Skocz do zawartości
Forum

Miesiące do ślubu a ja mam wątpliwości


Gość wookie

Rekomendowane odpowiedzi

tak czytam i czytam i czytam i tak czasem myślę jakbym czytała o dawnej sobie... Sądzę (może niesłusznie), że ta dziewczyna wielka miłość z przed lat po prostu może szukać pocieszenia po nie udanym związku. wiem że lata robią swoje czas zmienia ludzi ale całkowicie na pewno nie. Wahasz się to jasne nie rozumiesz co zrobić tu jedna kobieta tu druga wydaje Ci się, że obie kochasz... A tak może lepiej się zastanowić czego chcesz od życia? Ślub na pewno nie jest dobrym wyjściem na ten okres brak pewności może prowadzić do szybkiego rozwodu - a po co to Ci? Jak nie postąpisz to i tak będziesz się źle z tym czuł. Kieruj się sercem a ono wskaże Ci dobry kierunek. Najważniejsze żebyś był szczery sam ze sobą i pomyślał szczerze: Co ja tak naprawdę czuję? Szczęśliwego wyboru życzę.

Odnośnik do komentarza
Gość cytrynowa babeczka

[quote="~wookie"

Tu nie mam wątpliwości odnośnie myślenia o ślubie. Zwyczajnie ich nie mam. Mam niezłego bzika na jej punkcie. Znowu są inne myśli. Chciała by dom a mnie prędzej stać na kredyt mieszkaniowy :P teraz jak tu się wystarać by sprawić, że będzie jej przy mnie dobrze? Nad tym jeszcze pomyślimy........

Tymczasem, dobranoc.
[/quote]

Być może przez całe zycie była w zakamarkach Twojej głowy,dlatego wydaje Ci się że nie mieliście przerwy.

Prawdę mówiąc sporo kobiet marzy o domku z ogródkiem.To że akurat wolałaby dom to nic dziwnego...ale skoro chcecie byc razem to nie sądzę zeby to był jej warunek.Ot zwyczajna rozmowa i tyle.

Moim zdaniem ,nie potrzeba dorabiać tutaj żadnej ideologii a z dziewczyny robić materialistkę która poleciała na Twoje pieniądze — jak to niektorzy tutaj sugerują...

Odnośnik do komentarza

marterialistkę? nie to za łagodne określenie jeżeli już po kilku minutach rozmowy wybadała czy cię stać na dom, spełnienie jej marzeń, jej zachcianek
i znów pojawia się błędne kolo że pewnego dnia stwierdzisz ze to nie to czego chciałeś bo niby wszystko fajnie pięknie ale gdzie w tym wszystkim jest czas na przemyślenei, zastanowienie się nad sobą nad swoim postępowaniem? odpowiedź jest jedna: nie ma go. tak jak nie zastanawiałeś sie nad tym oświadczając się poprzedniej tak nie ma go tu gdzie wchodzisz w relacje z kolejną. najpierw robisz, nie myślisz o skutkach a potem żałujesz ze nie zrobiłeś inaczej

co do sukienki to nie powinieneś nic o niej wiedzieć az do dnia ślubu, ba w moich stronach to pan młody płaci za sukienkę

Odnośnik do komentarza

Wookie, napisałeś wcześniej, że pogubiłeś się w uczuciach(coś w tym stylu), i dlatego związałeś się z tą dziewczyną, z którą byłeś teraz. Ja patrząc na Twój pierwszy wpis odnoszę wrażenie, że było inaczej. Ty po prostu nie kierowałeś się uczuciami przy wyborze partnerki. Nie wgłębiałeś się to, zignorowałeś tę sprawę, na zasadzie, "bo ona jest taka dobra", tylko u Ciebie to było wyrażone jakoś tak: "urzekła mnie swoim zaangażowaniem". Tylko że to niczego nie zmienia w kwestii zakochania, albo się jest zakochanym, albo się nie jest. :P
Ale chyba jednak wyciągnąłeś właściwe wnioski, bo rozstałeś się z tą dziewczyną, i próbujesz budować szczęście z tą, do której naprawdę coś czujesz.
Oprócz uczuć ważna jest też postawa obu stron, zdrowa relacja między nimi. Więc od początku o to zadbaj, i tak jak Ka-wa bardzo trafnie napisała, zwróć uwagę, żeby nie wejść partnerce pod pantofel, bo faktycznie trochę masz na to zadatki. ;) Lepiej od początku na to(i w ogóle chyba na wszystko) uważać. Tak sobie pewnie powiedziała o tym domku, a Ty już byś stawał na głowie, jakby to załatwić, choć ani to możliwe, ani potrzebne do szczęścia, poza tym to ona o tym pomyślała, a nie Ty. Musiała by być ostatnią małpą by robić Ci z powodu braku tego nieprzyjemności. Więc nie ma co się martwić na zapas i zakładać najgorszego scenariusza. :D

Odnośnik do komentarza
Gość arek866

postąpiłeś bardzo niedojrzale wążąc się z kimś, planując ślub a jednocześnie szukając tego "szczęścia" gdzie indziej
skrzywdziłeś bardzo tę dziewczynę tylko dla własnej wygody, z ogromnym wyrachowaniem bo jak się kogoś nie kocha to mu się nie obiecuje ślubu i szczęśliwego życia, wszyscy którzy cie tu popierają że dobrze zrobiłeś sami nie wiedzą o czym mówią, powinni sami przejść to co twoje narzeczona i może wtedy by zrozumieli że takie zachowanie nie zasługuje na słowa poparcia bo oszukiwałeś ją przez te wszystkie lata i zostawiłeś ot tak, bo teraz by trzeba wziąć za tą osobę odpowiedzialność a tak masz jeszcze kilka lat względnego spokoju dopóki innej nie zostawisz tak samo jak jej

Odnośnik do komentarza

~kerstin~
ta cię chce więc ok, pobawię się trochę i sobie znajde inną a jak sie znudze to kolejną, a to że ranisz wszystkich po kolei nie ma dla ciebie znaczenia

Takich bzdur dawno nie czytałem.... I stwierdziłaś to po kilku postach? :)

Odnośnik do komentarza

~onaonaa
ile czasu uplynie kiedy tamta nie dostanie tego co chce i odejdzie,zalosnosc.

Pewnie nie będzie to trwać długo... nie stać mnie na dom i ona o tym wie ;) Napisałem wam raczej o jej marzeniu niżeli 'pragnieniu'. Niestety jak widać, każdy widzi co chce.

Odnośnik do komentarza

~ona....123
ale fakt jest faktem, zachowałeś się ostatnia ... i tego nie zmienisz choćbyś chciał

Wiem... i pomimo, że już podjęta decyzja, zadatki spłacone, nawet czynsz jej opłaciłem za jakiś czas (wszak ja się wyprowadziłem) to dalej się czuję z tym jak śmieć. Nigdy w życiu nie zrobiłem komuś świadomie takiej przykrości.

Tak jak napisałaś... co by nie było... czyjej by strony nie trzymać, jest źle i przykro.

Odnośnik do komentarza

~arek866
bo teraz by trzeba wziąć za tą osobę odpowiedzialność

Jak już pisałem. Jest mi przykro i a mojego postępowania nie określi żadne przekleństwo czy wzgarda. Zwyzcajnie to wiem i jest mi z tym źle. Co do odpowiedzialności, to staram się jej sprostać tyle ile się da (zadatki, koszta, wsparcie) choć to nic przy tej sytuacji.

Jedyne 'pocieszenie' to fakt, że zaręczyny to jeszcze nie ślub a tej odpowiedzialności się nie boję. Bardziej mnie martwił fakt, że potem by mogło być tylko gorzej.

Odnośnik do komentarza
Gość roberto19833

mam wrazenie że przyjmujesz do swojej świadomości tylko to co chcesz, tylko wybrane argumenty mają dla ciebie jakąkolwiek wartość, wybierasz to co ci odpowiada, skoro ktoś stwierdził że lepiej się nie żeń to tak postępujesz bo ta decyzja jest łatwiejsza niż powiedzenie tak

po przeczytaniu artykułu stwierdzam że chyba rzeczywiście masz jakiś problem z psychiką - skoro wcześniej z tą wielką miłością nie wyszło a teraz znów pakujesz sie w ten sam związek to to normalne nie jest, wybierasz ucieczkę, bo to co zrobiłeś właśnie nią jest
piszesz o szacunku do narzeczonej - nie wiesz co to szacunek skoro zachowałeś się w ten sposób - wykorzystać, omamić, zaręczyć się a potem rozstanie tuż przed ślubem to największy przykład tego jak postrzegasz szacunek, pytanie jak postrzegasz miłość. moze wystarcza ci zwiazek na odległość i senne marzenia bez odpowiedzialności bez realnego związku z życiem
dla mnie jesteś zwykłym tchórzem, spie***eś to, bo każdy ma przed ślubem wątpliwości, większe czy mniejsze tylko faceci o tym nie mówią, każdy się zastanawia nad decyzją, ale podejmując pewne kroki jak zareczyny czy tak dalekie przygotowania do ślubu zobowiązujesz sie do czegoś, jesteś z kimś planujasz życie a potem robisz w tył zwrot i pozamiatane...
zastanw się teraz ile czasu twojej narzeczonej zajmie zaufanie komukolwiek, skoro wystawiła ja osoba która roztoczyła przed nią wizję wspólnego życia, dawała podstawy sądzić że jesteś jej miłością życia, zaufała ci, a ty to wykorzystałeś
i nie mówię o fakcie zerwania zaręczyn ale o tym co było wcześniej - o tych kilku latach zwiazku kóry był kłamstwem

na dziewczynę nie zasługiwałeś i nie zasługujesz na żadną inną ale życie jej spiep** i żadna kasa tego nie wynagrodzi, chociaż z drugiej strony strasznie afiszujesz się tą kasą
i co? zapłaciłeś jej za cale mieszkanie? kilka miesięcy do przodu? tak wyceniasz jej miłość? kilka stów w tę czy w tę nie nadrobią czasu który ci poświęciła - pewnie prała, gotowała, sprzątała, wspierala cie na każdym kroku a ty myślisz że teraz kasa wynagrodzi to wszytsko
płytki jesteś i tyle - nic więcej się tu powiedzieć nie da

Odnośnik do komentarza
Gość maria_851

kompletnie nie rozumiem twojego zachowania - były plany na przyszłość, przygotowania do ślubu, pewnie plany na dalsze życie
skoro byłeś z narzeczoną to podejrzewam ze się kochaliście, dogadywaliście. nie ma zwiazków idealnyc bez kłótni i sprzeczek, zawsze jest coś co mąci idealny związek czy to choroba, czy problemy finansowe, nikt nie ma życia usłanego różami, zawsze jest coś nad czym można pracować by bylo lepiej i to właśnie jest piękne jak dwoje ludzi stara się ze sobą być, walczą o siebie, trwają przy sobie. idealne życie przynosi nudę i rutynę, ludzion wówczas nie zależy na sobie, jak nie ma problemow do pokonania to ludzie zaczynają walczyć między sobą, o swoje racje i przekonania. sam twierdzisz że problemy takie czy inne były, a czy robiłeś coś by je przezwyciężyć? czy po prostu pojawiły się problemy a ty robisz unik ze ciebie to nie dotyczy
byłeś z kimś dłuższy czas i jak tylko pojawiła się mglista nadzieja na horyzoncie że może coś, z kimś, może sie uda ale raczej pewnie nie bo już raz się nie udalo i tak z miejsca przekreślasz wszytsko co was łączyło. na prawdę nie potrafię tego pojąć, jak tak można zrobić.
argument że j kochałeś cały czas nie przekonuje mnie bo przecież kochałeś w tym czasie kogoś innego, przynajmniej tak twierdzisz. nie pojmuję jak można kochać kogoś i nie wiedzieć o tym.

Odnośnik do komentarza
Gość karina_

~cytrynowa babeczka
No dobrze @ mario,arku ,roberto etc.z cyferkami napisałaś juz chyba wszystko co leżało Ci na sercu.
Daj chłopakowi żyć.

najlepiej pogłasz go jeszcze po głowie i powiedz że dobrze zrobił a potem jest zdziwienie że jest tyle męskich h## na ulicach

Odnośnik do komentarza

~agnus
czyżby wookie i cytrynowa to ta sama osoba?
jedno się żali a drugie je chwali....

Jak już pisałem wcześniej... napisałem to na forum gdy już decyzję miałem podjętą. Jedni popierają, drudzy po mnie jeżdżą. Ja sam nie czuję się z tym dobrze i nie zbieram lajków na facebooku za tę sytuację więc skąd myślenie, że ja to ktoś inny?

Nie chwalę się, żalę się, wyjaśniam sytuację tym którzy są zainteresowani tym co czuję i dlaczego tak zrobiłem. Wiem, że sprawę spier***łem jak tylko się da, wiem, że będzie to dla niej przykre. Mi też jest ale nie w takim stopniu jak jej... wiem, WIEM, WIEM, WIEM.

Odnośnik do komentarza

~karina_
~cytrynowa babeczka
No dobrze @ mario,arku ,roberto etc.z cyferkami napisałaś juz chyba wszystko co leżało Ci na sercu.
Daj chłopakowi żyć.

najlepiej pogłasz go jeszcze po głowie i powiedz że dobrze zrobił a potem jest zdziwienie że jest tyle męskich h## na ulicach

Przyganiał kocioł garnkowi.
Nie nei bronię się bo wiem co i gdzie spartaczyłem. Problem w tym, że tego już nie posklejam choćbym chciał.

Co do tego kto i dlaczego jest męskim h## (a raczej ch####... ) to wydaje mi się, że takie określenie zyska każdy kto się z rozstanie z kobietą bez wyraźnego dla niej powodu. Pewnie pozostaje jej tylko myślenie "pobawił się i poszedł". Niektórzy tak robią.. nie wątpię...

Ja tego 'typu' rozstań doświadczyłem kilka razy od strony kobiet. Było mi przykro ale nigdy nie wyzywałem ich od różnych. Niektóre mają dzieci i czasem fajnie zamienić kilka zdań jak się spotkamy przypadkiem.

Odnośnik do komentarza

~maria_851

argument że j kochałeś cały czas nie przekonuje mnie bo przecież kochałeś w tym czasie kogoś innego, przynajmniej tak twierdzisz. nie pojmuję jak można kochać kogoś i nie wiedzieć o tym.

Mieszkając z kimś dłuższy czas, dochodzi do momentu, że przestajesz myśleć o innych dziewczynach. Nie masz takiej potrzeby. Może nie chciałem myśleć o innych? Starałem się poprawić nasze relacje jak tylko się da. Nie szukałem powodów do kłótni, nie szukałem zaczepki, starałem się podchodzić łagodnie i ugodowo do wszystkiego.
Starałem się jak mogłem w niej rozkochać na nowo gdy poczułem, że czegoś mi brakuje. Jesteś z kimś, troszczysz się, smutno Ci ale nie dajesz tego po sobie poznać bo co powiesz tej osobie? Wiesz... nie wiem sam co do Ciebie czuję? Troszczę się, szanuję, kocham? Chcę być z tą osobą ale jakoś czasem mam wrażenie, że robię to na siłę. Chciałem i przestałem chcieć?
Nie wiem...

Wiem tylko, że gdy zobaczyłem byłą, to... jakoś momentalnie obudziły się we mnie tęsknota i 'to coś' co sprawiało, że zawsze do niej jeździłem mimo, że czasem tylko na chwilę.
Po tym stwierdziłem, że to co czuję do narzeczonej nie było tak do końca szczere. Tzn szczere było... t było zwyczajnie coś innego.

Odnośnik do komentarza
Gość cytrynowa babeczka

~karina_
~cytrynowa babeczka
No dobrze @ mario,arku ,roberto etc.z cyferkami napisałaś juz chyba wszystko co leżało Ci na sercu.
Daj chłopakowi żyć.

najlepiej pogłasz go jeszcze po głowie i powiedz że dobrze zrobił a potem jest zdziwienie że jest tyle męskich h## na ulicach

@karino ,agnus gdybyś czytała ze zrozumieniem moje posty to myślę że nie odniosłabyś wrażenia że głaszczę autora po głowie ,czy też chwalę jego zachowanie.Po prostu wyrazam swoje zdanie.

Zważ, że nie wszystkie kobiety miałyby ochotę
żyć z facetem ktory ma głowie inną....Czego Ty w swoich licznych postach niestety ale nie bierzesz pod uwagę.
Jaki sens ma taki związek? Związek oparty na ...no własnie na czym?

Nie on pierwszy zerwał zaręczyny i nie ostatni.
A ilu zyje ze swoimi żonami tylko dlatego że nie mieli odwagi/ byli przymuszani przez rodzinę do ślubu? Żyją potem jak pies z kotem,obok siebie z nieszcześliwymi dziećmi które są niemymi świadkami ...no czego bo przecież nie małżenstwa,jeśli było zawarte ze strachu,żle pojętego obowiązku,presji...

Odnośnik do komentarza

ja tak sądzę że nie ma co już narzekać zrobił co chciał jego życie jego sprawa jego decyzja. A co do tej co zostawiłeś może nie była to miłość a np. kwestia przezwyczajenia?było wam dobrze razem więc może wmawiałeś sobie że ją kochasz kochając tamtą. Dobrze mieć kogoś na kogo możesz liczyć i kto cię wspiera a ona taka była... Może pomyliła ci się miłość z przyjaźnią a może po prostu chciałeś oszukać swoje serce.

Odnośnik do komentarza

~dominisia75
A jak Ci się układa teraz z tą nową/ starą partnerką? Czy te dawne problemy, które doprowadziły do rozstania kiedyś zostały zażegnane?

Zasadniczo na spokojnie. Rozmawia się nam lepiej niż kiedykolwiek. Po przegadaniu dawnych problemów wydały się być dziecinne... pomimo, że było to zaledwie 5 lat temu.

Ostatni raz wcześniej rozmawialiśmy ze sobą w połowie 2010 roku. Czyli prawie 5 lat. Dziś nie śpieszno myślimy nad dawnymi 'nami'. Ona doświadczyła różnych wzlotów i upadków, ja z resztą też...

Po rozstaniu kiedyś przez ok roku stwierdziłem, że nie będe grzecznym chłopcem. Zauważyłem wtedy, że sex jest fajny ale sam nie utrzyma żadnego związku. Z nią tego nie miałem gdyż zawsze miała twarde zasady.

Dziś opowiada o nich już bardziej z przymróżeniem oka. Dalej je ma.... zwyczajnie lata lecą a ciało widać robi swoje.

Co do powodów rozstania... było to przede wszystkim mieszkanie razem. Kilka lat razem a żyliśmy od siebie ok 50 kilometrów. Dojazdy, czas a gdy się wyprowadziłem na studia to już całkiem fiksowałem. Wtedy zaczęły się problemy.

Dziś powoli planujemy co zrobić by nie psuś jej zasad (za bardzo) a jedocześnie być razem. Z resztą, chyba już wie, że pomieszkać z kimś kilka miesięcy daje 1000x większy pogląd na kogoś niż spotykać się często.

Mam nadzieję, że to w jakiś sposób sama to oceni.

Odnośnik do komentarza

~roberto19833
mam wrazenie że przyjmujesz do swojej świadomości tylko to co chcesz, tylko wybrane argumenty mają dla ciebie jakąkolwiek wartość, wybierasz to co ci odpowiada, skoro ktoś stwierdził że lepiej się nie żeń to tak postępujesz bo ta decyzja jest łatwiejsza niż powiedzenie tak(...)

(...) podejmując pewne kroki jak zareczyny czy tak dalekie przygotowania do ślubu zobowiązujesz sie do czegoś, jesteś z kimś planujasz życie a potem robisz w tył zwrot i pozamiatane...(...)

(...)i nie mówię o fakcie zerwania zaręczyn ale o tym co było wcześniej - o tych kilku latach zwiazku kóry był kłamstwem (...)

(...) pewnie prała, gotowała, sprzątała, wspierala cie na każdym kroku a ty myślisz że teraz kasa wynagrodzi to wszytsko
płytki jesteś i tyle - nic więcej się tu powiedzieć nie da

Jak już wspominałem, decyzję miałem podjętą. Chciałem tylko zobaczyć co myślą o tym inni. (Może ktoś miał podobne rozterki?)
Powiedzieć 'tak' jest prosto. Gorzej z utrzymaniem tego w takiej jakości jakiej byśmy chcieli. Nie dałem dyla przed powiedzeniem TAK a przed faktem, że byłbym nieodpowiednim partnerem.

Bycie razem przez kilka lat to już pewne zobowiązanie. Zaręczyny również, ale też nie jest to pisana umowa, że masz obowiązek z kimś być "bo już się zaręczyłeś". Jest to raczej ostatni gwizdek na zmianę.
Wiem, że inaczej mogłem to rozwiązać ale teraz jest jak sam napisałeś "pozamiatane" a czasu nie cofnę.

Dbała o mnie, starała się, gotowała, prała i wspierała we wszystkim w czym była w stanie. Ja również się starałem jak mogłem. Pieniądze niczego nie wynagrodzą ale nie odczuje problemów z nimi związanych na sobie.
Jednak też nie może być tak, że teraz do końca życia będe jej płacił 'alimenty' za to, że byliśmy razem a odszedłem.
Pieniądze są tu najmniej istotnym argumentem.

Płytki... może i jestem płytki. Ja spojżałem na to inaczej. Znam matkę dwojga dzieci, które zostawił mąż. To dopiero jest płytkie...

Ucieczka sprzed ołtaża w dniu ślubu... to dopiero "bomba" depresyjna.

Dać dyla bez słowa i nie potrafić spojżeć jej w ocz. To dopiero tchórzostwo...
Znam takiego, co rozstał się z dziewczyną przez telefon, smsem.

Nie jestem z siebie dumny... wiem, że mogłem sie ogarnąć wcześniej. Wiem, że spier***eł to i jest mi przykro. Siedząc w pracy lały mi się łzy gdy do mnie pisała.

Gdy tłumaczę to komuś czuję się z resztą tak samo. Nigdy nikomu w życiu nie zrobiłem takiej przykrości. Deraz muszę z tym żyć....

Pocieszam się tylko tym, że dla niej będzie to mniejsze zło, niż bycie z facetem, który nie do końca był jej pewien.

Odnośnik do komentarza
Gość ola1001

to, co zrobiłeś, to ogromny cios dla Twojej byłej narzeczonej... coś takiego może człowieka złamać i zrujnować poczucie własnej wartości...
ALE
być żoną niechcianą, na drugim planie, nienajważniejszą, niedocenianą... to chyba jeszcze gorsze. i tworzyć kolejne smutne i nieszczęśliwe małżeństwo...
po raz kolejny potwierdza się moje zdanie, że jeśli chce się zbudować trwałą relację, to trzeba być silną osobą z własnym "życiem" (pasjami) poza związkiem... mam wrażenie, że druga osoba nie może być najważniejsza - nigdy nie wiadomo, kiedy Cię zostawi/lub Ty zgubisz gdzieś miłość. ważniejsza musi być miłość do samego siebie i czegoś ponadto.
może to dziecinne przemyślenia, ale jak czytam lub słyszę o związkach innych ludzi, to widać tylko jak mało są istotne i jak bardzo ulotne ludzkie uczucia.

Wg mnie, dobrze zrobiłeś, mimo okrutności sytuacji ikrzywdy, jaką wyrządziłeś.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...