Skocz do zawartości
Forum

Zdrada dziewczyny w monotonnym i nudnym związku


Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich ..
Człowiek czasem znajduje się w takim momencie swojego życia, że próbuje wszystkiego, więc i ja się zwracam do was, o poradę bo sam już nie wiem co robić .. tak mi się wydaje.

W kilku słowach przedstawię sytuację. Z moją ukochaną dziewczyną, byliśmy ostatnie 6 lat.
Kobieta wspaniała, zawsze to mówiłem, ale nie mogłem docenić.. moje niezadowolenie z życia, z niespełnionych planów wpłynęło na nasz związek, mimo starań dziewczyny zagościła monotonia, nuda.. mam do siebie ogromny żal, bo nic nie robiłem, żeby to zmienić, żeby moja kobieta czuła się przy mnie szczęśliwa, doceniona, nie dbałem o związek, nie pielęgnowałem go... nie raz mówiłem o rozstaniu.. czasami myślę, że dopadła mnie depresja, wszystko było złe.
Byłem tak cholernie zaślepiony ..
Taki stan rzeczy miał miejsce przez przynajmniej ostatnie 2-3 lata (masakra.)
Swoim zachowaniem, doprowadziłem do tego (co teraz wiem), że moja dziewczyna, czuła, że jestem z nią z braku lepszych perspektyw, że jak tylko ktoś inny się pojawi, bez mrugnięcia okiem zniknę.. wyobrażacie sobie jak to musiało ją boleć? ale trwała przy mnie, czekając na lepsze, czekając aż zmienię swoje życie (bo ku temu działałem, problemy z działalnością itd..)

W kwietniu tego roku, owocem całej tej sytuacji była zdrada - zdradziła ona, z facetem z pracy, który jej słuchał, doceniał, obsypywał komplementami, wyznawał miłość, starał się, walczył przez parę miesięcy..
Dostałem w pysk. Wtedy zrozumiałem, co ja narobiłem, co się dzieję, gdzie ja żyję, mój wyimaginowany świat nagle zniknął .. Moja dziewczyna niewyobrażalnie tego żałowała, przez miesiąc dążyła do spotkania ze mną, przepraszała, tłumaczyła, walczyła .. w końcu zaczęliśmy się spotykać, było OK.. trwało to ok. 3 tygodni, jednak (teraz już wiem że za szybko) nie mogłem się otrząsnąć z tego co się stało (zawsze byłem dumny, że to ja jestem tym szczęściarzem, który może ją dotknąć, pocałować, znać jej zapach, tulić..) co efektem były spotkania czasami takie troche bez polotu, jak kiedyś .. Ofensywa chłopaka z pracy trwała..
Dalej, początek czerwca, usłyszałem od dziewczyny w wyniku rozmowy, że nie wie co się dzieje, że jest dziwnie, że czuje, że nie może dać mi szczęścia .. wtedy poczułem jak bardzo ją kocham, jak bardzo ją skrzywdziłem, jak wiele bym dał aby naprawić wszystko.. bez ustalenia (ponieważ łączyły nas sprawy, które wcześniej obiecałem wykonać) spotykaliśmy się, za nami pare świetnych wyjazdów, nawet pare razy wyznając jej miłość, usłyszałem w odpowiedzi "ja ciebie też..". Widzę wiele wątpliwości u dziewczyny, bo tydzień temu rozmawialiśmy i stwierdziła, że chce spróbować .. że jestem taki jak zawsze chciała, jak kiedyś marzyła.. Bo tak, z przyjemnością robiłem wszystko czego kiedyś brakowało.. Te dni były inne, bez nudy, wiele nowych rzeczy zrobiliśmy..

Parę dni później nie ma już NAS. Rozmowa, trochę nerwów, usłyszałem, że nie cieszą już jej jak kiedyś nasze spotkania (aczkolwiek że przez ost. miesiąc były chwile kiedy poczuła że możemy być szczęśliwi), że uważa że nie może dać mi szczęścia, że nie czuje już tej radości.. dalej dowiedziałem się że chyba już nie czuje tego co kiedyś, że uważa że nam się nie uda.. ciągle pisząc "chyba".. Dodam, że ofensywa tego chłopaka nadal trwa - ma to na pewno związek. Kiedy zapytałem ją, czy do niego coś czuje, odpowiedziała "nie wiem"..

Tak, mam za swoje. Ale ona to całe moje życie. Wszystko co we mnie drzemało przez ostatnie lata, wybuchło. Chcę zrobić wszystko, żeby ją odzyskać, żeby pokazać jej że życie przy mnie może być ciekawe, radosne.. Piszę do was, żeby się poradzić co robić? chcę się starać, robić drobne gesty pokazujące jak mi na niej zależy (wiem nawet jakie, jak), ale nie chcę naciskać.. boję się coś spieprzyć.. ale nie mogę też bezczynnie czekać, nic nie robić, odsunąć się, bo przypuszczam, że ktoś inny to wykorzysta.. Wnioskuję, że jest zagubiona, więc może nie wszystko stracone..

Co radzicie? Jestem pewien tego, że chcę ją odzyskać, żyć z nią, myślę, że możemy być szczęśliwi. Tyle przed nami.. tak naprawdę nie poznała mnie w pełni (wiem dziwne to..) - człowiek na przestrzeni lat się zmienia..
Mam dużo energii splątanej z załamaniem, zrezygnowaniem.. nie starałem się przez ostatnie lata, więc pora najwyższa. ale chyba już za późno.

Usłyszałem od niej, że jestem wspaniałym facetem, że ona o tym wie, że widzi zmiany, jak się starałem ..
nie wiem już co mogę zrobić, żeby nie spieprzyć tego do końca, chyba że się łudzę..

Dzięki serdeczne.

Odnośnik do komentarza
Gość przeczytałam

Hmm. No i tyle chyba.
W tym to cały jest ambras.
Przegiąłeś w pewnym momencie i poszła w bok i właściwie chyba już wtedy było po związku. Oboje jesteśćie typami łowcy, ale zgrać się nie moźecie, bo zaczyna Was to nużyć. Sami siebie, wzajemnie. Ona nie wie, ano nie wie bo się wypaliła, musiałeś tak jej dać w cyc, że już nic nie wie. A kiedyś wiedziała że chce Ciebie.
Wydaje mi się, że aby coś z tego było musiałaby pobyć w związku z innym i jeśli tamto nie wypali, to po kilku latach/ roku wrócić do Ciebie z nową energią, z poukładanymi myślami. Teraz nie wie, bo boi się i stracić ostatecznie Ciebie i tamtego. Być może każdy z Was ma podobne asy w rękawie, żaden nie punktuje zbyt. Gdyby pojawił się inny, lepszy gracz to by wiedziała.
Ale to takie sobie moje wywody.
Nie podpowiem Ci nic co masz robić, tym bardziej że czujesz że to ta i to właśnie teraz po latach, ale na Twoim miejscu zastanowiłabym się nad tym, czemu to teraz nagle i czy to z uczucia, czy z świadomości że ktoś inny może ją chcieć i mieć. Mam wątpliwości co do Twojego uczucia.
A tak swoją drogą, nie chciałabym aby mój facet radził się obcych ludzi co ma robić, tym bardziej facet, który w stosunku do mnie ostatnimi czay nie wykazał się posiadaniem potocznie mówiąc " jajców". Jak miałby doświadczać zrywu w stosunku do mnie, to wolałabym aby był od niego a nie od podpowiadaczy.

Odnośnik do komentarza

kps, nie wiem, co Ci radzić, bo nie znam intencji Twojej dziewczyny. Może sytuacja wcale nie wygląda tak, jak Ty ją przedstawiłeś? Może dziewczyna wcale nie była znudzona związkiem, tylko po prostu zrobiła "skok w bok", a Ty ją idealizujesz i stawiasz na piedestał, bo sam masz zaniżone poczucie własnej wartości i będąc z nią, chcesz w jakiś sposób się dowartościować? Nie wiem, czy moje wywody są słuszne, ale ja bym chyba tak ochoczo z oświadczynami nie wyskakiwała. Odpowiedz sobie przede wszystkim na pytania, czy rzeczywiście kochasz tę dziewczynę, czy chcesz z nią być, czy możesz jej zaufać i czy jesteś w stanie wybaczyć zdradę i nigdy tego nie wypominać przy każdej następnej kłótni czy nieporozumieniu. Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Gość athenka512

Całkowicie zgadzam się z Panią Kamilą Korcz. Zdradziła Cię... Uświadom to sobie... Czy według Ciebie zdradę można wybaczyć, wytłumaczyć, uzasadnić? Nawet jeśli faktycznie ją zaniedbywałeś, nie dostrzegałeś i nie doceniałeś... to co z tego wynika? Według mnie w takiej sytuacji powinna z Tobą o tym porozmawiać. Gdy już widziała, że ktoś kręci się obok Niej i ma ochotę na więcej powinna odejść od Ciebie. Zakończyć jedno, aby wejść w drugie. Dla mnie zdrada nie ma żadnego uzasadnienia. I wiem też, z autopsji, że nie potrafię wybaczyć zdrady - mimo, że się starałam. Nie potrafię żyć z człowiekiem, który tak zawiódł moje zaufanie, niektórzy na pewno to potrafią, zastanów się tylko czy WARTO... I czy ten temat nie będzie przez Ciebie poruszany... ? Najpierw będziecie o tym rozmawiać... potem poczujesz, że za często to rozpamiętujesz, będziesz dusił się sam ze swoimi myślami, po to by po raz kolejny zacząć o tym mówić. Z jeszcze większym żalem, bólem i poczuciem, że to co Was łączyło zniknęło i już nigdy nie będzie jak kiedyś... Błędne koło prowadzące do jednego...

Odnośnik do komentarza

Miłe Panie ..

Tak, jestem pewien tego, że ją kocham, na początku również myślałem, czy to nie przez pojawienie się innej osoby, przez dopuszczenie myśli, że może mieć ją kto inny - ale absolutnie nie. Chodzi o to, że nie wyobrażam sobie bez niej życia, że chciałbym pokazać jej inne życie przy mnie, widzieć codziennie jej uśmiech, móc z nią rozmawiać, dawać jej szczęście na które naprawdę zasługuje. W pewnym momencie swojego życia się załamałem, jak jakaś dupa, że nic nie wychodzi, waliło się i tak traciłem chęć na cokolwiek.. nawet ze studiów zrezygnowałem..

Boli mnie to co zrobiła, ale zdaję sobie sprawę skąd to się wzięło.. jest to dziewczyna, która przez lata odpychała amory innych facetów, no jest po prostu atrakcyjna pod każdym względem.
Uważam że jestem w stanie jej zaufać, ale wymagałbym od niej działania - choćby radykalnego przedstawienia sprawy temu kochasiowi, że ma dać spokój..

Tak, kiedyś chciała żebym się oświadczył - nie muszę chyba mówić dalej.. Debil! Nie wiem co wpłynęło nagle na moją zmianę, jestem jakimś dziwnym przypadkiem..

Nie oczekuję od Was złotej metody, która sprawi że do siebie wrócimy i będziemy żyli długo i szczęśliwie.. chodzi o to, że boje się zrobić zły krok, bo za bardzo mi na niej zależy, chciałem też żeby ktoś na to spojrzał innym okiem, niż moim sfrustrowanym..
Naczytałem się tutaj o dawaniu czasu itp.itd. ale ja decyduję się walczyć, delikatnie, powoli, postanowiłem robić to, czego nigdy nie robiłem, czego na pewno jej brakowało.
Interesuje mnie spojrzenie kobiety na tę sprawę, bo chyba w pewnych kwestiach myślicie podobnie, a ocena specjalisty na pewno jest również cenna..

Odnośnik do komentarza

Athenko..
Fakt,czasami zastanawiam się, czy sam sobie zdaję sprawę z tego co się wydarzyło .. zwłaszcza, że nigdy nie wyobrażałem sobie przekroczenia tych granic.. ja bym nigdy tego nie zrobił, na pewno.

Również myślałem o tym, że moje podejście do 'nas', całe to nasze życie, to nie usprawiedliwienie - bo albo mogła się ze mną rozstać, albo sprawę postawić jasno.. Tyle tylko, że wyrzuty sumienia względem tego jaki byłem, jaki byłem nieobecny (nie kłóciliśmy się, krzywdę sprawiałem jej swoją obojętnością), świadomość tego wszystkiego, pozwala mi się z tą zdradą uporać, widzieć naszą przyszłość w jasnych barwach.. bo chciałbym tyle zmienić.. zdradziła mnie 3 miesiące temu, potrafię z tym normalnie żyć, miałem okazję się przekonać.. Sexu też praktycznie nie uprawialiśmy w tych czasach - pomyślcie, że przez ostatni miesiąc kochaliśmy się więcej niż w ciągu ostatniego roku i oboje stwierdziliśmy, że nie było nam nigdy tak dobrze..

Po prostu nie wyobrażam sobie bez niej życia, po prostu niczego bardziej nie pragnę jak odzyskać ją ..

Odnośnik do komentarza

Pani Kamilo,
Uważam, że była znudzona - wnosiła do naszego życia wiele, od siebie dawała dużo, a tu coś, a tam coś.. a ja? zupełnie nic.. często słuchała tylko mojego niezadowolenia z życia, narzekania, niejednokrotnie stwierdzeń, że powinniśmy się rozstać.. nie usprawiedliwiam jej, po prostu staram się zrozumieć. Oboje czekaliśmy na zmiany w moim życiu, aż wyjdę z tego dołka, również finansowego (bo kiedyś było inaczej).. i się nie doczekaliśmy. Kurcze ciężko to wszystko opisać, po prostu byłem jakby nieobecny. Nie słuchałem jej praktycznie, nie mogła się wygadać bo albo odpowiadałem półsłówkami, oczywiście nie zawsze, ale coraz częściej .. Również moja atrakcyjność jak mężczyzny spadła - nic nie robiłem w zasadzie. Uważam podobnie jak Pani, oświadczyny byłyby teraz nie na miejscu. To ja muszę udowodnić, że da się przy mnie normalnie, szczęśliwie i ciekawie żyć.. tylko cholera nie mam już na to szansy zdaje się!
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość athenka512

Hmmm... ok, Ty siebie ciągle stawiasz w pozycji tego "złego" i bierzesz całą winę na siebie... Ok.. a czy Ona uważa, że zachowała się tak jak powinna? Nie widzi w tym żadnej swojej winy? Niczego nie żałuje? Jeśli tak, to według mnie nie ma co o to walczyć. Tylko się namęczysz, natrudzisz...a Ona już i tak tego nie doceni. Przykro mi to stwierdzać, ale może Ona Cię już nie kocha...
Co Ona o tym wszystkim myśli? Chce próbować, czy zachowuje się jakby Jej nie zależało?

Odnośnik do komentarza
Gość athenka512

Też byłam w związku, w którym bywały długie okresy "posuchy" (zapewne on wtedy robił to z innymi), ale ja dalej Go kochałam. Też się o mnie nie starał, ale dalej Go kochałam...aż w końcu coś we mnie pękło... i zaczęłam się oddalać. Jednak ani przez chwilę nie przeszło mi przez myśl, aby go zdradzić. Nawet jak potem postanowiłam, że dam nam drugą szanse, bo ten związek znaczył bardzo wiele i nigdy nikogo nie kochałam tak mocno jak jego, to cały czas byłam wierna (mimo, że miałam okazję, żeby się na nim "zemścić"...tylko po co...?) A potem pozostają myśli, a co jeśli znowu coś zacznie się psuć... może ta najważniejsza dla Ciebie w życiu osoba znowu znajdzie sobie pretekst, żeby poszukać sobie "rozrywek"... I już nigdy nie opuszczą Cię te złe myśli, one zawsze będą gdzieś z tyłu głowy. Nie chcę Cię zniechęcać... mimo, że tak to wygląda. Wiem, że człowiek musi wszystko przeżyć na własnej skórze, nie wystarczą im zapewnienia innych - czasem może bardziej doświadczonych. Ja próbowałam, ze wszystkich sił wybaczyć, ale mi się nie udało - i niestety mogę dzisiaj- będąc w tym momencie mojego życia stwierdzić, że był to czas stracony. I bardzo tego żałuję, ale już jest za późno i nikt nie cofnie czasu.

Odnośnik do komentarza

To ja do końca nie rozumiem,myślę ,że wszystkiego o sobie nie napisałeś...,bo skoro jesteście teraz razem to dlaczego nie możesz jej powiedzieć ,że chcesz spędzić z nią resztę życia ,chyba ,że obawiasz się odpowiedzi odmownej i tego się boisz,,
tak mi się widzi ,że Ty więcej nagrabiłeś ,skoro masz takie obawy...

w każdym razie powinieneś być sobą i nie zagłaskiwać jej teraz , bo to będzie sztuczne.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Właśnie problem w tym, że teraz nie jesteśmy razem.. wspominałem w pierwszym poście o tym.. parę dni temu odbyliśmy rozmowę, w której usłyszałem, że nie daje jej to wszystko radości jak kiedyś, że uważa, że nie może mi dać szczęścia, że nie chce żeby cierpiał.. dalej pisząc już, dowiedziałem się, że CHYBA nie czuje tego co kiedyś, że uważa że CHYBA to się już nie uda..że CHYBA tak musi teraz być.. jednocześnie, że nic nie wie, że boi się kolejnego rozczarowania (nas), że będziemy cierpieć.. wszystko takie niepewne.. a mnie puściły nerwy, w zasadzie skończyłem rozmowę wychodząc.. nie spływa to po niej, bardzo to przeżywa.

Odpowiadając Athence - tak bardzo przeżywała tę zdradę, ani razu nie obwiniła o to mnie, tłumaczyła jedynie dlaczego to się stało (tylko raz tak rozmawialiśmy), zresztą też dany okres czasu nie umiała do siebie dojść, choćby dlatego jak mnie skrzywdziła.
Tutaj nie mam nic jej do zarzucenia - zrobiła błąd, ale go żałowała..
Nie rozumiem jednego - w kwietniu mnie kocha, walczy, stara się po tym wszystkim abym był, a mamy miesiąc później i już nie.. czy to kwestia tego, że boi się wrócić do starego(złego) czy rzeczywiście braku uczucia(jakoś w to nie umiem uwierzyć).

Słuchajcie, kocham tę dziewczynę, mocno i szczerze, dlatego ciężko mi zaakceptować, że sam miałbym zrezygnować. Koresponduję tutaj z wami m.in dlatego, że może nie jestem teraz w stanie racjonalnie i realnie myśleć .. pewnie, że bolę się kolejnego cierpienia, parę dni temu znowu dostałem cios, bo odebrałem to jako ostateczny koniec.. ale wiem np. ze były momenty w ostatnim miesiącu, kiedy było jej dobrze przy mnie, kiedy czuła się jak za starych dawnych lat.. i to mnie również motywuje..
Może ją ciągnie do czegoś nowego, nie wiem jak to ująć - jestem pewny, że wpływ na sytuację ma ciągłe staranie się tego 'chłopaka' z którym mnie zdradziła .. mimo, że ona go unika, nie odpowiada na jego maile (przynajmniej do ostatniej soboty).

Jestem z wami szczery - niczego nie pominąłem. Poza tym, że byłem nudziarzem, nie dbałem w ogóle o moją kobietę, nie pielęgnowałem związku, niejednokrotnie mówiłem o rozstaniu, nie słuchałem, nie widziałem itp.. nie mam innych grzechów..

Odnośnik do komentarza

Pisałeś o seksie w ostatnim miesiącu to myślałam,że jesteście razem...,
ciężko tu coś doradzić,zawsze na początku związku jest większa temperatura uczuć jak się nie podtrzymuje ognia to wiadomo ,że gaśnie...,więc nie ma się co dziwić tym "chyba",

nie wiem czy powiedziałeś jej o swojej metamorfozie,że wiele rzeczy zrozumiałeś ...,odezwij się do niej za jakiś czas ,nie narzucaj się,jeśli zatęskni to wróci, na siłę jej nie zatrzymasz.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

No bo to widzisz, było takie pokręcone ostatnio, w zasadzie zachowywaliśmy się jak para..
Ona moją metamorfozę sama dostrzegła, mówiąc mi o tym, cytuję "jesteś taki jak zawsze marzyłam". Wystarczyło tylko parę rzeczy zmienić ..

Wiem, że po 6 latach trudno o motyle, fajerwerki jak na początku, wiem. I nie wymagam tego, po prostu zastanawiam się co robić, choć już tak naprawdę podjąłem decyzję - nie odpuszczę. Zrobię wszystko aby wskrzesić to co nas łączyło, w jej wnętrzu, aby pokazać jak mi zależy, jak ją kocham .. Wy jesteście kobietami i może łatwiej powiedzieć, czego nie robić, co uszanować..

Odnośnik do komentarza

jak dla mnie to uszanować jej decyzję, jeśli pomimo Twoich starań ona nadal nie będzie Ci przychylna odpuść. Dla swojego i jej dobra. Nie bądź nachalny bo to tylko odpycha. Staraj się, bądź dla niej oparciem i wsparciem ale jeśli zobaczysz że nic to nie daje to odejdź, widać wasze drogi się rozeszły. Spróbuj ułożyć sobie życie z kimś innym

Odnośnik do komentarza

Drogie Panie,
W ogóle dziękuję za chęć pomocy.. Chcę Was się poradzić w jednej jeszcze sprawie, dzisiaj pozwoliłem sobie zrobić małą przyjemność mojej kochanej, której dotąd nie zrobiłem - choć nie mieszkaliśmy nigdy razem (śniadanie do łóżka, wpuściła mnie niedoszła teściowa, zostawiłem co miałem zostawić i zniknąłem). Co mnie intryguje : otrzymałem sms z podziękowaniami, z zadowoleniem, nawet pojawił się zwrot, że bardzo to docenia. Nie dostałem bury, że mam dać spokój itp.
Tę drobną sytuację odczytuję jako optymistyczny znak, nic specjalnego, ale na pewno nie jako oddalający, zniechęcający, zgodzicie się ze mną? bo tak myślę, gdyby chciała abym dał jej spokój, teraz zakomunikowałaby mi to w jakiś sposób..

Odnośnik do komentarza

kps, próbuj, staraj się, ale nie naciskaj na dziewczynę, bo może uciec w popłochu, kiedy będziesz zbyt nachalny ;) Każda z kobiet ma inne oczekiwania, inne preferencje, inne podejście do życia. Ja podobnie jak ka-wa, od mojego partnera oczekiwałabym raczej poważnych rozmów o życiu, planach na przyszłość, uczuciach, problemach codziennych, by móc się wspierać. Śniadanie do łóżka mniej by mnie przekonało, ale może akurat tym u niej zaprocentowałeś ;) Nie wiem, nie znam jej. Troszkę mnie jednak niepokoi, że tak ją "rozgrzeszasz" z tej zdrady, sam raczej punkt ciężkości przenosząc na siebie - że zaniedbywałeś ją, że byłeś nieobecny, że miałeś doła, że nie potrafiłeś się z niczego cieszyć. OK, ja to wszystko rozumiem. Tylko zauważ, że w życiu są lepsze i gorsze momenty. Ty akurat byłeś w tym gorszym momencie jakiś czas, niewykluczone, że to był jakiś epizod depresyjny i dziewczyna zamiast wykazać się troską, zainteresowaniem, co się dzieje z Tobą, zamiast zaproponować, że pójdzie z Tobą np. do specjalisty, psychologa, bo może samemu będzie Ci trudno uporać się z problemami, z samym sobą, zrobiła zupełnie coś innego. Jakoś specjalnie się Tobą nie martwiła, tylko po jakimś czasie "znudzona związkiem" i pewnie trochę Twoim malkontenctwem, dała się uwieść zalotom innego faceta. Nie oceniam jej, próbuję Ci tylko pokazać "drugą stronę medalu". Ty jej nadskakujesz, traktujesz jak księżniczkę, próbujesz jej udowodnić jak ją kochasz, że jesteś nawet w stanie wybaczyć jej zdradę, a ona funduje Ci "chyba". Dla mnie to "chyba" to definicja Ciebie - Ciebie jako "alternatywy" w jej życiu. A związek nie polega na tym, by traktować kogoś jako alternatywę, ale jako jedyną możliwą opcję. Mam nadzieję, że wiesz, co chciałam przez to powiedzieć/napisać. Ku refleksji ;) Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza

ka-wa / myślimy podobnie..

Tyle tylko, że skoro jest ona teraz czegoś niepewna, swoich uczuć do mnie, nie chcę takimi rozmowami wywoływać na niej jakiejś niepotrzebnej presji, strachu .. tyle lat ze sobą byliśmy a ja nie wiem, jak ona może zareagować na takie wyznania, rozmowy .. en związek przez ostatnio rok, dwa lata, nie spełniał w zasadzie żadnego z nas.. choć były też cudowne momenty.. zastanawiam się czy nie za wcześnie, czy może wolnymi krokami nie spróbować odbudować poczucia bezpieczeństwa .. choć z drugiej strony, może kiedy byłbym bardziej stanowczy co do "naszej" przyszłości, może gdybym pokazał się w końcu jako facet a nie ciągle niezdecydowana dupa, to by w jej oczach też coś pokazało, w głowie uruchomiło .. nie wiem.

Odnośnik do komentarza

Pani Kamilo,
Ja o tym wiem, choć muszę przyznać, że nie myślę w taki sposób na co dzień.. może nie chce pewnych myśli do siebie dopuszczać, bo mi zależy.. zdrada nie ma usprawiedliwienia nigdy.. ale ma Pani sporo racji!
Tylko refleksje jaki mi się nasuwają, przynajmniej na razie, nie zmieniają mojego stanowiska ..
Nie chcę w tym wszystkim właśnie jej spłoszyć, więc nie wiem czy póki co takie rozmowy są na miejscu .. ale muszę w końcu jakąś taką przeprowadzić, przecież nie wiem na czym stoję. Słyszę, że chyba nie czuje do mnie tego co kiedyś, sądzicie więc, że takie szczere rozmowy pozwoliłyby coś drgnąć?

Skoro ciągnie ją (tak zakładam) do innego faceta tzn. do czegoś nowego, czegoś czego brakowało u mnie (a jest tego mnóstwo, niska samoocena, dość lekkie podejście do życia, wiele tego by wymieniać - niemniej jak wspominałem, zmiany zauważyła. A swoją drogą to mnie aż lepiej tak żyć, naprawdę, nie wiem co ze mną się działo). Zastanawiałem się, czy nie pokazać jej, że ja nie jestem mówiąc ogólnie gorszy.

Moje zabiegi, jak choćby to śniadanie, to tylko po to aby poczuła się, że staram się o jej względy, że o niej myślę, czego przez ostatnie lata w ogóle nie doznała .. żeby się uśmiechnęła, pomyślała, że coś dla niej zrobiłem .. banalne, ale swój cel ma.

Mam wiele wyrzutów sumienia, ponieważ podczas ostatnich lat widziałem jak siebie i ją zawodzę, wiedziałem czego ode mnie oczekuje, niemniej nie dawałem jej tego - wpadłem w jakiś stan z którego nie potrafiłem wybrnąć .. Dlatego też, dzisiaj jestem w stanie spojrzeć na nią (mimo tego co zrobiła) normalnym okiem..

Odnośnik do komentarza
Gość przeczytałam

A ja bym oczekiwała namiętności, pasji i emocji, takiej twardej zdecydowanej postawy na tak, a nie jakichś podchodów powolnych, choć gdy zdradziła to powiedzałabym że nie kocha już Ciebie, tylko czuje przyzwyczajenie.

Odnośnik do komentarza

~ przeczytałam :

Wyjęłaś chyba mi to z ust. Moim zdaniem tego nam brakuje, dosłownie! I tak najchętniej bym robił .. Tyle, że zastanawiam się czy nie za szybko, jeżeli w ogóle będę miał możliwość.

Kwestia uczucia - swego czasu długo, długo myślałem, że to co do niej czuję, to już tylko przyzwyczajenie. Dzisiaj się okazuje, że nie. Różnica jest taka, że ja jej dawałem dużo powodów aby uczucie do mnie zanikło, ona mnie żadnych - do kwietnia.
Nachodzą mnie myśli, że tak wiele przed nami, przez to co za nami.. marzeniem jest jej ponowne rozkochanie w sobie, tylko czy to w ogóle możliwe? .. Na pewno nie będzie tak, że dostanie ode mnie czas, za bardzo mi na niej zależy, na nas!

I teraz tak - z jednej strony nie być nachalnym ale stanowczym, wydaje się to być rozsądne, z drugiej strony nie pozwolić jej odejść, jasno zakomunikować czego chcę, co czuję, co widzę .. i oczywiście wysłuchać jej : że nie wie, że to że tamto ..

Odnośnik do komentarza

Po tylu tatach to normalne ,że istnieje jakieś uzależnienie emocjonalne ,co tu nazywacie przyzwyczajeniem,

może być też dziewczyna na rozdrożu,pojawił się facet zabiegający o nią,pewnie szarmancki,w porównaniu z nim pewnie wypadasz blado...,ale też zdaje sobie sprawę,że za parę lat i tamten może okazać się gorszym od Ciebie...,

jedne maja dylematy kogo wybrać ,a drugie nie mają w ogóle wyboru...,gdzie tu sprawiedliwość:D

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...