Skocz do zawartości
Forum

Depresja po rozpadzie przyjaźni


Gość Alta

Rekomendowane odpowiedzi

Może uda się komuś mnie pocieszyć, znaleźć jakiś sposób na pocieszenie mnie, na wyjście z sytuacji, a może ktoś doradzi mi co robić.
Otóż nadszedł znowu taki dzień, że czuje się samotnie... Myślę, że wszystko zaczęło się jakieś 3 lata temu.... Miałam dwie przyjaciółki, Ewelina i Sylwia. Trzymałyśmy się od małego. Różniłyśmy się bardzo od siebie, ale mimo tego było nam dobrze razem. Mogę nawet powiedzieć, że się kochałyśmy jak siostry. Robiłyśmy wygłupy, śmiałyśmy się ciągle, potrafiłyśmy przychodzić jedna do drugiej w nocy na herbatę jak spać nie mogłyśmy (blisko siebie mieszkałyśmy). Pamiętam, jak Ewelina wyjechała na wakacje do Anglii, jak oznajmiła, że wróciła i jest w domu, a był już wieczór, to ja głupia nie myśląc o niczym wybiegłam z domu w piżamie... Tak cieszyłam się, że wróciła. Wszystkie trzy zaczęłyśmy płakać ze szczęścia. Nawet jak teraz sobie o tym pomyślę to płakać mi się chce. Potrafiłyśmy w weekend przejść koło dyskoteki, zapłacić te 10 zł za wejście i wejść przetańczyć dwie piosenki i wyjść iść dalej. Fajnie było, wspaniale wszystkie dni wspominam. Ale wiadomo z wiekiem wszystko się zmienia. Sylwia znalazła chłopaka, przestała trzymać się z nami, od czasu do czasu spotykała się z nami, najwięcej, gdy miała problem z chłopakiem. W sumie przyzwyczaiłam się. Ale Z Eweliną trzymałyśmy się nadal, zważywszy na to, że uczyłysmy się w jednej klasie w technikum. Ale po czasie wszystko się zmieniło. Ja byłam pilną uczennicą, nie wagarowałam, uczyłam się dobrze, zależało mi na dobrych stopniach, Ewelinie chyba w końcu się znudziłam, wolała wagarować, nie przejmować się nikim. Ciężko było patrzeć na nią i siedzieć w jednej klasie. Nie mogłam przeżyć, że się na mnie wypięła.... Kochałam ją niesamowicie, za wszystko. Gdy rozmawiałyśmy, to ona mówiła, że to ja przestałam się odzywać, tak było, bo ewidentnie mnie olewała. Fakt, że wyprowadziła się dalej, ale mimo tego i tak jedna do drugiej chodziła o każdej porze, nie było czuć, że to 4 km dalej. Ale później już się zmieniło, nie chciała przychodzić do mnie, nie chciała rozmawiać. Bolało to, miałam depresje. W wakacje nie chciałam wracać do domu, nie chciałam chodzić do szkoły, nie chciałam mieć nic wspólnego z tym miastem.
Później z obiema rozmawiałam tak zdawkowo. Nie chciałam nigdzie wychodzić, tylko szkoła, dom, szkoła, dom.
Minęło 3 lata, a ja mam tak samo. czuje się samotnie. Faktem jest to, że nie czuje potrzeby wyłażenia nigdzie. Mam chłopaka, czasem o dziwo chce mnie wyciągnąć mnie na dyskotekę, a ja nie chce, nie chce nigdzie chodzić. Ta depresja chyba została mi do dziś... Nie chce tak żyć, ale nie umiem tego zmienić. Teraz studiuję na drugim roku, mam 21 lat, powinnam chodzić gdzie się da, śmiać się, bawić, a ja w domu siedzę. Wiem, że robię źle, przez to potwornie czuje się samotna, a mimo wszystko nie umiem sobie z tym poradzić. Co powinnam zrobić? Pomóżcie.
Odnoszę wrażenie, że całe moje życie skończyło się wraz z Ewelina i Sylwią. Z reguły przywiązuję się do ludzi bardzo i nie mogę znieść, że tak mnie potraktowały. ja zawsze dla nich służyłam pomocą, mogły na mnie zawsze liczyć, o każdej porze, a one tak ze mną postąpiły. Rok temu, gdy Sylwii nie widziałam długi okres, bo wyjechała za granicę, to o dziwo, wchodzę do siebie, a ona na mnie czeka. Ucieszyłam się gdy ją zobaczyła, płakałam ze szczęścia jak głupia, ale wiedziałam, że coś jest nie tak.... Przyszła, wyżaliła się, chwile pogadała i tyle... Potem jeszcze z dwa razy przyszła i na tym koniec. Wiedziałam, że tak będzie. Mama mi kiedyś powiedział, że jestem za bardzo pomocna, kochana, za bardzo się przywiązuje do ludzi tak jak ona i ostrzegała mnie, że mogę kiedyś cierpieć. I tak jest. Czytając to, może zostanę negatywnie osądzona, jakby tylko one na tym świecie żyły, ale dokładnie tak jest, ten kto kiedyś kochał k=swego przyjaciela tak, jak jato mnie rozumie. Przepraszam za tą chaotyczność. Proszę o radę.

Odnośnik do komentarza

Piszesz że zawsze się różniłyście i teraz te różnice wychodzą. Po za tym każda z was poszła swoją drogą, każda ma jakieś plany, zakłada rodziny czy robi to co chce. To nic złego, przyjaźń nie zawsze będzie wyglądać tak samo, ona powinna dojrzewać razem z wami, stabilizować się.
W przyjaźni jest tak że obie strony muszą coś dać od siebie. Jeśli tylko ty dajesz to to nie jest przyjaźń. Pytałaś się ich czemu przestały się do ciebie odzywać? Może to one poczuły się olane? Albo może cos się stąło. Albo najnormalniej w świecie wasza przyjaźń się skończyła, co też się czasem zdarza

Odnośnik do komentarza

:)
Musisz jakoś to przeboleć. Wiem że to trudne bo chyba każdy przechodził przez coś podobnego. Ja też miałam przyjaciół, o których myślałam że są na zawsze. Ale życie weryfikuje takie założenia bardzo szybko. Będziesz miała nowych przyjaciół, zobaczysz tylko musisz tego chcieć. Musisz zacząć wychodzić, nie zamykać się na ludzi.
Jesli sobie nie radizsz z tym to może rozmowa z psychologiem by Ci pomogła? Może jakoś by pomogło Ci to uporać się z tym. Wydaje mi się że przez to, że rozpadła się tamta przyjaźń przestałaś wierzyć w siebie i w to że ktoś może Cię polubić. PRzepraszam jeśli Cię obraziłam takim stwierdzeniem ale tak mi się wydaje

Odnośnik do komentarza

Alta, tak się niestety często dzieje ,ze ludziom w pewnym okresie życia jest nie po drodze,i to
że nie utrzymujecie teraz kontaktu, to wcale nie znaczy że ta przyjażń ma swój kres.Ja z moją najlepszą przyjaciółką z podstawówki rozstałam się na kilka lat,jakoś tak wyszło ....Po kilku latach spotkałyśmy się i teraz praktycznie nie ma dnia bez kontaktu.A poza tym będą nowe przyjażnie, jeżeli tylko wyjdziesz do ludzi...spróbuj nie myśleć o tym co było a o tym co będzie.Pozdrawiam serdecznie.

Odnośnik do komentarza

Witam serdecznie,
Przyjaźnie, które są zawierane w dzieciństwie, i które trwają przez okres dojrzewania są bardzo silne. Właśnie wtedy przyjaciel staje się osobą ważniejszą nawet od rodziny. Dlatego strata jest tak bolesna.
To co teraz przechodzisz jest podobne do żałoby. Postaraj się w jakiś sposób pozbyć się tych negatywnych emocji. Możesz na przykład napisać listy do przyjaciółek (nie musisz ich wysyłać), w których opiszesz swoje przeżycia.
I tak jaki pisali Przedmówcy - otwórz się na nowych ludzi, gdyż to jest lekarstwem na samotność.
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

W jakimś sensie jestem otwarta na ludzi, nie stronie od nich, ale nie potrafię nawiązać z nikim głębszych kontaktów. Do tego jeszcze dochodzi fakt, że mam inne myślenie od moich rówieśników. Przeżyłam bardzo dużo bolesnych chwil, musiałam szybko dorosnąć i wielu ludzi w moim wieku ma inne podejście do życia, to co powinnam doświadczyć za kilka lat, doświadczyłam już dawno, chyba nie ma dla mnie żadnego tematu, który byłby obcy. Ojciec alkoholik, matka sama nas wychowywała, jeden brat w więzieniu, najmłodszy brat był w ośrodku wychowawczym, inny na odwyku od narkotyków, do tego eksmisja z domu... To wszystko sprawiło, że nie miałam kiedy żyć jak inni. Fakt, każdy ma swoje problemy, jedni mniejsze drudzy większe, ale na mnie to wszystko odbiło się w ten sposób, że nie potrafię nawiązywać kontaktów bliskich, rzadko kto w moim wieku przeszedł takie rzeczy i stąd jest wiele niezrozumienia ze stron innych, bo nie wiedzą co to znaczy, nie wiedzą jak ze mną rozmawiać. Co innego ludzie 20 lat starsi ode mnie. Tamta przyjaźń była dla mnie bardzo ważna, one były ze mną od zawsze, wiedziały co przechodzę. Uważam, że mój problem leży głęboko w psychice. Wiele razy słyszałam z ust różnych ludzi, że mimo tego, że mam prawie 22 lata, to zachowuję się tak, jakbym była kobietą o dużym doświadczeniu życiowym i o większym wieku. To nie moja wina, w jakimś sensie mi to kiedyś pomoże, bo będę wiedzieć czego się wystrzegać, jak na coś reagować, tym bardziej, że zawsze chciałam do czegoś dojść w życiu. ale to nie wszystko przecież.

Bardzo dziękuję za zainteresowanie tematem i za wszystkie odpowiedzi, jestem wdzięczna za to, że są ludzie, którzy służą pomocą i dobrym słowem.

Odnośnik do komentarza

Witaj,
podziwiam Cię, nie wiem czy doświadczając takich sytuacji dałabym radę to przetrwać, ja , muszę się przyznać jestem słabym człowiekiem, byle co i załapuje doła, ale Ty jesteś na szczęście inna, silna, i to jest Twój ogromny plus. Utrata przyjaciela to ciężkie przeżycie, wiem coś o Tym, ale wydaję mi się, że jeszcze nic straconego, przyjaciółki zatęsknią za Tobą prędzej, czy później.
Trzymaj się,
pozdrawiam.

Co sprawia, że człowiek zaczyna nienawidzić sam siebie?
Może tchórzostwo. Albo nieodł

Odnośnik do komentarza

Hej,
Uwierz mi, że gdybyś była w takiej samej sytuacji, to byś musiała przetrwać... Co byś zrobiła? Sięgała po narkotyki? Skoro wiesz, jak to sie skończyło, mając naoczny przykład? Po alkohol? Gdy ojciec to robi i widzisz jakie są tego skutki? Pozostało wyciągać z tego wnioski, płakać i uczyć się na czyiś błędach :) Nie chce by były moimi przyjaciółkami znów, to już nie przyjaźń. Po prostu nie mogę się odnaleźć po tym wszystkim i tyle. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...