Skocz do zawartości
Forum

Proszę o pomoc EKSPERTA/ Ciągle kogoś tracę/obwiniane siebie...


Rekomendowane odpowiedzi

Dzień dobry,
mam dośc skomplikowany ...juz sama nie wiem czy porblem czy ze mna jest naprawdę coś nie tak... cigle kogoś tracę... a przy tym pojawia sie ogomne poczucie winy i mam wrażenie dosc silne stany depresyjne. ktos kto mało mnie zna powie, że jestem wesoła i zabawna. ale ja mam tak, że ciagle siebie krytykuję, że zawalam innych swoimi 'wiecznyi problemami' z czymkolwiek, podczas paroletniego juz brku sensowej i stalej pracy wypelnionego dorywczymi pracami, z wielu rezygnuje badz rezygnoalam(np. praca z kasa fiskalna,czy w ogole liczeniem jakimliek za bardzo meni stresowala( nigdy nei lubilam matmy,mialam z nia problemy) wiele razy kolenka poduswala mi jakies prace, ale ja sie w ostatniej chwili ycofywalam z powodu roznych lekow,albo bo cos trzeb bylo liczyc itd. Tlumaczylam jej wiele razy, ze to nie jest tak,ze ja to robei spelcjanie, znala problem tu mi mowila,ze rozumie,wspiera... szystko niby bylo okej. Potem cos zaczel sie psuc, bla jakas dziwna, duzo pisalysmy spotyalysmy sie, a ona nagle zaczela byc dosc neisympatyczna, nigdy mi nie mowila wprost tylko wyciagala dziwne rzeczy z "kapelusza" jakby czula,ze ja ja nie wiem ograniczma w spotkaniach ze znaomymi czy cos...a ja nigdy przenigdy jej nie mowilam,ze nie ma sie zkims sptykac!!!! mamy po 28 lat ona ma meza, aprawde staralam sie duzo rozumiec, zrozumiec... a ona cagle mi pokazywala jakby zreczy ,ktre odbierala inaczej niz ja pokazywalam,nie wiem co jest grane. POtem mi powiedziala dopeiro,ze ja ta znajomosc obciaza i chce luznej relacji ;/ strasznie sie zirytowalam,ze NIC mi nie mowila wczesniej, udawala, jak to rozumie,ze jest okej,ze si emartw to wiedzialam,ale przeciez ja wrozka nei jestem i nei wiem w jakim stopniu kogos moj pesymizm moze dobijac i moje problemy( mam ojca pzremocowca to tez silnie sie odbija (przemoc psychiczna ccoo jakis czas) i mi sie wydaje,ze ja te brki dobrych stosunkow z nim chociaz mam fajna mamae przelewalam na ludzi, chcialam bliskiej relacji, moze zbyt blisiekiej nie wiem,ale nie mowilam jej tego co mi powiedziala. Nagle rzekla,ze ma swje prblemy i swoich znajomych i jak jej napisalam,ze dlaczego mnie tak ptrkatowala,ze piszac smsy nagle je urwala, sumie pzrestala s eodzywac i ja tak zareagowalam jak czulam napisalam jej pol emaila o tm,ze mi zalezy itd., a ona na to, ze jak ja zapytalam czemu mi nic nie powiedziala itd. to odpisala, zeteraz czuje sie atakoana i osaczona. i ze to koniec, tak jak ja by zupelnie nic nie mogl apowiedziec ;/ bo zaraz obraza...ludzie,mamy po 28 lat a nei bylo jej stac nwet na sensowna rozmowe tylko pozegnala mnei emailem brak mi slow doslownie. czy ja naprawde jestem jakism potworem nei klocilam sie znia nigdy jakos a tu byle g i mowi mi narazie. teraz wiem jedynie,ze jej na mnie nei zalezlo bo inaczej tego nie moge odebrac, obaiam sie,ze byla jednak falszywą osobą...zreszt anawet jej szawgierka, która ze mna rzmawiala sie do mnei nei odzywa...albo biore udzial w jakiej dziecinadzie, albo niech mnie cos zastrzeli bo nie wiem. Odowlaam sie do tego,ze obie wierzymy w Jezusa, ze nie chce si eklocic odwolalam sie do pewnych wartosci.. a one odebrala to mam wrazenie wszystko na opak.. ni eumiem sie zta strata pogodzic bo stracilm tak naprawde dwe osoby naraz... druga to juz byla przyjaciolka a nei tak ja k tamta bliska koleznka tez zna mj sesymizm itd, czsem sie klocilysmy,ale zawsze umialysmy jakos wyjasnic porozumiec...a ja sie czepailam za duzo i iem,ze to moj blad, tylko,ze z nia sie juz nei dalow zaden sposob dogadac tez, i nei chce ze mna zadnego kontaktuposzlo o jakie s pierdoly i nagle co bym nie napisala to wszystko odniosla do jednego tektu ktory kiedys powiedzialam"ze jaka mnei stworzyles Boze taka mnei masz" nie do knca choidzilo o tyo,ze zmaykam oczy na wlasne niedoskonalosci... ale jak sie chce kogos pozbyc to zawsze znajdzie sie powód... strasznie emocjonalnie to wszystko przezywma tym bardziej ze keidys odeszla tez przyjaciolka bo jej sczepialam i takie mam rozne problemy.. wie pani ja sie staram ludzi rozumiec z roznych perspektyw, a oni patrza na swoje , mowi a,ze mam spadac nei wazne,ze sie cholernei zaangazowalam, tarktoalam jak siostry;/ nie bylo tu tej wzajemnosci chociaz zachowanie np. Justyny bylo dla mnei takie jednoznaczne ze zalezy jej itd. obi mnei wspieraly rozumialy i co nagle ni epatrzac na to jak sie bede czula odchodza bo sa zmeczone psychicznie. Nie umiem sie w tym odnalezc juz od okolo pol roku. Czuje sie odrzucona i oszukana w jakis sposób.nienawidze takich neiwyjasnionych sytuacji mam przez to ogromne poczucie winy,ze moja otwartosc i zalewani einnych emocjami i tymze wszystko mocn przezywam tak sie konczy. Nie chce psuc,ale bardzo boli mnie taki brak serca zpelne zerwanie kontaktu. Justyna kazdym moim slownei pozniej doszukiwala sie jakiejs manipulacji i szantazu a jaki ja bymw tym miala cel.. nie mowila,ze sie zabije z tego powodu bez przesady.. ale chcialam DOBRZE. Czy ja naprawde jestem jakas spaczona czy co,przerasta mnei to,komu zafam, chce byc w pelni szczera i mowie tez ciagle to samo bo ciagle cos przezywam...jakbym czula potrzbee mowienia o tym,nie wiem czy to nerwowne czy nie. Zupelnie tego wszystkiego nie rozumiem nie radze sobei stracilam wiar w przyjazn bo jstem traktowana zkogos uroczego jak ktos kogo jedynie warto omijac z daleka, strasznie z tego powodu cierpie..Napisalam olce,ze nie moge jsc i spac z tego powodu co zupelnie nei wywowallo rekacji. nie zycze nikomu takiego bolu jaki czulam i nadal czuje. bylam tylko na kilku spotkaniach terapuetycznych ze wzgledu na finanse, ale czy jest Pani w stanie cos ttu podpowiedziec?Jakos nie przemawia do mnei :wasz etap sie juz zakonczyl. Bo mozna jakos etapy konczyc naturalnie gdzie drogi sie rozchodza,a nei w tak drastyczny sposob... olka wiedziala, jak bardzo nei chce i boje sie straty i jeszcze mi to wytknela, ze to jest jak samospelniajaca sie przepowiednia czy tak robi przyjaciel.. jakos jej slowa" zycze ci dobrze" w tym wszystkim traca jakiekolwiek znaczenie i sens.. Skad we mnei te pretensje czepianie sie, moz ei lekka zazdrosc ze laska ktoa mieszkala w Poznaniu bywala tu i olka jej czasu wiecej poswiecala niz mi bo niby tak lubila mnie..owszem w ostatnim czasie spotykalysmy sie czesciej,ale ja zauwazyylam jedno... to byly spotkania na zasadzie" no kiedy spotkamy sie z J. kolenka zktora ja poznalam bo bardzo chcialam zebys ie polubily...o tak one si epolubily...to jest wlasnei ta dziewczyna o ktorej pisalam wyzej.No i cóż...pewnei spotykaja sie dalej a ja marudna kasia z wiecznymi probemami niech spadam... strasznny bol przezylam nie wiem juz jak mam budowac relacje z kims aby bys faktycznie blisko, a nie zaleac emocjonalnosci,przezyciami. Justyna mowila cos,ze jej granice zostaly przekroczone. Czy nie mogla mi pwiedziec wczesniej, poc o udawala,ze tak lubi spotkania i iadomosci...oszem jak bylam wesola to zawsze fajnie.. ;/ a z coraz bardziej bezrobocie rzuca sie mi na glowe to bylam i jestem do dzis nieraz nie do ytrzymania. w kazdym badz razie skad te pretensje czepialstwo moga si ebrac, brak uwagi ze strony ojca przerzucam na ludzi? Nie wiem czy to nie jest zbyt proste.moja matka zawsze strala sie jak najlepiej zebyw szystko bylo itd wiem e nas kocha ale ona mojego swiata nei zrzumie do konca, a jest bardzo emocjonalny moja mama tez jet uczuciowa ale bardziej konretna.. i ja jz tez mecze tym jak boli mnei koniec tych znaomosci. Mam wrazenie, ze wszystko to moja wina, wszystko, obardzona jestem wielkim ciezarem i naprawde juz nie wiem w jakm punkcie zycia sie znajduje. Nie chce z siebie robci ofiary losu,ale co ssie uciesze,ze mam fajne osoby bok to kazdy mnie kopie w dupe.. a ja naprawde juz jestem rpzez to strasznie zniszczona. Jeszcze zwroce uwage na fakt Justyna naisala,ze nie potrafi dawac tyle co ja. Bez sensu...a mi duzo pomagala a ja chcialam sie odwdzieczyc.. nie wiem dl mnei to zachowanie,takie konczenie znajomosci to jakas masakra gdzie ta czula, pomocna iw spierajaca osoba... zadnj rozmowy,na nic nie moglam i ni emoge liczc w tym temacie... jest mi tak cholernie przykro. Poczucie winy jest chyba najgorszym doswiadczeniem i nie wiem jak dorosli nie moga sie dogadac....usiasc i powiedziec a nie pisac smsy czy emaile... to tchorzostwo i brak szczerosci dla mnie...
jak ja mam zyc, ja je widzialam na slubie chociaz faceta nie mam, ale o tym tez wiecznie jeczałam.. jak ja mam w cos wierzyc jeszcze ?Mze faktycznie cala jestem nie tak. czuje sie głupia i malo wartosciowa bo ludzie na tyle sa przytloczeni ze to ze mnei rzekomo uwielbiali jakos sie konczy..jakbym miala tylko ciemna strone. a ja naprawde bardzo cierpie taka rzucona kat nagle po tylu latacg blskich relacji ;( Jakby wszystko to co robie i mowie bylo nie takie, bez sensu...az sie irytuaja i mowia Pa.

Odnośnik do komentarza

Witam serdecznie!

Na jakość relacji zawsze pracują obie strony. Przez Internet nie jestem w stanie obiektywnie ocenić, dlaczego tak się dzieje, że każda Pani przyjaźń czy znajomość kończy się rezygnacją ze strony przyjaciół. Być może rzeczywiście jest Pani bardzo absorbująca, zalewa Pani swoimi problemami emocjonalnymi innych i czują się "zmęczeni"? Nie wiem. Najlepiej by było, gdyby na bieżąco dawali Pani znać, że im to nie odpowiada, by mogła to Pani zmienić. Być może z kurtuazji się nie odzywają, a potem czują się tak przytłoczeni Pani osobą i problemami, że wolą znajomość zakończyć - nawet w mało elegancki sposób. Nie wiem tego na pewno, tylko gdybam. A może po prostu nie chcą angażować się aż tak, jak Pani, dlatego jeśli widzą, że znajomość wymaga od nich więcej uwagi, wolą ją zakończyć. O powody ich postępowania najlepiej byłoby zapytać ich wprost. My możemy jedynie się domyślać. Proszę jednak pamiętać, że nikogo nie jest Pani w stanie zmusić do przyjaźni. Jeśli ktoś nie chce się z Panią przyjaźnić, ma do tego prawo. Wiem, że to jest bolesne, że człowiek się wówczas zastanawia, dlaczego nie jest lubiany i doszukuje się w sobie jakichś wad. Jeśli jednak relacja została zakończona, warto wyciągnąć z niej wnioski i zainwestować swój czas, energię i wysiłek w inną relację przyjacielską/koleżeńską. Proszę też bardziej pomyśleć o sobie, o swoim własnym czasie spędzanym bez znajomych czy przyjaciół. Czy Pani się lubi? Czy lubi Pani sama ze sobą spędzać wolny czas? Jak ocenia się Pani jako przyjaciółkę? Co Pani robi dla przyjaciół? Czy nie traktuje Pani przypadkiem przyjaciół jako "terapeutów", którzy mają Panią wysłuchać, bezwzględnie akceptować? Jak spędza Pani wolny czas? Czy ma Pani jakieś pasje? Warto sobie odpowiedzieć na te pytania. Pozdrawiam i powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Zalewam na pewno bo za duzo o tym mówie i wałkuje jedno i to samo, ale boli mnie,ze jedna kolenka wlasnie nic nie mówiła poza tym,ze si emartwi gdzies tam kiedys, potem jednak dla mnie takie konczenie znajomosci jest po prostu strasznie chamskie... ja chcialam usiasc wyjasnic, powiedziec co bylo faktycznie glupie z moejej strony, a te problemy... to co do drugiej osoby. ona w zaden sposob nie chciala usicsc i porozmawiac nawte nei padlo takie pytanie. od razu "wszysto napisalam i nie zamierzam na ten temat dyskutowac" To cholernie boli kiedy ktos pisze cos takiego,ze to koniec i nie mam prawa nic powiedziec...ani to szczere,ani zyczliwe. ona mnie pros i uszanowanie tego a co z moimi emocjami i co z moja osoba , do widzenia,daj mi spokoj i tyle. obecna kolenke prosilam,zeby na biezaco mowila mi jak ja cos zrani zaboli czy bedzie nie jasne, nawte jak bedzie miala dosc mojego jeczenia tez ma mowic. Ja naprawde zle nie chcialam i czuje sie oszukana.. mam tez chyba jakies zaleyty i traktowanie mnie tylk z poziomu jakiej upierdliosci jest bardzo przykre. co do dawanai to uazam,ze duzo daje. wlasnie ta dziewczyna sama napisala,ze "ona nie umie dawac tyle co ja" a ja nic takiego nie zrobilam duzo mi pomagala i zwyczajni jak moglam to staralam sie odwdzieczyc, jest mi przykro ,ze z poziomu traktowania mnie niby waznej kolezaki nagle mowi do mnie,ze ma swoje problemy i swoich znajomych... to bardzo bolesne.a ja jej napisalam,ze jak sistra jest mi bliska..to s edowiedzialam,ze tego tak głeboko nei widzi. a to nie jest taki typowy czlowiek, który raz na rok pomoze,wydawala sie zyczliwa, ale po tym jak jej szwagierka juz sie do mnei nei odzywa co robila a nic jej nei zrobilam wiem,ze mnie obgadala na pewno na wszystkei strony.. super..udawanie.po co to bylo.

Odnośnik do komentarza

nayala nie odbierz tego jako złośliwość ale sądzę że po prostu za dużo mówisz. To tak jakbyś np. zeszyt z matematyki ozdabiała szlaczkami, kwiatkami, linijkami itp. Czsami fajnie to wygląda jednak w większości przypadków razi...Wyluzuj, czy powiesz 3 zdania czy 30 przesłanie będzie tak samo czytelne, a nawet i nie bo po 3 przestaną po prostu słuchać... Nie przeczytałam wszystkiego bo nawet do połowy nie doszłam a już wysiadałam... dlatego też radzę ograniczyć słownictwo do minimum a niektóre rzeczy to nawet przemilczeć... Wiem co radzę, też czasami tak mam, niestety najczęściej wtedy plotę bzdury i później muszę tego żałować... Ale jest też plus :D. Zawsze możesz napisać książkę, długie pisanie Cię nie zraża ;)

Odnośnik do komentarza

Ja juz tyle rzeczy czytalam i slyszalam, ze mnie malo co razi. Dobrze,ze to mowisz tu napisalam celowo dluzsze,zeby bylo jasne o co dokladnie sie rozchodzi,ale chocbym napisala ksazke o tej relacji pewnie i tak wyjde na zlą. Nie wiem tez skad we mnie to czepialstwo o pierdoly i wpienia mnei to,ze cos takiego ostatecznie moze przyczynic sie do rozpadu relacji. Do cholery ja nie mam tylko wad! Skro ktos robi z siebie tak usluznego...to po co to szystko jesli byle klotnia niedogadanie i brak sensownej rozmowy tylko emiale mialy sluzyc rozwaleniu czegos co wydawalo siefajne przynajniej na poczatku. To jest jakas masakra. Ja nie sadze zeby chodzi o kurtuazje skoro je meczy to,ze ja tyle pisze o tym samym np. ale po prostu tez powinna cos powiedziec... w czetry oczy ze ja to obciaza. mozna zrobic sobie przerwe. a ona po tym jak nspiala,ze chce luznej rlacji po mojej reakcji czemu mi nic nie powiedziala wielce czula sie takowana, a ja tak czuje sie ajk oszukany glupek i nic na to nie porDZE. dla mnie to dwulicowosc mowic piekne rzeczy robic z siebie bogobojna a jak przyjdzie co do czego karac mnei za to ze tez wyrazilam swoje emocje i swoj zal. bo wielce ja osaczylam tym, smieszne!

Odnośnik do komentarza

Hej nayala!
A może mogłabyś chodzić na takie spotkania organizowane przy kościołach (pisałaś, że wierzysz w Jezusa). Tam możesz porozmawiać, poznać nowych przyjaciół, wysłuchać problemów innych. Zauważyłam ostatnio, że w dużych miastach przy kościołach działają takie spotkania dla ludzi z problemami typu al-anon, dla ludzi z rodzin przemocowych (pisałaś coś o o jcu przemocowcu), nierzadko jak jest przemoc to i alkohol w rodzinie... Rozejrzyj się tam u siebie, czy gdzieś w pobliskiej miejscowości nie ma takich spotkań. To prawda, że ludziom nie ma co mówić za dużo.
Tak sobie myślę, że jakbyś miała się przed kim wygadać, czy to przed psychologiem, czy przed grupą, to przy znajomych nie mówiłabyś tyle;) A i czas może upłynąłby milej na robieniu jakichś przyjemnioejszych rzeczy i uśmiechu... bo ludzie głównie tego szukają, czasy są stresujące, ludzie zajęci sobą i swoimi problemami więc jak się z kimś spotykają to chcą czas spędzić przyjemnie. Większość taka jest a o prawdziwych przyjaciół w dzisiejszych czasach ciężko.. sama coś na ten temat wiem;( Tym bardziej, że moje oczekiwania co do przyjaźni są wysokie i jest mi ciężko czasami... i tak się nauczyłam, że czasem lepiej czas spędzić z samą sobą, tak jak chcę niż z kimś do kogo dostosowywać się bedę musiała i kto mnie nie akceptuje, przy kim tak naprawdę się użeram;)...

Odnośnik do komentarza

nayala
Ja juz tyle rzeczy czytalam i slyszalam, ze mnie malo co razi. Dobrze,ze to mowisz tu napisalam celowo dluzsze,zeby bylo jasne o co dokladnie sie rozchodzi,ale chocbym napisala ksazke o tej relacji pewnie i tak wyjde na zlą. Nie wiem tez skad we mnie to czepialstwo o pierdoly i wpienia mnei to,ze cos takiego ostatecznie moze przyczynic sie do rozpadu relacji. Do cholery ja nie mam tylko wad! Skro ktos robi z siebie tak usluznego...to po co to szystko jesli byle klotnia niedogadanie i brak sensownej rozmowy tylko emiale mialy sluzyc rozwaleniu czegos co wydawalo siefajne przynajniej na poczatku. To jest jakas masakra. Ja nie sadze zeby chodzi o kurtuazje skoro je meczy to,ze ja tyle pisze o tym samym np. ale po prostu tez powinna cos powiedziec... w czetry oczy ze ja to obciaza. mozna zrobic sobie przerwe. a ona po tym jak nspiala,ze chce luznej rlacji po mojej reakcji czemu mi nic nie powiedziala wielce czula sie takowana, a ja tak czuje sie ajk oszukany glupek i nic na to nie porDZE. dla mnie to dwulicowosc mowic piekne rzeczy robic z siebie bogobojna a jak przyjdzie co do czego karac mnei za to ze tez wyrazilam swoje emocje i swoj zal. bo wielce ja osaczylam tym, smieszne!

Celowo napisałaś dłuższe- niepotrzebnie ponieważ większość i tak się zniechęciła po 3 zdaniu jak już wcześniej napisałam. Skupić się na konkretach, bo jak już wspomniałam te wszelkie ,,dodatki" tylko psują efekt. Po drugie, czasami faktycznie niektórzy walną prosto z mostu ,,zamknij się bo mnie wkur... Twoje gadanie" al jednak większość jest tak nauczona że nie ma odwagi i woli uchodzić za niewdzięczną niż np. narażać się na kłótnie. Nie twierdzę przez to że faktycznie jesteś kłótliwa czy coś w tym rodzaju jednak większość ma taki właśnie sposób myślenia i żadne narzekanie nie zmieni tego a jeszcze dodatkowo ich utwierdzi. I po trzecie, wnioskując z formy jaką piszesz wynika, że dużo narzekasz... nie każda osoba oczekuje ciągłych porad od Ciebie, każda osoba chce Cię widzieć uśmiechniętą, radosną, zadowoloną a nie nadąsaną. Zapewne odbierzesz to jako atak ale nie taka moja intencja. Po prostu sama tak postępowałam i do tej pory też czasem tak postępuję. Niedawno pewna osoba w oczy mi powiedziała że ,,za każdym razem jak do nas przyjdziesz to tylko narzekasz" albo ,,zawsze jesteś chora". Dlatego wystopuj a powinno być ok. Widzę to po sobie ;)

Odnośnik do komentarza

Nie Danusiu, w przeciwieństwie do Justysi ;]]]]]]]]] przemilejs wspierajacej i jakze zyczliwej, ja nei obrazam sie bo ktos mi zada proste pytanie Po co to wszystko bylo przychdzenie, wspieranie,rozmowy, dlaczego mi nic nie powiedzial JAKo atak. ja to chce rozumiec chce szanowac chce nie bcy klotlia,nie chce narzekac,ale brak pracy straszliwie w tym mi ni epomaga i wiele innych problemow. Duzo lepiej znioslabym tekst,ze moze za duzo gadam i juz starczy niz pieprzenie mi ze mam swoch znajomych i swoje porblemmy mnei to dotknelo straszliwie wkurzylam sie obrazilam troche,ale..po tygodniu odezwalam. ja nie zrobilam jakies strasznej rzcz tej dziewczynie,zeby traktowala nei nagle jak smiecia. a ona po powyzszych slowach wlasnei dlatego zerwala ze mna kntakt tylko mowiea,c ze jest eszcze pewniejsza tego co mowila NIE NIE BYLA ze mna szczera i mam w nosie to czy mnei nie chciala urazic bo teraz to ja wiecznie eza w glowie mam ktory mi grazy i drazy ze to ja jestem glupia,ze to ja za duzo gadaam, ale JA TEZ dawalam TYLE ile MOGLAm innych zreczy, ugoscilam ja staralam sie byc mila, a czy to ze narzekam i ja obciaza w polaczeniu z tym,ze smiem sie raz wkurzyc jest poodem tdo wyrania mnei z zycia NIE . TYm bardziej oczekuje tego od osoby kora naprawde byla przy mnei i widziala moje lzy teraz zimna krwa odchodzi odrzuca mnei, przeszkadzam!!!!!! Ja wole dostac w miare sensownei po papie,ale cos z tego wyciagnac, aniżeli mi ktos cicuicuje i potem jest wielec brazony!!! Relacja to są dwie osoby. Ona mi powiedziala o tm dopeiro kiedy zaczyala,ze chce lzejszej relacji... i ja potem wybuchlam tym pytaniem. I niech mnie nie wkurza mowiac,ze ja ja teraz atakuje i osaczam tak nei zrobi i nie powe ktso kto bylw swoich dzialanaich szczery. A ze byla nieszczera utwierdza mnie jedynie fakt,ze jej szwagierka, z ktora nie mialam zaden sposb na pienku,nawte lubilamodwrocila sie ode mnei w autobusie.. bo co bo jej justysie skrzywdzilam? Z calym szacunkiem, mam 28 lat i dla mnie to dziecinada. Mam dosc obwiniania siebie, braku snu.. nie moglam jesc przez to wszystko,ale o tym napisalam drugiej,ktora pozostala neiwzruszona. Nie zycze im sekundy takiego bólu jakiego doswadczylam Z olka bylo inaczej za duzo sie czepialam i tez nie powinnam nie wim co strzelilo mi do glowy,ale ja jej nie pisalam wielu rzeczy nawet w nerwach i nagle widze tekst" ze ona nei wyobraza sobie kontynuowania tej znajomosci" a im wiecej pisalam tym bardziej byla pewna. wiec ja dziekuje serdecznie. Z olka znalysmy sie 10 lat!!!!!!!!! Przeszlysmy rozne burze. nawet jesli moje pretensja byla nieco absurdalna to do cholery jak komus nie szkoda? wie,ze sprawia bol i jeszcze dowala tekstem,ze wie iz boje sie straty...no to si eteraz dzieje...boli mnie jak pomysle,ze taka tez niby super laske uwazalam za przyjacillke.. przyjaciel nei wykorzystuje tego co wie na zakonczenie znajoosci. Dzwonilam chcialam rozmawiac wykonalam multum telefonow a jeynde co dostalam to odpowiedz na fejsie ze rozmawiac nie mogla- to bylo zadzwonic pozniej. Olka akurat mi raz mowila,ze cos tam ..ja tez sie wteyd nei zachowalam nalepiej,ale ptem bylo okej. a obei zostawily mnei 5 dni po tym jak skladaly SZCZERE zyzenia urodzinowe/ O kant dupy takie znajomosci. JA ZNAM Swoje winy!!! Naprawde! wiem,ze mam duzo za uszami, ale nie oszukialam zadnej,nie zrobilam strasznego swinstwa na pziomie fizycznym,nie zdradzilam, za duzo powem,albo powiem nie milo i zaraz koniec. Wiem,ze mam ciezki charakter. tylko po co tak kłamac, po co udawac kogos kim sie niei jest kto staje sie bezwgledny. Czy ni mozna bylo powiedziec sluchaj dajmy sobei czas, tylko od razu mnei zegnac w tak ipodly sposob. A jak chcalam ,szukalam kontaktu poprzez inne osoby to odbierane bylo to tak jakbym co najmnej bylam najwiekszym wrogiem swiata ZE SOBIE NIE ZYCZA> Japrzepraszam,ale mi szkoda zycia na dasy i fochy, ja mysle jak 60 latka,nie chcialbym umrzec z nikim poklocona, ale ta sytuacja... zupelnie mnie rozbila. Nie jestem najlatwejsza, ale zawsze chc eodbrze umiem sie przyznac do błedu. Super,ze one są takei doskonale i wszystko moja wina. Trudno widocznie nie rozumiemnie potrafie budowac nic fajnego i wszystko pieprze. Tylko,ze teraz boje sie jakiegokolwiek zwiazku nawet z facetem bp mimo ,ze 28 lat nei mam zadnego sensownego i zaden mnei az tak nei odrzucil to zrywają" ze mna przyjaciele, a ból jest tak samo ogromny. Przyko mi,ze tak bardzo przywiązuje sie do ludzi, ze im az tak nie zalezy. Przykro mi, ze to ja zawsze wychodze na najgorsze bo staram sie rozumiec dwie strony. mnie nikt sie rozumiec nie stara. Wystarczylo usicsc po ochlonieciu i porzmwiac, ale to dotyczy tylko tych,którym zalezy,a nie którzy chca skupiac sie na urazonym,zasranym ego. Dlatego nigdy chyba nei dogadam sie juz w pelni z rowiesnikami, ludzie traca cas na takie podle traktowanie. Wiem,ze co daje to wraca ale tez dawalam i dobre i dlatego tak mnei to bardzo boli. Ni e opisze tego bo się po prostu nieda, mam uz chyba depresje przez to sa dni,ze jest ok ale potem przychodzi wielka smaotnosc. trudno, wszystko moja wina nic tylko sie powiesic.

Odnośnik do komentarza

I dziekuje Pani p Danusiu i wszystkim, którzy czytaja te długie wypociny i walcie szczerze, to nei ejst mile,ale przynajmniej wiem co jest grane, a nie unosze sie duma i powiem narazie. Kazda informacja zrotna jest cenna. Ja naprawde lubie ludzi i to nei ejst cos co robi celowo. Chcialabym isc na psychoterapie,bylam tylko na kilku spotkaniach bo nei mam funduszym a psycholog to ni to samo,on nei dotyka problemow az tak jak terapueta. Moze kiedys w koncu pojde i pozwoli mi to budowac normalne relacje, ale jest we mnei etraz jedynie lek ze znowu kogos strace. Bo przeciez jak wiadomo mam znikoma ilosc zalet.

Odnośnik do komentarza

~mimuminka
Hej nayala!
A może mogłabyś chodzić na takie spotkania organizowane przy kościołach (pisałaś, że wierzysz w Jezusa). Tam możesz porozmawiać, poznać nowych przyjaciół, wysłuchać problemów innych. Zauważyłam ostatnio, że w dużych miastach przy kościołach działają takie spotkania dla ludzi z problemami typu al-anon, dla ludzi z rodzin przemocowych (pisałaś coś o o jcu przemocowcu), nierzadko jak jest przemoc to i alkohol w rodzinie... Rozejrzyj się tam u siebie, czy gdzieś w pobliskiej miejscowości nie ma takich spotkań. To prawda, że ludziom nie ma co mówić za dużo.
Tak sobie myślę, że jakbyś miała się przed kim wygadać, czy to przed psychologiem, czy przed grupą, to przy znajomych nie mówiłabyś tyle;) A i czas może upłynąłby milej na robieniu jakichś przyjemnioejszych rzeczy i uśmiechu... bo ludzie głównie tego szukają, czasy są stresujące, ludzie zajęci sobą i swoimi problemami więc jak się z kimś spotykają to chcą czas spędzić przyjemnie. Większość taka jest a o prawdziwych przyjaciół w dzisiejszych czasach ciężko.. sama coś na ten temat wiem;( Tym bardziej, że moje oczekiwania co do przyjaźni są wysokie i jest mi ciężko czasami... i tak się nauczyłam, że czasem lepiej czas spędzić z samą sobą, tak jak chcę niż z kimś do kogo dostosowywać się bedę musiała i kto mnie nie akceptuje, przy kim tak naprawdę się użeram;)...

Dzięki, fajnie, że przeczytalas i dośiadczasz pdoobnie. Mi terapuetka pwiedziala,ze moze swoja zlosc przelwam na innych ta, która kieruje do ojca. Mozliwe natomast wobec justyny ja naprawde nei bylam jakas niemila nie pamietam strasznych spiec dlatego jest mi tak strasznie przykro... ktos kto niby jest wrazlwy tak bradzo krzywdzi... ja jej napisalam pol emaila o tym,ze mi na niej zalezy!!! czy czlowiekowi nei powinno byc milo? Czy nie ma prawa mnie zabolec i nie mm prawa tego mowic? Zaraz jako atak? To przewrazliwienie,ale na tel walsnej osoby chec pokazana,ze musi by ctak jak ona chce.

Odnośnik do komentarza

I MAM COS DLA NICH:D :D

Mantra dla Obrażonych (należy powtarzać na głos do ustąpienia objawów)

„Jestem takim ważnym indorem, że nie mogę pozwolić, aby ktoś postępował zgodnie ze swoją naturą, jeżeli mi się to nie podoba. Jestem takim ważnym indorem, że jeśli ktokolwiek powiedział albo postąpił inaczej, niż się spodziewałem – ukarzę go swoją obrazą. O tak, niech dostrzeże, jak ważna jest moja obraza, niech spadnie ona na niego jako kara za jego zachowanie. Przecież jestem ważnym, bardzo ważnym indorem!

Nie cenię swojego życia.
Do tego stopnia nie cenię swojego życia, że nie jest mi żal tracić jego bezcenne minuty na pielęgnowanie urazy. Zrezygnuję z minuty radości, z minuty zabawy, z minuty śmiechu i oddam te minuty kultywowaniu własnej frustracji. Jest mi obojętne, że z tych minut złożą się godziny, z godzin – dni, z dni – tygodnie, z tygodni – miesiące, a z miesięcy – lata. Nie jest mi żal spędzić lata swojego życia w stanie obrazy – przecież moje życie nie jest wcale cenne.

Nie potrafię spojrzeć na siebie z dystansem.
Do tego stopnia nie potrafię spojrzeć na siebie z boku, ze nigdy nie zobaczę swoich ściągniętych brwi, nadąsanych warg, swojego zbolałego oblicza. Nigdy nie ujrzę, jak bardzo jestem śmieszny w tym stanie i nigdy nie roześmieję się z powodu swojej nieadekwatności. Nigdy. Przecież nie potrafię spojrzeć na siebie z dystansu.

Jestem bardzo urazowy.
Jestem tak bardzo urazowy, że muszę przez cały czas strzec swojego terytorium i reagować obrażaniem się na każdego, kto na nie wkroczył. Powieszę sobie na czole tabliczkę: „Uwaga! Zły pies!” i niech no tylko ktoś spróbuje jej nie zauważyć! Otoczę swoją urazowość wysokim murem i będę miał gdzieś, że przez te mury nie widzę, co dzieje się na zewnątrz – przynajmniej moja urazowość będzie bezpieczna. Przecież jest mi tak bardzo droga.

Zależę od innych.
Tak bardzo zależę od innych, że nie przegapię ani jednego spojrzenia, ani jednego słowa, ani jednego gestu. Będę stale obserwować innych, będę oceniać każde ich zachowanie w stosunku do mnie i jeśli zdecyduję, że nie jest ono właściwe, to natychmiast pokażę im, w jakim stopniu nie mają racji! Obrażę się, by ukryć, jak bardzo jestem zależny od innych.

Jestem niewolnikiem.
Jestem niewolnikiem słów i zachowań innych ludzi. To od nich – moich panów – zależy mój nastrój, moje uczucia, moja samoświadomość. To nie ja – to oni są za to odpowiedzialni. To nie ja – to oni są winni temu, co się ze mną dzieje. To nie ja – to oni powinni coś zrobić, żebym poczuł się lepiej. Tak, lubię być marionetką – przecież jestem niewolnikiem innych.

Zrobię z muchy słonia.
Wezmę tę na wpół zdechłą muchę i zareaguję na nią swoją obrazą. Nie napiszę w pamiętniku, jak piękny jest świat – napiszę, jak podle mnie potraktowano. Nie powiem przyjaciołom, jak bardzo ich kocham – poświęcę cały wieczór na opowiadanie o tym, jak bardzo mnie sponiewierano. Będę musiał wpompować w muchę tyle swoich i cudzych sił, by uczynić z niej słonia. Przecież muchę można łatwo przepędzić, a słonia – nie. Dlatego nadymam muchy do rozmiarów słoni.

Jestem ubogi.
Jestem na tyle ubogi, że nie mogę znaleźć w sobie okruchów wielkoduszności – by wybaczyć, okruchów autoironii – by się roześmiać, okruchów szczodrości – by nie zauważyć, okruchów mądrości – by się nie przyczepić, okruchów miłości – by przyjąć z pokorą. Ja po prostu nie mam tych okruchów, przecież jestem bardzo, bardzo ograniczony i ubogi.

Jestem nieszczęśliwy.
Jestem tak bardzo nieszczęśliwy, ze słowa i uczynki innych ludzi stale dotykają mojego nieszczęścia. Przecież jestem bardzo ważnym indorem, ale nie cenię swojego życia, nie potrafię spojrzeć na siebie z dystansem i kocham nadymać muchy, jestem bardzo urazowy, zależny od innych oraz ubogi. Nie obrażajcie mnie, tylko mi współczujcie. Bo jestem bardzo nieszczęśliwy”. Osho

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...