Skocz do zawartości
Forum

Związek z mężczyzną uzależnionym od byłej żony


Rekomendowane odpowiedzi

Gość taka_sama

Myślałam, że już tu nie zaglądasz i raczej wątpiłam że cokolwiek odpiszesz. No cóż, miałam również nadzieję że sytuacja się jakoś wyjaśniła, a przynajmniej poszła w lepszym kierunku... Szkoda, że wciąż się męczysz. U mnie sytuacja jest troszkę inna, facet z którym się spotykałam ma kontakty ze swoją ex (nie mieli ślubu, ani dzieci), ponieważ prowadzą wspólnie firmę (na odległość, nie widują się, ale mają cały czas kontakt telefoniczny). Również jest od niej uzależniony i nie potrafi z tego wyjść, choć chciałby założyć normalną rodzinę. Również byłam przez cały ten czas traktowana jak plaster na rany które wyrządzała mu jego ex. Był czasami bardzo dobry, stąd rozumiem Ciebie i to że ciągle dajesz szanse. Tu nie chodzi o rozwodników, to nie z nimi wszystkimi są problemy, także nie masz się co zrażać do takich facetów. Problemem jest tu nieuleczona przeszłość - dzieciństwo, tych facetów. Jedno z rodziców musiało być podobną toksyczną osobą i dlatego oni lgną do takich samych kobiet, o których miłość muszą walczyć (a tak naprawdę taka kobieta nie jest zdolna kochać), tak jak było z tym rodzicem.
Czy próbowałaś namawiać tego faceta na wizytę u psychologa?
Może prywatnie by nam się udało porozmawiać, a nie na forum?

Odnośnik do komentarza
Gość To ja- smutnakasia

Próbowałam z nim rozmawiać, namówić go na wizytę u psychologa, powiedziałam, ze ma problem z uzależnieniem od byłej, ale zaczął się śmiać, ze to nie jest problem, ze to teraz właśnie są normalne relacje między nimi, bo wcześniej to były patologiczne relacje, no i że są rodziną i nawet rozwód tego nigdy nie zmieni. Ja już go próbowałam zostawić wtedy- te dwa lata temu. Odeszłam, ale on po kilku miesiącach znowu zaczął szukać ze mną kontaktu. Znowu ona sie na niego o coś obraziła i długo nie odzywała (znów myślał, ze odeszła na stałe), wróciłam do niego i znów schemat się powtórzył, ze się odezwała, a on zaczął być jak usłużny piesek. Zakończyłam to dopiero niedawno. To była jedna huśtawka emocjonalna- on cudowny, gdy im się nie układało, na rękach by mnie nosił, ale gdy tylko z nią było ok. to zmieniał się nie do poznania. Chodziłam do psychologa, ale bardziej wydawało mi się, że pani psycholog "odwala" swoją robotę, nie odczułam żadnych korzyści, prócz tego, ze mogłam się wygadać, więc zraziło mnie to i zrezygnowałam, sama odcięłam się od niego. Robert milczy, unikam wszelkich kontaktów z nim, wiem tylko, ze nadal są w tej relacji na odległość i on nadal czeka na jej ruch, by móc wrócić do domu. Ja kocham go i nienawidzę- jednocześnie!

Odnośnik do komentarza
Gość podobna

Smutna Kasia powiedz tak szczerze...co zrobisz jeśli on się odezwie i będzie chciał wrocic? Pytam dlatego że ja już kilkanaście razy próbowałam odejść ale po tygodniu już mnie tak tęsknota łamała że byłam pewna że jak napiszę to nie będę mogła się powstrzymać żeby mu nie odpisać....chciałabym odejść trzymać się tej decyzji ale tak mocno go kocham że zawsze przegrywam i wracam a powiem tylko tyle że nasza sytuacja jest mega skomplikowana i najlepiej bym zrobiła jakbym odeszła ale nie potrafię...powiedz jak ty sobie radzisz nie ciągnie cię żeby napisac.??

Odnośnik do komentarza
Gość taka_sama

Raczej sam z siebie się nie uleczy. Jeśli nie pójdzie do psychologa, to raczej marne szanse by kiedykolwiek się zmienił. Także nie wiem czy warto czekać na takiego faceta, tym bardziej że ma dziecko z tą kobietą ( i tak naprawde cały czas będą mieć jakąś styczność ze sobą). Ile to już lat tak się męczysz? Przez te ostatnie 3 miesiące żadnego kontaktu nie mieliście? Jeśli tak, to może warto to utrzymać i dać sobie spokój. Są jeszcze fajni faceci. Szkoda życia na taką szarpaninę...

Odnośnik do komentarza
Gość taka_sama

Raz mieszka z Tobą, raz z nią? dobrze zrozumiałam? przecież to chore jest. Jak z tamtą jest dobrze, to śpi z nią. A jak jest źle to podkula ogon i wraca do Ciebie. A Ty go za każdym razem przyjmujesz. Idealny układ dla niego. Po co miałby cokolwiek zmieniać? Jak nie jedna to druga go przyjmie. Ech... Pomyśl o sobie, o tym czego Ty chcesz. Jak wg Ciebie powinien wyglądać związek... I dąż do tego, bo jesteś tego warta.
Ja chyba dojrzałam już do tego...

Odnośnik do komentarza

taka_sama ponieważ poczta na priv praktycznie nie działa, to odpowiem Ci na nurtujący Cię problem w skrócie tutaj. I to nie tylko z własnej autopsji, którą musiałem w tej toksycznej materii rozpracować po całości, ale też i z informacji od ludzi, borykających się z identycznym problemem.
Paradoksalnie na problem Twojego partnera odpowiedziałaś sobie i Innym, uwikłanym w taki scenariusz ludziom w jednym zdaniu, co równie dobrze tyczy się obu stron relacji:

Jeśli nie pójdzie do psychologa, to raczej marne szanse by kiedykolwiek się zmienił.

I tu z żelazną determinacją trzeba się tego trzymać, że przykładowo stawiając alkoholikowi pełną flaszkę pod nosem, on jej zawartość spuści w kanał albo wyrzuci przez okno. Nie ma mowy o jakiejkolwiek innej opcji, co zresztą potwierdza wycinek z książki toksyczne związki, którego treść figuruje w moich postach.
Nie bez powodu hasłem przewodnim tej przypadłości jest powiedzenie, że to oddziaływanie nigdy nie zniknie.
Z reguły taka osoba uzależniona od toksycznej osoby - patrz przykładowo matki - jeśli sama się nie odetnie od schematu kat - ofiara, to bez wątpienia i zupełnie nieświadomie będzie to powielać na innych osobach.
W tym wypadku potoczny sielankowy związek z normalną osobą dla ofiary toksyka, będzie totalnie nudnym związkiem. Jemu potrzebna jest adrenalina rodem z rollercoastera jak nie porównując działka narkomanowi, by zaczął "normalnie" funkcjonować.
Co do tematu psychologa znającego te wszystkie zależności, to znalezienie takiej osoby, gotowej z marszu podjąć się leczenia tak zachwianej osobowości, praktycznie graniczy z cudem. Specjaliści od takich osób z reguły umywają ręce.

Przytaczana przeze mnie i przewijająca się w moich postach w linku dyskusja ofiary toksycznego związku z psychologiem jest jak skondensowany cały temat temat w pigułce. Tego się już chyba lepiej nie da przedstawić w tej formie, gdzie o wiele bardziej szczegółowo omówione jest to w książce.
http://www.psychotekst.pl/artykuly.php?nr=314

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...