Skocz do zawartości
Forum

Po jakim czasie leczenia powinny zaniknąć natrętne myśli?


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Mam na imie Tomek i mam 25 lat. Jestem z dziewczyną kilka lat. Zawsze między nami dobrze się ukladało i postanowiliśmy się pobrać. Jakieś 2 miesiące po ustaleniu daty ślubu, w ciagu praktycznie jednego dnia moje dotychczasowe życie, plany i cele prysły. Prysły w mojej psychice, choć wiem, że życie toczy się dalej, lecz ja się zatrzymałem. Zacząłem starsznie panikować. W jednym momencie rozpoczęły się natrętne myśli i depresja. Zaczęły mnie męczyć słowa "ślubuję Ci miłość". Zacząłem się zastanawiać czy to na pewno jest miłość, czy ja dalej tak bardzo Ją kocham, czy to może tylko przywiązanie, zacząłem się stresować widząć jakąś ładną dziewczynę.

Do tego mój znajomy zerwał wtedy z dziewczyną, twierdząc, że nie było tego czegoś. Wywołało to u mnie kolejne myśli z tym związane, straszna panika. Przestałem się koncentrować w pracy, caly czas towarzyszył mi przy tym brak apetytu, jakichkolwiek zainteresowań, brak energi, niepokój, mokre rece, placz, płytki i krótki sen i ogólna niechęć do życia i brak jego sensu. Dodam, że w przeszłości miałem podobny problem. Straciłem apetyt i ogólną chęć do życia. Twierdząc, że jestem chory na jakąś poważną chorobę układu pokarmowego, zrobiłem zestaw badań. Wykazały, że jestem zdrowy, lecz mi dalej nie dawały, życ te myśli. Po jakimś roku przeszło samo z siebie. Dziś wiem, że to była depresja.

Dodam tez że miałem zawsze tendencję do wymyślania sobie czegoś. Jakiś rok temu zacząłem się zastanawiać czy nie jestem chory na HIV. Męczyła mnie ta myśl (tylko i wylacznie myśl, bez objawów depresyjnych) jakiś miesiąc, po czym zrobiłem badanie na obecnosc wirusa. Okazalo sie, że jestm zdrowy i myśl taka zanikła. Dodam jeszcze, że od zawsze towarzyszyły mi natręctwa związane ze sprawdzaniem, nawet 2-3 krotnie czy drzwi od mieszkania są zamknięte itp. Zawsze próbowałem sobie wszystko udowodnić lecz tego akurat nie mogę :(.

Choroba towarzyszy mi w tym momencie od 4 miesięcy. Byłem u psychiatry. Stwierdził u mnie depresję i dostałem mirtazapinę. Zażywam 3 tygodnie. Na razie tylko zaniknęły odruchy wymiotne, śpie po 12 h, ale myśli natrętne dalej są i wystepują od samego rana aż do wieczora. Wszystkie moje zainteresowania i chęci prysły w ten jeden dzień, nic mi się nie chce, czuję się ociężały, jakbym był w innym świecie. I tak to wszytsko trwa.

Najgorsze jest, że sam nie wiem, co mam robić. Decyzja o ślubie nastąpiła jak byłem zdrowy, lecz chore myśli z nim związane wywołały u mnie depresję. Dodam też, że miałem stresująca pracę. Boję się, że jak odwołam ślub stracę wszystko, lecz z drugiej strony myśli typu "a może jej już nie kochasz", właśnie te głupie chore natrętne myśli. Ślub prawie za rok, lecz ja jestem kaleką i kompletnie bezradny. Nic się nie liczy i w kółko to samo. Psychiatra zalecił mi nie podejmować ważnych decyzji do czasu polepszenia stanu zdrowia. Ale własnie jak ma się polepszyć mój stan skoro czas leci i nie wiem co mam robić. Czy depresja faktycznie po jakimś czasie zacznie znikać i wtedy wszystko wróci do normy? Czy mam coś zrobić? Czuję się kompletnie bezradny. Czy z czasem te natrętne myśli znikną? Na dzień dzisiejszy tylko istnieję, ponieważ tego stanu nie można nazwać życiem. Proszę o pomoc.
Odnośnik do komentarza
Witam i dziękuje za odpowiedź.
Na początku zaczołem chodzić do psychologa lecz nic to nie pomagało. Poszedłem więc do psychiatry. Stwierdzono u mnie depresję. Dostałem mirtazapinę. Psychiatra stwierdził ze na tym etapie depresji nie wchodzi w gre psychoterapia i trzeba poczekać aż poczuję się trochę lepiej. Po 4 tygodniach brania mirtazapiny lepiej śpię i jestem troche spokojniejszy, ale cały czas towrzyszą mi te myśli. Dostałem jeszcze jeden lek jakim jest Ketler. Psychiatra zalecił mi nie podejmowanie żadnych decyzji, gdyż po wyjściu z depresji będę całkiem inaczej spostrzegal świat w tym też bede wiedział co czuję. Zadaniem miało być tylko zajęcie się czymś zeby o tym nie myslec a z czasem wszystko się zmieni. Problem w tymże ja naprawdę niewiem czego chce bo tak naprawde czuje teraz ze nic niechce i niepotrzebuje :( a wczesniej bylo inaczej :(
Odnośnik do komentarza
Gość Mgr Marta Mauer-Włodarczak
Witam ponownie,
cóż, nie lubię polemizować z psychiatrami, ale....
uważam, że jedynym przeciwwskazaniem do psychoterapii jest stan na tyle ciężki, że sam kontakt z chorym jest bardzo utrudniony.

W pierwszym liście pytał Pan, po jakim czasie znikną natrętne myśli, przepraszam, jakoś umknął mi ten wątek, więc teraz się do niego ustosunkuję. Wspomniał Pan również, że "natręctwa"towarzyszyły Panu od zawsze. Może to świadczyć o tym, że cierpi Pan również na zaburzenie obsesyjno-kompulsyjne, potocznie zwane nerwicą natręctw, z którym bardzo dobrze radzi sobie terapia poznawczo-behawioralna. Czas leczenia zależy od wielu czynników, jednym z nich są indywidualne cechy pacjenta, dlatego na podstawie samego listu, niestety nie mogę nic więcej powiedzieć.
Odnośnik do komentarza
Dziękuje jeszcze raz za zainteresowanie sprawa. Myślę, ze ma Panie racje jeżeli chodzi o te zaburzenia. Mam tylko jeszcze jedno pytanie zwiazane z tym tematem. Czy jest to mozliwe zeby te zaburzenia wystepowaly jednoczesnie z depresja ? Analizujac sprawe glebiej mialem cos takiego kilka lat temu. Wtedy pierwszy raz czulem sie tak samo ociazaly, bez wiary, bez usmiechu, bez motywacji i energii. Niepotrafilem przezywac czegokolwiek, wszystko bylo takie same - puste i nic nie sprawialo radosci. Towarzyszyly mi przy tym w kolko te same mysli - ze na cos jestem chory, na cos powaznego zwiazanego z ukladem pokarmowym ( powodem rozpatrywania sprawy byl spadek apetytu). Pozniej zauwazylem ze stracilem apetyt w ogole na zycie. Robilem wtedy badania na uklad pokarmowy i wykazaly ze jestem zdrowy, lecz drazylem w ta sprawe gleboko. Po jakims czasie dalem sobie spokuj i po jakims roku wszystko zniknelo - bylem zdrowy. Wiem ze to bylo cos bardzo podobnego do tego stanu co przezywam teraz.Teraz na nowo wszystko wrocilo i zycie znowu stracilo sens. Czy depresji tez towarzysza natretne mysli i bledne kolo czy tez moze to byc ZOK powiazany z depresja ? Czy tez w samym ZOK wystepuje utrata energii do zycia, motywacji i wszystkich checi ? Jezeli chodzi o sprawy psychologiczne Dodam tez, ze przez to wszystko zwracam szczegolna uwage na kobiety. Zwracam szczegolna uwage ogladajac Tv czy tez czytajac gazete. Niechce tego ale to robie. Chcialem jeszcze dodac do tego jedna historie. Otoz w wieku 18 lat poznalem dziewczyne w ktorej naprawde bardzo sie zakochalem. Ona niestety niepotrafila odwzajemnic uczucia, manipulujac mna i w efekcie przyprawiajac mi rogi. Bardzo to wtedy przezylem. Niestety jakis rok po rozstaniu wystapil wlasnie u mnie ten pierwszy epizod o ktorym napisalem powyzej( mysli na temat tego ze jestem chory na cos z ukladem pokarmowym), niestety tez towarzyszyly przy tym natretne mysli o niej. Pozniej poznalem obecna narzeczona i bylo wszystko dobrze az wlasnie do tego dnia kiedy wszystko pryslo. Dodam tez ze do tego wszystkiego dolaczyly mysli o tamtej. Kiedy zaczolem sie zastanawiac czy to jest milosc itd , dolaczyly tez te mysli a moze tamta to byla milosc a ta nie jest. Mysle ze minelo tyle lat ze po tamtej pozostala jakby jedynie obsesja - czasami mysli wracaly. Dlatego tez chcialem zwrocic uwage na wystapienie tego zjawiska w obu tych epizodach. Moze to tez ma jakies znaczenie. Dodam tez ze nigdy nie nawidzilem jakichkolwiek zobowiazan typu pozyczki kredyty a nawet tel komorkowe na abonament i zmian. Zawsze chcialem czuc sie niezaleznym.Czy tez moze te wszystkie razem zjawiska spowodowal silny stres, panika, obawy i moze strach przed czyms nowym? Bardzo Pania prosze o komentarz z gory przy tym Dziekujac.
Odnośnik do komentarza
Gość Mgr Marta Mauer-Włodarczak
Nerwica i depresja bardzo lubią chodzić w parze. Obie mają podłoże o charakterze lękowym. Aby najprościej to wytłumaczyć, choć zaznaczam, że nie jest to naukowe podejście, powiedziałabym tak: w wielu przypadkach nerwicę można potraktować bardziej jako problem osobowościowy, zaś depresję jako chorobę, choć obydwie wymagają leczenia.

Proszę mi wybaczyć, ale nie ustosunkuję się do pozostałych pytań, ponieważ będzie to zakrawało o psychoterapię na odległość, której jestem zagorzałym przeciwnikiem. Uważam, że takie działanie, może przynieść osobie zainteresowanej więcej szkody niż pożytku. W kontakcie mailowym istnieje ogromne ryzyko pominięcia wielu istotnych kwestii, przez co można się wzajemnie wyprowadzić na manowce.

Szczerze zachęcam Pana do kontaktu z psychoterapeutą. Jeśli miał Pan złe doświadczenia z psychologiem, proszę poszukać psychiatry, który jest jednocześnie psychoterapeutą. Proszę mi wierzyć, że sam nie poradzi sobie Pan z problemem. Objawy mogą na jakiś czas ustąpić, ale z dużym prawdopodobieństwem wystąpią ponownie i to z większym nasileniem.
Odnośnik do komentarza
Znalalem Pania psycholog ktora rowniez jest psychoterapueta. Ta Pani prowadzi psychoterapie psychodynamiczna. Niestety mieszkam w malym dosyc miescie i niemoge nikogo znalezc w nurcie poznawczym. Czy taka psychoterapia jest dobra ? Naprawde niewiem juz sam co mam robic :( Pisze, ze psychoterapia psychodynamiczna oferowana w gabinecie, jest metoda pracy terapuetycznej opartej na zalozeniach koncepcji psychoanalitycznych. Z tym, ze moj psychiatra twierdzi ze jak bede wychodzil z depresji wtedy wskazana jest psychoterapia bo teraz sam niewiem naprawde czego chce i co sie ze mna dzieje a jak bede wychodzil z choroby bede widzial droge. Z tym ze ja uwazam ze przyczyna tego wszystkiego co sie dzieje lezy wlasnie w problemie ktory niepotrafie sam rozwiazac.. Bardzo Pania prosze o odpowiedz co do tej psychoterapi psychodynamicznej.
Odnośnik do komentarza
Gość Mgr Marta Mauer-Włodarczak
Myślę, że to właśnie psychoterapeuta powinien pomóc Panu zrozumieć co się z Panem dzieje i do czego Pan zmierza.

Szkoły psychoterapeutyczne są trochę jak różne ugrupowania polityczne. Ja specjalizuję się w terapii poznawczo-behawioralnej, więc siłą rzeczy jest mi najbliższa. Gdyby spytał Pan terapeutę psychodynamicznego, co sądzi o terapii poznawczej, czy poznawczo-behawioralnej, prawdopodobnie skrzywiłby brew ;-)

Terapia poznawczo behawioralna jest terapią krótkoterminową, natomiast terapia w nurcie psychodynamicznym jest terapią długoterminową. Jeśli chciałaby Pan poczytać więcej na ten temat, proszę poszperać w internecie, z pewnością znajdzie Pan całe mnóstwo artykułów.

Myślę cały czas o planowanym przez Pana ślubie. Naprawdę trudno jest mi się wypowiadać, ponieważ opieram się tylko na informacjach z maili, ale jeśli Pana samopoczucie nie będzie ulegało poprawie, może jednak warto byłoby przełożyć datę ślubu.
Z opisu wynika, że to ślub był bodźcem, który wywołał silny lęk. Dopóki nie rozpracuje Pan źródła problemu, lęk może się nasilać wraz ze zbliżającym się terminem ślubu.
Odnośnik do komentarza
Witam. To moj pierwszy raz na tej stronie. Jestem chora na depresje od maja- mam sie juz lepiej n atyle aby naskrobac kilka slow. Od wielu lat cierpie na tzw. meczace sny.Prawie kazdej nocy snia mi sie koszmary a od roku przezywam horror w nocy, budze sie z krzykiem, zaplakana, z mokra pizama i w szoku gdzie ja jestem. Z lekiem zasypiam ponownie. Rano za to budze sie bardzo zmeczona i dlugi czas zajmuje mi powrot do rzeczywistosci. W ciagu dnia mam czeste bole glowy. Prosze o krotki komentarz i moze jakies sposoby, ktore moga mi pomoc. Dodam ze jestem pod stala opieka lekarza i psychologa. Dziekuje
Odnośnik do komentarza
Moim zdaniem nic nie przekładaj.
Wiesz przeczytałem treść Twojego listu i muszę Ci powiedzieć, że objawy mamy prawie zupełnie identyczne.
Ciągle sprawdzam (po 5 razy zakręcenie kranu, zamknięcie drzwi, itp...) i inne też by się zgadzały, ale to dlaczego zacząłem szukać informacji akurat na tej stronie, w tym miejscu jest akurat mniej ważne. Wróćmy do Twojej sprawy.
Ja też w okresie narzeczeństwa zacząłem mieć identyczne myśli jak Ty. Czy to ta, czy będziemy szczęśliwi, czy ja ją rzeczywiście kocham (choć, jak Jej nie widziałem 1 dzień, wyć mi się chciało). Pomimo tych myśli, bałem się spojrzeć na inną kobietę, bo bałem się co będzie jeśli mi się spodoba inna. Po pewnym czasie nie wytrzymałem zapisałem się do psychiatry i ta Pani, za co bardzo dziękuję Jej do dzisiaj powiedziała mi jedno zdanie: "Panie kochany, życia całego nie uda się Panu zaplanować, ani przewidzieć. Co by Pan nie robił, więc niech Pan pozwoli życiu toczyć się własnym torem".
Teraz jestem już kilka lat po ślubie i jak to w każdym małżeństwie jest czasem lepiej, czasem gorzej, ale jest ok.
Mamy synka i On teraz jest najważniejszy.
Patrzę i rozmawiam z innymi kobietami (na różne tematy) i odpukać, ale nic z tego złego póki co nie wynikło.
Wydaje mi się, że powinieneś podejść do sprawy, tak jak mnie poradzono.
Na pewien czas, to pomaga.
Odnośnik do komentarza
Witam,
jestem pierwszy raz na tym forum ale wydaje mi się być bardzo profesjonalne. Chyba pierwszy raz nikt z użytkowników nie odważył się obracać tak poważnych spraw ludzkich w głupie żarty. CHCIAŁBYM SIĘ DOWIEDZIEĆ CZY TO MOŻLIWE, ABY NERWICA NATRĘCTW WRAZ Z DEPRESJĄ JEDNOCZEŚNIE TRWAŁY 4 LATA? BARDZO PROSZĘ O ODPOWIEDŹ

POZDRAWIAM S.G.
Odnośnik do komentarza
Gość Viola10
Witaj Tomku, chciałam podzielić się moim osobistym zdaniem w związku z twoją sprawą. Otóż pierwsza rzecz do której powinieneś przywiązać uwagę to koniecznie psychoterapia, taka która bardzo precyzyjnie dociera do zarodka problemu, analizuje go i udziela podpowiedzi czy też kieruje nas samych w stronę określonego wyboru życiowego, gdyż w międzyczasie poznaliśmy już samych siebie i nasze pragnienia. W trakcie depresji czy natręctwa myśli jest to właściwie niemożliwe. Najpierw jednak wg mnie musi zadziałać korzystnie lek byśmy byli bardziej zdolni do współpracy z psychoterapeutą, tak osobiście uważam z moich doświadczeń a depresje są nieodłącznym problemem mojego życia. Lecz bywa i tak, że depresja depresji nierówna oraz że za każdym razem może przejawiać się nieco inaczej u tego samego człowieka. Reasumując, do jakiejkolwiek psychoterapii musimy być "gotowi" - czyli c h c i e c jej i ufać, że właśnie w tym a tym momencie odegra ona najefektywniejsza rolę. Ogólnie mówiąc, jeśli lek zaczął już działać pozytywnie/bo mógł i nie, różnie jest czasem, ja miałam ciągle zmieniane, na dwa miałam uczulenie i natychmiast odstawiane były. Pamiętam wyjątkową sytuację u mnie z m***, było nieźle, poprawa, dopóki nie zwiększono mi dawki i wtedy absurdalnie poczułam się stopniowo coraz to gorzej i gorzej. Ważne jest dlatego czy idzie się na lek i jak się już lepiej czuje. Czuje poprawę to wtedy myśleć o terapii, oraz - trzeba być zdecydowanym, że się chce, bo może nie przynieść owocnych rezultatów lub niewiele, powiedzmy niewystarczająco, może nas także zmęczyć, zniechęcić wręcz. Ja tak raz miałam, trzeba czuć gotowość do współpracy i do zmian w swoim życiu.
Druga sprawa. Terminu ślubu bym nie przekładała na razie, bo uważam, że skoro lepiej już się czujesz oraz jeśli gotowy jesteś "walczyć z życiem o życie" czyli poddać się terapii, to nie sądzę byś nie zdążył przed:) Głowa do góry:) A logicznie patrząc skoro wcześniej byłeś zadowolony z tego związku i kochałeś, a jedynie data ślubu cię "wystraszyła" to znaczy, że jest tylko oznaka "choroby"/niemocy podjęcia decyzji życiowej w tej konkretnej chwili, a nie oznaka. że zmieniasz zdanie bądź wahasz się. Głowa do góry i - d z i a ł a j !! To ci szybciej wszystko przejdzie.
Trzecia spraw z którą chciałam się podzielić, to że z mojej autopsji im dłuższa i dogłębniejsza terapia tym owocniejsza i na dłużej nas trzyma. Moi znajomi z terapii tak samo po terapiach czują, że "nauczyli się" wiele i że "pomogła" na rok lub nawet więcej niektórym, ale po dłuższych, po innych krótszych, hmm i ja i moje znajome 3 kobiety poczuły się bardzo szybko źle od nowa.
Czwarta rzecz : słyszałam, że bardziej pomaga na natręctwo myśli także autoterapia - w stylu: pozwalasz myślom przepływać sobie wolno i spokojnie , ignorując je tak jakbyś powiedział sobie OK, no dobra , teraz to ja ponieważ nie jestem w stanie z nimi walczyć, nic zrozumieć, podjąć decyzji, zostawię je własnemu biegowi, a ja będę obserwatorem /można się położyć i rozluźnić/, który z pobłażliwym uśmieszkiem będzie ignorować i pozwalać by sobie takie myśli "płynęły" tak jakby one ciebie nie dotyczyły. To ponoć trwa, ale gdy zacznie ci wychodzić ta "odporność" na te dręczące myśli, to jest to najskuteczniejsza metoda gdyż w zasadzie pozbędziesz się ich bezpowrotnie lub naprawdę na długo. Czytałam i słyszałam o tej metodzie od osób, które twierdzą, że to jedyna efektywna i na długo pomaga. Przyznam, że dopiero teraz sobie o tym przypomniałam, dzięki chęci pomocy tutaj w twoim problemie. Polecam także spisać na kartce jakie masz problemy i jedynie pamiętać, że to nie jest jeden i wyznaczyć kolejność wagi problemu, dać pierwszeństwo i działać wg planu i bez pospiechu.
Nie wiem czy jakoś choć troszkę przydała ci się moja wypowiedź, może już zacząłeś podejmować jakieś kroki. Dziękuję za uwagę, jeśli przeczytasz to i życzę cierpliwości i pozostawienia dręczących cię pytań bez odpowiedzi przez jakiś czas i bez paniki, problem sam się rozwiąże, pamiętaj, że najważniejsze w życiu to jest zdrowie.
PS./nota bene:)/ Moja siostra mawiała zawsze : "z problemem trzeba się najpierw przespać". Ona tak dosłownie robiła, kiedy mogła szła spać, po czym twierdziła, że nowy umysł, świeży umysł, że nowy dzień, zawsze coś nowego nam podsunie i że nie należy zbytnio planować, dręczyć się.
Ja czasem skorzystałam z jej rady.......powiem, ze efekt był:)
Wniosek taki; należy się zdystansować do problemu jak najbardziej to możliwe.
/ I wish I could do that all the time:)/ - dobrze jest doradzać, często gorzej praktykować:). Po to jest forum, więc myślę, gdy jeden doradzi drugiemu i zamieni kilka slow oraz podzieli się swoim problemem, jest raźniej i myśli w głowie zaczynają się klarować.

Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza

swego czasu też mnie to prześladowało tylko u mnie pojawiło się to w okresie ciąży i mimo że nie zdawałam sobie sprawy to bardzo szkodziłam dziecku , potem się okazało że mam zagrożenie ciąży, ale było mi wszystko jedno( aż ciężko mi teraz oto pisać) mi mąż kupił mi rezonator biofotonowy, nosiłam go, zresztą jak mówiłam, było mi wszystko jedno i po 3 tygodniach zupełnie inna ja, miałam wyrzuty sumienia ze taka byłam dla dziecka które nosiłam pod sercem, że byłam taka oschła dla męża.. reszta ciąży przeszła znakomicie, wszystko wróciło do normy mam śliczna roczną córeczkę i jesteśmy szczęśliwą rodziną

Odnośnik do komentarza

Witam!

Moja sytuacja wygląda bardzo podobnie. Jestem z moim chłopakiem 5 lat. Zawsze było nam razem dobrze, między nami się układało, mieliśmy wspólne plany, gdy nagle zaczęły się moje myśli. Wszystko zaczęło się pod koniec 2011 roku i przez kolejne 7 miesięcy w zasadzie co miesiąc dręczyły mnie lęki. Przez te pierwsze miesiące w ogóle nie miały nic wspólnego z moim chłopakiem. Natomiast panicznie bałam się wyjść na uczelnie, trzęsłam się, płakałam, smutek, brak apetytu, problemy z koncentracją. Taki atak trwał zazwyczaj 3-4 dni i wszystko mijało, aż do następnego ataku. Mój chłopak bardzo mnie wtedy wspierał gdyby nie on byłoby ze mną dużo gorzej. ale po tych 7 miesiącach zaczął się mój najgorszy horror. Otóż z dnia na dzień pojawiły się natrętne myśli związane z moim chłopakiem. zaczęłam się zastanawiać czy go kocham, pojawiły się myśli, że musimy się rozstać, Nawet mu o wszystkim powiedziałam, łącznie z tym, że myślę o rozstaniu, ale wtedy sobie uświadamiałam, że wcale tego nie chce. reagowałam na to wszystko płaczem, parszywym nastrojem, i chciałam żeby on mnie przytulił i ze mną był. W jednej chwili były myśli o rozstaniu w kolejnej, że chce z nim być, że go kocham. Miesiąc się tak męczyłam Poszłam do psychiatry, zażywałam proszki i wszystko wróciło do normy. Znowu zaczęłam cieszyć się życiem, miałam plany, nawet zaczęliśmy planować zaręczyny, ślub, wspólną przyszłość. Skończyłam zażywać leki i zaczęło się wszystko od nowa. Już nie myślę o rozstaniu, ale jakiekolwiek myśli o nim powodują u mnie napad panki, lęku, płaczu,. Boję się go zobaczyć, a jednocześnie bardzo chce żeby ze mną był. Nie potrafię wyobrazić sobie dnia kolejnego, najbliższego spotkania z moim chłopakiem, ale doskonale wyobrażam sobie życie z nim za kilka lat. Nagle zaczynają mnie denerwować szczegóły w jego sposobie bycia, które wcześniej były mi obojętne. to na pewno nie odkochanie bo jak jestem z nim to jest ok normalnie rozmawiamy i robimy to co zawsze, poza tym wiem, że chce z nim być, ale te myśli o rozstaniu, w ogóle strach przed zobaczeniem go, płacz i lęk na samą myśl, a z drugiej strony normalne rozmowy, myśli całkiem normalne doprowadzają mnie do rozpaczy. Dodam, że również kiedyś byłam zakochana w innym, ale nic z tego nie wyszło. Ostatnio pojawiły się również myśli o tym innym, ale już minęły. Ciągle myślę o tym, że nie jest ze mną ok, że nie jest normalnie, że mam natrętne myśli itp. do tego wszystkiego nic mnie nie cieszy, na nic nie mam ochoty. najchętniej bym cały dzień leżała i rozpaczała. Wiem, że może to wszystko i głupie i dziwne, ale dla mnie to wszystko jest bardzo uciążliwe. Nie mogę normalnie cieszyć się życiem, moim chłopakiem. Jeszcze 2 tygodnie temu tak się cieszyłam na myśl o zaręczynach, a dziś czuję się kompletnie wypalona, nic mnie nie cieszy, w ogóle nie żyję tylko egzystuję z dnia na dzień. Zapisałam się na wizytę do psychologa, mam ja za miesiąc. Do tego mam chorobę genetyczną, daję rade z nią żyć, ale od czasu do czasu mam przez to doła. Jeśli coś zaczyna się w moim organizmie dziać zaraz sobie wyobrażam, że to na pewno jakaś ciężka, nieuleczalna choroba.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...