Skocz do zawartości
Forum

Powrót do siebie po rozwodzie


Gość olas_33

Rekomendowane odpowiedzi

Witam
Jesteśmy 2 latapo rozwodzie, ostatnio wydarzyło się wiele nieciekawych rzeczy w moim życiu i mój były mą mi bardzo pomógł. Spędziliśmy wiele godzin na rozliczeniu przeszłośći zwłaszcza tej przed rozwodem i oboje doszliśmy do wniosku że chcemy spróbować jeszcze raz. Jednak wiemy, ze podstawą jest wytłumaczenie sobie wszystkiego , bez tego ani rusz. Czy takie powroty mają sens , jak dobrze do tego podejść?

Odnośnik do komentarza
Gość Tabakiera

Jeżeli rozwiązaliście swoje poprzednie problemy i wyciągnęliście z tego wnioski to taki powrót może się udać. Wiecie co poszło źle, wiecie nad czym musicie pracować. Jeśli tak do tego podejdziecie to powinno się wam to udać.

Odnośnik do komentarza

Przyczyn było wiele, za dużo alkoholu, brak dialogu , nieporozumienia, brak dobrego seksu...nagromadziło się. Ale teraz jest zupełnie inaczej , ex nie pije , schudł, rozmawia ze mną, sex jest wspaniały. Ja się też bardzo zmieniałam. Oboje zdajemy sobie sprawa z tego że musimy nad naszym związkiem sporo pracować i nie zostawiać niedomówień, ani nie rozwiązanych problemów. Czuję , ze takiego człowieka mogę pokochać jeszcze raz. Mam tylko nadzieję , że to nie potrwa tylko chwilę, i że będziemy pamiętać dlaczego jesteśmy razem :)

Odnośnik do komentarza

Eeeeee, no to nie było chyba aż tak strasznie, z tymi wcześniejszymi problemami!;) A ja już myślałam, że jakieś zdrady, czy przemoc... Ale jak było tylko to, o czym napisałaś, to wszystko to jest jak najbardziej do odkręcenia! Zwłaszcza, że z tego co piszesz, wynika że teraz już jest z tymi wszystkimi sprawami ZUPEŁNIE inaczej-o wiele lepiej.:))))) Oby tak dalej! :D
Powodzenia ;)

Odnośnik do komentarza

Zastanawiam się co dalej jak sobie poradzić?
Po 3 latach znajomości wyszłam za mąż. Wydawało się, że to dobry człowiek, uczciwy, spokojny, wyrozumiały a jego rodzina katolicka, inteligencka.
Nic bardziej mylnego. Po ślubie okazało się że nic sam nie potrafił zrobić a każde najdrobniejsze posunięcie musiał skonsultować z kolegami albo z rodzicami( chyba ważne że ON nie ma 20 lat ale zdecydowanie więcej -mógłby mieć już takie dzieci) Kiedy się w tym wszystkim zorientowałam wszystkiego się oczywiście wyparł i zaczął mnie bezczelnie okłamywać broniąc dobrego imienia kolegów. Właściwie to chyba okłamywał mnie cały czas ale wcześniej nie miałam sposobności aby to sprawdzić dopiero jak zamieszkaliśmy razem po ślubie. Okazało się że byłam bardzo naiwna. W życiu małżeńskim był okropny. W ogóle się mną nie interesował, wszystkie nasze plany i uzgodnienia dotyczące finansów, mieszkania życia wzięły w łeb. To ja kupiłam mieszkanie przed ślubem. Co prawda dał mi cześć pieniędzy na to mieszkanie ale jak się dowiedziała jego mama jakie uzgodnienia poczyniliśmy kategorycznie się nie zgadzała na takie rozwiązanie- więc chcąc zrealizować swoją książeczkę mieszkaniową wraz z premią sfinansowałam mieszkanie z własnych pieniędzy a jego kasę chciałam oddać. Nie chciał odbierać tej kasy - powiedział abym nie była w gorącej wodzie kąpana- więc ok pieniądze będą na jego wyposażenie. Nasz ślub to porażka. Jego rodzice w ogóle nie angażowali się w fakt ożenku swojego syna, a kiedy przyjechaliśmy po kościele do domu weselnego nie chcieli nas nawet powitać twierdząc że oni są tu tylko gośćmi. Patrzyłam na to wszystko ze smutkiem ale powtarzałam sobie wyszłam za syna a nie za teściów. Mój mąż tego faktu nawet nie skomentował- wyglądało to tak - a czego się spodziewałaś przecież to Ty masz się wszystkim zająć bo w końcu to Ja do ciebie się sprowadzam. No i po owym ślubie zaczęło się..........
Zaczęliśmy remontować mieszkanie - ładne 3 pokoje kuchnia, łazienka, wc w centrum miasta. Sprowadził swojego kolegę - facet 61 lat - no ten zaczął mieszać w naszym małżeństwie- kazał mu się stawiać żonie. Kiedy zorientowałam się że mój facet spowiada sie z każdej sytuacji w domu a ten mu udziela rad - szlag mnie trafił. Jak tak można- miała po prostu w domu szpiega. W trakcie remontu mieszkaliśmy u moich rodziców, którzy pomagali nam we wszystkich robotach remontowych. Natomiast jego rodzice pytali jego w mojej obecności czy ucina sobie drzemkę w dzień bo przecież on jest przemęczony.- katastrofa.... A czy zapytali czy ja jestem przemęczona? ja pracuję na cały etat do tego mam "drugi etat " w domu , potrafię wiele rzeczy robić w remontowany mieszkaniu- sama położyłam parkiety , poczyściłam wszystkie stare okna i pomalowałam, a i jak trzeba wyrównać gładzią ścianę też to zrobię. Oczywiście prace kobiece też robię - tylko ile można samemu zrobić? Ze wszystkim zostałam sama- wszystko spadło na moje barki. Mój mąż niby chodził do mieszkania remontować ale jak przyszłam to nie widać był żadnej roboty i tak sobie chodził tam 2 miesiące gładzić ściany a te jak były krzywe i z dziurami tak po jego "wielkie pracy" wyglądały tak samo.
W wyniku przemęczenia, stresu schudłam ponad 15 kg- na co mój mąż powiedział - ja też schudłem.
Wypłatę miał mi przekazać ( bo skoro nie potrafisz nic robić to zarób aby kogoś wynająć) więc sama musiała to załatwić w jego zakładzie pracy a ten jeszcze kłamał że nie można tego załatwić - bo jego zdanie pieniądze winny być na jego koncie - do którego pełnomocnictwo miała jego mama)
Jeśli chodzi o nasze pożycie - to w ogóle jego brak - facet załatwiał to samodzielnie.
Jeśli chodzi o jego kulturę osobistą - tragedia. Nie chciał się w ogóle myć. Potrafił obwąchiwać swoje śmierdzące buty, przepocone swetry.... obrzydzenie.
Tysiąckrotnie próbowałam z nim o tym wszystkim rozmawiać - nie chciał. Potrafił wrócić po pracy ok 19-ej i w ogóle się do mnie nie odezwał.
Po 2 miesiącach kłamstw, oszustw, wyżej opisanych ( i tych nie opisanych) sytuacji po całodziennej kłótni podniósł na mnie rękę więc spakowałam jego rzeczy i kazałam wracać do Mamusi.
Myślałam, że po jakimś czasie zrozumie co się stało i zechce ale tak z serca zechce rozmawiać i ratować to małżeństwo ( zresztą świeżo zawarte) tym bardziej że 3 tygodnie później były moje urodziny. Nic - chciał abym to ja jego przepraszała.
No cóż złożyłam pozew o rozwód bez orzekania o winie- chciałam się rozejść polubownie. Ale on - nie . Stwierdził że do tego nie dopuści a kiedy do mnie zadzwonił nagrywał całą rozmowę aby mieć dowody w sądzie.
Powołał świadków robotników ( całkiem obcy ludzie których nigdy wcześniej na czy nie widziałam, którzy zaczęli remontować nasze mieszkanie ale nie mieli żadnego pojęcia o DOBREJ robocie i którym podziękowaliśmy za pracę. Po to aby pokazać że to ja byłam przyczyną rozpadu małżeństwa- niestety sąd przychylił się do jego wersji. Nie wziął pod uwagę tego że ja tak naprawdę nie miałam męża tylko chama , który nawet nie chciał ze mną współżyć a zeznał że robiliśmy to wielokrotnie - kłamał nawet przed sądem.
Uważa że jeśli już na samym początku jest tak źle to nigdy dobrze nie będzie jeśli nie ma woli z obu stron i nie ma co tkwić w toksycznym związku.
Pytam gdzie sprawiedliwość????????
Jestem po prostu załamana - jak tak można?
Jak się z tym pogodzić?
nie mogę sobie poradzić emocjonalnie z tym wszystkim - przecież ja go kochałam a on mnie nie więc po co się żenił?

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...