Skocz do zawartości
Forum

Nie poradzę sobie sama.


Rekomendowane odpowiedzi

Mam 20 lat. Moja rodzina nigdy nie była duża- ojciec (mieszkający we Włoszech), mama babcia i ja, mieszkałyśmy razem. Ojciec zupełnie się od nas odciął jak byłam w podstawówce. Przestał przysyłać alimenty, moja mama ciężko pracowała, żeby utrzymać naszą trójkę. Straciła pracę, zaczęła pić. Wtedy zaczęły się codzienne kłótnie, wyzywanie, ja równałam z błotem moją mamę, a ona mnie. Babcia, też niesamowicie skrzywdzona przez los, po rozwodzie i po amputacji nogi tylko milczała, myślę, że się bała. Kiedy byłam w liceum, mama też wyjechała do Włoch w poszukiwaniu pracy zostawiając mnie pod "opieką" niepełnosprawnej babci. Przez całe życie nigdy nie zaznałam spokoju, ciepła rodziny, wsparcia rodziców. Zawsze towarzyszyły mi kłótnie i pretensje. Teraz nie umiem normalnie funkcjonować. Wszystkie moje związki kończyły się niepowodzeniem. Dwa lata temu poznałam wyjątkowego chłopaka. Na samym początku opowiedziałam mu o sytuacji w której jestem, o patologii w której zawsze żyłam, chciałam żeby miał świadomość, że to nie będzie łatwe, że jeśli ma go to przerosnąć, niech lepiej w ogóle nie zaczyna i mnie nie rani. Zaakceptował to. Pomagał mi ze wszystkimi problemami, wydawało mi się, że rozumie jak się czuję. Nie jest zbyt wrażliwą osobą, ale kiedy pierwszy raz powiedziałam, że chciałabym mieć mamę i tatę, rozpłakał się. Był to związek na odległość, ale mimo braku czasu dla siebie, zawsze kiedy była taka potrzeba, przyjeżdżał. Wtedy pierwszy raz czułam się kochana i ważna, czułam, że mam rodzinę. Byłam szczęśliwa, pierwszy raz w życiu miałam przed sobą realną perspektywę założenia szczęśliwej, normalnej rodziny i stworzenie ciepłego domu o którym zawsze marzyłam. Po pewnym czasie zaczęliśmy się kłócić, często wyraźnie z mojej winy. Zaczęły odzywać się nawyki z przeszłości, czepianie się i agresja. Nawet kiedy było perfekcyjnie spokojnie. Nie mogłam znaleźć logicznego wytłumaczenia swojego zachowania, nie wiedziałam dlaczego się denerwowałam. Chociaż tak bardzo mi zależało, zawsze potrafiłam wymyślić kolejny problem. Po pewnym czasie ze sprzeczek zaczęły wyrastać prawdziwe awantury, z wyzwiskami, z bardzo krzywdzącymi słowami i niejednokrotnie z szarpaninami. Nie potrafię wytłumaczyć jak to działało, ale było albo cudownie, albo jak w piekle. W międzyczasie zmarła moja babcia- on został moją jedyną rodziną, przeprowadziłam się do niego. Od bardzo długiego czasu uświadamiał mi że już nie chce ze mną być, że ma dość kłótni. Nie chciałam tego słyszeć. Nie mogłam nawet myśleć o tym, że zostanę sama. Tak bardzo, że wmówiłam sobie że on kłamie i że tak naprawdę mnie kocha. Działało. Zmusiłam go, żeby udawał. Wmawiałam nam, że tym razem już się nie pokłócimy, że „od teraz” będzie dobrze. Kolejny i kolejny raz. Przestało działać. Bywało strasznie, wielokrotnie myślałam, że nie może być gorzej, że nie mogę się już gorzej czuć, a jednak. Nigdy nie było tak źle. Znowu zostałam zostawiona sama. Siedzę teraz i nawet nie wiem do kogo odezwać się w tej sprawie, nie wiem z kim porozmawiać. Tak bardzo potrzebuję kogoś bliskiego. Nie mam przyjaciół. Miałam kilka wartościowych znajomości w życiu, ale te wszystkie osoby też ze mnie zrezygnowały. Nie czuję nadziei, że coś miałoby się polepszyć. Jestem przekonana, że każda próba założenia rodziny będzie kończyła się tak samo- ile ma się na to szans? Boję się. Dawne myśli o samobójstwie wróciły tak silne jak nigdy wcześniej. Silne do tego stopnia, że tydzień temu próbowałam je popełnić. Mam dużo silnych leków po babci. Wypiłam trochę alkoholu i zaczęłam je łykać, niestety jestem tchórzem i nie byłam w stanie wziąć odpowiedniej ilości, efektem były tylko wymioty. Wiem, że jeśli się na to zdecyduję, skażę moją mamę na ogromne cierpienie. Boję się to zrobić, ale boję się też tego co mnie czeka. Nie wiem czego bardziej. Boję się samotności. Nie mogę jej znieść. Czuję się dosłownie sparaliżowana. Nie umiem myśleć logicznie. Nie umiem myśleć pozytywnie. Naprawdę staram się sama siebie pocieszać, ale to nic nie zmienia, jest tylko gorzej. Czuję, że nic dobrego mnie już nie czeka i ciągle zadaję sobie pytanie- dlaczego ja? Nie stać mnie na wizyty u psychologa, nie jestem też ubezpieczona. Myślę o samobójstwie od naprawdę długiego czasu i niestety coraz poważniej. Kiedy próbuję z kimś o tym porozmawiać, ludzie mówią, że ich straszę. Kiedy mówiłam chłopakowi, że szczerze nie chcę już żyć, że czuję się TAK bardzo źle, mówił, że go szantażuję. Nie wiem co mam dalej zrobić, ale wiem, że nie mogę już znieść tego uczucia. Z Roku na rok jest coraz gorzej i nie mam już siły żeby z tym walczyć. Nie mam też z kim porozmawiać. Proszę o radę, jak walczyć z samotnością. Nigdy nie miałam stwierdzonej depresji, ale jestem pewna że jestem chora. Czasami nie wiem, co kieruje moimi myślami, ale na pewno nie ja.

Edit: Czy jest tu ktoś z Warszawy, z kim mogłabym porozmawiać?

Odnośnik do komentarza

To prawda, ze dzieciństwo kształtuje osobowość człowieka.
Cóż mogę Ci poradzić; jesteś już dorosła, żyjesz, masz przed sobą przyszłość. Domyślam się, że chciałabyś być jeszcze dzieckiem, którym ktoś się zaopiekuje.
Niestety, jeśli nie możesz liczyć na nikogo, licz na siebie.
Zosiu, rozumiem, że targają Tobą emocje, żal do rodziców, ale nie jesteś zupełnie sama. Masz babcię przy sobie. Ona wymaga opieki, ale jest z Tobą na co dzień. Mama, jak podejrzewam przesyła Wam jakieś pieniądze. Nie jesteś w zupełnie beznadziejnej sytuacji. niektórzy mają gorzej.
Postaw sobie jakiś cel na najbliższy czas np. studia, praca...
i na tym się skoncentruj. Odganiaj czarne myśli, buduj swoją przyszłość. Jesteś bardzo młoda, zawód miłosny, potraktuj jak pierwsze koty za płoty. Dasz radę, Trzymam za Ciebie kciuki :)

Odnośnik do komentarza

Napisałam przecież, że moja babcia zmarła i przeprowadziłam się do chłopaka.

Wiem, że niektórzy mają gorzej. Z najbliższego otoczenia- wiem, że nawet moja mama ma gorzej, bo nie dość, że jest sama, to ma jeszcze na sumieniu mnie. Ale argument, że "inni mają gorzej" nigdy nie był dla mnie żadnym pocieszeniem i nie rozumiem dlaczego miałby być dla kogokolwiek.

Nie mam żalu do swoich rodziców, nie wyszło im, ojciec odszedł, a mama nie mogła sobie poradzić, więc zaczęła pić. To był jej błąd, ale nie sądzę, że poradziłabym sobie w jej sytuacji lepiej. Po prostu jestem ofiarą tego wszystkiego, ale to nie jest niczyja wina.

Studiowałam przez chwilę, nawet kierunek, który zawsze mnie interesował, ale studia nie przynosiły mi żadnej satysfakcji.

Odnośnik do komentarza
Gość Paweł_Ostroleka

Zosiu, życie nikogo nie oszczędza. Każdy ma jakieś problemy. Ale otrucie się lekami nie jest żadnym wyjściem. Komu to miałoby pomóc? Nie możesz nawet o tym myśleć, chociaż czasami wydaje nam się, że to najłatwiejsze rozwiązanie. Przecież radzisz sobie mimo, że twierdzisz, że nie masz nikogo bliskiego. To nie pocieszenie wiem- ale ja też na tym świecie czuje się cholernie samotny. Ale cóż, trzeba sobie radzić jakoś. Jeśli ten chłopak Ciebie zostawił to myślę, że jednak nie byliście sobie przeznaczeni. Bo być razem to na dobre i na złe a nie ot tak... Blisko rok temu też napisałem tutaj temat o swoich problemach, wiele się zmieniło- nie wiem, czy na lepsze. Zosiu to, że teraz nie jest dobrze to nie znaczy, że zawsze będzie tak... Nie jestem z Warszawy ale czasami tam bywam i wiem, że chociaż to duże miasto to bardzo łatwo poczuć się tam samotnie.

Odnośnik do komentarza
Gość kwiatuszek55

Witaj,
Mam na imię Wiktoria, mam 20lat. Przypadkiem trafiłam na Twój dodany post.
Moje życie rodzinne również nie było a nawet nie jest w ciągu dalszym czymś..''udanym, szczęsliwym''
W pewnym stopniu wiem jak sie czujesz
Staram sie koncetrować na własnym życiu, opieram sie sama na sobie a jak juz sobie nie radze to zawsze moge liczyc na swoją Przyjaciółke
Jeszcze kilka lat temu byłam bardzo zgubiona i również jak Ty myślałam o śmierci, ale w wiekszym stopniu to minęło..
Staram sie koncentrować na sobie, staram sie uczyc w szkole, staram sie by zdac mature i egzamin, staram sie myśleć przyszłościowo chciałabym sie wyprowadzić być ''na swoim'' pojsc do pracy i moze jak sie uda na studia.
Staram sie ciągle coś robić by ''nie stać w miejscu'' czasami ćwicze, wyjde na spacer
To mi pomaga, oddala od tego wszyskiego..może Ty też powinnaś spróbować?

Odnośnik do komentarza

~kwiatuszek55
Witaj,
Mam na imię Wiktoria, mam 20lat. Przypadkiem trafiłam na Twój dodany post.
Moje życie rodzinne również nie było a nawet nie jest w ciągu dalszym czymś..''udanym, szczęsliwym''
W pewnym stopniu wiem jak sie czujesz
Staram sie koncetrować na własnym życiu, opieram sie sama na sobie a jak juz sobie nie radze to zawsze moge liczyc na swoją Przyjaciółke
Jeszcze kilka lat temu byłam bardzo zgubiona i również jak Ty myślałam o śmierci, ale w wiekszym stopniu to minęło..
Staram sie koncentrować na sobie, staram sie uczyc w szkole, staram sie by zdac mature i egzamin, staram sie myśleć przyszłościowo chciałabym sie wyprowadzić być ''na swoim'' pojsc do pracy i moze jak sie uda na studia.
Staram sie ciągle coś robić by ''nie stać w miejscu'' czasami ćwicze, wyjde na spacer
To mi pomaga, oddala od tego wszyskiego..może Ty też powinnaś spróbować?

Przepraszam, przeoczyłam informację o śmierci Twojej babci, ale pisząc do Ciebie miałam na myśli dokładnie to, co napisała ~kwiatuszek55 - ''nie stać w miejscu''
Piszą, że inni mają gorzej, miałam na myśli to, że ludzie mają różne problemy w życiu, nie każdy ma "z górki", ale trzeba patrzeć w przyszłość z optymizmem. Przed Tobą całe życie.
Mama nie ma Ciebie "na sumieniu". Jesteś jej dzieckiem i macie siebie na wzajem. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Jeśli nie pozbędziesz się agresji, to faktycznie ciężko będzie.
Jednak jak popracujesz nad sobą, to jesteś w stanie się zmienić.
Jak ? Poprzez autosugestię, wizualizację, a porady na ten temat znajdziesz w internecie.
Czytaj, stosuj zalecenia, ucz się, rozwijaj.
To nie są szybkie metody, trzeba czasu, chęci i wytrwałości, by coś zmienić w sobie. Ale jest to możliwe.
Jesteś sama, to najlepszy czas na naukę. Jak już poznasz kogoś nowego, to będziesz innym człowiekiem i będziesz miała szansę stworzyć ciepły dom.
Więc głowa do góry i do pracy nad sobą, nad swoją psychiką.
Powodzenia.

Odnośnik do komentarza

SamotnaZosia
Pomagał mi ze wszystkimi problemami, wydawało mi się, że rozumie jak się czuję. Nie jest zbyt wrażliwą osobą, ale kiedy pierwszy raz powiedziałam, że chciałabym mieć mamę i tatę, rozpłakał się. Był to związek na odległość, ale mimo braku czasu dla siebie, zawsze kiedy była taka potrzeba, przyjeżdżał.

Dlaczego piszesz, że wydawało Ci się, że Cię rozumie, skoro najwidoczniej naprawdę tak jest? Czemu piszesz że nie jest wrażliwy, skoro to co tu przytaczasz tego braku wrażliwości nie potwierdza? Wygląda na to że masz sporo pretensji czy zastrzeżeń do niego nawet tam, gdzie nie ma do tego powodu, i nie doceniasz jego dobrych stron i tego wszystkiego, co dla Ciebie zrobił.
Podsumowując, wygląda to na bardzo roszczeniową postawę wobec niego. A w ogóle to wsparcie partnera dla osoby po trudnych doświadczeniach nie polega na tym, że się pozwala jej na wyżywanie się na sobie z tego powodu, tylko na tym, że ta osoba naprawdę robi wszystko aby się z tym uporać, a partner pokazuje, że może liczyć na jego pomoc, rozmowę czy pocieszenie w razie potrzeby. A w ten sposób jak tutaj to nic dziwnego, że miał w końcu dosyć Twojej agresji, czepiania się, kłótni tym spowodowanych, i chciał się z tego związku uwolnić. Nie wiem jak mogłaś do tego stopnia naruszyć jego wolność, żeby mu na to nie pozwolić, przecież zupełnie nie na tym miłość polega. A Ty w dodatku zmusiłaś go do udawania, że jest wszystko ok i że chce to ciągnąć, co jest niemalże gwałtem na psychice. Człowiek udając i robiąc coś wbrew sobie bardzo sobie szkodzi, absolutnie nie wolno mu czegoś takiego narzucać.
Jeśli naprawdę szukasz takiego wyjścia z sytuacji które jest w porządku i fair, to powiedz mu, że jak chce, to może odejść, a Ty nie będziesz miała żalu w razie czego. A najlepiej żebyście zrobili sobie przerwę, (bo pewnie na tym etapie on już by się bał Ci wprost odpowiedzieć, że chce odejść), i wtedy oboje zobaczycie, jak jest lepiej.
A Ty zacznij sama pracować nad uporaniem się z przeszłością, i nie uzależniał powodzenia w tym od związku z kimkolwiek, ani w ogóle od jakiejkolwiek innej zewnętrznej sprawy. Ty, Twoja psychika i Twoje życie są bardzo ważne same w sobie. Bez względu na jakiekolwiek czynniki wewnętrzne, dasz sobie radę jeśli tylko chcesz, i bez względu na czynniki zewnętrzne będzie bardzo dobrze gdy Ci się uda i masz szansę być szczęśliwa.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...