Skocz do zawartości
Forum

Jak z tego wyjść?


Gość dora321

Rekomendowane odpowiedzi

Nie potrafię przestać myśleć o mężu, za kilka tygodni już byłym. Był nieszczęśliwy, szukał okazji do zdrady i ją znalazł, w końcu postanowił odejść. Nie jestem idealna i wiem, że wina na ogół leży pośrodku. Jednak... Nadal go kocham i gdzieś w głębi wciąż chciałabym żebyśmy byli razem chociaż rozsądek podpowiada coś innego.
Nie mieszkamy razem, praktycznie się nie widujemy, ale co jakiś czas mamy 'napady' smsowe. Moim zdaniem biorą u niego górę wyrzuty sumienia, sentyment -zwłaszcza im bliżej do rozwodu. I zdaję sobie sprawę, że to tylko to, że to nie oznacza iż jednak mnie kocha i będziemy razem. Jednak co jakiś czas na chwilę się na to łapię i oszukuję sama siebie (wiem, żałosne). Potem wychodzą drobne kłamstewka i kiedy pytam go o nie czar pryska, zamyka się na mnie (do następnego razu). Mam wrażenie, że każde kolejne zejście na ziemię boli coraz bardziej. A przecież z czasem miało być lżej :(
Nie potrafi też się przyznać czy kogoś ma czy nie. Coraz więcej rzeczy, zbiegów okoliczności podpowiada mi, że jest z dziewczyną, do której smsy i wielogodzinne połączenia odkryłam jeszcze jak byliśmy razem. I w sumie nie powinno mnie to już obchodzić, nie moja sprawa, a jednak boli. Boli to, że nie powiedział mi wprost. Boli, że to ona. Boli, że czasami przez to co do mnie pisze robi nadzieję, a może być w tym czasie z inną. Boli, że nie mogę zapomnieć. Boli, że wciąż mi na nim zależy. I przez to wszystko zaczynam powoli czuć wstręt do siebie, że nie idę dalej, że co jakiś czas zapominam się w tych naszych smsowych rozmowach.
To co napisałam pewnie nie jest do końca składne, ale dzisiaj był kolejny spadek na ziemię i ciężko się podnieść. Nie mam też za bardzo z kim o tym porozmawiać bo mój najlepszy przyjaciel, którym był mąż odszedł :(

Odnośnik do komentarza

Długo pracowałam na to, by mu wybaczyć. Pisałam i pisałam /afirmacje/ że wybaczam....
Gdy wreszcie podświadomość to zaakceptowała /czyli gdy słowa te przestały budzić emocje/ odczułam ogromną ulgę. Znowu mogłam normalnie żyć.
Jednak ja odcięłam się całkowicie od niego, nie utrzymywałam z nim kontaktu. Byłoby mi znacznie trudniej, gdybyśmy do siebie pisywali, gdyby on dawał mi ułudę nadziei.
Tobie też odradzam te smsy, jak się rozstaliście, to nie daj się zwodzić, idź na przód.

Odnośnik do komentarza

Łączy nas jeszcze trochę formalnych rzeczy i nie było jak zupełnie się odciąć. I chyba gdzieś podświadomie tego nie chciałam. Po rozwodzie większość z nich się już skończy i wtedy nie będzie już pretekstów. Powtarzam sobie, że się od niego odetnę, że to będzie prawdziwy koniec.
Chcę iść do przodu bo wiem, że to zdrowsze dla mnie, rozsądniejsze i tak na prawdę jedyne dobre wyjście. Jednak to co do niego czuję i przyjaźń, która nas łączyła ciągnie mnie w tył. On nie widzi problemu, żebyśmy się przyjaźnili. Mamy znajomych, którym coś takiego się udało. Dla niego to łatwe. Niby teraz nie czuję już do niego takiej złości, rozumiem, że była w tym też moja wina, jednak raczej nie będę tak potrafiła bez bólu, że nie jesteśmy razem.
Czy na prawdę pomoże kiedy nie będziemy mieć już kontaktu? Umilkną myśli o tym co robi, ukłócie zazdrości przy kolejnym poście z wieloma komentarzami od jego nowych przyjaciółek? To żałosne i nie chcę się tak czuć. Staram się zajmować innymi rzeczami, żeby odwrócić uwagę, ale ostatnio to nie pomaga :(

Odnośnik do komentarza

Skoro nie daliście sobie drugiej szansy to znaczy ,że nie było już co ratować.To była jakaś część Twojego życia i tak całkowicie go nie zlikwidujesz,jedynie schowasz gdzieś dalej w tył głowy.Potrzeba sporo czasu ,żeby wrócić do normalności.Nie zamykaj się w domu,mniej towarzystwo i poprostu żyj nie rozpamiętuj.Czas zaleczy ranę napewno.Ktoś powiedział ,że rozwód to ból taki jakby pochował bliską osobę.

Odnośnik do komentarza

Wiem, że też popełniłam wiele błędów i chciałam, żebyśmy spróbowali. On jednak nie chciał.
Wzbiera chyba we mnie żal. Żal do niego, do samej siebie. Żal o to, że on juz ułożył sobie życie, a ja wciąż nie potrafię tego odciąć grubą kreską. Wiem, że powinnam być z ludźmi, znajdywać zajęcia, ale mimo to wciąż nie potrafię wyrzucić go z głowy, serca.
Po ostatnim 'napadzie' smsowym mimo ciągłego powtarzania sobie, że to nic nie znaczy, że nic się nie zmieni gdzieś w głębi zrobiła się jednak nadzieja. Próbuję racjonalnie to sobie wytłumaczyć, żeby ją zniszczyć, ale wciąż jest i boli.
Ile potrzeba czasu, żeby to się skończyło? Kiedy będę mogła myśleć o nim z dystansem, 'na chłodno'? Zdaję sobie sprawę, że niestety nikt mi na to nie odpowie :(

Odnośnik do komentarza

To,ze ciagle myslisz na pewno Ci nie pomaga a co wiecej sprawia,ze sie tym zadreczasz. Przestań,skoncz z tym. Bedzie rozwód i tu musisz postawic kreskę. Zacznij cos nowego,jakies nowe zajecie tak jabyś zaczynala zycie od nowa,sama,bez niego,na spokojnie. Zeby uwolnic sie od niego musisz przestac mysleć. Jak z tego wyjść? Najlepiej szybko i skutecznie. Nie katuj sie tymi myslami a zacznij od nowa. Po co rozmyslasz, po co robisz sobie nadzieje? Na co ? przeciez juz go nie ma.

L'amore non ha un senso, L'amore non ha un nome , L'amore bagna gli occhi, L'amore riscalda il cuore
L'amore batte i denti, L'amore non ha ragione
L'amore esiste...

Odnośnik do komentarza

To, że myślisz o swoim (niedługo byłym) mężu, nie jest niczym dziwnym. Jeszcze niedawno tworzyliście związek. Macie mnóstwo spraw, które Was łączą. To naturalne, że go wspominasz, rozmyślasz o nim. Nie radzę jednak wpadać w te SMS-owe napady i pozwalać wzniecić w sobie jakąkolwiek nadzieję na reaktywację małżeństwa, tym bardziej, że mąż prawdopodobnie ma już nowy związek. Ogranicz kontakt do niezbędnego minimum, nie odpowiadaj na jego SMS-y, jeśli nie są istotne. Poczekaj do rozwodu i zacznij potem wszystko od nowa. Nikt nie powiedział, że będzie łatwo, że nie będziesz tęskniła itp. Czas jednak działa na Twoją korzyść... Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza

Ojej, to chyba Tobie napisałam w poprzednim wątku, że masz już to za sobą, mój błąd, teraz dopiero weszłam w ten wątek i zobaczyłam, jak to dokładnie jest.
Trudno się oprzeć wrażeniu, że usilnie starasz się go wybielać, tłumaczyć, usprawiedliwiać rzeczami które w ogóle go nie usprawiedliwiają:

~dora321
Był nieszczęśliwy, szukał okazji do zdrady i ją znalazł, w końcu postanowił odejść. Nie jestem idealna i wiem, że wina na ogół leży pośrodku.

To ma być wytłumaczenie? Albo że popełniałaś błędy? Błędy popełnia każdy, a przecież nie każdy pracuje od razu na bycie zdradzonym, bez przesady. A już to że nie byłaś idealna nie jest żadnym błędem. Wina też wcale niekoniecznie leży pośrodku, tylko tam gdzie leży, z tego co zaobserwowałam to w większości przypadków gdzie była zdrada wcale tak nie jest. Co innego stwierdzenie, że zawsze jakaś część winy jest po obu stronach, a co innego, że zawsze rozkłada się na pół.
Dalej piszesz że myślisz że biorą u niego górę wyrzuty sumienia, po czym się okazuje że przyłapujesz go na kłamstwach, to chyba jednak nie chodzi o wyrzuty sumienia. Szczególnie że po tym jak to wychodzi na jaw to "zamyka się w sobie"(tak to określasz), czyli tak naprawdę obraża się o to że się zorientowałaś że kłamie. :/
Tak jak unna powiedziała, zwodzi Cię, przypuszczam, że wie że jeszcze coś do niego czujesz, i to wykorzystuje. Nie pozwól mu na to, nie daj się sobą bawić. Wiem że jest Ci bardzo trudno, skoro nadal go kochasz, to nie zniknie jak za przyciśnięciem odpowiedniego guzika, ale musisz uzbroić się w cierpliwość, i jakoś przetrwać ten okres do zakończenia tej sprawy.
Nie wymieniaj z nim smsów,staraj się koncentrować swoje myśli, energię i wysiłki na czym innym, skup się na swoich sprawach. Może mogłabyś np uprawiać jakiś sport, znaleźć jakieś odprężające, relaksujące zajęcia jak słuchanie muzyki, wychodzić gdzieś ze znajomymi potańczyć albo na piwo, zająć się jakimiś swoimi hobby czy zainteresowaniami. Powinno to ułatwić przeczekanie tego okresu, i stopniowo poprawić Ci samopoczucie, sam czas też jest Twoim sprzymierzeńcem.

Odnośnik do komentarza

Pamiętaj, że bez względu na to, co było między Wami - zdrady nic nie usprawiedliwia!
Jeżeli chcesz szybciej dojść do równowagi, to skorzystaj z porad powyżej do których także się przyłączam.
Mianowicie, odetnij się od niego, to jedyny sposób na w miarę szybkie wyjście na prostą.
Tak jak radzą inni, rozmawiaj z nim tylko w sprawach formalnych, nie daj się wciągnąć w jakieś osobiste wynurzenia, nie pozwól sobą manipulować.
Twój jeszcze mąż jest niestety wobec Ciebie nieuczciwy, nie dość, że Cię zdradził, to jeszcze bezczelnie mami Cię jakąś nadzieją, nie daj mu tej satysfakcji.
Zajmij się sobą; sport, rekreacja, spotkania towarzyskie itd.
Nie pokazuj mu jak bardzo dotknęło Cię jego odejście, nie daj mu tej satysfakcji.
On chce się przyjaźnić?
No wybacz, przyjaźń między byłymi partnerami może być tylko wtedy, gdy obydwoje zgodnie decydują o rozstaniu, gdy miłość wypaliła się po obydwu stronach, gdy nie ma oszustwa, zdrady itd.
Ty jednak odczuwasz inaczej, cierpisz, jesteś zawiedziona, więc żadna przyjaźń nie wchodzi tutaj w grę, będziesz tylko dłużej cierpieć, więc olej pana wartką strugą.

Chyba że.......chcesz się odegrać na kochance i będziesz udawała pogodzoną z rzeczywistością byłą żonę, milutką, "cioteczkę dobrą radę", będziesz wyciągała go na kawki, prosiła o różne przysługi, dzwoniła często ot tak, żeby pogadać, będziesz pamiętać o wszystkich jego świętach i Waszych rocznicach, będziesz dzwonić lub wysyłać życzenia z tej okazji, będziesz go pocieszać, gdy oni się pokłócą, czasem wyślesz jakieś Wasze wspólne zdjęcie, bo np.będziesz mieć chandrę - wszystko oczywiście w imię przyjaźni :)

Odnośnik do komentarza

Nie dawaj mu rozwodu. Zrób się na bóstwo i zawalcz , zamiast zrobić porzadną awanturę tej drugiej porozmawiaj z nią o tym jak ma odczepić się od TWOJEGO męża( zakładam,że po ślubie kościelnym)- jeśli nie to droga wolna.
Jeśli Go kochasz to wszystkie chwyty są dozwolone. A zdradę wybacz i finito....

Odnośnik do komentarza

~werew
Nie dawaj mu rozwodu. Zrób się na bóstwo i zawalcz , zamiast zrobić porzadną awanturę tej drugiej porozmawiaj z nią o tym jak ma odczepić się od TWOJEGO męża( zakładam,że po ślubie kościelnym)- jeśli nie to droga wolna.
Jeśli Go kochasz to wszystkie chwyty są dozwolone. A zdradę wybacz i finito....

...no, tak, każdy ma prawo do wyrażenia własnej opinii na forum, mam jednak nadzieję, że autorka nie skorzysta z Twojej rady, byłoby to najgłupsze (sorry) posunięcie.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...