Skocz do zawartości
Forum

Brak troski ze strony męża


Gość mezatkaa

Rekomendowane odpowiedzi

witam chciałabym prosić Was o pomoc poradę co dalej robicc. Otóż jestesmy małżeństwem 7 lat mamy dwoje dzieci w wieku 7 lat i rok mąż od początku pracuje w delegacji wraca na weekendy i wiem pewnie powiecie żebym się cieszyła że ma prace itp ale jest coraz gorzej on wcale nie dzwoni nie interesuje się co u mnie u dzieci nic go nie obchodzi ja zawsze pierwsza pisałam dzwoniłam ale wiecie jak to jest takie rozmawianie na siłe on oglądał film i pił piwko kiedy ja jakoś próbowałam z nim rozmawiać więc dałam sobie spokój nie będę się błaźnić iwymuszac tych rozmów. W domu jeśli ma wolną chwile np. w niedziele to cały dzień potrafi oglądać filmy na yt o maszynach rolniczych ciągnikach to jest jego pasją. Czuje sie dla niego ciężarem jakbym mu w czymś przeszkadzała, do mnie przychodzi tylko nocą gdy potrzebuje zbliżenia kiedy mu odmawiam to chodzi nafukany cały dzień już nic nie możemy porozmawiać ale wiele razy mówiłam mu że gdyby pomógł mi chociaż troszeczke przy dzieciach to ja bym nie była tak zmęczona i mieli byśmy więcej czasu wieczorem dla siebie.... druga kwestia to wspólne mieszkanie z jego rodzicami w jednym podwórku i nieuregulowane kwestie majątkowe.My wyremontowaliśmy a raczej przystosowaliśmy do warunków mieszkalnych budynek gospodarczy kiedyś teście mówili że nam odpiszą te gospodarke ale mimo co pracują ostro dalej i jeszcze bedą pracować bo są jeszcze w miare sił zresztą ja nie będe zarządzać ich majątkiem tylko bardzo bym chciała i sęk w tym że tylko ja chce własnie jakiejś autonomii prywatności choć małą działke dla nas żebyśmy mogli się odgrodzić mieć swoje podwórko. Teście to dobrzy ludzie ale są nadopiekuńczy mają wobec nas swoje plany jakie nie wie tego nikt bardzo denerwuje mnie to że nie możemy mieć np osobno zasadzonych ziemniaków itp tylko oni wszystkim rządzą kiedy co będzie robione a ja muszę wszystko rzucić i iść z nimi bo oni płacą za światło wodę ehh..... strasznie mnie to męczy że ja nie potrzebuje żeby ktoś za mnie decydował płacił nie jestem dzieckiem ale tak się tu czuje a mąż mnie niestety nie rozumie i nie zamierza nic z tym robić.... ja mam rodzine za granicą i kedyś wpadłam na pomysł żeby wyjechać tam do pracy i zarobić na jakieś mieszkanie mąż się nie zgadza na to twierdzi że ciągle mi nie pasuje i wogóle tylko marudze jestem tu uziemona na tej wsi zapyziałej w której nie ma nawet sklepu, ostatnio też było mi strasznie przykro że M zapomniał o moich urodzinach choć ja zawsze pamiętam kupuje tort i prezent a on jak zwykle i nawet nie przeprosił nie naprawił nic :( dobra koniec tych żali poradzcie coś bardzo proszęja tunie mam z kim porozmawiać a ciężko mi

Odnośnik do komentarza

Ja Ciebie rozumiem,ale sama nic nie zmienisz,mężowi ta sytuacja widać odpowiada,
teściowie pewnie kiedyś wam zapiszą,
jak odchowasz dzieci,idź do pracy ,poznasz nowych ludzi ,będziesz miała swoje pieniądze,inne samopoczucie,
teraz jesteś na łasce i niełasce męża i teściów i dlatego też psychicznie dobrze się nie czujesz.

Co do męża to nie ma na takich recepty:D
Jedynie rozmową na argumenty próbuj przekonywać do swoich racji,jeśli nie dociera ,to chyba pozostaje zaakceptować go takiego jakim jest;)

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

sama już nie wiem co mam myśleć, chodzę do psychologa już od listopada bo pojawiały się u mnie natrętne myśli względem dzieci mam nerwice i on o tym wie a jednak nie okazuje mi wsparcia i miłości a tego mi najbardziej brakuje....

Odnośnik do komentarza

mezatkaa, ka-wa dobrze radzi. Jeśli będziesz miała możliwość, idź do pracy, uniezależnij się finansowo trochę od męża, od teściów. Jeśli chodzi o męża, to rozmowa, rozmowa i jeszcze raz rozmowa, ale bez pretensji i oskarżycielskiego tonu. Odsyłam do artykułu: Porozumienie bez przemocy. Napisałaś, że mogłaś wyjechać do rodziny za granicę, by zarobić trochę pieniędzy, ale mąż się nie zgodził. Zauważ, że masz teściów blisko, mogliby pomóc przy dzieciach. Zdaję sobie sprawę, że wyjazd za granicę na dłuższy czas to poważna decyzja, ale u Was brakuje rozmowy, konfrontacji argumentów. Mąż zabronił i już. A gdzie miejsce na Twoje zdanie, na Twoje potrzeby? Rola męża zdaje się u Was ograniczać do zarabiania pieniędzy. Ty masz wychowywać dzieci i spełniać w nocy małżeński obowiązek, bo jeśli odmówisz to jest foch. Negocjujcie zasady w swoim związku. Chyba, że od początku wiedziałaś, że mąż jest zwolennikiem tradycyjnego modelu rodziny - wówczas trudno Ci będzie przekonać go do swoich przekonań. Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza

A dlaczego mielibyśmy Tobie napisać że powinnaś się cieszyć, skoro się nie cieszysz, i w dodatku
masz poważne powody ku temu? To było by zwykłe tłamszenie Ciebie. Zdarza się że niektórzy tak robią by pokazać innym "gdzie ich miejsce", kierowani przeróżnymi niszczącymi schematami, stereotypami(np patriarchalnymi), ale nikt nie każe nam za tym podążać. Chodzi o to żebyś była szczęśliwa, a ta sytuacja którą masz teraz Ci szczęścia nie daje, więc należy to zmienić. Masz na to dużą szansę(jeśli tylko nie masz w tej chwili jakiś ekstremalnych problemów), to nic tylko się za to zabrać, po to tu jesteśmy żeby w tym pomóc, (a nie Ci to utrudniać, i tylko dodatkowo Cię tym niszczyć). Twój mąż jak na razie nie wykazuje oznak zainteresowania Tobą, Twoimi potrzebami, uczuciami, związkiem, dziećmi, wygląda to tak jakby mu na tym nie zależało, tylko robił to co dla niego wygodne i był z Tobą dla darmowego seksu i tyle. Jak przyjeżdża tylko na weekendy, to tym bardziej powinno mu zależeć na nadrobieniu pozostałego czasu, powinien też wtedy dzielić z Tobą wszystkie obowiązki domowe, możesz od tego zacząć próbę zaangażowania go w związek. To mogło by sporo pomóc, ale z tego co piszesz to nie wiadomo czy cokolwiek będzie chciał zmieniać i czy jakiekolwiek rozmowy pomogą, możesz w takim wypadku zaproponować mu terapię, ale ona też może pomóc tylko wtedy, gdy obie strony naprawdę będą chciały uzdrowić związek.
Powinnaś się o siebie troszczyć, a Ty zupełnie samą siebie zatraciłaś podporządkowując się temu co chce partner, który najwyraźniej się z Tobą nie liczy. Ty masz dawać wszystko, a nie brać praktycznie nic-chore. Nic dziwnego że jesteś nieszczęśliwa i masz problemy psychiczne. Ulecz źródło problemu, wyeliminuj to co Cię unieszczęśliwia, a wreszcie odzyskasz radość życia, nabierze ono smaku i już żaden psycholog nie będzie Ci już potrzebny. Otrząśnij się z tego całego marazmu, nie gódź się dłużej na taki stan rzeczy i weź sprawy w swoje ręce. Nie pozwalaj decydować nikomu za Ciebie, szczególnie w najważniejszych dla Ciebie sprawach. Chcesz być szczęśliwa, to układaj sobie życie tak jak chcesz by wyglądało, a nie tak żeby nikt się nie przyczepił(wszystko jedno czy mąż, teściowie, sąsiedzi czy ktoś z nas) bo będziesz się kręcić w kółko, wracać ciągle do punktu wyjścia, i się tym pogrążać.
Chcesz niezależności i prywatności-to zupełnie naturalne, chcesz tego wyjazdu-również, w takim razie po prostu to zrób, sama o tym zdecyduj, a nie że mąż się nie zgadza i już, czyli "nie bo nie". Tym bardziej że wygląda to na bardzo dobry pomysł, szkoda było by rezygnować z niego z błahych/bezsensownych powodów. Mówienie o "podejmowaniu decyzji razem" może być tu tylko pustym sloganem ściągającym Cię w dół, zatrzymującym Cię w miejscu, tym bardziej że do tej pory to i tak u Was nie występowało, tylko wszystko było tak jak mąż chce, ewentualnie teściowie. Jeśli miałabyś postępować wbrew sobie aby tylko on się nie obraził, to po co by Ci był z nim związek, wychodzi na to że po to, żeby Cię odciągał od szczęścia, czyli wpływał na Twoje życie dokładnie odwrotnie niż powinien.

Odnośnik do komentarza

Jeszcze przesyłam dwa filmiki żeby na tych przykładach lepiej Ci zobrazować, o jaką zmianę Twojego podejścia do życia, do samej siebie mi chodzi, choć w sumie myślę że z każdego filmiku tej pani można wiele wynieść, szczególnie ludzie w podobnych sytuacjach do Ciebie. Moim zdaniem jest niesamowita, co ciekawe jest też psychologiem. :)




Odnośnik do komentarza

~mezatkaa Chyba doszłaś do ściany . Jeśli nie zmienisz czegoś w swoim życiu, zostaniesz na długie lata w tej wsi, zdana na łaskę męża i teściów.
Nie licz, że w przyszłości zapiszą cokolwiek Wam, zapiszą swojemu synowi, a Ty nie będziesz miała żadnego prawa do jego majątku.
Po wielu latach pracy dla rodziny, zostaniesz z niczym.
Nie wierzę też, że mąż, który jest gościem w domu zechce chodzić na terapię, na pewno nie. Na wsi to ciągle coś nie do zaakceptowania.
Owszem, powinnaś z nim rozmawiać, spokojnie, bez wyrzucania mu jego win, tylko czy on chce rozmawiać, czy chce Cię słuchać?
Tak jak inni, uważam, że powinnaś się usamodzielnić, choć w Twojej sytuacji, nie jest to takie proste.
- masz roczne dziecko
-teściowie pracują na roli, więc na ich pomoc przy dzieciach raczej liczyć nie możesz
- mieszkasz w małej wiosce, domyślam się, że o pracę niełatwo, czy dysponujesz samochodem?
- mogłabyś ewentualnie poszukać pracy oraz opiekunki do młodszego dziecka, tylko ile wtedy zostanie Ci z pensji?
Uważam, że to ostatni moment, żebyś jednak na jakiś czas wyjechała z dziećmi do swojej rodziny.
Twoje starsze dziecko od września pewnie pójdzie do szkoły, więc tymczasem niewiele straci. Przy młodszym może pomoże Ci rodzina.
Mogłabyś przez ten czas trochę popracować, a przede wszystkim zastanowić się co dalej.
Jeśli nie odważysz się na ten krok, zostaniesz na tej zapyziałej wiosce i prędzej, czy później będziesz żałować.

Odnośnik do komentarza

Możesz odejść, a możesz też się przystosować.
Niby masz wybór, ale obie opcje są trudne do realizacji.
Jeśli zdecydujesz się zostać, to powinnaś mieć kawałek własnego życia.
Masz jakieś zainteresowania? Jeśli tak, to postaraj się je realizować. Ludzie coś tam wymyślają i zarabiają na tych swoich pomysłach, dzięki internetowi.
/ktoś tam upiekł muflinki i ma obecnie mnóstwo zamówień, ktoś zaczął szyć ubranka dla psów, ktoś jakieś torebki itd../

Jeśli lubisz pracę na roli, to bez sensu jest sadzenie ziemniaków, jeśli jest tam cały zagon. Ale może dadzą ci kawałek ziemi, jeśli będziesz sadziła to, czego tam brakuje. Może jakieś owoce, może warzywa. A może parę kur czy kaczek zaczniesz hodować?
Mówiąc o tym, że dzieciom tego brakuje, masz szansę wynegocjować kawałek terenu dla siebie.
Robisz błąd mówiąc, że ma ci pomagać przy dzieciach.
Mów, że powinien zająć się dziećmi, pobawić się z nimi, bo one tego potrzebują i oczekują tego. To jest potrzebne dla ich rozwoju.
On ma się nimi zająć dla dzieci, nie dla ciebie.

Odmowa seksu, bo jesteś zmęczona. Też błąd. Seks wzmacnia więzi, cementuje rodzinę, o ile jest to przyjemność dla obu stron. Jak chcesz poprawić wasze relacje, to nie marudź, nie narzekaj, tylko stwórz taką sytuację, w której i ty będziesz zadowolona.
Po latach trudno będzie, ale może jakaś miła muzyczka, świece, smaczna kolacyjka , pozwolą na rozładowanie sytuacji stresowej i stworzą miłą atmosferę?
A może całą rodzinę pojedziecie gdzieś ? Do kina, na pizzę, lub po prostu na spacer?
Na razie to sytuacja jest taka, że mąż wraca z pracy, po rozłące, a w domu są pretensje i ponura żona.
Jeśli chcesz by było lepiej, to i ty musisz się postarać coś zmienić.
Czyli
Stworzyć sobie własny światek, w którym będziesz mogła się realizować.
Nie czekać aż mąż ci upiększy życie, od ciebie też wiele zależy.

Czuję, że się w tym związku dusisz, ale to najpierw ty musisz pokochać siebie, czuć zadowolenie z siebie, ze swoich działań, nie czekać biernie.

Odnośnik do komentarza

Dziękuje za wszystkie odpowiedzi i za zainteresowanie moim postem jest wiele prawdy w tym co piszecie. Teście nie chcą mi pilnowac dzieci to jest prawda choć dzieckiem swojej córki opiekują się ciągle by ta mogła pracować, na moją mamę nie mam co liczyć ona tylko dzwoni żeby mi się wyżalić jakie to ma niedobre dzieci że jej nie pomagamy finansowo i w ogóle mój ojciec to alkoholik a ona jest toksyczną matką... :( nie mam od niej żadnego wsparcia wręcz mi zazdrości że jest mi lepiej taka jest niestety prawda, w dzieciństwie spotkało mnie wiele krzywd w tym molestowanie dlatego uczęszczam na terapię do psychologa a do tego teraz dochodzą te problemy dnia codziennego. Starszy synek od urodzenia jest alergikiem pokarmowym a do tego ma astme i alergie wziewną również na szczęście młodszy jest zdrowy zupełnie i z tego się bardzo ciesze. Mam prawo jazdy i to chyba moje największe osiągnięcie odkąd tu jestem.. nie mam pojęcia od czego zacząć jak coś zmienić najbardziej właśnie brakuje mi tegp wsparcia ze strony męża być może on mnie już nie kocha czuję się tu jak nikt oni się wspierają wszyscy tutaj a ja ciągle sama z dziećmi nie powiem bo są dobrzy i uczynni ale robią swoje z uśmiechem na twarzy i tak się tu udaje że wszystko ok

Odnośnik do komentarza

~unna

Robisz błąd mówiąc, że ma ci pomagać przy dzieciach.
Mów, że powinien zająć się dziećmi, pobawić się z nimi, bo one tego potrzebują i oczekują tego. To jest potrzebne dla ich rozwoju.
On ma się nimi zająć dla dzieci, nie dla ciebie.

Zacznij zmieniać swoje życie małymi krokami. Rewolucja może nie wyjść Ci na dobre.
Np. jak powyżej w kwestii opieki nad dziećmi, lub w przypadku braku życzeń urodzinowych.
Miałaś prawo upomnieć się o nie, spokojnie, nie ukrywając żalu, mało tego miałaś prawo oczekiwać prezentu, choćby skromnego, a przede wszystkim bukietu kwiatów.
Może Twój mąż tak bardzo osiadł na laurach, że uważa, że nie musi się już starać.
W kwestii Twojego wyjazdu za granicę, nie wiem, czy brałaś pod uwagę wyjazd z dziećmi, jeśli nie... to faktycznie dużo ryzykowałabyś zostawiając roczne dziecko nawet na 1 czy 2 miesiące.
Zacznij rozglądać się za pracą, jeśli nie w tej chwili to za jakiś czas, gdy młodszy synek podrośnie.
Pamiętaj, musisz pracować za konkretną płacę, bo siedząc w domu w którym nic nie jest Twoje, możesz nie doczekać się docenienia swojego wkładu pracy, za którą nikt Ci nie płaci.
A z mężem rozmawiaj, tak jak radziła pani psycholog, spokojnie, bez ataku na niego i...uśmiechnij się.

Odnośnik do komentarza

To bardzo dużo przeszłaś, nic dziwnego że trudno Ci o siebie zawalczyć. Ale trzeba w końcu, z pomocą psychologa powinno być łatwiej.
Jeśli ta rodzina którą masz za granicą to są Twoi rodzice, to z tego co piszesz ciężko na nich liczyć i wyjazd tam byłby ryzykowny. Ale jeśli chodzi o inne osoby z rodziny, z którymi Twoje relacje są w porządku, to nie ma się czego obawiać według mnie, i w takim wypadku nie warto z tego rezygnować.

Odnośnik do komentarza

Dwoje dzieci, jedno ma rok, drugie idzie do szkoły... Ja nie bardzo widzę możliwości wyjazdu i pracy za granicą.
Porzucić dzieci? Co z nimi? Kto się nimi zajmie?
Zabrać ze sobą? Co z nimi tam zrobić? Jak pracować? I czy ojciec ich się zgodzi?
Nadal ci radzę, skup się na tym, by uczynić twoje obecna życie znośnym.
Siostra męża pracuje zawodowo, może i ty podejmiesz jakąś pracę, a wtedy teściowie zajmą się i twoimi dziećmi?
Skoro ty siedzisz w domu, to nie ma konieczności zajmowania się twoimi dziećmi. A im może być zwyczajnie ciężko. Praca na gospodarstwie, plus małe dzieci, to duży wysiłek.

Odnośnik do komentarza
Gość cytrynowa babeczka

[quote="~unna"]Dwoje dzieci, jedno ma rok, drugie idzie do szkoły... Ja nie bardzo widzę możliwości wyjazdu i pracy za granicą.
Porzucić dzieci? Co z nimi? Kto się nimi zajmie?
Zabrać ze sobą? Co z nimi tam zrobić? Jak pracować? I czy ojciec ich się zgodzi?
Nadal ci radzę, skup się na tym, by uczynić twoje obecna życie znośnym.
Siostra męża pracuje zawodowo, może i ty podejmiesz jakąś pracę, a wtedy teściowie zajmą się i twoimi dziećmi?
Skoro ty siedzisz w domu, to nie ma konieczności zajmowania się twoimi dziećmi. A im może być zwyczajnie ciężko. Praca na gospodarstwie, plus małe dzieci, to duży wysiłek.[/ quote]

Zgadzam się z unną.

Problem eurosierot jest coraz bardziej dotkliwy.
Poza tym,chcąc zarobic na mieszkanie ,potrzeba lat...W tym czasie zazwyczaj pojawiają sie nowi partnerzy z jednej bądż z obu stron...
Jeśli macie wyjechac to razem.No chyba że nie zależy Ci ani na szczęsciu dzieci ani na małżeństwie...

Odnośnik do komentarza
Gość mezatkaa

moje drogie Panie właśnie sęk w tym że ja nie siedzę w domu mamy z mężem pół hektara truskawek, które trzeba oplewić i zadbac o nie to nasze dodatkowe pieniądze, oczywiście te truskawki rosną na ziemi teściów... ostatnio przywiozlam sobie na tydzień siostre cioteczną która mi pomogła przy dziecku więc ja mogłam zająć się pieleniem ale już więcej nie może przyjechać i teraz nie wiem co mam zrobić? na teściową nie mam co liczyć nie lubie tej kobiety swojej córce pilnowała dziecka przez 3 lata zastępowała jej matke pomimo tego że mieli o wiele więcej pracy dosłownie się zacharowywali ale nam nie pomaga chociaż widzi ile jest pracy i jak mi ciężko, w ogóle mój mąż ma 3 młodsze siostry z czego 2 są mężatkami a jedna studiuje teściowie traktują je jak księżniczki, zrobili im wesela, są w stanie wziąć jednej kredyt na mieszkanie a my na wszystko sami musimy zapracować a najgorsze jest to że nie możemy się od nich odizolować bo mają jakieś swoje plany na temat tej ziemi tutaj, my z mężem nie chcemy całej tej gospodarki tylko kawałek działki swojej i tyle, chcemy trochę prywatności moja teściowa jest nadgorliwą osobą ostatnio prosiłam żeby mi kupiła pampersy po drodze a ona jeszcze mi dokupiła chusteczki pielęgnacyjne i deserki dla dziecka pytam więc po co skoro prosiłam tylko o pampersy oczywiście potem muszę jej oddać za wszystko pieniązki ale ona już taka jest żeby tylko dla jej córeczek starczyło to będzie ok a nie obchodzi jej to że my nie mamy pieniędzy ostanio nawet rozmawiałam z mężem że jego rodzice chyba mają mnie za nic że jak bym miała ja swoich rodziców którzy by mi pomogli byli bardziej zamożniejsi to i oni by mnie traktowali inaczej i wiecie co on mi przyznał racje nawet między nami jest lepiej bardzo kocham męża i wiem że on mnie też tyle że nie mamy gdzie odejśc stąd za dużo pieniędzy wpakowaliśmy w to mieszkanie a mój mąż nie potrafi dogadać się ze swoimi rodzicami bo co by nie zrobił to jest źle jak tylko poprosi ojców o pomoc to jest wielkie ALE..... że jak to wy nie macie pieniędzy i jakieś głupie wykłady to tak wygląda jakby jego własny ojciec go nie lubił :( mój mąż jutro jedzie znów na tydzień a ja już dostaje jakiejś nerwicy nie chce tu zostawać z jego rodziną czuje się tu jak piąte koło u wozu bez niego...teraz jeszcze do teściów sprowadziła się jego siostra z dzieckiem i powiem wam że to jest jakaś paranoja bo ona nie będzie mieszkała i nic robiła u swojego męża dopóki jej teściowa ziemi nie przepisze a u nas jest jak jest i porządku teście nie potrafią zrobić ale córcie swoją wspierają z wszystkich sił i teraz zrobiłam sobie mały ogródek z warzywami piaskownice dla dziecka ale każdy sobie wchodzi jak do siebie dziecko szwagierki biega mi po warzywach robi sobie co chce ale ciiiiii..... jak to mówi teściowa jesteśy rodziną i musimy się wspierac i szanować :/ przepraszam że tak chaotycznie napisałam ale potrzebowałam się wygadać dziękuje jeszcze raz za odpowiedzi a jeśli chodzi o wyjazd za granicę to proponowała mi go moja siostra cioteczna która tam mieszka ale nic z tego raczej nie wyjdzie zbyt wiele zmian dziecku bym zafundowała starszemu....a nigdy w życiu bym ich nie zostawiła samych

Odnośnik do komentarza

Najpierw myślałam, że mogłabyś wyjechać z młodszym dzieckiem, bo starsze niedługo zaczyna tu szkołę(choć w sumie tam też by mogło zacząć, jakby się postarać), i mąż by został z nim w takim wypadku. Są związki w rozjazdach, również z dziećmi, i sobie całkiem dobrze radzą, odwiedzają się też co jakiś czas, choć wiadomo że tęsknota czasem daje się mocno we znaki.
Ale teraz widzę z Twojego ostatniego posta, że ani Ty ani mąż nie czujecie się tutaj "w swojej roli" i "na swoim miejscu", tak naprawdę osobami którym naprawdę zależy na tym żebyście tu byli i tą ziemią się zajmowali są teściowie, ale przecież tu chodzi o Wasze życie, a nie życie teściów. Jak Wam to nie odpowiada, nic tak naprawdę Was tutaj nie trzyma, to po co tu na siłę tkwić? Zamiast się męczyć i denerwować, możecie wszyscy we czwórkę wyjechać, odetchniecie wreszcie i jeszcze pewnie znacznie lepsze perspektywy się przed Wami otworzą, jak masz tam życzliwą Ci osobę z rodziny, to tym bardziej większe szanse że tylko to na dobre wyjdzie. A nie chodzi o to żeby żyć według cudzych planów i "jakoś to znosić", tylko w zgodzie ze sobą, i być w pełni z tego życia zadowolonym.

Odnośnik do komentarza
Gość mezatkaa

tak ja wiem że najlepiej by było stąd się wyprowadzić i już dłużej tego nie wytrzymam dlatego muszę porozmawiać z mężem bo on stąd nie chce odejść chociaż w sumie to przecież i tak cały tydzień jest w delegacji tylko na weekend wraca a ja jestem tu z dziećmi sama i dlatego nie rozumie mojego męża pod tym względem, wiele rzeczy się zmieniło już z jego strony on tez zauważa że mieszkanie w jednym podwórku z jego rodziną wpływa na nasze małżeństwo mam nadzieje,że dotrze do niego również to że nie ma tu dla nas miejsca....

Odnośnik do komentarza

Wydaje mi się,że już pisałaś wcześniej,ale to nieważne...,
wg mnie, to mąż powinien powiedzieć rodzicom,że albo zapiszą wam działkę na której będziecie mogli się sami rządzić ,albo wyjeżdżacie i być konsekwentnym,
przy czym wcześniej musicie uzgodnić plan awaryjny,
mam tylko wątpliwości ,czy on na to pójdzie,bo nie jest w stanie do końca Ciebie zrozumieć,odnoszę wrażenie ,że niby się z Tobą zgadza,dla złagodzenia sprawy,ale myśli inaczej.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Wydaje mi się, że to co mogłabyś zrobić w tej chwili, to zacząć intensywnie poszukiwać pracy w jakiś pobliskich miastach. Myślę, że na wsi gdzie mieszkasz znalazłabyś opiekunkę do młodszego dziecka za kwotę na pewno niższą, niżbyś musiała dać w mieście i na pewno ktoś chętnie sobie dorobi.
Wyrwiesz się trochę z tej wsi, poznasz nowych ludzi, no i będziesz miała jakieś pieniądze.
Gdy Twoje starsze dziecko pójdzie do szkoły, to może dziadkowie, przynajmniej go zaprowadzą i odbiorą.
Zacznij działać i coś zmieniać w swoim życiu.
Nie czekaj na decyzję męża, bo jemu jak widać dobrze jest, jak jest.
On może też obawiać się, że gdybyście zdecydowali się na wyprowadzkę, to rodzice mogą mu nie przepisać w przyszłości gospodarki, a może on jednak na to liczy.

Odnośnik do komentarza
Gość mezatkaa

Witam ponownie. Ja już sama nie wiem na co liczy mój mąż tak ciężko mi się z nim porozumieć... jestem pod ścianą... wyjeżdża na cały tydzień a ode mnie oczekuje że zajmę się pieleniem truskawek i opieką nad dziećmi...jeszcze teraz młodszy ząbkuje koszmar po prostu to nierealne jest dla mnie. Cały tydzień czekam na niego a gdy wróci to słyszę tylko że powinien juz byc obiad że powinno już byc uprane i czemu jeszcze na pole nie ide....a dzieci? przecież muszę się nimi najpierw zająć.. jeśli chodzi o prace to nie będzie nas stać na wynajęcie opiekunki bo praktycznie nic by mi nie zostało z pensji do miasta mam 25km więc paliwo i pensja dla niani i po mojej wypłacie. Jak narazie staram się dorabiać rozprowadzając kosmetyki chociaż tyle mam dla siebie jakiś grosz drobny ale zawsze coś. Sama jestem sobie winna chciałam wyrwac się z patologicznego domu bo w takim domu jedyną ambicją jest wyrwać się i isć w świat dopiero później człowiek widzi że nauka jest ważna i matura później rodzą się ambicje człowiek chce się dowartościować coś osiągnąć a nie tylko dzieci i dom i łaska męża. Czuje się jak w klatce jak by ktoś zarzucił na mnie siatkę to co teraz robię kłóci się we mnie cały czas, myśle żeby zapisać się do szkoły zaocznie i zrobić mature żeby zacząć spełniać swoje marzenia tylko jeszcze troszkę poczekam niech młodszy synek podrośnie jeszcze rok chociaż. Mój mąż nie wiem nawet czy tęskni za nami nie potrafi okazywac uczuć odkąd urodził sie starszy syn wydaję mi się że jego też to wszystko przerasta i ucieka a kiedy jest w domu to tak jakby go nie było bo każdą wolną chwile spędza przed laptopem i filmikami na yt już nawet nie wiem ile razy próbowałam z nim rozmawiać prosiłam żeby zajął się dziećmi ale on to wszystko robi z taką złością kiedy go o to prosze to chyba nie jest normalne prawda? Ciągle muszę sobie z wszystkim radzić sama :( chciałabym żeby mnie ktoś przytulił i powiedział że wszystko będzie dobrze żebym się nie martwiła że się wszystko ułoży ale niestety tak nie jest a mi tak brakuje miłości i wsparcia czy to tak dużo?

Odnośnik do komentarza

Oczywiście, że to nie jest normalne. Też wymyślił z tymi truskawkami, sam się upiera żeby tu mieszkać to z jakiej racji sam nie idzie ich pielić i jeszcze Ciebie gania, załamka. A Ty też źle robisz że pozwalasz siebie traktować jak służącą. Jednak wygląda na to że wcale nie jest tak optymistycznie jak to opisałaś w swoim przedostatnim poście, więc w takim razie odwołuję to co napisałam w odpowiedzi na niego(czyli swój ostatni post), i podtrzymuję to co napisałam wcześniej w odpowiedzi na Twoje wcześniejsze posty, najwyraźniej bardziej wiarygodne. I proszę Cię nie staraj się już więcej lukrować(żeby było "miło", czy nie wiem po co)tylko mów szczerze jak dokładnie jest.
Mąż zachowuje się jak obcy facet, a wpada w złość gdy oczekujesz zachowania jak u męża i ojca, to w ogóle nie jest normalne.
W takim razie Jonka ma rację, nie ma co specjalnie oglądać się na niego planując swoją przyszłość. Jak Ci pasuje wyjazd, czy to za granicę, czy do innego miasta, jeśli tylko masz taką możliwość i czujesz że pozwoli Ci to wreszcie nabrać wiatru w żagle, odetchniesz w końcu pełną piersią i Twoje życie zacznie rozkwitać, to nie ma nad czym się dalej zastanawiać, dzieci możesz zabrać ze sobą. Jeśli małżeństwo się przez to rozpadnie to z tego co tu pisze same plusy z tego wynikną, a może on pod wpływem takiego kopniaka się ogarnie w końcu, i zacznie mu zależeć, jak zobaczy, że możesz bez niego żyć.

~mezatkaa
Sama jestem sobie winna chciałam wyrwac się z patologicznego domu bo w takim domu jedyną ambicją jest wyrwać się i isć w świat dopiero później człowiek widzi że nauka jest ważna i matura później rodzą się ambicje człowiek chce się dowartościować coś osiągnąć a nie tylko dzieci i dom i łaska męża.

To stąd widać że pewnie cała ta decyzja o wejściu w związek nie była zbyt świadoma i przemyślana, ale to też nie jest powód do ciągłego rozpamiętywania a tym bardziej jakiegoś zupełnie chorego "karania" za to dożywociem w nieszczęśliwym związku("masz to co chciałaś" itp), tylko do wyciągnięcia wniosków na przyszłość. Tym bardziej że z tego co opisujesz odnośnie swojego patologicznego domu rodzinnego ta nieprzemyślana decyzja to przede wszystkim "zasługa" Twoich rodziców, a już na nie było w tym Twojej złej woli, egoizmu czy nieczystych intencji, niczym sobie na bycie nieszczęśliwą nie zasłużyłaś.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...