Skocz do zawartości
Forum

Zostawił mnie dla innej a ja nie mogę się z tym pogodzić.


Gość Kakiku

Rekomendowane odpowiedzi

Mój związek się nagle rozpadł a mój chłopak zostawił mnie dla innej kobiety . Nie potrafię się z tym pogodzić ,tym bardziej że zostawił mnie dla kobiety ładniejszej, zgrabniejszej, niesamowicie wykształconej ,zamożnej .
Moje poczucie wartości spadło poniżej zera , nie radzę sobie z Tym zupełnie . Jego nowa partnerka jaki mój partner afiszują się zdjęciami ze wspólnych luksusowych podróży, jak się całują tulą do siebie, mój chłopak jest taki wniebowzięty kiedy ona roznegliżowana ,super zgrabna stoi koło niego na tych fotkach .
Ja nie mogę tego znieść tym bardziej ,że nie zrobiłam niczego złego, szanowałam go,kochałam i starałam się ze wszystkich sił abyśmy byli szczęśliwi, planowaliśmy ślub i nagle pojawiła się ona .
Nie potrafię zapomnieć ,wydaje mi się że jestem zerem,nikim,śmieciem nic nie wartym. Nie jestem tak ustawiona,bogata z domu i aż tak wykształcona jak jego nowa partnerka, ani też tak super zgrabna jak ona co jeszcze bardziej mnie wpędza w poczucie niskiej wartości.
Mój chłopak zachował się okropnie, zerwał ze mną z dnia na dzień, tak sobie po prostu powiedział że to koniec ,nawet nie powiedział że ma nową kobietę ,dowiedziałam się tego od znajomej oraz ze zdjęć jakie zaczął razem z nią publikować w internecie na znanym portalu społecznościowym . Nie wyrzucił mnie ze swoich znajomych . Jak sobie poradzić z rozstaniem i z tym poczuciem niskiej wartości ,z porównywaniem się do jego nowej dziewczyny ,że jest lepsza pod każdym względem dlatego odszedł ode mnie . Czuje się okropnie z tym poczuciem winy. Jak mam dalej tak żyć,nie potrafię normalnie funkcjonować, straciłam apetyt, po nocach nie mogę spać wybudzam się non stop i nie mogę zasnąć ,cały czas mam przed oczami ich obraz . Ja kocham swojego chłopaka ,nie potrafię o nim zapomnieć .

Odnośnik do komentarza

Choć zabrzmi to banalnie, daj sobie czas na przeżycie tego rozstania. Twój były chłopak nie jest Ciebie wart, skoro zerwał z Tobą z dnia na dzień bez żadnego wyjaśnienia, a zaraz potem dowiedziałaś się, że jest już w nowym związku. Zdaję sobie sprawę, że jest Ci trudno i nasuwają się pytania w stylu: "W czym tamta jest lepsza ode mnie?". Łatwo wówczas wpaść w przygnębienie, łatwo o niską samoocenę. Przestań się z nią porównywać i przede wszystkim skończ przeglądanie zdjęć i konta Twojego byłego chłopaka na znanym portalu. Zablokuj go, nie zaglądaj tam. To tylko przysparza Ci cierpienia. Pomyśl teraz o sobie i rób to, na co masz ochotę, to, co lubisz. Mam nadzieję, że wkrótce będzie lepiej, a Ty wyciągniesz wnioski na przyszłość i znajdziesz w końcu kogoś, na kim będziesz mogła polegać. Pozdrawiam i życzę powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Zablokuj go nie oglądaj co robi i gdzie jeździ.Jeśli jest z nią tylko dla jej urody,bogactwa i wykształcenia to zauroczenie szybko mija chyba ,że się zakochał to już inna strona medalu.Nie ma ludzi bez wad, więc i ona nie jest idealna.Ty musisz zacząć nowe życie,staraj się myśleć :widocznie nie był przeznaczony dla mnie lepiej teraz się rozstać niż po ślubie.Trzymaj się tylko czas leczy rany i to jest prawda.

Odnośnik do komentarza

Jeżeli zerwał dla tamtej ze względu na lepszy wygląd i status materialny to z pewnością nie jest wartościowym człowiekiem. Aby zapobiec poczuciu niskiej wartości zadbaj o siebie pójdź do fryzjera, kosmetyczki. Kup sobie coś ładnego. Zacznij ćwiczyć i udowodnij sobie ze niczego Ci do niej nie brakuje. Wyjdź ze znajomymi spotkaj się z rodziną. Nie przejmuj się tym bo chłopak ewidentnie ma pusto w głowie.

Odnośnik do komentarza

przechodzilam przez to samo rok temu... byliśmy ze sobą 6 lat, rok po zareczynach remontowaliśmy moje mieszkanie w którym on mieszkał sobie jak kawaler... kochałam go całą sobą czyli za mocno. Powiedział że to już nie ro uczucie a po tygodniu czasu dowiedziałam się ze romansował w pracy z zaręczoną koleżanką i w dodatku spotykał się z inną w moim mieszkaniu. Po rozstaniu dowiedziałam się że jestem "tylko ładna", ale na pewno kogoś znajdę. Wszystkiego się po nim spodziewałam oprócz tego, że zacznie łgać, na mój temat to chyba bolało najbardziej... Bo nigdy mu krzywdy rzadnej nie wyrządziłam, starałam się tak bardzo, że do dziś czuje pustkę w środku, tak bardzo się wypaliłam. A najgorsze że podświadomie wszystko czułam. I nigdy nie zrozumiem dlaczego nawet największa świnia zawsze się wywinie, zawsze takiemu będzie 10000 x łatwiej w życiu znaleźć szczęście pomimo tego, że sam zniszczył czyjeś... Piszę to, ponieważ jakoś z tej sytuacji wyszłam, nie jest tak jakbym chciała, ale wszystko jest kwestią siły wewnętrznej. Poradziłam sobie jakoś dzięki przyjaźni, dzięki rozmowom, dzięki kochanemu facetowi, któremu dałam szansę oraz dzięki temu, że przestałam interesować się szczęściem tamtego. Bo to nie jest istotne! Ważna jesteś tylko Ty. Musisz sie tego teraz nauczyć. Wtedy będzie Ci lżej, bo nikt nie jest idealny. Wybrał tak a nie inaczej to nie znaczy, że zawsze tak będzie szczęśliwy a Ty nie. Wręcz odwrotnie! Kiedy tylko upłynie odpowiednia ilość czasu, poczujesz znowu kojące ciepło słońca i kolory świata, obiecuję :) Z czasem wszystko się zmienia, nabiera sensu, dojdziesz do odpowiednich wniosków, kiedy ochłoniesz. Jednym słowem będziesz żyć i będziesz szczęśliwa, tylko nie rozdmuchuj przeszłości bo to najgorsze co można zrobić bo to jak cofanie się, a trzeba iść na przód. Tego Ci życze dużo siły :*

Odnośnik do komentarza

przede wszystkim otrzasnij sie. wiem, jestes w amoku. amok ten spowoduje ze bedziesz miala wiele klotni z rodzina. Bedziesz nerwowa, nadwrazliwa. Jednak zastanow sie czy napewno usuwac go z fb. Kedys mozesz tego pozalowac. A tak, przynajmniej wiesz co u niego sie dzieje. Nie prowokuj go do tego aby Cie usuwal.Chyba ze serio tak cierpisz, ze cierpienie ma gore nad rozumem. Jesli Twoje zdrowie psychiczne jest na skraju, to usun go jednak.

Odnośnik do komentarza

Nie rozumię wpisów lilipuz ?dlaczego ma żałować,jak go zablokuje a dlczego niby on ma ją nie blokować?Ile masz lat lilipuz ?, czytam Twoje wpisy i się zastanawiam kim jesteś?
Dwie osoby po rozstaniu, których nic już nie łączy a jedna przeżywa rozstanie i śledzi poczynania osoby którą kochała.To co ma robić ,żeby dojść do równowagi i zacząć nowe życie chyba nie obserwować wybrane przez byłego na fb najlepsze momenty z nową dziewczyną.

Odnośnik do komentarza

Hej. Mogę sobie tylko wyobrazić jak się czujesz.łatwo jest mówić nie oglądaj jego zdjęć usuń go ze znajomych ale wiem że tak się nie da jak na kimś Tobie zależy. Czas leczy rany, swoje musisz wypłakać i wycierpieć. Pewnego dnia może trafi się ktoś na kim będzie Ci zależeć. Nie raz człowiek przechodzi zawody miłosne, ludzka rzecz. Nie ma na to recepty. Jedynie czas. Oby kiedyś Cię spotkał i żałował że z Ciebie zrezygnował a Ty w tym czasie zagoisz rany po nim. Zyczę dużo szczęscia

Odnośnik do komentarza
Gość zawiedziona22

~ten sam ból
przechodzilam przez to samo rok temu... byliśmy ze sobą 6 lat, rok po zareczynach remontowaliśmy moje mieszkanie w którym on mieszkał sobie jak kawaler... kochałam go całą sobą czyli za mocno. Powiedział że to już nie ro uczucie a po tygodniu czasu dowiedziałam się ze romansował w pracy z zaręczoną koleżanką i w dodatku spotykał się z inną w moim mieszkaniu. Po rozstaniu dowiedziałam się że jestem "tylko ładna", ale na pewno kogoś znajdę. Wszystkiego się po nim spodziewałam oprócz tego, że zacznie łgać, na mój temat to chyba bolało najbardziej... Bo nigdy mu krzywdy rzadnej nie wyrządziłam, starałam się tak bardzo, że do dziś czuje pustkę w środku, tak bardzo się wypaliłam. A najgorsze że podświadomie wszystko czułam. I nigdy nie zrozumiem dlaczego nawet największa świnia zawsze się wywinie, zawsze takiemu będzie 10000 x łatwiej w życiu znaleźć szczęście pomimo tego, że sam zniszczył czyjeś... Piszę to, ponieważ jakoś z tej sytuacji wyszłam, nie jest tak jakbym chciała, ale wszystko jest kwestią siły wewnętrznej. Poradziłam sobie jakoś dzięki przyjaźni, dzięki rozmowom, dzięki kochanemu facetowi, któremu dałam szansę oraz dzięki temu, że przestałam interesować się szczęściem tamtego. Bo to nie jest istotne! Ważna jesteś tylko Ty. Musisz sie tego teraz nauczyć. Wtedy będzie Ci lżej, bo nikt nie jest idealny. Wybrał tak a nie inaczej to nie znaczy, że zawsze tak będzie szczęśliwy a Ty nie. Wręcz odwrotnie! Kiedy tylko upłynie odpowiednia ilość czasu, poczujesz znowu kojące ciepło słońca i kolory świata, obiecuję :) Z czasem wszystko się zmienia, nabiera sensu, dojdziesz do odpowiednich wniosków, kiedy ochłoniesz. Jednym słowem będziesz żyć i będziesz szczęśliwa, tylko nie rozdmuchuj przeszłości bo to najgorsze co można zrobić bo to jak cofanie się, a trzeba iść na przód. Tego Ci życze dużo siły :*

Twoje ostatnie słowa są tak bardzo prawdziwe..
Ja próbuję się już dwa lata pozbierać po facecie z którym się spotykałam a on w ostateczności poszedł do innej i najbardziej brakuje mi go tylko wieczorami kiedy wracam do domu po pracy i siedzę w pustym pokoju myśl o nim wraca do mnie jak bumerang i nie prawdą jest, że nie mając żadnego kontaktu szybciej zapomnimy gdyż ja wgl. nie wiem co się u niego dzieje a myśli o nim mam...
Tyle łez wylałam przez niego ponieważ nie dopuszczam facetów do siebie często a jak już się to dzieje po czasie to oni odchodzą..
On za rok się żeni a ja ciągle życia nie potrafię pozbierać, momentami nawet chcę do niego napisać,że ciągle o nim myślę..
Powoli już jestem zmęczona swoim życiem pustym...

Odnośnik do komentarza

~Liliputz
Do$, radze jej tak gdyz sama ja- chcialabym cofnąć czas aby nie usuwac swojego z fb. Tobie latwo gadac. Nie wiesz nic o tesknocie i o prawdziwej milosci a ona wymaga np.ogladania zdjęć ukochanego

moim zdaniem to jest niepotrzebne rozdrapywanie ran. On sobie świetnie układa życie bez kobiety, a kobieta wzdycha do jego fotek :) no nie ma co, świetna rada... myślę, że raczej trzeba zacisnąć zęby i nie ma sensu tracić życia na babranie się w sprawie beznadziejnej, bo życie jest tylko jedno.

Odnośnik do komentarza

czy wiesz co to znaczy kochac naprawde? to znaczy ze bez wzgledu na wszystko, nigdy o nim nie zapomni. dlatego fotki sa jak woda dla spragnionego. Ja sama moze i rozdrapuje rane, ale zdjecia ukochanego bylego sa dla mnie skarbem..Coz, przeciez napisalam ze jesli ma to jej zadzialac na szkode, to niech je usunie. Lecz oczywiscie tego nie doczytalas/es. Poza tym ten chlopak to totalny debil. Nie ma gorszej rany niz bycie porzuconym dla ladniejszej pizdeczki. Znam ten bol :) Moze jestem ladna, ale on wolal mlodsza.

Odnośnik do komentarza

Witaj Kakiku.
Współczuje zaistniałej sytuacji a o ile pozwolisz chciałbym dodać parę słów,które mogą odrobinę być inną perspektywą i rozumiem,że będą mało istotne gdyż cierpienie Twoje bez Twojego udziału nie zelżeje.
Wiem,że mało pocieszające dla Ciebie jest,to jakim to złym chłopakiem jest osoba która obdarzona w pełni zaufaniem odeszła,niestety to jego wybór lecz warto byłoby Byś przede wszystkim przestała sama siebie okłamywać.
Rozumiem chłopak według Ciebie był tym najlepszy pod słońcem ale może zdejmiesz okulary i zaczniesz bez nich na nie spoglądać w zupełności nie rozumiem czemu Jesteś okrutna sama wobec siebie.
Widzisz siebie negatywnie po rozstaniu, tylko czy nie uważasz,że chłopak wybrał Ciebie bo byłaś tą najpiękniejszą i najmądrzejszą pod słońcem? Coś niewierze,że wybrał potwora. To co widzimy nie zawsze jest takie na jakie wygląda. Zastanawiam się dlaczego tak idealizujesz partnerkę ale to tylko zależy od Ciebie,czy chcesz sama się okłamywać zamiast dokopać cierpieniu,które i tak Cię będzie bolało ale od Ciebie zależy,czy okłamywać się będziesz,czas tego nie zmieni jeśli będziesz karmić go oszustwami. Myślę że to trwanie przy zamożności partnerki to bzdura, która jeśli się zmieni może boleśnie zranić osobę zbyt polegającą na środkach, no chyba że zależy ci na tym by podziwiano po niebo grobowiec ze złota, sens w tym że ludzie będą podziwiać grobowiec a nie osobę która była,żyła między nimi,bezsens nie uważasz? Piękno przemija ok,no nie rozumiem że na nim polegasz,chciała byś żyć z facetem przy którym na siłę byś udawała,że jesteś najpiękniejszą na świecie jeśli facet i tak rozglądał by się wokół za innymi a Ty i tak byś się nieczuła najpiękniejszą,więc po co się okłamywać? Coraz częściej fotki by nie wychodziły a tylko straciła byś czas na udowadnianie,coraz częściej trudniejsze sesje. Tutaj chyba lepiej byłoby ożenić się z aparatem niż z facetem,lusterka pozostawiając znerwicowanym paniom,nie zapomnij o tym,że niekiedy ochroniarze zajmują więcej miejsca w życiu niż rodzina.
No i ta mądrość,niełatwo jest zapomnieć lecz jeżeli zdjęcie to jakiś kompromis w oswojeniu bólu rozstania do czasu poukładania siebie w całość by stanąć na nogi,to uczestniczenie w tym co dzieje się u chłopaka jest nie na miejscu i wpędzisz się jeszcze w jakąś chorobę, dokładając sobie zamiast kontakty unormować do wymaganej konieczności. W mądrości można się okłamywać,czego zazdrościć w niej,umiejętności oszukiwania innych? Człowiek mądry zapewne co zrobi,to nie będzie musiał okłamywać otoczenia a zwłaszcza siebie,przecież mądrość jest nieograniczona,głupiec będzie sam siebie okłamywać. Tak że trwać przy urodzie,majętności i mądrości to głupota a gdzie tam miejsce na Ciebie na taką jak jesteś w rzeczywistości? Bardzo cierpisz i wiesz myślę, że osoby które nas kochają umierały by z wielkim żalem za wszelką cenę chcąc do nas wrócić gdyby nasze życia traciły sens wraz z ich odejściem. Chłopak odszedł za życia wiedząc co czujesz,jak cierpisz. Nie uważasz że warto takiego pochować takiego za życia i współczuć tylko osobom z jego otoczenia błyszczeć zawsze można,trzeba robić dużo miejsca na udowadnianie tego błyszczenia,czasu niestarcza już na uczucia. Jeżeli w życiu zależy Tobie na uczuciach, to nim wypełniaj życie ale do tego nie będziesz potrzebowała faceta który karmi się błyszczeniem. Można to zostawić głupcom co widzą słoneczne wschody i zachody,lecz warto pamiętać że po tej jasności bywają ciemne noce gdzie trudno dostrzec to błyszczenie. Warto się łudzić i być tym głupcem łudząc się że to niema miejsca i tracić czas w zdobywaniu pieniędzy na oświetlenie ciemności nocy otoczeniu w strachu przed ich odejściem. W młodości głupota ma swoje miejsce ale marnować życie u jej boku na stare lata? Nie lepiej przestać się oszukiwać i postarać się o osoby dla których będziemy znaczyć tyle,że nie odejdą od nas niezależnie od blasku. Przy takich blask jest trudny do opisania a co zawsze zawsze będą się cieszyć nawet jeśli ten blask będzie od nas a pozerzy i tak założą okulary bo razi,od Ciebie zależy którą grupę wybierzesz. Jeżeli nam tego potrzeba róbmy miejsce na łzy,to nie wstyd,czasem trzeba ale tak samemu otwierać drzwi głupocie. Zmierzając ku wielkości,należy pamiętać że niema tam miejsca na słabości a w nich są uczucia i podłoże do uzyskania szczęścia w równowadze,pozbawionej udowadniania. Życzę zrównoważenia i tego by alejki żalu stały się tą autostradą życia u boku tego właściwego niewyimaginowanego,tutaj poznając nową osobę zawsze warto zamknąć najpierw temat starszej. Będzie bolało ale nie warto fundować komuś w tej podróży korków,ukryte tajemnice mszczą się często na nas samych przy ujawnieniu,ból będzie się nasilał więc nie warto się okłamywać. Trudno o zaufanie ale czasem tylko wystarczy postarać się uwierzyć jeszcze trudniej stając z tym twarzą w twarz z sobą,tylko coraz trudniej zauważyć,że ten podkład dawno zrobił się nienaturalny a my trwamy w oklaskach dziwnie kujących uszy w przekonaniu tonięcia naszego statku,warto do tego dążyć? Wątpię, ale wiem że złamane serce trzeba opatrzyć otaczając opieką,samoczynne rozdrapywanie ran to nie jest sposób.

Odnośnik do komentarza

Halo, Dziewczyny ! Z pozycji "serce ,nie sługa" jak najszybciej w zaistniałych przypadkach trzeba sie przestawić na "tego kwiatu ,pół światu".
To nie brak zrozumienia dla osoby, która choć musi sobie na obiekt westchnień popatrzyć na fejsie. To totalne zdziwienie, ze ktoś na własne życzenie funduje sobie powolną eutanazję uczuciową. Stare uczucie obezwładnia, wpędza w kompleksy ( a co mnie brakuje, ze mnie nie chciał) i ponadto z czasem nie daje miejsca nowym znajomościom. To hodowanie takiego inwalidztwa emocjonalnego. Dawnego związku już nie ma ,a nowy nigdy nie może zaistnieć, bo poprzednik byl taaaki świetny. Może był i świetny, ale nie dla Ciebie, tylko dla innej, z którą sobie poszedł. Poszedł, nie chciał Ciebie. Odszedł za pózno, bo zdążył Ciebie do siebie przywiązać. Trzeba jak najszybciej ten błąd naprawić. Czyli się odwiązać. Praca to trudna, ale nie niemożliwa. Swiadomie przebywamy z ludżmi, którzy mogą nam w tym pomóc. Swiadomie staramy się zapełniać sobie wolny czas, aby nie rozpaczać, ze w poprzednim swoim życiu ,to w tym czasie robiliśmy to czy tamto. Pracujemy nad sobą ,a nie rozczulamy się!
Ile to mlode dziewczyny potrafią się poświęcic, zeby np. dostać sie na studia, schudnąć itp. Są to zadania, na które jak się zaprzecie, to idzie Wam jak z platka. Wybicie sobie z głowy poprzedniego faceta, to też zadanie do wykonania a nie do bezwolnego przeplakiwania. Znacie siebie , to możecie wyczuć co Wam sluży a co Was pognębia. Stosować oczywiście tylko to co Wam służy, co Wam pomaga!
Powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Przechodzę przez „żałobę” po zakończeniu związku, który trwał 13 lat… Jestem emocjonalnym wrakiem człowieka. Od rozstania minęły 3 miesiące. Pierwszy miesiąc to była jakaś masakra- ciągle płakałam, nie jadłam, nie spałam, zawaliłam pracę, nie byłam w stanie ogarnąć codzienności. Wraz z partnerem straciłam też dach nad głową, nasze wspólne psy i środki, które inwestowałam w jego mieszkanie, które wiele lat było naszym wspólnym domem. To brzmi, jakbym była jakąś potworną materialistką, ale w takich okolicznościach taki fakt też cholernie boli. W drugim miesiącu jakoś zaczęłam się zbierać, teraz jest trzeci miesiąc, przyszła wiosna, a do mnie jakby to wszystko trafiło na nowo- nie mogę normalnie funkcjonować, ciągle płaczę i myślę o nim. O tym, co robi, jak mu jest, dlaczego to się stało. Czy rzeczywiście jestem takim potworem, że musiał odejść. Czy zrobiłam wszystko, żeby związek uratować. Dlaczego to się stało. Nie mogę się z tym pogodzić.
Miał być ślub, dziecko było w drodze, świeżo zakończony remont kuchni. Wiadomo, że między nami było różnie- było i cudownie, i były kłótnie, jak to w życiu, nie ma przecież idealnych związków. Przeszliśmy razem wiele- ciężkie czasy, wręcz biedę, bezrobocie, trudny "dorabiania się", choroby i śmierć bliskich nam osób, ale zawsze udawało nam się wyjść z kryzysów.
Dwa miesiące przed zaplanowanym ślubem partner oznajmił mi, że się zakochał w koleżance z pracy. Nie będę wchodzić w szczegóły całej historii, bo musiałabym tu napisać wypracowanie o objętości encyklopedii, ale po krótce opowiem, że przez miesiąc próbowałam go przekonać, że nie warto niszczyć naszego „my”- tych wspólnych lat, planów, marzeń. Żeby się opamiętał, że przecież tą dziewczynę ledwo zna (znaj się z imprez firmowych i wyjazdów integracyjnych, w sumie widzieli się z 10 razy). Oczywiście dowiedziałam się jaka to jestem beznadziejna, nasz związek beznadziejny i tak dalej. Że nuda, rutyna, wypalenie. Ale wtedy myślałam, że są to takie błahe powody, że nie warto dla nich kończyć związku, że można wszystko uratować, jeżeli oboje się postaramy. Że daliśmy się po prostu ponieść codzienności, zatraciliśmy się oboje w pracy i walce o lepszy byt, że siebie straciliśmy z oczu.
Jednak mój kochany uważał inaczej, ale żeby nie było, że on się nie starał – zrobił coś na kształt castingu- siadał sobie i rozważał, która z nas jest lepsza, ma bardziej odpowiadające mu cechy charakteru i wyglądu. Raz deklarował, że chce ze mną być, że mnie kocha i nie wyobraża sobie beze mnie życia, że przecież ja jestem jego całym światem i życiem a po 2-3 dniach totalnie zmieniał zdanie na że to nie ma sensu, nie ma czego ratować, że ta jego „przyjaciółka” jest taka wspaniała, cudowna, delikatna, że tak dobrze mu się z nią rozmawia, że nigdy się tak nie czuł. W czasie dni, kiedy był „na tak” na mnie, zabrał mnie raz na kolację i uznał, że o wystarczający dowód na to, że mu zależy. Kontaktu z nią nie zamierzał zrywać, „bo będzie jej przykro, nie może jej zranić”. Nawet pojechał do miasta, w którym ona mieszka, żeby się z nią zobaczyć, potem mi opowiadał, że podczas tego spotkania całowali się i że nie mogę mieć o to do niego pretensji, bo on jest dorosły i ona też i że mogą robić co chcą.
Byłam w takim stanie, że byłam gotowa zgodzić się na wszystko, byleby tylko ze mną został. Nawet, jakby mi kazał sobie obie nogi odrąbać. W pewnej chwili dopiero zorientowałam się, że nie jestem w stanie spełnić wszystkich jego żądań- zmienić o 180 stopni swój charakter, zrezygnować ze wszystkiego co kocham i tolerować, że on i tak będzie się z nią spotykał, bo przecież razem pracują. Nie zmienię się też naglę w bujnowłosą modelkę o nieskazitelnej skórze (argumenty odnośnie wyglądu użyte przeciw mnie- mam za szerokie biodra i w ogóle figurę nie taką, rozstępy oraz krótkie i za rzadkie włosy oraz styl do kitu). Dowiedziałam się jaka jestem nudna, mało spontaniczna, ograniczona, wredna i jędzowata. Zaczęłam w pewnej chwili szukać nawet mieszkania, bo przestałam widzieć nadzieję na ratunek.
Przeszukiwał mi telefon i komputer, kazał się potem spowiadać, do kogo dzwoniłam i dlaczego, dlaczego takie a nie inne strony w necie przeglądam, że jestem taka durna, bo się naczytam głupot w internecie.
O tym, że mam się wyprowadzić poinformował mnie przez telefon. Zabrałam rzeczy. Potem powiedział, że jestem głupia, że mogłam zostać, bo „on mnie w cale nie wyrzucał, jakbym sobie tak mieszkała z nim jeszcze ze 2-3 tygodnie, on by sobie tak na mnie popatrzył to może by zdanie zmienił”. Potem, że to wszystko moja wina, bo ja byłam… (i tu znów lista moich wszelkich przewinień), że od dawna się ze mną męczył i że nie jestem kobietą, której on potrzebuje. Że nie chce mieć związku z etykietą „po przejściach”, ale woli sobie zacząć nowe życie z młodszą kobietą, którą „on sobie ulepi tak, żeby jemu pasowała”. Nie będzie się dalej męczył, pracował nad sobą (bo on nie ma sobie nic do zarzucenia, on nie zrobił przecież nic złego), nad związkiem, bo i tak się nie uda. Że nie zostanie ze mną ze względu na dziecko, że mam sobie zrobić „z tym”, co uważam za stosowne (ostatecznie ze stresu i wyczerpania i tak poroniłam). I jeszcze że jestem materialistką, pragmatyczką i egoistką, bo przy rozstaniu zażądałam podziału wspólnie kupionych rzeczy. Że wszystko źle rozegrałam, bo gdybym wtedy czy wtedy (z podaniem konkretnych sytuacji) powiedziała/ nie powiedziała, zrobiła/ nie zrobiła czegoś tam, to wtedy on by zmienił zdanie.
Potem jeszcze wydzwaniał w nocy, że siedzi w pustym mieszkaniu, że nie ma mnie, że on nie wie, jak będzie dalej żył, że mnie kocha i tak dalej. Myślałam, że się ocknął, że uda nam się uratować nasz związek. Rano już było inaczej- twierdził, że oczywiście kocha mnie, ale nie może ze mną być, bo za dużo złego się już stało, że on się zaangażował już w relację z tamtą i ona na niego czeka. Co więcej - ona była cały czas zaangażowana w nasze rozstanie, w tą walkę, zwierzał jej się i pytał, co ma robić (!).
Jestem wrakiem człowieka, nie mogę się pozbierać. Nie widzę teraz sensu niczego – życia, dbania o siebie, wychodzenia z domu. Zmuszam się do wychodzenia ze znajomymi, na koncerty, wystawy, do kina, ale zwykle kończy się to płaczem w kiblu albo w drodze do domu, bo ciągle myślę o tym, że mogłabym to robić z nim. Albo że mogłabym być w domu z nim.
Nie mam totalnie ochoty spotykać się z innymi facetami, mam ich dość na wieki. Nie zapomnę go nigdy, innemu już nie zaufam ani nie pokocham. Nie potrafię. Temu oddałam całą siebie. Czuję się nic nie warta, brzydka, ciągle tylko oglądam te włosy, które mi wypomniał, już nawet chciałam się na łyso ogolić. Wyrzuciłam zdjęcia, pamiątki, prezenty. Nie mogę się jeszcze przemóc przed pozbyciem się pierścionka zaręczynowego.
Dostrzegłam rzeczy, które były złe między nami, co powinniśmy zmienić już dawno, ale olaliśmy to, bo brak czasu, ciągła pogoń za wszystkim. Ale mimo wszystko boli to, że on nie chciał zawalczyć, że wybrał tą łatwiejszą drogę, wymienił mnie „na lepszy model” jakbym była pralką. Zdradził (dla mnie to, co zrobił to zdrada emocjonalna). A ja uważałam, że on i nasz związek są warte każdego poświęcenia. Ja dawno temu, żeby go zadowolić rezygnowałam z wielu rzeczy, bo według niego poświęcałam na to za dużo czasu albo było to głupie. Przypominam sobie wszystko, co robiłam w tym związku- że pisałam za niego pracę dyplomową, że przez rok, jak był bezrobotny to zasuwałam na dwóch etatach, żeby utrzymać dom i spłacić kredyty, że nawet jak byłam chora to dawałam z siebie 100% - z gorączką potrafiłam gotować obiad, żeby miał, jak wróci z pracy i nie chciałam być „obciążeniem”. Zrezygnowałam ze swoich zainteresowań i pasji, działalności charytatywnej, ograniczyłam kontakty z rodziną i znajomymi i wzięłam na siebie 95% obowiązków domowych, żeby on mógł spokojnie pracować i potem odpocząć po powrocie. Fakt, jestem wybuchowa, mam różne wady (a czy ktoś ich nie ma?), ale czy nie zasłużyłam zamiast takiego traktowania na rozmowę?
Choć nigdy nie czułam się przy nim piękna (zawsze było coś do poprawy), kochana czy zwyczajnie fajna (wciąż mnie za wszystko krytykował), skończył mi się świat. Nie mogę się z tym pogodzić. Kocham go nadal i nie mogę normalnie żyć. Nawet głupi program w tv, który oglądaliśmy wspólnie doprowadza mnie do płaczu. Jadąc do pracy codziennie przejeżdżam niedaleko jego domu, codziennie rano płaczę. Wszystkie samochody w kolorze niebieskim (jak jego) doprowadzają mnie do histerii. Tak samo, jak ludzie z psami (zostały u niego nasze wspólne psy i nie chce mi ich oddać) czy kobiety z dziećmi w wózku albo wystawa sukien ślubnych.
Boli mnie też to, że on mnie tak szybko wymazał ze swojego życia, jakbyśmy znali się tydzień, ani byli ze sobą 13 lat. Musiałam niemal błagać o oddanie reszty moich rzeczy. Wmawiał mi, że tak strasznie cierpiał po mojej wyprowadzce, a wiem, że po niecałych 2 tygodniach już z tą nową był na romantycznym wypadzie w góry (mi zarzucał, że przeze mnie nigdzie nie wyjeżdżamy i nie wychodzimy, ale wszelkie moje pomysły sam torpedował lub nie robił nic w tym kierunku, żeby cokolwiek zrealizować albo mówił, że nie, bo on nie może wziąć urlopu). Boli, że teraz dla niej skłonny jest wziąć urlop na wyjazd, albo wyjść gdzieś, a ja nie byłam warta poświęcania mi czasu w ten sposób. Nawet do kina chodziliśmy 3 razy w roku. I zazwyczaj na filmy, które on chciał. Jak chciałam iść na film/koncert/ cokolwiek innego, co interesowało mnie, to musiałam iść sama albo z koleżanką. Czuję się jak śmieć. Raz, że mnie zostawił po tylu latach, dwa- że ja i nasze związek nie byliśmy dla niego warci tej walki, trzy - że ona jest teraz warta wszystkiego, nie szczędzi na nią czasu ani hajsu. A ja przez 13 lat bycia z niam zawsze płaciłam za siebie nawet za głupią kawę na stacji benzynowej, żeby nie usłyszeć, że jestem z nim dla pieniędzy.
Usłyszałam od niego, że to wszystko moja wina, że on po prostu nie może już ze mną wytrzymać, że go zmuszałam do ślubu bo „zbliżam się do 30- tki i po prostu mi odjebało”, że on musi odejść, bo ze mną nie da się żyć a ona jest taka cudowna, bo z nikim mu się tak dobrze nie rozmawia, jak z nią, że nie zachwycałam się nim, a ona go adoruje, żebym „zrobiła coś ze sobą, bo żaden facet ze mną nie wytrzyma”. Że ja nie doceniałam jego uczuciowości, a ona jest taka biedna, że na pewno doceni to, jaki on jest dobry. Ale też żebym się nie załamywała, bo być może wróci do mnie, jak mu z nią nie wyjdzie. Ale że się też nad tym dobrze zastanowi, bo będzie musiał ocenić, czy opłaca mu się dwa razy wchodzić do tej samej rzeki.
Czy to kiedyś minie? W tej chwili mam w głowie obraz siebie jako zaniedbanej samotnej kobiety ze stadem kotów, siedzącej w zasyfionym mieszkaniu, w dresie, zgorzkniałej. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie komuś innemu zaufać, kogoś innego pokochać. Czy znajdę w sobie siłę i chęć na chodzenie na randki, na rozwijanie znajomości, pracę nad związkiem i czekanie "czy coś z tego będzie". Zresztą skoro jestem taka beznadziejna i nudna (brzydka i z problemami zdrowotnymi i coś tam jeszcze), to kto mnie będzie chciał.

Odnośnik do komentarza

Musisz wziąć też pod uwagę, że na Twoje przeżycia terażniejsze ,związane z odtrąceniem przez faceta nałożyła się burza hormonalna związana z utratą ciązy. Jak zachodzimy w ciążę to uruchamia się w nas system hormonalny i utrata ciązy powoduje pewien balagan w tym systemie. Jesteś też z tego powodu słabsza emocjonalnie. Jak wszystko w Twoim organiżmie z czasem wroci do normy to i łatwiej będzie Ci znieść poczucie odrzucenia. Teraz jesteś w żalobie emocjonalnej i po utracie związku i po utracie dziecka. Dlatego rada abyś może udała się do specjalisty może być bardzo zasadna.

Niektórzy mówią, że uczucie miłości leży blisko wobec uczucia nienawiści. Normalnie życiowo wystawilabym facetowi rk chociażby za kredyt i odsetki, które spłaciliście bankowi. Tę wartość podzieliłabym na pól, ponieważ to on zostaje z wykończonym mieszkaniem i powiedziala, że tyle powinien mi splacić jeśli ma choć trochę honoru. Jak braliście kredyt, figurujesz tam w dokumentach- możesz sądowo to udowodnić, że o tyle przyczynilaś się do podwyższenia jego majątku? Ponadto możesz poświadczeniami z pracy i z tej dublowanej pracy gdy on byl bezrobotny poświadczyć, że przyczynialas się wydatnie do spłaty tego kredytu.Czy jesteś w ten sposób materialistką? A czy nie jest materialistą facet, ktory powiększyl swoje dobra materialne kosztem cięzkiej pracy kobiety i uważa, że on jest ponad materialne obliczenia (bo on z tego skorzystał i pomija to milczeniem).Jak wejdziesz na drogę walki to wielka Twoja miłośc do faceta może zmienić się w wielką nienawiść. Nienawiść to jest uczucie, które bardzo nas od środka zjada. Czyli nie wiem, czy powinnaś powalczyć o dobra materialne, na które 13 lat pracowalaś. Na zimno rzecz podejmując powinnaś, ale czy to nie zaszkodzi bardziej Twojej aktualnie rozchwianej psychice- nie mam zdania.

Jest Ci teraz bardzo ciężko, bo wszystko rozgrywa się na świeżo. Z Twojego opisu wynika, że jesteś bardzo zaradną i umiejącą kochać dziewczyną. Dlatego też po poważnym odchorowaniu tego związku, nie umiem sobie wyobrazić, że będziesz starszą, rozgoryczoną kobietą otoczoną kotami. Będziesz młodą, rozsądną kobietą (ten związek nauczy Cię na przyszłośc pewnego pragmatyzmu i zabezpieczania swoich interesów), która z czasem znajdzie godnego siebie partnera, który będzie umial ją docenić. To nie stanie się zaraz, bo potrzebny Ci jest czas do otrząsnięcia się z byłej relacji, czas do poszukania samej siebie, czas do rozmowy ze sobą co powinien przynosić związek, czas do zanegowania możliwości trwania związku, który się już rozpadł i nie odrodzi się jak feniks z popiołow. Czas do uwierzenia, że czy z facetem czy bez ,Ty to jesteś Ty, i musisz się sobą na tym świecie zaopiekować , by nie zmarnować sobie reszty życia na rozpamiętywanie relacji, która już nie istnieje.Jak się sama sobą nie zaopiekujesz to nikt inny się taki nie znajdzie. Czyli musisz w sobie znaleść siły na walkę o siebie dla siebie.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...