Skocz do zawartości
Forum

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla 'ona-niepewna'.

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Forum
    • Forum Zdrowie
    • Forum Ginekologia
    • Forum Psychologia
    • Forum Żywienie i fitness
    • Forum Ciąża i dziecko
    • Forum Uroda
    • Forum Seks
    • Forum Gry i zabawy
    • Forum Humor
    • Forum Dom
    • Forum Ślub
    • Forum Hobby
    • Forum Kuchnia
    • Forum Interpretacja badania krwi
    • Forum Nerwica
    • Forum Alergia
    • Forum Konkursy
    • Forum Chirurgia plastyczna
    • Forum Kobiety
    • Forum Odchudzanie krok po kroku
    • Forum Porady prawne
    • Forum Zdrowe zęby
    • Forum Komunikaty
    • Forum Problemy skórne
    • Forum Aktualności
    • Forum Projekt Zdrowe kolano
    • Forum Kamica Nerkowa
    • Forum Żywienie w chorobie
  • Forum Zranione serce Forum Zranione serce
  • Forum męskie sprawy Forum męskie sprawy
  • Forum Muzykoterapia Psychoterapia Arteterapia Forum Muzykoterapia Psychoterapia Arteterapia
  • Forum Schizofrenia Forum Schizofrenia
  • Psychoterapia Psychoterapia
  • Tabletki antykoncepcyjne Tabletki antykoncepcyjne
  • Aktualności Aktualności
  • Małżeństwo Małżeństwo
  • Depresja lęk natręctwa fobie i inne Depresja lęk natręctwa fobie i inne
  • Samo Życie Samo Życie
  • Forum Psychologia bez spamu Forum Psychologia bez spamu
  • Zdrada Zdrada
  • Forum Astma Forum Astma
  • Serce Serce
  • Nietypowe problemy miłosne Nietypowe problemy miłosne
  • Drukarnia Drukarnia
  • Samotność Samotność
  • WIADOMOŚCI Z POLSKI WIADOMOŚCI Z POLSKI

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


About Me


Płeć


Miasto

  1. Chyba nie zrozumiałaś mojej wypowiedzi- całej wypowiedzi ? Wyrwałaś z kontekstu jedno zdanie i sie do niego odnosisz. Owszem, każdy chce być najważniejszy ale teraz, a nie wstecz. Kiedyś mógł być ktoś kto był najważniejszy, bo każda miłość jest tak naprawdę inna. Ta młodzieńcza wywołuje inne emocje niż dojrzała miłość (wiem po sobie), a więc tamta mogła być najlepsza-wtenczas. I tylko o to mi chodziło. Jednak czy ta cała dyskusja ma sens, jesli faktycznie jest tak jak dopisała potem autorka, że on w ciągu 2 lat powracał do dawnej miłości? Bo jesli tak było - to nie ma po co dyskutować. To oczywiste, że to nie jest ex miłość, ale nadal obecna ? Napisałam, że to moze wyglądać na usprawiedliwienie, ale tym nie jest ? Po prostu przedstawiłam inny punkt widzenia, ale w żadnym zdaniu nie napisałam, że on jest wobec autorki w porządku. Zauważ też, że pisałam to zanim doczytałam, że on schodził sie z byłą miłością i wracał do autorki. Jeśli tak faktycznie było, to niestety autorka dawała sie wykorzystywać pozwalając mu wracać, a on wiedząc, że ona da sie wykorzystać czynił to z premedytacją. Skoro odszedł raz -dziad jeden- to powinien być juz wtedy kopnięty w tyłek i to solidnie. No właśnie w tym przykładzie napisałam, że facet mając kilka kobiet w swoim życiu zdecydowałby, że to własnie z pierwszą mu było akurat najlepiej, lepiej od każdej kolejnej jaka po niej była i z nią chce być. Nikt mu nie każe, ale tak sam wybrał. Dlatego nazywałam to licytacją. Widze, że kompletnie nie zrozumiałaś przesłania mojej wypowiedzi ? W dodatku podeszłaś chyba zbyt emocjonalnie do całego tematu. Miałaś prawo, nie neguję tego. Ale niestety nie umiem Ci tego w inny sposób wytłumaczyć, nie umiem przekazać mojego przesłania jaśniej... przykro mi. To nie jest takie oczywiste. Wiele osób wchodzi w związek z innych pobudek niż poważnych. To forum jest tego najlepszym przykładem. Czytałam o osobach leczących sie z poprzedniego związku nowym związkiem, o takich które bały sie samotności więc weszły w związek z kimś kto po prostu chciał z nimi być i o takich, którzy chcieli wykorzystać naiwność drugiej strony. To, że autorka podeszła poważnie do związku (bo tak powinno być) to wcale nie oznacza, że on zrobił to samo. Autorka mogła tego nie wiedzieć, a może od początku to czuła, ale sie sama oszukiwała wybielając go, a może jeszcze coś innego. To Kiniak musi sama ocenić, my nie wiemy co w jej duszy gra. Najwidoczniej właśnie on podszedł do sprawy w inny sposób niż autorka i to nazywam dysonansem. Wszak z definicji "dysonans" to rozbieżność, niezgodność poglądów/opinii/perspektyw. Oczywiscie, że nie ma norm ? Autorka sama napisała, że po roku.... a więc ja jedynie odniosłam się do jej słów. Idealizowaniem nazywam to, że jesli autorka faktycznie przyjmowała z powrotem tego typa, to wykazywała niestety naiwność. Prawdopodobnie była tak zakochana, że go wybielała, nie chciała widzieć, że on ją zwyczajnie wykorzystuje, albo że ona jest opcją zapasową albo czymś podobnym. Wyobrażała go sobie -być może- jako lepszego niż jest, dlatego tyle czasu z nim była dając się robić w balona. Może próbowała dostosować sie do jego oczekiwań uważając go za lepszego niż jest. To oczywiście tylko gdybanie, bo nadal autorka nie napisała czy faktycznie ją przez 2 lata robił w jajo, odchodząc i wracając. Zgadzam się w pełni-jeśli faktycznie on kilka razy odchodził do byłej i powracał do autorki, to był zwykłą egoistyczną świnią. Nie zmienia to faktu, że aby nas ktoś oszukał/wykorzystał to my musimy się dać oszukać/wykorzystać. Natomiast daje się oszukiwać/wykorzystywać osoba raczej z niskim poczuciem własnej wartości, niską samooceną i niepewna siebie, a może nawet z lękami.... ewentualnie bezmyślna/bezrefleksyjna. Każdy znający własną wartosć, świadomy siebie i pewny siebie nie pozwoliłby takiej kanalii wrócić. Bardzo współczuje autorce, ale może dobrze sie stało, że sie to teraz wydało, a nie po ślubie. Moze było to potrzebne, by autorka otworzyła oczy.
  2. Javiolla

    Patowa sytuacja

    Nie jest to takie trudne, wystarczy poczytać przyczyny niskiego poczucia wartości i samooceny. Podstawy są zawsze w dzieciństwie. A jeśli dodatkowo jest nadwrażliwa to tym bardziej. Jeśli jest nieśmiała, zgarbiona, zalękniona, nie ma kontaktu wzrokowego i generalnie wygląda jak przestraszony kot... to choćby ubrała szpile, umalowała sie i wyszła od fryzjera to nikt nie zwróci na nią uwagi, nie wzbudzi niczyjego zaufania. Dlatego, że ludzi przyciąga człowiek otwarty, pewny siebie, uśmiechnięty. Jeśli chce się podobać facetom to musi się zmienić, nabrać pewności siebie, polubić się na tyle aby być bardziej otwartą osobą. Z kolei Ty nie możesz się aż tak poświęcać. Masz prawo do własnego życia i poznawania ludzi. Nie możesz oceniać cudzych gustów. Tak to wygląda, ale nie znaczy że tak jest. Oni sami muszą się dotrzeć lub sam musi ocenić, że to nie jest dla niego. Jeśli mu sie nie podoba szara myszka to trudno. Wg nie powinnaś nikogo swatać. Jeśli oboje są dorośli to nie bądź pośrednikiem. Każ mu zagadać i niech się sam dowie. Co to jest przedszkole, aby Ciebie wysyłać? Nic nie doradzać bo nie jesteś ciocią dobrą radą ? Jeśli chcesz to powiedz krótko i zwięźle czyli, " owszem, podobasz jej się" i to wszystko. Zaznacz, że ostatni raz pośredniczyłaś bo są dorośli i sami muszą sobie poradzić. Dalej niech Cię nic nie obchodzi. To nie uzasadnia, by się nią opiekować. Zaproponuj aby zapisała sie do terapeuty, który pomoże jej dojrzeć. Nie jesteś matką, swatką, opiekunką ani terapeutką. Skoro jest w takim stanie to znaczy, że już dawno powinna być na terapii. Jeśli zależy Ci na jej dobru to po prostu zapisz ją (jeśli sama nie ma odwagi), wspieraj ją w tej terapii, zawoź, czekaj w poczekalni itp ale nie baw się w opiekunkę, mamusie czy psychologa. Nic nie zrobić, to ona musi się nauczyć z tym radzić. Dopóki traktujesz ją jak dziecko, to ona się będzie zachowywać jak dziecko. Pewnie i tak nie wejdzie skoro jest aż tak niedojrzała, tak drastycznie nieśmiała i niepewna siebie. Musi najpierw dojrzeć! Sądzę, że nie zerwie jeśli ma tylko Ciebie. Jest prawdopodobnie uzależniona od Twojej osoby-niestety. A jeśli by tak zdecydowała jakimś cudem, to trudno.... w końcu to jej decyzja i jej życie. Ty masz swoje życie i zacznij nim żyć.
  3. Gość

    Tracę grunt pod nogami

    Cześć Aga, ty już pisałaś o tym problemie. Skoro widzisz ze przytyłaś 20 kg to zadbaj o siebie. Ogólnie. Zacznij chodzić na spacery, biegać, ćwiczyć. Idź do fryzjera, zrób paznokcie, dbaj o cerę, rób makijaż. Zacznij się może inaczej ubierać, zachęcaj twojego faceta żebyście gdzieś wyjechali, sama możesz wychodzić z róznymi ciekawymi pomysłami (dla ciebie to by było dobre bo byś faceta odcieła na jakiś czas od tego kolegi). Poza tym ten etap "męskie i damskie" wieczory czy w ogóle wyjścia są czymś normalnym gdzie każda strona powinna mieć trochę czasu tylko dla siebie, na spotkanie z kimś znajomym na pogadanie przy piwie lub na jakieś swoje hobby bez partnera. Poczatki związku zawsze są piekne, a później wkrada się szarość życia codziennego. Ale żeby było dobrze, trzeba cos robić aby nie wkradła się rutyna do związku. Już jesteś 7 lat w zwiazku więc też nie oczekuj że facet będzie wiecznie z tobą, za rączkę chodził albo będą mu wystarczały rozmowy ze znajomym podczas chodzenia po sklepie. Od 5 mscy jesteście zaręczeni więc bierz pod uwagę to że jednak facet chce z tobą być mimo twoich 20 kg +. Ale to też jest powód aby coś ciekawego wprowadzać do związku, nie zakutać się w rozciągnętą bluzkę i dresy (mimo że to często jest fajne i najwygodniejsze). Jezeli twój facet mówi ci o tym co kombinuje tamten kolega to znaczy że ma do ciebie zaufanie. Tamten jest być może babiarzem, może też lubić podpuszczać takim gadaniem żeby sobie popodrywał. Jeżeli parterce tamtego kolegi nie przeszkadza że chce sobie podrywać inne dla checy to jej sprawa. Może ona nie widzi problemu. A może ty faktycznie chcesz trzymac swojego faceta tylko przy sobie bo jesteś niepewna po takim czasie związku swojego faceta. Myślę że twoje poczucie wartości tez jest niskie i boisz się że twoj facet zacznie się faktycznie oglądac za innymi. Wiec zadbaj o siebie. Pzdr.
  4. Cześć Rabxxx. Czyli dała ci do zrozumienia że jest niepewna waszej znajomości. Nie robiła ci nadziei. Ty się zakochałeś, a ona bardzo jasno ci powiedziała że zostaniecie znajomymi ale nic ponadto. Nie wyszło tak jakbyś chciał czyli rozumiem że chciałbyś aby uczucie z jej strony się pogłębiło i żebyście zostali parą. Nie sądze aby pisanie jej o tym że nie możesz sobie poradzić z uczuciem do niej jest najlepszym pomysłem, tym bardziej że nie widzieliście się już jaiś czas i nie wiesz czy tam gdzie jest nie poznała kogoś. Ona ci jasno powiedziała że możecie być znajomymi, a ty masz ciagle nadzieję że coś z tego będzie. Tylko chyba sam czujesz że to jest "pusta nadzieja". Ty się zaangażowałeś, a ona traktuje cię najwyraźniej lekko. Pzdr.
  5. Alex - ja się zgadzam ze Starą Baśnią. Musisz zakończyć ten związek. Ja Ci powiem jak to wygląda z obiektywnej strony jako osoba, która to czyta. Jest sobie parka - on i ona. Ona dobra, kochająca, namiętna, czula, zaintersowana partnerem, chce kontaktu, bliskosci, a przy tym pracowita, i upierze i ugotuje i wegiel przyniesie (!!) normalnie ideał kobiety. On - zapatrzony w siebie w swoje potrzeby, nie docenia jej, wrecz przeciwnie, nie szanuje, obraza, gardzi, ma pretensje o wszystki i tak naprawde wykorzystuje zasłaniajac sie tym, ze kobieta jest od niego zalezna, bo jak sama mowisz nie pracujesz. Tylko ze jak pewne sama doskonale wiesz, taka sytuacja jest bardzo, ale to naprawde bardzo nie zdrowa, bo takie toksyczne zwiazki łączy to, że kobieta żyjąca z takim mężczyzną, traci wiare w siebie. Zaczyna sie go bac, jest niepewna swoich krokow, poczynan, czuje sie samotna, uzalezniona od męża, boi sie, ze sobie nie poradzi sama bez niego. I dlatego z nim jest. Dlaczego kobiety bite nie zgłaszaja tego na policje tylko sa ze sowimi mezami, ba!! nawet im pomagaja , dbaja o nich. Bo sa uzaleznione od nich. Dlatego teraz masz już ostatni gwizdek, aby sie wyrwac z tego zwiazku zanim Cie wypali do konca i zanim uwierzysz w to, ze sama sobie z niczym nie dasz rady i postanowisz zostac, bo zwatpisz w siebie i w swoja siłe. Nie mozesz do tego dopuscic. Facet ewidentnie Cie zle traktuje, skoro teraz to robi, to on sie nagle nie zmieni. O przepraszam. Zmieni ale na gorsze!! Mnie jakby facet powiedzial ze mam mu powiedziec ze jest moim panem to bym go po prostu strzelila w twarz, bo to juz jest chore. Ja wiem ze w klotni sie mowi wiele rzeczy czasem sie pewnych slow zaluje, ale nie przesadzajmy. Co innego w klotni kogos wyzwac i powiedziec cos chamskiego a co innego uwazac sie za pana, dobrze ze Ci nie akze sie po rekach całowac. Uciekaj z tego zwiazku, zobaczysz ze uwolnisz sie i odzyjesz, bedziesz oddychala pelna piersia, znajdziesz nowego faceta i bedziesz miala motylki w brzuchu, a dla niego nie miej skrupułów badz konsekentna i nie boj sie podjac drastyczne kroki jak zajdzie potrzeba. Moze to bedzie dla niego nauczka moze zrozumie, ze kobieta to nie przedmiot a on nie jest taki ą ę
  6. Dziewczyna sama nie wie czego chce, może nie dojrzała jeszcze w pełni do tego aby zbudowac trwaly związek z jednym facetem. Zacznie być z Tobą na nowo a po miesiacu okaze się, ze jednak i Ciebie nie jest pewna, że jednak woli tamtego. To takie wszystko pisane na wodzie, zaangażujesz się, zaufasz i znowu wyjdzie jak poprzednio. Ja bym na Twoim miejscu nie okazywała zanadto zaagnażowania. Bądź sobą, rozmawiaj z nia jak dawniej, zachowuj się normalnie. Jeśli faktycznie sa w niej uczucia do Ciebie, zauwazysz je, bedzie o Ciebie zabiegala i bedzie chciała odbudowac relacje, lepiej poczekac na krok z jej strony az bedzie pewna, niz samemu zrobic ten pierwszy krok i potem zalowac bo ona sie wycofa. Jak z jej strony bedzie zaangazowanie i bedziesz widzial ze sie stara, mozesz z nia porozmawiac, ale niech to bedzie decyzja przemyslana a nie podejmowana w przyplywie chwili lub emocji. Jak dasz jej sygnal ze jestes zainteresowany moze ulec takim emocjom a potem po zastanowieniu byc niepewna wiec potrzeba czasu i przekonania samych siebie co dalej.
  7. Gość

    Partnerka straciła ochotę na seks.

    Oczywiście doskonale rozumiem fakt że można być zmęczonym. Jednak uważam że należy utrzymywać takie relacje z partnerem aby nie czuł się on osamotniony. Jeśli ma się z tym problemy należy porozmawiać i wyjaśnić sytuację a nie uważać że partner który narzeka na brak spotkań wszystko wyolbrzymia. Tak samo jestem w stanie zrozumieć i zaakceptować że wraz z kolejnymi miesiącami razem może spaść chęć pożądania partnera/partnerki i ilość stosunków. Jednak że obecny stan jest trudny do zaakceptowania. Przynajmniej dla mnie. W końcu jesteśmy ludźmi młodymi. Próbowałem rozmowy ale tak jak wspomniałem na niewiele się ona zdała. Zazwyczaj to ja mówię a kiedy proszę o opinie/odpowiedź słyszę "co mam ci powiedzieć". Partnerka uważa również trochę pół żartem pół serio że jak dłużej się nie widzimy to bardziej się stęsknię. Problem w tym że podniesie to również ochotę na seks a u niej ta chęć będzie na stałym poziomie i niczego dobrego z tego nie będzie. Można by zarzucić mi że jestem za mało wrażliwy i nie okazuję czułości. A ja ją okazuję tyle tylko że jeśli moje "potrzeby" nie są spełniane to mam wrażenie że coś jest nie tak i tym samym chęć okazywania uczuć spada. Tutaj znów można by zarzucić mi że oczekuję od niej tylko jednego ale proszę dobrze wiemy jak jest i jakie podejście mają mężczyźni a jakie kobiety. Ja naprawdę się staram ale nic to nie daje. Teraz przy fali upałów kiedy staram się być czuły otrzymuję zawsze odpowiedź że jest jej gorąco i ona woli jak się nie przytulam. Spoko upał i w ogóle ale na miłość boską czy tak to ma wyglądać?! Wakacje w ciepłym kraju oznaczają sen w osobnych łóżkach?! Poza tym nagle w ciągu dnia jest smutna bo nie przytulam. Czyli wychodzi na to że mam przytulać wtedy kiedy ona chce a nie wtedy kiedy ja mam ochotę. To również sprawia że nie można mi zarzucić że ona ma być na moje zawołanie. Ostatnio miała ochotę na seks ale niestety wszystko pokrzyżowały sprawy kobiece. Zaproponowałem abyśmy skorzystali z wibratora do pieszczot bez penetracji. Oczywiście zaznaczyłem że jeśli nie ma ochoty na coś takiego to nie ma problemu. Jednak moja propozycja nie była moim zdaniem dziwna gdyż jakiś czas temu kiedy trafiliśmy na siebie podczas okresu była bardziej podniecona niż zwykle. Najgorsze w tym wszystkim jest to że odpowiedziała że zastanowimy się wieczorem tak by mieć więcej czasu i na spokojnie do tego podejść. Wieczorem w nocy nie było żadnego odzewu choć temat został poruszony wcześniej raz jeszcze. Nie chodzi tu o jakiekolwiek umawianie się na seks choć mam wrażenie że często bez tego ani rusz niestety. Tym bardziej że kiedy miesiączka pokrzyżowała plany ona sama zaproponowała seks ale w ciągu dnia. Nie mówię że to źle ale trochę zabija napięcie i spontaniczność. Naprawdę czuję się z tym wszystkim dziwnie. Ona opowiada co doradzał jej ginekolog jaką antykoncepcję proponował. I znów wszystko ze mną omawia aż nagle rozmowa przybiera dziwny obrót bo z wymiany zdań poglądów itp nagle mówi że musi jeszcze poczytać na ten temat. OK jest niepewna to zrozumiałe ale w dziwny sposób rozmowa się wycisza. Tak jakby nie wiem nagle zdała sobie sprawę że to temat związany z seksem więc czym prędzej go skończę.
  8. Witam serdecznie. Jest ze mną coraz gorzej dlatego też postanowiłam szukać pomocy. Ostatnio doświadczam nagłych zmian nastroju, co utrudnia mi normalne funkcjonowanie. Przez kilka godzin lub nawet dni czuję się świetnie, jestem pełna pozytywnej energii, snuję plany i mam dużo pomysłów i chętnie wychodzę z domu (właściwie mogłabym w ogóle w nim nie przebywać).Potem bez żadnej przyczyny zmienia mi się nastrój. Czuję się wtedy fatalnie. Nie mam na nic ochoty ani siły, zaniedbuję siebie, siedzę w domu i zmuszam się do rozmów z innymi ludźmi. Przed rodziną udaję, że jest ok, że jestem tylko przemęczona itp. Jednak emocje rozwalają mnie od środka: to chce mi się płakać, to krzyczeć, to rzucać czymkolwiek o ścianę. Poza tą huśtawką nastrojów mam jeszcze inne problemy, które chciałabym rozwiązać. Jestem dzieckiem toksycznych rodziców, od jakiegoś czasu to wiem. Wiem teraz też, że mam problemy z wyrażaniem emocji a w niektórych sytuacjach odczuwam je z dużym opóźnieniem albo wcale. Prosty przykład: kilka miesięcy temu moja siostra zemdlała w kuchnii a ja kiedy znalazłam ją na podłodze podniosłam ją bez żadnych emocji. Dopiero po 1min może więcej odczułam strach, aż ręcę mi się trzęsły, a ona już zdążyła dojść do siebie. Przeanalizowałam sobie różne sytuacje i w wielu innych nie czułam nic (nawet takich, gdzie każdy człowiek poczułby złość czy wściekłość) i przez to też nie reagowałam tak jak powinnam np. na zachowanie innych osób. Mam też trudności z podejmowaniem decyzji (nadopiekuńczy rodzice i babcia), unikam krytyki jak ognia i wolę skłamać niż narazić się na kłótnię. Przez to wszystko jestem niepewna, zakładam maski tylko po to, żeby wszystkich zadowolić. Dodam też, że pomagam wszystkim i nie potrafię odmówić, ale sama nie proszę nikogo o pomoc. Przeczytałam niedawno artykuł o zespole niezaspokojenia emocjonalnego i z przerażeniem odkryłam, że to o mnie. Uświadomiłam sobie np. że nie odczuwam więzi emocjonalnej z nikim i moje relacje oparte są na woli, nawet te z przyjaciółką. Ostatnio właśnie ona powiedziała mi, że nigdy do niej nie zadzwoniłam i nie spytałam "co u niej słychać". Oczywiście zawsze jej pomagałam i potrafiłam wysłuchać, ale prawda jest taka, że nigdy nie czułam, że chcę do niej zadzwonić. Myślałam raczej, że zadzwonię czy spotkam się, bo to moja przyjaciółka. Poza tym potrzebuję dużo akceptacji i skupienia uwagi na mnie. Jeśli w towarzystwie sa bardziej wygadane i pewne siebie osoby ja staję się niemalże "niewidzialna", jeśli jednak w grupie nikt nie dominuje to ja wtedy "robię za gwiazdę" i czuję się z tym świetnie. Dodam jeszcze, że nie byłam w żadnym dłuższym związku, choć spotykałam się z wieloma chłopakami. Teraz też jestem sama, potraciłam znajomości i widzę coraz bardziej jak źle jest ze mną. Mam dość zakładania tych masek, dość tych nastrojów i niepewności. Chciałabym być szczęśliwą, pewną siebie dziewczyną, która umie stworzyć udane relacje z innymi. Czy ktoś zmaga się z podobnym problemem? Jak sobie radzicie? Wzbraniam się ciągle przed pójściem do psychologa, więc liczę na Waszą pomoc. Z góry dziękuję.
  9. Gość

    Wampir energetyczny

    ~przeczytałam Jeszcze co do tego, że ona opisuje jakieś swoje problemy i Tobie wydają się one błache, lub wyolbrzymione. Każdy inaczej reaguje na sytuacje życiowe, dla jednego coś wydaje sie sprawą śmieszną i nie wartą wspominania, a inny przeżywa dramat, lepi sobie w głowie negatywne myśli którymi tą sprawę otacza i tak się to rozrasta do ogromnego problemu. Chyba że ona zmyśla, to wtedy oznaczałoby, że chce na siebie zwrócić uwagę i robić za pokrzywdzoną ofiare, tak aby ją ktoś otoczył opieką, litował się. Może jest niepewna siebie w tym towarzystwie i nie chce zostać wykluczona, więc robi wokół siebie dramat, abyście z litości ją tolerowali. Skoro jej nie rozumiesz i nie chcesz ciasnej relacji z nią, to możesz powiedzeć, że bardzo Ci przykro że sie tak czuje (czy że sie tak stało), ale Ty nie potrafisz jej pomóc, bo inaczej patrzysz na świat i jej problemy nie są Tobie bliskie, że wg Ciebie pewne problemy wyolbrzymia, wypacza. Oraz że różnicie sie na tyle charakterami, że nie nadajesz się dla niej za powiernicę. Ale zawsze fajnie Ci się pobawić w jej towarzystwie, bo coś tam. Może pomoże. A Krzysztof chyba oferował pomoc białogłowie w rozprawieniu się ze złą koleżanką:) Albo co innego, może sam nie wie. podam przykład który mnie więcej zobrazuje co ona robi: Przychodzi na spotkanie i od przekroczenia progu zaczyna lament jak ją to ręka boli, pytamy się co się stało, tak najpierw nie zwraca uwagi tylko prosi kogoś by jej pomógł płaszcz zdjąć. Naszy oczom ukazuje się ręka na pasku od spodni. Dosłownie ręka wisząca na pasku. Pytamy ponownie co się stało. Ona zaczyna, że szła i się przerwóciła i że ma złamaną rękę. No to my czy była na pogotowiu. ona mowi że była,ale ją lekarz spławił, że udaje itp że nawet gipsu nie chciał założyć... no to my że jak to czy miala prześwietlenie itp... ona oczywiscie że tak ale lekarz pomimo to nie dal jej gipsu ani nic i ona wymyśiła ten pasek.... No nic myslimy... jak trzeba było coś zrobić to ona nie moze bo reka, ale jak piła kawę czy paliła fajkę to reka była jak najbardziej sprawna... takich sytuacji była kupa...
  10. Spadaj mogę powiedzieć osobie nachalnej, myślę że większość ludzi tak ma. Idzie żebrak / dziad / pijak ulicą i wyciąga rękę do ludzi ( na flaszkę), omijasz. Coś do Ciebie woła przezywa( tu zależnie od odporności), albo ktoś coś odburknie, albo przyspieszy kroku. 3 wersja, pijak zaczyna szrpać Cie za rękawy i obrażać- spadaj, jest bardzo prawdopodobne. Jaka akcja, taka reakcja. Jak ona jest niepewna ( to że jest pracownicą Twojej mamy też może na to wpływać), nieśmiała to tak to będzie wyglądać dłuuugo, niezależnie od tego czy jest czy nie jest zainteresowana. Wejdź na wątek tej dziewczyny co ma problemy z mężczyznami, myślę że moglibyście sobie pomóc, macie nakładające się problemy. A najlepiej jak posłuchasz Krzysztofa.
  11. Gość

    Którego chłopaka wybrać?

    Witam, mam 20 lat i bardzo ciężki problem, z którym nie umiem sobie poradzić... Od 10 listopada 2010r byłam z pewnym chłopakiem A., nasz związek wydawał się być dziwny, czułam do niego obrzydzenie i bardzo mnie odpychało, ale ludzie wokoło mówili, że ma dobre serce i nie powinnam patzreć tylko na wygląd, że powinnam posłuchać rozumu a z czasem go pokocham. Postanowiłam spróbować, raz było dobrze raz źle, na początku czasem przyłapywałam go na tym, że nadal ćpa (miał przestać), ale potem już się to uspokoiło... Spędzaliśmy ze sobą coraz więcej czasu, jedyny minus to to że on ciągle spał po pracy i nie miał ochoty codziennie na seks. Mieszkałam sama, więc on tak jakby zamieszkał u mnie, żyło nam się dobrze pod jednym dachem, ale ja go zdradzałam, brakowało mi seksu... Miałam wahania uczuć, raz wydawało mi się, że go kocham a raz że stać mnie na lepszego faceta. Przestałam odczuwać że jestem dla niego ważna, byliśmy ze sobą ponad rok i to nie było jeszcze przyzwyczajenie. Rozglądałam się za nowym chłopakiem... Pojawiły sie takie problemy jak to, że A. wychodził czasem na miasto beze mnie, co się nigdy nie zdarzało, bo pilnowałam go by nie wrócił do ćpania. Któregoś wieczora pojechałam po niego na miasto, był bardzo pijany, nie widziałam go w takim stanie nigdy. Płakał, że mnie kocha, a ja jestem dla niego taka niedobra, że go ranie... itp itd. w końcu siłą wzięłam go do domu. To prawda, byłam niedobra, bo wciąż niepewna swoich uczuć. Bałam się być sama, miałam psa i chodziłam do pracy, wiec kto by mi go wyprowadzał? zawsze moglam na iego liczyc. Wyjechałam a tygodniowa delegacje z pracy, dzien przed wyjazdem on spal... nie chcial sie kochac, a ja chcialam. Wyjechalam gdy bylismy troche pokloceni. Ale pisal ze kocha, ja tez to pisalam... i pewnego wieczoru w niedziele zaskoczylo mnie ze o 21 idzie spac, ale mowil ze idzie spac, ze tel mu pada a ma ladowarke w pracy i jutro podladuje i zadzwoni, uwierzylam. A po paru dniach przyznal sie ze byl na dyskotece z kolega, ktory dilował. Nie wiem czy diluje nadal, ostatnio byl w wiezieniu i dopiero co wyszedl. Co prawda nasz wspolny kolega, ALE! ja nie mialam wplywu na to co on tam robił i to mnei bolało, a co najgorsze OKŁAMAŁ mnie, bo gdyby powiedzial ze jedzie na dyskoteke lub spytal czy moze , pozwolilabym mu... Zerwalam. Przez smsa bo bylam na delegacji daleko od domu. Chcial pogadac ale napisalam ze nie mamy juz o czym. Ale caly czas liczylam ze mnie przeprosi jak przyjade... zrobi cokolwiek. Nie zrobil nic. Zostawil klucze od mieszkania i zniknął z mojego życia. Było mi cięzko, ale pomyslalam, ze dam rade... Kolezanka probowala podniesc mnie na nogi, wszyscy mowili ze zasluguje na leszego faceta, ze juz dawno to mialo sie skonczyc. Półtora roku związku poszło na marne.... To był juz prawie tydzien odkad wrocilam, na facebooku napisal niespodziewanie inny chlopak, B., ktory zawsze mi sie podobal... Ale nigdy nie pomyslalabym ze moge miec u niego szanse. A. mial 29 lat a B ma 21, a ja wole starszych to ten jedyny minus, ale... umowilismy sie na dyskoteke ze znajomymi i A. pojchal z nami. Na dyskotece planowalam rozgladac sie za innymi by zapomniec o A., a B jak juz mowilam wydawal sie byc nieosiagalny dla mnie. Mylilam sie, okazalo sie ze mu sie podobam... Po paru dniach zakochanie roslo i roslo.... Zaczelam byc wredna do A. kazalam mu przyjsc po swoje rzeczy najlepiej wtedy, gdy mnie nie bedzie, bo chce sie z nim minac. Pech chcial ze przyszedl bez zapowiedzi pewnego wieczoru gdy bylam akurat w lozku z B. i bylismy prawie rozebrany. A byl zszokowany... Ale przeciez z nim zerwalam, moze myslal, ze pogadamy, ze to jeszcze nie koniec? Wtedy sie cieszylam, ze mu przysolilam tym, ze go zabolalo... On zaczal mnei nazywac od najgorszych, rozpowiadal ze puszczalam sie w burdelu ( prawda jest taka ze taczylam gogo) ... zepsul mi reputacje. zastanawialam sie jak moglam byc z nim tak dlugo... gdy sie spotykalismy na miescie bylam na niego taka zla,ze rzucilam sie na niego i uderzylam piescia w twarz. kiedys mu w nia naplułam, innym razem szarpał sie z moja mama,bo ona sie rzucila na niego za to ze i ja nazwal od najgorszych, a jeszcze innym dzownilam na niego na policję.wydawalo mi sie ze wrocil do cpania na stare smieci .... z B. jestem juz 4 miesiace, czyli ponad 4 miesiace przerwy z A. . Sama nie wiem czy go kocham, czy czuje cos nadal do A. Mieszkamy razem od półtorej meisiaca, zdałam z mama mieszkanie bo było dorgie i mieszkam u niego, jestem uwiązana... Jeśli z nim zerwę nie będe miała gdzie pojsc, a mama mi juz nie pomoze. Akktualnie od 3 miesiecy szukam pracy, jest bardzo ciezko. A co najgorsze... od prawie 2ch tygodni tęsknie za A. Nie wiem dlaczego się tak stało, mam strasznego doła. B. czasem na mnie krzyczy, zdarza sie ze mnie szarpnie, a A. nigdy tego nie robil. Byl dla mnie dobry, robil dla mnie wszystko, wychodzil z moim psem, a B. mojego psa nie trawi, teraz gdy u niego mieszkam moj pies musi siedziec zamkniety w pokoju bo jego lata po calym mieszkaniu (psy sie nie lubia), a gdy zamkne jego psa to sasiedzi sie skarza bo szczeka. wychodzę i z moim iz jego, a gdy prosze by on wyszedl choc raz z moim to niestety. Nie jestem szczesliwa... Tesknie za A. ostatnio od jego przyjaciolki uslyszalam ze on nadal mnie kocha, ze mam zabiegac o jego wzgldy bo ma dobre serce. to prawda, ma dobre serce, ale trzeba go sporwadzic na dobra droge... nie ma priorytetow w zyciu, mieszka u rodzicow, co prawda pracuje, ale nie wydoroslal jak na swoj wiek, a B? B sam utrzymuje mieszkanie, nie cpa ( za to duzo pije piwa....) . No i tesknie za rodziną od A. bardzo dobrze sie u nich czulam, a z B juz tak nie jest... Mam totalny metlik. Wiem, ze gdybym wrocila do A. byloby ciezko, a moja mama wyrzeklaby sie mnie, bo juz zdazyla mi to powiedziec. wiem ze mowi prawde... ze to nie tylko takie gadanie. pisze do A. smsy, o mi odpisuje... wczoraj sie z nim spotkalam chciaalam sie przytulic, ale nei czulam w tym uczuc, on unikal mojego wzroku, ja nie wiedzialam co mam mowic. Nienawidzę go za to jak mnie potraktowal, jak mnie nazwal, ale i tesknie za nim i placze codziennie ze juz nie jest moj. B. jest w cholere przystojny, A. wrecz przeciwnie, B to moj ideal tak naprawde, ale jednak czegos mi brakuje... ostatnio B widzial ze mam zly humor,powiedzialam ze mam dola, ze nie wiem co mi jest. A on? przyniossl mi pierwszy raz bukiet kwiatow.. Bylo m bardzo milo, a zarazem zle, ze w myslach mam A. Co mam robic... jak rozwiazac ten problem... nie wiem czy kocham B, tak naprawde gdybym u niego nie mieszkala to pewnie by ten zwiazek sie juz skonczyl, ale jestem od niego zalezna. A A? on nie wykazuje ze cos nadal do mnie czuje, ale wiem ze by mi wybaczyl... gdybym tylko chciala. wczoraj gdy bylam u niego by sie przytulic i pisalismy o tym sms, napisal ze to sie moze zle skonczyc, ale nie skonczylo sie tak. nie wiem co robic, pomozcie... ...
  12. Gość

    Zrozumieć zawiść

    Tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono. Nie gwarantuje, ze w przyszlosci nie zmienie sie w narcystycznego dreczyciela. To zalezy ile i jakiej kategorii doznam cierpienia. Moge sobie mowic, ze bede sie trzymac praw spolecznych ale wystarczy jedna wojna, oderwane konczyny, gwalty, zawisc ludzka.. niefortunny zbieg okolicznosci, by czara sie przelala - tyle o sobie wiemy na ile nas sprawdzono. Cytowane wersy demonizuja manipulatora 8-latka. Takich ludzi sa tysiace. W pracy, w rodzinach, z moich obserwacji wynika, ze im nizej w hierarchii spolecznej tym latwiej ich zauwazyc, ale jest ich tyle samo, na wyzszych szczeblach po prostu bardziej sie kamufluja, mamy wtedy przemoc w bialych rekawiczkach. Jest tez pewien szczegolny typ polskiej kobiety, szara myszka z kompleksami i nalezy pamietam, ze tam gdzie niskie poczucie wlasnej wartosci tam bedzie i manipulacja, klamstwo i przemoc jak I wiele patologicznych zachowan. Czesto skrywanych pod plaszczykiem dobroci i religijnosci. Taka cicha, niepewna siebie, mala myszka a taki ukryty narcyz i manipulator? To jest czeste, z bezsilnosci, myszce zostaje do manipulowania tylko misio, to jej sprawczosc w swiecie, a misio tego nie widzi, bo ona taka dobra. Tak wyglada pieklo polskich mezczyzn i jest to niemozliwe do wytlumaczenia osobom postronnym, bo ona taka cicha, spokojna, no ale wlasnie - tlumiona zlosc i passive aggressive zachowania tworza potwora. To polska codziennosc, wiec nie tylko mezczyzni a kobiety tez. Pokusze sie o stwierdzenie, ze wiekszosc, wiekszosc osób wychowala sie w patologii i bez swiadomej zmiany zachowan bedzie ja powtarzac. Nie nalezy oczywiscie nie ufac nikomu, swiat nie jest tylko zly I podstepny a przyda sie czasem racjonaln a ocena. Ja po prostu zakladam, ze typow ludzkuch opisanych wyzej spotkamy jeszcze dziesiatki, chcac nie chcac bede miala z nimi do czynienia na polu zawodowym, towarzyskim i nalezy sie nauczyc z tym zyc. Przeciez nie bedziemy sie izolowac, bo jeden sasiad to narcyz czy kolega w pracy jest psychopath. Takie osoby czesto maja ciekawe zainteresowana a jesli nie zaleziemy im za skore nie powinni nas zjesc. Czesto to sa kolorowe ptaki, ciekawsze niz inne, tylko nalezy pamietac o ich naturze, ktora stawia na piedestale siebie a przeciwnosci zjada. Mozna sie tez od obu plci troche poduczyc. W koncu skoro przetrwali w ewolucji, po cos sa. To osoby, ktore przetrwaja ewentualna wojne.
  13. Mam 27 lat. Prowadzę całkiem normalne życie. Mam pracę, chłopaka (mieszkamy razem), kilku znajomych. Ostatnio zaczęłam jednak zastanawiać się nad pójściem do specjalisty - psycholog lub psychoterapeuta. Chodzi o to, że zauważam u siebie problem z zaniżoną samooceną, poczuciem niższości nad innymi, wyrażaniem własnego zdania, nawiązywaniem nowych relacji. Czuję ogromne zdenerwowanie np. nad zabraniem głosu w jakimś większym nie do końca znajomym gronie - boję się że się zbłaźnie, ośmiesze a poza tym wydaje mi się że i tak nikogo nie interesuje co mam do powiedzenia. Na co dzień funkcjonuje niby normalnie i w porównaniu do lat wcześniejszych i tak jest dużo lepiej ale jednak nadal czuję że w głębi mnie to siedzi i nie odpuszcza. Wina tego co opisuje podejrzewam leży w dzieciństwie które generalnie wspominam dobrze i wieku dojrzewania. Pochodzę z niby normalnej rodziny, w której od czasu do czasu działy się sytuacje które mogły odcisnąć na mnie piętno. Wydaje mi się też że wychowywano mnie na grzeczną, miła dziewczynkę - przez co teraz ciężko mi wyrazić swoje zdanie a znacznie łatwiej przychodzi udawanie że wszystko jest ok nawet kiedy nie jest i dawanie sobą pomiatać. Sytuacje z dzieciństwa które pamiętam. Kiedy miałam 9 lat i moja mama była w ciąży powiedziała mi że jak urodzi się mój brat ja już jej nie będę potrzebna bo będzie miała synka. Powiedziała to chyba kompletnie bez powodu jakiegoś zawinienia z mojej strony. Pamiętam jak ryczałam potem sama w ciemności na schodach. Tata często powtarzał że ze mnie to jest takie ciele, taka głupia ( i tutaj moje imię zdrobniale) - przez co teraz gdy ktoś wymawia moje imię w zdrobniały sposób czuje jakby ze mnie drwił. Babcia chyba też nieraz mówiła że jestem ciele. Ogólnie mojej rodzinie bardzo łatwo jest wydawać osądy kto jest taki a kto siaki. Takie drwiny od mojego taty którego mimo wszystko bardzo kochałam a który już nie żyje miały miejsce nie tylko w dzieciństwie. Jeszcze kilka lat temu, kiedy mój wiek już zaczynał się od dwójki z przodu mój tata potrafił na świętach po alkoholu niby to w żartach porównywać mnie do mamy ( miało to wydźwięk negatywny, ponieważ moi rodzice kilka lat temu się rozwiedli) mówiąc że jestem taka sama jak mama, wstydliwa i pewnie niedotykalska i pewnie nie daje się dotknąć chłopakowi a jak już to pewnie po ciemku. Moja mama jest dosyć wybuchową osobą, sama w dzieciństwie przeszła piekło z ojcem pijakiem z czym chyba nigdy się nie zmierzyła. Nie korzystała nigdy z pomocy psychologa. Z moją mama jest mnóstwo tematów które są tabu i których lepiej nie poruszać. Gdy byłam dzieckiem pamiętam że to ona zawsze była inicjatorem awantur w domu. Jak dostała ataku agresji w stosunku do taty to nagle stawała się jakby innym człowiekiem. Nie zwarzała na płacz i histerię kilkuletniej dziewczynki która próbowała rozdzielić rodziców którzy sprawiali wrażenie jakby mieli się zaraz pozabijać (do akcji wchodziły noże, bijak do mięsa, wałek do ciasta itp. chociaż w sumie nigdy nic poważnego sobie nie zrobili ). Pamiętam jak prosiłam Tate żeby się nie klócili bo do niej nic nie docierało, po prostu dla niej stawałam się niewidzialna gdy dostawała tego ataku szału. Raz gdy brat miał już kilka lat wyprowadziliśmy ją z równowagi, nie pamiętam z jakiego powodu. Dostała szału, płakała, darła się i wykrzyczała do nas że już matki na oczy nie zobaczymy i jedzie pierd... w jakieś drzewo i faktycznie z piskiem odjechała z pod domu zostawiając nas samych. Wróciła dopiero po smsie, zmyślonym przeze mnie że brat z nerwów dostał padaczki. Będąc już dorosła osobą byłyśmy w sklepie. Kiedy stałyśmy przy kasie opowiadałam jej jakąś śmieszna historię która mi się przydarzyła. Mama zaczęła mnie uciszać mówiąc "cichooo! ludzie słyszą". Nie mówiłam ani przesadnie głośno, a to co opowiadałam nie było niczym szczególnym. Wtedy zdałam sobie sprawę, że to nie pierwsza taka sytuacja gdy jestem uciszana w podobny sposób no bo przecież ktoś może to usłyszeć. Zaczęłam się zastanawiać nad tym, że być może z tego wynika moja małomówność wśród osób których dobrze nie znam i generalnie strach przed zabieraniem głosu. Gdy miałam 17 lat moi rodzice się rozstali, a tak dokładniej tata zostawił mamę dla innej. Z mojego punktu widzenia ich małżeństwo od dawna było skończone a biorąc pod uwagę ich charaktery nigdy nie powinno zaistnieć. Wtedy to zaczęła się wieloletnia wojna która odbyła się kosztem moim i mojego brata. Mama miała tak ogromna chęć zemsty że wydawało się że ojciec wyląduje pod mostem. Gdybym chciała tutaj opisywać wszystkie chore, toksyczne sytuację ten post byłby bardzo długi chociaż i tak pewnie będzie. Dlatego powiem tylko że byliśmy wykorzystywani w tej wojnie jak rzeczy, przeciągani na swoje strony, wysluchiwalismy niecenzuralnych monologów zarówno od jednego jak i drugiego rodzica na siebie wzajemnie na okrągło dzień w dzień, każda próba odcięcia od tego kończyła się obwinianiem - głównie ze strony mamy , mówiła że trzymam stronę tatusia, pewnie dlatego bo daje mi pieniądze a ja jestem materialistką. Kiedyś usłyszałam też od mamy że jestem Judaszem. Kiedy tata znalazł sobie kolejna kobietę kiedyś usłyszałam gdy mówił do swojej siostry że ta kobieta mnie nie lubi i nagaduje na mnie (mimo że widziała mnie kilka razy na oczy a ja nigdy nie byłam dla niej niemiła). Zabolało mnie to bo byłam pewna że tata nie stanął w mojej obronie. Podejrzewałam nawet, że to on pierwszy mówiąc jej o mnie nagadał że jestem taka czy siaka. Po jakimś czasie gdy tata wyprowadził się z domu a ja nadal mieszkałam z mamą ona znalazła sobie partnera który z nami zamieszkał. Swoją drogą była to bardzo chora sytuacja ponieważ mieszkał za granicą , znali się tylko z internetu, widzieli może 2 razy na żywo i już się do nas wprowadził. Jakoś naiwnie mimo wszystko się cieszyłam. Miałam nadzieję że mama wreszcie będzie szczęśliwa i wszystko się zmieni, ułoży. Było jednak bardzo źle. Źle dla mnie. Nowy partner mamy okazał się bardzo toksyczny. Kontrolował ją na każdym kroku, zawsze pod pretekstem tego że się martwi. Najpierw uczepił się mojego brata. Później na celowniku byłam ja i tak już pozostało. Często się z mamą klócili, często bardzo głośno. Bardzo się wtedy denerwowałam i bolał mnie brzuch. Otwierałam drzwi od pokoju i podsłuchiwałam. Zawsze było też cos na mój temat. Mama oczywiście nigdy mnie nie broniła. Jestem też pewna że to ona pierwsze nagadała mu na mnie jaka to jestem zła córka bo obstaje za tatusiem a ja po prostu chciałam mieć spokój, nie musieć się opowiadać za żadną ze stron ( przez to że nie nienawidziłam ojca byłam złą córką bo jak to powiedziała ona na takiego ojca by nasrała). Raz nie wytrzymałam i podczas ich klótni kiedy znów słyszałam epitety na swój temat z jego strony zaczęłam walić w drzwi. Klócilam się z nim a mama siedziała na łóżku i milczała. Nie powiedziała słowa w mojej obronie. Powiedziałam mu wtedy kilka kwestii w których mama go okłamała, ( np. to że dom nie jest wyłącznie jej ale tata swoją część przepisał na mnie i brata). Bardzo go to wkurzyło i powiedział że nic mi się nie należy i jakbym miała trochę honoru powinnam się tego zrzec. Często od wtedy nazywał mamę kłamczuchą. Kiedy już się wyprowadziłam i czasem przyjeżdżałam do mamy w odwiedziny a ona miała swoje doły zaczynała poważną rozmowę. Pytała wtedy zaczynając płakać co ona mi takiego zrobiła ze ja jej tak bardzo nienawidzę - było to dla mnie śmieszne ponieważ to ja czułam jakby ona nienawidziła mnie. A jeśli nie nienawidziła to nigdy nie kochała. Nie wiem dlaczego ale nie pamiętam za bardzo jakiegoś okazywania miłości z jej strony gdy byłam dzieckiem. Ze strony taty pamiętam a z mamy nie. Nie pamiętam żeby mnie tuliła czy mówiła że kocha. Tata mimo wszystko co tutaj opisałam jednak mówił że mnie kocha i może dlatego miałam dla niego trochę więcej serca. Swoją drogą wychodząc z domu rodzinnego miałam jakieś poczucie jak gdyby powiedzenie komuś że się go kocha było czymś wstydliwym i kiedyś powiedzenie czegoś takiego przychodziło mi z ogromnym trudem. Mnóstwo było jeszcze różnych chorych sytuacji, nie sposób wszystkiego opisać. Jednak często też bywały okresy bardzo dobre i nie uważam by moi rodzice byli złymi ludźmi - sami byli pogubieni, poranieni w młodości co spowodowało że postępowali w taki sposób kompletnie nie zdając sobie sprawy z tego że bardzo mnie ranią i wpływają negatywnie na życie dorosłe. Kocham ich obydwoje, chociaż w przeszłości miewałam różne myśli. Wydawało mi się że stanęłam na nogi, odcięłam się. Zwłaszcza po śmierci taty sytuacja się uspokoiła a moja relacja z mamą poprawiła. Trochę uwierzyłam w siebie i podjęłam pracę do której nigdy nie powiedziałabym że się nadaje - to mnie podbudowało bo sobie radzę. Jednak nadal bardzo łatwo ściągnąć mnie w dół, nadal nie potrafię nawiązywać znajomości, jestem nieśmiała, zamknięta dla obcych, niepewna siebie. Ciągnie się to za mną i nadal będzie ciągnęło jeżeli czegoś z tym nie zrobię, nie dam sobie pomóc. Nadal gdzieś w środku to wszystko co opisałam mnie boli. Pisząc to płacze. Mam cichą nadzieję że gdy opisze to wszystko co pamiętam i podzielę się z Wami na forum łatwiej będzie mi przebaczyć, pozbyć się żalu. Chce normalnie żyć. Czuć że jestem coś warta, odbudować poczucie własnej wartości. Pierwszy raz poważnie rozważam pójście do psychologa czy psychoterapeuty.
  14. Nie wiem czy to Cie pocieszy. Niemniej w wieku o jakim wspominasz dwie dziewczynki zainteresowane seksem, ubrane, udawaly stosunek, bo bardzo byly ciekawe na czym ten ten temat polega. Bardzo to je ekscytowalo, mialy poczucie, ze robia cos zakazanego, przjemnosci zadnej z tego nie czuly ale uwazaly, ze odkrywaja cos fascynujacego. Jedna z nich miewala przyjaciolki, ktore fascynowaly ja swoim charakterem ale i uroda. Dziewczyny czesto patrza, ze kolezanka ma pieknie wykrojone usta, zgrabne nogi lub piekne wlosy. Ona tez jak byla mloda mezatka miala kolezanke, ktora bardzo lubila za jej humor, charakter i otwartosc na drugiego czlowieka. Niemniej podobalo sie jej tez cialo owej kolezanki i nawet czasem myslala sobie, ze pieknie byloby je dotykac. Oprocz tych zauwazan swojej plci jak byla nastolatka to podkochiwala sie w duzej liczbie kolegow co jakis czas. potem z innymi biegala na randki, potem znalazla sobie meza, z ktorym jej bardzo dobrze. Nigdy nie uwazala, ze jest homo niepewna. Po prostu ludzkie cialo jest piekne- i kobiece i meskie. Zwykly czlowiek jak nie jest malarzem, rysownikiem, fotografem to tylko zmyslem swoich oczu podziwia urok i zgrabnosc czlowieka czy to w wydaniu kobiecym czy meskim. Wroc do normalnego zycia i przestan sie zadreczac incydentami z pacholectwa, bo wiekszosc ludzi cos takiego przezylo i nawet juz tego nie pamieta. Dorastanie i ciekawosc swiata seksu prowadza do takich zachowan. To jest ludzkie i normalne.
  15. Gość

    Jestem wredna???

    Tak Kikuniu ja wiem z tym dziedziczeniem jak to jest ale gdyby całość była przepisana na mnie to pozostali mają prawo do zachowku- z tym że ja nie muszę ich szukać a jeśli sami się nie upomną to roszczenie o zachowek się chyba nawet przeterminowuje. No ale wiadomo- testament rzecz niepewna Odkupić część i opłacić podatek -to jest rozwiązanie,masz racje zobaczymy, tez o tym myślałam z mężem tylko teraz ponosimy również duze koszty leczenia syna, no i nie wiadomo czy ona się zgodzi [quote="kikunia55" Twoja ciocia na skutek zawirowań powojennych doszła do tego domu na swoje nazwisko i nie miała zamiaru z tego rezygnować a Twoja mama nie była dośc gorliwa, aby na niej to wymóc. Tak jak Ty nie jesteś dość gorliwa aby wymóc takie a nie inne postępowanie na swojej kuzynce, bo od razu ogarniają Cie przykre wspomnienia, wszystkie możliwe urazy do rodziców itp.[/quote] Powtórzę kikuniu- nie wiem jaki masz w tym cel i dlaczego uparcie zrównujesz moje postępowanie z z tym co zrobili moi rodzice. Czy ja opłacam ten dom, czy ponoszę koszty jego spłaty i utrzymania a pomijam swoje dzieci w prawie do niego. Zadne zawirowania powojenne. To moja matka znalazła ten dom i po prostu tak się umówiły ze skoro może być na jedno nazwisko to będzie to ciotka ale wszystko płacą proporcjonalnie- tzn rodzice więcej bo specjalnie po to mieli przydzieloną niby większą, a w praktyce i tak użytkowaną wspólnie część do zamieszkania. Poza tym rodzice byli zamożni i swobodnie stać ich było na mieszkanie osobno czego domagał się ojciec a na co ze względu na siostrę nie zgadzała się mama. A ojciec zamiast w tej sytuacji pomóc chociaż mnie - wolał po czasie kupić piękne mieszkanie...ale jednej ze swoich kochanek. Matka niczego się nie bała, zresztą- faktycznie, straszna rzecz, niezadowolenie manipulantki:P Była po prostu względem mnie podobnie jak ojciec wyrodna. Nie uznając tego i bezzasadnie jej broniąc a jednocześnie dodatkowo oskarżając mnie to tylko nakręcasz mnie do większego żalu. Słyszałaś o wyrodnych rodzicach czy uważasz ze nie ma takich? Czy może uważasz ze wykształceni kulturalni ludzie nie mogą być patologią. Nie znasz sytuacji dokładnie, nie mam obowiązku ze wszystkiego się tu tłumaczyć, to co opisuje to naprawdę ułamek tego co było ale myślę ze i tak wystarczy żeby uczciwy człowiek mnie zrozumiał, więc nie feruj wyroków oceniając moje zachowanie wobec dzieci jako porównywalne z postępowaniem wynaturzonej rodziny wobec mnie. Naprawdę nie trzeba wyzwać kogoś żeby go obrazić. Piszesz słusznie ale jako adwokat tamtej strony. Bo wiesz, propaganda propagandą, manipulacja manipulacją, ale teraz kiedy ktoś widzi ze tylko ja się nim zajmuje a i tak jest podły i wredny- to już niewystarczające usprawiedliwienie.
  16. Gość

    Niepewność co do swojej orientacji

    Witam, jestem szesnastoletnią dziewczyną i mój problem polega na tym że jestem niepewna swojej orientacji. Problem zaczął się w wieku 13 lat, na szczęście przeszło mi to i znów było normalnie. Niestety znów kilka dni temu sobie coś ubzdurałam. Dodam że mam bardzo duże skłonności do wmawiania sobie problemów. No i dołączyłam do grupy les,bi na fb, ale od razu się z niej wypisałam bo uznałam że nie ma co się zmuszać skoro dziewczyny nie kręcą mnie w ogóle. Ale nadal mam wątpliwości. Dodam że w dzieciństwie nic nigdy takiego nie miałam, raz w zerówce fascynowała mnie koleżanka, ale to była bardziej chęć bycia tak jak ona, chęć zaprzyjaźnienia się z nią (ale nie daje mi to spokoju, być może znów sobie coś wmawiam) potem mam tak że czytam ciągle o tym na necie i się nakręcam. Dodam że w dziewczynach zawsze widziałam tylko i wyłącznie rywalki. Co do chłopaków zawsze miałam świra na ich punkcie, popisywałam się przed nimi itp. Jeszcze niedawno płakałam non stop bo nie mam chłopaka i że obsesyjnie brakuje mi miłości. Powiem jeszcze że jak myślę o bliskości z kobietą trochę mnie to podnieca, ale myślę że nie dałabym rady być szczęśliwa. Facet to facet. Od dziecka niesamowicie dziwiłam się jak w ogóle można zakochać się w kimś tej samej płci, a jak zobaczyłam koleżanke przytuloną z dziewczyną o mało co nie zwymiotowałam. Jak raz koleżanka pocałowała mnie w policzek poczułam taki wstręt że nie chciałam już się z nią zadawać. To było obrzydliwe. Co innego z chłopakiem :) Dlatego serio nie wiem co mi strzeliło teraz do łba, chciałabym nie mieć tych obaw bo to chyba nie jest normalne... Może za bardzo się przejmuje, ale dla mnie niektóre rzeczy są już niepokojące. No... Wygadałam się tu i już mi lepiej. A teraz bardzo proszę o pomoc.
  17. Rybkom, wierze ze bylo miedzy wami pieknie, wspaniale, byc moze juz nigdy z nikim tak dobrze sie nie dogadasz jak z nim. Jednak facet powinien ostro zabiegac o kobiete zanim ona sie rozmysli. Podejrzewam ze troche sie nacierpialas juz przez tą niepewna relacje, i wiesz nie Ty jedyna gdyz jest to typowe robienie zametu dziewczynie. Znajdź kolejnego chlopaka ! Takiego co bedzie docenial Cie jak nalezy
  18. Gość

    byla mojego chlopaka przypomina mnie

    Reasumując; wybrał ciebie, bo preferuje ten typ urody i tu nie ma się czym martwić, docenia też z pewnością inne twoje cechy, dlatego z tobą jest. Rozumiem, że możesz być wkurzona, gdy jego znajomi nazywają cię jej imieniem (w końcu minęły już 2 lata od ich rozstania, o ile dobrze wyliczyłam) - jak on reaguje w takich sytuacjach? Nie przejmowałabym się też lajkowniem zdjęć (w końcu ty możesz robić to samo w przypadku zdjęć swoich znajomych, zwłaszcza kolegów). Jednak zawieranie nowych znajomości z podrywającymi go dziewczynami (mimo, że on zaprzecza, czyli kłamie), komplementy do byłej "jesteś moja najśliczniejsza", to już nie stawia go w dobrym świetle. Pokusiłabym się o stwierdzenie, że była dziewczyna nie wywietrzała mu do końca z głowy. Jeżeli ona jest dla niego "najśliczniejsza", pisze jej o tym będąc z tobą, to kim ty dla niego jesteś - zapchajdziurą? ~lenaaaa , nie jesteś w stanie zmusić go do niczego. Dobrze, że zaprzestałaś nękać go z tego powodu, ale jednak nie czujesz się szczęśliwa, czujesz się niepewnie w tym związku. Sama piszesz, że jesteś zazdrosna, ja nie będę cię z tego powodu krytykować, bo twoje zachowanie (zazdrość) jest efektem jego zachowania. Zastanów się też, na ile jego wyznania o rzekomej miłości do ciebie mają pokrycie w czynach, bo ważne są czyny a nie słowa. Generalnie, pewnym lekarstwem na takie rozterki jest pewien dystans do sytuacji i obiektu tych rozterek. Zajmij się sobą, spotykaj ze znajomymi, nie leć na każde jego skinienie, nie pokazuj mu się, jako wiecznie czekająca, niepewna, sfrustrowana, zazdrosna dziewczyna (wręcz przeciwnie) miej swoje życie i nie uzależniaj swojego szczęścia od tego chłopaka. Nie zawsze musisz mieć dla niego czas, niech się postara i wykaże. Jeśli jego zachowania, które tak cię męczą, będą się powtarzały, zawsze możesz mu uprzejmie podziękować ("nie pasujemy do siebie") i życzyć szczęścia, twój wybór.
  19. Javiolla

    Problem z córką

    Co zrobić teraz? Chyba już niewiele da się zrobić. Dzieci podobno wychowujemy do 14-go r.ż, a potem zbieramy owoce swojego wychowania. Sądzę, że tu zawiodły znacznie wcześniej jakieś aspekty wychowawcze. Podejrzewam, że starsza czuła się gorsza i docinki powodują u niej dowartościowanie. Może słuchała od rodziców jaka to młodsza jest super, że taka zdolna, że starsza ma brać z niej przykład itp. Moze młodsza tez czuje się gorsza z powodu braku znajomych i docinek siostry, a dobre oceny to forma pokazania ile jest warta. Resumując: obie siostry mają chyba niskie poczucie wartości, a każda reaguje inaczej. Młodsza sama sobie nie poradzi jeśli się jej nie pokieruje. Ktoś jej musi pokazac jak sobie radzić, skąd ma to wiedzieć? A poradzi sobie najlepiej gdy uwierzy w siebie, gdy sama siebie polubi. Podobnie starsza, gdy poczuje się wartościowa to przestanie dokuczać siostrze. Niechęć rówieśników to bardziej skomplikowana sprawa, o czym napisał appendix. Nie da się raczej ustawić rówieśników, bo wszystko co jest ponad normę lub ponizej normy nie jest lubiane. Tylko córka może sama zmienić nastawienie. Podejrzewam, że córka nie jest wyniosła, gdyby taka była to poradziłaby sobie z docinkami siostry. Jest raczej nieśmiała i niepewna siebie, a każdy kto jest niepewny jest szykanowany. Niepewność widać na pierwszy rzut oka: to zgarbienie, opuszczona głowa, spuszczony wzrok, smutne oczy, ramiona do środka. Taki obraz pokazuje, że można "jechać" po tej osobie jak po łysej kobyle, a ona się jeszcze bardziej zgarbi i nie będzie się w stanie bronić. Tak ja to widzę. Owszem, to się odbije na przyszłości córki. Poczucie wartości i pewność siebie buduje się całe życie, ale podstawy są zawsze w dzieciństwie.
  20. Hej, jestem Baran z horoskopu. Lubię być samowystarczalna, jestem tzw wolnym elektronem. Od pewnego czasu ( od 3-4 lat) dopiero nabrałam pewności siebie. Wiem jak postępować. Tzn tak mi się wydaje. Jestem inteligentna, ładna, dużo pracuję, jednak mam problem z miłością. I tu chodzi o fakt, że przyciągam niesmiałych i wrażliwych facetów. Albo słanbych z kompleksami. Nie są to jednak faceci 'nijacy'. Zwykle są bardzo ogarnięci zawodowo, dużo robią, są mobilni ale są samotni. Są friendzonowani przez koleżanki twardsze od nich psychicznie. I wlasnie o tych koleżankach chciałabym powiedzieć. Zawsze byłam takim wolnym elektronem. Nigdy nie należałam na 100% do danej grupy. Z jednej strony było to fajne bo nie chciałam nigdy odkrywać się w 100% ale z drugiej strony kiedy odchodziłam z grupy lub ludzie sami się rozchodzili miałam żal, że np nie dałam poznać się im jaka jestem naprawdę. Tak zawsze myślałam. W takich grupach zwykle są dziewczyny w parach i samotne, które 'rządzą' tymi facetami samotnymi- mówią na nich przyjaciele, chodzą razem do kina, mimo 25-28 lat zachowują się jak nastolatki. Tworzą taki egrupy. Bardzo trudno jest później być anonimowym w takiej grupie, bo i tak każdy napiera na Ciebie kiedy nie wie wielu rzeczy o Tobie. A ja nigdy nie wychylałam się, robiłam swoje, byłam skupiona na sobie. Oprócz tego, że dużo robię , ludzie mówią, że jestem wrażliwa, inna niż pozostałe dziewczyny. Wiem, że facetów to kręci, bo zawsze wchodziłam w grupy jako ta nowa. Nie znali mnie do końca, w porownaniu z koleżankami z grupy byłam inna, bardziej kobieca, wrażliwa, mimo tego, że imprezowałam, piłam i paliłam byłam 'inna'. I wiem, że to wzbudza zazdrość tych dziewczyn. Ostatnio miałam taką sytuację, że spodobałam się koledze. Nie wiem do tej pory czy on chciał tylko seksu ode mnie czy czegoś więcej. Obserwował mnie od ponad roku, był miły, pomagał. Ale przy mnie się stresował był nieśmiały. Wiedział, że jestem inna, bardziej wrażliwa. I wlasnie miał przyjaciółkę ( ktora teraz ma chłopaka) z tego towarzystwa. Osobę, która musi wszystko wiedziec, osobę matkującą każdemu. To osoba, która musi zawsze wiedziec co się z każdym dzieje. Jest sama , nie ma rodziców w Polsce, mieszka sama, Brat sie na nią wypiął- czy ona na brata. Logiczne że uważa znajomych za rodzinę. Ale na dłuższą metę jest to wkurzające. Kiedy między mną a tym kolegą coś było ona automatycznie się wtrąciła- zaczęła wypytywać. Mam nawet nie żal o to do niego, że nic nie wyszło ale żal do niej, że jest taka bezwzględna i zawsze musi wszystko wiedzieć. Kiedy ja się nie odzywam ona wymusza na mnie kontakt. Kiedy nawet się odzywam ona tak strasznei wypytuje że głowa mała. Myśłalam, że jestem jej koleżanką z liceum a ona ma mnie za jakąś gówniarę.Mówi do mnie per mała ... Chodziaz mamy rok różnicy. Jest dobra miła do każdego, ma pełno znajomych. Ludzie ją lubią bo ona żyje wtedy kiedy jest akceptowana przez innych. Ciągle na facebooku, zrobiła sobie otoczkę osoby fajnej miłej, ma pełno facetów za kolegów. W większości chodzi z nimi do kina zamiast ze swoim chłopakiem ani z koleżankami. Nie wiem, może ja żyję w jakiejś tradycyjnej 'kuli' ale wg mnie jak ktoś jest w związku nie powinien tak robić. Poza tym takie bycie dobrym do każdego jest sztuczne i niefajne. Wkurza mnie to, że ona wtrąciła się w moją i jego relację. A ja byłam tak 'zdziczała' jeszcze niepewna swego ( opłakiwałam poprzedniego faceta), że nie dokonczyłam, nie porozmawiałam z nim. Jak mogę nauczyć się na przyszłość być bardziej asertywną. Nigdy nie byłam osobą taką idącą przez życie z rozmachem. Jetsem miła uczynna, dlatego dużo rzeczy mi się udaje. Bo jednak ludzie lubią innych miłych ludzi . Nigdy nie byłam taka egoistyczna chcąca wiedzieć wszystko o wszytskich. A widzę, że w każdej grupie znajomych, w której byłam takie dziewczyny się znajdowały i były zazdrosne o moje kontakty z kolegami- ich przyjaciółmi, mimo, że byli samotni. Czuję, że niektóre dziewczyny mają kompleksy i że muszą życ w centrum uwagi, że muszą ciągle robić wiele rzeczy i otaczać się wieloma ludźmi, partnerami, osobami, aby nie czuć się samotne. Lubią sprawowac kontrolę nad wszystkim . A ja nie lubię tego. Jak się wytsrzegać tego na przyszłośc. I to jest tak, że te laski wiedzą że Ci koledzy są psychicznie słabsi i im doradzają w kwestiach kobiet i życia jakby były ich matkami. ... A ja nie chce aby ktoś mi doradzał w kwestii partnera...
  21. Gość

    Niezdecydowanie dziewczyny

    Tak, też jestem za takim rozwiązaniem. Zaczekaj trochę, zanim spiszesz ją na straty. Zobacz, jak się będą sprawy rozwijały. Staraj się z umiarem. Jeśli nadal będzie niepewna, zaproś ją na rozmowę i ustalcie jakiś termin, do którego ona zobowiąże się określić w jedną lub w drugą stronę. Nie możesz przecież czekać na nią całe życie. I zdecydowanie nie bądź na każde zawołanie. Bądź miły, ale uważaj, żeby nie wykorzystała Twoich uczuć.
  22. ka-wa / myślimy podobnie.. Tyle tylko, że skoro jest ona teraz czegoś niepewna, swoich uczuć do mnie, nie chcę takimi rozmowami wywoływać na niej jakiejś niepotrzebnej presji, strachu .. tyle lat ze sobą byliśmy a ja nie wiem, jak ona może zareagować na takie wyznania, rozmowy .. en związek przez ostatnio rok, dwa lata, nie spełniał w zasadzie żadnego z nas.. choć były też cudowne momenty.. zastanawiam się czy nie za wcześnie, czy może wolnymi krokami nie spróbować odbudować poczucia bezpieczeństwa .. choć z drugiej strony, może kiedy byłbym bardziej stanowczy co do "naszej" przyszłości, może gdybym pokazał się w końcu jako facet a nie ciągle niezdecydowana dupa, to by w jej oczach też coś pokazało, w głowie uruchomiło .. nie wiem.
  23. Gość

    Brak kobiety i bycie prawiczkiem

    co do pierwszej części to przyczyna była by była taka że kobiety są nastawione na aktywność mężczyzn, a ciebie by trzeba podniecić rozpalić jak to jest u kobiet przeważnie. Następnie mam wrażenie że jestes za inteligentny, taki zabardzo świadomy, a kobiety troche lubią głupich, takich ulepionych na ich wzór, często sie boją takich jak ty którzy w nich dostrzegają wszystko a jeszcze do tego analizują. To że kobiety jednemu słodzą a z drugim sie potrafią prze.. to normalka, działa poprostu sfera erotyczna, coraz częściej podnieca to co nie moralne. Oczywiście ona może w tobie widzieć kogoś ważnego, z drugiej strony miec swoje zapotrzebowania i sie wstydzić byc niepewna przed tobą.
  24. Jestem tu znowu. On już z nikim nie flirtuje, po tym jak zobaczyłam, że na fb wyszukuje same ładne koleżanki, twierdzi, że już też tego nie robi bo się boi. Stwierdził też, że to nawyk singla to co robił. Spoko. Ale cały czas czuję niepewność. Poza tym utrzymuje kontakt mailowy od ładnych paru lat z laską, gdzie ich do siebie ciągnęło. Nie jest to częste, maile tylko z konkretnych powodow ( on pisze ksiazke, ona poprawia). Z braku zaufania przeczytałam parę maili. Faktycznie głównie korekta, ale co u siebie też piszą z kokieteryjnymi uśmieszkami typu ;) itd. Ona jest w związku od paru ładnych lat, zaręczona. Ten jej jest ponoć zazdrosny o mojego faceta. Ona ukrywa przed nim maile. Mi mój powiedział na początku związku o tym jaka jest sytuacja z nią, nim, książką itd... Kurwa już nie wiem co mam o tym myśleć. Nie ufam mu, czuję, że mnie kiedyś zdradzi. Z drugiej strony mam niskie poczucie własnej wartości i przez moje depresje i lęki prawie wcale znajomych. Znaczy mam, ale trudno mi z nimi trzymać kontakt przez to, że się boję. Czuję się niepewna i mam ochotę uciekać.
  25. Do wwww jeśli znam kogoś z realu, to mam o nim realne wyobrażenie i realne kontakty i mail , czat czy SMS jest tylko szybkim dodatkiem do tego kontaktu- to wydaje mi się bezpieczne, bo to znam. Jeśli jestem bojażliwa, niepewna ,to boję się spotkania ze świata wirtualnego. Boję się, bo może to jakiś zbok, może jakiś co sobie mnie upolował aby mnie jakoś dręczyć. Albo też: boję się, bo sobie jakoś go wyobrażalam a w realu będzie boleśnie inny niż moje o nim wyobrażenia i też będzie klęska.Pisać ladnie każdy umie, a w realu to może być jakieś nieporozumienie, taki człowiek. Jeśli 3 lata nie podjęła decyczji o spotkaniu w realu, to już jej nie powinna podjąć. Jeśli znajomość jest ważna dla Ciebie, to ją ciągnij, ale raczej nie marz o tym, że ja przeniesiecie do realu. Czasem jak nie było internetu i było się panienka biegnącą do szkoły czy na uczelnie i zawsze w pewnym mcu spotykało się chłopaka, który z nieśmiałym i zalotnym spojrzeniem popatrywał na ciebie i jemu odpowiadalo się podobnym póluśmiechem. Przecież nie była to znajomość, ale takie coś co wprowadzało miłe "dzień dobry" w nastrój tego dnia. Taka niezrealizowana ,miła znajomość internetowa to takie dużo głębsze "dzień dobry" lub "dobranoc", które daje miłe barwy życia, ale nie musi być zrealizowane. Jak będziesz naciskal zbyt bardzo na realizację, to utwierdzisz w przekonaniu, że może jednak jesteś zbok i dziewczyna sie wymiga i kontak z nią przejdzie do historii. Nie wszystko w życiu musi być zrealizowane a i tak niesie nam pozytywną energię, rozbudowuje wyobrażnię, niesie promyk radości w danym dniu, czy wieczorze. Ty potraktuj tę znajomość jako intelektualne poznanie się z drugim człowiekiem, ktore nie musi mieć finału w realu. Tak tez jest dobrze. Natomiast bardziej bądz aktywny w realu, ta internetowa znajomość, to tylko taki kolorowy motyl życia. Jesli Ty tej znajomości nadajesz zbyt dużą wartość, zbyt duży sens, Twoje być albo nie być tutaj, to niestety to już Twoja wina, Twoje osobiste robienie sobie pod górkę. Ludzie ze sobą utrzymują różne kontakty, nie zawsze tak glębokie jakbyśmy może sobie tego życzyli. To nie znaczy ,że są one nieuczciwe, nie są po prostu tak głebokie, nie mają wyznacznika, że tylko my jesteśmy dla kogoś ważni i bez nas on nie może istnieć. To nasz blad, jeśli my zbyt szybko nie umiemy istnieć bez kogoś drugiego. Musimy sobie wyznaczac swoje cele i je uparcie realizować. Po drodze spotykamy ludzi i do nich się przywiązujemy a oni do nas. Jeśli blędnie odczytujemy ich życzliwość jako przyjażń do grobowej deski to znaczy, że nasze deficyty ciepłych uczuć zacierają nam realny sposób oceniania sytuacji. My powinniśmy mieć otwartą postawę wobec świata ale jednak z pewną dozą krytycyzmu, ostrożności, bo inaczej wystawiamy się innym na widelcu. Przecież jest zupełnie niemała grupa ludzi, która chętnie nas poznaje i rozpoznaje, sprawdza jak jest dla nas ważna, umiejętnie nami manipuluje by w ramach naszej życzliwości i bezinteresowności uzyskać od nas pewne drobne przyslugi a już jak im się znudzimy to dobrze jak kulturalnie "nie mają dla nas czasu,bo praca, bo obowiązki". Mogą jeszcze być perfidni i z nas się nabijać i obgadywać do znajomych, wyszydzać, wykpić. Jak tego uniknąć. Chyba najbardziej poprzez obserwację. Mam życzliwy stosunek do świata, świadczę drobną pomoc i obserwuję. Najbardziej, najuważniej słucham co ci nowi znajomi mówią o swoich znajomych, sympatiach. Ich opowieści niosą nam trochę odpowiedz jak mnie z czasem potraktują. Patrzymy do jakiego stopnia oni sa lojalni wobec swoich dotychczasowych znajomych, czy nawet wobec rodziny. Co sobie u nich cenią. W młodym wieku często mówią matka, ojciec mnie strasznie wkurza, ale tak po prawdzie jest wspaniały, bo umie to i tamto, bo mnie kocha, bo ja go kocham. To świadczy, że mają zdrowe podejście do życia i może jak mnie bliżej poznają to co najwyżej się ze mną rozstaną ,jak nie będzie już nam po drodze, ale nie dokucżą dodatkowo złym słowem, wyszydzaniem, przedstawieniem w złym świetle. Ponadto pewne złe przeżycia typu: kochalem , wierzyłem, byłem zapatrzony a ona mnie oszukala, wiodła podwójne życie, porzucila mnie. Takie przezycia lepiej chować dla siebie. Jest coś takiego w ludziach, że jak sa nam życzliwi, to z nami boleją nad sytuacją, ale właściwie podaliśmy im istotną informację - jesteśmy latwowierni i można nas oszukać. Niektórzy ludzie,(szczególnie w relacjach damsko-męskich) jak już chcą się z nami rozstać, to mogą zrobić to właśnie w podobnym stylu, bo poniekąd wiedza, że z nami to im ujdzie na sucho ( my sami dostarczyliśmy im tej wiedzy).Dziewczyny mają lepiej, bo takie informacje jak im żle na duszy to mogą przedstawić innej kobiecie, która w ramach " solidarności jajników" ją podtrzyma na duszy. Natomiast nie powinny takich okoliczności swojego życia przedstawiać facetom ( zawsze perfidnie następny kiedyś może to wykorzystać). Natomiast chłopcy są w gorszej sytuacji. Nie w smak im drugiemu opowiadać, ze kobieta oszukala (kto by chciał nosić poroże) a i innej kobiecie nie powinien udzielać takiej informacji. Jak powyżej, może się zdażyć, że dziś powspólczuje a jutro zastosuje te metode w związku. Ludzi poznajemy na każdym etapie życia. Prawdą jest,że bardzo nieliczne ale i bardzo trwale bywają znajomości z młodej doroslości (19-25 lat). Reszta znajomości, to cale nasze zycie, nasze szkoly, nasza praca, nasze hobby, nasze kursy, nasz sport, nasze rodzeństwo (ich znajomi częstokroć bywają naszymi znajomymi) i znajomości nabyte poprzez nabycie sympatii, czy z czasem żony. Niektore są bardzo pobiezne, niektóre są bardzo głębokie ale tylko w jakimś etapie zycia i zawsze nawet wspomnienie o nich będzie nam nioslo powiew dobrej energii. Nieliczne sa na cale życie, ale i one oscylują- czasem sa intensywne a czasem ledwo letnie. Mamy być otwarci do świata, ale z pewną dozą ostrożności. Natomiast wszystkie fajne znajomości wychodzą niejako przy okazji a nie na NA NASZE ZYCZENIE.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...