Skocz do zawartości
Forum

CZY JEST JAKIEŚ WYJŚCIE Z TEJ SYTUACJI?


Gość W.S.

Rekomendowane odpowiedzi

Jestem 58 letnią kobietą, a właściwie już jej wrakiem.. Mąż jest tyranem psychicznym. Znęca się nade mną w czterech ścianach domu, na zewnątrz pokazuje zupełnie inną twarz.
Długo ukrywałam przed światem moją sytuację, Wiem, że to błąd. Rodzina zna problem, ale jak to zazwyczaj bywa, nie chce się wtrącać. Mąż czuje się bezkarny. Posuwa się coraz dalej.
Od dwóch lat leczę depresję, przyjmuję leki psychotropowe.
Jestem sama ze swoim problemem. Nie oczekuję wsparcia od męża, chciałabym jedynie spokoju psychicznego. Bywa, że jest lepiej, ale są dni, kiedy mam myśli samobójcze.
Dawno odeszłabym od męża, gdybym miała gdzie. Od wielu lat jestem na jego utrzymaniu, chociaż zgromadziłam jakieś oszczędności. Nie boję się samotności, wręcz o niej marzę, boję się że nie poradzę sobie w obecnym, poniekąd trudnym, świecie. Boję się też szykanowania ze strony męża, to bardzo mściwy człowiek.
Codziennie zadaję sobie pytanie, dokąd mam iść, bo tutaj nie ma już dla mnie miejsca. Nie ma miejsca w domu, o który zawsze dbałam, który miał być moją oazą na starość.
Nie wiem, czy odchodząc należeć mi się będą jakieś pieniądze w formie alimentów. Boję się podejmować ryzykownych decyzji, a jednocześnie wiem, że tu umieram dzień po dniu.

Odnośnik do komentarza

Z każdej sytuacji jest wyjście. Trzeba tylko wykrzesać z siebie odwagę, by z niego skorzystać.
Mam dwa pytania: czy macie dzieci? Jeśli tak, to czy one wiedzą o Twoim małżeńskim dramacie i udają, że niczego nie widzą, czy też raczej Ty przed nimi ukrywasz prawdę??
Kolejne: czy korzystałaś z 'niebieskiej linii' dla ofiar przemocy?
http://www.niebieskalinia.pl/pomoc

Odnośnik do komentarza

Ja pierwsze pytanie jakie bym Ci zadała to,dlaczego nie pracowałaś i nie pracujesz,
w Twojej sytuacji to by było najlepsze rozwiązanie ,a i on by się inaczej z Tobą liczył,a tak wie ,że ma na kim się wyżywać,bo go nie zostawisz ,będąc od niego uzależnioną finansowo.

Co do rozwodu ,to sprawa nie jest taka prosta,bo ,żeby płacił Ci alimenty musiałabyś udowodnić rozpad małżeństwa z jego winy i sąd musiały wydać taki wyrok ,

znając życie ,to on na to nie pójdzie,pewnie nawet się nie zgodzi bez orzekania o winie,Ty mu nic nie udowodnisz /bo pewnie nigdy nie zgłaszałaś problemu/,sprawy mogą ciągnąć się latami,
dlatego jakie masz szanse uzyskania alimentów musiałabyś porozmawiać z prawnikiem,

druga sprawa ,czy masz gdzie odejść?

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Tak, mamy dwie dorosłe córki. Mieszkają w innym mieście. Znają problem, popierają moje zamysły odejścia, jednak ,tak jak reszta rodziny, nie chcą lub nie potrafią rozmawiać z ojcem o jego zachowaniach. Przyczyn może być wiele, mogą się bać jego reakcji, a może też nie chcą stracić niewielkiej pomocy z jego strony (czasem wesprze je finansowo). W takiej sytuacji przestałam się do nich żalić, chociaż wiedzą, że problem nasila się.
Korzystałam z pomocy niebieskiej linii. Było to na zasadzie wymiany mailowej. Otrzymałam dużo dobrych wskazówek, ale działały na krótką metę lub wcale. W efekcie nawiązałam kontakt z panią psycholog i udało mi się namówić męża na wizytę, jedną i ostatnią.
Myślę, że warto tu nadmienić, iż mój mąż wykonywał zawód policjanta, obecnie jest na emeryturze. Dopóki pracował, nie pozwalał sobie aż na tak wiele w stosunku do mnie, był świadomy, że mogę to poruszyć w jego kręgach zawodowych. Żałuję, że tego nie zrobiłam. Teraz na emeryturze czuje się jakby wyzwolony. Jego poczynania nie mają hamulców, granic. Bezkarnie uderza w moje najczulsze punkty, upokarza, wyniszcza psychicznie. Prawdę mówiąc boję się tego człowieka, mam podstawy.
Chciałabym uwolnić się od tyrana, ale jestem słaba psychicznie, mało konsekwentna,wciąż wracam do punktu wyjścia.

Odnośnik do komentarza

Wcześniej pracowałam, mam 20-letni staż pracy. Zlikwidowano mój zakład pracy. Mieszkam w niewielkim mieście o największej skali bezrobocia w kraju (warm.-maz.) Od tamtej pory nie pracowałam, poświęciłam się wychowaniu córek, a były wtedy małe. Owszem, szukałam pracy, ale niestety nie było jej dla kobiety w średnim już wieku i ze średnim tylko wykształceniem. A teraz, to już i zdrowie nie to. Wiem, że praca pozwoliłaby mi na niezależność. W moim mieście nie mam szans, a wyjazd? zwyczajnie obawiam się czy dam sobie radę, tak ze względów zdrowotnych jak i też ze świadomością, że wypadłam z rynku pracy.

Odnośnik do komentarza

To jakąś tam emeryturę dostaniesz,ale do wieku emerytalnego daleko...,
jesteś w bardzo trudnej sytuacji,żebyś mogła wyprowadzić się gdzieś do rodziny czy przyjaciółki na dłuższy czas,gdzieś dalej od domu i wtedy założyć sprawę o rozwód ,
może Twój stan zdrowia byłby dowodem w sprawie ,nie wiem ,powinnaś udać się do adwokata,może w tej niebieskiej linii coś doradzą w tej kwestii.

A może na początek wyjedź gdzieś sobie na dłuższy czas,zostaw go na miesiąc ,zobaczy czy lepiej bez żony!?

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Jeszcze dodam,że jakimś wyjściem może być zgłoszenie problemu do Centrum Interwencji Kryzysowej,jest w każdej gminie,przyjdą ,porozmawiają ,może się będzie wstydził i da Ci spokój ,
wzywać ich za każdym razem ,gdy mąż nad sobą nie będzie panował,niech Ci pomogą rozwiązać tą sytuację ,a i w w razie czego będzie to dowód w sądzie,

nie możesz się go bać,postaw wszystko na jedna kartę.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

~W.S.
Myślę, że warto tu nadmienić, iż mój mąż wykonywał zawód policjanta, obecnie jest na emeryturze. Dopóki pracował, nie pozwalał sobie aż na tak wiele w stosunku do mnie, był świadomy, że mogę to poruszyć w jego kręgach zawodowych. Żałuję, że tego nie zrobiłam. Teraz na emeryturze czuje się jakby wyzwolony. Jego poczynania nie mają hamulców, granic. Bezkarnie uderza w moje najczulsze punkty, upokarza, wyniszcza psychicznie. Prawdę mówiąc boję się tego człowieka, mam podstawy.
Chciałabym uwolnić się od tyrana, ale jestem słaba psychicznie, mało konsekwentna,wciąż wracam do punktu wyjścia.

Znam prywatnie przypadek małżeństwa, że tak powiem mundurowych na emeryturze oraz z opowieści przeróżnych (nie powiązanych ze sobą) osób o życiu na emeryturze po odejściu ze służbowych struktur. Ci ludzie przez lata pracy wyrobili w sobie najczęściej poczucie władzy, nawyk komenderowania innymi, skłonność do poczucia wyższości nad tzw. cywilami, itp. odruchy.
Stawiam tezę, iż Twój mąż po odejściu na emeryturę pogłębił swoje niskie poczucie własnej wartości (bo gdyby miał je wysokie, to nie posuwałby się do gnębienia słabszej osoby, czyli żony). Kiedy zdjął mundur, stał się zwykłym cywilem. Takim 'zwykłym' kimś, komu w czasach gdy pracował, mógł zawsze 'pogrozić' palcem ;), ponieważ mundur wzbudzał respekt. Jeśli zajmował wyższe stanowisko w służbowej hierarchii i dowodził jakąś grupą ludzi, to teraz gdy jest 'tylko' emerytem i nie ma kim komenderować - manierę tę, czy raczej nawyk służbowy przeniósł na domowe pielesze. Wyraźnie brakuje mu zawodowego środowiska. Dobrze byłoby dla Was obojga, jak i dla każdego z osobna gdyby mąż miał jakąś pasję, jakieś hobby, w którym mógłby eksploatować swoje nadmiary energii. Pomyśl czy jest coś, czym mąż się kiedyś pasjonował, a brakowało mu czasu. Ryby, łowiectwo, sport, majsterkowanie, cokolwiek co mogłoby pochłaniać jego uwagę i podnosiłoby jego poczucie własnej wartości. Wówczas z dużym prawdopodobieństwem nie starczałoby mu ani czasu ani chęci do dręczenia żony. Ty także zyskałabyś więcej czasu na zadbanie o swoją sytuację.
Dlaczego piszę o sprawach męża, nie Twoim odejściu? Dlatego, że pragniesz pozostać w domu, o który dbałaś. Stąd moje podpowiedzi a propos osoby męża. Ten człowiek tyranizuje Ciebie wyraźnie z braku innych zajęć, z poczucia bezsensu na emeryturze + nieuświadomionych frustracji. Twoja wrażliwość i lękliwe podporządkowanie stały się wodą na jego młyn. Musisz 'urosnąć' wewnętrznie, sprytnie zdobyć się na stawienie mu czoła, a wtedy postawa jego ulegnie zmianie.

Co do córek - ważna sprawa. Ich bezradność względem Twojego położenia nie najlepiej rokuje dla ich zdrowia jak i osobistego szczęścia w rodzinach jakie założyły. Mając we wzorcu ojca tyrana, z dużym prawdopodobieństwem trafiły na mężów opornych na partnerstwo w związku. Bo gdyby miały wsparcie we własnych mężach, to nie przymykałyby oczu na udrękę matki i nie sprzedawałyby tej udręki za marne dotacje od ojca.
Po prostu razem - córki z zięciami - by coś uradzili i murem stanęli za mamą/teściową, a 'nerwowego' tatusia/teścia postawiliby do pionu żeby dał Ci spokój i żył jak człowiek.

Dobrze ~W.S., że szukasz pomocy u obcych, tzn. na przykład na tym forum, czy u psychologa. Źle, że nie zdajesz sobie sprawy z tego, że Twoje córki mogą iść w matki ślady.
Dawniej kobiety od dzieciństwa przyuczane były do cierpienia w dorosłym życiu. Obecnie kobiety mają głos i mają prawo wyrażać głośny sprzeciw wobec przemocy domowej.
Dobrze, że korzystałaś z porad 'niebieskiej linii'. Rób to dalej. Nie wmawiaj sobie samej słabości charakteru ani braku konsekwencji. Nie musisz od razu stawiać milowych kroków w odzyskaniu godności własnej i spokoju na co dzień. Wystarczy byś nie zaniedbywała malutkich choćby kroczków, a prędzej czy później osiągniesz swój cel.
Odejdziesz od niego z podniesioną głową, lub sama przejmiesz stery Waszego małżeństwa, a on będzie Ci salutował. Po prostu uwierz w to i skupiaj się na możliwościach ratowania własnego poczucia bezpieczeństwa, a nie na lęku przed mężem.

Odnośnik do komentarza

Glyn - samo sedno
Szczerze popłakałam się czytając Pani wypowiedź, jestem wzruszona do granic możliwości. Niesamowita znajomość tematu, jakby pisał to ktoś, kto żyje ze mną pod jednym dachem, zna mnie i mojego męża.
Przeczytam jeszcze raz i jeszcze raz, aby nie zgubić żadnego ze słów, które bardzo do mnie trafiły.
Wrócę do tematu, ale dopiero jutro.
Dziękuję

Odnośnik do komentarza

Niestety znam taką historię jaką Pani opisała tylko zakończenie inne. Mąż policjant na emeryturze, mocno zazdrosny o żonę, która nawet malować się nie mogła, dzieci dorosłe poza domem, małe piekiełko z którym nikt nie chciał nic zrobić, na zasadzie wszyscy wiedzą ale nikt nie reaguje. Pewnego dnia tak "z fiksował" że wziął nóż i chciał ją zabić. Dobrze że mieszkali na parterze więc balkonem uciekła. Zgłosiła to na policji, jego dali na przymusowe leczenie. Zajęło to trochę czasu ( lat), wiem że dziś są razem. Ale czy szczęśliwi? Nie wiem, bo ironią jest to że się od niej wszyscy z rodziny odwrócili, bo jak ona mogła mężowi tak opinię zszargać. A ja się pytam jak on mógł nóż do ręki wziąć? Więc bądźcie silne i uciekajcie zanim dojdzie do tragedii i nie oglądajcie się za siebie. Odwagi życzę.

Odnośnik do komentarza

Właśnie, jaka jest ta mentalność ludzi!?
Z czego to wynika ,że wstydzi się i traci na tym ofiara ,a nie sprawca ,mówię tu wszystkich podobnych przypadkach i gwałtach...,
Może to wynika z patriarchatu,który cały czas funkcjonuje w społeczeństwie?
I widać ,że tego w żaden sposób nie idzie zmienić,czy może ktoś zrozumieć ten mechanizm?
Dlaczego nie piętnuje się takich partnerów? Potem nie ma się co dziwić ,że oni czują się bezkarni.

Ja nie mam żadnego usprawiedliwienia dla Twojego męża,
nie każdy policjant na emeryturze staje się psychopatą ,tak jak nie każdy ostro pijacy alkohol ,znęca się nad żoną,
dużo tu zależy od osobowości,
rozumiem ,że w praca w policji może zaburzyć osobowość,ale ma się jeszcze rozum i jak się widzi jaką krzywdę wyrządza się partnerowi,należy zwrócić się o pomoc do specjalisty .

Córek i zięciów też bym tak ostro nie potraktowała,uważam ,że te pieniądze co im daje nie mają tu nic do rzeczy,
bo po pierwsze one też boją się ojca ,zostały pewnie wychowane w dyscyplinie,gdzie nie pozwolił im mieć własnego zdania,
po drugie mogą mieć też własne problemy z mężami,
po trzecie,żadna konfrontacja nie przyniosłaby efektu,jedynie odwrotny, który by się skupił na Tobie...,
co nie znaczy ,że córki nie powinny Cię wspierać ,pomagać wyjść z tej trudnej sytuacji.

Prawdę mówiąc ,to on ,jak już, powinien się wyprowadzić z tego domu i płacić Ci alimenty,
tylko u nas nie da się tego sprawnie przeprowadzić i sprawy ciągną się latami,
może właśnie w tym kierunku należałoby pójść,ale trzeba zaangażować instytucje i tu powinna pomóc rodzina.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

To o czym pisze Glyn to pewne uniwersalne mechanizmy. Córki, które wychowywał taki ojciec przeważnie trafiają na podobnych mężów. Takie wzorce zmienia się podczas pracy nad podświadomością a większość osób tego nie robi. Moim zdaniem dzieci powinny zaproponować autorce tematu żeby do nich przyjechała chociaż na jakiś czas a one albo wybierają swój komfort albo ich mężowie nie zgodziliby się na to a one są im posłuszne. I znając te mechanizmy śmiało można zakładać, że prędzej chodzi o to drugie.

Nie każdy kto pracuje w policji jest psychopatą ale prawie każdy kto był policjantem w czasach PRL nim jest. Nikt normalny nie szedł do takiej pracy a jeśli był zdrowy psychicznie i tam poszedł to przesiąkł środowiskiem.

Ofiara wstydzi się nie z powodu żadnego patriarchatu (co za bzdura) tylko z powodu zaniżonej przez oprawcę samooceny. Psychopaci wywołują u swojej ofiary poczucie winy. Zgwałcone kobiety często boją się przyznać bo same czują się winne. Podobnie jest z ofiarami psychopatów a kobiety są bardziej podatne na zranienie i zdołowanie i nie wynika to ze wzorców tylko z budowy mózgu i naturalnych potrzeb. Poza tym ofiara się boi, że kat jej coś zrobi więc czuje się zastraszona. Element wstydu jest raczej w odwrotnej sytuacji - kiedy to kobieta jest katem a mężczyzna ofiarą i wtedy facet wstydzi się przyznać bo zostałby nazwany ciotą, frajerem. Dlatego mówi się głównie o przypadkach, w których mężczyźni wcielają się w rolę oprawcy (no i mężczyźni mają przewagę fizyczną).

Autorce tematu dla bezpieczeństwa radziłbym kupić sobie gaz i trzymać go np w torebce. Od razu poczujesz się bezpieczniej. Jeśli też nie widzisz innego wyjścia może wsypuj mu tabletki uspokajające do picia (ta rada brzmi dziwnie ale jeśli chronisz swoje bezpieczeństwo to wobec psychopaty nie powinnaś mieć skrupułów a to przecież też jemu pomoże skoro do terapeuty już nie pójdzie). Warto też poradzić się prawnika czy masz jakieś szanse wygrać z nim w sądzie i udowodnić, że to on jest katem.

Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza

Witam
A ja znam kobietę która w wieku lat piędziesięciu kilku odeszła od męża. Mąż terroryzował całą rodzinę, wykańczał psychicznie-nie fizycznie. Dzieci pouciekały do Warszawy, tam poznajdowały pracę, mieszkania. Została sama matka, z ojcem z którym już chyba nic jej nie łączyło. I też odeszła. Zapakowała się do Warszawy, pomieszkała chwilę u jednego z dzieci aż znalazła pracę w sklepie i wynajęła gdzieś pokój. Wiadomo że nie jest to szczyt marzeń, zostawiła domek z ogródkiem, całe swoje dotychczasowe życie, nagle musiała zacząć wszystko od nowa. Ale była nareszcie wolna, sama mogła o sobie decydować.

Odnośnik do komentarza

beata1981
Niestety znam taką historię jaką Pani opisała tylko zakończenie inne. Mąż policjant na emeryturze,

Nie rozumiem powodu straszenia innych cudzymi historiami.
Po nóż może sięgnąć zarówno pracownik ubojni, kelner, polityk czy sprzedawca biletów do kina + inni dowolnej profesji.
Po policjancie spodziewałabym się bardziej pistoletu ;)).

js_11
To o czym pisze Glyn to pewne uniwersalne mechanizmy.

Oczywiście masz rację js_11.
Zdecydowana większość ludzi po 'uniwersaliach' toczy własne życie. Dopiero fakt uświadomienia sobie wyżłobionych cudzymi doświadczeniami kolein, pozwala na wyjście z błota oraz zmianę życiowego ich kierunku.

~atkaka
A ja znam kobietę która w wieku lat piędziesięciu kilku odeszła od męża.

Jak najbardziej jest to jedno z możliwych rozwiązań.
Sęk w tym, że jedna pani ma prawo poczuć się doskonale w nowo skrojonej na miarę sukience. Druga pani, w sukience tej pierwszej, już nie koniecznie swój komfort odnajdzie.

Zauważcie, że Autorka posta pragnie pozostać w domu jaki tworzyła i pielęgnowała własnymi rękami. Ona nie chce uciekać w świat. Ona pragnie jedynie przestać obawiać się bezpodstawnej agresji męża.

Gaz obezwładniający czy tez łzawiący to dobry pomysł, lecz co się stanie gdy on też go kupi??
Tymczasowy wyjazd do córek również jest niezłym pomysłem, bo pozwoli ~W.S. odsapnąć od zalęknienia. Poza tym w większym mieście może udać się fizycznie do jakiejś poradni po rzeczowo konkretne wskazówki czym i w jaki sposób powinna i może w swojej sytuacji się kierować.

Odnośnik do komentarza

Bardzo ciężko jest opowiedzie o swojej sytuacji bliskim przed którymi od tylu lat udawałaś, że jest dobrze. Po drugie jak On a taką wprawę w graniiu dobrego męża to w sądzie też będzie grał i z Ciebie zrobi wariatkę. Mam na to wszystko proste rozwiązanie. Kup w necie np na www.spyshop.pl jakiś sprzęt detektywistyczny i nagraj to jaki jest naprawdę. Są tam np kamerki już za 99zł. Sprowokuj jakąś sytuacje. Nagranie dużo prosciej pokazać bliskim. Dodatkowo masz dowód dla sądu.

Odnośnik do komentarza

To zakrawa na absurd, on Cię wpędził w depresję, leczysz się na nią już 2 lata i i tak jest coraz gorzej, jak piszesz, umierasz dzień po dniu. I nic dziwnego, bo leczysz coś, czego przyczyna nadal trwa, nadal się z nim męczysz, więc Twoje zdrowie nadal jest podkopywane, tak jakby ktoś nadużywający alkoholu pomagał sobie tylko i wyłącznie łagodzeniem objawów kaca.
Dodam że on musi być bardzo dwulicowy, skoro zupełnie inną twarz pokazuje na zewnątrz, w sumie całkiem sprytnie, wie że mu się to najbardziej opłaca.

ka-wa
To jakąś tam emeryturę dostaniesz,ale do wieku emerytalnego daleko...,
jesteś w bardzo trudnej sytuacji,żebyś mogła wyprowadzić się gdzieś do rodziny czy przyjaciółki na dłuższy czas,gdzieś dalej od domu i wtedy założyć sprawę o rozwód ,
może Twój stan zdrowia byłby dowodem w sprawie ,nie wiem ,powinnaś udać się do adwokata,może w tej niebieskiej linii coś doradzą w tej kwestii.

Dokładnie, tak powinnaś zrobić. Mówisz że dawno byś odeszła gdybyś miała dokąd, a jak widzisz prawie zawsze jest jakieś wyjście i zawsze się to zrobić da.Im szybciej zaczniesz działać, tym lepiej dla Ciebie. Tyle czasu zaniedbywałaś się w tragicznym stopniu, stawiając siebie na szarym końcu, teraz czas żebyś się zatroszczyła właśnie o siebie. Tym bardziej że w tej sprawie możesz liczyć tylko na siebie niestety. Atkaka i Beata 1981 mądrze piszą, walcz o siebie i za siebie się nie oglądaj, szkoda czasu i Twojej energii. Są zbyt cenne i zbyt dużo już tego straciłaś.
I jeszcze jedno-nie bój się! Nie masz czego tak naprawdę, poradzisz sobie. Grunt to nie dać się zastraszyć.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...