Skocz do zawartości
Forum

porzucona na 4 dni przed slubem


Gość julka_jr

Rekomendowane odpowiedzi

Zostalam porzucona w ten poniedzialek w nocy a slub w sobote. Nie moge sobie z tym poradzic i w to uwierzyć. Jestesmy ze soba 2 lata i 7 mies mieszkamy razem prawie od poczatku, jestesmy dorosli ja mam 39 on 37 lat. Oswiadczyl mi sie po pol roku znajomosci. Bardzo go kocham i az sie poplakalam wtedy ze wzruszenia. Ja pochodze z innego miasta oddalonego o 350 km. Nie mam tu rodziny, znajomych niewielu. I tak z dnia na dzien sie mnie pozbywa bo jego mama mnie nie akceptuje od penego czasu (podobno za brak szacunku czemu zaprzeczam bo jest nadopiekuncza i chciala wszystko kontrolowac) i 2 znajomych. Zachowalam sie pare razy zle ale tylko slownie bo powiedzialam cos i od tego mnie nie lubia. Jestem juz na tyle stara ze sie tym tak bardzo nie przejmowalam. To ja dazylam do slubu i wyznaczylam dead line no i sie zaczelo. W usc zalatwione resteuracja tez a on ma watpliwosci i chce to przekladsc o rok. Dla mnie ambicjonalnie to porazka i sie nie zgadzam. No to na 4 dni przed on mi to robi. Ja wyje z rozpaczy a on mi daje czas na wyniesienie sie. Nie daje sobie rady uplynelo dopiero 30 godz a on zwial na dzialke i nie odbiera tel. Co ja mam poczac jak zyc jak moje zycie sie skonczylo. Staralismy sie o dziecko oboje go pragniemy, ja juz nie bede miala na nie szansy zaraz skoncze 40 i badania mowia swoje. On jest miloscia mego zycia a ja? Czyzby zolza? Jak mam nagle org zycie i co przeprowadzke?

Odnośnik do komentarza

Bardzo Ci współczuję jak kobieta -kobiecie,ale...spójrz na to spokojnie może z czasem to zrobisz.Masz szansę jeszcze ułożyć sobie życie z osobą która będzie pewna swoich uczuć.A co by było gdyby był z Tobą tylko z litości,albo odszedł za jakiś czas.Ból byłby wiekszy.Ja bym odeszła z głową jednak podniesioną i nie walczyłabym o takiego mężczyznę.Zacznij organizować swoje nowe życie.Dobre relacje z najbliższą rodziną partnera to łatwiejsze życie razem.Każdy konflikt psuje normalne ,szczęśliwe życie we dwoje.Czasem warto przemilczeć niż za dużo powiedzieć.Nie da się całkowicie oderwać korzeni od rodziny i układać własne scenariusze na życie.Wiem zaraz odezwą się osoby ,które rozwiązują problemy tylko walką i ich musi być na wierzchu.Jestem za spokojnym dogadywaniem się i rodzina powinna trzymać ze sobą kontakt bez tego życie wcale nie jest fajne.

Odnośnik do komentarza

Rozumiem, że pragnęłaś stabilizacji, ale wymuszanie ślubu nigdy nie ma sensu. Domyślam się, że Twój narzeczony nie odciął pępowiny, jeśli jak piszesz pozwalał matce na wtrącanie się w Wasze sprawy.
To trudna i irytująca sytuacja, ale żeby jakoś funkcjonować w takim układzie potrzeba ogromnej cierpliwości i dyplomacji.
Jak widać, nerwy Ci czasami puszczały, a on nie stawał po Twojej stronie?
Jeśli Twój facet w wieku 37 lat ciągle ma wątpliwości co do ożenku to nic z tym nie zrobisz, szkoda, że rozmyślił się "za 5 dwunasta".
"Dla mnie ambicjonalnie to porazka i sie nie zgadzam. No to na 4 dni przed on mi to robi. Ja wyje z rozpaczy a on mi daje czas na wyniesienie sie. "
Domyślam się co przeżywasz, ale, niestety, Twoje "nie zgadzam się" nic tu nie da, i jeszcze kazał Ci się wynosić?!
W tej chwili emocje biorą górę, on zapewne miota się między Twoimi oczekiwaniami, a negatywną opinią matki i znajomych.
Szkoda, że czekał tak długo z podjęciem decyzji.
Poczekaj jeszcze chwile, nie wyprowadzaj się, niech on ochłonie, może wróci i porozmawiacie spokojnie, na rychły ślub raczej nie liczyłabym i przestań go atakować telefonami i sms-ami.
Z tego co piszesz, w grę nie wchodzi już przełożenie ślubu, a po prostu zerwanie.
Musisz liczyć się jednak z wyprowadzką, nikogo nie zmusisz do miłości, a Twój narzeczony, mimo wieku wygląda na dość niedojrzałego faceta.
Jeśli kocha - wróci.

Odnośnik do komentarza

julka_jr, bardzo Ci współczuję sytuacji, w jakiej się znalazłaś, ale słusznie napisała jonka - do miłości nikogo nie zmusisz. Podejrzewam, że Twój partner żył ciągle między młotem a kowadłem. Z jednej strony matka, od której nie odciął pępowiny, a która Cię nie akceptowała, a z drugiej strony Ty, partnerka, której się oświadczył i z którą planował ślub. Szkoda, że w ostatniej chwili uległ zdaniu matki i znajomych i postanowił zerwać zaręczyny i odwołać ślub, co więcej - kazał Ci się wyprowadzić. Myślę, że płaczem, szantażem, prośbą ani groźbą nie przekonasz go do niczego. Zresztą, czy warto walczyć o niego w takich okolicznościach? Ochłoń, nie pisz do niego, nie dzwoń. Możliwe, że sam się odezwie. Jeśli jednak nie, odejdź z podniesioną głową. Możesz jeszcze ułożyć sobie szczęśliwe życie z kimś, kto Cię pokocha. Wiem, że teraz te słowa wydają Ci się tylko frazesem, ale uwierz, że to prawda. Pozdrawiam i mimo wszystko życzę powodzenia!

Odnośnik do komentarza

"To ja dazylam do slubu i wyznaczylam dead line no i sie zaczelo."

Deadline? Kobieto!, decyzja o małżeństwie to nie zakup roweru w promocji, lecz nieodwracalna w zasadzie przebudowa swojego życia. Twój partner nie był gotowy, Ty go poganiałaś, to masz za swoje. Miał wątpliwości a Ty, zamiast z nim je przepracować, pośpiesznie ciągniesz go "przed ołtarz", bo jeszcze się rozmyśli?
No to się rozmyślił.
No i dobrze, bo...

"Dla mnie ambicjonalnie to porazka i sie nie zgadzam."

Ambicjonalnie? Powiedziałaś "sprawdzam" i okazało się, że przelicytowałaś.
Twój niedoszły mąż podjął bardzo dobrą decyzję, jesteś niedojrzała. Nie chciałbym mieć żony, która wyszła za mnie po to, by sobie (komuś?) coś udowodnić, zaspokoić swoje ambicje. Takiej, która ma w szczegółach opracowany plan mojego życia na najbliższe 40 lat i na ambicję wchodzi jej fakt, że ja mogę mieć inny.

Odnośnik do komentarza
Gość zawsze szczery

@aff, w "realu" miałbyś u mnie normalnie butelkę szampana.

Dokładnie, jak napisał Przedmówca - masz tylko to, na co sobie sama zapracowałaś i nie mieszaj w to cudzej matki.

Znam kilka par, które tak odwoływały śluby - jedna na dwa dni przed, inne z większym wyprzedzeniem. Wszędzie przyczyna była taka sama - mężczyzna nie wytrzymywał presji i wycofywał się. Czy to nie dziwne dla kobiet? Mechanizm jest prosty - kobieta "ma swoje lata" i dostaje (jak to pięknie opisał Hipokrates) wścieklizny macicy, która "miota się po całym ciele w poszukiwaniu zapłodnienia". Taka kobieta wywiera silne naciski na ślub i w ogóle jest głucha na argumenty mężczyzny, a często też nie chce słuchać o tym, jak będzie wyglądać jego życie po ślubie. Liczy się tylko ona i jej niezaspokojone macierzyństwo. Mężczyzna natomiast macicy i jej wścieklizny rozrodczej nie ma i nie próbuje sobie jej nawet wyobrażać - bo po prostu go to przeraża i odpycha, powoduje u niego dyskomfort, frustrację i poczucie winy, że nie staje na wysokości wyśrubowanego przez kobietę zadania ("ambicjonalnie"), a często jeszcze podwyższa lęk przed ciążą i ojcostwem, czego kobieta też słuchać i omawiać nie chce (w znanym mi skrajnym przypadku pani wręcz oświadczyła, że jak już będzie dziecko to koniec z jego zainteresowaniami i przyjaciółmi, bo liczy się tylko zona i przychówek). W rezultacie mężczyzna ucieka gdzie pieprz rośnie, bo żaden zdrowy facet nie znosi nacisków, presji i prób manipulowania nim, nawet za cenę zaspokojenia wścieklizny macicy swojej bogdanki. Jeszcze bardziej do ucieczki pcha poczucie, ze będzie się jedynie dawcą plemnika, który po pomyślnej inseminacji będzie traktowany jak służący rozhisteryzowanej ciężarówki, a po porodzie wręcz zostanie wyrzucony do śmietnika i zdegradowany jedynie do roli konta bankowego/skarbonki/sponsora* (*niepotrzebne skreślić), któremu ciosa się nieustannie kołki na głowie - nie zaprzeczaj, mnóstwo naciskających kobiet tak to rozgrywa. Kobiety myślą, że mężczyzna jest głupi i dla kawałka darmowej pipy oraz wiktu i opierunku zrobi wszystko - to ogromny błąd i sama wpadłaś w tę pułapkę.
Czy już zakumałaś?

Osobiście uważam, ze jego matka nie miała z tym nic wspólnego. Cała sytuacja jest wynikiem presji z Twojej strony. Facet niemający wątpliwości co do decyzji o ślubie miałby gdzieś ujadanie nawet matki-wiedźmy i zrobiłby swoje. Widocznie ten miał swoje wątpliwości i zacytuję Przedmówcę: "Twój partner nie był gotowy, Ty go poganiałaś, to masz za swoje. Miał wątpliwości a Ty, zamiast z nim je przepracować, pośpiesznie ciągniesz go <<przed ołtarz>>, bo jeszcze się rozmyśli?
No to się rozmyślił."

Zresztą - forma tego waszego rozstania też daje sporo do myślenia - dwa niedojrzałe dzieciaki popsztykały się i jedno zabrało zabawki, każąc drugiemu iść sobie w cholerę. To jest piaskownica, a nie relacja dorosłych ludzi. I pięknie się ona wpisuje w liczne treści z Twojego wpisu.

Odnośnik do komentarza

Być może matka była nadopiekuńcza, być może nie okazałaś jej szacunku naleznego jednak starszej osobie, gdyż byłas skupiona na sobie. Ale być może matka wtrącała się tylko dlatego, że widziała, jakie z Ciebie ziółko i nie była obojętna na to, z kim ma związać się jej syn? Po lekturze Twojego opowiadania nie mam wątpliwości, że na jej miejscu zrobiłabyś piekło. Zastanów się nad tym.
Choć jestem kobietą, nie będę pisała, jak moje poprzedniczki, jaki to ten Twój wybranek jest niedojrzały, a Ty biedniutka. Moim zdaniem to Ty jesteś bardziej niedojrzała, a na dodatek roszczeniowa, a taka mieszanka nie wróży nigdy dobrze i dlatego życie przytarło Ci uszu. Wyciągnij z tego wnioski, byle właściwe.

Odnośnik do komentarza

Co za ciota nie facet i do tego rozpieszcznoy dzieciak. Mamusi jego się nie podobałaś ?
Po ślubie to Ty byłabyś ciągle między młotem a kowadłem. Oddał Ci przysługę. Facet nie wart Ciebie.
W pale się nie mieści. Facet z jajami wie czego chce i nie tchórzy 4 dni przed ślubem. Pewne wątpliwości są normalne przed ślubem, sam je miałem. To taka fala strachu przed całkowitą zmianą swojego życia która nadchodzi i odchodzi, normalnego faceta to nie powinno ruszyć i sam powinien się z tym uporać bez pomocy mamusi, ale prawdziwą decyzję podejmuje się wcześniej - w momencie zaręczyn.
Do tej pory facet powinien znać dobrze swoją wybrankę i jej środowisko, jeśli nie zna to na ch** się oświadcza ?

Miałem 25 lat jak się ożeniłem z dziewczyną, której też nie akceptowała moja matka. Moja przyszła żona też miała swoje wady, nawet nie tylko powiedziała ale zrobiła parę głupot w między czasie. Ale to nie powód żeby kogoś rzucać kogo się kocha. Był taki obiad rodzinny, podczas którego matka wyłożyła kawę na ławę. Pier***em pięścią w stół, powiedziałem jej że to nie ona się żeni tylko ja i że i tak to zrobię bo ją kocham, miała ponad 2 lata na odwiedzenie mnie od tego zamiaru jeśli chciała, nawet nie próbowała.
Ja jestem poważnym facetem i nie jestem wcale wyjątkiem, trafiłaś na wyjątkową ciotę, dużego bachora.
Przedmówczyni miała rację - wyjdź z tego z podniesionym czołem, nawet jeśli zrobiłaś coś czego żałujesz, to jeszcze nie powód żeby taki numer Tobie odwalać i ciężar gatunkowy tego co on zrobił jest dużo większy.
No chyba, że wycięłaś mu jednak jakiś gorszy numer i wstydzisz się przyznać tutaj, tego wiedzieć nie mogę, wybacz. Ale jeśli jest tak jak piszesz, to zostaw gówniarza w spokoju i zapomnij. Nie wart łez.

Odnośnik do komentarza

No tak dziekuje serdecznie za wszystkie wypowiedzi, niektore bardzo celne niektore nie. O dziecko staramy sie jakis czas i niestety moj wiek a wlasciwie moich jajnikow mowi, ze zbliza sie ich koniec. Oczywiscie, ze sie troche uspokoilam co nie znaczy, ze jest mi lepiej bo: on mowi caly czas ze mnie kocha i chce ze mna byc. Byc moze w paru kwestiach zawinilam ale nie we wszystkim. Czesc oskarzen jest niesluszna i nieprawdziwa bo o mamy akceptacje zabiegalam caly czas, pomagalam w przeprowadzce, malowaniu, pomagalam w szykowaniu swiąt i nie tylko. Cos jej sie zmienilo po moim awansie w pracy a wlasciwie podwyzkach i nagrodach podejrzewala ze to nie wynik mojej pracy lecz inny raczej podtekst. A ci 2 koledzy no coz cos tam palnelam ale kto tego czasem nie robi? No tak bywa, ze zart jest traktowany jako zlosliwosc!lub przytyk. A odnosnie slubu oczywscie nie odbyl sie ja wyjechalam na 9 dni do mamy. wylaczylam tel wiec nie dzwonilam do niego i nie pisalam, to dzwonil on i on pisal. Odezwalam sie po tygodniu i tak troche wylalam swoje zale, ze tak sie nie robi osobie ktora sie kocha. Widzialam sie z nim no i co spakowalam na razie walizke i wynajelam pokoj. Rozmowa po spotkaniu po tych 2tyg. to nie byla klotnia. Bylo mi po prostu bardzo smutno i przykro i stesknilam sie. Wysluchalam go!i jego zdania i ciagle!nie uwazam ze jesliama sie gniewa to nie jest powod bo jej przejdzie szybciej lub!wolniej ale przejdzie. Co do mojej dojrzalosci to jestem po kilku zwiazkach czasem traaumatycznych z ukrywana choroba paychiczna partnera. A jemu ppwiedzialam ze go oczywiscie kocham i dla nas i naszego zwiazku byloby najlepiej gdzies sie wyniesc. To nie ucieczka tylko alternatywa. A samej samej mi bardzo ciezko bo co innego planowalismy razem

Odnośnik do komentarza

Bardzo dobrze zrobiła dziewczyna. Facet chodzi dwa lata, mieszka jak z żoną i jeszcze nie wie czy się nadaje? Ja bym powiedziała, że wystarczająco długo czekala i miała rację, że naciskała. Kobieta nie ma całego życia na rodzenie dzieci. Taka jest prawdą. On z nią mieszkał i wykorzystywał przez pól roku. Zawsze trzeba od faceta wymagać.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...