Skocz do zawartości
Forum

Nerwica lękowo-somatyczna i depresja


Gość Wiolatek

Rekomendowane odpowiedzi

Gość madzialena30

Ja z nerwicą udałam się na terapię do Pani Ossowskiej z PRO EGO, która przyjmuje u mnie w Zielonej Górze i odkąd leczę się u nie oraz dostałam odpowiednie leki mój stan zdaje się poprawiać. Naprawdę czuję się dużo lepiej. Też jestem bardziej spokojna kiedy widzę, że mój terapeuta nie bagatelizuje mojego problemu i za wszelką cenę stara mi się pomóc, a Pani Sandra właśnie taka jest więc trafiłam w bardzo dobre ręce.

Odnośnik do komentarza

No i to co właśnie przedstawiłeś to moim zdaniem na pewno jest nerwica. również tak miałam że w pewnym momencie dopada cię jakiś niesamowity lęk, serce zaczyna ci być jak oszalały i masz wrażenie że to jakiś atak serca. także wydaje mi się że na pewno przydałyby ci się może jakieś leki uspokajające ale szczególnie ważna jest psychoterapia. Mi pomógł doktor Dariusz Rudaś który przyjmuje w Krakowie.

Odnośnik do komentarza

Wiem, że może to się wydać niepraktyczne, ale gorąco polecam książki Gra życia i jak w nią grać, Potęga podświadomości, Obudź w sobie olbrzyma. Nasze myśli tworzą naszą rzeczywistość. Bardzo istotne jest to na czym się koncentrujemy. Przyciągamy więcej tego o czym najwięcej myślimy, mówimy itp. Polecam również słuchanie i mówienie codziennie afirmacji, zwłaszcza na rano i wieczorem. Afirmacje można nagrać samemu, można również kupić afirmacje podprogowe przez internet. Mi bardzo one pomogły, tak samo jak afirmacje, autosugestia, uprawianie sportu, spacery, jazda rowerem. Oglądanie filmów akcji, komedii, generalnie skupianie się na pozytywach. Umysł jest potężny, i jest udowodnione, że większość chorób ma swój początek właśnie w umyśle. Powodzenia wszystkim.

Odnośnik do komentarza

Witam Was wszystkich... niestety nerwica to największa franca jaką znam... w artystyczny sposób potrafi niszczyć życie... Nasze "poznanie" miało miejce jakieś 5 lat temu - wtedy była okropna gula w gardle (chodziłam często głodna, bo nie mogłam nic przełknąć) oraz duszności.. bo rundce po laryngologach trafiłam w końcu do psychiatry - dostałam SSRI i po kilku tygodniach wszystko przeszło... znowu małpa wróciła w tym roku. Fakt, że leki w tamtym raku brałam sporadycznie (co było moim błędem), cięzka sytuacja w pracy, zawał ojca... i się zaczęła - najpierw chwilowe duszności, potem okropne kołatanie serca... jak się serdeszko troszkę uspokoiło to zaczęło mi piszczeć w uszach o kręcić w głowie - więc neurolog, rezonans, nawet szpital na kilka dni - nic nie znalezione, wszystko w normie. Od kiedy w głowie mi przeszło to zaczął mnie tak dziwnie boleć brzuch - w prawej dolnej części - tak jakbym coś tam miała. I zaparciach i biegunkach nie wspominając. Oczywiście w ruch poszło USG, badania krwi, moczu, ginekolog, badanie fizykalne - i oczywiście nic. Miesiąc temu poszłam do innego psychiatry - wróciłam do leków (Nexpram), chodzę na terapię poznawczo-behawioralną. I tak, jest lepiej, bo te koszmarne ataki paniki minęły... Jesstem wstanie jakoś funkcjonować. Co prawda dalej mam urojone z tym brzuchem... szczególnie potrafię się zafiksować, że to zapalenie wyrostka... chodzę i macam ten brzuch ciągle... mojego biednego męża potrafię po 100 razy dziennie pytać "czy aby na pewno nic mi nie jest"... Dzielnie mnie znosi. A jak próbował zażartować, że nie miałam jeszcze kolonoskopii robionej, to znowu mi coś odbiło... Walczę z tym gadem... jednak jeszcze długa droga przede mną. I powiem Wam, że terapia jest bardzo pomocna. ja jestem dopiero po kilku spotkaniach ale czuje, że to pomaga... stopniowo, bo stopniowo. Pędzących myśli nie jesteś w stanie zatrzymać, ale swoje zachowanie już tak -a terapia uczy co robić z tym wszystkim... Tak więc, mój urojony guz mózgu, zawał serca, stwardnienie rozsiane i zapalenie wyrostka skutecznie mnie wymęczyły, jednak nie poddaję się. Nie mogę się poddać. Brzuch ciągle boli, cały czas go czuje... ale muszę walczyć... Trzymajcie się wszyscy.

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich,jestem tutaj pierwszy raz,zdecydowałam się na to żeby tu napisać bo już nikt chyba z bliskich mnie nie rozumie.

Ale od początku.....mam 32 lata, jestem osobą bardzo wrażliwą i taka która się wszystkim przejmuje,w swoim życiu już trochę przeszłam, w 2009 roku zmarła moja mama na raka,w 2016 się rozwiodlam.Pierwszy taki epizod dotyczący mojego stanu nerwicowego był właśnie jak mama była już bardzo chora wtedy pojawił mi się jakiś guzek na szyi i ją byłam nie do życia, to była masakra bo od razu myśl że to rak, miałam usg,wyszło ok.wiec na jakiś czas był spokój.Obecnie mam partnera i 3 córki, 2 z pierwszego małżeństwa i córkę z obecnym partnerem.W 2016 r.mialam znowu takie akcje,byłam na L4 bo nie byłam w stanie pracować, leżałam płakałam i nic mi się nie chciało. Szereg badań i nic,ale jakoś się z tego podniosłam bo musiałam pracować i jakoś żyć i zajmować się córkami.w 2017 urodziłam trzecią córkę i od tego czasu nie pracuje bo korzystam z urlopu wychowawczego aż do września 2020.Ale chodzi mi O to że praktycznie moje życie jest do bani nic mnie nie cieszy, bywają dni że płacze bez powodu. We wrześniu 2019 zaslablam i zabrało mnie pogotowie, skoczył mi puls do 130 nogi jak z waty,zawroty głowy, bóle w klatce piersiowej, bo wykonaniu tylko ekg,i badań krwi(nic więcej niestety)wyszedł spadek potasu i nic w sumie więcej.Dali kroplowki i wypuścili do domu. Od tamtego czasu byłam u lekarza chyba z 10 razy.aNiby wyniki ok.Nawet robiłam tk głowy I kręgosłupa szyjnego bo już myślałam że mam guza ,wyszło ok.Tsh tarczycy ok.bylam u kardiologa miałam ekg i echo wyszło ok.W sumie powiedział mi że jeśli w danym momencie na usg nie było nic to nie znaczy się nie ma jakiejś ukrytej choroby.Od tego momentu kiedy zabrałomnie pogotowie jestem w ciągłym strachu, że zendleje jak będę sama w domu z 3 letnia córką, bo wtedy tak było i szybko dzwoniłam po koleżankę obok z klatki.Od tego czasu jest masakra żyje w ciągłym strachu. Mam napady jak by arytmia,nie wiem.skoki ciśnienia. Lekarka rodzinna przepisala mi Propranolol w razie czego biore po pol tabletki bo sięboję że za bardzo potem mi spadnie i coś się stanie.Aha A co jeszcze ważne to to że jestem bardzo przewraxliwiona według Internetu to już mam wszystkie choroby.Sxybko sie męczę, prowadze raczej siedzacy tryb życia, zero ćwiczeń, zero aktywnosci procz spacerów i codziennych domowych czynnosci ktorych w zasadzie nie chce mi sie robic.Stracilam radość życia.Bywaja dni że jest ok A są takie że jestem słaba, ale się czuję i po prostu ręce opadają. BARDZO PRZEPRASZAM ZA te że tak wszystko na raz opisałam może nie zrozumiałe będzie.Prosze was mize ktoś mi odpisze czy ma podobnie czy jest na to jakaś rada.

Odnośnik do komentarza
Gość psycho-farmaceuta

Jedyną radą jest psychoterapia, relaksacja, zmiana postawy względem siebie, zaufanie sobie oraz wsparcie najbliższych. Gdy objawy są wyjątkowo uciążliwe i do tego dochodzą lęki, warto skonsultować się z lekarzem psychiatrą. Stosowanie leków nie jest rzadkością, trzeba natomiast przejść je pod okiem specjalisty oraz zaufać sobie. Być dla siebie wyrozumiałym, kochającym i znaleźć czas dla siebie. Odpowiednio dobrana suplementacja, redukcja używek, dieta bogata w witaminy i kwasy omega 3, metody relaksacji czy afirmacje to najlepsza możliwa droga wyjścia z tego stanu. 

Wierzę, że i Wam się uda!

Pozdrawiam ciepło!
psycho-farmaceutka mgr farm. Karolina Wójciak

psychofarmaceuta@gmail.com

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...