Skocz do zawartości
Forum

Chciałabym, żeby ktoś mi coś zrobił


Gość jestempsychiczna

Rekomendowane odpowiedzi

Gość jestempsychiczna

To chore, ale często wyobrażam sobie sytuacje w których coś ktoś mi robi np atakuje mnie czy chce poderżnąć mi gardło, czy ratuje komuś życie bo ktoś np ma padaczkę alkoholowa czy cos w tym rodzaju..Wyobrażam sobie takie rzeczy i czekam na takie rzeczy. Ciągle czekam aż coś się stanie.. Bo jak sie nie dzieje to wtedy czuję, że jestem nic nie warta.. Bo w domu jest troche czasem do kitu tu ktoś pije, tu ktoś ćpa. Dom z zewnątrz porządny, w środku niekoniecznie. Chodzi mi o to, że ja przez to wszystko zrobiłam się cicha, małomówna, małożyjąca, wycofałam się ze wszystkiego.. I wiadomo ktoś kogo tu nie ma i nie zna sytuacji, nie wie dlaczego.. Nie wychodze na silną, ale na dziwną. Ale gdybym była w jakiś sposób skrzywdzona fizycznie -pobita, skopana, miałabym rany czy blizny to wtedy byłoby zrozumiałe dlczego jestem taka a nie inna.. Wiem jak idiotycznie to brzmi.. ale po prostu bez tych psychicznych, trudniejszych sytuacji jestem nikim. Bo skoro nie ma awantur, nikt sie nie kłóci, nikt nie pije, nie ćpa, wszystko jest dobrze to dlaczego ja dalej jestem taka beznadziejna? Nie mam usprawiedliwienia. A nie mogę ciągle zwalac tego na to co BYŁO, chociaż to jest prawda.. Ale życie trwa dalej, a ja jestem coraz gorsza, chociaż powinnam być lepsza, bo wszystko już jest rozwalone, ja jestem pełnoletnia moge się od tego odciąć jako tako a jednak nie do konca chce, bo bez tego jestem tylko głupią, cichą nic nie wartą dziewczyną z głupią historia rodzinną bez niczego do zaoferowania.. nie wiem czy to jest składnie napisane i czy ktoś zroxumie o co mi chodzi..

Odnośnik do komentarza

Czytając Twój post, odniosłam wrażenie, że tak naprawdę potrzebujesz alibi dla tego, że nic się nie dzieje w Twoim życiu i nie wiesz, co ze swoim życiem zrobić. Potrzebujesz, by zdarzyło się coś radykalnego, mocnego, bo wówczas można byłoby "wszystko" uzasadnić jakąś traumą, wstrząsem, tą silną i trudną sytuacją, jaka miała miejsce. Nic takiego się jednak nie dzieje, więc masz silne poczucie winy, że Twoje życie jest nijakie, byle jakie, a Ty nie wiesz, jak je zmienić. Myślę, że przydałaby Ci się konsultacja z psychologiem. Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Gość jestempsychiczna

kukukuku..-?

Dziękuje Pani za odpowiedz. Bo własnie chodzi o to, że nigdy nie miałam życia. Zawsze cała sytuacja w moim domu była wszystkim co miałam. Całe moje małe życie kręciło się wokół tego. Ale przez tą sytuacje zamknęłam się na wszystko inne, miałam depresje, zerwałam kontakty ze wszystkimi. Chciałam po prostu zniknąc, taki był cel. Nie żyć, nie być, nie istnieć, nie być widoczną.. I udało mi się. Bo nie mam nic. Ale potem zachciałam żyć, ale już nie mogłam bo wszystkie mosty spaliłam i po takim czymś głupio i trudno jest wyjśc do świata.. I rzeczywiście na chwilę obecną potrzebuje "alibi". Aktualnego. Bo chodzi o to, że o ile sytuacja w domu trochę jeszcze się zmieniła a ja moge wyjśc do świata, to tak naprawde wcale nie mogę, bo niby powinnam być normalna ale ze mną jest coraz gorzej. Oduczyłam się wszystkiego. Oduczyłam się rozmawiać, spędzać czas z ludzmi, chcieć i żyć. Jest mi trudno, bo życie nie wydaje mi się wcale fajne i ciekawe, ale niebezpieczne i pełne osób które mi źle życzą. Dlatego jak wszyscy mówią, że nalezy zacząć żyć, nie patrzeć na innych, zrobić coś z życiem to możn sobie tak gadać.. Ja za dużo czasu spędziłam w domu, żeby to było takie łatwe. Czuję się głupia, samotna i żałosna. Czuję, że nie mam już nic nikomu do zaoferowania, że w środku w głowie i ogólnie nie mam już nic.

Odnośnik do komentarza
Gość mam_podobnie

Lekko mi to zalatuje jakąś fobią społeczną, dla której szukasz usprawiedliwienia zamiast kuracji.
Piszesz, że spaliłaś mosty. Na czym to polegało ? Pokłóciłaś się ze wszystkimi ? Czy tylko zniknęłaś z ich życia ? Mam coś podobnego. Zacznij robić coś nowego, fajnego, znajdź sobie nowe towarzystwo, stare odpuść. Jak coś ciekawego osiągniesz, będziesz bywać w różnych miejscach,to ktoś ze starego towarzystwa Cię zauważy i znajomości się wznowią, na nowym aktualnym gruncie, starego gruntu nikt nie będzie pamiętał. Są takie czasy, że nikt się nie przejmuje tymi, którzy się wycofują i chcą zniknąć, więc nie dziwię się, że Ci się to udało, to żaden problem dla kogoś kto - nazwijmy to po imieniu - jest nudny, a po Twojemu, że nie ma nic do zaoferowania. Znajdź sobie coś co lubisz robić i znajdź ludzi którzy lubią to samo, choćby na początek jakieś hobbystyczne forum w internecie. A do psychologa faktycznie idź, to Ci pomoże odnaleźć się w świecie na nowo, nie będzie to łatwe, bo z tego co piszesz wynika, że musisz nauczyć się na nowo zdolności społecznych.

To się da zrobić, jest tylko jeden haczyk. Czy Ty aby na pewno chcesz wrócić do społeczeństwa ? Czy może bardziej Ci jest wygodnie tak jak jest i chcesz mieć dla siebie trwały powód żeby w tym zostać ? Na to pytanie też Ci pomoże odpowiedzieć psycholog.

Powodzenia

Odnośnik do komentarza
Gość jestempsychiczna

Dzięki za odpowiedz. Mam wrażenie, że moje zachowanie w moim mieście i w miastach bliskich można podpiąc pod fobie społeczną.. Mam te głupie zachowania niechodzenie po miescie,unikanie ludzi i miejsc publicznych, chodzenie w czapce, unikanie kontaktu wzrokowego, wolę chodzić jak jest ciemno niż jasno, mam problem z wyjściem z domu w południe, nie chodze na imprezy miastowe.. Boję się tu wszystkiego. Boje sie spotkać danwych znajomych.. Wstyd mi za siebie.. Na czym polegało spalenie mostów? Przestałam się odzywać do wszystkich. Ignorowałam wszystkie proby kontaktu.. Bo wtedy miałam cięzki czas w życiu i wszystko zawalałam i wstyd mi było przed nimi.. W ogóle to boje się zacząć żyć, boję się wyróżniać, zacząć coś robić dobrze, coś osiągnąc, bo narobiłam dużo głupot i boję się, że ktoś z przeszłosci wróci i mi to wypomni - kiedy opuszczałam szkołe, miałam fobie szkolną i w ogóle i tak dalej.. I ja chciałabym zacząć żyć. I to nie tak że ja chce w tym zostać bo mi dobrze i się usprawiedliwiam.. Chciałabym, ale po prostu mam blokady. Boję się, boję się ludzi, boję się porażki, boję się wszystkiego. Zresztą niczego nie znam. Nie znam życia, nie znam ludzi, nie znam się na kontaktach społecznych, nie umiem gadać i w ogóle..Wstydze się siebie, wstyd mi wychodzić do ludzi. A tutaj w moim miescie to nawet nie chce..To nie jest tak, że ja nic nie robie i tylko siedze i gapie się w sufit. Mam zainteresowania.. Książki, kryminały, filmy, pieczenie ciast, origami, sport - biegam i się rozciągam, uczę się języków.. Ale co z tego.. W tym też mam problem, bo jak zawsze chciałabym być najlepsza we wszystkim.. Nie umiem gadać z ludzmi. Nawet na to forum hobbystyczne nei wejde, bo nawet przez internet nie umiem i boję się gadać..

Odnośnik do komentarza
Gość Mam_podobnie

Jak na kogoś kto boi się gadać to się nieźle rozkręciłaś :-P
Mam wiele z Twoich problemów i niby nie mam powodu ich mieć. A może i mam, sam nie wiem. Ale tych powodów nie szukam tylko staram się do przodu. Każdy ma swoje dziwactwa. Wg mnie nie jest z Tobą tak źle. Chcesz porozwijać zdolności interpersonalne to napisz do mnie na gg 9231603 Od czegoś trzeba zacząć, nie zjem Cię :-)
Teraz ide na trening potem jade do chaty i ok 18-19 bede mial troche luzu.

Odnośnik do komentarza

Miałam dokładnie to samo. W wieku 6 lat napisałam na kartce i mam ją do dziś: uratowałam mu życie i będziemy teraz zawsze razem. Pisałam o moim zamyślonym przyjacielu z dzieciństwa. Miałam dokładnie wszystko to samo co ty. Zawsze marzyłam: uratuję komuś życie więc wszyscy zobaczą i zrozumieją że jestem ważna. Że nadaję się do czegoś. Że coś potrafię. On będzie mnie za to już na zawsze szczerze bardzo kochał, doceniał, bronił i opiekował się mną i będziemy bardzo szczęśliwi razem.

I wiesz co? Kiedy miałam 15 lat udało mi się kogoś uratować w wypadku, może nie od śmierci ale od ciężkich obrażeń, a ja sama przy tym doznałam złamań nogi. I wiesz co było dalej? W domu wszyscy mnie podziwiali, współczuli, opiekowali się mną... Przez jakieś 2 tygodnie... Potem wszystko wróciło do normy... Chodziłam o kulach a nikt już nie pytał czy boli, czy mi lepiej, padały teksty że już powinno się goić, nie powinnam marudzić... Przezywali mnie kuternoga...

Dziś mam 28 lat. Nadal kuleję. Nie mogę biegać ani skakać przez powikłania. Nie mogę nosić butów na obcasach. Żałowałam że kiedykolwiek chciałam cokolwiek zrobić dobrze dla ludzi. Nie warto naprawdę. Uwierz mi. Nikt tego nie doceni. Weterani wojenni zdychają z głodu i mają głodowe emerytury. Uratujesz komuś życie i gówno ci to da.

Ale spotkałam pewnego faceta. Powiedział że będzie mnie kochał za banały. Za to że zrobię mu herbatę. Za to że się uśmiecham. Za to że go akceptuję, szanuję, gotuję mu, piorę, sprzątam, uprawiam z nim seks żeby czuł się dobrze i kochany. Nie muszę ratować mu życia. Nie muszę dla niego umierać ani łamać drugiej nogi żeby być dla niego ważną. Wystarczy że będę go kochać, akceptować, szanować. Zmień widownię. Ta którą masz nie doceni cie nawet jak kogoś uratujesz.

Odnośnik do komentarza
Gość mam_podobnie

"znamznam", jeśli zrobiłaś to dla "fejmu" żeby Cię za to przez resztę Twoich dni na rękach nosili i wychwalali pod niebiosa, no to faktycznie nie było warto.

"jestempsychiczna" chciałaby to raczej zrobić żeby podnieść poczucie własnej wartości, że zrobiła coś dla kogoś dla świata, że jest coś warta, że jej życie ma jakieś znaczenie, że coś pożytecznego wniosła. To zupełnie inny rodzaj motywacji i jeśli ona to kiedyś zrobi, to będzie z tym szczęśliwa, bo nie oczekuje niczego za to.

Wiesz dlaczego jedni są szczęśliwi a inni nie ? Każdy przecież jest człowiekiem, ma 2 nogi 2 ręce i głowę, docierają do nich te same fakty, żyją w tym samym kraju - mówiąc o Polsce. Jedni są nieszczęśliwi mając miliony, inni są szczęśliwi mając tylko święty spokój, odrobinę zdrowia, co zjeść i gdzie spać.
Wiesz dlaczego ? Bo tym faktom które do nich docierają, przypisują takie znaczenie, które ich uszczęśliwia. A Ty faktowi że uratowałaś komuś zdrowie przypisałaś takie znaczenie, że poszło to na marne.

Odnośnik do komentarza

"robi to żeby podnieść poczucie wartości i poczuć się ważna, jak to zrobi będzie szczęśliwa bo nie oczekuje niczego za to". Ty nawet nie rozumiesz tego co piszesz. Ty tak na serio czy żartujesz? Nie skarbie nie zrobiłam tego dla fejmu a za moich czasów nie było nawet takiego słowa ani facebooka gdzie można by było nabijać pieprzone lajki. Radzę ci nie wypowiadać się o ludziach o których nie masz pojęcia. To że wszyscy jesteśmy ludźmi nie znaczy że wszyscy postrzegamy świat tak samo i tak samo odczuwamy te same uczucia czy chcemy tego samego. Tacy jak ty utwierdzają mnie w przekonaniu że ludzkość to banda nierozumnych głazów bez empatii i najlepiej się przed nimi ukrywać bo można się tylko bez sensu zmęczyć tłumacząc im i prosząc o pomoc, a oni i tak nie skumają ponieważ wszystko oceniają przez pryzmat własnych dennych wartości i własnej wiedzy czyli żenujących poglądów i zerowej wiedzy na temat zupełnie nieznanego im człowieka. pozdrawiam i żegnam.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...