Skocz do zawartości
Forum

Dziewczyna nie chce zbliżeń przed ślubem


Gość boy22

Rekomendowane odpowiedzi

Witam
Mam 22 lata Ona 21, jesteśmy ze sobą prawie rok, niestety ostatnio pojawił się problem. Moja dziewczyna powiedziała mi że nie chce się kochać do ślubu. Nie chce także bym dotykał jej miejsc intymnych i ją pieścił. Do ślubu także nie możemy spać w jednym pokoju. Jest bardzo wierząca. Ja też jestem wierzący, ale mam bardziej liberalne poglądy w tej sprawie. Źle się z tym czuje. Szanuję jej decyzję, ale jest mi z tym ciężko. Nie mówiłem jej o tym jeszcze. Powiedziała mi też że swojego zdania raczej na pewno nie zmieni. Co myślicie o tym? Pomóżcie, pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość Martita.89

Dla ludzi mocno wierzących miłość do Boga, jest silniejsza od miłości do partnera - więc jeśli ją naprawdę kochasz, to uszanuj jej decyzję.. Bo ma do niej pełne prawo.

Porozmawiaj z nią szczerze i powiedz o swoich odczuciach, być może dojdziecie wspólnie do kompromisu w, którym obydwie strony będą zadowolone.

Szczerość, oraz dobra komunikacja - to podstawa w związku.

Odnośnik do komentarza

Trzeba to powiedzieć tak - szanuj jej decyzję, ale pomyśl też o związku.

Statystycznie, wśród związków w których jeden lub oboje partnerów nie chce uprawiać seksu przed ślubem, częstotliwość rozwodów jest /kilkukrotnie/ wyższa - seks jest po prostu bardzo ważną częścią związków i jeżeli nie jesteście seksualnie kompatybilni, czy to z powodu drastycznie różnego popędu, zbyt dużych/małych genitaliów, czy też choćby faktu że dziewczyna nie zna swojej waginy(co jak się nie masturbujesz żadkie nie jest) i nie będzie w stanie ci nawet pokazać jak ją zaspokoić - 80% kobiet nie jest w stanie osiągnąć orgazmu od samej penetracji.

Seks jest po prostu zbyt ważną częścią związków, i jego brak jest równie poważny jak brak rozmowy, dotyku, czy zaufania.

Zerwanie związku z tego powodu było by w pełni zrozumiałe, o ile bolesne i dla dziewczyny i ciebie - niestety na takie rzeczy prostych rozwiązań po prostu nie ma, poglądy dziewczyny na temat seksu są, w pewnym sensie, niedojrzałe i nie ma co ukrywać.

Zaznaczam też że ja nie polecam żadnego rozwiązania, to twoja decyzja, i wasz problem jako pary, jak Martita.89 powiedziała - związki są zbudowane na zaufaniu, szczerości, i szacunku.

Przepraszam za nieuprzejmy ton wypowiedzi, przynajmniej mi się wydaje że tak brzmi, to nie było w moim zamiarze, chcę tylko podać swoją perspektywę.

Odnośnik do komentarza
Gość cytrynowa babeczka

Cóż albo uszanujesz decyzje dziewczyny i pozwolisz aby to Ona decydowała o tym czy chce w czystości stanąc przed Bogiem na ślubnym kobiercu albo pójdziesz za swoimi " liberalnymi "pogladami .Mam nadzieje ze jednak nie postawisz dziewczyny pod murem i nie kazesz Jej wybierać miedzy seksem przed ślubem a Jej czystością.

Ludzie którzy zbudowali swoje związki na skale a nie na fascynacji seksem są bardzo trwałe.Łączy ich zwykle bardzo głęboka więż emocjonalna.Przez te lata poznawania się mogą bardziej wyraziście dostrzec zalety jak i wady partnera.
Ale jest jeden warunek .Muszą chciec tego oboje.
Decyzja nalezy do Ciebie.

Ps .Co to znaczy mieć liberalne poglądy będąc człowiekiem wierzącym ? Odpowiedz sobie sam .

Odnośnik do komentarza
Gość cytrynowa babeczka

Autorze ,tu nie moze byc zadnego przymusu.Nie musisz czekać ...To musi byc Twoja dobra niczym nie przymuszona wola.Zastanow sie czy miłość do dziewczyny jest warta takiego poświecenia z Twojej strony czy nie.
Poza tym nie przekonuj dziewczyny do swoich racji.Ona nie jest ubezwłasnowolniona.Takie zachowania są podyktowane głębokim przemyśleniami ,więc tutaj nie mowy o przypadku ...
Przyspieszyc slub zeby móc wspólzyć ? Przepraszam ale to głupota.
Decyzja o ślubie musi być przemyślana pod innym kontem żeby małżenstwo było trwałe.Do takiej decyzji trzeba dojrzeć emocjonalnie przede wszystkim....

Odnośnik do komentarza

Tu już widać kto będzie rządził w związku...,
powinniście też uzgodnić jak to będzie po ślubie ,może ona uważa ,że seks będziecie uprawiać tylko w celach prokreacyjnych...,
to tak ,żebyś wiedział na czym stoisz.

W związku konieczny jest kompromis...

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Dobrze byłoby Gdybyś porozmawiał z dziewczyną o ciężarze który odczuwasz. A czy poza samym jej pożądaniem, brakuje Tobie czegoś z jej strony? Poza czułością i troskliwością przekazywaną w zbliżeniu w dużym stopniu zaspakajana jest nasza atrakcyjność. Niekiedy doszukujemy się naszej wyjątkowości u drugiej strony dążąc do uniesień, gdy dla niej to nieprzymuszona wola wyboru nas na życiowego partnera.

Odnośnik do komentarza

a co ma do tego spanie w jednym pokoju... chyba trochę zbyt fanatycznie do tego podchodzi. Ale tak jak pisze większość albo uszanujesz jej wybór albo ten związek się rozpadnie. Nie możesz jej zmusić, ale ona nie może zmusić ciebie do zaakceptowania tego stanu rzeczy... albo ustalicie kompromis albo ja tego związku nie widze

Odnośnik do komentarza

Pisząc liberalne poglądy miałem na myśli to że np uważam że jeśli się kogoś kocha i wie że chce się z nim spędzić resztę życia to dlaczego np mają czekać do ślubu?
Jeśli chodzi o kompromis w tej sytuacji go raczej nie będzie bo dziewczyna powiedziała mi że albo ją zaakceptuje taką jaką jest albo nie. To są jej zasady życiowe i ich nie zmieni.

Odnośnik do komentarza

Nie jest ubezwłasnowolniona? Jakby nie patrzeć, nie jest w stanie podjąć swojej własnej decyzji, tylko odwołuje się do swojej wiary. W momencie w którym te poglądy potencjalnie krzywdzą związek, to jest głupota, zwłaszcza kiedy ona oczekuje abyś ty się dla niej zmienił kiedy ona nie robi nic. To nie jest zdrowe.

I bynajmniej nie jest prawdą że brak seksu przed ślubem powoduje szczęśliwsze małżeństwa, to kompletna bzdura, i najgłupszą rzeczą jaką możesz zrobić jest z tego powodu się śpieszyć z małżeństwem, to już właściwie przepis na problemy.

Bardzo przepraszam wszystkich którzy wierzą w czekanie na ślub, ale to NIE SĄ zdrowe poglądy na seks.

Odnośnik do komentarza
Gość cytrynowa babeczka

Boy ,po pierwsze to nigdy nie ma pewności czy ta / ten pierwszy / a bedzie ostatnia/ i.Zdarza się że ludzie z przed oltarza uciekają bo poznają kogoś innego.
Po drugie ,jesteś wierzący wiec wiesz ,i nie muszę Ci zapewne tlumaczyć co mowi 6 przykazanie ktorym kieruje się Twoja dziewczyna.
Po trzecie odwrócmy sytuację .Jeśli kochasz to mozesz poczekac do slubu prawda ?
Ty masz swoje racje a Ona swoje.Ona jest bliżej prawdy niż Ty.Rozumiesz o czym mówię.

"Miłośc cierpliwa jest" .Zapewne znasz ten wers z Hymnu do Koryntian...

Odnośnik do komentarza

Witaj boy22!

Widzę, że rozgorzała gorąca dyskusja na temat tego, czy warto czekać z seksem do ślubu, czy nie warto. Każda ze stron ma swoje argumenty i będzie ich bronić. ;) To naturalne. Boy22, tutaj nie chodzi o to, by któraś ze stron przekonała Cię do swojej argumentacji i byś dał się „namówić” któremuś stanowisku. Ktoś słusznie zauważył, że Wasze życie intymne to Wasza sprawa, co oznacza, że przede wszystkim na temat seksu powinieneś porozmawiać ze swoją dziewczyną. Nie wiem, na jakim etapie jest Wasz związek, czy planujecie już ślub, czy jesteście zaręczeni etc. Niemniej jednak powinniście ze sobą porozmawiać o seksie, tym bardziej, kiedy jedna strona twardo stawia sprawę, oczekując, że druga strona się podporządkuje. I ta rozmowa nie tylko powinna dotyczyć seksu samego w sobie, ale też zaufania, szczerości, podejścia do komunikacji. Nie oceniam Twojej dziewczyny, jeśli chodzi o jej wiarę i pragnienie zachowania czystości do ślubu. Super! Chodzi jednak o to, w jaki sposób ona to zakomunikowała. Postanowiłam tak i tak, koniec kropka, a Ty to musisz zaakceptować. Myślę, że łatwiej byłoby Wam obojgu przez to przejść, gdyby rozmowa wyglądała całkiem inaczej. „Co myślisz o tym, by poczekać z seksem do ślubu? Czy nie wydaje Ci się to piękne, że dopiero po ślubie oddamy się sobie?”. To mógłby być początek ciekawej i jednocześnie dojrzałej rozmowy nie tylko o podejściu do seksu, ale też o Was jako związku. Na ile dopuszczacie w związku bliskość, czułość, intymność? Co nie jest dla Was grzechem w świetle wiary, a co już jest? Jak chcecie okazywać sobie czułość? Czy są jakieś „zakazane pieszczoty”? W ten sposób możecie się więcej o sobie dowiedzieć, odkryć siebie, lepiej poznać, ale też dzięki temu wzmocnić swój związek. Ja wierzę, że ta rozmowa nie będzie początkiem czegoś, co Was podzieli, ale iskrą, która Was zmobilizuje do refleksji nad sobą samym i Waszą relacją.

Pozdrawiam i życzę powodzenia!

Odnośnik do komentarza
Gość minimka

I masz bardzo mądrą dziewczynę. Zwłaszcza, jeśli mamy brać pod uwagę kwestię, że jesteście oboje wierzący i że chcecie razem w tej wierze trwać. Ale nawet poza tym aspektem - seks przed ślubem jest niszczący, niszczy nie tylko wiarę i kontakt z Bogiem, ale też niszczy psychikę i niszczy Waszą relację.
Nie piszę tego "z teorii", niestety piszę z doświadczenia. Ja i mój chłopak byliśmy w bardzo podobnej sytuacji, niestety popełniliśmy ten błąd, przed którym Wy możecie się jeszcze uchronić. Będę Cię teraz w tym wpisie przekonywać jak tylko mogę do czystości, bo nikomu nie życzę nauki na takim błędzie, jaką ja teraz przechodzę. Gdybym tylko mogła cofnąć czas, absolutnie nie dopuściłabym do seksu przed ślubem.
Mam teraz tyle samo lat, co Twoja dziewczyna i chciałabym mieć jej mądrość i jej zasady.
Niestety, ja byłam młodsza i głupsza i miałam dokładnie takie samo liberalne podejście do wiary i seksu jakie masz Ty. Oczywiście, uważałam się za wierzącą, nawet praktykującą, moralną itp. itd. i że seks tylko z miłości, tylko z tym jedynym. No i jest - ja kocham jego, on kocha mnie i chcę spędzić z nim resztę życia, przecież wiem, że to własnie ten, jest taki kochany, wspaniały, jest nam razem dobrze! Skoro się kochamy, chcemy być najbliżej siebie, będziemy mieć wspólną przyszłość, to seks jest teraz naturalnym tego dopełnieniem. Po co mi jakieś potwierdzenie na papierku, ślub będzie tylko formalnością, potem, a teraz skoro kocham to nic nie stoi na przeszkodzie żeby już móc okazywać sobie najwiekszą z możliwych czułość i bliskość. O tak własnie myślałam.
Trochę podświadomie, zaczynając kochać się z moim chłopakiem, ja odbierałam to jako obietnicę tego, że już na zawsze będziemy razem, że tak jakby potwierdzamy to, że jesteśmy od teraz zarezerwowani tylko dla siebie, a z czasem przyjdzie pora na sformalizowanie tego. Oddałam całą siebie na wyłączność, dałam "wirtualną" obietnicę, że to będzie ten jedyny i ja będę od teraz jego jedyną. Dla mnie, zwłaszcza jako kobiety, oddanie swojego dziewictwa tej właściwej osobie jest bardzo wazne. Nie wiem, moze mężczyźni widzą to trochę inaczej, bo (głupio to zabrzmi) dziewczyna jest "rozpieczętowana" tylko raz, i to tylko ten jeden dla niej jest wyjątkowy, bo to jemu pozwoliła się (no głupie słowo) "rozpieczętować". Mężczyźni chyba w takim stopniu tego nie czują, bo za każdym razem (kolejne głupie określenie) są jakby w stanie takiego samego "użytku". No ale mogę się mylić, mniejsza z tym.
Dałam sie na wyłączność, oczekiwałam tego samego - mój idealny chłopak, mój jedyny, zdradził mnie. No i cóż. Powoli zaczęły mi się otwierać oczy. Że byłam zbyt naiwna, że dałam całą siebie komuś, kto wcale na to nie zasługiwał, że ktoś komu dałam od siebie wszystko co mogłam dać, miał to gdzieś i potrafił to wszystko zniszczyć. I teraz co? Świat wywrócił się do góry nogami. Wszystkie moje dotychczasowe poglądy na życie, mój liberalizm, wszystko okazało się jedną wielką bzdurą. Może jestem słaba, ale te wydarzenia zniszczyły mi psychikę. Minęły 2 lata, a ja dalej nie mogę się pozbierać, co gorsza, widzę co raz bardziej jaka to wielka była pomyłka i jakiego bałaganu narobiłam sobie w życiu na własne życzenie.
Po tej zdradzie, postanowiłam, że zostaniemy jednak razem, że zaczniemy wszystko od nowa, porządnie. Popełnialiśmy kolejne błędy i do tej pory próbujemy definiować co to znaczy to "porządnie". Z czasem postanowiliśmy postawić na całkowitą czystość. Ciężko było się odzwyczaić, ale walczyliśmy stopniowo, rezygnując najpierw z pieszczot "większych", z pieszczot "mniejszych", aż niemal całkowicie udaje nam się teraz opanowywać. Dużo rozmawiamy. Śmieszne i zarazem tragiczne było to, kiedy próbując budować wszystko na nowo, uświadomiliśmy sobie, że w ogóle się nie znamy. Że przez cały rok czy nawet 1,5 roku zanim rozpoczęliśmy współżycie i zanim doszło do zdrady, nasz związek opierał się głównie na tym pożądaniu, na sprawach codziennych, na głupotach i nie było tam miejsca na poważne rozmowy o tym jak widzimy rożne sprawy. Dopiero odkładając seks i tym podobne na bok, mieliśmy czas na spokojne rozmowy, bo można było zacząć spędzać czas konstruktywnie.
Niby wszystko wydaje się być w porządku. Ale co raz bardziej zauważam tragizm mojej sytuacji. Widzę, że wiele moich decyzji nie jest obiektywnych. Że wszystko sprowadza się do tego, że jestem psychicznie przywiązana do mojego chłopaka poprzez to, że "ja siebie dałam na wyłączność" i nie potrafię tego przeskoczyć. Zbyt mocno leży to na mojej psychice. Czuję, że moje uczucie do chłopaka gaśnie. Jestem zmęczona brakiem zaufania do niego, jestem zmęczona wszystkim. Okazało się, że jest między nami wiele różnic w patrzeniu na świat, że może w sumie nie jesteśmy tak dopasowani jak nam się wydawało i że stworzenie szczęśliwego wspólnego związku, małżeństwa, rodziny może być dość trudne z tymi odmiennymi światopoglądami.
Ale ja jestem teraz zniszczona. I totalnie nieszczęśliwa. Myślę o zakończeniu tego związku, ale wiem, że nie jestem w stanie tego zrobić bo psychicznie, emocjonalnie za bardzo przywiązałam się do chłopaka, któremu oddałam z siebie wszystko. Zostając z nim, także męczę się psychicznie, bo zyję z kimś do kogo nie mam zaufania i kto mnie skrzywdził. Nawet ciężko to wytłumaczyć. Ta sytuacja nie ma dobrego wyjścia, bo w każdej skazuje się na jakiegoś rodzaju wewnętrzne cierpienie.
Wracając do tematu - oczywiście nie wróżę Wam zdrady, absolutnie życzę wszystkiego co najlepsze. Ale z mojego doświadczenia - kiedy zaczniecie się kochać, będzie to pewnego rodzaju obietnica obustronna, że od teraz, już na zawsze jesteście dla siebie. A jesteśmy tylko ludźmi i obietnica dana nie przed Bogiem, nie ma mocy. Nawet jeśli nie będzie (oby) takich dramatycznych zwrotów akcji jak u mnie, to w pewnym momencie, po kolejnych latach bycia razem, możecie odkryć, że nie do końca się znacie i że może jednak to nie z tą osobą chcecie spędzić resztę życia (tak jak i mnie olśniło, dużo za późno). Albo relacja będzie się niszczyć stopniowo, poprzez skupianie się potem wyłacznie na seksie, pożądaniu i cielesności, powoli odchodząc od rozmów o Was, o uczuciach i innych ważnych dla związku sprawach. Wszystko może się popsuć. Po tym wszystkim zrozumiałam, że czas do ślubu, m.in. po to ma być bez seksu, żeby mieć czas na poznawianie swoich dusz, osobowości, sprawdzanie czy ta osoba jest tą właściwą itd - tego po ślubie już się nie nadrobi. A na ciało i anatomię będzie jeszcze mnóóóóstwo czasu, to nie ucieknie.
Jeszcze kwestia tego jak patrzy się na ślub. Czy to tylko papierek i formalność, i kiedy się znudzi można to przerwać...? Ja tez po czasie dopiero zrozumiałam co znaczy ślub, ślub ludzi wierzących. To moment, w którym staje się przed Bogiem i obiecuje się na zawsze związać się z druga osobą, do końca życia o nią dbać, być współodpowiedzialnym, na zawsze kochać, być wiernym i dobrym. To obietnica dana nie księdzu, nie rodzinie w kościele, nie urzędowi, tylko Bogu. I wtedy Bóg temu błogosławi, wkracza w ten związek. I wtedy jest moment na to, by dać całość siebie, dać duszę i ciało, złączyć się w jedność (też kiedyś myślałam, że to nudna kościelna paplanina jakichś dziwnych ludzi którzy chyba nie wiedzą co to libido, ale uwierz, że to ma sens). Jasne, niestety można być także i po ślubie niewiernym, beznadziejnym, można okazać się pełnym wad itp. Ale chodzi własnie o to, by tę obietnicę daną Bogu potraktować jak najbardziej serio, by naprawdę mieć siebie na wyłączność, dbać o związek i go rozwijać. Związanie się przed Bogiem ma w końcu większą moc i większą wagę niż związanie się przez genitalia i czuje się tego większą odpowiedzialność. Dopiero z taką pełną odpowiedzialnością, można się brać za seks.
Bo seks to nie zabawa, którą wykreowali w mediach, w pornosach, czy nawet mądrzejszych filmach. To nie sposób na osiągniecie cielesnej przyjemności, aż w końcu to nie jest zwykły, kolejny etap zaawansowania związku. Seks to najwyższa forma okazania największej miłości i bliskości i odpowiedzialności, którą powinno się dać osobie naprawdę wyjątkowej, jednej na całe życie, która na to największe piękno będzie zasługiwać i która z pełną świadomością, pewnością i zaufaniem swoje największe piękno da.
Rozpisałam się i uwierz nie poświęciłabym tyle swojego czasu na głupi komentarz, gdybym nie żałowała swojego błędu tak bardzo, że aż angażuję się tak bardzo w przypadkowe dyskusje. Brzmiało nudno i kościelnie i konserwatywnie. Ale do tego doszłam przez swoje pomyłki. Proszę uwierz, że seks przed ślubem nie jest niezbędny i że będzie na to jeszcze dużo czasu, jeśli skupicie się najpierw na rzeczach ważniejszych i dużo bardziej potrzebnych, czyli na solidnym zbudowaniu Waszej relacji. A później będziecie szczęśliwie, naprawdę szczęśliwie korzystać do woli. Teraz jest czas na rozmowy, poznawanie siebie i rozwijanie czystej miłości.
I na marginesie dobrze by było, żeby z Twojej strony nawet nie tyle było to uszanowanie decyzji dziewczyny (może nawet takie trochę wbrew sobie) co zrozumienie jej w pełni. Kiedy porozmawiacie, kiedy zrozumiesz jej motywy i to jak bardzo jest to dla niej ważne, myślę, że nie będzie trzeba wtedy traktować tego jako poświęcenia z Twojej strony. Kiedy wszystko sobie wyjaśnicie, sam będziesz chciał dla dobra kobiety, którą kochasz dbać o zachowanie jej (a może ostatecznie nawet Waszych wspólnych) zasad :) Nie będzie tak ciężko, wiedząc że robi się to w tak cennym celu. Głęboka, dojrzała rozmowa może naprawdę zmienić postać rzeczy :)
Życzę Wam szczęścia i wiele miłości. Nie zmarnujcie tego co macie.
P.S. Gdybyś potrzebował, pisz na mminimka@gmail.com

Odnośnik do komentarza

Wasz związek rozpadł się dlatego, że Twój partner okazał się zdrajcą. W takim razie bardzo dobrze, że już z nim nie jesteś.

Lepiej, że wtedy okazało się, jaki jest naprawdę, niż gdyby to było dopiero po ślubie. A nie sądzę, żeby ślub w cudowny sposób sprawił, że z wiarołomnego partnera stałby się dobrym, wiernym, troskliwym, kochającym, na takie cuda nie ma co liczyć. :P To są cechy głęboko zakorzenione w człowieku, w jego sercu i umyśle, a nie zależne od jakiś przypadkowych zewnętrznych czynników. To się nie zmienia z dnia na dzień, i prędzej czy później się ujawnia.

Na pewno nie zachodzi wynikanie: jeśli para współżyje przed ślubem, to nie stworzą szczęśliwego związku. Jak wiadomo, żeby to pokazać, wystarczy podać kontrprzykład. Znam takie przykłady, chociażby związków, gdzie ludzie współżyli ze sobą przed ślubem, a są ze sobą bardzo szczęśliwi od grubo ponad 30 lat.

Odnośnik do komentarza

Widzę, że w jednej rzeczy się pomyliłam. Dużo tego tekstu było, więc się w tym pogubiłam, i nie nieco z tego mi umknęło. Między innymi to, że nadal jesteś z tym chłopakiem. Ale stanowisko w tej sprawie mam nadal takie samo, tym bardziej że z tego co piszesz widać, że jesteś w tym związku nieszczęśliwa, i nie ma co się dziwić. Zniszczył zdradą więź między Wami i nic tego nie usprawiedliwia, obecność seksu ślubem było by jakimś zupełnie absurdalnym tłumaczeniem tego. Skoro to zrobił, to widocznie tak naprawdę nie zależało mu na Tobie.
To rzeczywiście wygląda z Twojej strony na jakieś uzależnienie psychiczne, i dlatego nie potrafisz się od niego uwolnić. To w takim razie radzę Tobie jak najszybciej pójść do psychologa, a gdy staniesz się silna psychicznie, zakończyć ten związek.
Resztę mojego posta(wyłączając moją pomyłkę) podtrzymuję.

Odnośnik do komentarza

Minimka ,ładnie to wszystko opisałaś ,ale jak to w życiu bywa nigdy nie ma reguły,
a małżeństwo to ciężki kawałek chleba i nigdy nie jest tak pięknie jakby się wydawało ,że związek byłby idealny gdyby nie seks przed ślubem,
równie boleśnie ,a może jeszcze bardziej byś przeżywała tą zdradę jakby się zdarzyła kilka lat po ślubie w dodatku jakbyście mieli dzieci ,
i tu by nie pomogła wstrzemięźliwość przedślubna,

wg mnie ważniejsze jest poznanie człowieka przed podjęciem decyzji o współżyciu,

ale oczywicie każdy ma prawo do swojego zdania.

Napisałam to dlatego ,żebyś nie obwiniała się o zaistniałą sytuację w Twoim życiu,nigdy nie wiemy co nas w życiu spotka,
a ślub niczego nie gwarantuje.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Po przeczytaniu całego tego postu, zgadzam się z tym co powiedział(a) franca - ślub nie zmieni człowieka, jak cię zdracił przed, zdracił by cię po. Fakt że się nie znaliście, nie jest winą seksu tylko tego że sam związek, lub jedno z was, miało jakieś problemy, może brak dojrzałości do związku(typowe gdy jest to pierwszy, niezależnie od wieku).

Po drugie, dla dziewczyn pierwszy raz nie jest wcale specjalny, i bynajmniej nie są w gorszym stanie użycia po straceniu dziewictwa - to po prostu obraza kobiet i zwykły seksizm. Kobieta która spała z setką facetów od dziewicy nie jest pod żadnym względem gorsza lub bardziej zużyta, choć akurat przy aż takich ilościach to już ciężko by było nie podejrzewać jakiś podłożnych problemów.

A ty zapewne robisz głupio że nadal jesteś z kimś kto cię zdradził. Oddanie się do końca życia jednej osobie to ciężka sprawa, i na pewno nie należy się z pierwszą osobą wiązać dlatego że jest pierwsza.

Odnośnik do komentarza
Gość minimka

Ojejciu. Przede wszystkim - historię mojego zycia w pigułce opisałam w odpowiedzi na pytanie autora, pokazując jak sprawy wyglądały w moim przypadku. Ja analizy nie potrzebuję, nie prosiłam o radę (brzmi trochę złośliwie, ale nie ma takie być, po prostu wątek dotyczy problemu autora, nie mojego i nie chcę schodzić z tematu - to nie wątek o mnie).
Kolejna rzecz - piszę z perspektywy osoby wierzącej bo taka jest również perspektywa autora i jego dziewczyny. Bez urazy dla poprzednikow, ale duża część odpowiedzi jest oderwana od rzeczywistości, zwłaszcza tej rzeczywistości katolickiej, różniącej się zdecydowanie od rzeczywistosci niewierzących czy wierzących na pół gwizdka. Sama jeszcze niedawno nie zrozumiałabym nawet połowy tych kościelnych ideologii o których piszę teraz, więc widzę jaka jest róznica w myśleniu. Nie mówię czy takie jest lepsze czy gorsze - myślenie jest po prostu INNE. Dlatego pisanie w odpowiedzi na pytanie człowieka wierzącego, że np. czekanie na ślub nie jest zdrowym poglądem na seks, jest w przypadku tego wątku kompletnie nieadekwatne. To tak jakby radzić wegetarianinowi, żeby zjadł na obiad schabowego. Kto lubi, ten je. Kto ma inne wartości, oczekuje rady z trochę innej półki. To tak słowem wstępu.
Co do konkretów: nie wiem gdzie powiedziałam, że po ślubie człowiek, który zdradza się zmieni. Pewnie przez moje chaotyczne pisanie wychodzi taki wniosek ;p Absolutnie nie to miałam na myśli. Zdrada była przykładem z mojego życia, który nie ma tu aż tak kluczowego znaczenia - zdrada powiedzmy jest tu symbolem jakiegokolwiek rozczarowania partnerem. Chodziło mi o to, że przed ślubem/rozpoczęciem współżycia warto poświęcić dużo czasu na poznawanie swoich osobowości, dusz, rozmawianie o swoim patrzeniu na życie, żeby móc wcześniej niż ja rozpoznać to, że ktoś nie traktuje mnie tak poważnie jak ja, żeby uchronić się od rozczarowania, w tym przypadku zdrady (ja wyidealizowałam swojego chłopaka, przez po pierwsze - zakochanie, po drugie - przez to, że budowaliśmy związek na pożądaniu, a nie rozmowach, szczerości itp., a z tego powodu widziałam w nim to, co chciałam widzieć, bo nie miałam możliwości poznać go dogłębnie wcześniej.
Nie mówię absolutnie, że to seks zniszczył związek. Związek upadł z innych powodów. Ale seks pojawił się niepotrzebnie, zbyt szybko, zbyt wcześnie, zbyt nieprzemyślanie. Żeby już nawet nie tłumaczyć tego w powiązaniu z relacją z Bogiem, to bardziej przyziemnie - do seksu potrzeba maksymalnej odpowiedzialności. To jest równie poważna decyzja jak ślub. Dwoje ludzi kocha się i chce spędzić ze sobą życie. To niech wezmą ślub. Ale ślub? niee za młodzi, to jeszcze za wcześnie, taka poważna decyzja, trzeba się wyszaleć... Na ślub jest za wcześnie, a na seks nie? Skoro nie jestem na tyle odpowiedzialny i pewny żeby wziąć z kimś ślub, to nie jestem też wystarczająco odpowiedzialny by podjąć wspołżycie. Czym wtedy jest seks? Zabawą w dorosłych, zabawą w małżeństwo? Teraz, to co piszę jest dla mnie oczywiste. Kiedyś niekoniecznie.
I muszę się jeszcze odnieść - NyanHooman - całkowicie się nie zgodzę z kwestią tego pierwszego razu i resztą. Nie tyle pierwszy raz, co pierwsza osoba jest specjalna, dla mnie to jest niepodważalne. Nie wiem jakie masz podejście do tej sprawy czy doświadczenia, ale u mnie po czasie okazało się że psychicznie to było bardzo ważne, znam też kilka przykładów dziewczyn, które przez lata w jakimś stopniu są emocjonalnie związane ze swoim pierwszym partnerem. Kwestia podejścia. Dalej, nie mnie oceniać czy kobiety z setką partnerów są gorsze od dziewic, ale widząc ludzi naokoło mnie i ich historie i mogę stwierdzić, że kobiety z bogatą przeszłością same w sobie, wewnętrznie czują się moralnie gorzej. W moim bliskim otoczeniu są dziewczyny i kobiety zarówno 1. bardzo wyzwolone, 2. które miały 1/kilku partnerów, 3. dziewice. Zabrzmi to stereotypowo, ale takie są moje obserrwacje z kontaktów z nimi - te pierwsze choć powierzchownie bardzo optymistyczne i zadowolone z urozmaiconego życia jakie prowadzą i ze swojego powodzenia, wewnątrz mają ogromną tesknotę za poczuciem bycia prawdziwie kochaną, za szacunkiem, troską i tym podobnymi. Kobiety współżyjące z miłością, choć przed ślubem, mają ostatecznie podobne problemy jak ja - zbyt silne przywiązanie emocjonalne do partnera i nawet jeśli coś się w związku psuje, kiedy uczucie powoli wygasa decyzja o zerwaniu jest emocjonalnie czasem nie do przejścia. Nie będę generalizować że wszyscy tak mają, jednak historie z którymi się spotkałam są niestety takie właśnie nieszczęśliwie schematyczne. Co do dziewczyn chcących zachować czystość do ślubu, które znam, to jasne, też mają złamane serca, zaczynają i kończą związki, zawsze jest to mniejsze czy większe zranienie ale nie przebiega to u nich aż tak dramatycznie. Mają złamane serce, ale nie zniszczoną psychikę, nie czuja chorej więzi emocjonalnej, potrafią łagodniej przechodzić sklejanie serca i zbieranie się do kupy. Takie są moje obserwacje. Dlatego pod tym względem dziewczyny "z zasadami" mają lepiej - nie wiem czy są lepsze - ale czują się lepiej.
Forumowicze: nie musicie się ze mną zgadzać, nie musicie rozumieć. Macie swoje poglądy, ja mam swoje. Przedstawiłam swoje, bo w pytaniu autora odkryłam swoją sytuację sprzed jakiegoś czasu i chciałam ostrzec przed zbyt pochopnym podjęciem tak ważnej decyzji, co może się skończyć różnie. Nie ma reguły, oczywiście istnieją przypadki, kiedy mimo seksu przed ślubem tworzy się udane małżeństwo, ale to trzeba mieć wyjątkowe szczęście, żeby taki los na loterii wygrać. Niestety z przykładu mojego, historii które działy się obok mnie, kończyło się to zwykle źle. A dla ludzi wierzących to wszystko jest jeszcze dużo bardziej głębokie.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...