warunki umowy a ona zaczęła wydzielać się na mnie że przezemnie podniosą jej rachunek, powiedziałam żeby się uspokoiła bo dzieci się jej boją i dopiero się zaczęło. Moja mama uważa że ja, mój mąż mój tato, i brat robimy jej krzywdę, że chcemy ją wykończyć i że to my mamy problemy psychiczne a nie ona. Ciężko jest.
Za kilka miesięcy przeprowadzimy się z mężem i dziećmi do nowego mieszkania (w kamienicy- całe życie marzyłamusmiech.gif ) ale nie wiem jak wytrzymam do tego czasu. Ciągle prześladuje mnie to poczucie winy. Moja mama cieszy się ze się wprowadzimy bo choć ciągle symuluje choroby to jest w świetnej formie i nie jestem jej narazie potrzebna jednak wiem że oczekuje że zajmę się nimi na
starość bo na brata nie ma co liczyć sam jest jak dziecko. Problem w tym że ja nie chcę naprawdę nie chcę się nimi zajmować i z tego powodu mam największe poczucie winy. Zawsze ciągnie się za mną, wszystko co jest związane z moim domem rodzinym to jedno wielkie poczucie winy z którym nie potrafię się zmierzyć. Ja nie jestem święta ale żyje uczciwie i nikogo nie krzywdę. Szanuje ludzi. Chciałabym pozbyć się tego poczucia winy ale to siedzi tak głęboko... Czuje się winna nawet za to że to wszystko napisałam. Przepraszam za błędy. Basia.

Odnośnik do komentarza

Postaraj się wytrzymać w tej dobrej postawie świetnie sobie radzisz ten koszmar za nie długo się skończy bądź dobra i pokorna i wytrwaj w tej dobroci do końca to piekło wkrótce się skończy i nie obwiniaj siebie o nic po prostu bądź dobra do końca ale i też uważna i ostrożna i będzie wszystko dobrze to już nie długo.

Odnośnik do komentarza

Basiu:)
ledwo weszłam tu przed chwilą i już przeczytałam jednym tchem co napisałaś też przed chwilą, bo oczywiście przyciągnęło mnie to "poczucie winy" które tak dobrze znam.

Ja wiem, że może nie powinno się tak zaraz odnosić do własnej sytuacji odpowiadając komuś - ale z drugiej strony to tak naprawdę zrozumie Cię człowiek, który przeżył coś podobnego.

Moi "rodzice" już nie żyją - ale nie dalej jak dzisiaj dowiedziałam się od dalszej rodziny jak bardzo, bardzo mnie oczerniali. Wykorzystywali moja pomoc równolegle robiąc ze mnie potwora.
Okazuje się, że rozeszło się to jak kręgi na wodzie.

To co przeżyłaś jest straszne.Powinno być karalne.
Bardzo dużą ulgę daje sytuacja, kiedy ktoś Ciebie zrozumie i poprze, bez standardowego obwiniania dziecka że jest zapewne nie dość dobre, skoro WŁASNA matka narzeka.

Nic a nic nie jesteś winna.
Mnie osobiście drażnią i wkurzają takie rady w stylu New Age o bezwarunkowym wybaczaniu.A najbardziej wkurzają mnie ludzie mówiący- no tak, ale to w końcu matka (rodzina, siostra - niepotrzebne skreślić), musisz pomóc.

Nie wiem czy jest możliwe, żeby matka zrozumiała co robi. Ale spróbuj nauczyć się asertywności w relacjach z nią.
Przede wszystkim raczej nie dawałabym jej dzieci pod opiekę, wyjaśniając jej spokojnie, że jest niezrównoważona emocjonalnie i obawiasz, że zrobi im podobną krzywdę jak Tobie i bratu.
Bądź nieprzemakalna jeśli chodzi o jej histerię. W końcu się zmęczy.
Bądź konsekwentna i nie daj się szantażować emocjonalnie.
Nie daj się sprowokować i staraj się mówić spokojnie ale stanowczo.
Znajomym przy okazji możesz naświetlić sytuację, żeby zmienić w ich odbiorze tą optykę matka ofiara i niedobra córka.
Nie jest to proste, ale wiem po sobie, że jednak wiele osób zaskakująco dobrze to rozumie, tylko trzeba dać im szansę i przerwać swoje milczenie- bo matka zapewne nie milczy.
Nie daj się zgnębić standardowym dogadywaniem że kalasz własne gniazdo - bo to nie jest gniazdo, co najwyżej gniazdo żmii.
U mnie jest ten problem,że rodzina była dobrze sytuowana, z tzw górnej półki społecznej i nawet ze strachu przed konsekwencjami narażenia się wpływowym ludziom nikt nie chciał mi uwierzyć ani pomóc.

Oczywiście wiem ze nieraz są takie gadki w styku -Twoja matka też pewnie maila swoją traumę że jest taka,coś ją ukształtowało. Pewnie tak. Ale nawet jeśli to coś tłumaczy, to nie usprawiedliwia, jeśli wie co robi.
Poza tym takie osoby zmieniają się dopiero traktowane z buta- tzn nie agresywnie, ale bez poczucia winy i bardzo konsekwentnie i stanowczo. To je rozwala.

Nie wiem jak odnajduje się w tym wszystkim Twój mąż -czy Cie wspiera czy raczej umywa ręce i pozostawia relacje Tobie i jej.
Ale Ty ewidentnie potrzebujesz wsparcia.
Może pomogłaby Tobie jakaś terapia? najlepiej wspólna z matką, ale nie wiem czy to realne.
Pamiętam z dzieciństwa taką sytuację , że do rodziców przyszła w odwiedziny znajoma matki - pani psycholog, fajna młoda blondynka. Ja oczywiście schowałam się w kuchni bo byłam nieśmiała, zresztą wiedziałam z doświadczenia że zaraz zaczną mnie pewnie zawstydzać przy obcej osobie.
Ale ona chciała mnie poznać, więc przyszła do tej kuchni i zabrała mnie do pokoju.Do tej pory pamiętam moje zaskoczenie i uczucie ogromnej ulgi, kiedy jakaś dorosła osoba zaczęła ze mną normalnie rozmawiać i z biegiem tej rozmowy coraz bardziej rozumieć, zwracając się do rodziców z uwagami,że coś jest nie tak w ich podejściu do mnie.
A ja w końcu nie mówiłam nic takiego, to i tak były jakieś pierdoły, czubek góry lodowej, bo nigdy w tamtym okresie nie odważyłabym się powiedzieć o rodzicach czegoś naprawdę złego.
Kiedy poszła, bałam się strasznie co zrobią, ale o dziwo milczeli i nie mieli nawet pretensji. Dostrzegłam nawet u nich coś na kształt chwilowego zawstydzenia?

Dlatego, chociaż nie byłam na żadnej profesjonalnej terapii, mam wrażenie, że jeśli trafi się na mądrego terapeutę, to może pomóc w pozbyciu się tego poczucia winy.
Pozdrawiam Cię Basiu:) dobrze że napisałaś.

Odnośnik do komentarza

Naprawdę jak się czyta takie historie ,to dla niektórych są z serii ,nie do wiary...,dla mnie też,
widać ,że nie wszystkie kobiety nadają się na żony i matki.

Nie musisz się zajmować mamą na starość,jeśli będzie taka konieczność,możesz pomóc finansowo w zatrudnieniu pomocy pielęgniarskiej.

Nie wiem z czego wynika to poczucie winy...,tak samo ofiary gwałtów czują się winne,ciężko to pojąć...,
dlaczego to nie kat czuje się winny, a tylko ofiara?

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Witaj Basiu,

Polecona lektura Suzan Forward to w tym wypadku jest strzał w 10. Ogólnie również jako osoba z tej toksycznej "branży" w podobnym wydaniu, to zaleciłbym Ci poznać bliżej tą tematykę toksycznych zależności. Bo z tym mamy kontakt dosłownie wszędzie.

Tak na marginesie powiem, że paradoks jaki teraz - do momentu wyprowadzki z mężem na swoje - masz do przełknięcia, to odzwierciedla powiedzenie "U niej w domu jesteś tylko gościem. I musisz się w dużym stopniu podporządkować. Więc albo mieszkanie u matki i podporządkowanie się Jej, albo - własne mieszkanie."

Twoja matka jest toksycznym rodzicem. Odcięcie, uniezależnienie, wyprowadzenie jak najdalej jest najlepszym rozwiązaniem. Oczywiście poczucie winy zawsze temu towarzyszy, dodatkowo jest przez takiego rodzica umiejętnie podsycane.
Przez jakiś czas pisywałem na innym forum o toksycznych relacjach w związkach i z rodzicami/teściami włącznie. Sam długo szukałem pomocy jak poradzić sobie z toksyczną teściową, czyli typowymi przedstawicielami tego gatunku . Prawie wszyscy udzielający się tam byli przed/w trakcie/po terapii. Byłem zaskoczony i zszokowany czasem do szpiku kości opisywanymi tam historiami.
Temat rzeka, który w dla osoby postronnej jest niewyobrażalnie trudny czasami, by to pojąć, jak własna matka może tyle złego zrobić swojemu dziecku czy też inna osoba w relacji partnerskiej/małżeńskiej/zawodowej/społecznej.

Niestety, ale czas uświadomić sobie, ze w każdym z nas drzemią pokłady egoizmu. W naszych matkach, teściowych, mężach, dzieciach, w nas samych.
Im szybciej nauczymy się stawiać granice, tym lepiej.
Co ciekawe, to z reguły wszystkie forumowiczki to wykształcone kobiety odnoszące sukcesy zawodowe. Całe swoje dotychczasowe życie poświęciły na udowadnianie matce, że jednak potrafią, umieją, nie są tak denne jak im to zarzucano. Natomiast życie prywatne to fiasko, problemy z nawiązywaniem relacji, masa kompleksów oraz ciągły strach o to czy będą dobrymi matkami.

Basiu, twoja matka jest jak bluszcz. Oplotła się wokół ciebie, nie ma swojego życia, w swoim popełniła mnóstwo błędów. Pocieszającym mocno aspektem jest fakt, że Ty ten schemat potrafiłaś nie powielać w przełożeniu na swoją rodzinę i dzieci.

Najłatwiej jest Nam dojść do wniosku, że przyjaciółką, znajomą, sąsiadką nigdy nie da się dyrygować. Obca nam osoba nie pozwoli na takie wtrącanie. Co innego dzieci, tym można wiele wmówić i jeszcze poczuciem winy obarczyć.
Twoja matka tu ma mocno wypaczony obraz rzeczywistości, a to może mieć swoje początki na jej dzieciństwo, ot taki schemat ksero, powielany bardzo często zupełnie nieświadomie z pokolenia na pokolenie. Grunt to wyłapać tą chorą zależność i w odpowiednim momencie drastycznie i stanowczo przerwać. Niewielu osobom to się udaje, a Ty to już masz wdrożone w pozytywnym tego słowa znaczeniu i nie schodź za żadne skarby z tej drogi. Nie powielaj schematu matki i nie daj się złamać widząc Jej drugą twarz w relacji z wnuczką
Zacznij stawiać granice - a tu bardzo pomocna będzie Ci w/w książka - nie pozwól na dalsze kontrolowanie. Początki zawsze są trudne, to co przeżyły osoby w tak brutalnych relacjach we własnych 4 ścianach gdzie bo z reguły "za drzwiami" jest idealna rodzina tudzież małżeństwo - a tu w tej zespolonej kwestii miałbym z własnej autopsji bardzo dużo do powiedzenia - nie da się tego czasami nie tyle z lekkim piórem opisać, a co dopiero opowiedzieć.
Wściekłość i rozżalenie, bombardowanie plotkami, pomówieniami, oskarżenia o niewdzięczność przeplatały się z przymilaniem, płaczem.
Raz baseballowy kij, raz marchewka i tak jest na okrągło w wielu przypadkach do dziś. Dziecięce psychozabawy to niemalże norma, tylko paradoksalnie my coraz grubszą skórę mamy i twardszy tyłek; ot takie terminatory z Nas jak to przejdziemy za pierwszym razem :)

Datoja jeśli miałaby mieć miejsce terapia w takich przypadkach, to zdecydowanie na osobności. Tu mamy kata i oprawcę w sytuacji wyjścia dziecka z rodzinnego gniazda, więc to z miejsca mówi samo przez się :)
Terapia wspólna to jedynie tzw terapia małżeńska; potwornie trudna, długa i ciężka praca, bo kat musi dostać "wyrok" i wziąć się za swoją "resocjalizację" od podstaw, a ofiara zrozumieć powody popadnięcia w to toksyczne uzależnienie i wspólnymi siłami oboje muszą się na nowo i z żelaznym zachowaniem zdrowych reguł zestroić.
Coś w ten deseń, jak to ma miejsce w przypadku tematyki leczenia uzależnień od alkoholu i innych używek.
Ale niestety jest to niczym wojenny front w Wietnamie, pozbierać się i ogarnąć jest na prawdę potwornie trudno i wymaga to nakładu masy czasu i mozolnej pracy nad sobą.

Mam cichą nadzieję, że Basia ma w swoim mężu bardzo silne wsparcie i oparcie w tej trudnej dla Niej samej sytuacji. Bo niewątpliwie to jest Jej teraz bardzo potrzebne jak i terapia.

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Gość winy.basia

Witam. Bardzo chciałabym podziękować wszystkim za zainteresowanie i ciepłe słowa. Jeśli chodzi o mojego męża tomam w nim wsparcie. Gdy jesteśmy sami i rozmawiamy to on zawsze przedstawia zachowanie mojej mamy w taki sposób że zaczynam się śmiać, bo choć to nie jest śmieszne to gdy spojrzę na to z innej perspektywy to widzę że to jej zachowanie jest komiczne. Mąż chce bym nabrała dystansu. O właśnie się zaczyna u mnie afera bo mój tata ma urlop a to już wystarczający powód do awantur. matka ciągle się na nim wyżywa a potem robi z siebie ofiare. Jeśli chodzi o moje dzieci to nie zostają z moją mamą, jestem jeszcze rok na wychowawczym a później zapisze synusia do przedszkola córcia będzie w zerówce a ja wrócę jak się uda do pracy. Książkę Toksyczne rodzice już wczoraj znalazłam w pdf. Zaczęłam czytać. Jeszcze raz wam wszystkim dziękuję bo to chyba pierwszy raz jak ktoś się mną zainteresował. Dziękuję i przepraszam za błędy ( mam z tym duży problem) pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Gość winy.basia

To jeszcze raz ja. Piąta się teraz po domu i głupio mi że to wszystko opowiedziałem a nie napisałam o dzieciństwie mojej mamy. Otóż miała ona bardzo troskliwej i dobrego ojca, który bardzo ją kochał, nigdy jej nie uderzył ale był alkoholikiem. Gdy była jeszcze dzieckiem on się powiesił w kuchni i to właśnie ona go znalazła.
Był też ojczyzny, który znęcał się nad całą rodziną. Bardzo. Nawet raz podpalił dom, bawi mojej oblał nogi kwasem, innym razem odkręcił gaz, bił bardzo. Mama ma 2 młodszych braci, którymi się opiekowała, miała mnóstwo obowiązków. Nie skończyła szkoły bo musiała pracować.
Ja ją kocham i nienawidzę jej harakteru i to też wywołuje poczucie winy. Dziwne jest to że zawsze też, nie wiem dlaczego ale wiedziałam że ona mnie na swój sposób kocha. Bardzo bym chciała żeby poszła do psychologa, kiedyś ją o to poprosiłam ale jak zwykle była awantura... Dodam że zawsze staram się odnosić do niej z szacunkiem, nie powiedziałabym jej nic co mogło by ją urazić jednak w jej mniemaniu to ją się awanturę. Mam duży problem z asertywnością. Nie potrafiłam żyć w świadomości że sprawiła komuś przykrość. Przepraszam za zawracanie głowy ale to uczucie że jest ktoś kto wysłucha dodaje mi skrzydeł. Jestem wam za to bardzo wdzięczna.

Odnośnik do komentarza

Basiu, i to jest chyba najtrudniejsze-to poczucie że jednak jesteś kochana i w związku z tym masz poczucie winy ze cokolwiek złego czujesz czy mówisz.
Myślę że to pułapka.
Ty przecież nie odreagowujesz na swoich dzieciach przeżyć z dzieciństwa.
Po prostu rola ofiary jest dla Twojej matki wygodna.
Dla mnie osobiście najtrudniejszy był moment, kiedy przyszło mi zaopiekować się umierającą matką, pomagać jej.
Oczywiście wszystkie wcześniejsze pobyty w szpitalu przebiegały pod hasłem "niedobra niewdzięczna córka i jej biedna schorowana matka" .
Ale kiedy, tylko ogólnikowo, naświetliłam sytuacje, to o dziwo dużo ludzi szanowało, że ją w ogóle odwiedzam i nie było, że powinnam, i że muszę. To pomaga.

Odnośnik do komentarza

~winy.basia
Ja ją kocham i nienawidzę jej charakteru i to też wywołuje poczucie winy. Dziwne jest to że zawsze też, nie wiem dlaczego ale wiedziałam że ona mnie na swój sposób kocha. Bardzo bym chciała żeby poszła do psychologa, kiedyś ją o to poprosiłam ale jak zwykle była awantura...

I to jest gigantyczne clou problemu dla Ciebie.
Twoja mama ma SWOJĄ traumę z dzieciństwa i paradoksalnie Ty funkcjonujesz na tym samym schemacie - schemacie zwanym EFEKTEM KSERO.

Twoja matka wyładowuje na Tobie swoją traumę z dzieciństwa; postawiona niejako pod ścianą, żeby nawet po prośbie poszła się leczyć tak potocznie mówiąc, to z pewnością poleciały w Twoją stronę sformułowania i epitety, że to Ty powinnaś się leczyć a nie Ona.
Nawet z własnej autopsji i solidnego w tej materii doświadczenia z różnymi toksycznymi osobowościami nie wierzę, że tak nie było.
Raz jesteś wściekła na Nią za Jej odpały a za chwilę zgoła odwrotnie - jesteś wściekła na siebie, że ją wkurzyłaś tak delikatnie mówiąc.
Ale to jest Jej wina, co dobitnie Ci napisała powyżej Datoja, że po pierwsze to jest pułapka emocjonalna, a po drugie Twojej mama tu w roli ofiary czuje się jak VIP w hotelu 6 gwiazdkowym, ma full wypas na pstryknięcie palcami.
Szukasz sposobu, by dać ujście tym negatywnym emocjom i chwała temu siwemu Panu u góry, że ofiarami tego nie są Twoje dzieci czy mąż.

Ja po kilku latach totalnego odcięcia się za przeproszeniem od takiego burdelu emocjonalnego, widzę to bardzo wyraźnie "miedzy słowami" Twoich wypowiedzi nawet nie znając z imienia i nie widząc Cię w realu.
Masz w sposób koncertowy zapuszczoną dziecięcą psychozabawę pt "ciepło - zimno" - raz wqrwienie do granic wytrzymałości, raz załamanie i płacz.

http://www.psychotekst.pl/artykuly.php?nr=314
Lepiej się tego nie da opowiedzieć na przykładzie bliskiej relacji...
W tej książce jest to wręcz genialnie omówione i wyłożona jest kawa na ławę łopatologicznie po chłopsku z nutą świetnego humoru, by przyjemniej się to koszmarne zagadnienie czytało i zrozumiało.

Odnośnik do komentarza

ka-wa

Nie wiem z czego wynika to poczucie winy...,tak samo ofiary gwałtów czują się winne,ciężko to pojąć...,
dlaczego to nie kat czuje się winny, a tylko ofiara?

Ka-wa, dobre pytanie.
To że je sobie zadajesz świadczy tylko o tym, że na szczęście nie jesteś ofiarą żadnej przemocy, w szczególności emocjonalnej.

Sama się zastanawiam z czego to wynika, to obwinianie się ofiar.
Mogę mówić za siebie- po prostu byłam obwiniana za wszystko- wypominano mi nawet zatrucie ciążowe matki- jakbym była dla niej pasożytem już od poczęcia.No i tak to szło- żeby zatuszować swoje patologiczne podejście urabiano mi opinie najgorszej córki ever.

Nie wiem na szczęście z autopsji, jak to jest z gwałtem- ale sama zobacz jaki jest odbiór społeczny- winna jest np krótka spódniczka, a nie sprawca, a w ogóle to najpewniej przecież "dziwka sama chciała".
Ja nie mówię, że należy udawać, że się nie wie na jakim świecie żyje i radośnie wchodzić w niebezpieczne sytuacje - jednak obwinianie ofiary to przegięcie.

Co do poczucia winy - to w zasadzie w życiu zawsze ciągnie się za mną jakieś niezasłużone obwinianie i konieczność udowadniania, że nie jestem wielbłądem.

Zobacz, nawet tutaj - Ty sama chyba jesteś od dawna głęboko przekonana i dajesz temu wyraz, że piszę jakieś posty pod nie swoim nickiem.
Nie zwracam na to specjalnej uwagi- bo chociaż jest to wkurzające, bo niesłuszne - to nie mój problem, ale ponieważ mam wrażenie że Cię to niepotrzebnie zajmuje i męczy, chciałam przy okazji ka-wa powiedzieć że NIGDY nie napisałam nic podpisanego inaczej, nawet na innych forach tego portalu.
(poza pomyłką oczywistą kiedy wpisałam nick naszego js_11 w okienku autora zamiast w treści posta, czego gdyby nie Twoja czujność nawet pewnie bym nie zauważyła, bo sprawa była jasna, że to ja pisałam).

Wiesz, ja nie zawsze mam czas napisać coś od siebie, a co dopiero na takie gierki:) dla mnie to bez sensu.
Tak że możesz spać spokojnie, chociaż oczywiście nie wiem czy takie zapewnienie Ci wystarczy, ale trudno, jeżeli nie, będę musiała jakoś z tym żyć:)

Odnośnik do komentarza
Gość winy.basia

Witam wszystkich ponownie. Na wstępie chciałbym podziękować za polecenie mi książki Toksyczni Rodzice. Przeczytałam, teraz ją analizuje. Przyznam że zmieniło się moje podejście do matki, poczucie winy wciąż mi towarzyszy jednak z mniejszym nasileniem. Pojawił się jednak inny problem, teraz nie mogę nawet patrzeć na matkę, w środku aż kipie z gniewu, czuję ogromną złość i poczucie krzywdy. Wiecie jak widzę moje kochane dzieci, takie słodkie niewinne skarbusie to zdaje sobie sprawę z tego że ja i brat też kiedyś tacy byliśmy. Moja matka była dla nas potworem. Nie mieści się to mi w głowie.
Chce zacząć terapię, wiem już jak się za to zabrać ale przyznam że bardzo się denerwuje i wstydzę. Dziękuję wam jeszcze raz i pozdrawiam. Trzymajcie za mnie kciuki.

Odnośnik do komentarza

Basiu,
nawet nie wiesz jak się cieszę,bo Twoja ostatnia wypowiedź pokazuje, że takie forum w ogóle ma sens- jeżeli chociaż jedna osoba może poczuć się godniej i lepiej.

Wg mnie ten Twój słuszny gniew jest czymś bardzo, bardzo dobrym. Jest pierwszą oznaką powrotu do zdrowia, do normalnego myślenia, początkiem drogi do pozbycia się toksyn, którymi byłaś przez lata zatruwana.
To jest jak gorączka- naturalna reakcja organizmu w celu zwalczenia choroby.
Tłumienie jej powoduje ze chorujemy dłużej i ciężej.

Do tej pory Twój psychiczny system immunologiczny był bity po łbie społecznie narzuconym i powszechnie akceptowalnym przekonaniem, że przecież matka nie może być potworem, a dziecko bez względu na wszystko jest jej winne bezwarunkową miłość, szacunek i posłuszeństwo. Nawet dorosłe dziecko.

Teraz problem moim zdaniem leży nie w tym gniewie, ale gdzie indziej- w wybaczeniu.

Co to w ogóle znaczy, wybaczyć, czy można wybaczyć komuś kto ciągle Ciebie obwinia i nadal tym krzywdzi, i czy jest w ogóle możliwe żeby matka zrozumiała choć ułamek swojej winy?

Kiedy w takim przypadku jak Twój słyszę słowo „terapia”, to przyznam się szczerze ze zaraz zapala mi się czerwone światełko wątpliwości - czy ofiara nie będzie nakłaniana do bezwarunkowego wybaczenia, które ma pomóc jej samej.
Ja się z tym nie zgadzam –w nas, ofiarach tzw przemocy domowej i tak jest za dużo uległości, spolegliwości i gotowości do usprawiedliwiania wobec rodzinnych katów.
Szczerze wybaczyć potrafię jedynie komuś, kto uzna, że robił źle i robić to przestanie, w miarę możliwości próbując wynagrodzić i zadośćuczynić.
Takie tolerowanie zła jest moim zdaniem tego zła wzmacnianiem i godząc się na to stajemy się za nie współodpowiedzialni.

Ale jeżeli wybaczenie rozumiemy jako bark nienawiści- to mogę się z tym zgodzić.
Nienawiść jest uczuciem destrukcyjnym, emocją, która zazwyczaj spala swego nosiciela, a nie jej obiekt.
Ale słuszny, sprawiedliwy gniew angażuje nie tylko emocje, ale i rozum.Doświadczenie zła powinno wywołać gniew sprzeciwu, który pojawia się w chwili kiedy rozum zinterpretuje doświadczenia.
Zadaniem uczciwego gniewu jest obrona własnej lub cudzej godności.
Gniew jest zły kiedy prowadzi do robienia komuś krzywdy, ale nie kiedy przed ta krzywdą chroni.
Polega na świadomym użyciu dostępnej nam mocy, bez żądzy odwetu, ale z prawem do prawdy i sprawiedliwości.

Ludzie tak źle traktowani w dzieciństwie maja problem z akceptacja siebie- możesz być np super laską a i tak czujesz się nieatrakcyjna, i zachowujesz tak ze wszyscy w to wierzą.Trudno tez kochać kogoś jeśli sama nie byłaś nigdy kochana.
Trudno mi pisać szczegółowo o osobistych przeżyciach, ale jestem z Tobą, Basiu, chociaż tylko mentalnie.

Pozdrawiam i trzymam kciuki:)))

Odnośnik do komentarza

Basia,

Nawiązując do tego, co już powiedziała Datoja, to Twój gniew vel wewnętrzny bunt - tylko nie wiadomo dokładnie na kogo go scedować - jest początkiem drogi oczyszczenia i próby racjonalnego zrozumienia, o co w tej chorej z gruntu układanki chodzi.

Przed Tobą jest proces porównywalny do 5 stopniowego procesu żałoby po śmierci kogoś bliskiego. Porównanie brutalne bo paradoksalnie kat - druga strona nadal żyje, wiem o tym z autopsji w tej materii; ale i tak jego składowe są niemalże identyczne w skutkach.

W wolnej chwili wróć też do poleconego Ci wcześniej linku w moim poście
Mimo, że tam omówiona jest "w pigułce" nieco inna forma relacji, ale gigantycznym paradoksem jest fakt, że schemat działania takich osób jest identyczny.

Wybaczenie, gniew, w niepamięć... po tak zdemolowanej psychice, trudno to całkowicie wymazać z głowy, przycisku "reset" nigdzie nie ma.
Swoją drogą gdzieś po necie krąży jeszcze temat "fakty i mity wybaczenia".

Jedyny plus po wyjściu z tej opresji to to, że na bazie własnych doświadczeń jesteśmy skłonni w mgnieniu oka rozszyfrować takie toksyczne osobowości. A z tym mamy kontakt niestety wszędzie, gdzie się praktycznie człowiek nie ruszy.

Odnośnik do komentarza

Z tego co pamiętam to miałeś Bags problem z toksyczna relacja miedzy Twoja byłą zona a jej matką.
Oczywiście dla każdego potencjalnego partnera DDD taki zwiazek to rollercoaster bez trzymanki -ale jednak to co przezywa sama osoba krzywdzona jest jeszcze czym innym. Np to nie ma wiele wspólnego z rozpoznawaniem takich osobowości- bo to byli rodzice i raczej nie nauczyło to obrony ale pozbawiło sił.

Odnośnik do komentarza

~winy.basia
Witajcie. Bags - czytam co piszesz i myślę sobie że jesteś bardzo mądrym człowiekiem. Datoja - jesteś cudowna. Bardzo wam dziękuje.

Dziękuję Ci za takie słowa uznania :)
Tak ku gwoli ścisłości, to przerobiłem taki schemat niejako z pozycji Twojego męża. A zadanie miałem o wiele trudniejsze, bo z rąk tak potwornie toksycznej i apodyktycznej matki próbowałem wyrwać swoją ówczesną żonę... kopię matki.

Zależność, jaka tu może powstać, to ofiara takiego oprawcy przechodzi nieświadomie niemalże z automatu w rolę kata - powiela ten chory schemat, bo inaczej nie potrafi funkcjonować tak kolokwialnie mówiąc. I to jest ten tzw efekt ksera.
Na dziś mija 6 lat jak w to wszedłem i dobre 3 lata z hakiem od uwolnienia się z tego piekła.

:)
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

~Datoja
Z tego co pamiętam to miałeś Bags problem z toksyczna relacja miedzy Twoja byłą zona a jej matką.
Oczywiście dla każdego potencjalnego partnera DDD taki zwiazek to rollercoaster bez trzymanki -ale jednak to co przezywa sama osoba krzywdzona jest jeszcze czym innym. Np to nie ma wiele wspólnego z rozpoznawaniem takich osobowości- bo to byli rodzice i raczej nie nauczyło to obrony ale pozbawiło sił.

Tylko ja miałem niejako 2 katów nad głową.
W książce "moje dwie głowy" jest "przypowieść o kobiecie psychofagu", która to jest przyszłą - niedoszłą teściową autorki książki.
Zbieg okoliczności? Dla mnie genialna możliwość zobaczenia tego z innej perspektywy; spojrzenie czy też wejście na Mount Everest z innej zupełnie strony - niejako moich doświadczeń z punktu widzenia kobiety.
Paradoks, który odzwierciedla mój problem z zamierzchłych już czasów.
Rozwikłanie zagadki mojej byłej żony wymagało rozwikłania zagadki nawet dzieciństwa Jej matki. Przefiltrowanie i odsianie ziarna od plew z tych "fantastycznych" historyjek". I tak po nitce do kłębka sięgamy do sławetnego drzewa genealogicznego.

Stąd refleksja jest tylko jedna - schemat działania jest jak odbitka ksero, powielany "z ojca na dzieci aż się rozleci".
Sztuką jest się od tego odciąć albo zminimalizować do granic możliwości, bo to "oddziaływanie nigdy nie zniknie".
Tu na forum jest tego namiastka, ale jego bliźniaczy temat jest opracowany na netkobietach po całości - toksyczny trójkąt z teściową.

Odnośnik do komentarza

Wiem ze miałeś 2 katów nad głową, nie chodzi mi o dyskredytowanie
tylko o to ze zupełnie ale to zupełnie czym innym dla psychiki jest kat - rodzic -a czym innym osoba z zewnątrz która poznajesz już jako dorosły ukształtowany człowiek i która nie kształtuje od najmłodszych lat Ciebie i Twojego świata.
Nie usprawiedliwiam, nie porównuje lepsze gorsze -tylko chce zaznaczyć istotną różnicę.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...