Skocz do zawartości
Forum

Moja kobieta ma problemy w domu i bardzo się zmieniła


Gość chybazwariuje

Rekomendowane odpowiedzi

Gość chybazwariuje

Ostatnio nie mogę dogadać się ze swoją kobietą. Mamy po 30 lat. STała się strasznie nerwowa. Od wielu lat w jej domu sa problemy- jest ofiarą przemocy psychicznej, zarabia zbyt mało, by mogła coś samodzielnie wynająć. Przez półtora roku naszego związku było wszystko ok. czasem wspominała o problemach, ale ostatnio już o niczym innym nie mówi tylko o tym jak cierpi. Praktycznie nic nie je, zamyka się w sobie, stała się okropnie nudna, do tego stopnia, że przestały mi się podobać nasze spotkania, jest taka zalękniona, coś złego się z nią dzieje. Próbuje jakby na wszystkich wymóc, by poświęcali jej uwagę, panicznie boi się samotności. Radziłem jej dziś, żeby udała się do lekarza po leki na uspokojenie, żeby po prostu po tych lekach miała gdzieś to, co dzieje się w domu i wróciła do normalności, bo ja sobie takiego związku nie wyobrażam, gdzie ona już nie potrafi się cieszyć drobiazgami, tylko ciągle chodzi smutna i zadręcza mnie problemami, jakby już innych tematów nie było.

Odnośnik do komentarza

chybazwariuje, rada dla partnerki, by skorzystała z pomocy specjalisty, np. psychologa, jest w porządku. Niemniej jednak myślę podobnie jak ka-wa. Skoro jesteście razem, tworzycie związek, zależy Ci na partnerce, martwisz się o nią, to dlaczego nie pomyślicie, by się uniezależnić, usamodzielnić i np. zamieszkać razem, wynająć chociażby jakiś pokój razem? Napisałeś, że Twoja partnerka zarabia za mało, żeby myśleć o usamodzielnieniu. Ale może jeśli połączylibyście swoje dochody, to Wasz wspólny budżet umożliwiłby Wam zamieszkanie razem? Wówczas Twojej partnerce byłoby też łatwiej zerwać z destrukcyjnymi schematami, jakie widzi w domu rodzinnym. Nie napisałeś zbyt wiele o Waszym związku... Nic dziwnego, że Twoja kobieta jest smutna, zalękniona, nie myśli o spotkaniach z Tobą, stała się jakby nieobecna, skoro męczy ją sytuacja, w jakiej od dawna tkwi w domu. Możliwe, że nawet rozwija się u niej depresja i potrzebuje naprawdę silnego wsparcia. Pomyślcie o wspólnej wycie u psychologa - obecność bliskiej osoby może być dla niej niezmiernie ważna. Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Gość chybazwariuje

Tak, ona także mnie prosi, byśmy coś razem wynajęli, bardzo chciałaby ze mną zamieszkać, ja jednak jeszcze nie jestem przekonany, uważam, że za krótko ze sobą jesteśmy, by podejmować tak poważne decyzje. Jesteśmy razem dopiero 14 miesięcy, ja nie mam tak, ze angażuję się tak szybko, potrzebuję czasu, jeszcze lepszego poznania, żeby stwierdzić, że to ta jedyna kobieta, stąd moje zwlekanie z zamieszkaniem. Po prostu mam taką naturę, że uważam, że tak krótki związek trzeba dalej rozwijać, a dopiero po jakimś czasie, gdy się całkiwem dobrze poznamy podejmować decyzję o wspólnym mieszkaniu. Powiedziałem jej to, powiedziałem, żeby poczekała z tymi decyzjami, bo jesteśmy za krótko razem. Będę ją wspierał w tym czasie i rozmawiał z nią, choć chwilami to trudne. Ja mam w domu bardzo dobrze, w sumie to nie mam powodu, by się wyprowadzać, gdybym miał również takich rodziców to myślę, że też bym chciał- tak jak ona- szybko coś razem wynająć i się wyprowadzić. Postaram się ją namówić na terapię, żeby ją to to podniosło i żeby po prostu ta sytuacja w domu tak jej nie dobijała- żeby była odporna na to, co tam się dzieje. Ona mówiła mi jakiś czas temu, że czuje się, jakby już miała depresję, że miewa myśli samobójcze, że z trudem już chodzi do pracy. Powiedziałem jej, że samobójstwo jest dla tchórzy, że ma być twarda i nie dać się temu, bo wszystko się ułoży, jest młoda i całe życie przed nią, że nie warto myśleć o śmierci, bo życie jest piękne i jeśli będzie dążyła do tego, żeby je zmienić, to ujrzy to piękno.

Odnośnik do komentarza
Gość chybazwariuje

Też jej często opowiadam o moim rozwodzie (jestem rozwodnikiem), opowiadam jej, co przeżyłem w swoim małżeństwie, jak byłem zdradzany, jak cierpiałem i że po rozwodzie nie poddałem się, chociaż chwilami myślałem, że umieram. Daję jej swój przykład, by wiedziała, że da się poradzić ze wszystkimi problemami jak się chce i można stanąć na nogi. Ja po rozwodzie wróciłem do rodziców, było mi naprawdę okropnie, ale postanowiłem, że muszę żyć dalej, nie poddałem się i udało mi się. Teraz jestem już pewny siebie, znam swoją wartość i nie pozwolę się zniszczyć- jak kiedyś, ale do tego doszedłem cięzka pracą nad sobą, dlatego to też jej radzę, by cały czas była pewna siebie, wierzyła w siebie i pracowała nad tym, by po prostu olewać całą domową sytuację, a terapia by jej jeszcze w tym umacnianiu siebie pomogła.

Odnośnik do komentarza

Ale ,żeby się lepiej poznać to najlepiej razem zamieszkać,znacie się dostatecznie długo,a właśnie wspólne zamieszkanie pokazało by, czy w ogóle do siebie pasujecie,
ale jeśli ją kochasz to powinieneś zrobić to dla jej dobra ,żeby mogła się wyrwać z tego domu,bo jeśli tam pozostanie ,terapia na niewiele się zda.

Jakbyś wrócił do takiej rodziny po rozwodzie, jaką ona ma,też byś sobie poradził ,wątpię.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość chybazwariuje

Jeszcze nie jestem przekonany, co do wspólnego mieszkania, to dla mnie jeszcze odległe czasy. Poprosiłem ją o czas. Nie wiem, czy rok, czy kilka lat, żebym mógł być pewny, że ona to ta jedyna. Póki co, to za krótko, żeby to stwierdzić. Po małżeństwie nie jestem już tak ufny w stosunku do kobiet i kochliwy, dlatego poprosiłem ją o czas, aż będę gotowy do podjęcia takiej decyzji i pewny. Zrozumiała mnie i powiedziała, że kocha i poczeka nawet 10 lat- jeżeli bedzie trzeba, bo rozumie, że jestem po przejściach i nie chce naciskać.

Odnośnik do komentarza
Gość chybazwariuje

Ogólnie, to jest bardzo wyrozumiała i ma bardzo dobre serce. Nigdy wczesniej takiej kobiety nie znałem. Prócz tych chwil, gdy marudzi i narzeka i jest przygnębiająca, nie mam jej nic do zarzucenia. Jej jedyną wadą jest tylko ta słabość, że daje się niszczyć, jest słaba psychicznie, nie stawia temu czoła, nie olewa tej sytuacji, bo przeciez takimi ludźmi jak jej rodzina nie powinna się martwić, a spojrzeć na nich z politowaniem, absolutnie nie biorąc ich słów i zachowań do siebie. Jej ojciec pije, jak jest pijany jest agresywny w stosunku do niej. Poradziłem jej, ze jak widzi, ze jest pijany, to niech się nawet do niego nie odzywa, tylko jak najmniej ma z nim kontaktu- czyli np. wychodzi z pokoju, gdy jego nie ma w pobliżu, wtedy ten nie czepi się jej, bo jej widzieć nie bedzie. Gdy ojciec wrzeszczy i jej ubliża, to nie powinna w ogóle słuchać, tylko uznać, że to zaburzony człowiek, a nie brać jego głupotę do siebie. Po prostu tłumaczę jej, ze ma olać to, co jest w domu, bo ja bym tak zrobił. Naprawdę, nie ma kim się przejmować, oni są niewarci tego.

Odnośnik do komentarza

Dobrze tak Ci się mówi ,jak nie jesteś i nie byłeś w takiej sytuacji jak ona,
nie da się tak reagować jak jej radzisz,

mieszkanie razem nie zobowiązuje do niczego ,więc nie wiem dlaczego tak się obawiasz,

za te ileś lat to ona będzie wrakiem człowieka ,jeśli jej nie wyrwiesz z tego domu ,więc jeśli Ci zależy na niej ,powinniście razem zamieszkać ...,albo pomóż jej finansowo w wynajęciu mieszkania.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość chybazwariuje

Ja bym jej chetnie pomógł wynająć finansowo coś, gdybym tylko miał pieniądze, ale ostatnio nie mam, ponieważ wspólnie z rodzicami kupiliśmy większe mieszkanie, rodzice wzięli na niego kredyt i ja też. Więc teraz mam spłaty, a nie zarabiam znowu aż tak dużo, by mieć jeszcze pożyczyć mojej kobiecie.

Odnośnik do komentarza
Gość chybazwariuje

Tak, ja po rozwodzie wróciłem do rodziców. Mieszkaliśmy w małym mieszkanku, ale ostatnio postanowilismy że i rodzice i ja weźmiemy kredyt i kupimy większe mieszkanie- 2 pokojowe, bo tak gnieździlismy się we trójkę w kawalerce. Oczywiście nie było źle, bo zgodną rodziną jesteśmy, ale teraz więcej miejsca mamy.

Odnośnik do komentarza

No to nie wiem jaki był sens kupowania większego mieszkania,widać ,że zamierzasz mieszkać z rodzicami do końca życia,/nie jest to dobry pomysł,wg mnie/,
jak już to powinieneś wziąć kredyt,kupić mieszkanie dla siebie ,rodzice by Ci się dołożyli,
a jak tak zrobiliście,to widać rodzice chcą ,żebyś z nimi mieszkał i z ewentualną synowa,wątpię czy to się uda ,chociaż nigdy nic nie wiadomo,

teraz to nawet kawałka swojego kąta nie macie ,nie wiem jak Ty sobie wyobrażasz dalszą znajomość...,chyba ,że zamieszka u Ciebie,no tak ,ale Ty nie jesteś gotowy, to gdzie wy się w ogóle spotykacie...,
nie widzę dla was przyszłości.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość chybazwariuje

Ja namawiam ją, by poszła jeszcze do drugiej pracy, żeby mogła samodzielnie mieszkanko dla siebie wynająć lub poszukała przez internet osób chętnych do wynajęcia wspólnie mieszkania. My się spotykamy na spacerach, czasem wpadała do mnie, ale nie podobało jej się, że tam przez cały czas siedzieliśmy z moimi rodzicami w pokoju. Teraz jest cieplej, to często spacerujemy, a gdy jest chłodniej to przyjeżdzam do niej pod blok i stoimy razem w klatce na górze przy oknie i sobie gadamy. Ona czasem proponuje, byśmy gdzieś wyszli- jakieś kono, kawiarnia, ale unikam tego, ponieważ gdybyśmy tak mieli w kawiarniach przesiadywać niemal każdego dnia, to byśmy bankrutami zostali. Już lepiej jest stać na tej klatce, kaloryfery są, przez okno się gapimy. Ona nie jest wymagająca- na szczęscie, materialistką też nie jest, więc mi nie wierci dziury w brzuchu i powiedziała, że jeżeli chcę sobie pieniędzy zaoszczędzić, to ona nie będzie mnie wyciągała nigdzie, ze ważne, bym ja był szczęśliwy, a ona nie wymaga ode mnie aż takich poświęceń. w sumie to mi się podoba w niej to, bo pamietam, że moja żona (już była) to wciąż domagała się prezentów, zaproszeń, majątek na nią wydawałem od samego narzeczeństwa, a to kwiaty, a to pierścionki, a tej nigdy nawet kwiatka nie kupiłem i ona nie narzeka, w ciągu związku tylko ode mnie raz czekoladę dostała i jej to wystarcza, widać, że jest dobrą kobietą, imponuje mi jej podejście do mojego portfela. To dobra kobieta, tylko życie ma nieudane- niestety i to mnie boli.

Odnośnik do komentarza

To nie wiem czy to co was łączy można nazwać związkiem,raczej koleżeństwem,bo takie spotkania jak Ty uskuteczniasz, to mają 15-latkowie,

może też idź do drugiej pracy skoro ją do tego namawiasz ...,
nie można żyć samą pracą,
dla mnie to jesteś dziwny,jakiś nieprzystosowany do samodzielności,chyba do związku też.

Coraz mniej wiarygodna staje się ta Twoja historia.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość jessicamarkgder

No to jest chyba prowokacja. Nie wierze, że ktoś może tak pisać, tak się zachowywać mając 30 lat... Stoicie na klatce? Bo kaloryfery, okna? Raz dałeś jej czekolade..
"to ona nie będzie mnie wyciągała nigdzie, ze ważne, bym ja był szczęśliwy, a ona nie wymaga ode mnie aż takich poświęceń."
Poświęceń? Kino, restauracja to dla ciebie poświęcenie?

Spacery albo siedzenie w pokoju z twoimi rodzicami. Nie no bez jaj

Odnośnik do komentarza
Gość chybazwariuje

To wymaga nakładów finansowych. Wiem, że ona by za siebioe zapłaciła, ale ja nie mam zamiaru prawie codzień płacić za herbatę, skoro w domu mogę wypić ją za darmo. W sumie, musze oszczędzać, bo mam do spłaty ten nieszczęsny kredyt. A co w tym złego, że kupiłem czekoladę? Dla mnie nie liczą się prezenty, kwiatki i czekoladki, a to, jaki jestem dla niej każdego dnia, czyli że ma we mnie wsparcie, że się z nią spotykam, że wsiadam w auto i jadę do niej. Tak okazuję, ze mi zalezy. Ona trochę inaczej, bo często mi coś kupi- mówiła, że lubi dawać prezenty, jest napewno bardziej wylewna niż ja, ale to kobieta, a kobiety inaczej okazują uczucia i zaangażowanie.

Odnośnik do komentarza

Gdybyście chociaż raz w miesiącu wybrali się do restauracji, kina lub chociaż do kawiarni na ciastko i kawę, to byś nie zbankrutował. Albo od czasu do czasu kupił jej chociaż jedną różę.
Uwikłałeś się w kredyt na mieszkanie rodziców, a mogłeś po prostu trochę poczekać i wynająć coś razem z dziewczyną. Wy byście zamieszkali wspólnie, a rodzice mieliby święty spokój. Teraz przez 10 lat możesz się wywijać od wspólnego mieszkania, bo masz już jeden kredyt na głowie który musisz spłacać.
To twoje chodzenie z tą dziewczyną faktycznie wygląda jak romansik nastolatków, który nie rokuje wspólnej przyszłości.

Odnośnik do komentarza
Gość chybazwariuje

Ona nie chce, żeby tak wyglądał nasz związek, sama mi to ciągle wypomina, że ma tyle lat, że chce normalnego życia, a nie spotkań po suszarniach w bloku, ale prosiłem ją, by mi dała jeszcze czas, posłuchała, ale niemal na każdym spotkaniu mi wypomina naszą sytuację. A po co jej kwiatki, przeciez i tak zwiędną. Nie jestem zwolennikiem dawania kobiecie kwiatków. Nie dałem na walentynki, na dzień kobiet też nie dam, bo po prostu ja uważam że uczucia okazuje się niematerialnie, unikam więc prezentów i zaproszeń, bo mam przez to niemiłe wspomnienia. Kiedyś zapraszałem, dawałem kwiatki, prezenciki i kobiety miały materialistyczne podejście, widziały tylko mój portfel. Lepiej, bym nie dawał i nie zapraszał, przynmajmniej widzę, ze kobiecie na mnie zależy a nie na moich pieniądzach.

Odnośnik do komentarza

Tu chodzi o gest, pamięć, a nie o to że kwiat postoi i zwiędnie... Ty nie jesteś zwolennikiem, a nie pomyślałeś, że ona może lubić kwiaty? Wszystko robisz pod siebie, według swoich przekonań, a nic dla niej. Ponoć miłość to poświęcenie się dla drugiej osoby. Ta kobieta poświęca się tobie, a ty dla niej nie masz zamiaru.
Ona dała ci ten czas, bo ciebie kocha, ale skoro wypomina ci waszą sytuację, to znaczy że chce coś zmienić.

Odnośnik do komentarza
Gość amerigos

Dobra mniejsza o kwiatki i problemy.. Ale jak ty sobie to dalej wyobrażasz? Że będziecie dalej się spotykać po klatkach? Masz 30 lat nie zamierzasz się wyprowadzić się od rodziców i wynająć coś swojego? Ustatkować się? Założyć właśną rodzinę?

Odnośnik do komentarza
Gość chybazwariuje

Ja już własną rodzinę miałem (mam). Jestem rozwodnikiem. Może dlatego tak mi się nie spieszy, żeby po raz kolejny zamieszkać z kimś. Ona jest panna. Po rozwodzie wróciłem do rodziców i poczułem się wreszcie spokojny i szczęśliwy po powrocie z tego domu wariatów, jaki miałem z żoną. Może to mnie jeszcze tak trzema, ten spokój. Potrzebuję czasu, by ponownie z kobietą zamieszkać i stworzyć rodzinę.

Odnośnik do komentarza
Gość amerigos

Moim zdaniem powinieneś dać kobiecie spokój. To kobieta po przejsciach, z problemami, która chciałaby na pewno mieć w kimś oparcie. A Ty myślisz tylko o sobie, nie chcesz się wiązać na poważnie tylko jej robisz nadzieje bez sensu, do tego jak piszesz o pieniądzach to wyglada jakbyś był skąpy, wrociłeś do rodziców, nie chcesz nic zmieniać i jeszcze pisaleś, że kobieta zaczyna cie nudzic, bo gada tylko o swoich problemach... Z tego opisu to tu nie widać przyszlosci, bo ty "masz rodzinę,chcesz mieć spokój, nie cchesz wydawać pieniędzy" a ona naciska na mieszkanie razem, chce mieć w tobie ostoję i oparcie.. Skoro nie chcesz na serio być z tą kobietą, nudzą cię jej problemy to nie rób jej nadziei, nie ciągaj jej po tych klatkach schodowych i niech sobie znajdzie kogoś kto będzie naprawdę o nią dbał i się martwił. Już i tak musiała wiele przejść skoro jest z rodziny patologicznej, po co jej kolejne rozczarowania.

Odnośnik do komentarza
Gość chybazwariuje

Bo to nie jest tak, ze ja jej nie chcę. Po prostu czekam na rozwój sytuacji i uczuć w sobie. Daję jej nadzieję, bo wiem, że możemy być razem tak zwyczajnie- jak rodzina, ale dla mnie to za krótki czas na powazne deklaracje jeszcze.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...