Witam,
od prawie dwóch lat mam pewien problem, bardzo często choruje. Przez ostatnie 2 lata byłąm chora średnio raz na dwa miesiące albo i częściej, niestety w tym roku się to znacznie pogorszyło. W tej chwili przez około 3/4 każdego miesiąca chodzę zakatarzona, z bólami stawów, bólami głowy i gardła oraz okolic nerek, kaszlem i wiecznie podwyższoną temperaturą. Co chwile mam robione badania moczu i krwi, które praktycznie nic nie wykazują, oprócz podwyższonych wskaźników typowych dla infekcji.
Jestem osobą młodą (18 lat), więc jest to tym bardziej uciążliwe. W przeciągu ostatnich 7 miesięcy brałam antybiotyk 3 razy (za każdym razem Duomox) opuściłam ponad 200 godzin w szkole, przeszłam mnóstwo badań, brałam już różne leki na odporność, ostatnio przez prawie półtora miesiąca był spokój (po Imunnoglukanie), ale niestety chyba już przestał na mnie działać bo znowu jestem chora. Mój tata uważa, że najlepszym rozwiązaniem byłoby położyć mnie na jakiś czas w szpitalu i zrobić bardziej wnikliwe badania, problem w tym, że mój lekarz na pewno do szpitala mnie nie skieruje. Przez ostatnie pół roku chodziłam do 5 różnych lekarzy i każdy mówił, że mam słabe zdrowie i tyle, kazali brać witaminę C, ibuprofen i tabletki na gardło, leżeć w łóżku i tyle. Pomagało tyle, że jak już skończyłam leżenie w łóżku to pare dni później już znowu źle się czułam.
Myśleliśmy, że to może jakaś alergia, niestety też pudło, wszystko co u mnie znaleźli to glista ludzka z której już jestem wyleczona.
Już sama nie wiem co robić, te chorowanie bardzo skutecznie niszczy mi życie. Grozi mi nie zdanie w tym roku.
Nie mamy pojecia co sie ze mną dzieje... Przecież to nie jest normalne ciągle chorować...
Może ktoś tu miałby jakieś rady co robić, mógłby jakoś pomóc... Ja już na prawde mam serdecznie dość tego wszystkiego i czuję się bezsilna.